Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 16, 2025 13:12



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 46 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
 Mama "siedząca" w domu 
Autor Wiadomość
Post Mama "siedząca" w domu
Jestem na urlopie wychowawczym. Mimo, że dziecko ma już 2,5 roku, mam wrażenie że odkąd się urodziło, w moim życiu nastał totalny chaos, który trwa do dziś. Kompletnie nie potrafię sie zorganizować w ciągu dnia, nie umiem znaleźć czasu na modlitwę. Wieczorem gdy położę dziecko spać, po prostu ze zmęczenia zasypiam w ciągu Ojcze Nasz i na tym modlitwa się zaczyna i kończy, nie wspominam że zasypiam nad pierwszym wersetem Pisma Świętego (bo ostatnio próbowałam czytać wieczorami ale to na nic się nie zdało...)
Myślałam, że z czasem jak dziecko będzie coraz większe się to jakoś poukłada ale tak nie jest, w ciągu dnia nie mam nikogo do pomocy a i wsparcia psychicznego (przez telefon) nie mam - moi rodzice już nie żyją. Nie ukrywam że jestem dość sfrustrowana i moja psychika nie jest w najlepszym stanie. Nie potrafię się odnaleźć w roli mamy, bardzo żałuję że musiałam zostawić moją pracę (bo lubię być między ludźmi w ciągu dnia i porozmawiać z kimś, gdyż jestem z natury gadułą) i wolałabym chodzić do pracy ale to niemożliwe jest bo nie mamy z kim zostawiać dziecka - i koło się zamyka.
W mieście gdzie mieszkam z mężem, nie mam nikogo znajomego, całymi dniami tylko ja i dziecko, do przystanku autobusowego daleko. Nie potrafię odnaleźć w tym wszystkim sensu, w tej codzienności. Męczę się psychicznie. Napiszcie Drogie Mamy jak wygląda Wasz chrześcijański "mamusiowy" dzień od rana do wieczora.


Cz wrz 18, 2008 8:56

Dołączył(a): Śr sie 06, 2008 9:59
Posty: 206
Post 
Musisz coś z tym zrobić. To że do przystanku daleko to pewien problem, ale nie możesz się zamykać sama w domu z dzieckiem bez kontaktu z innymi ludźmi. Efekt jest taki, że nic Cię nie napędza, w Twoim codziennym życiu nie dzieje się nic ciekawego i przez to czas przelatuje Ci przez palce. Jestem pewny, że gdybyś znalazła sobie jakieś dodatkowe zajęcie to wymusiło by to lepszą organizację i w efekcie miałabyś więcej czasu niż teraz. Może pora by wrócić do pracy?


Cz wrz 18, 2008 9:28
Zobacz profil
Post 
Masz całkowitą racę Sympatyku Lewicy, czuję, że czas przecieka mi przez palce, nie mam do niczego motywacji.
Problem w tym, że do pracy wrócić nie mogę, bo właśnie z powodu tego, że żłobek okazał się katastrofą musiałam zrezygnować z pracy i pójść na urlop wychowawczy. Nie mamy kompletnie z kim zostawiać dziecka - no i muszę z nim być w domu. Tak konieczność która mi się nie podoba i nie jest ale cóż zrobić.


Cz wrz 18, 2008 9:34

Dołączył(a): Śr sie 06, 2008 9:59
Posty: 206
Post 
Masz do wyboru albo poszukać kogoś do opieki nad dzieckiem albo wytrzymać jeszcze trochę, aż dziecko pójdzie do przedszkola.
W międzyczasie postaraj się nie siedzieć cały czas w domu. Zrób sobie plan dnia. Śniadanie, spacer, obiad, pranie itp. i dogadaj się z mężem, że przynajmniej 2-3 razy w tygodniu po południu on pilnuje dziecka a Ty wychodzisz np. do klubu fitness. A może teściowa by czasem przypilnowała dziecko żebyście mogli razem gdzieś wyskoczyć?


Cz wrz 18, 2008 10:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
A opiekunka? Nie próbowaliście? W zależności od mozliwości finansowych może to być wykwalifikowana lub nie (na przykład pani z niezbyt odległego sąsiedztwa, która nie pracuje zawodowo). I nie musi być droga - taki dwuipółlatek to sama przyjemność - jest samodzielny, nie ma już doczynku z pieluchami. Jest to rozwiązanie bardzo dobre w przypadku gdy z jakichś względów nie chcemy lub nie możemy korzystac ze żłobka. A i praktyczne - przy braku babci (czy w ogóle bliskiej rodziny) owa pani zapewni wam równiez mozliwość pójścia gdzieś we dwoje - np. do kina.
U nas ten sposób sprawdza się bardzo dobrze - i to po już raz czwarty :-).


Cz wrz 18, 2008 10:18
Zobacz profil
Post 
Na opiekunkę nas nie stać, pracuje tylko mąż i żyjemy na styk, więc odpada:) Poza tym tutaj nikogo nie znamy i nawet nie wiem w jaki sposób miałabym tę panią znaleźć - zresztą kasy brak. Teściowa za to może zostać w weekend (bo teść i teściowa pracują w tygodniu na pełen etat, są dopiero po 50-tce) . Niestety pójście do kina np. w sobotę, to dla mojego męża strata pieniędzy (w sumie ma rację, bo przy naszych dochodach 40 zł na 2 bilety do kina to jest dużo), poza tym lubimy różne filmy i on nie chce iść NIGDY na to co ja chcę i mówi "idź sama". Problem również w tym, że dla mnie sobota to taki wyczekany dzień kiedy jest w domu mąż i wyrwałabym się z nim gdzieś na miasto bo ja cały tydzień siedzę przecież w domu! Nawet wyjście do marketu to dla mnie dużo. A mąż twierdzi, że w sobotę to lubi sobie odpocząć i poleżeć w domu po całym tygodniu pracy i mówi "jedź sobie sama gdzieś i odpocznij". Jest mi wtedy smutno, bo nie dość że cały tydzień nie mam się do kogo odezwać, to jeszcze w sobotę mąż wysyła mnie samą.
W domu w sobotę też nie pomaga mi sprzątać - siedzi na komputerze albo słucha muzyki . Niestety od ślubu się o to sprzeczamy i żadnych efektów, czasem nie mam siły. Ja zostałam wychowana inaczej - w porządki przed południem w sobotę angażowali się wszyscy - rodzice, ja i brat. Mój mąż jest jedynakiem, żadne sposoby nie pomagają żeby zaczął sprzątać mieszkanie. Poza tym twierdzi, że on w pracy też nie leży do góry brzuchem więc reszta (opieka nad dzieckiem+ porządki domowe) należą do mnie.
Ja już dawno straciłam jasność sytuacji - tzn. co robię dobrze a co nie i które moje zarzuty są słuszne a gdzie przesadzam, bo każdą rozmowę mąż obraca tak, że to ja czuję się wszystkiemu winna. Od 2 miesięcy chodzi mi po głowie terapeuta małżeński ale mąż nie chce iść.


Cz wrz 18, 2008 10:33

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
A...
Czyli problemem nie jest brak pracy jako taki ale jest on znacznie szerszy.
Kwestia przeliczenia: czy Twoja pensja minus dojazdy minus wynagrodzenie opiekunki daje na pewno wartość <0. Bo jeżeli nie lub nawet jeżeli około - to warto. Raz - że może jednak będziesz zarabiała więcej - a wtedy to już na pewno warto, a dwa (i to jak się zdaje jest bardziej istotne) - wybijesz z ręki idiotyczny argument, że to Ty sama masz się zajmowac domem.
Najpierw sama uwierz, że warto (nawet jeżlei przeliczając na PLN nie jest takie oczywiste), potem przekonaj męża no i rusz się :-).
Powodzenia.


Cz wrz 18, 2008 10:47
Zobacz profil
Post 
To nie jest takie proste - ja pracowałam na cały etat jak dziecko było malutkie, przez 12 miesięcy mieliśmy opiekunkę, ale ona zrezygnowała a innej za 400 zł/mc nie dało się znaleźć, a żłobek nie wypalił. Dlatego musiałam zrezygnować z pracy i iśc na urlop wychowawczy.
Niestety praca+ dojazdy+ dziecko po pracy - byłam koszmarnie zmęczona a mąż i tak w domu mi nie pomagał....


Cz wrz 18, 2008 11:04

Dołączył(a): Śr sie 06, 2008 9:59
Posty: 206
Post 
ikm napisał(a):
Na opiekunkę nas nie stać, pracuje tylko mąż i żyjemy na styk, więc odpada:)
W domu w sobotę też nie pomaga mi sprzątać - siedzi na komputerze albo słucha muzyki . Niestety od ślubu się o to sprzeczamy i żadnych efektów, czasem nie mam siły.
on w pracy też nie leży do góry brzuchem więc reszta (opieka nad dzieckiem+ porządki domowe) należą do mnie.
Ja już dawno straciłam jasność sytuacji - tzn. co robię dobrze a co nie i które moje zarzuty są słuszne a gdzie przesadzam, bo każdą rozmowę mąż obraca tak, że to ja czuję się wszystkiemu winna. Od 2 miesięcy chodzi mi po głowie terapeuta małżeński ale mąż nie chce iść.



Najpierw wyrzuć z domu zjadacz czasu komputer :-) a potem znajdź pracę i opiekunkę. Jak zaczniesz pracować to zarobisz na opiekunkę, a może i na własne autko starczy, dzięki czemu poczujesz trochę więcej wolności i niezależności.
Twój mąż niby nie leży w pracy do góry brzuchem, ale skoro żyjecie na styk, to chyba prezesem nie jest, więc mógłby Ci jednak czasem trochę pomóc. Uświadom mu, że dom i dziecko to pełny etat, bez wolnych sobót i niedziel. Nie sprzeczaj się z nim, tylko spokojnie porozmawiaj. Niech sam się postawi w Twojej sytuacji. Niech sobie wyobrazi, że Ty pracujesz, robisz karierę a on siedzi w domu, sprząta, gotuje, dzieci niańczy i czeka na Ciebie, żeby parę słów z kimś zamienić. A Ty przychodzisz padnięta i nie chce Ci się słuchać o zupkach, i innych głupotach. Ręczę Ci, że jakby tak tydzień posiedział w domu to byłby inny facet.


Cz wrz 18, 2008 11:31
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Więc to kolejny dowód na to, że praca i tzw. "bezczynność" to tylko wierzchołek g.l. I "wina" nie leży wyłącznie po stronie męża, jak mi się zdaje.
Gdyby było nawet Was stać na opiekunkę - nie załatwiłoby to problemu.
Praca+dojazdy+dziecko (a często dzieci) po pracy to dla wielu normalny dzień. Nie jest niczym wyjątkowym. Jeżeli nawet czasem zmęczenie daje znać o sobie to nie jest to stan permanentny.

Jak mi sie zdaje, trzeba się wziąć w garść, a przede wszystkim iść do pracy. I mimo "koszmarnego zmęczenia" przestac się litowac nad sobą.

Gorąco pozdrawiam.


Cz wrz 18, 2008 11:35
Zobacz profil
Post 
Sympatyk Lewicy napisał(a):
Niech sobie wyobrazi, że Ty pracujesz, robisz karierę a on siedzi w domu, sprząta, gotuje, dzieci niańczy i czeka na Ciebie, żeby parę słów z kimś zamienić. A Ty przychodzisz padnięta i nie chce Ci się słuchać o zupkach, i innych głupotach. Ręczę Ci, że jakby tak tydzień posiedział w domu to byłby inny facet.


Mój mąż chętnie by poszedł na urlop wychowawczy - sam tak mówi - gdybym tylko znalazła lepiej płatna od niego pracę. Póki co nie udało mi się zarabiać więcej od niego więc siedzę w domu i sie wkurzam :shock:


Cz wrz 18, 2008 12:11
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
Jak mi sie zdaje, trzeba się wziąć w garść, a przede wszystkim iść do pracy. I mimo "koszmarnego zmęczenia" przestac się litowac nad sobą.


Bardzo śmieszne...Nie twierdzę, że wina nieporozumień leży wyłącznie po stronie męża ale niestety dojazd + praca też potrafią wykończyć - ja wstawałam o 4 rano żeby 3 autobusami dojechać na 6 rano do pracy, po 2-krotnym wstawaniu w nocy do dziecka. Więc mam prawo trochę pomarudzić że byłam wykończona.


Cz wrz 18, 2008 12:15

Dołączył(a): Śr sie 06, 2008 9:59
Posty: 206
Post 
Tylko tak mówi bo wie, że na dzień dobry raczej nie dostaniesz więcej od niego.
Teraz jest dobry czas na podjęcie pracy, bezrobocie prawie nie istnieje. Krzysztof ma rację, weź się w garść. Nikt Ci nie pomoże jak sama sobie nie pomożesz.


Cz wrz 18, 2008 12:29
Zobacz profil
Post 
A moze sprobujesz zobaczyc i dobre strony sytuacji, ktorej (jak piszesz) chwilowo nie mozesz zmienic? Jeszes w domu, mozesz robic co chcesz, badz nie (np. nie musisz wstawac o 4 rano, zeby dojechac do pracy), dziecko niedlugo pojdzie do przedszkola, bedziesz miala jeszcze wiecej czasu.
Z taka iloscia czasu mozna robic rozne rzeczy:
- np. zorientowac sie, czy w okolicy nie ma wiecej takich mam, ktore siedza w domu? Moze przy parafii sa wolne salki parafialne (budowane z rozmachem na katecheze) i przed poludniem takie mamy moglyby sie tam raz w tygodniu spotykac?
- cos robic chalupniczo. Kiedys byly takie spoldzielnie, ale jezeli ktos bardzo lubi dziergac itp, to zawsze cos moze zrobic jak nie na sprzedaz, to dla siebie.
- zajac sie czym, co ciebie interesuje. Przestac czekac na inicjatywe meza. On pracuje, wraca do domu, gdzie zona na niego grzecznie czeka i jeszcze jest szczesliwa, ze wrocil... moze na niego nie czekaj, tylko naprawde chodz gdzies sama (a on niech posiedz z dzieckiem np. godzine - od razu przejrzy troche na oczy): do kina, pobiegac, do biblioteki, gdziekolwiek.
On ma swoje zycie, a ty siedzisz i (przepraszam za wyrazenie) marnujesz czas. Zajecie sie dzieckiem jest bardzo wazne i na pewno da efekty w przyszlosci, jezeli z tym dzieckiem malujesz, czytasz ksiazeczki, chodzisz po parku itp. Ale dziecko moze (i powinno) czasami samo sie bawic i po krotkim wprowadzeniu probowac np zbudowac wieze z klockow. Tylko jedna moja szwagierka potrafila siedziec godzinami na podlodze z dzieckiem i sie z nim bawic, a na dokladke byc na kazde zadanie. Inne znane mi mamy byly szczesliwe, kiedy ich dzieci zajmowaly sie same soba.
Pisze tak, bo tez 2 razy siedzialam z dziecmi, dopoki nie skonczyly 1,5 roku. Do pracy szlam z zachwytem na pol etatu, tylko zeby nie siedziec w domu. Na zlobek i zwiekszone podatki szla prawie cala moja pensja, ale z czasem bylo lepiej. A dom byl po prostu nie posprzatany, albo sprzatany, kiedy mi pasowalo. Jak moj maz sie "przyklejal" do podlogi, to tez bral szczotke do reki. A jezeli nie chce sprzatac, to moze ty przestaniesz mu prac (oczywiscie kiedy juz bedziesz pracowac, bo na razie nie masz argumentow)?
Twoj post swiadczy o tym, ze dojrzalas do zmiany i teraz trzeba po prostu cos zmienic i zobaczyc, czy bedzie tobie lepiej.


Cz wrz 18, 2008 15:54
Post 
Ja byłam na urlopie wychowawczym do momentu aż moje Dziecko skończyło rok. Do pracy musiałam wrócić, oczywiście z powodu finansów - niedawno wzięliśmy kredyt mieszkaniowy i rata jest ogromna. Gdy "siedziałam" z moim Maluszkiem w domu byłam naprawdę z tego zadowolona. Zawsze potrafiłam sobie zorganizować czas tak, żeby się nie nudzić. Gram na gitarze na tyle dobrze, żeby innych uczyć, więc w ciągu roku szkolnego udzielałam lekcji - umawiałam się zawsze wtedy, kiedy Mąż mógł zostać z Synkiem w domu i musiał sobie dać radę. W czasie trwania mojego urlopu wychowawczego praktycznie wszystkie domowe obowiązki i opieka nad Dzieckiem należały do mnie i w sumie ze wszystkim dawałam sobie radę - też bywałam zmęczona, nie powiem,że nie, ale Synek bardzo szybko zaczął nam przesypiać całe nocki, więc po jakimś czasie mogłam się wysypiać. Najważniejsze jednak dla mnie było to, że mogłam być z Synkiem praktycznie cały czas, bawić się z Nim, obserwować postępy, itp. Teraz nie mam takiej możliwości, bo pracuję w godzinach popołudniowych. Wstajemy z Synkiem przed 8-mą i mamy dla siebie czas do 10:30 (w tym czasie jemy wspólnie śniadanko, potem muszę wyszykować Synka, bo zawożę Go do Dziadków i siebie), a gdy wracam z pracy, to jeszcze pół godzinki się bawimy, potem kąpiel i spać. Nie jest mi łatwo się przestawić, ale muszę, przynajmniej na razie - za kilka miesięcy może uda mi się przejść na pół etatu, to będę miała więcej czasu dla Synka. Cieszę się, że mam wolne weekendy, to przynajmniej te dwa dni mogę całe spędzać z Synkiem. Teraz Mąż też powoli się przestawia i zaczyna się brać za sprzątanie w domu, czy robienie zakupów, mimo, że ciężko pracuje. Myślę, że autorka tego tematu powinna przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość i rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać z Mężem. Z czasem uda się go przekonać, by zaczął pomagać w domu, czy przy Dziecku, a Ty będziesz mogła poświęcić trochę czasu sobie. Jeśli sytuacja finansowa nie zmusza Ciebie do powrotu do pracy, to ciesz się z tego, a przynajmniej spróbuj. Nie musisz siedzieć w domku od rana do wieczora i czekać na Męża. Może nawet spróbuj robić tak, jak Tobie mówi; wychodź z domu sama. On zobaczy jak to jest być sam na sam z Maluchem, a Ty się oderwiesz trochę od obowiązków. Życzę powodzenia i tego, abyś odnalazła w sobie radość i szczęście z przebywania z Dzieckiem w domu.


Pt wrz 19, 2008 0:40
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 46 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL