długoletni związek i...nic
| Autor |
Wiadomość |
|
0bcy_astronom
Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40 Posty: 2603
|
Cytuj: Często spotykamy się z tym, że ludzie przed małżeństwem chcą jeszcze wspólne mieszkanie kupić, a przed posiadaniem dziecka zdążyć jeszcze skończyć studia i awansować w pracy. Bo jak wiemy po ślubie nie wolno studiować a i awansowanie staje się niemożliwe. Cytuj: Owszem, był czas studiów, kiedy było różnie, ale teraz już, mamy wspólne mieszkanie, budujemy dom, współżyjemy, dobrze nam się układa, po prostu od dłuższego czasu żyliśmy jak małżeństwo, w związku z czym nie czuliśmy potrzeby formalizowania tego ani pod względem prawnym ani kościelnym, po prostu wiedzieliśmy że to nic nie zmieni. Jeżeli nie wierzysz w Boga to i owszem - nic się nie zmieni (poza podatkami) Cytuj: b) wasz brak współżycia
Owszem dziś odpowiedzialność u innych czasem dziwi.
_________________ I pomyśleć, że na początku był tylko chaos... i komu to przeszkadzało?...
Tomasz Olbratowski.
|
| Pn cze 23, 2008 13:05 |
|
|
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
czeresniowa napisał(a): missy, My przed zawarciem związku małżeńskiego byliśmy ze sobą przez czas podobny do Waszego. Dlaczego nie formalizowaliśmy związku? Przecież sie kochalismy! A bo człowiek to jest takie stworzenie, że jak mu "za wygodnie" w życiu, to nie chce niczego zmieniać, przestaje odczuwać (pilną) potrzebę zrobienia tego, tego i tego. Często spotykamy się z tym, że ludzie przed małżeństwem chcą jeszcze wspólne mieszkanie kupić, a przed posiadaniem dziecka zdążyć jeszcze skończyć studia i awansować w pracy. W pewnym sensie przeszliśmy i to. Ale warto pomyśleć tak - że czasu idealnego nie będzie nigdy, zawsze to małżeństwo/dziecko w czymś pomoże, w czymś przeszkodzi, coś w życiu zmieni. Trzeba w pewnym momencie znaleźć w sobie tą odwagę by się zdecydować. Tym bardziej po tylu latach związku. U nas brak odczuwania silnej potrzeby zmian właściwie związany był też z tym że w sensie partnerskim niczego nam nie brakowało. Owszem, był czas studiów, kiedy było różnie, ale teraz już, mamy wspólne mieszkanie, budujemy dom, współżyjemy, dobrze nam się układa, po prostu od dłuższego czasu żyliśmy jak małżeństwo, w związku z czym nie czuliśmy potrzeby formalizowania tego ani pod względem prawnym ani kościelnym, po prostu wiedzieliśmy że to nic nie zmieni. Zdecydowaliśmy się na wzięcie ślubu właściwie równolegle z podjęciem decyzji o posiadaniu dziecka. My, jak to my, dorośli, niezalezni, mający centralnie gdzieś głupie ludzkie gadanie. Ale dziecko... pewnie może w jakiś sposób niepewnie się czuć w związku nieformalnym, pewnie w jakiś sposób trudniej będzie mu to pojmować. Chcieliśmy stworzyć rodzinę. I nosić jedno nazwisko. To tak w skrócie, dla samego pokazania że i tak może być, i że decyzja o ślubie może przyjść późno i spokojnie... i być może nie ma się czym martwić. Mnie w sumie w tym wszstkim dziwi tylko: a) uciekanie od tematu z jego strony b) wasz brak współżycia
dzieki za posta
jest jedno ale, ja wlasnie nie chcialabym, abysmy pobrali sie niedlugo przedtem nim bedziemyu mieli dzieci. chcialabym nie byc traktowana jako "ta, ktora urodzi mi syna". chciałabym być Ukochaną- wartością samą w sobie (nie wiem zy jasno sie wyrażam)
|
| Pn cze 23, 2008 13:23 |
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
0bcy_astronom napisał(a): Cytuj: Często spotykamy się z tym, że ludzie przed małżeństwem chcą jeszcze wspólne mieszkanie kupić, a przed posiadaniem dziecka zdążyć jeszcze skończyć studia i awansować w pracy. Bo jak wiemy po ślubie nie wolno studiować a i awansowanie staje się niemożliwe.
spokojnie, etap studiow mamy juz dawno za sobą 
|
| Pn cze 23, 2008 13:24 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
0bcy_astronom napisał(a): Cytuj: b) wasz brak współżycia Owszem dziś odpowiedzialność u innych czasem dziwi.
Ja nie wiem, czy tu chodzi akurat o odpowiedzialność. Skoro umówili się, że podejmą współżycie po ślubie, to raczej byłoby naturalne dążenie do tego ślubu, przynajmniej ze strony młodego mężczyzny.
Mnie też to nie gra, podobnie jak to, że on się wije, unika tematu ślubu.
Missy, tłumisz - jak piszesz - swoje potrzeby, mimo, że mogłabyś je dawno legalnie realizować - i nie wiesz nawet z jakiego powodu, bo on na ten temat nie rozmawia?
Co odpowiada na Twoje pytania: kiedy będziemy razem, kiedy będziemy się cieszyć sobą itd? Bierze je w ogóle pod uwagę?
Rozumie skalę Twojego poświęcenia?
Czy Ty jesteś pewna, że jest dla czego/kogo sie tak poświęcać?
A co z szacunkiem, z miłością do siebie samej (tą z II przykazania miłości, która ma być wzorcem miłości bliźniego)?
|
| Pn cze 23, 2008 13:33 |
|
 |
|
missy_e
Dołączył(a): N cze 22, 2008 20:03 Posty: 30
|
mateola napisał(a): 0bcy_astronom napisał(a): Cytuj: b) wasz brak współżycia Owszem dziś odpowiedzialność u innych czasem dziwi. Ja nie wiem, czy tu chodzi akurat o odpowiedzialność. Skoro umówili się, że podejmą współżycie po ślubie, to raczej byłoby naturalne dążenie do tego ślubu, przynajmniej ze strony młodego mężczyzny. Mnie też to nie gra, podobnie jak to, że on się wije, unika tematu ślubu. Missy, tłumisz - jak piszesz - swoje potrzeby, mimo, że mogłabyś je dawno legalnie realizować - i nie wiesz nawet z jakiego powodu, bo on na ten temat nie rozmawia? Co odpowiada na Twoje pytania: kiedy będziemy razem, kiedy będziemy się cieszyć sobą itd? Bierze je w ogóle pod uwagę? Rozumie skalę Twojego poświęcenia? Czy Ty jesteś pewna, że jest dla czego/kogo sie tak poświęcać? A co z szacunkiem, z miłością do siebie samej (tą z II przykazania miłości, która ma być wzorcem miłości bliźniego)?
1. nie unika tego tematu
2. czy rozumie skale mojego poświecenia? poświęcamy się oboje: ja, że czekam na jego decyzję on: szanując moje postanowienie o wstrzymaniu sie ze współzyciem do slubu (co zresztą nie wynika z mojego zrozumienia sesnu tej instytuckji-ale to juz inny wątek)
|
| Pn cze 23, 2008 13:50 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
missy_e napisał(a): 2. czy rozumie skale mojego poświecenia? poświęcamy się oboje: ja, że czekam na jego decyzję on: szanując moje postanowienie o wstrzymaniu sie ze współzyciem do slubu (co zresztą nie wynika z mojego zrozumienia sesnu tej instytuckji-ale to juz inny wątek)
No to zaraz: Ty poświęcasz swoje potrzeby, czekając aż on podejmie decyzję co do ślubu, a on poświęca swoje potrzeby szanując Twoje poświęcenie Twoich potrzeb?
A po co to wszystko?
Missy, dałaś wczoraj świetną radę w sąsiednim wątku
Sama też z niej skorzystaj 
|
| Wt cze 24, 2008 8:20 |
|
 |
|
eureka
Dołączył(a): Śr lis 07, 2007 14:33 Posty: 65
|
ja tylko nie rozumiem, jak po 7 latach związku możesz myśleć, że decyzja o ślubie byłaby pochopnie podjęta. jest to dla mnie nierealne.
i zgadzam się z mateolą.
_________________ Proszę Cię, odpowiedz mi czy
Ktoś dobry bywa zły?
Oddaj głowę za to, że wiesz,
Co dobre, a co nie.
Wierzę w diabły takie jak ja
Wciąż nieskończenie.
Przed aniołkiem Ty obroń mnie
Swym ramieniem.
/Renata Przemyk - Aniołek/
|
| Wt cze 24, 2008 9:02 |
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
0bcy_astronom napisał(a): Cytuj: Często spotykamy się z tym, że ludzie przed małżeństwem chcą jeszcze wspólne mieszkanie kupić, a przed posiadaniem dziecka zdążyć jeszcze skończyć studia i awansować w pracy. Bo jak wiemy po ślubie nie wolno studiować a i awansowanie staje się niemożliwe. Wyliczenie było przykładowe. A odpowiedni stopień koncentracji na studiach czy życiu zawodowym jest oczywiście łatwiej osiągnąć przed posiadaniem dziecka. A Ty w tym momencie przekręcasz moje słowa. 0bcy_astronom napisał(a): Jeżeli nie wierzysz w Boga to i owszem - nic się nie zmieni (poza podatkami).
Ślub już się odbył, a czy coś się zmieniło... właściwie jest to nowa płaszczyzna postrzegania siebie wzajemnie, jeszcze większe poczucie bezpieczeństwa i jedności, ale wielkich zmian faktycznie nie odnotowuję i niepokkojące wręcz byłoby gdybym odnotowała.
Twoją wypowiedź odczytuję jako atak dla samego ataku.
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| Wt cze 24, 2008 9:12 |
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
missy_e napisał(a): dzieki za posta  jest jedno ale, ja wlasnie nie chcialabym, abysmy pobrali sie niedlugo przedtem nim bedziemyu mieli dzieci. chcialabym nie byc traktowana jako "ta, ktora urodzi mi syna". chciałabym być Ukochaną- wartością samą w sobie (nie wiem zy jasno sie wyrażam)
- Ja też nie doradzam Wam abyście się pobrali ze względu na to, że planujecie dziecko. Właściwym i głównym powodem ślubu powinna zawsze być miłość. Powód "dziecko" podałam jako przykład takiego pozytywnego "kopniaka" od losu który popycha długotrwałe a niezdecydowane związki we właściwą stronę.
- Ukochaną już jesteś, do tego nie potrzebujesz ślubu. Owszem, rozumiem Twoją potrzebę jego zawarcia, tym bardziej że (dla mnie nadal niepojęte) od 7 lat powstrzymujesz się od seksu, mimo że chciałabyś go już uprawiać. Chodzi mi tylko o to że miłość nie zawsze równa się ślub, albo nie zawsze równa się od razu ślub.
U Was nie ma "od razu", bo jest 7 lat. 7 długich lat bycia razem, poznawania się i możliwości podjęcia decyzji odnośnie tego jak to będzie na całe życie. Moje życie oparte jest o inne kryteria, wiesz, nie twierdzę bym miała powody sądzić o sobie że jestem złym człowiekiem, ale jednocześnie nie wiem czy, i na ile mogę w ogóle doradzać osobie która jednak wolałaby aby jej doradzono "po katolicku". Z moim "Jużmężem" jak wspomniałam spędziłam wcześniej w związku czas porównywalny do Twojego. Przez pierwsze 2 lata nie współżyliśmy (przyczyn było wiele, może i moralnych, ale zdecydowanie świeckich: nie powinno się spieszyć z seksem nim nie jest się pewnym uczuć i właściwości swojego postępowania, nie powinno się uprawiać seksu w momencie kiedy w ogóle nie jest sie w stanie utrzymać ciężaru ewentualnej ciązy, itd. itd.). Po około 2 latach nasza sytuacja się zmieniła, a decyzja o rozpoczęciu współżycia była jednocześnie decyzją o wyborze partnera na całe życie. Swoisty ślub, bo dla nas nasze własne ustalenia były już na ów czas ważniejsze niż podpisany papier, a tym bardziej niż ustalenia w świątyni. Ale to my, "małżeństwo" tak czy inaczej.
A Wy? powtarzam, w życiu może być różnie, w zależności od poglądów i możliwości. Ale bardzo niepokoi mnie te 7 lat. Przyznam że bardziej bym zrozumiała gdybyście w tym czasie się "złamali" i jednak uprawiali seks. Nie byłoby to pewnie pochwalane z punktu widzena wiary, ale jednocześnie można by było stwierdzić, że łączy was ten "ogień", taki nie do ugaszenia, i żeby realizować się w związku już "legalnie" będziecie dążyć do ślubu. Powiedz mi... a jak to wygląda z jego strony, czy on w ogóle wspomina o tym że chciałby seksu, że brakuje mu tego, że "wytrzymał 7 lat, może wytrzyma jeszcze rok, ale później to już wybuchnie"? Troche wyolbrzymiam, wiem  Ogólnie patrzę na to tak...
Rozumiem pary które są w długim związku, ale związek ten i tak we wszelkich możliwych społecznych, psychologicznych i seksualnych aspektach odpowiada związkowi małżeńskiemu. Rozumiem, że im to małżeństwo (jako sam papier, czy przysłowiowe pół godziny w kościele) zwisa.
Ale jesli ktoś już ma to założenie, że chce wytrwać do chwili zawarcia ślubu, jeśli ktoś ma to założenie że chce zachować w katolickim rozumieniu tego słowa "czystość" i co więcej udaje mu się to, jeśli przy tym trwa w długim związku z osobą którą jak sam twierdzi, kocha. To gdzie tu problem. Decyzję należy podjąć, jaka by nie była. Czas jaki jesteście razem jest już w 100% wystarczający na to.
P.S. Astronom, domysla, się, że się ze mną jak zwykle nie zgadzasz, ale daruj sobie wyrywanie z kontekstu pojedynczych zdań, to dla mnie (i mam nadzieję większości rozumnych) żadna argumentacja. Z każdego, mądrego tekstu, Waszego katolickiego też, da się wyciągnąć jakieś zdanie, które w oderwaniu od kontekstu jest farmazonem do którego łatwo się przyczepić.
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| Wt cze 24, 2008 9:32 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
mateola napisał(a): missy_e napisał(a): 2. czy rozumie skale mojego poświecenia? poświęcamy się oboje: ja, że czekam na jego decyzję on: szanując moje postanowienie o wstrzymaniu sie ze współzyciem do slubu (co zresztą nie wynika z mojego zrozumienia sesnu tej instytuckji-ale to juz inny wątek) No to zaraz: Ty poświęcasz swoje potrzeby, czekając aż on podejmie decyzję co do ślubu, a on poświęca swoje potrzeby szanując Twoje poświęcenie Twoich potrzeb?
Przecież jest napisane wprost, że on poświęca się "szanując postanowienie o wstrzymaniu sie ze współżyciem do ślubu".
Czyli A nie chce ślubu, B nie chce współżycia bez ślubu. Trwają ze sobą, więc oboje się poświęcają.
I nie bronię faceta, ale apeluję o więcej obiektywizmu 
|
| Wt cze 24, 2008 10:13 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
A ja sie zastanawiam, czy chciałabyś mieć taki wymuszony ślub...
Co będzie potem, wymuszone dzieci ?
A może potem rozpocznie proces kanoniczny o uznanie ślubu za nieważny z przyczyny presji na zawarcie małżeństwa
Ja bym mu zaśpiewała
Cytuj: Siwy koń mnie niesie po prerii, po lesie. A ja sobie śpiewam piosnkę tą Rio de Janeiro, a hoj cabalero Najpiękniejszy miesiąc to maj. Ja na siwym koniu pojadę do domu A do ciebie nie powrócę już. Żegnaj miły mój, sameś tego chciał. Ja nic na to nie poradzę już. Zegnaj da Janeiro, żegnaj cabalero. Ja do ciebie nie powrócę już.

|
| Wt cze 24, 2008 13:42 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
SweetChild napisał(a): I nie bronię faceta, ale apeluję o więcej obiektywizmu  Obiektywizmu? Ja próbuję zrozumieć, o co naprawdę chodzi w tym dziwnym układzie, gdzie obie strony "się poświęcają", tylko celu tego poświecenia nie widać.
|
| Śr cze 25, 2008 6:18 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Z gory prosze o nie usuwanie tego posta.
Cytuj: na szczescie nie masz racji Uśmiech... fakt, do "pełnego bycia razem" potrzebny mi ślub. ale on burzy się tymbardziej, mówiać ze byloby to perfidne gdyby pobrał się ze mną szybko tylko po to abysmy mogli "w pełni być razem"
A moze on juz jest w "pelni razem"... tylko z kims innym?. Perfidne wiem, ale sama pisalas ze spedza w pracy po 20 h. A jak sie domyslam nie wiesz co w niej robi i z kim. Poza tym skoro pracuje po 20h jak macie dla siebie czas?
I ostatnie z tego co wiem, to wlasnie odpowiedzialny i zdecydowany mezczyzna zarecza sie i dazy do slubu, sam, bez namow.
A branie pod uwage, bo bedziemy wynajmowac, bo nie mamy samochodu etc. jest troszke niepowazne, czlowiek nigdy nie dorobi sie w pelni tego co chce:)
[/url]
|
| Śr cze 25, 2008 8:35 |
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
zuco napisał(a): Z gory prosze o nie usuwanie tego posta. A moze on juz jest w "pelni razem"... tylko z kims innym?. Perfidne wiem, ale sama pisalas ze spedza w pracy po 20 h. A jak sie domyslam nie wiesz co w niej robi i z kim. Poza tym skoro pracuje po 20h jak macie dla siebie czas? Żuczku, też mi to przyszło do głowy, ale jakoś tak... nie wyraziłam. Bo skoro dziewczyna z taką pewnością mówi o miłości, o tym wszystkim co ich łączy, czego jest pewna, pomyślałam, a co się będę wcinać ze swoimi insynuacjami. Mi osobiście wydaje się, że mężczyzna w takim wieku i w tak długim związku nie może nie odczuwać potrzeb, tych potrzeb. Więc albo ma aż tak silną wolę (co jest niezwykle rzadkie), albo zaspokaja te potrzeby gdzie indziej. Mam świadomość że takie sugestie to może już być oskarżenie, więc starałam się tego nie wyrażać w pierwszej kolejności. Ale widzę, że inni też tak myślą, Ty, mateola... Ogólnie rzecz biorąc missy, tego też chyba nie można tak całkiem wykluczyć, bo jak by na to nie patrzeć zachowanie Twojego faceta jest dość podejrzane. zuco napisał(a): I ostatnie z tego co wiem, to wlasnie odpowiedzialny i zdecydowany mezczyzna zarecza sie i dazy do slubu, sam, bez namow. A branie pod uwage, bo bedziemy wynajmowac, bo nie mamy samochodu etc. jest troszke niepowazne, czlowiek nigdy nie dorobi sie w pelni tego co chce:)
Żuczku, szczęściaro 
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| Śr cze 25, 2008 10:07 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
mateola napisał(a): SweetChild napisał(a): I nie bronię faceta, ale apeluję o więcej obiektywizmu  Obiektywizmu? Ja próbuję zrozumieć, o co naprawdę chodzi w tym dziwnym układzie, gdzie obie strony "się poświęcają", tylko celu tego poświecenia nie widać.
Ja też nie bardzo rozumiem ten układ, ale nie można chyba wykluczyć, iż chłopak czeka na odpowiedni fundament finansowy do założenia rodziny? Missy_e pisze bowiem "moj Chlopak pracuje, ja nadal sie ksztalce", a potem "nie mielibysmy nawet gdzie mieszkac" i "jak ktos pracuje 20 godzin dziennie po to zeby odlozyc pieniadze na mieszkanie to jest rozrywkowy czy dziecinny?". Wnioskuję z tego, że obecnie mieszkają i u rodziców, co pozwala ograniczyć koszty i dzięki temu więcej odłożyć.
|
| Śr cze 25, 2008 10:32 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|