Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 27, 2025 20:51



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 10 ] 
 żyć wiarą, czyli..... "byłem osobą wierzącą" 
Autor Wiadomość
Post żyć wiarą, czyli..... "byłem osobą wierzącą"
Byłem osobą wierzącą...
Takie słowa czasem wypisują użytkownicy tego (i nie tylko tego) forum.
Byłem osobą wierzącą – dlatego dobrze wiem, że Boga nie ma.
Byłem osobą wierzącą, dlatego odszedłem/odeszłam od wiary.
Ciągle to czytam, wciąż to słyszę.
Wierzyłem w Boga, ale nie dawało mi to satysfakcji, ograniczało mnie, dlatego przestałem wierzyć i wybrałem ............. (w miejsce kropek można wpisać przeróżne formy samouwielbienia – od jakiegoś nurtu New age po wojujący ateizm).
Przyznam się, że nie przeszkadza mi odmienne od mojego stanowisko dotyczące istnienia bądź nieistnienia Boga. Przyjmuję do wiadomości przeróżne opinie i argumenty.
Jednak na argument - „byłem osobą wierzącą” - mający podnieść wartość wypowiadającego swą opinię rozmówcy wybucham śmiechem.
Nie martwi mnie też zawarta w tym argumencie sugestia, jakobym pozostając osobą wierzącą – w przeciwieństwie do byłego wierzącego – był nadal niewolnikiem, kretynem, ciemniakiem itd.
Nie – to mnie nie martwi, ani nie smuci.
Słowa „byłem osobą wierzącą” bowiem najwięcej mówią o tym, kto je wypowiada.
I kiedyś, gdy przyjmowałem takie oświadczenie bez refleksji i chwili zastanowienia, brałem je za pewien rodzaj przeżytego doświadczenia, który może ubogacać.
Dziś jednak tak nie myślę, a czytane na tym forum słowa o nieistnieniu Boga podkreślane argumentem „byłem przecież osobą wierzącą – dlatego wiem co piszę” sprowokowały mnie do napisania tych kilku zdań.
Co bowiem oznaczają słowa – jestem wierzący – jak nie uznanie i poznanie, że coś jest prawdą. A czy można nie wierzyć w poznaną prawdę? Ona wymaga wyłączności i nie ma w niej miejsca na zwątpienie i na niewiarę w nią. Jak można poznać prawdę i uznać, że się w nią nie wierzy. Prawda zobowiązuje, a nic poza nią nie jest prawdą.
Jak wówczas, kiedy poznało się Prawdę powiedzieć? – ona prawdą nie jest.
Jak powiedzieć – od dzisiaj już to nie wierzę. Jak to? Możliwe jest zakwestionowanie własnego doświadczenia i prawdy? Uznanie, że to, czego doświadczyłem.... jednak nie doświadczyłem.
Jak można spokojnie żyć w takiej sprzeczności? Przecież życie w takim zakłamaniu byłoby nie do zniesienia. Codziennym samookaleczeniem, amputowaniem kawałek po kawałku samego siebie. Czy można tak żyć?
Wydaje mi się, że można, jeśli do tej sprzeczności nie dochodzi. A to jest możliwe, wyłącznie wtedy gdy się było osobą niewierzącą. Albo wtedy, kiedy wydawało się, że jest się osobą wierzącą. Gdy żyło się w iluzji własnej wiary (choćby poprzez uczestniczenie w kulturze, obyczajowości czy obrzędach religijnych) i tę iluzję brało za prawdziwą...
Iluzja ma to do siebie, że zwodzi, udaje prawdę i zasłania obraz. Nie pozwala nam poznać prawdziwej Postaci. Iluzji nie sprowadzimy do konkretnej treści, ciągle nam umyka, sama nie będąc Prawdą jest nieokreślona i obca.
I jak tu nie wątpić w taki rozmyty, niejasny, nieokreślony obraz? Jak tu nie przestać w niego wierzyć gdy ukazuje się pod postacią czegoś co jest nam obce, niekonkretne, bez przełożenia na nasze życie.
Jak nie zacząć wątpić w ten miraż, do którego – jak podróżnicy na pustyni – zmierzamy a on nieustannie nam umyka. Jest ciągle nieskończony, obcy, niedający się poznać – a skoro jest taki właśnie niedający się poznać, to jak mam oprzeć się w Nim i uznać go za Prawdę?
Nie mogę, bo jak mam poszukać oparcia w iluzji? Jak mam na pustyni napić się ze źródła, z którego iluzji czerpię nadzieję, ale wciąż z niego nie piję?
I cóż wówczas pozostaje? Odrzucenie wiary w iluzję? Ale w cóż przestaje się wówczas wierzyć?
Odrzucam Prawdę? Czy tylko jej wyobrażenie, mętny zamazany obraz.
Nie odrzucam Postaci – konkretnej Osoby, którą poznałem.
Bo poznałem ją w obrazie nieokreślonym, rozmytym w nieskończoności, w transcendencji, w obcości i pozostając z taką postacią sam na sam, mogę pod tę nieokreśloność podłożyć wszelkie treści.
Bo skoro jest tylko w nieokreśloności miejsce na układane tam przeze mnie treści – to przecież nie ma tam osoby.
Dlaczego zatem miałem wierzyć w brak osoby?

Dlatego wciąż tu czytam..... „byłem osobą wierzącą” dlatego wiem, że Boga nie ma...
A nigdy nie czytam: byłem osobą, której wydawało się, że jest wierząca....


Cz lut 12, 2009 11:36

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: żyć wiarą, czyli..... "byłem osobą wierzącą"
outsider napisał(a):
Co bowiem oznaczają słowa – jestem wierzący – jak nie uznanie i poznanie, że coś jest prawdą.


Myślę, że przynajmniej w potocznym rozumieniu "wierzącym" określa się osobę, która zaufała Kościołowi. Opisywany przez Ciebie stan określiłbym raczej jako "doznałem Objawienia" czy "zostałem oświecony".


Cz lut 12, 2009 12:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Jako, że źle odczytałem intencje autora, to temat zostaje cofnięty do działu "Żyć wiarą". Proszę o pisanie zgodnie z zasadami tego działu:
Cytuj:
Żyć wiarą to dział, w którym jest miejsce na dzielenie się swoją wiarą katolicką, jej przeżywaniem na co dzień i związanymi z tym radościami, a także trudnościami.

Dlatego, wszelkie uwagi krytyczne, jak również polemika osób niewierzących są nie na miejscu i będą konsekwentnie usuwane.

Z góry przepraszam wszystkich za zamieszanie w szczególności tych co tu pisali.
jumik


Cz lut 12, 2009 12:51
Zobacz profil WWW
Post 
jeszcze w ramach wyjaśnień - jumik przeniósł mój post na powrót - do tego działu
na moją prośbę i z powodu poniższych wyjaśnień:

Cytuj:
sądzę, że przeniosłeś mój post niepotrzebnie
umieściłem go własnie w dziale "żyć wiarą" w którym to miejscu najlepiej opisać stan, który obserwuję, a jaki opisałem
umieściłem go własnie tam, aby niewierzący nie mogli wypowiadać się, dzielić opiniami o swej niewierze

w zasadzie nie umieściłem tego posta by dyskutować - a w szczególności z niewierzącymi - lecz by ewentualnie zachęcić do dzielenia się obserwacjami i refleksjami
bo żyć wiarą, to także żyć z tymi, którzy nie wierzą

dlatego proszę albo cofnąć mój post do działu żyć wiarą albo zamknąć temat, albo wykasaować mój post


Cz lut 12, 2009 18:27
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Przypominam o trzymaniu się tematu, jego charakteru oraz uszanowanie zasad tego działu.

Charakter tematu:
by "zachęcić do dzielenia się obserwacjami i refleksjami
bo żyć wiarą, to także żyć z tymi, którzy nie wierzą "
Regulamin:

