Mój światopogląd, especially for PTRqwerty :)
Autor |
Wiadomość |
yavo
Dołączył(a): Wt gru 28, 2004 18:55 Posty: 32
|
Witam,
przeczytałem twój tekścik. Ciekawy jestem jednego. Przyznajesz, że nie przedstawiasz tam dowodów na istnienie Boga, ani czegoś takiego. Zapewne zdajesz sobie sprawę, że od konstatacji faktu, że kościół katolicki opierający swą doktrynę na wierze we wszechmocnego Boga w trójcy jedynego przyczynił się rowoju nauki, do uznawania całej tej doktryny jest dosyć daleka droga. Czy to jest tak, że uznajesz się za członka Kościoła dlatego, że doktryna, którą ta instytucja propaguje pozwala na uzyskanie najpełniejszej symbiozy wiary religijnej z racjonalną refleksją? - w porównaniu z innymi "dostępnymi" dziś religiami. Krótko: w coś trzeba wierzyć, a najrozsądniej jest wierzyć w pradwy głoszone przez chrześcijaństwo (katolicyzm) - czy tak właśnie to pojmujesz?
|
Wt gru 28, 2004 20:51 |
|
|
|
 |
pilaster
Dołączył(a): N mar 28, 2004 8:38 Posty: 4769
|
Proces był dwuetapowy. W pierwszej kolejności przekonałem się, że jakiś ponadnaturalny intelekt, odpowiedzialny za istnienie praw fizyki MOŻE (co nie znaczy, że musi) istnieć. W drugim etapie szukałem religii, kórej Bóg byłby najbardziej zbliżony do tego Boga matematycznego. Religią ta jest chrześcijaństwo. Podobną opinię głosi np ks. Michał Heller w ostatnim numerze "Polityki"
_________________ Brothers, what we do in life, echoes in eternity
Jest inaczej - Blog człowieka leniwego
|
Śr gru 29, 2004 14:53 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Nie za często czytuję Politykę, ale po informacji Pilastra poszukałem sobie i artykuł znalazłem o tu.
|
Śr gru 29, 2004 15:47 |
|
|
|
 |
yavo
Dołączył(a): Wt gru 28, 2004 18:55 Posty: 32
|
W tym wywiadzie Heller mówi tak: "Gdyby człowiek, czy ludzkość nie miała sensu, to według mnie - byłby to straszny dysonans: racjonalna przyroda miałaby stworzyć coś tak irracjonalnego?Dostrzegam więc coś, co nazywam postulatem sensu, i sądzę, że tu religia przychodzi człowiekowi z pomocą."
Po pierwsze zastanawia mnie, jak tak wykształcony człowiek może dopuszczać się takich pochopnych twierdzeń - że niby przyroda jest racjonalna. Przyroda jest niewątpliwie oparta na trwałych zasadach. Nie widzę jednak żadnych przeszkód dla twierdzenia, że jest bezmyślna. W jej funkcjonowaniu nie widać żadnego sensownego celu, mimo że nieraz okazuje się piękna i dostarcza nam wzruszeń. Jest mniej więcej jak niezwykle skomplikowany twór z geometrii fraktalnej, gdzie jedno równanie lub zespół równań różniczkowych wyraża się w niezwykle nieprzewidywalny sposób. Jest więc pewna ścisła zasada na której się to wspiera, ale ciężko tu powiedzieć, że fraktal jest racjonalny, ponieważ efekt działania tej precyzyjnej zasady wyraża się sposób całkiem bezsensowny, co najwyżej posiadający pewne walory estetyczne.. Tak samo w przyrodzie: nauki ścisłe odnajdują prawa, ale co pozwala nam twierdzić, że to co działa ślepo w oparciu o te prawa jest czymś racjonalnym?
Racjonalność to cecha umysłowości polegająca na umiejętności zastosowania znanych sobie reguł do osiągnięcia zamierzonego świadomie celu poznawczego lub praktycznego. Dlaczego jednak tak chętnie od istnienia anonimowych praw przechodzimy do konieczności istnienia umysłu, który wszystko poukładał według tych praw? Dlaczego odkrywając prawa przyrody jesteśmy skłonni twierdzić, że przyroda jest pochodną (czyjejś) racjonalności?
I to jest chyba właśnie ten postulat sensu. Nie możesz się pogodzić z tym, że istnienie praw, istnienie jakiegoś porządku może być bezsensowne, to znajdź sobie jakiegoś autora tego porządku i już możesz spać spokojnie, bo wiesz, że komuś możesz zaufać. Czynnik czysto psychologiczny... Dla mnie jest to bardzo naciągane
|
Śr gru 29, 2004 18:36 |
|
 |
pilaster
Dołączył(a): N mar 28, 2004 8:38 Posty: 4769
|
Przyroda jako taka nie jest oczywiście racjonalna, to pewnie taki skrót myślowy, ale racjonalne są podstawy przyrody, czyli prawa nią rządzące, choć wcale nie musiałoby tak być. Wiele cywilizacji (Indie, Chiny) opierało się na założeniu, że świat jest nieracjonalny i nie można go zrozumieć. Cywilizacja chrześcijańska nie. Założono, że skoro świat zostal stworzony przez racjonalnego, inteligentnego Boga, to można ten świat racjonalnie zrozumieć. Podejmowano takie próby i nagle ...trach, bęc ni stąd ni z owąd, okazało się (Kopernik, Galileusz, Kepler, Newton i potem poszłoo!), że świat ...rzeczywiście oparty jest na racjonalnych podstawach i na matematyce, której poziom komplikacji nie przekracza możliwości zrozumienia jej przez człowieka. Na ks Hellera powołałem się, gdyz w gruncie rzeczy w tym wywiadzie (w necie jest tylko kawałek) mówi on rzeczy, które i ja bym powiedział, może innymi słowami
_________________ Brothers, what we do in life, echoes in eternity
Jest inaczej - Blog człowieka leniwego
|
Śr gru 29, 2004 19:13 |
|
|
|
 |
Irbisol
Dołączył(a): Cz gru 02, 2004 19:24 Posty: 858
|
Pilastrze, przeczytałem Twój artykuł jeszcze raz, dokładnie.
