Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 13, 2025 20:44



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 47 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
 czy ja naprawde odchodze od Boga? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt maja 09, 2008 12:02
Posty: 99
Post czy ja naprawde odchodze od Boga?
Od jakiegoś czasu nic mi sie nie chce. kościół przestał byc dla mnie juz takwazny jak kiedyś. czuje jakbym odchodziła od Boga a tak naprawde tego nie chce.

jakis czas temu wszystko w moim zyciu bylo normalne a teraz?
Nawet czasami namsze w niedziele mi sie nie chce isc ale ide bo wiem ze to jest moj chrzescijanski obowiazek i zepowinnam tam byc. do spowiedzi nawet juz nie chodze bo uwazam ze to nie ma sensu skoro za dzien lub 2 zrobie to samo. Zastanawiam sie jednak nad pytaniem co zrobic zeby moje zycie bylo lepsze.


N paź 26, 2008 17:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Czy nie jest tak, że zaczęłaś więcej wolnego czasu spędzać siedząc w domu?


N paź 26, 2008 17:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30
Posty: 1191
Post 
Jeśli ten stan nie jest przez Ciebie zawiniony to chyba wiem o czym mówisz i domyślam się, że samo napisanie tego wątku było dla Ciebie niemałym wyczynem.
Jeszcze do niedawna wiara w Boga była dla Ciebie związana z jego odczuwaniem i przez to nie miałaś wątpliwości że On istnieje. Czy to, że teraz go nie czujesz to znaczy, że Bóg jednak nie istnieje. Powinnaś się zastanowić ile warte było to co czułaś kiedyś i zdecydować - trwam mimo wszystko, bo wiem, że Bóg jest albo pozwalam sobie trochę odpuścić.

Ale koniec mojego gadania, nie będę Cię zamęczał :P. Na koniec tylko dorzucam cytat ku pokrzepieniu...

Swego czasu ktoś mi powiedział: Ojcze, jestem zmęczony i oziębły; i kiedy modlę się bądź wypełniam inną normę pobożności, wydaje mi się, że odgrywam komedię... Owemu przyjacielowi i tobie - jeśli znajdujesz się w tej samej sytuacji - odpowiadam: komedię? - To wielka rzecz, mój synu! Odgrywaj komedię! Pan jest twoim widzem - Ojciec, Syn, Duch Święty! W tych chwilach, kiedy "gramy komedię", podziwia nas Trójca Przenajświętsza. - Jakież to piękne tak zachowywać się przed Bogiem z miłości, by Mu się przypodobać właśnie wtedy, kiedy życie układa się na przekór! Być kuglarzem Boga! Jakże wspaniałe jest przedstawienie odegrane z Miłości, z poświęcenia, bez żadnej satysfakcji osobistej, by zadowolić naszego Pana! - To jest właśnie życiem z Miłości.
św. Josemaria Escrivá

Wracając do Twojego pytania; to co teraz przeżywasz jest raczej jednym z etapów drogi do Boga, a nie odejściem od niego.
I na koniec; wiedz, że ten stan nie trwa wiecznie :)).

_________________
O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...


N paź 26, 2008 18:17
Zobacz profil
Post Re: czy ja naprawde odchodze od Boga?
neonka20 napisał(a):
Zastanawiam sie jednak nad pytaniem co zrobic zeby moje zycie bylo lepsze.

Jest dobre.
Iść swoją drogą i nie kombinować za bardzo, bo i tak się nic nie wykombinuje.


N paź 26, 2008 21:21
Post Re: czy ja naprawde odchodze od Boga?
neonka20 napisał(a):
Od jakiegoś czasu nic mi sie nie chce. kościół przestał byc dla mnie juz takwazny jak kiedyś. czuje jakbym odchodziła od Boga a tak naprawde tego nie chce.

Zastanawiam sie jednak nad pytaniem co zrobic zeby moje zycie bylo lepsze.


