Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
W kwestii chrześcijańskiego pojęcia piekła ciekawi mnie jedna kwestia: Bóg jest miłosiernym Ojcem, który, jak w przypowieści, przebacza synowi marnotrawnemu - jeśli ten się nawróci. Ale:
a) w piekle jako takim człowiek nie ma już takiej możliwości. A przecież dusza, roztrząsająca swoje przewiny, oddzielona od Boga, cierpiąca itd. może ostatecznie się nawrócić, zrozumieć błędy, pokajać się - nawet w piekle. Teoretycznie tak może być. Tylko... hm, furtka już zamknięta, nie przyjmujemy już do czyśćca. Jak w piosence - It's too late for apologise.
Miłosierne na wskroś, prawda...?
b) każdy - naprawdę każdy ma możliwość nawrócenia się tu, na ziemi. A co z tymi, którzy nie podlegają ludzkim prawom? Na przykład taki szatan, nikt nie może wykluczyć, że podobny osobnik, kiedyś (według tradycji) ukochany, najpotężniejszy, znajdujący się najbliżej Boga anioł nie stanie się nagle takim synem marnotrawnym, a Bóg - jak dobry ojciec - przyjmie go wtedy do siebie. Nie ma gwarancji, że na zawsze pozostanie zły, prawda?
Ale czymże byłoby chrześcijaństwo bez szatana...?
|
Pn lis 10, 2008 18:09 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
A mnie ciekawi, czy zakładając, że ktoś Boga kiedyś wymyślił, taka nauka o tym, że wszystko musi się stać tutaj na ziemii nie jest tylko próbą jaknajszybszego zdobycia wiernych.
|
Pn lis 10, 2008 18:14 |
|
 |
Mikolaj9
Dołączył(a): N wrz 14, 2008 7:41 Posty: 378
|
Cytuj: Ale czymże byłoby chrześcijaństwo bez szatana...?
Lepsze pytanie "czym byłoby chrześcijaństwo bez zastraszania piekłem?"
|
Pn lis 10, 2008 18:15 |
|
|
|
 |
snafu
Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09 Posty: 1227
|
Mam pytanie: na jakiej podstawie wysuwacie wnioski, że w ramach Sądu Ostatecznego Bóg mógłby kogoś potraktować "nie fair"?
Bo mam wrażenie, że własnie takie wnioski się tutaj pojawiają.
_________________ "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)
|
Pn lis 10, 2008 18:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Mam pytanie: na jakiej podstawie wysuwacie wnioski, że w ramach Sądu Ostatecznego Bóg mógłby kogoś potraktować "nie fair"?
Np. jest sobie człowiek, który całe życie odrzuca Boga i trzyma się tego twardo w swoim postępowaniu. Żyje godnie i dobrze, ale kompletnie nie wierzy, ani w Boga katolickiego, ani w jakiegokolwiek innego. Dzieje się tak, ponieważ jego umysł nie jest w stanie zaakceptować niepewnej idei, która doń nie przemawia. Więcej - ten człowiek nie spotyka na swojej drodze nikogo, kto byłby w stanie skłonić go do zmiany poglądów.
Według Waszego schematu, za uparte odrzucanie Boga, taki osobnik trafi do piekła i zostanie potępiony. Ale dopiero w tym piekle będzie mógł to wszystko przemyśleć, zrozumieć swój błąd, dostrzec, co przeszło mu koło nosa. Będzie wtedy pragnął, by Bóg dał mu szansę, by przyjął go do siebie i pozwolił na naprawienie całej sytuacji. Będzie szczerze żałował swojego wcześniejszego postępowania, okaże szczerą skruchę, będzie chciał zostać przygarnięty do Światła...
...ale będzie za późno. Czy to jest w porządku? Sprawiedliwie? Miłosiernie?
Podobny jest przykład z wisielcem: dobry, wierzący, wrażliwy człowiek popełnia samobójstwo pod wpływem bolesnych emocji, np. po stracie rodziny. Nie myśli racjonalnie, nie jest w stanie opanować bólu, nie umie wtedy myśleć w kategoriach wiary. Wybiera takie, a nie inne rozwiązanie, powiedzmy, w afekcie, jeśli użyjemy terminologii sądowej. I przez ten jeden czyn w afekcie całą wieczność będzie miał przekreśloną, bo podobno samobójcy kończą w piekle bez względu na tłumaczenia.