Cytuj:
Autor tematu ma prawo do określenia jego charakteru (np. tematy rozważaniowe, dzielenie się doświadczeniem, rozważanie konkretnych wypowiedzi autorytetów lub dokumentów, czy konkretne pytanie w którym autor oczekuje odpowiedzi zgodnej ze swoim światopoglądem);

viewtopic.php?p=220227

jumik

_________________
Piotr Milewski


Cz lut 12, 2009 22:31
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Moim zdaniem łączy się to, co napisałeś, z jedną z podstawowych przyczyn odchodzenia od wiary, o której napisałem w innym wątku, mianowicie z szokiem dojrzałości. Używasz dość niejasnego słowa " iluzja ", ja zauważam, że najczęściej tą iluzją jest dziecinny obraz wiary, wyniesiony z przedszkolnej katechezy i ilustrowanych Biblii. Każdy rozsądny człowiek wie, że z dziecięcych wyobrażeń trzeba wyrosnąć. Niezwykle powszechny wśród ateistów typu " Kiedyś Byłem Wierzący " jest pogląd, iż wyrośnięcie z dziecięcych wyobrażeń religijnych oznacza po prostu odrzucenie wiary i ateizm. Dla wielu z nich wręcz w ogóle nie ma innej drogi, ponieważ nie przyjmują oni do wiadomości nawet możliwości istnienia jakiejkolwiek wiary poza dziecięcą. Można to sprowadzić do prostego schematu: " mama mówiła, że Bóg patrzy na nas z chmurek - dorosłem, i nie widzę Boga za chmurkami - wniosek: Bóg nie istnieje, a religia jest bez sensu ". I powtarzają: " jasne, że kiedyś byłem katolikiem, tak mnie wychowano, ale DOROSŁEM, więc odrzuciłem te bajki, a jak ktoś nie odrzucił to znaczy, że jeszcze nie dorósł ".

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Pt lut 13, 2009 16:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
I ludziom, którzy tak mówią "wiem, bo wierzyłem", często wydaje się, że wiedzą czym jest wiara, że ją rozumieją i dlatego mogą ją odrzucić jako fałszywą. Tymczasem odrzucają coś, co widzą jako wiarę. Oni nie znają Boga, a tylko wyrób bogopodobny.

Np. trzymają się kurczowo obrazu wiary jako tylko światopoglądu, nie mogąc w żadnym razie zrozumieć, że jest to coś więcej - jest to relacja miłości z rzeczywistym Bogiem, Bogiem który żyje.

Pytanie jak do nich trafić. Pozornie poprawnym sposobem byłoby po prostu przedstawienie prawdziwego Boga i tego czym jest wiara. Pewnie czasami takie coś skutkuje i może skutkowałoby częściej, gdyby nie to, że często taka osoba kurczowo trzyma się swojej wizji wiary, wierzących i Boga. Nie potrafi wyjść poza to, przez co zaprzepaszcza nie raz szanse na zrozumienie i poznanie Go.

_________________
Piotr Milewski


Pt lut 13, 2009 16:41
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lut 10, 2005 1:37
Posty: 589
Post 
Wydaje mi się, że ciężar znaczeniowy "jestem wierzący" jest taki sobie, ot zaliczam się do grona "wierzących", broń Boże, nie mówię w co. Czy jesteś chrześcijaninem? Czy wierzysz w Boga? To już nie wszystkim łatwo przejdzie przez gardło, choć mogą powtarzać Credo co niedzielę. Nie wiem czy oznacza to przyjęcie jakiejś prawdy, raczej jej bezrefleksyjną akceptację w postaci skrajnie uproszczonej i zrytualizowanej. (Jak to johny99 już napisał).

I przekleństwo naszych czasów - zawężenie znaczenia. "Wierzyć" w istnienie Boga czyli rozważać to logicznie, rozumowo i naukowo, przy automatycznym niemal przyjęciu, że wiara oznacza niepewność. To skrajne oddalenie od tego w co wierzyli ludzie Biblii i święci.

Odrzucenie "wiary" przez już nie "wierzącego" to tylko odrzucenie wiary w krasnoludki, uczciwość między ludźmi i Boga. Nie ma wtedy pustki, bo nie było czego odejmować - wiara poza przeżyciami dziecięcymi nie pełniła żadnej realnej roli w życiu.