A ja zastanawiam się dlaczego mylisz pojęcia. To, że odchodzisz od Kościoła nie musi oznaczać, że odchodzisz od Boga. Raczej znaczy, że do Boga wracasz, bo do Boga pośredników nie trzeba, a Ty masz dokładnie taką samą godność dziecka Bożego jak kapłani i tak samo możesz im odpuścić grzechy jak oni Tobie. Jeśli w to uwierzysz to zrozumiesz jakim wspaniałym jesteś stworzeniem Boga i Twoje życie będzie lepsze, bo będziesz w stanie zakochać się we własnym życiu ;). Jeśli wiara będzie Twoją osobistą relacją z Bogiem to staniesz się zwyczajnie dobrym człowiekiem i nie będziesz przez sakrament pokuty szukać dla siebie usprawiedliwienia przy popełnianiu grzechów. Zatem zmień nastawienie do świata, skoro świata zmienić nie możesz ;)


Pn paź 27, 2008 9:25
Post Re: czy ja naprawde odchodze od Boga?
sybilla napisał(a):
bo do Boga pośredników nie trzeba


No... a Maryja - JEDYNA nadzieja grzeszników ? :-)
Bez pośredników się nie obejdzie!.
Żartuję oczywiście. :-)


Pn paź 27, 2008 10:06
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Kościół nie jest " pośrednictwem ", tylko wspólnotą. Tego rodzaju wypowiedzi to prosta ścieżka do egoizmu, i odejścia od Boga ( " JA mam Boga, i nikomi nic do tego ! " ). Nic podobnego - nikt nie ma Boga na własność, każdy ma Go z wszystkimi.


Pn paź 27, 2008 11:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn paź 27, 2008 10:15
Posty: 2
Post Re: czy ja naprawde odchodze od Boga?
sybilla napisał(a):
To, że odchodzisz od Kościoła nie musi oznaczać, że odchodzisz od Boga. Raczej znaczy, że do Boga wracasz, bo do Boga pośredników nie trzeba, a Ty masz dokładnie taką samą godność dziecka Bożego jak kapłani i tak samo możesz im odpuścić grzechy jak oni Tobie.


Ee, chwila... :
KKK 805 Kościół jest Ciałem Chrystusa. Przez Ducha Świętego i Jego działanie w sakramentach, przede wszystkim w Eucharystii, Chrystus, który umarł i zmartwychwstał, tworzy wspólnotę wierzących jako swoje Ciało.

KKK 806 W jedności tego Ciała istnieje różnorodność członków i funkcji. Wszystkie członki są złączone jedne z drugimi, a szczególnie z tymi ludźmi, którzy cierpią, są ubodzy i prześladowani.

KKK 807 Kościół jest Ciałem, którego Chrystus jest Głową: Kościół żyje dzięki Niemu, w Nim i dla Niego; Chrystus żyje z Kościołem i w Kościele.

Nie ma prawdziwego życia z Bogiem poza Kościołem...

A co do pytania z tematu: spróbuj po prostu brutalnie mówiąc zmusić się do spowiedzi, to bardzo ważne, by mieć stały kontakt z Bogiem. Możesz też zrobic coś, co ja robiłam kiedyś: żeby nie oddalić się za daleko, ustal sobie, że codziennie odmówisz jakąś krótką, konkretną modlitwę: np. jedno Ojcze Nasz, dziesiątkę Różańca czy cokolwiek. I przestrzegaj :)
Spróbuj też poszukać pomocy u osób duchownych: np jeśli już pójdziesz do spowiedzi, powiedz spowiednikowi o tym wszystkim co Cię trapi :)

Pozdrawiam, i życzę wytrwałości :)

_________________
"Powierz Panu swą drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał"
Ps. 37


Pn paź 27, 2008 11:38
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58
Posty: 3079
Post 
Gdyby ci "pośrednicy" nie mieli interesu w podawaniu się za niezbędnego pośrednika byliby dla mnie bardziej wiarygodni.

_________________
Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html


Pn paź 27, 2008 11:45
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: czy ja naprawde odchodze od Boga?
neonka20 napisał(a):
Od jakiegoś czasu nic mi sie nie chce. kościół przestał byc dla mnie juz takwazny jak kiedyś. czuje jakbym odchodziła od Boga a tak naprawde tego nie chce.

jakis czas temu wszystko w moim zyciu bylo normalne a teraz?
Nawet czasami namsze w niedziele mi sie nie chce isc ale ide bo wiem ze to jest moj chrzescijanski obowiazek i zepowinnam tam byc. do spowiedzi nawet juz nie chodze bo uwazam ze to nie ma sensu skoro za dzien lub 2 zrobie to samo. Zastanawiam sie jednak nad pytaniem co zrobic zeby moje zycie bylo lepsze.


neonka20,

Jeżeli chodzi o nieodczuwanie Boga, uczucie jakby Go nie było:

W literaturze dotyczącej wiary znane jes pojęcie "nocy zmysłów" bądź "pustyni zmysłów". W uproszczeniu chodzi o to, że Bóg zabiera od nas swoje dary po to, abyśmy kochali go nie dla Jego darów (emocji, uczuć), ale ze względu na niego. To jest nieco podobne do przypadku, w którym ukochana osoba ląduje w szpitalu na dłuższy czas. Jeśli naprawdę ją kochamy, jeśli kochamy ją ze względu na istotę samej jej osoby, jeśli kochamy ją dla niej samej, to pozostaniemy przy niej. Jeśli jednak kochamy tę osobę ze względu na emocje, przyjemność, piękno bądź przydatność, to nie mamy większych szans przejść dłuższej próby miłości.

W przypadku "nocy zmysłów", czyli nieodczuwania Boga, chodzi o to, że Bóg jakby się schował, mimo, że nadal jest blisko. Jakby go nie było - nie czuć go, nie czuć wiary, nie czuć tych emocji. Ale dlaczego? Właśnie dlatego, żeby kochać Go nie ze względu na to wszystko - na emocje, uczucia, poczucie obecności, czy nawet nie ze względu na "uczucie wiary", ale ze względu na samego Boga. Ciesz się, bo "noc zmysłów" jest wielką łaską. Myślę, że oznacza, że jesteś gotowa ją przejść, by wydoskonalić swoją miłość. Bóg bowiem nie kładzie na nas ciężarów ponad nasze siły. A noc zmysłów jest dla nas zbawienna właśnie dlatego, bo pomaga nam skupić się na miłości do Boga tylko ze względu na Niego, pomaga wydoskonalić naszą miłość.

Wytrwaj! Bóg z Tobą! :)

Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie
Iz 49, 15


---------------------------------
Jeżeli chodzi o rozwijanie i odkrywanie miłości do Boga poprzez odkrywanie miłości Boga do nas, to polecam parę REWELACYJNYCH pozycji.

1. Przeczytaj książkę "Jezus żyje" - Emilien Tardif. bardzo, bardzo bardzo polecam. Ona pokazuje, że Jezus żyje! Że ma tę samą moc co i dwa tysiące lata temu! Pokazuje jakie cuda się dzieją obecnie dzięki niemu! Dla mnie to jest niesamowita książka!! Jest nieduża i niedroga, a daje tyle radości i żywej wiary! (jeśli chcesz mogę Ci dać własny egzemplarz - pocztą - za darmo oczywiście, na mój koszt - pisz na priv jeśli chcesz)

2. Polecam homilię księdza księdza Piotra Pawlukiewicza z uroczystość zesłania Ducha Świętego (z dnia 11.05.2008) - mówi o takim absolutnym oddaniu się Bogu, o tym co powinniśmy zrobić w wierze, jeśli już na ludzki rozum zrobiliśmy wszystko, itd. Jedno z trzech najlepszych kazań jakie w życiu słyszałem!!
link bezpośrednio do pliku
http://70.47.48.146/zatoka/2008-05-11_g ... omilia.mp3
do strony z plikiem:
http://choinski.pl/zatoka/
(nagranie jak najbardziej legalne - wspierane przez samego księdza - są tam też nagrana z innych dni)


Naprawdę, jak bym miał teraz przeżywać takie uczucia i brak wiary, to zapewne zacząłbym właśnie od tych dwóch pozycji!! Spróbuj!!

-----------------

I przede wszystkim nie unikaj ani modlitwy, ani Mszy świętej, ani spowiedzi! jak byś przestała się modlić lub unikała modlitwy to byś zrobiła dokładnie to, czego chce szatan! On właśnie chce nas przekonać, że nie jesteśmy godni Boga! I jeśli szatanowi uda się nas do tego przekonać, to marnie z nami. Nie możemy wątpić w miłosierdzie Boże, nawet jeśli byśmy byli nie wiem jakimi grzesznikami! Nie słuchajmy szatana! Słuchajmy nauki Jezusa. W Biblii jest napisane:

"Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników" (Pierwszy list do Tymoteusza rozdział 1 werset 15)

"Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (List do Rzymian 5:20 )


A Chrystus? Chrystus przyszedł więc właśnie do nas! I nie przyszedł do każego z nas ze względu na uczynki - nie przez uczynki mamy wiarę, ale jest to dar od Boga - a jeśli on nam chce coś dać, to jak możemy odmówić? To wie najlepiej, że jesteśmy godni jego darów (wiary), bo sam nas stworzył. Nie stworzyłby nas niegodnymi czegoś, co chce nam dać.