Oto moje uwagi (pewnie się powtarzają z tym co napisałem kiedyś):
Cytuj: Tymczasem jednak okazuje się, że ten zaprogramowany głównie na podryw rozum potrafi także zrozumieć prawa fizyki kwantowej, czarne dziury, czy nawet powstanie całego wszechświata. Nacisk selekcyjny z pewnością nie działał w tym kierunku. Nacisk selekcyjny działał w kierunku rozwoju matematyki i fizyki, które były potrzebne do budowania domów czy zamków albo kusz i katapult. Budowla w której można zamieszkać jest jak najbardziej bajerogenna. Podobnie łupy wojenne, które można darować wybrance. Ale tu była mowa o fizyce kwantowej - do czego to potrzebne? Do poprawy warunków życia chociażby - komputeryzacja, automatyzacja - bez fizyki kwantowej nie byłaby możliwa. Kto zapewni lepsze warunki życia, ten lepiej bajeruje. Podsumowując: kogo wybrałaby panienka: faceta z maczugą mieszkającego w szałasie, czy współczesnego człowieka mieszkającego w domu, którego praca nie polega na ręcznym oraniu ziemi, bo od tego są maszyny? A żeby je wymyśleć .... Trochę przesadziłem, ale sądzę, że za jakiś czas człowiek nie będzie musiał robić nic, żeby mieć co jeść, w co się ubrać i gdzie mieszkać - jak w "Powrocie z gwiazd". O ile oczywiście Arabowie nas nie zdominują. Do czego przydadzą się czarne dziury? Do uzyskiwania olbrzymich energii chociażby - sprawność maszyny grawitacyjnej wykorzystującej c.d. jest dużo wyższa od sprawności reakcji termojądrowych! Poza tym bardziej po ludzku: jeżeli człowiek zrozumiał kwanty, to dlaczego nie ogólną teorię względności? Jeżeli ma mózg, któremu przyda się zrozumienie zjawisk na jakimś poziomie trudności, to zrozumie też inne zjawiska na tym poziomie, nawet nieprzydatne. A rachunek różniczkowy? Ilu urządzeń nie możnaby skonstruować gdyby nie on? Cały elektromagnetyzm na tym się opiera, więc gdyby nie r.r., wyobraź sobie, że nagle odcięli prąd. Czy jakiejś panience uśmiecha się życie w domu bez prądu? Wykazałem chyba, że istnieje nacisk selekcyjny na zrozumienie praw natury? Zauważ że zrozumienie to nastąpiło skokami, jak mutacje w ewolucji - jak już jeden zrozumiał, to reszta też zaczęła - i okazało się to przydatne. Sama znajomość tych praw nie pomaga bajerować - na to pozwala umiejętne ich wykorzystanie. A więc aby bajerować, niezbędna jest ich znajomość. Sam więc chyba rozumiesz że zdanie Cytuj: Można więc spokojnie powiedzieć, że znajomość nawet tylko mechaniki Newtona (a co dopiero elektromagnetyzmu, nie mówiąc już o kwantówce), nie zapewnia zwiększonego sukcesu reprodukcyjnego, a więc nie jest wzmacniana drogą ewolucji. nie jest prawdziwe. Cytuj: Trudno zatem oprzeć się wrażeniu, że fundamentalne prawa rządzące Wszechświatem (czy multiwszechświatem) i ludzki rozum są ze sobą w jakiś sposób skorelowane. Kazdy układ neuronowy, który chciałby przeżyć, musi te prawa jakoś zrozumieć. To biegania po sawannie nie musi ich rozumieć za bardzo, ale żeby zapewnić sobie (i swoim genom) bezpieczne życie musi się bardziej postarać. Cytuj: albo prawa te zostały zaprojektowane przez rozum podobny do ludzkiego To umysł ludzki dostosował się do tych praw. Półkulę południową Ziemi nazywamy "południową" tylko dlatego, że nasza cywilizacja powstała na innej półkuli. Ta druga jest zawsze w kierunku gdzie częściej widać Słońce (a więc południowym). To taka analogia jak dostosowują się niektóre pojęcia. Cytuj: Pozostaje zatem tylko