Na takiej podstawie wnioskuję, że idea wiecznego piekła jest w wielu specyficznych przypadkach "nie fair", jak to określiłeś. Nie mówiąc o tym, że jest sprzeczna z założeniami miłosierdzia - wracam tu do idei dusz zbawionych, których bliscy będą w piekle (vide temat "Czy w niebie można być szczęśliwym?").
|
Pn lis 10, 2008 18:54 |
|
|
|
 |
snafu
Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09 Posty: 1227
|
A weźmy taki przykład. Idę sobie drogą i nagle widzę jakiegoś człowieka. Biorę siekierę, zabijam go i zjadam jego ciało.
Czy jestem mordercą i kanibalem naprawdę czy tylko w wymyślonym przykładzie?
_________________ "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)
|
Pn lis 10, 2008 19:00 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Czy jestem mordercą i kanibalem naprawdę czy tylko w wymyślonym przykładzie?
Czemu spychasz na bok przykład teoretyczny? Zresztą, samobójstwo w afekcie nie jest niczym teoretycznym. Na pewno znasz nagłaśniane przez media historie nastolatków i młodych ludzi, nie wytrzymujących presji środowiska, przemocy w szkole, i z tego powodu kończących swoje życie. Nie umieli dać sobie rady ze swymi emocjami, czy za to mają pójść do piekła na wieki? Czy możesz stwierdzić na sto procent, że żaden z nich nie był wierzącym, dobrym człowiekiem?
Nie każdy w czarnej rozpaczy, w depresji, najpierw myśli o Bogu i o wieczności. Człowiek ma czasem taką naturę, że pogrąża się w swoim bólu i dochodzi do granicy, i nikt tego nie zauważa, i nie pojawia się znikąd usłużny psycholog czy wyrozumiały kapłan do rozmowy.
Nigdy nie wiadomo, co siedzi w człowieku, co go determinuje w danej sytuacji. Emocje to potężna siła, warunkująca wiele naszych działań, przesłaniająca czasem rozsądek czy zasady wiary. Człowieka warunkuje też wychowanie, środowisko - nie można wymagać przejścia na katolicyzm od kogoś, kto po prostu ma inny system ideologiczny i nie potrafi go zmienić za żadną cenę. Bo czasem człowiek nie jest winny temu, że nie umie uwierzyć, nie umie się przekonać - on po prostu odrzuca to, co jest dla niego obce, niezrozumiałe, nielogiczne. Bo tak został wychowany, bo taki wpojono mu światopogląd.
Powtarzam więc - dlatego idea wiecznego piekła jest nie w porządku względem człowieka jako istoty złożonej, podległej emocjom, często warunkowanej przez wychowanie i otoczenie.
|
Pn lis 10, 2008 19:57 |
|
 |
snafu
Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09 Posty: 1227
|
Wierzba napisał(a): Czemu spychasz na bok przykład teoretyczny? Zresztą, samobójstwo w afekcie nie jest niczym teoretycznym. Na pewno znasz nagłaśniane przez media historie nastolatków i młodych ludzi, nie wytrzymujących presji środowiska, przemocy w szkole, i z tego powodu kończących swoje życie. Nie umieli dać sobie rady ze swymi emocjami, czy za to mają pójść do piekła na wieki? Czy możesz stwierdzić na sto procent, że żaden z nich nie był wierzącym, dobrym człowiekiem? Czy oni idą do piekła na wieki? Wierzba napisał(a): Nigdy nie wiadomo, co siedzi w człowieku, co go determinuje w danej sytuacji. Emocje to potężna siła, warunkująca wiele naszych działań, przesłaniająca czasem rozsądek czy zasady wiary. Człowieka warunkuje też wychowanie, środowisko - nie można wymagać przejścia na katolicyzm od kogoś, kto po prostu ma inny system ideologiczny i nie potrafi go zmienić za żadną cenę. Bo czasem człowiek nie jest winny temu, że nie umie uwierzyć, nie umie się przekonać - on po prostu odrzuca to, co jest dla niego obce, niezrozumiałe, nielogiczne. Bo tak został wychowany, bo taki wpojono mu światopogląd.
Czy Bóg wie "co siedzi w człowieku"?
_________________ "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)
|
Pn lis 10, 2008 20:52 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Odpowiadasz pytaniem na pytanie. Nie wiem, czy idziemy równym torem, więc żeby sprawa się wyklarowała, wyjaśnij mi najpierw stanowisko Kościoła:
a) względem samobójstwa "w afekcie": czy samobójca, bez względu na przyczynę swego postępku, skazuje się na potępienie?
b) względem odrzucania wiary katolickiej: czy każdy, kto nie umie zaakceptować wiary Kościoła i świadomie ją odrzuca - też skazuje się na potępienie, bez względu na uwarunkowanie i powody tej decyzji?
Bo z mojej wiedzy wynika, że w obydwu przypadkach poglądy Kościoła nie uwzględniają złożoności ludzkiej psychiki i wszystkich delikwentów z grupy a) lub b) kwalifikują do potępienia.
Jeśli naprawdę tak jest - to idea piekła wieczystego w Waszym pojęciu nadal jest, w moim przekonaniu, niemiłosierna i na dodatek niesprawiedliwa. Bo wszystkich stawia się pod jedną kreskę, jak leci.
Jeśli zaś asekurujecie się czymś w rodzaju "Bóg wie, co jest w każdym z nas, więc każdy będzie osądzony osobno i w razie czego dostanie szansę", to sprawa jest trochę inna. Wtedy pozostaje tylko pierwszy element mojej oceny: brak miłosierdzia (zbawieni są świadomi tego, że wielu ich bliskich cierpi w piekle, a potępieni nie mają szansy na zmianę swego losu nawet, jeśli przemyślą swoje minione czyny).
|
Pn lis 10, 2008 22:16 |
|
 |
snafu
Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09 Posty: 1227
|
Wierzba napisał(a): a) względem samobójstwa "w afekcie": czy samobójca, bez względu na przyczynę swego postępku, skazuje się na potępienie? KKK 2283 Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu. Kościół modli się za ludzi, którzy odebrali sobie życie.Wierzba napisał(a): b) względem odrzucania wiary katolickiej: czy każdy, kto nie umie zaakceptować wiary Kościoła i świadomie ją odrzuca - też skazuje się na potępienie, bez względu na uwarunkowanie i powody tej decyzji? KKK 2125 Ateizm, odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw cnocie religijności (Por. Rz 1, 18.). Odpowiedzialność za to przewinienie może znacznie zmniejszyć intencja i okoliczności. [...]Wierzba napisał(a): zbawieni są świadomi tego, że wielu ich bliskich cierpi w piekle, a potępieni nie mają szansy na zmianę swego losu nawet, jeśli przemyślą swoje minione czyny
Piekło nie jest od przemyślania swoich czynów, ale od ponoszenia konsekwencji. To nie jest stawianie dziecka w kącie aby zastanowiło się nad tym co zrobiło. Każdy będzie wiedział dlaczego zostanie zbawiony lub potępiony - wszystko będzie jasne. A jesli Bóg jest sędzią sprawiedliwym (a takie jest założenie) to nikt nie będzie miał wątpliwości, że znajduje się we właściwym mu miejscu. Obojętnie czy będzie zbawiony czy potepiony.
_________________ "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)
|
Pn lis 10, 2008 22:43 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Aztec napisał(a): Jest wszechmogący, i musi o nas walczyć ?... Teresse napisał(a): Bóg ma trzy sposoby przywabiania nas do siebie... Najpierw mówi o miłości, potem o nagrodzie jaka na nas czeka, czyli o Królestwie Niebieskim- jeśli te dwie przynęty nie skutkują- to jest jeszcze trzecia- strach przed piekłem... Bóg posługuje się podstępem ? Nie tak go sobie wyobrażałem. Obiecuje życie wieczne, a jeżeli to nie pomaga straszy wiecznymi mękami w ogniu piekielnym ? Czyli tego ognia nie ma tylko Bóg nas tak straszy ? Teresse napisał(a): Bóg jednak nie chce byśmy służyli mu ze strachu... To dlaczego nas straszy ?