Nie jest najważniejsze to, że upadamy, ale to, że wstajemy. Dopóki trwamy uparcie we wstawaniu i kochamy Boga, to upadki są niczym w porównaniu do łaski Boga!

Jesteś chrześcijaninem nawet gdy grzeszysz. Najważniejsze, żeby po prostu zrobić wszystko co możemy, żeby tego grzechu nie było.

Święty Paweł też miał problem taki jak Ty - czynił nie to co chciał. A mimo wszystko czuł się godnym Boga. Sam obszernie o tym pisze:

Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech. Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu.(List do Rzymian 8:15-25 )

i od razu dalej:

Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci.
(List do Rzymian 8:1-2)

Unikaj grzechu, unikaj zła, unikaj braku dobra, ale nie potępiaj się, bo tylko Bóg ma takie prawo. Nie osądzaj się, bo tylko Bóg ma takie prawo. Dąż stale do Boga, nawet mimo upadków (które są nieuniknione!!), a z pewnością dojdziesz do zbawienia. Boże Miłosierdzie nie zna granic!

Módl się proszę i bierz pełny udział w życiu Kościoła (szczególnie sakramenty, a najważniejszym z nich jest Eucharystia - przyjmowanie Ciała Chrystusa). I pamiętaj! Jesteś godna, bo Bóg Cię wybrał...


-------------------

I kilka innych rad:

- Uczęszczaj na mszę w pełni w niej uczestnicząc (mam na myśli przyjęcie Ciała Chrystusa). Jeżeli nie możesz w pełni uczestniczyć, to pójdź do spowiedzi i powiedz spowiednikowi o swoich problemach - wierz mi - on naprawdę może pomóc. A jeśli nie pierwszy to następny.

- Porozmawiaj o tym z jakimś mądrym księdzem. Jeżeli jesteś z Warszawy, to mogę jakiegoś polecić. To jest bardzo ważne. Bo wystarczy pokonać swój lęk przed tym pogadaniem, lekki opór a on naprawdę może pomóc. Sam jak miałem kiedyś problemy, to szukałem po całej Warszawie księdza. A teraz wiem, że wystarczy zadzwonić i się umówić (i to nawet jak się nie zna!)

- Wstąp do jakiejś wspólnoty
(o ile już nie jesteś, bo nawzwa wskazuje, że może należysz do Neokatechumenatu) - to bardzo ważne, aby uczestniczyć w życiu wspólnoty. Polecam np. Katolicką Odnowę w Duchu Świętym, Ruch Światło-Życie, ale jest też wiele, wiele innych.

- Módl się dłużej niż zwykle. Wydaje się banalne, ale wiele spraw, błędów, odstępstw może być przez to, że zaniedbujemy Boga. Postaraj się modlić dłużej niż zwykle i w różnych formach. Spróbuj np. różańca (bardzo polecam!), modlitwy własnymi słowami (dziękczynnej, wstawienniczej, uwielbienia, itd itp), modlitwy samą obecnością (tak jak samą obecnością już się okazuje miłość drugiej osobie)

- Adoruj Najświętszy Sakrament! W Nim (Jezusie) nasze zbawienie! Sakramenty to widzialne znaki łaski i mocy niewidzialnego Boga! A Bóg ma moc uzdrawiać każdą sytuację.

- Czytania duchowe - czytaj różne ciekawe książki o wierze - naprawdę jest ich takie bogactwo! I takie ciekawe!


- Uwielbiaj Boga, np. poprzez muzykę chrześcijańską, uwielbieniową.
Tutaj znajduje się masa legalnej muzyki chrześcijańskiej:
http://zaduchem.pl/index.php?option=com ... mitstart=1
(Sam serwis http://zaduchem.pl/ też polecam)


Przeczytaj też nieco podobny temat "Jak być praktykującym chrześcijaninem?" znajdujący się na tym forum, o tutaj:
viewtopic.php?t=18310&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=



Bóg z Tobą neonka20!

Pomodlę się za Ciebie! Wszystko będzie dobrze :)

(na ciemnoniebiesko pozwoliłem sobie zaznaczyć treści, które już napisałem w innych tematach, a które myślę, że mogłyby tutaj pomóc)

_________________
Piotr Milewski


Pn paź 27, 2008 11:54
Zobacz profil WWW
Post Re: czy ja naprawde odchodze od Boga?
jumik napisał(a):
I kilka innych rad:

- Uczęszczaj na mszę w pełni w niej uczestnicząc (mam na myśli przyjęcie Ciała Chrystusa). Jeżeli nie możesz w pełni uczestniczyć, to pójdź do spowiedzi i powiedz spowiednikowi o swoich problemach - wierz mi - on naprawdę może pomóc. A jeśli nie pierwszy to następny.

- Porozmawiaj o tym z jakimś mądrym księdzem. Jeżeli jesteś z Warszawy, to mogę jakiegoś polecić. To jest bardzo ważne. Bo wystarczy pokonać swój lęk przed tym pogadaniem, lekki opór a on naprawdę może pomóc. Sam jak miałem kiedyś problemy, to szukałem po całej Warszawie księdza. A teraz wiem, że wystarczy zadzwonić i się umówić (i to nawet jak się nie zna!)

- Wstąp do jakiejś wspólnoty
(o ile już nie jesteś, bo nawzwa wskazuje, że może należysz do Neokatechumenatu) - to bardzo ważne, aby uczestniczyć w życiu wspólnoty. Polecam np. Katolicką Odnowę w Duchu Świętym, Ruch Światło-Życie, ale jest też wiele, wiele innych.

- Módl się dłużej niż zwykle. Wydaje się banalne, ale wiele spraw, błędów, odstępstw może być przez to, że zaniedbujemy Boga. Postaraj się modlić dłużej niż zwykle i w różnych formach. Spróbuj np. różańca (bardzo polecam!), modlitwy własnymi słowami (dziękczynnej, wstawienniczej, uwielbienia, itd itp), modlitwy samą obecnością (tak jak samą obecnością już się okazuje miłość drugiej osobie)

- Adoruj Najświętszy Sakrament! W Nim (Jezusie) nasze zbawienie! Sakramenty to widzialne znaki łaski i mocy niewidzialnego Boga! A Bóg ma moc uzdrawiać każdą sytuację.

- Czytania duchowe - czytaj różne ciekawe książki o wierze - naprawdę jest ich takie bogactwo! I takie ciekawe!


- Uwielbiaj Boga, np. poprzez muzykę chrześcijańską, uwielbieniową.


Bóg z Tobą neonka20!

Pomodlę się za Ciebie! Wszystko będzie dobrze :)

(na ciemnoniebiesko pozwoliłem sobie zaznaczyć treści, które już napisałem w innych tematach, a które myślę, że mogłyby tutaj pomóc)


Aż się przestraszyłam po przeczytaniu Twoich rad ;). Ja mam jedną: uwierz, że Bóg nie potrzebuje pośredników, bo jest od nich mądrzejszy i ich opiniami się nie kieruje. To nie to co w przypadku ludzi. Bogiem manipulować się nie da. Przeczytaj jak Abraham chciał to zrobić i co z tego wynikło :P


Pn paź 27, 2008 12:09
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
neonka20,

jeszcze parę ważnych rzeczy.

Żeby poznać Boga, trzeba poznać siebie. Poznawanie siebie prowadzi do Boga, ponieważ odkrywamy Jego obecność w nas samych i Jego działanie w nas.

Jesteśmy dziećmi Bożymi! Jesteśmy skarbami, cudownymi dzieciątkami naszego Tatusia, który nas ukochał! Jesteśmy Piękni! - "Wiem" - powiesz. Wiem, że wiesz. Wiem, że wiesz to rozumem. Tak samo rozumem znamy modlitwę Ojcze Nasz. Ale musimy tę prawdę o naszym Pięknie przyjąć sercem! (ja sam też chcę coraz bardziej przyjmować to sercem! To, że jestem piękny! :) Bo kiedyś też byłem nieśmiały :) )

Pozostaje pytanie: jak przyjąć to swoim sercem? jak przyjąć sercem to, że jest się pięknym, niezwykle wartościowym i kochanym bezwarunkowo?

Zastanówmy się... bo myślę, że ma to ogromne znaczenie. Ktoś kiedyś powiedział, że aby poznać Boga, trzeba najpierw poznać prawdziwego siebie. Jest to niewątpliwie prawdę, już chociażby dlatego, że Bóg objawia się nam nie tylko poprzez Biblię i Kościół, ale także mówi do nas przez nas samych - a jak mamy usłyszeć i poznać, że to Bóg skoro sami siebie nie znamy, nie znamy kanału przez który mówi Bóg?