stwierdzić która z istniejących religii przedstawia Boga w sposób możliwie najbardziej zbliżony do tej wizji. Wybór jest właściwie bardzo prosty. Istnieje tylko jedna cywilizacja w której powstała nauka, czyli zdolność zrozumienia matematyki Wszechświata, a zatem było nie było, Dzieła Bożego. Nauka (jako metoda) nie powstała ani w Indiach, ani w Chinach, ani w łonie islamu, choć te kultury przez długi okres przodowały na Ziemi. Nauka zrodziła się w cywilizacji chrześcijańskiej Zasługą religii chrześcijańskiej jest jedynie to, że stosunkowo mało przeszkadzała ludziom w odkrywaniu praw natury. A odkrycia dokonywane przez duchownych były przez nich dokonywane z tego prostego powodu, że byli oni nielicznymi wykształconymi, a poza tym spędzali wiele czasu na myśleniu i dyskusjach. Obecnie wszelkich odkryć dokonują osoby świeckie - ciekawe dlaczego? I - zauważ - w krajach gdzie jest rozwinięta technika, bez względu na religię (np. Japonia). Dokonałeś więc korelacji religii i nauki - słusznej jedynie o tyle, że religia pozwoliła nauce się rozwinąć, ale nie w sensie, że to z religii wynikła nauka. Cytuj: Etyka chrześcijańska jest najbliższa etyce naturalnej, prawa etyki bowiem, wbrew temu, co się niektórym wydaje, nie są wytworem kultury, ale istnieją obiektywnie, co opisuje teoria gier. Nie wymaga chrześcijaństwo katolickie jakiś dziwacznych, jak zakaz spożywania wieprzowiny, wyrzeczeń, zezwala na właściwie wszelkie nie krzywdzące innych przyjemności (alkohol, seks, muzyka, czyli w wersji poetycznej wino, kobiety (dla kobiet - faceci) i śpiew), tylko przestrzega, by nie zdominowały one życia,
Tylko że niektóre zakazy się zdezaktualizowały. Np. seks przedmałżeński mógł spowodować urodzenie się nieślubnego dziecka, to kiedyś nie było najlepszym pomysłem. Dzisiaj - w dobie edukacji seksualnej i środków antykoncepcyjnych takie zagrożenie jest zminimalizowane, a nawet jeżeli wpadka się zdarzy, to nie ma tragedii.
Inne: mięso w piątek, adwent.
Podsumowując:
Przesłanki które podałeś nie są żadnym powodem do uznania jakiejkolwiek religii. Wydaje mi się, że wyszedłeś z błędnego założenia, że KTÓRAŚ religia powinna być prawdziwa. Katolicyzm okazał się najlepszy, co nie znaczy, że w ogóle jest dobry - chyba że ktoś ma usilną potrzebę wiary.
Zauważ, że każda religia tłumaczy wszystko i nic. Wszystko - bo na każde pytanie można odpowiedzieć "Bóg to stworzył, Bóg tak chciał itd". Tylko że taka odpowiedź NIC nie przekazuje, i NIC z niej nie wynika, z pragmatycznego punktu widzenia mogłoby jej w ogóle nie być. Takich argumentów używa się do dziś, tylko w innej formie: jeżeli nauka czegoś nie wie, to wpycha się tam Boga (obaj pozdrawiamy w tym momencie Brata w Wierze). Coś nie gra w teorii? Nie wiadomo skąd się wziął Wszechświat? Odpowiedź jest tuż ... tylko że nic nam nie daje, bo tak naprawdę komplikuje więcej niż wyjaśnia.
Oto moje któtkie zdanie:
Czy świat bez Boga mógłby istnieć? Pewnie tak - co więcej, wg mnie religijność jest cechą która zawsze wystąpi w pewnym etapie ewolucji gatunku. W późniejszych stadiach powinna zanikać.
|
Wt sty 04, 2005 13:53 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ciekawy komentarz do wywiadu z Hellerem. Wywiad oczywiście też ciekawy, ale ten pewnie już większość osób czytała.
|
Wt sty 04, 2005 13:54 |
|
 |
yavo
Dołączył(a): Wt gru 28, 2004 18:55 Posty: 32
|
Witam ponownie i noworocznie!
