Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So lis 22, 2025 0:24



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 238 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 16  Następna strona
 Co robic dalej? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt paź 14, 2008 15:46
Posty: 26
Post 
Liquid, rozumiem twój tok myślenia, bo podobne wnioski nasunęły mi się po przeczytaniu kilku artykułów na "wielodzietnych". Jeden z tych najbardziej radykalnych, napisany przez jakiegoś księdza, traktował o tym, że prawdziwa rodzina katolicka we wszystkim zdaje się na Boga, a NPR jest notorycznie nadużywany do celów antykoncepcyjnych, dlatego nie powinno się go tak szeroko propagować, a prawo do jego stosowania powinien dawać tylko kapłan spowiednik po szczegółowym rozeznaniu sytuacji. Wniosek dla mnie był oczywisty- tak naprawdę katolik nie ma żadnego prawa do decydowaniu o liczbie dzieci, które mu się urodzą. To tylko pojedyncze artykuły, ale sygnowane przez osoby duchowne, przedstawicieli Kościoła.
Mam nadzieję, że takie głosy to tylko jakiś margines. Ale i tak niepokojące, bo coraz bardziej odbierające rodzinom prawo do planowania rodziny - rozsądnie, a nie egoistycznie.

_________________
"Jesteśmy inni, każde z nas ma swoje tajemnice ciemne..."


Wt gru 02, 2008 21:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 13, 2008 6:47
Posty: 110
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
Oczywiście, że ma - nikt tego prawa nie neguje (przynajmniej w naszym kręgu kulturowym) - nawet Kościół.
Kościół jedynie naucza, że metody stojące za tą decyzją muszą być godziwe.

Właśnie argumentacja jest mniej więcej taka: można używać komputera jak kto chce, jednakże używanie systemu Windows jest niegodziwe. Ktoś może przecież woleć różne systemy, które pozwalają osiągnąć ten sam cel. Za niegodziwe można uznać korzystanie z kradzionego systemu.
Otóż wiele osób zastanawia się, dlaczego niegodziwe jest stosowanie ak; mniej już kontrowersji budzi aborcja i środki poronne - przeważnie jest uznawana za niegodziwą metodę.

Krzysztof_J napisał(a):
Co do wymogu prawidłowości zastosowania - każda z metod tego wymaga.

Zgadza się, ale trzeba się też zgodzić, że jedne metody wymagają więcej dbałości o poprawne zastosowanie, a inne mniej. Są osoby, które potrafią liczyć w pamięci, jednakże większość używa do tego celu kalkulatora. Podobnie jest z NPR i ak.
Krzysztof_J napisał(a):
Dochodzisz przy tym do zaskakujących konstrukcji myślowych

Serio? To idzie tak:
KK pozwala na regulację poczęć - pozwala stosować jedynie NPR - ktoś nie umie tego stosować - pozwolenie na regulację traci dla niego sens - pytanie jest takie, czy to pozwolenie jest aby naprawdę pozwoleniem. W przypadku odpowiedzi przeczącej dochodzimy do wniosku, że podjęcie decyzji (jak powiedziałem wcześniej - chodzi o wywołanie określonego skutku z wystarczająco dużym prawdopodobieństwem) w tej kwestii wydaje się iluzją. Tak więc dochodzimy do pytania o faktyczne zezwalanie na podejmowanie decyzji o ilości dzieci.
Dla mnie nie ma tu nic zaskakującego w tej logice.

Krzysztof_J napisał(a):
Logiczna ta myśl (i końcowy wniosek) byłyby gdyby KK nakazywał ogranicznie ilości dzieci metoda NPR. Ale jak doskonale wiesz KK tego nie nakazuje lecz jedynie dopuszcza taką możliwość. O co więc chodzi?

Jeśli mówimy o dopuszczeniu, to od razu nadajemy wyjątkowy sens czynności, o której mowa w słowie kolejnym. Jeżeli dopuszcza się skręt przy czerwonym świetle, to tylko wtedy, gdy jest zielona strzałka i nie występuje kolizja z ruchem, który ma zielone światło. Tak samo jest tutaj: jeśli KK dopuszcza regulację poczęć, to ma to sens jednak wyjątkowy. Innymi słowy co do zasady jest tak a tak, a dopuszcza się wyjątek. A myślę, że nie o to chodzi.
Przecież co do zasady ilość dzieci powinna być regulowana, czyż nie?


Śr gru 03, 2008 0:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
liquid napisał(a):
Otóż wiele osób zastanawia się, dlaczego niegodziwe jest stosowanie ak...

Celem wyjaśnienia: zaliczam się do tych osób.


liquid napisał(a):
To idzie tak:
KK pozwala na regulację poczęć - pozwala stosować jedynie NPR - ktoś nie umie tego stosować - pozwolenie na regulację traci dla niego sens - pytanie jest takie, czy to pozwolenie jest aby naprawdę pozwoleniem.

Czy z faktu, że ktoś nie umie prowadzić samochodu wyciągasz wniosek, że państwo nie zezwala na prowadzenie pojazdów? W dalszym ciągu ta logika mnie zaskakuje :-).

liquid napisał(a):
Jeśli mówimy o dopuszczeniu, to od razu nadajemy wyjątkowy sens czynności, o której mowa w słowie kolejnym. ...Tak samo jest tutaj: jeśli KK dopuszcza regulację poczęć, to ma to sens jednak wyjątkowy. Innymi słowy co do zasady jest tak a tak, a dopuszcza się wyjątek. A myślę, że nie o to chodzi.

O to, o to...
NPR dopuszcza się stosować, gdy z jakichś względów posiadanie (większej ilości) dzieci nie jest możliwe.


Śr gru 03, 2008 7:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 13, 2008 6:47
Posty: 110
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
Czy z faktu, że ktoś nie umie prowadzić samochodu wyciągasz wniosek, że państwo nie zezwala na prowadzenie pojazdów?

Strzał w dziesiątkę: jeśli nie umiesz, to nie dostaniesz certyfikatu od państwa upoważniającego cię do prowadzenia samochodu. Idąc tym tropem: kto nie umie stosować NPR (rozumiem: zastosować, tak aby podjęcie decyzji o posiadaniu danej ilości dzieci było skuteczne), nie powinien dostać zgody na zawarcie małżeństwa w KK.
Pewnie to rozwiązałoby wiele problemów, takich jak autorki wątku.


Śr gru 03, 2008 20:24
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
liquid napisał(a):
kto nie umie stosować NPR (rozumiem: zastosować, tak aby podjęcie decyzji o posiadaniu danej ilości dzieci było skuteczne), nie powinien dostać zgody na zawarcie małżeństwa w KK.

A jak to sprawdzić a priori?

Edit - i jeszcze ciekawy fragment, dotyczy podstawy naszej dyskusji:
Cytuj:
Fasada z norm
Boża sprawiedliwość nie objawia się w prawach, nawet wzniosłych i szlachetnych, ale w Osobie Ukrzyżowanego.
(...)
Kilka razy w roku przejeżdżam koło kościoła, którego fasadę ukształtowano na wzór dwu tablic z dziesięciorgiem przykazań. Pomiędzy nimi cienką kreską rysuje się krzyż bez postaci Chrystusa.

Fasada kościoła służy za przesłanie. Tutejsze narzuca się samo: żyj dobrze, to znaczy w zgodzie z przykazaniami. Zanim wejdziesz do środka, zrób rachunek sumienia. Nie jestem wrogiem dekalogu ani rachunku sumienia, ale przesłanie takie kojarzy mi się jak najgorzej. Oznajmia: Kościół jest stróżem ładu moralnego. Inaczej mówiąc, wchodząc tutaj, zbliżasz się do Normy. To ona, w postaci dekalogu, wysuwa się na plan pierwszy, nie krzyż. Co więc nas zbawia? Norma czy Osoba? Pan ukrzyżowany, zmartwychwstały, Ten, który powróci, czy zespół słusznych zasad moralnych? Czy taki fronton nie sprowadza chrześcijaństwa do normatywnej etyki? Nie spycha na drugi plan Baranka, który gładzi grzech świata, bijąc po oczach Normą, którą trzeba ziścić w życiu?
Całość: O. T. Kwiecień, http://wiadomosci.onet.pl/1520634,240,1 ... skart.html

_________________
"Kochaj bliźniego jak siebie" - a jak kochasz siebie?


Cz gru 04, 2008 7:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
jumik napisał(a):
kobo napisał(a):
kobo napisał(a):
Dłuższe unikanie siebie - to wodzenie małżonka na pokuszenie - do zła niewyobrażalnie wiekszego od tego, którego chcecie uniknąć teraz - do zdrady, zniszczenia małżeństwa, rozbicia rodziny, a w konsekwencji kolejnych cierpień niczemu niewinnych dzieci.


Demagogia.


Przede wszystkim witam po dłuższej przerwie :)

A w odniesieniu do wypowiedzi Jumika:
To nie jest żadna demagogia - to realne zagrożenia. W sytuacji długich, powtarzających się wstrzemięźliwości małżonek zostaje wystawiony, a raczej jest nieustannie wystawiany "na pokuszenie". Istnieje realne zagrożenie, że w którymś momencie zwyczajnie sobie nie poradzi ze swoją seksualnością i ulegnie pokusie.
Takie rzeczy się niestety zdarzają i są przyczyną ludzkich/rodzinnych dramatów...
Nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Jeden małżonek/małżonka potrafi trwać we wstrzemięźliwości miesiącami, a innemu trudno wytrzymać choćby kilka/kilkanaście dni.
A jeśli okresy wstrzemięźliwości się przedłużają?
A jeśli sytuacja jest nieczytelna i rezygnujemy ze współżycia z powodu braku całkowitej pewności co do bezpieczeństwa tego współżycia?
A co jeśli przynajmniej jedna ze stron lub może i oboje dostają "świra" od ciągle przedłużającej się i ciągle powtarzającej wstrzemiężliwości? I nie pomagają porządki, praca, sporty, nic?
A co jeśli z ważnych przyczyn nie możemy przyjąć ciężaru kolejnego potomka?
Pewnie zaraz usłyszę, że Bóg dał dziecko to i da na to dziecko. A jeśli nie da, to takie dziecko ma wychowywać się w biedzie, bo może ma być wielkim świętym w zamyśle Bożym. - Nie przeczę, może i tak ....

Ale czy małżonkowie muszą bezwzględnie otwierać się na nowe życie, jeśli już się wielokrotnie otwierali, jeśli mają już czworo, pięcioro, sześcioro... i trudno im zapewnić godziwe warunki tym dzieciom, które już się narodziły? etc, etc.
I czy w takich sytuacjach jedynym wyjściem i rozwiązaniem problemu ma być NPR oznaczający kilka dni współżycia w III fazie lub całkowita wstrzemiężliwość?
Wątpliwości i pytania w mojej głowie się mnożą...


Cz gru 04, 2008 17:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
Aniuja - życzę tego, abyś ponad literą prawa dostrzegła przede wszystkim swoje małżeństwo i o nie zadbała najbardziej, zanim będzie zbyt poźno aby cokolwiek uratować i poskładać.


Cz gru 04, 2008 20:12
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 13, 2008 6:47
Posty: 110
Post 
Myślę, że ta rada jest jak najbardziej słuszna, tylko czy zgodna z nauką KK?...


Cz gru 04, 2008 22:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
liquid napisał(a):
.Idąc tym tropem: kto nie umie stosować NPR (rozumiem: zastosować, tak aby podjęcie decyzji o posiadaniu danej ilości dzieci było skuteczne), nie powinien dostać zgody na zawarcie małżeństwa w KK.
Pewnie to rozwiązałoby wiele problemów, takich jak autorki wątku.

Nie wiem, czy rozwiązywałoby wiele problemów. Ponadto: jedna sprawa to znać npr a inna sprawa skutecznie go stosować. Każdy z nas wie, jaka jest najskuteczniejsza metoda: ta wybrana przez Ciebie. I każdy z nas wie jak to robić (nie współżyć). I co z tego wynika? Czy to, Twoim zdaniem, jest gwarancja skutecznej regulacji poczęć?
Ja dalej jestem przekonany, że masz żal do KK o wybraną przez Ciebie drogę. I dalej nie wiem czego oczekujesz od KK, kiedy chcesz, aby zezwalał na 100%-we metody.


Pt gru 05, 2008 8:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 22, 2007 4:40
Posty: 16
Post 
Moniko.Trochę się dziwię, że w tak trudnym, a zarazem konkretnym temacie nie wypowiada się tutaj żaden duchowny. Szkoda też, że nie ma tu wypowiedzi osób mających doświadczenie w poradnictwie małżeńskim. Może nie interesują ich takie fora? A może w trudnych sytuacjach wygodniej im nabrać wody w usta?
Przecież widać, że jest tu co najmniej kilka małżeństw z podobnymi problemami. A liczba wyświetleń tematu to już prawie 6000 !
Tymczasem serwuje się im odpowiedzi, które warte by były choć sprostowania.
Kiedy na moje - wydaje mi się, że bardzo rzeczowe i życiowe argumenty ktoś serwuje odpowiedź typu nieprawda lub demagogia, to odechciewa się dyskusji... Zresztą wydaje się, że niektórzy to chyba jeszcze w praktyce nie doświadczyli życia we dwoje i serwują tu wiedzę książkową.


Pt gru 05, 2008 9:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
liquid napisał(a):
Myślę, że ta rada jest jak najbardziej słuszna, tylko czy zgodna z nauką KK?...


Zapytam przewrotnie. A czy zgodny z nauką KK byłby rozpad małżeństwa z powodów, o których mowa?
W sytuacji, o której pisze Aniaja niestety do niczego dobrego to nie zmierza. Jej mąż zwątpił w skuteczność metod naturalnych, bo dzięki ich stosowaniu w krótkim czasie urodziło mu się troje dzieci. Dźwiga niełatwy ciężar utrzymania rodziny i ze strony żony potrzebuje wsparcia przede wszystkim. Zaistniała sytuacja prowadzi raczej do jeszcze większego oddalenia między nimi. Dla mnie to taka próba sił - ile jeszcze zdołamy wytrzymać. A co, jeśli już nie zdołamy?
Cz mniejszą winą wg KK byłby współudział żony (tak, współudział) w rozpadzie małżeństwa?


Pt gru 05, 2008 10:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
kobo napisał(a):
Moniko.Trochę się dziwię, że w tak trudnym, a zarazem konkretnym temacie nie wypowiada się tutaj żaden duchowny. Szkoda też, że nie ma tu wypowiedzi osób mających doświadczenie w poradnictwie małżeńskim. Może nie interesują ich takie fora? A może w trudnych sytuacjach wygodniej im nabrać wody w usta?
Przecież widać, że jest tu co najmniej kilka małżeństw z podobnymi problemami. A liczba wyświetleń tematu to już prawie 6000 !
Tymczasem serwuje się im odpowiedzi, które warte by były choć sprostowania.


Ja też się dziwię. Sądzę, że i duchowni czytują ten, czy podobne wątki.
W sytuacjach trudnych należy szukać porady indywidualnej - u spowiednika, to chyba każdy katolik wie. Zawsze słyszałam: rozmawiać, tłumaczyć i otwierać się na życie - Pan Bóg pomoże. I rozmawiałam, tłumaczyłam, analizowaliśmy stanowisko KK. Ale mój mąż jest człowiekiem myślącym, używa konkretnych, zresztą logicznych argumentów i nie jest w stanie zrozumieć, że doktryna ma być ważniejsza od zachowania jedności i wierności w małżeństwie.
Otwieraliśmy się na życie, a teraz jestem na takim etapie życia, że z ważnych powodów nie możemy powiększać dalej rodziny. Tak, nie z błahych, ale bardzo ważnych. NPR w ścisłej wersji tylko III faza, nam nie wychodzi, zwyczajnie te kilka dni ( u mnie w cyklu 5-6) a czasem mniej, gdy dochodzi choroba, totalne zmęczenie itp. - nie wystarcza.
I nauka - nauką, przepis - przepisem a życie idzie swoim torem. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że dla mnie najważniejsza jest jedność, zgoda i miłość w moim małżeństwie. I szczęśliwe dzieci żyjące w zdrowej, kochającej się, nie sfrustrowanej rodzinie.
Do porozumienia z małżonkiem odnośnie stosowania w naszym przypadku tylko NPR-u dojść nie mogę od dłuższego już czasu, pomimo wielu dyskusji. Ta kwięc oboje idziemy na kompromisy.


Pt gru 05, 2008 13:42
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10
Posty: 1239
Post 
monika mówi:
Cytuj:
Tak więc oboje idziemy na kompromisy.


Wszystko pięknie moniko tylko czy udaje ci sie z tego kompromisu nie mieć przyjemności?Tak właśnie zrozumiałam warunek kompromisu ,chociażby po lekturze odpowiedzi działu ,,zapytaj"(nie pamiętam konkretnych namiarów).


Pt gru 05, 2008 14:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
Awa napisał(a):
Wszystko pięknie moniko tylko czy udaje ci sie z tego kompromisu nie mieć przyjemności?Tak właśnie zrozumiałam warunek kompromisu ,chociażby po lekturze odpowiedzi działu ,,zapytaj"(nie pamiętam konkretnych namiarów).


Przeżywanie przyjemności nie jest zakazane, chodzi tu raczej wewnętrzną zgodę na taki czy inny stan rzeczy. Natomiast w sytuacji autorki wątku i podobnych nie odważyłabym się narażać na rozłam, może rozpad swojego małżeństwa. Która wina byłaby wg ciebie większa?
Zgoda (może przejściowa) na antykoncepcję (barierową) czy narażanie na rozpad związku (rodziny) poprzez brak jakiegokolwiek kompromisu?
Przecież każda ludzka wytrzymałość ma swoje granice...


Pt gru 05, 2008 14:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 13, 2008 6:47
Posty: 110
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
Ja dalej jestem przekonany, że masz żal do KK o wybraną przez Ciebie drogę. I dalej nie wiem czego oczekujesz od KK, kiedy chcesz, aby zezwalał na 100%-we metody.

Trudno mieć żal do KK. Chciałbym otrzymać odpowiedź na pytania, które powstają w konfrontacji przepisów i życia, właśnie na pytanie tego wątku. To wszystko to próba szukania rozwiązań.
monika001 napisał(a):
A czy zgodny z nauką KK byłby rozpad małżeństwa z powodów, o których mowa? ... Czy mniejszą winą wg KK byłby współudział żony (tak, współudział) w rozpadzie małżeństwa?

To są bardzo fundamentalne pytania, na które właśnie szukamy odpowiedzi. Obawiam się jednak, że KK nie posługuje się kategorią mniejszego zła.
Nie chciałbym spłycać dyskusji do kwestii dlaczego takie czy inne metody i nastawienie do życia są dozwolone. Moim zamiarem jest odszukanie drogi w tym konkretnym stanie prawnym. Widać z naszej dyskusji, że wiele osób i małżeństw ma podobne problemy. Nie chciałbym utwierdzić się w przekonaniu, że przepisy, które ogłosił KK, mają istnieć zupełnie w oderwaniu od problemów życiowych, lub są sprzeczne. Jeśli widzę sprzeczność, to staram się ją wyartykułować z nadzieją, że ktoś mi pokaże, że sprzeczność jest pozorna i oświeci. Przecież nie pozjadałem wszystkich rozumów, więc pytam, jak mnóstwo innych internautów na tym forum.


Pt gru 05, 2008 23:15
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 238 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 ... 16  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL