Kiedy zaczyna sie zdrada???
| Autor |
Wiadomość |
|
szklany_czlowiek
Dołączył(a): Pt gru 03, 2004 11:16 Posty: 192
|
Powiem tak - nie chce mi się czytac co na ten temat mówi papież, bo mnie to nudzi....
Zdecydowanie wole realia niz oderwane od życia teksty......
Z całym szacunkiem dla papieża i jego dziel....
|
| N gru 12, 2004 0:02 |
|
|
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
szklany, twierdzisz ze Jezus nie sprecyzowal o co chodzi,... kiedy ktos proponuje ci wyjasnienie, to to odrzucasz nie wiedzac nawet co, wiec wydaje mi sie, ze dyskusja w tym tonie nie ma sensu... i czas ja zakonczyc...
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| N gru 12, 2004 0:21 |
|
 |
|
Zoe
Dołączył(a): So gru 11, 2004 17:35 Posty: 1082
|
prawde mowiac nigdy sie nad tym nie zastanawialam ... chociaz wydaje mi sie ze patrzenie i stwierdzenie "fajny facet" (w moim przykadku;) ) nie jest zdrada ... co innego oczywiscie gdy zaczna nam naplywac mysli ... lekko niecenzuralne;)
to zdara ... ale na pewno? ja zawsze pojmowalam zdrade w aspekcie fizycznym ... chociaz w swietle cytowanego fragmentu ... sama juz nie wiem
_________________ Życie jest walką, z której nie możemy się wycofać, ale w której musimy odnieść zwycięstwo.
|
| N gru 12, 2004 17:36 |
|
|
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
Zoe tobie tez proponuje przeczytanie tej katechezy, ktora byla wczesniej wspominana. tm papiez wyjasnia, dlaczego pozadliwe patrzenie moze zostac uznane za zdrade, a mowiac inaczej za cudzolostwo...
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| N gru 12, 2004 18:31 |
|
 |
|
szklany_czlowiek
Dołączył(a): Pt gru 03, 2004 11:16 Posty: 192
|
Julia, a moze odsłyać wszytskich do katechezy papieża (jak sie domyślam przydługawej) objaśnisz w skrócie o co chodzi....?
Bo takie miganie sie i unikanie odpowiedzi świadczy albo o lenistwie albo o braku umiejętności przetłumaczenia i streszxczenia słow papieża....
A ponoć katechetką jestes....
|
| N gru 12, 2004 23:20 |
|
|
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
dszklany katecheze moge tu nawet zamiescic nie uwazam zeby byla zbyt dluga... prosze bardzo...
szklany specjalnie dla ciebie:
Cytuj: JAN PAWEŁ II ETYCZNA I ANTROPOLOGICZNA TREŚĆ PRZYKAZANIA "NIE CUDZOŁÓŻ" Rozważanie w czasie Audiencji Generalnej - 23 IV 1980
1. Przypomnijmy słowa z Kazania na Górze, do których nawiązujemy w bieżącym ciągu naszych środowych rozważań: "Słyszeliście - mówi Chrystus - że powiedziano: Nie cudzołóż. A Ja powiadam wam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się z nią cudzołóstwa dopuścił w swoim sercu" (Mt 5, 27-28).
Ów człowiek, do którego Jezus tutaj się odwołuje, jest to człowiek "historyczny" - taki, jakiego "początek", czyli zarazem "prehistorię teologiczną" śledziliśmy w dawniejszych analizach. Jest to - bezpośrednio biorąc - ten, który słucha własnymi uszami Kazania na Górze. Wraz z mm jednak każdy inny człowiek usytuowany wobec tego momentu historii na wielkim obszarze przeszłości i na równie rozległym obszarze przyszłości. Do takiej "przyszłości", w stosunku do Kazania na Górze, należy również nasza teraźniejszość, współczystość, jest tym człowiekiem poniekąd, "każdy". Zarówno człowiek przeszłości, jak i człowiek przyszłości może być tym, który zna przykazanie "nie cudzołóż" jako "treść Prawa" (Rz 2, 22 - 23), ale może być także tym, o którym w liście do Rzymian czytamy, iż treść ta tylko "wypisana jest w (jego) sercu" (Rz 2, 15) W świetle przeprowadzanych tu uprzednio rozważań jest to ten człowiek, który ze swego "początku" wyniósł określone poczucie sensu ciała, zrodzone naprzód "przed progiem" swych historycznych doświadczeń w samej tajemnicy stworzenia, skoro wyłonił się mej "jako mężczyzna i kobieta" (Rdz 1, 27). Jest to ten człowiek historyczny, który u "początku" swych ziemskich dziejów znalazł się "wewnątrz" poznania dobra i zła, łamiąc pierwotne Przymierze ze swym Stwórcą. Jest to ten człowiek mężczyzna, który "poznał (kobietę) swoją żonę" i wielokrotnie "poznawał", a ona "poczynała i rodziła" (por. Rdz 4, 1 - 2) zgodnie z postanowieniem Stwórcy sięgającym jeszcze stanu pierwotnej niewinności (por. Rdz 1, 28 oraz 2, 24).
2. Do tego właśnie człowieka zwraca się Chrystus w Kazaniu na Górze, w szczególności w słowach Mt 5, 27 - 28. Zwraca się do człowieka określonego momentu historii, a równocześnie do wszystkich ludzi objętych tą samą historią człowieka. Zwraca się - jak stwierdziliśmy już - do człowieka "wewnętrznego". Słowa Chrystusa mają wyrażają zawartość antropologiczną, dotykają poniekąd tych znaczeń odwiecznych, poprzez które buduje się "adekwatna" antropologia. Przez swoją etyczną treść słowa te zarazem budują taką antropologię, domagają się niejako, aby człowiek wszedł w swój pełny obraz. Człowiek, który jest "ciałem", który jako mężczyzna odnosi się przez swoje ciało i płeć do kobiety (na to bowiem wskazuje również zwrot "nie cudzołóż"), winien w świetle tych słów Chrystusa odnaleźć się w swoim wnętrzu, w swoim "sercu". "Serce" jest tym wymiarem człowieczeństwa, z którym bezpośrednio łączy się poczucie sensu ludzkiego ciała i ład tego poczucia. Chodzi tutaj zarówno o ów sens, który w dawniejszych analizach nazwaliśmy "oblubieńczym", jak też o ten, który nazwaliśmy "rodzicielskim". O jaki zaś chodzi ład?
3. Cały obecny rozdział naszych rozważań ma stanowić odpowiedź na to właśnie pytanie - odpowiedź sięgającą nie tylko racji etycznych, ale także antropologicznych, pozostają one bowiem w ścisłym wzajemnym związku. Na razie wypada ustalić wstępnie znaczenie tekstu Mt 5, 27 - 28, znaczenie użytych w nim wyrażeń oraz ich wzajemny stosunek. Cudzołóstwo, do którego odnosi się wprost i bezpośrednio przykazanie "nie cudzołóż", oznacza naruszenie tej jedności, przez którą mężczyzna i kobieta tylko jako małżonkowie mogą "łączyć się z sobą tak ściśle, że stają się jednym ciałem" wedle Rdz 2, 24. Cudzołoży mężczyzna, jeśli łączy się w taki sposób z kobietą, która nie jest jego małżonką, żoną. Cudzołoży też kobieta, jeśli łączy się w taki sposób z mężczyzną, który nie jest jej mężem. Należy wnosić, że owo "cudzołóstwo w sercu", którego dopuszcza się mężczyzna, gdy "pożądliwie patrzy na kobietę", oznacza ściśle określony akt wewnętrzny. Jest to pożądanie skierowane w tym wypadku przez mężczyznę w stronę kobiety, która nie jest jego żoną, a zmierzające do tego, aby złączyć się z nią tak jak z własną żoną, czyli - używając raz jeszcze słów Rdz 2, 24 - "tak ściśle, że stają się jednym ciałem". Pożądanie takie jako akt wewnętrzny wyzwala się poprzez zmysł wzroku, przychodzi wraz z patrzeniem, tak jak w wypadku Dawida i Batszeba (por. 2 Sm 11, 2), używając przykładu biblijnego. Związek pożądania ze zmysłem wzroku został szczególnie uwydatniony w słowach Chrystusa.
4. Słowa te nie mówią wyraźnie, iż owa kobieta - przedmiot pożądania - jest cudzą żoną lub też: nie jest po prostu żoną tego mężczyzny, który w ten sposób na nią patrzy. Może być cudzą żoną, może być także nie związana małżeństwem. Tego należy się raczej dorozumiewać, zwłaszcza na podstawie zwrotu, który to, czego dopuszcza się "w sercu swoim" mężczyzna patrzący, określa właśnie jako "cudzołóstwo". Z tego też należy prawidłowo wnioskować, że takie pożądliwe spojrzenie skierowane w stronę własnej żony nie jest cudzołóstwem "w sercu" - po prostu dlatego, że odnośny akt wewnętrzny mężczyzny odnosi się do kobiety, która jest jego żoną, a więc w stosunku do której "cudzołóstwo" nie może zachodzić. Jeśli współżycie małżeńskie jako akt zewnętrzny, w którym oboje "łączą się z sobą tak ściśle, że stają się jednym ciałem" ma pełne pokrycie etyczne w stosunku danego mężczyzny do kobiety będącej jego żoną, to analogiczne pokrycie ma również akt wewnętrzny w tej samej relacji.
5. Tym niemniej owo "pożądanie", na które wskazuje zwrot "pożądliwie patrzy", ma swój własny wymiar biblijny i teologiczny, którego nie możemy tutaj nie odsłonić. Jeśli nawet nie odsłania się on wprost i bezpośrednio w tym jednym konkretnym wyrażeniu z Mt 5, 27 - 28, to jednak tkwi bardzo głęboko w całościowym kontekście objawienia ciała. I do tego kontekstu musimy sięgnąć, jeśli to Chrystusowe odwołanie się do "serca", do człowieka wewnętrznego, ma zabrzmieć całą pełnią prawdy. Przytoczona wypowiedź z Kazania na Górze (Mt 5, 27 - 28) ma przede wszystkim charakter naprowadzający. Chrystus zwraca się w swych słowach bezpośrednio i wprost tylko do mężczyzny, jako do tego, który "patrzy pożądliwie" na kobietę. Nie znaczy to jednak, że słowa te swym sensem etycznym nie dosięgają również kobiety. Chrystus wyraża się w ten sposób, ażeby zilustrować konkretnym przykładem, jak należy rozumieć "wypełnianie Prawa" wedle znaczenia, jakie nadał mu Bóg - Prawodawca, a także, jak należy rozumieć owo "obfitowanie sprawiedliwości" w człowieku zachowującym szóste przykazanie Dekalogu. Mówiąc w ten sposób, chce, abyśmy nie zatrzymali się na samym przykładzie, ale zrozumieli pełny sens etyczny i antropologiczny tej wypowiedzi. Jeśli posiada ona charakter naprowadzający, to znaczy, że po jej śladach możemy dojść do zrozumienia ogólnie ważnej prawdy o człowieku "historycznym" - ważnej dla teologii ciała. Dalsze etapy rozważań mają nas do zrozumienia tej prawdy przybliżyć.
Źródło: L`Osservatore Romano - n. 4 (3)/ 1980
[/quote]
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| N gru 12, 2004 23:32 |
|
 |
|
szklany_czlowiek
Dołączył(a): Pt gru 03, 2004 11:16 Posty: 192
|
No i ok.....
Nie zgadzam sie jednak ze stwietrdzeniem, ze każde pożadliwe spojrzenie ma zaraz na celu cielsne złączenie się z obiektem owego spojrzenia...
|
| Pn gru 13, 2004 0:09 |
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
Cytuj: każde pożadliwe spojrzenie ma zaraz na celu cielsne złączenie się z obiektem owego spojrzenia...
co masz na mysli? czy kazde spojrzenie jakiekolwiek musi miec cos na celu... poza tym jesli chodzi o pozadliwe spojrzenie to juz ono ma to w swojej specyfice, ze od razu zaczyna dzialac wyobraznia, co by sie ... gdyby tak nie bylo to by nie bylo to sp[ojrzenie pozadliwe 
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| Pn gru 13, 2004 0:25 |
|
 |
|
szklany_czlowiek
Dołączył(a): Pt gru 03, 2004 11:16 Posty: 192
|
mam na myśli fragment z owej katechezy papieża...
Chodzi o to, ze nie każde pojrzenie ma cos an celu... a z tekstu papieża to właśnie wyniklo lub ja tak to rozumiem...
Co do wyobraźni....od "co by bylo gdyby" to realizacji jeszcze daleka droga... Pożadliwe spojrzenie może zostać jkedynie w sferze czysto teoretycznej, a nie praktycznej.
|
| Pn gru 13, 2004 0:33 |
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
no nie sadze zebys przeczytala ta katecheze zbyt dokladnie... proponuiue ponowna lekture... calosci
a jesli chodzi o kwestiw spojrzenia to sadze ze powyzej juz to wyjasnilam jak ja to rozumiem i jak to okresla papiez
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| Pn gru 13, 2004 0:38 |
|
 |
|
zwierze
Dołączył(a): Wt gru 14, 2004 9:22 Posty: 228
|
Wybaczcie, ze draze temat i ze sie czepiam szczegolow, ale to silniejsze ode mnie...
Mowicie "zdrada w sercu"...
A jesli zonaty facet sobie wyobraza jakas kobiete, ktora nie istnieje? Tworzy sobie w glowie jej postac, wlosy, twarz, cialo... Jednak nie jest to zadna kobieta, ktora zna, po prostu sobie ja wymyslil.
1. Czy to jest grzech przeciwko przykazaniu "Nie cudzoloz"?
2. Dziewczyny, to do Was - czulybyscie sie zdradzane?
Pozdrawiam,
Grzesiek.
_________________ Żyć tak, aby cierpienia bylo jak najmniej.
|
| Cz gru 16, 2004 15:03 |
|
 |
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
a w jakim celu wyobraza sobie tę kobiete? jest ona ładniejsza od jego żony? mądrzejsza? lepsza?
|
| Cz gru 16, 2004 15:41 |
|
 |
|
zwierze
Dołączył(a): Wt gru 14, 2004 9:22 Posty: 228
|
elka napisał(a): a w jakim celu wyobraza sobie tę kobiete? jest ona ładniejsza od jego żony? mądrzejsza? lepsza?
Nie. Jest kims innym, nowym.
Ludzie i zwierzeta obieraja rozne strategie podtrzymania gatunku, zaleznie od predyspozycji. Mezczyzna, ktory produkuje duzo aktywnych plemnikow, bedzie odczuwal potrzebe zaplodnienia jak najwiekszej liczby samic.
Jego cialo bedzie mu podsuwac takie fantazje.
Teraz czekam ponownie na odpowiedzi, na moje 2 pytania, ktore zadalem wyzej.
Pozdrawiam,
Grzesiek.
PS.
Teoria, ktora opisalem zostala zbadana przez naukowca, zoologa i seksuologa Robina Bakera, i opisana w ksiazce "Wojny Plemnikow" ( http://wysylkowa.pl/ks343668.html )
_________________ Żyć tak, aby cierpienia bylo jak najmniej.
|
| Cz gru 16, 2004 15:49 |
|
 |
|
Tyrael
Dołączył(a): Śr gru 08, 2004 23:56 Posty: 573
|
zdrada to bardzo szerokie pojecie - najczesciej kojarzy sie z sprawami lozkowymi. IMHO zdrada w lozko jest juz ostatnim etapem zdrady, pytanie gdzie ona sie zaczyna...
mysle ze w tych slowach Jezusa znajdziemy odpowiedz: Cytuj: Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. 19 Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. ...
_________________
|
| Cz gru 16, 2004 15:58 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Ja się nie zgadzam...
Jestem ministrantem i Mój Kleryk mówi mi, że zdrady nie ma, tzn. trochę inaczej to tłumaczy. Nawet jak będę miał kiedyś żonę, to nasz związek nie będzie zdradą. Wy mało wiecie jeszcze o świecie.
|
| Śr lut 02, 2005 22:33 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|