Najpierw do Irbisola:
Szlachetny Irbisolu,
dzięki za twoje ciekawe spostrzeżenie. Mam jednak pewne uwagi. Piszesz na ten przykład tak:
Cytuj: Nacisk selekcyjny działał w kierunku rozwoju matematyki i fizyki, które były potrzebne do budowania domów czy zamków albo kusz i katapult. Budowla w której można zamieszkać jest jak najbardziej bajerogenna. Podobnie łupy wojenne, które można darować wybrance. Ale tu była mowa o fizyce kwantowej - do czego to potrzebne? Do poprawy warunków życia chociażby - komputeryzacja, automatyzacja - bez fizyki kwantowej nie byłaby możliwa. Kto zapewni lepsze warunki życia, ten lepiej bajeruje. Sugerujesz tutaj chyba, że ten nacisk selekcyjny ma charakter biologiczny, czyli że - koniec końców - rozwój fizyki kwantowej jest podporządkowany potrzebie jedzenia i uprawiania seksu. To jest mocne stanowisko socjobiologiczne. Wybacz, ale to brzmi dosyć ryzykownie i chyba z tego, co wiadomo na temat historii rozwoju nauki, ciężko wysnuć takie właśnie wnioski. Wydaje mi się natomiast - i wiem, że nie jestem odosobniony w tej opinii - że nauka i technika rozwijają się, dzięki temu, że pewne wyrafinowane psychiczne funkcje poznawcze autonomizują się zarówno w toku rozwoju filogenetycznego, jak i ontogentycznego. Stają się niezależne od tzw. potrzeb podstawowych, stają się jakby odrębną sferą aktywności i doskonalenia się istoty ludzkiej. Umiejętności matematycznych nie da się wyjaśniać skłonnością do napychania sobie brzucha lub do kopulacji. Podobna reguła zachodzi na poziomie całych społeczeństw: pewne funkcje zyskują autonomię, dzięki temu, że jednostki się specjalizują w określonych czynnościach w procesie ewolucji społeczeństw. I tak, pani przy taśmie produkcyjnej w mleczerni zajmuje się wytwarzaniem żywności; fizycy przyczyniają się rozrostu wiedzy - bardziej lub mniej użytecznej biologicznie - właśnie dzieki temu, że nie muszą spędzać czasu w mleczarni robiąc sobie jedzenie. Zauważ, że w powyższych przypadkach również mówimy o ewolucji i doborze naturalnym (to, co bardziej przystosowawcze, skuteczniejsze, replikuje się i staje się coraz bardziej powszechne), ale nie podporządkowanym ewolucji biologicznej. Teraz coraz częściej mówi się, że mechanizmy selekcji naturalnej działaja na poziomie procesów psychicznych i społecznych, a także rozmaitych innych. Np. niejaki Karl Popper (może kojarzysz to nazwisko) sporo napisał na temat ewolucyjnego charakteru rozwoju samej nauki. Podsumowując: jeśli coś się rozwija, zawsze warto poszukiwać tam działania zasad doboru naturalnego, ale nie zawsze (a nawet coraz rzadziej) wypada mówić o tym w kategoriach biologicznych, czyli w kat. jedzenia i seksu. Nie oznacza to, że nowinki naukowe w ogóle nie mają zastosowań "przeżyciowych", bo oczywiście mają, ale nie można tego uznać za główny czynnik rozwoju ludzkiej wiedzy. Piszesz też coś takiego: Cytuj: kogo wybrałaby panienka: faceta z maczugą mieszkającego w szałasie, czy współczesnego człowieka mieszkającego w domu, którego praca nie polega na ręcznym oraniu ziemi, bo od tego są maszyny? Odpowiedź, że wspomniana panienka wybrałaby współczesnego wcale nie jest oczywista. Wybrałaby z pewnością tego, kto odpowiada jej wyobrażeniu o facecie, który zapewni jej bezpieczeństwo, natomiast jeżeli byłaby to panienka wyjęta prosto z dżungli lub przeniesiona do nas z epoki kamienia łupanego, to współczesny facet - wszystko to czym się zajmuje i co sobą reprezentuje - nie przemówiłoby do niej za bardzo. Najprawdopodobniej by się go przestraszyła. Wszystko trzeba mierzyć adekwatną miarą. i jeszcze coś takiego: Cytuj: Do czego przydadzą się czarne dziury? Do uzyskiwania olbrzymich energii chociażby - sprawność maszyny grawitacyjnej wykorzystującej c.d. jest dużo wyższa od sprawności reakcji termojądrowych! To bardzo ciekawe.  Gdzie sobie moge coś przeczytać na ten temat? Może jakiś link internetowy? A teraz do pilastera (lub pilastra): Napisałeś w swoim tekście: Cytuj: Etyka chrześcijańska jest najbliższa etyce naturalnej, prawa etyki bowiem, wbrew temu, co się niektórym wydaje, nie są wytworem kultury, ale istnieją obiektywnie, co opisuje teoria gier.
Czy mógłbyś wyjaśnić, co przez to rozumiesz? Bo z tego, co wiem o teorii gier (przyznam, że ekspertem nie jestem), nic nie pozwala mi tak twierdzić. Zwłaszcza chodzi mi o to "obiektywne istnienie" praw etyki...
