Czyściec w objawieniach świetych, błogosławionych...
Proponuję w tym wątku nadsyłanie objawień prywatnych osób uznanych przez kościół za święte bądź błogosławione, które dotyczą tajemnicy czyśćca.
Myślę, że poprzez czytanie tych tekstów można raz zwiększyć gorliwość modlitwy za te dusze i dwa- starać sie samemu uniknąć trafienia do czyśćca po śmierci.
Na początek dwie historie związane ze św. ojcem Pio:
Pewnego wieczoru Ojciec Pio był w klasztorze, w pokoju gościnnym na parterze. Kiedy położył się na pryczy, nagle pojawił się człowiek otulony czarnym płaszczem. Ojciec Pio zaskoczony wstał, żeby zapytać kim jest ów przybysz i czego chce. Nieznajomy powiedział, ze jest Duszą czyśćcowa. Nazywam się Pietro Di Mauro powiedział zginałem w pożarze 18 sierpnia 1908 roku tutaj, w tym klasztorze, który został zamieniony na hospicjum dla ludzi starych. W tym pokoju zginałem w płomieniach, podczas snu na słomianym materacu. Musiałem tu przyjść, żeby prosić Cię o odprawienie Mszy św. za moją Duszę jutro rano. Pan Bóg mi na to pozwolił. Dzięki tej mszy będę mógł wejść do Nieba.
Ojciec Pio odpowiedział, ze chciałby odprawić te Msze.
Potem, kiedy chciał odprowadzić nieznajomego do klasztornej furty, zdał sobie sprawę, że rozmawiał ze zmarłym, bo kiedy wyszli na dziedziniec, nieznajomy raptem znikł. Jeszcze tego samego wieczoru Ojciec Pio udał się do przełożonego klasztoru, Ojca Paolino z Casacalenda, żeby prosić go o możliwość odprawienia porannej Mszy św. za Duszę tego nieszczęśnika.
Kilka dni później Ojciec Paolino chcąc zweryfikować informacje, które usłyszał od Ojca Pio, udał się do biura rejestracji ludności w St. Giovanni Rotondo, gdzie otrzymał pozwolenie na sprawdzenie listy zgonów z 1908 r. Pośród nazwisk ludzi zmarłych we wrześniu Ojciec Paolino odnalazł to, czego szukał. Zapis brzmiał: We wrześniu 1908 r. w pożarze hospicjum zginał Pietro Di Mauro.
*************************************************************
Ojciec Pio opowiedział taką oto historię Ojcu Anastazemu: Pewnego wieczoru, kiedy samotnie modliłem się na kościelnym chórze, usłyszałem jakiś szelest i zobaczyłem jak młody mnich krzątał się obok głównego ołtarza, odkurzając go i poprawiając kwiaty we flakonach. Myślałem na początku, że to Ojciec Leone przystraja ołtarz na nowo, a ponieważ był to czas kolacji, powiedziałem: Ojcze Leone, teraz nie czas na strojenie ołtarza, idź na kolację.
Ale głos, który nie był głosem Ojca Leone, odrzekł mi: Ja nie jestem Ojcem Leone. To kim jesteś?- spytałem.
Jestem twoim bratem, odbywałem tu nowicjat. Moim obowiązkiem w czasie nowicjatu było dbanie o ten ołtarz przez cały rok. Niestety, wiele razy przechodząc przed ołtarzem nie oddawałem należnej czci Jezusowi w Przenajświętszym Sakramencie zamkniętym w tabernakulum. Za to poważne zaniedbanie jestem teraz w Czyśćcu. Ale Bóg w swojej nieskończonej dobroci przysłał mnie tu, żebyś mi pomógł jak najszybciej dostać się do Nieba.
Będąc przekonanym, że pomagam tej biednej, cierpiącej Duszy, zawołałem: Będziesz w Niebie jutro rano, w czasie gdy będę celebrował Msze św. To okrutne! krzyknął Duch, po czym zapłakał i znikł.
Ta skarga zraniła boleśnie moje serce i ten ból towarzyszy mi przez całe moje życie. Bo tak naprawdę mogłem te Dusze natychmiast posłać do Nieba a tymczasem skazałem Ją na jeszcze jedną noc w straszliwym ogniu Czyśćca.
źródło