On jest wszechmogący- my nie... a on nas chce do czegoś przekonać-
to tak jak np. dziecko zaczyna naukę angielskiego- na niektóre dzieci podziała obietnica nagrody- np. dostanie na koniec roku rower, na inne niestety działa na początku tylko kara- odłączymy komputer za złe stopnie...
Mało które dziecko od razu zrozumie sens nauki dla nauki- dla późniejszej przyjemności czytania Szekspira w oryginale...choć może kilka takich się znajdzie...
Dlatego są też ludzie , którzy np. "nie chcieliby słomki podnieść by uniknąć czyśćca, tylko wszystko robią z miłości"...tak powiedziała św. Teresa- to jest ten etap do którego wszyscy dążymy i Bóg do niego dąży...
Ale większość z nas zaczyna od etapu "strach przed piekłem"...
Co nie zmienia faktu, że piekło istnieje naprawdę...i jak pisała św. Faustyna widziała wielką procesje wesołych ludzi, grała tam muzyka, było kolorowo, przyjemnie- procesja ta zmierzała do piekła...
Wielu mistyków mówiło, że najwięcej ludzi jest w piekle takich, którzy albo nie wierzyli w nie, albo trafili tam za grzechy nieczyste...
|
Wt lis 11, 2008 13:00 |
|
 |
Mikolaj9
Dołączył(a): N wrz 14, 2008 7:41 Posty: 378
|
Cytuj: Bóg do niego dąży...
A ja myślałem, że w chrześcijaństwie Bóg do niczego nie dąży, bo jest wszechmogący.
|
Wt lis 11, 2008 14:10 |
|
 |
Dural
zbanowany na stałe
Dołączył(a): Pt sie 22, 2008 10:34 Posty: 3243
|
Czegos z tym ogniem nie rozumiem.
Czy dusze mozna przypiec? Czy tez bede mial cialo? Jesli tak to ktore?
To prezne, odporne z mlodosci czy to zwiodczale, stare i kruche?
|
Wt lis 11, 2008 16:17 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Piekło nie jest od przemyślania swoich czynów, ale od ponoszenia konsekwencji. To nie jest stawianie dziecka w kącie aby zastanowiło się nad tym co zrobiło. Każdy będzie wiedział dlaczego zostanie zbawiony lub potępiony - wszystko będzie jasne. A jesli Bóg jest sędzią sprawiedliwym (a takie jest założenie) to nikt nie będzie miał wątpliwości, że znajduje się we właściwym mu miejscu. Obojętnie czy będzie zbawiony czy potepiony.
W porządku, teraz rozumiem. Tylko nie pojmuję, skąd ta pewność, że w Waszym piekle dusza absolutnie nie będzie mogła rozmyślać nad swoimi czynami? Ponoszenie konsekwencji i cierpienie chyba nie wyklucza umiejętności myślenia, snucia refleksji i rozpamiętywania przewinień. Zwłaszcza, jeśli dusza miałaby na to całą wieczność. No chyba, że po Sądzie Ostatecznym dusza zostaje w jakiś sposób... hm, "okrojona" z możliwości myślenia lub odczuwania.
A co do świadomości "bycia na właściwym miejscu" - i tak kiepsko to tłumaczy uczucia duszy w niebie. Bycie na właściwym miejscu i świadomość zasłużonej nagrody nie wyklucza tęsknoty za tymi, którzy trafili gdzie indziej. Nie wyobrażam sobie nieba rozdzielonych na wieczność małżeństw, nieba na zawsze rozbitych rodzin, nieba rozerwanych przyjaźni. Ale to znowu bardziej do tematu "Czy w niebie można być szczęśliwym?"
|
Wt lis 11, 2008 17:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Zastanawia mnie czy Hitler, Stalin etc. po 100 milionach lat spędzonych w niewyobrażalnych mękach, nadal będą uważać, że sprawiedliwie nadal się ich męczy
|
Wt lis 11, 2008 17:39 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|