Często w odpowiedzi na pytanie: "co robić, żeby dojść do Boga?" słyszymy listę czynności jakie mamy wykonać: spowiedź, Komunia Święta, Biblia, modlitwa, itd. Owszem, jest to ważne. Więcej: jest to niezbędne! Ale co człowiekowi, który jest w bagnie z tego, że ktoś mu wskaże kierunek w jakim ma iść, skoro on nawet ruszyć się nie może - czuje, że nie posuwa się do przodu mimo, że ciągle próbuje? A nie może się ruszyć nie dlatego, że to wskazywanie kierunku jest złe (bo jest dobre i konieczne!), że te rady i próby bycia dobrym są złe (bo są dobre i nieodzowne!), ale dlatego, że nie zauważa czegoś, co go absolutnie blokuje. Próbuje się ruszyć, ale nic mu się nie udaje. Bo siedzi w bagnie - bo nie poznał własnego serca - tak bardzo głęboko, nie przyjął Prawdy o sobie całym sercem. Gorzej - nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.

Kiedyś rozważałem o Bogu i człowieku i doszedłem do Ciekawego wniosku. Otóż... czy pomyślałaś kiedyś o sobie jako o objawieniu Boga? Jesteś objawieniem Boga! Czy wiesz o tym? Przecież jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. A skoro tak, to objawiamy o Nim to, czego to podobieństwo dotyczy. Jesteśmy więc częściowym objawieniem Boga! :) I jeżeli miałby powiedzieć, co objawiacie o Bogu Wy, wszystkie kobiety (każda z Was!), to z pewnością objawiacie Boże Piękno! :)
(Trudno powiedzieć, czy my, mężczyźni, także objawiamy właśnie tę cechę Mruga 2, ale Wy z pewnością tak! :) )

Co mógłbym jeszcze napisać... w tym temacie polecam każdemu książkę, którą kiedyś przeczytałem p.t. "Jak kochać i być kochanym". Wiem, tytuł brzmi jak tytuł poradnika z pułki "tania psychologia", ale nic z tych rzeczy! Napisał ją amerykański jezuita, profesor uniwersytetu jezuickiego im. Loyoli w Chicago - John Powell. Bardzo wartościowa pozycja. I jest tam napisane m.in. o nieśmiałości, poznaniu siebie, własnych potrzebach, miłości, relacjach, itd

_________________
Piotr Milewski


Pn paź 27, 2008 12:11
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: czy ja naprawde odchodze od Boga?
sybilla napisał(a):
Aż się przestraszyłam


Wiem, wiem, jako zapewne protestantka pewnie przestraszyłaś się takich słów jak "Kościół" (przez duże K), "spowiednik", "ksiądz", "różaniec", "Najświętszy Sakrament"... ale nie bój nic ;)

A tak na poważnie... trzymaj się sybilla! :)

Bóg z Tobą!

_________________
Piotr Milewski


Pn paź 27, 2008 12:25
Zobacz profil WWW
Post 
jumik napisał(a):
jeszcze parę ważnych rzeczy.

Żeby poznać Boga, trzeba poznać siebie. Poznawanie siebie prowadzi do Boga, ponieważ odkrywamy Jego obecność w nas samych i Jego działanie w nas.

[color=darkblue]Jesteśmy dziećmi Bożymi! Jesteśmy skarbami, cudownymi dzieciątkami naszego Tatusia, który nas ukochał! Jesteśmy Piękni! - "Wiem" - powiesz. Wiem, że wiesz. Wiem, że wiesz to rozumem. Tak samo rozumem znamy modlitwę Ojcze Nasz. Ale musimy tę prawdę o naszym Pięknie przyjąć sercem! (ja sam też chcę coraz bardziej przyjmować to sercem! To, że jestem piękny! :) Bo kiedyś też byłem nieśmiały :) )

Pozostaje pytanie: jak przyjąć to swoim sercem? jak przyjąć sercem to, że jest się pięknym, niezwykle wartościowym i kochanym bezwarunkowo?



No cudnie. Czyli pośredników do Boga nie ma. Każdy z nas jest cudem i nie ma większych ani mniejszych cudów. Więc co znaczył Twój poprzedni post? :P


Pn paź 27, 2008 12:28
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
sybilla napisał(a):
No cudnie. Czyli pośredników do Boga nie ma. Każdy z nas jest cudem i nie ma większych ani mniejszych cudów. Więc co znaczył Twój poprzedni post? :P


To tylko Twoja nadinterpretacja mojego postu :P

_________________
Piotr Milewski


Pn paź 27, 2008 12:37
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 47 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL