Niech Cię nawet sen nasz chwali :)
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Niech Cię nawet sen nasz chwali :)
Coraz trudniej jest mi się modlić. Coraz częściej rozmowę z Jezusem odkładam na później. Rano znajduję w łóżku różaniec i wiem, że znowu zasnęłam. A jeśli nie zasnę w trakcie modlitwy całkiem, czuję się bardzo zmęczona i senna.... nie jestem w stanie nic zrobić.
Próbowałam modlić się wcześniej - godz. 21, 22...a nawet 15 ... efekt taki sam Zmieniłam podejście i odkładam modlitwę na później, żeby zyskać więcej czasu na zrobienie czegoś.
Ksiądz- przyjaciel pocieszał mnie mówiąc: Nie martw się. Jak będziesz blisko Boga, będziesz całkiem spać .... nie jestem przekonana
|
Cz gru 30, 2004 16:43 |
|
|
|
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
tez mam ten problem, czesto zasypiam z rozancem w reku... nawet nie wiem w jakim momencie usnelam... to tez nie zzalezy od tego czy jest to 21 czy 1 w nocy, efekt ten sam, co zrobic?
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Pt gru 31, 2004 0:41 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Różaniec najlepiej mi się odmawia np.w drodze do pracy, spacerze.
Wtedy odmawianie "zdrowasiek" nie nuży i nie usypia tak jak wieczorem, gdy człowiek jest zmęczony.
Wieczorem (b. często o 15) odmawiam Koronkę do Jezusa Miłosiernego.
|
Pt gru 31, 2004 10:40 |
|
|
|
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
no to fakt, tylko ze w drodze do szkoly ja jeszcze spie... wstawanie w srodku nocy (czytaj przed 6) to morderstwo. nie iem czy taka modlitwa przez sen jest w moim przypadku dobrym rozwiazaniem
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Pt gru 31, 2004 13:06 |
|
|
Gość
|
Polecam "BREWIARZ DLA ŚWIECKICH"
|
Pt gru 31, 2004 19:22 |
|
|
|
|
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
Może coś zacytuje:
Cytuj: W chwilę później faraon spostrzegł ze zdziwieniem niby stado srebrzystych ptaków unoszących się nad ziemią. Wylatywały one ze świątyń, pałaców, ulic, fabryk, statków nilowych, chat wieśniaczych, nawet z kopalń. Z początku każdy z nich pędził w górę jak strzała, lecz wnet spotykał pod niebem innego srebrnopiórego ptaka, który zabiegał mu drogę, uderzał go z całej siły i -obaj martwi upadali na ziemię. Były to niezgodne modlitwy ludzkie, które nawzajem przeszkadzały sobie wzbić się do tronu Przedwiecznego... Faraon wytężył słuch... Z początku dolatywał go tylko szelest skrzydeł; niebawem jednak mógł odróżnić wyrazy. I oto słyszał chorego, który modlił się o powrót do zdrowia, ale jednocześnie lekarza, który błagał, ażeby jego pacjent chorował jak najdłużej. Gospodarz prosił Amona o czuwanie nad jego śpichrzem i oborą; złodziej wyciągał ręce do nieba, ażeby bez przeszkody mógł wyprowadzić cudzą krowę i napełnić wory cudzym ziarnem. Modlitwy ich roztrącały się jak kamienie wyrzucone z procy. Wędrowiec w pustyni upadał na piasek żebrząc o wiatr północny, który by mu przyniósł kroplę wody; morski żeglarz bił czołem o pokład, ażeby jeszcze przez tydzień wiały wiatry ze wschodu. Rolnik chciał, aby prędzej wysychały bagna po wylewie; ubogi rybak żądał, by bagna nie wysychały nigdy. I ich modły rozbijały się wzajemnie i nie dosięgły boskich uszu Amona. Największy zgiełk panował nad kamieniołomami, gdzie przestępcy, skuci w łańcuchy, za pomocą klinów moczonych wodą rozsadzali ogromne skały. Tam partia robotników dziennych błagała o noc, aby spać się położyć, podczas gdy budzeni przez dozorców robotnicy partü nocnej bili się w piersi, aby nigdy nie zachodziło słońce. Tam kupcy, którzy nabywali odłupane i obrobione kamienie, modlili się, ażeby jak najwięcej było w kopalni przestępców, podczas gdy dostawcy żywności leżeli na brzuchach wzdychając, ażeby pomór tępił robotników i umożliwił dostawcom większe zyski. Więc i modły ludzi z kopalń nie dolatywały do nieba. Na zachodniej granicy ujrzał faraon dwie armie gotujące się do boju. Obie leżały na piaskach wzywając Amona o wytępienie nieprzyjaciół. Libijczycy życzyli hańby i śmierci Egipcjanom; Egipcjanie miotali przekleństwa na Libijczyków. Modły tych i tamtych, jak dwa stada jastrzębi, starły się nad ziemią i spadły na pustynię. Amon nawet ich nie dojrzał. I gdziekolwiek zwrócił faraon umęczoną źrenicę, wszędzie było to samo. Chłopi modlili się o wypoczynek i zniżenie podatków; pisarze - aby rosły podatki i nigdy nie kończyła się praca. Kapłani błagali Amona o długie życie dla Ramzesa XII i wytępienie Fenicjan, którzy psuli im operacje pieniężne; nomarchowie wzywali bóstwa, aby zachowało Fenicjan i prędzej pozwoliło wejść na tron Ramzesowi XIII, gdyż ten ukróci samowolę kapłanów. Lwy, szakale i hieny dyszały głodem i pożądaniem świeżej krwi; jelenie, sarny i zające z trwogą opuszczały kryjówki myśląc o zachowaniu nędznego życia jeszcze przez jedną dobę, choć mówiło doświadczenie, że i tej nocy kilkunaścioro ich musi zginąć, ażeby nie pomarły drapieżniki. I tak na całym świecie panowała rozterka. Każdy chciał tego, co lękiem napełniało innych; każdy prosił o własne dobro nie pytając, czy nie zrobi szkody bliźniemu. Przeto modlitwy ich, chociaż były jak srebrzyste ptaki wzbijające się ku niebu, nie dosięgły przeznaczenia. I boski Amon, którego nie dochodził żaden głos z ziemi, oparłszy ręce na kolanach, coraz więcej zagłębiał się w rozpatrywaniu swojej własnej boskości, a na świecie coraz częściej rządziła ślepa moc i przypadek. Wtem faraon usłyszał głos kobiecy: -Psujak!... Psujaczek!... wracaj, zbytniku, do chaty, bo już pora na modlitwę... -Zaraz... zaraz!... - odpowiedział głos dziecięcy. Władca spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył ubogą lepiankę pisarza od bydła. Właściciel jej przy blaskach zachodzącego słońca kończył pisać swój rejestr, jego żona rozbijała kamieniem pszenicę na placki, a przed domem, jak młody koziołek, biegał i skakał sześcioletni chłopczyna śmiejąc się nie wiadomo z czego. Widać upajało go pełne woni powietrze wieczorne. -Psujak!... Psujaczek!... chodź tu na modlitwę... - powtarzała kobieta. -Zaraz!... zaraz!... I znowu biegał, i cieszył się jak szalony. Nareszcie matka widząc, że słońce zaczyna pogrążać się w piaskach pustyni, odłożyła swój kamień i wyszedłszy na dziedziniec schwyciła biegającego chłopca jak źrebaka. Opierał się, lecz w końcu uległ przemocy. Matka zaś wciągnąwszy go do lepianki czym prędzej posadziła go na podłodze i przytrzymała ręką, ażeby jej znowu nie uciekł. -Nie kręć się - mówiła - podwiń nogi i siedź prosto, a ręce złóż i podnieś do góry... A niedobre dziecko!... Chłopak wiedział, że już nie wykręci się od modlitwy, więc aby jak najprędzej wyrwać się znowu na podwórze, wzniósł pobożnie oczy i ręce do nieba i cieniutkim a krzykliwym głosem prawił zadyszany: -Dziękuję ci, dobry boży Amonie, żeś tatkę chronił dzisiaj od przygód, a mamie dał pszenicy na placki... I jeszcze co?... Żeś stworzył niebo i ziemię i zesłał jej Nil, który nam chleb przynosi... I jeszcze co?... Aha, już wiem!... I jeszcze dziękuję ci, że tak pięknie na dworze że rosną kwiaty, śpiewają ptaki i że palma rodzi słodkie daktyle. A za te dobre rzeczy, które nam darowałeś, niechaj wszyscy kochają cię jak ja i chwalą lepiej ode mnie, bom jeszcze mały i nie uczyli mnie mądrości. No, już dosyć... -Złe dziecko! - mruknął pisarz od bydła, schylony nad swoim rejestrem. - Złe dziecko, niedbale oddaje cześć Amonowi... Ale faraon w czarodziejskiej kuli dostrzegł zupełnie co innego. Oto modlitwa rozzbytkowanego chłopczyny jak skowronek wzbiła się ku niebu i trzepocząc skrzydłami wznosiła się coraz wyżej i wyżej, aż do tronu, gdzie wiekuisty Amon, z rękoma na kolanach, zagłębiał się w rozpatrywaniu swojej własnej wszechmocy. Potem wzniosła się jeszcze wyżej, aż na wysokość głowy bóstwa, i śpiewała mu cienkim dziecięcym głosikiem: -A za te dobre rzeczy, które nam darowałeś, niechaj wszyscy kochają cię jak ja... Na te słowa pogrążone w sobie bóstwo otworzyło oczy i padł z nich na świat promień szczęścia. Od nieba do ziemi zaległa niezmierna cisza. Ustał wszelki ból, wszelki strach, wszelka krzywda. Świszczący pocisk zawisnął w powietrzu, lew zatrzymał się w skoku na łanię, podniesiony kij nie spadł na plecy niewolnika. Chory zapomniał o cierpieniu, zbłąkany w pustyni o głodzie, więzień o łańcuchach. Ucichła burza i stanęła fala morska gotowa zatopić okręt. I na całej ziemi zapanował taki spokój, że słońce, już ukryte pod widnokręgiem, znowu podniosło promieniejącą głowę.
Czy licza się frazesy klepane do Boga, czy to co naprawdę czujemy ? Przecież mozna z nim rozmawiać i bez bezsensownego klepania nic nie znaczących wierszy.
_________________ Jestem człowiekiem i jedyne czego mogę być pewny, to świadomość mojego istnienia. Jakakolwiek teza wygłoszona ponadto staje się dogmatem. Nie bądźmy niczego pewni, bo stworzymy kolejną religię.
|
Pt gru 31, 2004 20:07 |
|
|
Gość
|
Uwaga 1. Jeżeli to nie Twoje dzieło, to należy podać autora tych słów.
Pytanie 1. Do czego nas chcesz tym cytatem przekonać?
Pytanie 2. Czy to ma być pochwała głupoty? Bo w moim przekonaniu autor tego tekstu bardzo ciasno myśli.
|
Pt gru 31, 2004 22:31 |
|
|
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
Cytuj: Uwaga 1. Jeżeli to nie Twoje dzieło, to należy podać autora tych słów Przepraszam, to "Faraon" B. Prusa Cytuj: Pytanie 1. Do czego nas chcesz tym cytatem przekonać? Do tego, że nieważne jak często i jak gorliwie modlimy sie, tylko co wówczas myslimy. Cytuj: Pytanie 2. Czy to ma być pochwała głupoty? Bo w moim przekonaniu autor tego tekstu bardzo ciasno myśli.
Akurat to co zacytowałem swiadczy o autorze jak najlepiej. Jedynym, komu moge zarzucic sztywne myslenie... (po co mamy się kłócic ?)
To wspaniała myśl i jeżeli naprawde jestes katolikiem, to zrozumiesz jej głębie.
Zdroofko !
_________________ Jestem człowiekiem i jedyne czego mogę być pewny, to świadomość mojego istnienia. Jakakolwiek teza wygłoszona ponadto staje się dogmatem. Nie bądźmy niczego pewni, bo stworzymy kolejną religię.
|
So sty 01, 2005 4:29 |
|
|
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Rozaniec najlepiej odmawiac na spacerze, najlepiej popoludniowym. Popieram Jotko rano to tylko mi sie spac chce, i rozaniec rzcazej mi nie pomaga sie rozbudzic.
Ale Baranku nie martw sie ze zasypiasz przy modlitwie, to najlepsze co mozemy zrobic. Zasanc po tym jak mysli byly skierawane na Boga, bo jesli zasypiamy zaraz po jakies ksiazce, albo filmie, cala noc nasz umysl bedzie walkowal te glupoty, a tak zostaje zwrocony na Boga.
Sw Tereska, pisa w swojej autobiografii ze zasypiala nawet na modlitwach w kaplicy.
Nawet apostolowie zasnali na modlitwie, he.he
|
So sty 01, 2005 15:25 |
|
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
teofilu... brewiarz dla swieckich mialam i oddalam przyjaciolce... w uzytkowaniu mam 4 tomowy kaplanski... ale raczej nie odmawiam go w biegu w autobusie, na ulicy czy gdziekolwiek indziej gdzie nie moglabym sie skupic... nie chce ziewajac i starajac sie zeby nie zasnac klepac tekstow z brewiarza czy czegokolwiek innego
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
N sty 02, 2005 1:06 |
|
|
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
Brawo ! to dobre poodejście, wszak liczy się gest, a nie wielogodzinne odmawianie nic nie znaczących modlitw.
_________________ Jestem człowiekiem i jedyne czego mogę być pewny, to świadomość mojego istnienia. Jakakolwiek teza wygłoszona ponadto staje się dogmatem. Nie bądźmy niczego pewni, bo stworzymy kolejną religię.
|
N sty 02, 2005 15:39 |
|
|
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Qrczak, a jak Ty się modlisz ?
Polegasz na własnej inicjatywie czy książkowo ?
<A tak do tematu, mnie się zdarza przysypiać przy modlitiwe i tak ciągnę słowa siłą woli, ale ciągnę do końca >
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Pn sty 03, 2005 12:36 |
|
|
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
jestem szczęśliwy, gdy otacza mnie piekno. Jeżeli jest jakaś wyższa istota, której rzeczywiście zależy na szczęściu rodzaju ludzkiego, to zapewniam was, że nic (a juz na pewno wielogodzinne klepanie modlitw) nie sprawi jej większej przyjemności, niż widok zadowolonego mieszkanca naszej planety. To moja modlitwa.
_________________ Jestem człowiekiem i jedyne czego mogę być pewny, to świadomość mojego istnienia. Jakakolwiek teza wygłoszona ponadto staje się dogmatem. Nie bądźmy niczego pewni, bo stworzymy kolejną religię.
|
Pn sty 03, 2005 17:56 |
|
|
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Niemniej modlitwa to rozmowa - rozmawiasz jakoś ze Stwórcą Tak jak z Rodzicami
Cytuj: to zapewniam was, że nic (a juz na pewno wielogodzinne klepanie modlitw) nie sprawi jej większej przyjemności
Qrczak, skoro nie jesteś pewien, że Bóg w ogóle istnieje to skąd możesz wiedzieć z taką absolutną pewnością co Mu sprawi przyjemność albo nie i co Mu jest niemiłe Moim skromnym zdaniem ... nic nie wiesz
pzdr
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Wt sty 04, 2005 7:12 |
|
|
qrczak7
Dołączył(a): Pt lis 26, 2004 23:12 Posty: 1036
|
Bóg stworzył świat, byśmy się nim cieszyli, a nie po to bysmy godzinami modlili się. Wystarczy pomyślec...
_________________ Jestem człowiekiem i jedyne czego mogę być pewny, to świadomość mojego istnienia. Jakakolwiek teza wygłoszona ponadto staje się dogmatem. Nie bądźmy niczego pewni, bo stworzymy kolejną religię.
|
Wt sty 04, 2005 19:00 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|