| Autor |
Wiadomość |
|
Majkel ze Stalowej
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N lut 03, 2008 0:23 Posty: 246
|
 Katolicyzm organiczny
Możecie mnie uważać za gnostyka, frajera bądź naiwnego heretyka. Ja osobiście nie zmienię swojej postawy w stosunku do chrześcijaństwa i nadal będę się uważał za ewolucjonistę, dla którego szczytem ewolucji jest sam Chrystus Zmartwychwstały na przestrzeni dziejowej męki krzyżowej. Jego Ciało się liczy - nic więcej. A my jestesmy powołani do karmienia, odżywiania Tego Ciała. Inaczej nie można mówić o jakimkolwiek uczestnictwie w misterium Chrystusa i tak naprawdę znika również sens zbawienia. No bo nie może być, że Jezus za nas umarł jako za "biernie" odpowiedzialnych za sprawę zwaną Człowiekiem. Nie, lecz Męka Krzyżowa daje dopiero sens walki o Człowieka.
Ale coś mi nie daje spokoju. Moja wiara jest jakaś taka dziwnie kosmiczna. Dla mnie może oznaczać to może większą autentyczność, większą "naukowość", tymczasem gdzieś na horyzoncie muszę walczyć z tzw. katolicyzmem organicznym. To są albo jakieś pozostałości po dawnych latach, albo jakaś strszliwa, choć fascynująca wizja Chrystusa. A oto to, co nazywam katolicyzmem organicznym:
1. Jezus Chrystus to Ktoś, Kto jest moim największym szczęściem;
2. Jezus Chrystus był od urodzenia zapisany w moim sercu i wcale nie
musiałem się o Nim dowiadywać z lekcji religii, On po prostu był;
3. Jezus Chrystus to mój Największy Przyjaciel... ja sam, zanim się
pojawiłem tutaj na ziemi, żyłem z Nim i kochałem Go, będąc
prawdopodobnie kobietą gdzieś tam w zaświatach. I tak Go kochałem,
że chciałem przejść tą samą drogę co On. Po prostu identyczna kenoza
w ramach Jego pomysłu;
4. Jezusa kojarzę z mojej podświadomości. W moim dzieciństwie często
miałem nieodparte wrażenie, że ja Go skądś znam. Tak - On miał
długie, piękne, złote włosy i głębokie, niebieskie oczy. Nie inaczej.
Zawsze był czystą Miłością. Zawsze czułem przy Nim ciepło.
5. On cały czas tkwi w mojej podświadomości... tyle razy sobie Go
przypominam, ile razy patrzę na słońce, chmury, idę przez las i słyszę
ciszę...
UWAGA!!! Ten rodzaj katolicyzmu jest mocno Kierkergaardowski! Jest strasznie indywidualny. Nie może byc w nim miejsca na świat i ziemskie sprawy. To jest prawdziwy "faustynizm" (od s. Faustyny). Są to razcej kobiece uczucia, niż męską postawa wobec Dzieła Stworzenia.
Sęk w tym, że to mnie gnębi... no bo gdybym wybrał tę opcję, znowu musiałbym uwierzyć w zaświaty i w cielesność Chrystusa, Który wygląda po prostu jak Jezus. Ta opcja bardziej podchodzi pod mój temperament. To jest jakiś dziwny mistycyzm... a mój dotychczasowy ideał teilhardowskiego zaangażowania w rozwój świata traci sens.
Zwarcam się o pomoc do moderatorów głęboko katolickich....
|
| Cz wrz 25, 2008 9:10 |
|
|
|
 |
|
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
 Re: Katolicyzm organiczny
Majkel ze Stalowej napisał(a): A oto to, co nazywam katolicyzmem organicznym: 1. Jezus Chrystus to Ktoś, Kto jest moim największym szczęściem; 2. Jezus Chrystus był od urodzenia zapisany w moim sercu i wcale nie musiałem się o Nim dowiadywać z lekcji religii, On po prostu był; 3. Jezus Chrystus to mój Największy Przyjaciel... ja sam, zanim się pojawiłem tutaj na ziemi, żyłem z Nim i kochałem Go, będąc prawdopodobnie kobietą gdzieś tam w zaświatach. I tak Go kochałem, że chciałem przejść tą samą drogę co On. Po prostu identyczna kenoza w ramach Jego pomysłu; 4. Jezusa kojarzę z mojej podświadomości. W moim dzieciństwie często miałem nieodparte wrażenie, że ja Go skądś znam. Tak - On miał długie, piękne, złote włosy i głębokie, niebieskie oczy. Nie inaczej. Zawsze był czystą Miłością. Zawsze czułem przy Nim ciepło. 5. On cały czas tkwi w mojej podświadomości... tyle razy sobie Go przypominam, ile razy patrzę na słońce, chmury, idę przez las i słyszę ciszę...
Uff... jak to dobrze, że te poglądy są tak dalekie od wyznawanego przeze mnie "katolicyzmu powszechnego".
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
| Cz wrz 25, 2008 12:31 |
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
Moja oferta pomocy jest prosta, wróć na łowo Kościoła Katolickiego póki czas, nic innego nie można Ci doradzić.
|
| Cz wrz 25, 2008 13:13 |
|
|
|
 |
|
No
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42 Posty: 4717
|
Bardziej by mu chyba pomógł psychiatra...
|
| Cz wrz 25, 2008 14:47 |
|
 |
|
No
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42 Posty: 4717
|
Cytuj: 4. Jezusa kojarzę z mojej podświadomości. W moim dzieciństwie często miałem nieodparte wrażenie, że ja Go skądś znam. Tak - On miał długie, piękne, złote włosy i głębokie, niebieskie oczy. Nie inaczej.
A mi się zawsze wydawało, że Jezus był żydem.
|
| Cz wrz 25, 2008 14:49 |
|
|
|
 |
|
Majkel ze Stalowej
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N lut 03, 2008 0:23 Posty: 246
|
...chciałem tylko sprawdzić Wasze podejście do sprawy... widzę, że żaden z Was nie rozporządza odpowiednim aparatem gnozy chrystologicznej 
|
| Cz wrz 25, 2008 15:22 |
|
 |
|
Majkel ze Stalowej
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N lut 03, 2008 0:23 Posty: 246
|
ktoś przy okazji zapyta, czym jest gnoza chrystologiczna? Jest to po prostu droga do poznania Chrystusa, tylko z tą różnicą, że wynika jako całkowicie niezależne, niereligijne i obiektywne doświadczenie.
INTERESUJE MNIE CHRYSTUS AUTENTYCZNY, NIE DOGMATYCZNY
Natomiast każdy z Was (tak myślę) traktuje Chrystusa jako tego, który "poświęcił się z miłości" i umarł na krzyżu. No cóż... czasem fragmentaryzm może być kluczem do zrozumienia całości. Bo czymże jest tzw. Krew Chrystusa jeśli nie odwróconym biegiem wydarzeń? Czy Wy naprawdę sądzicie, że tutaj chodzi o krew w rozumieniu substancji ustrojowej? A czymże jest Serce Chrystusa jeśli nie sposobem postrzegania rzeczywistości przez wierzącego? Czy tutaj nie chodzi o podkreślenie wagi bezpieczeństwa kosmicznego? Obrażamy to Serce, ile razy zapowiadamy armaggedon i te inne bzdury.
Kiedyż zobaczę chwałę Jedynego na ustach ludzi? Nie ważne... to naprawdę nieistotne
|
| Cz wrz 25, 2008 15:30 |
|
 |
|
snafu
Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09 Posty: 1227
|
Majkel ze Stalowej napisał(a): ktoś przy okazji zapyta, czym jest gnoza chrystologiczna? Jest to po prostu droga do poznania Chrystusa, tylko z tą różnicą, że wynika jako całkowicie niezależne, niereligijne i obiektywne doświadczenie.
A w jakiż to sposób zdobywasz to niezależne, niereligijne i obiektywne doświadczenie?
_________________ "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)
|
| Cz wrz 25, 2008 17:27 |
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
Nie wiem jak inni ale ja nie rozumiem co piszesz. Twoje teorie są niejasne, dziwne, cięzko wyłapać o co Ci chodzi. Do tego te jakże potrzebne aluzje, że my się nie znamy, że my się mylimy, że to my nic nie rozumiemy. Nie wiem czy z takim podejściem pogadasz nawet z kimś kto Cie zrozumie.
|
| Cz wrz 25, 2008 19:07 |
|
 |
|
cau_kownik
Dołączył(a): So sie 18, 2007 20:31 Posty: 637
|
 Re: Katolicyzm organiczny
Majkel ze Stalowej napisał(a): Możecie mnie uważać za gnostyka, frajera bądź naiwnego heretyka. Ja osobiście nie zmienię swojej postawy w stosunku do chrześcijaństwa i nadal będę się uważał za ewolucjonistę, dla którego szczytem ewolucji jest sam Chrystus Zmartwychwstały na przestrzeni dziejowej męki krzyżowej. Uwazasz sie za tak interesujaca osobe, ze jako temat dyskusji proponujesz swoje wlasne poglady?
Gratuluje pewnosci siebie.
_________________ ---
teh podpiss
|
| Cz wrz 25, 2008 19:54 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
WIST napisał(a): Moja oferta pomocy jest prosta, wróć na łowo Kościoła Katolickiego póki czas, nic innego nie można Ci doradzić.
w najgorszychkoszmarach nie przyszło by do mnie ż to powiem a tu patrzcie:
WIST ma racje!!!!!!!
wracaj do KK!!!!!!
|
| Cz wrz 25, 2008 23:11 |
|
 |
|
meritus
Dołączył(a): Cz sie 05, 2004 17:05 Posty: 1914
|
Gnoza to najgroźniejsza herezja w dziejach. Jeżeli chcesz stracić resztkę wiary to czytaj dalej to co czytasz... Podstawy gnozy powstały w starożytności, jako rodzaj "wiedzy" opartej o nielogiczny pseudomistycyzm. Obecnie następuje renesans gnozy w formie New Age... to, co wymyślili starożytni heretycy uległo przemieleniu przez chore psychicznie umysły takich osób jak Rudolf Steiner. On też opowiadał o Chrystusie, ale to był raczej Antychryst... Im bardziej niezrozumiałe są gnostyckie treści, tym bardziej zyskują na wartości w zagubionych umysłach szukających w nich czegoś, co jest niepojmowalne, co jest boskie...
|
| Cz wrz 25, 2008 23:34 |
|
 |
|
Majkel ze Stalowej
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N lut 03, 2008 0:23 Posty: 246
|
Podstawowym założeniem gnozy nie jest wiara w bóstwa i światy astralne, eony i te tam które stworzyły świat, lecz ukryta nauka wynikająca z osobistego zjednoczenia się z Bezimiennym Bogiem. To jest fundament. Reszta się zmienia, jak w każdym odłamie.
Mówi się, że Bóg jest transcendentny. Całkowicie transcendentny. No dobrze, ale jak traktować w takim razie jego aspekt "wszechobecności"? No bo się mówi, że Bóg wszystko słyszy, wszystko widzi, czego skutkiem jest później to, że rości sobie prawo do sądzenia całego świata według uczynków. Very Nice.... Katolicy tak oto rozwiązali ten problem: Bóg nie jest sam, lecz ma swoich posłańców: aniołów, świętych, Matkę Bożą i innych. Wobec tego oni wszyscy zdają raport na temat każdej poszczególnej duszy. Aha. No to teraz wystarczy sobie wyobrazić StarTreka z Głównodowodzącym i całą bandą tych kosmitów i sprawa załatwiona.
Śmieszne...
Ja mam inne rozwiązanie. Otóż sam rozum podpowiada nam istnienie Nieskończonego Boga, a wynika to z prostego faktu przeprowadznia pewnej operacji myślowej w naszej świadomości: "Urodziłem się... nie z mojej woli... przyroda jest logiczna... ja mam cechy charakteru, a więc właściwości... zdumiewająca zmysłowość otoczenia... potrafię myśleć... mam formę... Ktoś to wszystko zrobił".
To ma każdy człowiek bez wyjątku. Ale jedna rzecz się nie zgadza wraz z nieuchronnym pytaniem: po co?. I tutaj przychodzi nam z pomocą nauka, która naprawdę wiele czasu poświęciła na badanie przyrody, systematykę, porównywanie i analizę. W wielkich kompediach jest już wyraźnie zaznaczona linia rozwojowa od atomu wodoru do człowieka. I jak widać, z perspektywy czasu można odczytać jakieś zamierzenie, fizyczną teleologię stworzenia. Czyż może tu być gdziekolwiek miejsce na Boga, który zaczął osądzać dopiero Homo Sapiens? No chyba że miał specjalne piekło i niebo dla dinozaurów i innych prehistorycznych zwierząt. Kiedy odkrywamy ewolucję, Bóg schodzi jak gdyby z osi y i plasuje się jako oś ukośna pomiędzy y a x. Wobec tego czujemy, że naszą misją jest tworzenie czegoś niezniszczalnego, ponieważ wiemy, intuicyjnie, że my sami jesteśmy cząstką nieskończoności.
To jest bardzo trudny problem, wiem o tym. Być może ktoś powie, że zachaczam o panteizm lub całkowicie się do niego przyznaję. I tym razem mam odpowiedź: nie jestem panteistą, lecz panchrystystą i mam do tego pełne prawo w zgodzie z ewangelią!
Trochę apologetyki. Jezus z Nazaretu nie po to się narodził, aby pokazać nam "Bożą zabawę w Miłość", lecz aby ukazać nam, że Bóg ma swoją część również w naszej rzeczywistości. Jezus z Nazaretu jest tym jakże doniosłym ujawnieniem się boskości zawartej w naszym wszechświecie. tę boskość, czyli jak gdyby ta nasza ukośna strzałka, a więc coś "transimmanentnego", to po prostu Chrystus.
Chrystus nie jest samym Wszechświatem, lecz Jego istotą i sensem. Jest CHRYSTUSEM WSZECHŚWIATA.
Teraz rozumiem. Wszystko, cokolwiek się dzieje we wszechświecie, stanowi Boskie działanie przez pryzmat Chrystusa. Popatrzcie - ten Chrystus, Którego odkryłem, to ani nie materia, ani też Duch. To sens. To logika. To dynamika. To raczej pojęcie matematyczne (co by w zasadzie korespondowało troszkę z platońską nauką o ideach). Teraz wiem, że Bóg przepuszcza przez swój Komputer (Chrystusa) różne pomysły, które Chrystus dostosowuje do aktualnego poziomu materialnego rozwoju wszechświata. A zatem pojedynczy Człowiek ma boskie pochodzenie (ale Bogiem nie jest, bo czyż mlotek w ręku człowieka jest człowiekiem?) a jego cechy charakteru są zgodne z kombinacją Chrystusową.
Znacie moją wizję. Chrystus jest dla mnie wszystkim. Kocham Go, ponieważ oprócz tego, że jest ścisły i matematyczny, to daje mi codziennie dowody swojej miłości.
I zarówno Bóg, jak i Chrystus są Osobami. Są jednym, a każdy z nich jest jak gdyby inną funkcją - Bóg jest pomysłodawcą, Chrystus - aktywatorem.
|
| Pt wrz 26, 2008 8:32 |
|
 |
|
R6
Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58 Posty: 3079
|
Tu też mamy ciekawy przypadek. Nieznane mi zastosowanie Pisma Św.:
Cytuj: Świadek postanowił badać obcych poprzez Pismo Święte, studiuje je już od 20 lat. Wierzy, iż są w nim drogowskazy do poznania przybyszów z kosmosu. Mężczyzna trwa w przekonaniu, iż biblijny cytat: „To, co dla człowieka może być nie możliwe to dla Boga jest wszystko możliwe…” to nic innego jak otwarta brama do wszelkich zjawisk widzialnych i niewidzialnych
http://www.npn.org.pl/index.php?option= ... &Itemid=42
_________________ Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html
|
| Pt wrz 26, 2008 8:49 |
|
 |
|
Majkel ze Stalowej
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N lut 03, 2008 0:23 Posty: 246
|
...kilka miesięcy siedzę na tym forum, a nikt jeszcze nie zauważył, że moja propozycja jest najbardziej optymistyczna i jednocześnie daje najwięcej pobudek żeby kochać świat... czuję się strasznie odrzucony... nikt mnie nie rozumie...
A teraz na poważnie. Niech ktoś, kto się uważa za katolika, rozwiąże mi następujące problemy:
DLACZEGO BÓG KOCHA TO, CO STWORZYŁ? DLACZEGO RACZEJ TEGO NIE NAWIDZI? PO CO POSŁAŁ SWOJEGO SYNA? PO CO POZWOLIŁ NA ROZWINIĘCIE SIĘ CYWLIZACJI POGAŃSKICH P.N.E.? DLACZEGO NIE INGERUJE, KIEDY SIĘ LUDZIE TŁUKĄ? DLACZEGO WOGÓLE NIE MÓGŁ POZOSTAĆ SAM?
I nawet nie proszę, żeby ktoś odpowiadał. Bo na to się nie da odpowiedzieć bez antropomorfizacji, która jest najgorszym bluźnierstwem. Nie nawidzę emocji. One są takie PUSTE. I nie rozumiem tych ludzi, którzy wciskają emocje w Pana Boga. To też jest PUSTE i GŁUPIE.
Człowiek jest niczym lepszym ani gorszym niż kamień archaiczny, poddawany złym torturom erozji i wietrzenia. Ale po to się szlifowało kamień, aby był on częścią mineralnego źródła dla wody, z której protoplazma wzięła swój początek.
Człowiek emocjonalnie podchodzący do Boga kieruje się własnym interesem. Człowiek, który wie, że Bóg wciąż pracuje, jest najmądrzejszy ze wszystkich. A jak wiemy, miesiąc musimy popracować żeby dostać wypłatę. I dodatkowo możemy iść na urlop.
URLOP PANA BOGA TO KONIEC DZIEŁA STWORZENIA
A dopóki rodzą się różni ludzie stanowiący bądź co bądź odrębne stworzenia Boże, dopóty dzieło stworzenia trwa i Bóg ciężko pracuje.
|
| Pt wrz 26, 2008 9:05 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|