pozdr. dla wszystkich dyskutantów
|
Wt sty 04, 2005 17:17 |
|
 |
Irbisol
Dołączył(a): Cz gru 02, 2004 19:24 Posty: 858
|
yavo napisał(a): Sugerujesz tutaj chyba, że ten nacisk selekcyjny ma charakter biologiczny, czyli że - koniec końców - rozwój fizyki kwantowej jest podporządkowany potrzebie jedzenia i uprawiania seksu. To jest mocne stanowisko socjobiologiczne. Wybacz, ale to brzmi dosyć ryzykownie i chyba z tego, co wiadomo na temat historii rozwoju nauki, ciężko wysnuć takie właśnie wnioski. Dzięki rozwojowi techniki, a w przypadku fizyki kwantowej - techniki urządzeń elektronicznych, życie - krótko mówiąc - jest łatwiejsze. Pożywienie jest łatwiej dostępne i łatwiej przetwarzane. Więcej czasu mozna poświęcać na czynności nie związane bezpośrednio z przeżyciem (gdzie te czasy gdy chodzilo się na 3 dni na polowanie żeby wyżywić rodzinę!). Łatwiej przeżyć w czasie choroby (technika medyczna). Łatwiej przeżyć podczas porodu (j.w.) Człowiek współczesny dysponuje ogromną energią (poprzez urządzenia) - energia ta jest ogólnie dostępna, więc nie zachodzi rywalizacja o prymitywne, niewystarczające źródła energii - a więc nie ma powodu do konfliktów. W każdym razie nie na taką skalę jak kiedyś. Znowu łatwiej przeżyć. Potrzeby najbardziej atawistyczne, a więc jedzenia, seksu i bezpieczeństwa są więc dzięki technice (warunkowanej również przez rozwój fizyki kwantowej) lepiej zaspokajane. Pozostałe potrzeby, jak dalej zauważyłeś, tym bardziej. Dlatego człowiek pozostanie przy technice nie tylko ze względu na możliwość obejrzenia filmu na DVD. yavo napisał(a): Odpowiedź, że wspomniana panienka wybrałaby współczesnego wcale nie jest oczywista. Wybrałaby z pewnością tego, kto odpowiada jej wyobrażeniu o facecie, który zapewni jej bezpieczeństwo, natomiast jeżeli byłaby to panienka wyjęta prosto z dżungli lub przeniesiona do nas z epoki kamienia łupanego, to współczesny facet - wszystko to czym się zajmuje i co sobą reprezentuje - nie przemówiłoby do niej za bardzo. Najprawdopodobniej by się go przestraszyła. Wszystko trzeba mierzyć adekwatną miarą. Wątpliwy wybór o jakim napisałeś wynikałby raczej z jej niewiedzy. Gdyby po jakimś czasie się rozeszła wieść, co współczesny facet może jej zaoferować, to raczej nie obstawiałbym bejsbolisty polującego na mamuty. yavo napisał(a): Cytuj: Do czego przydadzą się czarne dziury? Do uzyskiwania olbrzymich energii chociażby - sprawność maszyny grawitacyjnej wykorzystującej c.d. jest dużo wyższa od sprawności reakcji termojądrowych! To bardzo ciekawe.  Gdzie sobie moge coś przeczytać na ten temat? Może jakiś link internetowy?
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=energy+extraction+from+black+holes&lr=
|
Wt sty 04, 2005 20:05 |
|
 |
pilaster
Dołączył(a): N mar 28, 2004 8:38 Posty: 4769
|
Irbisol.
Oczywiście, że znajomość i umiejętnośc wykorzystania praw fizyki zwiększa wygodę zyciową. Nie oznacza to jednak automatycznie zwiększonej reprodukcji. Prawami doboru płciowego można wyjaśnić kulturę, sztukę, nauki humanistyczne, nawet przyrodnicze, ale nie ścisłe. Te ostatnie istnieją w oderwaniu od ludzkiego rozumu, nie są więc jego wytworem, tak jak określenie "półkula południowa" Co prawda współczesny marksizm-feminizm uznaje równiez matematykę za opresyjny produkt patriarchalnej kultury, ale jest to opinia IMHO nieuprawniona.  I nie o to chodzi, że zrozumienie praw ułatwia życie. To oczywiste. Chodzi o to, że ludzki mózg w ogóle te prawa jest w stanie zrozumieć! Nie wszystko co ułatwia życie mogło w ewolucji powstać. Np umiejętność teleportacji na pewno dawałaby olbrzymią przewagę selekcyjną, ale jakoś nigdy nie powstała. Z resztą mózg ludzki istnieje w obecnej postaci co najmniej od kilkudziesieciu tysiecy lat, zaś nauka jako metoda ma lat zaledwie kilkaset. Czyli najpierw mózg wyewoluował w jakiś celach, zaś kilkadziesiąt tysięcy lat później okazało się, że jakimś przypadkiem potrafi zrozumieć prawa Wszechświata. I oczywiście użyć ich, albo przynajmniej spróbować do podrywu i bajeru, jak to mózg ma we zwyczaju. Idea, że mózg ewoluował po to, aby po wielu pokoleniach stworzyć fizyke jest nienaukowa. Ewolucja nie działa w ten sposób. Liczy sie tylko tu i teraz, a nie ewentualne korzyści za kilkadziesiąt tysięcy lat. Patrząc na to od drugiej strony, prawa te są na tyle proste że są możliwe do zrozumienia, nawet przez stosunkowo mało skomplikowany ludzki mózg. Rownie dobrze prawa Wszechświata mogłyby być tak zawiłe, że potrzeba by było do tego mózgu wielkości Ziemi, albo jeszcze większego.
_________________ Brothers, what we do in life, echoes in eternity
Jest inaczej - Blog człowieka leniwego
|
Wt sty 04, 2005 20:45 |
|
 |
pilaster
Dołączył(a): N mar 28, 2004 8:38 Posty: 4769
|
yavo napisał(a): Napisałeś w swoim tekście: Cytuj: Etyka chrześcijańska jest najbliższa etyce naturalnej, prawa etyki bowiem, wbrew temu, co się niektórym wydaje, nie są wytworem kultury, ale istnieją obiektywnie, co opisuje teoria gier. Czy mógłbyś wyjaśnić, co przez to rozumiesz? Bo z tego, co wiem o teorii gier (przyznam, że ekspertem nie jestem), nic nie pozwala mi tak twierdzić. Zwłaszcza chodzi mi o to "obiektywne istnienie" praw etyki..
O teorii gier można poczytać tu:
http://www.giaur.qs.pl/teoriagier/
chodziło mi o to, że w sytuacjach, kiedy liczba graczy jest skończona (a to jest chyba realne założenie), a więc wcześniej, czy później, spotkamy sie z danym graczem ponownie, lub w sytuacji niepełnej informacji o grze (też realne założenie) najbardziej opłacalną na dłuższą metę strategią jest postepowanie ...etyczne. Oczywiśce społeczeństwa, których członkowie tak właśnie postepowali, przetrwały, zaś inne nie. Zaś etyka chrześcijańska, jest najbardziej zbliżona (zastrzeżenie dla Irbisola  ) do tej naturalnej.
_________________ Brothers, what we do in life, echoes in eternity
Jest inaczej - Blog człowieka leniwego
|
Wt sty 04, 2005 20:55 |
|
 |
yavo
Dołączył(a): Wt gru 28, 2004 18:55 Posty: 32
|
Irbisolu,
Wszstko, co napisałeś w ostatnim poście, to prawda. Nie miałem najmniejszego zamiaru przeczyć temu, że nauka przyczynia się do poprawy poziomu życia. Zauważ jednak - upierając się przy tym, że główną przyczyną rozwoju naukowego jest to, że w konsekwencji tego pula genów w populacji objętej postępem naukowym ulega rozmnożeniu, trzeba też jakoś wyjaśnić fakt opracownania tabletki koncepcyjnej. Ten wynalazek nijak rozmnażaniu się nie sprzyja,a jest stosowany powszechnie właśnie w społeczeństwach, w których nauka kwitnie.
No tak, ale zawsze tu możesz powiedzieć, że to wyjątek itd... Chodzi tu jednak o coś innego. Można rozważać rozwój nauki w aspekcie całego technicznego, materialnego jej dorobku, który przynosi nam tyle korzyści "przeżyciowych", reprodukcyjnych itd., albo w kontekście pewnych dyspozycji poznawczych gatunku ludzkiego - powiedzmy wiedzy oraz inteligencji (często imponującej), które stoją za postępem naukowym i które chyba trzeba uznać za istotny czynnik całego tego procesu. Ja głównie to miałem na myśli. Wydaję mi się, że to również akcentował pilaster pytając jak się ma fizyka kwantowa do sukesu reprodukcyjnego i to zrodziło dyskusję na ten temat. Pozwól, że w tym miejscu postawię sprawę krótko: dopóki osobniczy rozwój intelektualny, zdolność do abstrakcyjnego myślenia, umiejętności matematyczne i tego typu rzeczy nie zostanie wyjaśniony przez skuteczne zaspokajanie potrzeb reprodukcyjnych, dotąd samolubny gen nie będzie godzien uznania za główną przyczynę ludzkiej umysłowości.
Możesz tutaj zgłosić zatrzeżenie: no ale przecież za to wszystko jest odpowiedzialny ludzki mózg, który wyewoluował do tak ambitnej postaci dlatego, że jego posiadacz mógł dzięki temu robić rzeczy zapewniające mu sukces reprodukcyjny, bo inaczaj ludzie by wyginęli, a ich mózgi, inteligencja i wiedza razem z nimi. To prawda, ale to nie jest dobry argument. Żaden sukces reprodukcyjny nie wyjaśni tego, w jaki sposób człowiek rozumuje. Sposób rozwiązywania sylogizmów lub równań różniczkowych nie ma nic wspólnego z rozsiewaniem genów. To jest czynność zupełnie niezależna od czynników wpływających na szanse sukcesu reprodukcyjnego. To jest autonomiczna sfera, rządząca się własnymi prawami. Jeszcze inaczej: prawdą jest, że podstawowe dla gatunku ludzkiego wrodzone zdolności umysłowe, zostały utrwalone w genotypie dlatego, że ułatwia to przetrwanie i rozmnożenie się, ale to nie wystarcza do wyjaśnienia jak działa ludzki umysł pojęty jako całość i biorąc pod uwagę jego najdonioślejsze osiągi.
Jeżeli jesteś tak zagorzałym orędownikiem socjobiologii, racz zauważyć, że sam R. Dawkins swoją książkę "Samolubny gen" uzupełnił o rozdział, w którym przedstawia koncepcję tzw. memów, gdzie jasno sugeruje, że do wyjaśnienia wielu zagadnień związanych z ludzkimi zachowaniami, potrzeba czegoś innego niż replikatory biologiczne.
A co tej panienki, co to nie wiadomo, czy chce jaskiniowca czy maklera giełdowego, to nie będę tu się wdawał w dywagacje, bo to już byłby totalny off-topic i pilaster mógłby się wkurzyć.
|
Wt sty 04, 2005 21:37 |
|
 |
yavo
Dołączył(a): Wt gru 28, 2004 18:55 Posty: 32
|
Oj pilastrze, z tego wynika jedynie to, że zasady etyki chrześcijańskiej są najbardziej opłacalne. Obawia się, że taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje  . I jestem przekonany, że każdy szanujący się teolog unikałby takiej argumentacji... (pragmatyzm!)
PS. Wykaż mi, że jakiekolwiek normy moralne obowiązują "obiektywnie", a nazwę cię mistrzem świata
pzdr.
|
Wt sty 04, 2005 21:47 |
|
 |
Irbisol
Dołączył(a): Cz gru 02, 2004 19:24 Posty: 858
|
Odpowiadam zbiorczo: Pilastrowi i Yavo (wi?).
pilaster napisał(a): Chodzi o to, że ludzki mózg w ogóle te prawa jest w stanie zrozumieć! Wszystkich praw ludzki mózg nie rozumie. Rozumie ich tyle, na ile pozwala mu jego objętość, a raczej jakość. pilaster napisał(a): Nie wszystko co ułatwia życie mogło w ewolucji powstać. Np umiejętność teleportacji na pewno dawałaby olbrzymią przewagę selekcyjną, ale jakoś nigdy nie powstała. Nie powstała, bo być może nie może powstać. Nie powstała, bo ewolucja nie poszła w tym kierunku. Nie musimy być wcale najlepsi z ewolucyjnego punktu widzenia - jedynie w naszym ziemskim ekosystemie radzimy sobie najlepiej - mimo marnych szans w bezpośredniej konfrontacji np. z wilkiem. Czyli: nie widzę problemu w tym że nie powstała umiejętność teleportacji. pilaster napisał(a): Z resztą mózg ludzki istnieje w obecnej postaci co najmniej od kilkudziesieciu tysiecy lat, zaś nauka jako metoda ma lat zaledwie kilkaset. Czyli najpierw mózg wyewoluował w jakiś celach, zaś kilkadziesiąt tysięcy lat później okazało się, że jakimś przypadkiem potrafi zrozumieć prawa Wszechświata. I oczywiście użyć ich, albo przynajmniej spróbować do podrywu i bajeru, jak to mózg ma we zwyczaju. Tak właśnie się okazało - wielkość mózgu i jego jakość, które wyewoluowały w celu przeżycia, okazały się wystarczające do zrozumienia niektórych praw. Najlepiej radziły sobie mózgi lepiej rozwinięte, wypierając te słabiej rozwinięte. pilaster napisał(a): Idea, że mózg ewoluował po to, aby po wielu pokoleniach stworzyć fizyke jest nienaukowa. Ewolucja nie działa w ten sposób. Liczy sie tylko tu i teraz, a nie ewentualne korzyści za kilkadziesiąt tysięcy lat. Ale mózg wcale nie musiał ewoluować po to, żeby zrozumieć fizykę kwantową. Po prostu okazał się wystarczający aby ją zrozumieć. Tutaj raczej ewolucja tej wiedzy (nie tyle biologiczna) dała człowiekowi taką przewagę. Widać to na przykładzie podbojów kolonialnych. Ewolucja biologiczna umożliwiła jedynie zrozumienie niektórych praw. Z punktu widzenia ewolucji wygląda to tak: 1. Damy mu większy mózg i zobaczymy co się stanie. 2. O, radzi sobie lepiej, gatunek się rozmnaża i opanowuje całą Ziemię. 3. Zrozumieli fizykę kwantową - a co mnie to obchodzi? Liczy się to że w wyniku większego mózgu radzą sobie lepiej, a nie to W JAKI SPOSÓB sobie radzą. Czyli ludzkość znalazła kolejne narzędzie, lepsze od maczugi. pilaster napisał(a): Patrząc na to od drugiej strony, prawa te są na tyle proste że są możliwe do zrozumienia, nawet przez stosunkowo mało skomplikowany ludzki mózg. Rownie dobrze prawa Wszechświata mogłyby być tak zawiłe, że potrzeba by było do tego mózgu wielkości Ziemi, albo jeszcze większego. A skąd wiesz że nie są? Znamy tylko wycinek tych praw. Popatrz na to w ten sposób: - im większy mózg tym więcej potrafi zrozumieć, - do biegania wystarczy mózg zająca - do rozłupywania orzechów i tworzenia społeczności wystarczy mózg szympansa - do zrozumienia fizyki kwantowej wystarcza mózg człowieka - do zrozumienia .... wystarcza mózg .... Nie musimy być wcale ostatnim ogniwem - po prostu jesteśmy na takim etapie ewolucji, że nasz mózg do czegoś wystarcza. Podobnie nie należy się dziwić, dlaczego gepard osiąga akurat 100 km/h. YAVOyavo napisał(a): trzeba też jakoś wyjaśnić fakt opracownania tabletki koncepcyjnej. Ten wynalazek nijak rozmnażaniu się nie sprzyja,a jest stosowany powszechnie właśnie w społeczeństwach, w których nauka kwitnie.
Sprzyja, sprzyja - liczy się nie liczba osobnków danego gatunku, lecz jakość genów i ich (genów) możliwość przetrwania. Teraz wyobraź sobie, że nie ma żadnej antykoncepcji - czy to sprzyjałoby gatunkowi ludzkiemu? Czy na Ziemi dominują społeczeństwa nie stosujące antykoncepcji (np. Murzyni z buszu)? Jeżeli jest inaczej, to widocznie antykoncepcja jest dobrą metodą w walce o zasoby. Albo inaczej: kto rządzi na planecie: mrówki czy ludzie? yavo napisał(a): dopóki osobniczy rozwój intelektualny, zdolność do abstrakcyjnego myślenia, umiejętności matematyczne i tego typu rzeczy nie zostanie wyjaśniony przez skuteczne zaspokajanie potrzeb reprodukcyjnych ... Wyjaśniam to tak: co z tego, że niektóre gatunki mają ileśset potomstwa, skoro człowiekowi wystarcza kilka a i tak to jego geny rządzą? Najwyraźniej sama reprodukcja nie wystarcza. Wyobraź sobie taką sytuację: Rasa 1 ma 10 dzieci na jednego dorosłego osobnika, śmiertelność wśród niemowląt wynosi 40%, reszta przymiera głodem w rezultacie ograniczonych zasobów, nie znają fizyki kwantowej - ale jest ich dużo. Rasa 2 ma 1 dziecko na jednego dorsłego osobnika, śmiertelność niemowląt 0.01%, wszyscy żyją w dobrobycie, znają fizykę kwantową - ale jest ich mniej. Która rasa sobie lepiej poradzi w przypadku np. klęski żywiołowej albo gróźby zbliżania się komety, albo zwykłej epidemii? Która sobie lepiej poradzi gdyby chciały ze sobą prowadzić wojnę? Która jest lepiej przystosowana? Której geny przetrwają? Fizyka kwantowa to kolejne narzędzie pomagające przetrwać (i nie tylko), które posiada człowiek. yavo napisał(a): Żaden sukces reprodukcyjny nie wyjaśni tego, w jaki sposób człowiek rozumuje. Sposób rozwiązywania sylogizmów lub równań różniczkowych nie ma nic wspólnego z rozsiewaniem genów. Już to wyjasniałem - po prostu ewolucja taki mózg skonstruowała i już - nie obchodziło ją czy ten mózg zrozumie fizykę kwantową i różniczki. Radzi sobie? Radzi. To fajnie - a więc przeżyje. Gdyby nie zrozumiał fizyki kwantowej, to pewnie za ileś tysięcy/milionów lat podzieliłby los dinozaurów. yavo napisał(a): To jest czynność zupełnie niezależna od czynników wpływających na szanse sukcesu reprodukcyjnego.
Z pewnością wpływa na sukces dominacji w ekosystemie i w związku z tym BEZPIECZEŃSTWA genów. Jeżeli bezpieczeństwo genów jest zapewnione środkami technicznymi czy społecznymi, to nie ma prymitywnej potrzeby rozsiewania ich na prawo i lewo celem zwiększenia szans przeżycia. Geny mają dobrą gwarancję przetrwania - i to się liczy
Oczywiście czynniki niebiologiczne też odgrywają dużą rolę w rozwoju nauki, ale nie tylko one.
Porównanie 2 ras jest chyba przekonywujące?
|
Śr sty 05, 2005 10:04 |
|
 |
yavo
Dołączył(a): Wt gru 28, 2004 18:55 Posty: 32
|
Tośmy se pogadali... Irbisolu, z bólem stwierdzam, że mówimy o dwu różnych rzeczach i jeśli chcesz żebym tu znalazł jakąś płaszczyznę porozumienia musisz mi dać trochę czasu. Narazie mamy tendencję do powtarzania w kółko tego samego. Pozwolę sobie tylko odnieść się do jednego.
Cytuj: Czy na Ziemi dominują społeczeństwa nie stosujące antykoncepcji (np. Murzyni z buszu)? Jeżeli jest inaczej, to widocznie antykoncepcja jest dobrą metodą w walce o zasoby. Albo inaczej: kto rządzi na planecie: mrówki czy ludzie?
Zapewne domyślasz się, że gdzieś tu już czai się pytanie o definicję sukcesu reprodukcyjnego. Według mnie s.r. to stan względnej stabilności puli genów (bardziej lub mniej jednorodnej) w określonym środowisku, które - jak warto zauważyć - podlega zmianom. Rzeczywiście, ilość niewiele tu chyba znaczy. Ale tak samo niewiele znaczy jakieś "rządzenie na planecie", przede wszystkim dlatego, że nie wiadomo co to znaczy. A tym bardziej niepowinno się uznawać za sukces reprodukcyjny życia w dobrodycie, ani kto nad kim dominuje. Osobiście uważam, że człowiek dominuje nad pszenicą , ale przenica ma na swoim koncie wielki sukces reprodukcyjny  Uważam też, że mrówki osiągnęły większy s.r. i wcale nie dlatego, że ich jest taka masa, lecz dlatego, że z tego co wiem o owadach, to przetrwają one z pewnością wiele kataklizmów mogących zmieść z powierzchni Ziemi gatunek ludzki. W konsekwencji okaże się wówczas, że ich geny są bardziej stabilne. Ta stabilność jest do uzyskania również dzięki temu, że mrówki mnożą się w takich ilościach, ale nie w tym tkwi sedno sprawy.
Teraz pytanie: czy antykoncepcja sprzyja takiej stabilizacji genotypu, czy też nie? Sądzę, że po tych zaledwie kilkudziesięciu latach jej istnienia nie można postawić jasnej odpowiedzi. Zależy pewnie od tego, w jaki sposób się jej używa. Czyli że powinna być jakać optymalna częstotliwość stosowania jej w populacji, która zagwarantuje stabilność. No, ale chyba przyznasz, że ujemny przyrost naturalny ciężko utożsamić z s.r.
I pozwolę sobie zauważyć, że nie jestem z Radia Maryja 
|
Śr sty 05, 2005 18:07 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|