Porzucenie wiary przez osobę w niej dojrzałą będzie jak to outsiderze piszesz tragedią, bo przekreśla duży kawał życia. Zastanawiam się czasami, co bym sądził o sobie i swoim dotychczasowym życiu gdybym:
odrzucił całkowicie wiarę w Boga i przekonania, które mam od wielu lat i zdobywam je nadal. Czy nie stwierdziłbym, że tyle lat minęło bez sensu i przecież mogłem podejmować inne decyzje. Co bym wtedy jednak odrzucił? Obraz jaki miałem przez całe życie jako fałszywy? Czy potrafiłbym do niego spokojnie wracać? Gdy rozstają się chłopak i dziewczyna, mogą wspominać dobrze wspólne chwile, choć teraz nie chcą iść razem. Czy można tak wspominać relację z Bogiem, skoro pewne przeżycia duchowe pamięta się jako autentyczne i poruszające? I wtedy wraca to Twoje pytanie - na ile rozstajemy się z prawdziwą Osobą, a na ile z naszą iluzją.

_________________
Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale MOCY, MIŁOŚCI i trzeźwego MYŚLENIA (2Tm 1,7)

Moje blogi: Świat Czytników, VrooBlog, Blog Biblijny (zawieszony). Moje strony: porównywarka polskich e-booków


Pt lut 13, 2009 22:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Cytuj:
Pozornie poprawnym sposobem byłoby po prostu przedstawienie prawdziwego Boga i tego czym jest wiara. Pewnie czasami takie coś skutkuje i może skutkowałoby częściej, gdyby nie to, że często taka osoba kurczowo trzyma się swojej wizji wiary, wierzących i Boga. Nie potrafi wyjść poza to, przez co zaprzepaszcza nie raz szanse na zrozumienie i poznanie Go.


No właśnie, nie można nikomu " przedstawić " osobistej relacji z Bogiem. Rozmowa z niewierzącym często przypomina dialog zakochanego z kimś, kto nie wie, czym jest miłość. Ja mówię o relacji, a rozmówca domaga się logiki, jakiegoś jasno przedstawionego zbioru informacji - tak się nie da, nigdy się nie dogadamy. Nie wytłumaczysz komuś, kto nie zna miłości, dlaczego np. wczoraj wybaczyłeś żonie, mimo, że wyrządziła ci autentyczną krzywdę. Bo to nie jest logika, tylko miłość. Podobnie jest z wiarą. Tak, jak napisałeś, tego rodzaju ateista, pod pozorem odrzucenia, wciąż bezwiednie trzyma się starych wyobrażeń, i nie potrafi poza nie wyjść. Kontynuując przykład: orientuję się, że Bóg nie siedzi w chmurkach - odrzucam Boga. Potem spotykam wierzącego - pytam się go, jak może wierzyć, skoro widzi, że Boga nie ma w chmurkach. Wierzący odpowiada, że jest oczywiste, iż Bóg w chmurkach nie siedzi, bowiem istnieje w inny sposób. Klasyczna odpowiedź ateisty-apostaty: " Kręcisz ! Co to znaczy 'w inny sposób' ! Gadaj natychmiast, gdzie w takim razie siedzi Bóg, jeśli nie w chmurkach ! ". Jeżeli odpowiesz, że nigdzie nie siedzi, gdyż jest transcendentny ( czy podobnie ), już przegrałeś, apostata odpowiada: " nie potrafisz mi powiedzieć gdzie on jest, nie potrafisz mi go pokazać, więc twoje twierdzenia są całkowicie bez sensu ! To wszystko tylko twoje niedojrzałe wykręty ! " itd.

Cytuj:
Odrzucenie "wiary" przez już nie "wierzącego" to tylko odrzucenie wiary w krasnoludki, uczciwość między ludźmi i Boga. Nie ma wtedy pustki, bo nie było czego odejmować - wiara poza przeżyciami dziecięcymi nie pełniła żadnej realnej roli w życiu.


Tak, to jest właśnie odrzucenie wiary jako pewnego zestawu informacji, które z przegródki " prawda " przenosi się do przegródki " fałsz, bajki, legendy itd. ", i sprawa załatwiona.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


So lut 14, 2009 11:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Usunąłem kilka postów. Przypominam o trzymaniu się zasad działu oraz charakteru tematu.
Ad. Mikolaj9: To nie jest dyskusja wierzący-niewierzący, tylko dzielenie się doświadczeniami wśród wierzących - uszanuj to. Dlatego, jak napisał Johnny99 "To, o czym my tu piszemy, to nie są argumenty", a doświadczenia.

Wszelkie uwagi do mnie w temacie "Uwagi do moderacji" lub na priv.

jumik


N lut 15, 2009 19:29
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 10 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL