Własciwie, nie wiem, gdzie "przykleić ten temat".
Na kazaniu pasyjnym ks. przytoczył przypadek kobiety samobójczyni sprzed kilku lat. Urodziła dziecko z chorymi oczkami. To była pogłębiająca się katarakta. Gdy chłopczyk miał 8 latek zaledwie, kobieta ta - jego mama popełniła samobójstwo. Wszyscy księża, jak się wyraził ów ks. uważali to za potępienie tej kobiety: zostawić dziecko na pastwę losu, co nią powodowało?
Ale znaleziono kartkę napisaną przez tę kobietę.
Treść jej mniej więcej brzmiała: weżcie moje siatkówki z mych oczu i dajcie je mojemu synkowi, chcę, żeby widział. Acha, zapomniałam dodać, że ów chłopczyk właśnie w wieku 8 lat stracił widoczność na jedno oko.
I to jakby olśniło księży. Co potrafi matka, jak wiele, siebie samą odda Bogu, aby tylko jej dziecko było tu na ziemi zdrowe. Rehabilitacja tej kobiety chyba nastąpiła, tego ks. nie powiedział, ale porównał ją do Marii - matki Jezusa, która nawet nie miała sił klęknąć pod krzyżem swego Syna. Była bezradna, a jakże wiele by oddała, by nie cierpiał.