Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt lis 21, 2025 2:19



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 238 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 16  Następna strona
 Co robic dalej? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): So lis 01, 2008 12:14
Posty: 12
Post 
Nie zwlekaj - porozmawiaj z mężem - pokaż mu że Ci zależy, znajdź(cie) duszpasterza który Wam podpowie co robić.
Wiem że nie wszyscy księża zgadzają się z zasadnością bezwzględnego zakazu antykoncepcji - zerknij choćby na stronę ojców Jezuitów http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/
Osobiście uważam, że jeśli nat. metody się nie sprawdzają, a ich stosowanie wywołuje tak poważne problemy w relacjach między małżonkami, należy rozważyć inne sposoby kontroli urodzeń.
Życzę Ci, aby Wam się udało odnowić więź rodzinną!!!


So lis 08, 2008 23:27
Zobacz profil
Post 
asiaq_s napisał(a):
Wiem że nie wszyscy księża zgadzają się z zasadnością bezwzględnego zakazu antykoncepcji (...)


To mi przypomina sytuację, kiedy ktoś nie dostanie rozgrzeszenia od jednego księdza i szuka drugieggo, który "nie robi problemów". Nie można przedkładać prywatnego zdania jakiegokolwiek księdza nad naukę Kościoła.


N lis 09, 2008 10:17

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Baranku, to chyba nie do końca o to chodzi. Myślę, że dobrze to tłumaczy O. Knotz:

Cytuj:
Chciałabym jeszcze poruszyć temat grzechu. Da się określić, co jest grzechem w tej sferze, a co nie?


- Da się, ale w niektórych przypadkach jest to trochę niebezpieczna droga, która idzie w kierunku kazuistycznym, stworzenia pewnego kodeksu. Może być to „kodeks Ziobry” – bardziej radykalny, albo „kodeks Zolla” – bardziej liberalny. Kodeks jest dobry dla prokuratora i sędziego, ale źle wyraża miłość między ludźmi. Wiele zasad jest jasno sformułowanych w KKK, niemniej człowiek musi się nauczyć myślenia o sobie, o swojej cielesności, płciowości, o kobiecie, o mężczyźnie, o mężu, o żonie. Tego nie załatwi kodeks i podejście „odtąd – dotąd”. Trzeba uczyć się myśleć, czasem trzeba trochę pobłądzić, posprawdzać, poszukać, może i nawet – trochę się sparzyć.


Dotknął Ojciec bardzo ważnej, moim zdaniem, kwestii, że i w tej dziedzinie nie jesteśmy zwolnieni z myślenia, choć najwygodniej byłoby mieć zbiór przepisów, które z niego zwolnią. Ale w życiu tak się nie da. Zwłaszcza w sferze seksualnej, która powinna być przecież życiodajna i szczęściodajna, nie da się nie myśleć, bo to nas wpędza w kierat i stajemy się współczesnymi niewolnikami.


- Spróbujmy sobie zatem powiedzieć, na czym polega moralność chrześcijańska, żeby nie była takim kodeksem „wolno – nie wolno”. Pytania o to, co wolno, a czego nie wolno są skądinąd słuszne i nie krytykuję takiego podejścia, bo każdy z nas chciałby to wiedzieć. Myślę sobie natomiast, że warto dotrzeć do naszego sposobu myślenia, wartościowania, motywow naszych wyborów.


Weźmy przykład: przychodzi do Ojca na rozmowę duchową mężczyzna i pyta się, czy to a tamto już jest grzechem, czy jeszcze nie? Co mu Ojciec odpowiada?


- Staram się odpowiadać konkretnie. A przy tym próbuję docierać głębiej i tłumaczyć, dlaczego coś jest lub nie jest grzechem. Przykład z innej dziedziny: czy jest grzechem, jeśli ktoś nie był w niedzielę w kościele? Jeśli zadający to pytanie nie patrzy na powody takiego postępowania, to tego nie rozstrzygnie. Bo jeśli był chory na zapalnie płuc i nie mógł wyjść z domu, to jak może mieć grzech? Albo czy chory leżący na stole operacyjnym w szpitalu może wstać i z otwartym brzuchem iść na mszę? Jest przykazanie, by święcić dzień pański, ale to nie znaczy, że zawsze w niedzielę, bez względu na wszystko trzeba iść do kościoła. Być może jeszcze trudniej o jednoznaczne rozstrzygnięcia w sferze seksualnej, bogatej w różnego rodzaju subtelności. Bywają sytuacje, kiedy małżonkowie są stęsknieni za sobą, kiedy mąż wraca z delegacji i zbliży się do żony, nie może sobie wtedy poradzić z seksualnością, ale za dwa, trzy dni sobie z nią poradzi. To jest inny przypadek, niż kiedy intencjonalnie prowokuje żonę w sytuacji, kiedy wie, że nie powinien tego robić, bo mogą począć dziecko, a chcą tego uniknąć.

http://www.akademia24.pl/index.php?s=dobre&id=88

Grzechy "seksualne", tak jak każde inne mają trzy składniki: materię, świadomość i dobrowolność. Myślę, że chodzi o znalezienie takiego księdza, który rozróżnia te elementy, który nie skupia się na samej materii.

_________________
"Kochaj bliźniego jak siebie" - a jak kochasz siebie?


N lis 09, 2008 12:19
Zobacz profil

Dołączył(a): So lis 01, 2008 12:14
Posty: 12
Post 
Dziekuję Ci, moderatorze drogi. O to mi chodzi właśnie: żeby pod literą prawa odnaleźć człowieka i pomóc mu być szczęśliwym w sposób który go nie przerasta. Takiego duszpasterza szukajcie.


N lis 09, 2008 14:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 07, 2008 11:27
Posty: 31
Post 
Dziekuje za przemyslenia. Co w tej sytuacj proponuje mąż pytacie, niestety nic takiego, co ja bym mogła zaakceptowac. gadalismy pare raz juz po tym jak podjął tak decyzje, że się w sypialni wyprowadza. Zawsze kończyło sie spięciem miedzy nami. Twierdził, że owszem mogłby wrócić ale tylko, jesli ja bym jakąś dodatkową forme antykoncepcji zaakceptowała inaczej nie ma mowy. na argument, że i antykocjepcja może zawieść zwykle mowił ze napewno nie bardziej niż metody naturalne. Za kazdym razem podkesla, jednak ze nie zmusi mnie do stowania antykocepcji i ze to ja musze podjąc decyzje, wywołując u mnie straszne poczucie winy, ze to wszystko tak wyszło. Wiem, że on tez nie czyje się komfotowo w takie sytuacji. Probowałam sie pytać dlaczego tak wybrał. no i swierdził, że woli tak jak jest niż to jakbylo wczeniej, że jak on chiał dochodziło do bliskości fizycznej a okazywało się że nie można lub nie za bardzo wiedziałam a on byl juz "nabuzowany" to przerywaliśmy. No abstrahując, juz od tego ze nawet jak mi się wydawło, że można to sie okazało ze jednak nie można było. Ja aż tak zle nie oczuwałam jak musielismy przerwac na zaawansowanym etapie wstepnym. ale fakt on był zawsze wnerwiony tym.


Śr lis 12, 2008 14:41
Zobacz profil
Post 
Nie wiem gdzie mieszkasz, ale moze sa w twojej okolicy rozsadni spowiednicy. Na twoim miejscu wydrukowalabym to, co napisalas na forum (sama wiem, ze trudno o czyms takim rozmawiac) i poszla na rozmowe do jakiegos doswiadczonego ksiedza.
My ci nic sensownego nie wymyslimy, bo jest to jednak bardzo intymny problem malzenski i tylko wy dwoje mozecie go rozwiazac. Przyznaje, ze twojego meza czesciowo rozumiem i wypowiedz asiaq-s, oddaje praktycznie problem npr-u (nawet jesli niektorzy widza to bardziej wzniosle, ze nie powiem romantycznie...)
asiaq_s napisał(a):
Naprawdę szkoda mi tych ludzi: Pani spędza życie z głową w majtkach, Pan zastanawia sie czy w tym miesiącu będzie mógł mocniej przytulić się do żony, a może w przyszłam, a może - kto wie? i choć dla jednych to "zgodne z naturą" dla mnie nienaturalne.


Moim zdaniem to co nie sluzy dobru malzenstwa, nie moze byc dobre.

W waszym przypadku malzenstwo (z dziecmi) sie widzialnie rozpada i to - o ironio - dzieki stosowaniu metody, ktora w zamysle encykliki HV ma sluzyc prawdziwej milosci malzenskiej.
Faktem jest, ze dopoki ty sama bedziesz odpowiadac za planowanie rodziny, a twoj maz bedzie wygodnie oczekiwal i wymagal, ze to ty masz byc nieomylna, nic z tego nie bedzie. Obojetnie, czy bedziesz brala pigulke i zapomnisz, albo dostaniesz grypy zoladkowej, czy zapomnisz kupic mu prezerwatywy itp. Z drugiej strony czarno widze przyszlosc malzenstwa, jeszcze mlodego, bez seksu. Ale moze jestem zbytnia pesymistka.
Najlepiej nie sluchaj naszych madrych czy niemadrych porad, tylko zapytaj sie osob, ktore taka nauke KK propaguja, jakie widza dla was rozwiazanie.


Śr lis 12, 2008 15:31
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Kamala napisał(a):
W waszym przypadku malzenstwo (z dziecmi) sie widzialnie rozpada i to - o ironio - dzieki stosowaniu metody, ktora w zamysle encykliki HV ma sluzyc prawdziwej milosci malzenskiej.

Nie dzięki tej metodzie, ale dzięki złemu do niej podejściu męża.


Ale zgadzam się z tym, że najlepiej pójść do rozsądnego spowiednika/księdza lub nawet do kilku. Myślę, że lepiej pomogą niż my.

_________________
Piotr Milewski


Śr lis 12, 2008 15:52
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10
Posty: 1239
Post 
baranek napisał:
Cytuj:
Świadomość, gdzie popełniliśmy błąd, pozwala uniknąć podobnych w przyszłości )

baranku pozwól,z e ci zaśpiewam parafrazując,,błądzi się raz ,potem drugi i trzeci i znów... :x


Śr lis 12, 2008 16:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 09, 2008 19:41
Posty: 37
Post 
jumik napisał(a):
Nie dzięki tej metodzie, ale dzięki złemu do niej podejściu męża.



Racja Jumik, nie dzięki tej metodzie, tylko przymuszaniu do tej metody jako jedynej słusznej z takimi a nie innymi skutkami ( bezzprzecznie negatywnymi). Na tym przykładzie widać negatywne konsekwencje HV o których niedawno wypowiadał się Kardynał Carlo Maria Martini. Ale o grzechu niestosowania np. prezerwatywy było w innym wątku: viewtopic.php?t=16221&start=0 :-)


Śr lis 12, 2008 19:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 03, 2008 15:39
Posty: 81
Post 
Ależ, to właśnie niechęć męża do poznania NPRu utrudniła Ani właściwą obserwację i ocenę płodności. Dlaczego? Bo:
1. mężczyźni są często dokładniejsi w analizie obserwacji i robią stosunkowo mniej błędów
2. świadomy płodności żony mąż nie będzie prowokował większej bliskości jeśli go to frustruje, ale ograniczy się do innych gestów miłości
3. odpowiedzialność zatem nie spoczywa na żonie jedynie, ale jest wspólna. Zaniedbanie w zrozumieniu NPRu przez męża znacznie wpływa na trudności w skutecznym stosowaniu go.

Aniu, nie poddawaj się. Rozmawiaj, szukaj pomocy, czytaj i sprowokuj męża by też poczytał coś niecoś o seksualności... polecam "Akt małżeński" o. Knotza... i oczywiście wspomnianą już stronę www.szansaspotkania.pl


Śr lis 12, 2008 20:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
Dezyderia napisał(a):
3. odpowiedzialność zatem nie spoczywa na żonie jedynie, ale jest wspólna. Zaniedbanie w zrozumieniu NPRu przez męża znacznie wpływa na trudności w skutecznym stosowaniu go.


Moim zdaniem odpowiedzialność jest wspólna jeśli decyzja jest wspólna. Jeśli decyzja jest jednostronna, to i odpowiedzialność jest jednostronna.

Powiedzmy, że mamy razem upiec ciasto. Ty masz swój przepis a ja swój, przy czym oboje jesteśmy przekonani do swojej receptury. Ty jesteś skłonna pójść na kompromis i przejąć część moich wskazówek, ja natomiast twardo upieram się nad czystością mojej metody. W końcu Ty ustępujesz, a ja robię tak jak uważam za słuszne i... ciasto się nie udaje. Czy czujesz się współodpowiedzialna? Przyjmijmy też, że wkładałaś ciasto do pieca (kiedy ja stwierdziłem, że to odpowiedni moment), więc jakiś współudział masz ;)


Śr lis 12, 2008 22:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
SweetChild napisał(a):
Dezyderia napisał(a):
3. odpowiedzialność zatem nie spoczywa na żonie jedynie, ale jest wspólna. Zaniedbanie w zrozumieniu NPRu przez męża znacznie wpływa na trudności w skutecznym stosowaniu go.


Moim zdaniem odpowiedzialność jest wspólna jeśli decyzja jest wspólna. Jeśli decyzja jest jednostronna, to i odpowiedzialność jest jednostronna.

Powiedzmy, że mamy razem upiec ciasto. Ty masz swój przepis a ja swój, przy czym oboje jesteśmy przekonani do swojej receptury. Ty jesteś skłonna pójść na kompromis i przejąć część moich wskazówek, ja natomiast twardo upieram się nad czystością mojej metody. W końcu Ty ustępujesz, a ja robię tak jak uważam za słuszne i... ciasto się nie udaje. Czy czujesz się współodpowiedzialna? Przyjmijmy też, że wkładałaś ciasto do pieca (kiedy ja stwierdziłem, że to odpowiedni moment), więc jakiś współudział masz ;)


Odpowiedzialność współmałżonka polega tutaj na tym, że on zgodził się na ten przepis, ale przepis był bardzo trudny, a on nawet jej w nim nie pomógł, tylko zostawił ją ze swoim przepisem i był bierny w robieniu ciasta - tylko patrzył.

Jeżeli ktoś się zgadza na przepis drugiej osoby, to dziwne jest jeśli jej nie pomaga w pieczeniu. A tak było w tym przypadku - akceptacja przepisu, brak udziału w pieczeniu.

A zrobienie dobrego ciasta leży w gestii obydwu małżonków. Więc i razem wkładają w to maksimum swoich możliwości. Jeżeli robimy coś dla wspólnego szczęścia, to niezależnie od tego kto poszedł na kompromis, dla mnie logiczne jest, że obydwoje dają z siebie wszystko, żeby im się życie udało, a nie mówimy: "Ty się staraj, ja się zgodziłem i to wystarczy"

_________________
Piotr Milewski


Śr lis 12, 2008 23:13
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 26, 2008 6:23
Posty: 52
Post 
Dezyderia napisał(a):
1. mężczyźni są często dokładniejsi w analizie obserwacji i robią stosunkowo mniej błędów

"Wybadała" że dzień będzie niepłodny. Okazało się inaczej. Naprawdę uważasz, że mąż wydałby w te dwa dni odwrotną decyzję, zapobiegając podjęciu współżycia? Z tą większą dokładnością mężczyzn to nieco śmieszny argument.

Dwie wpadki to trochę za dużo.


Śr lis 12, 2008 23:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Coś mi podpowiada, że te dzieci są z pierwszej fazy.
Ja bym z niej po prostu zrezygnowała.

_________________
"Kochaj bliźniego jak siebie" - a jak kochasz siebie?


Cz lis 13, 2008 7:12
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25
Posty: 731
Post 
mateola napisał(a):
Coś mi podpowiada, że te dzieci są z pierwszej fazy.
Ja bym z niej po prostu zrezygnowała.


Mateolka,
Jeśli kobieta ma cykl 28 dniowy.
Jeśli ma miesiączkę przez powiedzmy 4-5 dni (zakładając że spora część par z różnych przyczyn nie chce, nie może lub nie widzi przyjemności w kochaniu się w te dni).
Jajeczkowanie to 1-2 dni (szczyt płodności), ogólnie przyjmuje się, że te dni które trzeba uważać za potencjalnie płodne to razem wychodzi około 7-8, jakoś tam uwzględniając czas życia jajeczka, plemników.
Ty mówisz, że bezpiecznie jest zrezygnować z pierwszej fazy (tej takiej "pomiesiączkowej", "przedowulacyjnej", względnej niepłodności jak rozumiem - nie jestem specjalistką od NPRu).

Zatem:
5 dni - miesiączka
x dni - faza względna
7-8 dni - faktyczna płodność
5+7 = 3 do czego wypadałoby dodać x, pewnie kilkudniowy
Można tylko po płodności, a przed kolejną miesiączką? Pomijając już kwestię być może błędu w moich obliczeniach, ale przecież oznaczałoby to, że nasze życie seksualne miałoby się ograniczać do jednej "fazy" miesiąca. W naszym konkretnym przypadku byłby to lekko ponad tydzień, a za nienaturalne uważamy kochanie się na zawołanie. Może być i 3 razy dziennie, ale z potrzeby, nastroju, a nie "bo można, to trzeba wykorzystać, kolejne 18 dni odpada". Dobrze być w ciąży, przynajmniej raz w życiu mi wszystko jedno :P

_________________
Prof. dr hab. Joanna Senyszyn:
"Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica."
http://powiedz-nie.c0.pl/


Cz lis 13, 2008 8:20
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 238 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 16  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL