Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 23:34



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 115 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 8  Następna strona
 Miłość jest największa 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N mar 01, 2009 9:09
Posty: 40
Post Miłość jest największa
Muszę wrócić do roku 2006, gdy postanowiłam wyjechać do Anglii, a nawet jeszcze wcześniej, ponieważ tamte wydarzenia okazały się być kluczem do tego co jest teraz.
Wielokrotnie próbowałam wziąć krzyż mojego małżeństwa, ale zawsze z opłakanym skutkiem... Do tej pory bywało tak, że wciąż myślałam o rozwodzie z powodu alkoholizmu męża, a właściwie dlatego, że sobie z tą sytuacją nie radziłam. Nie pomagały obietnice dawane Panu, że teraz to ja już na serio będę niosła ten krzyż... W międzyczasie wielokrotnie słyszałam od kapłanów, że owszem Kościół nie popiera rozwodów ale w takiej sytuacji separacja jest wskazana... nawet rozwód... w każdym razie nie powinnam pozwolić, by drugi człowiek mnie (i nie tylko mnie) niszczył... Tylko jeden karmelita dawno temu napisał do mnie list pełen wykrzykników, że tak nie można! Pisał coś o miłości, takiej prawdziwej, która wciąż przebacza, nie unosi się gniewem itp.... Pamiętam, że ten list wywołał we mnie... oburzenie... i nic dziwnego, bo takiej miłości nie było we mnie, nie umiałam tak kochać, taka miłość nie była mi dana, nie dorosłam do niej. TProszę jednak pomyśleć, jaka musiałam być zdesperowana, że kilka miesięcy przed (spóźnioną) maturą (która była jednym z moich wielkich marzeń) postanowiłam ...uciec... uciec tak naprawdę daleko, do innego kraju, zupełnie wszystko zostawić, zostawić męża przede wszystkim, ale nawet dzieci na jakiś czas... Dlaczego nic z tego nie wyszło?! Wielokrotnie zadawałam sobie to pytanie, ale pytanie wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Pewnego dnia, wiele miesięcy po powrocie z Anglii, byłam umówiona na spowiedź Pewien ojciec umówił się ze mną mimo tego, że w tym dniu wracał z zagranicy, więc mógł przewidzieć, że nie dojedzie na czas, ale obiecał, że będzie. Tylko, że ja, jadąc na to spotkanie, wiedziałam prawie w stu procentach, że jednak się nie spotkamy... dziwne, że mimo wszystko pojechałam... Czekałam na ojca w kaplicy... Długo czekałam, ponad godzinę... (Zawsze, gdy jestem w tej kaplicy, czytam jakieś zdanie na chybił trafił z jakiejkolwiek książki, która jest pod ręką i zawsze otrzymuję rewelacyjną „wskazówkę”.) Gdy przyszłam, jak zwykle wzięłam do ręki jakąś książkę... czytałam bardzo krótko: ... „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów a miłości bym nie miał,... Miłość cierpliwa jest, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.” …nie byłam w stanie przeczytać więcej... W jednej chwili dotarło do mnie, że w Anglii nic nie mogło się udać, bo to co robiłam (cała ta ucieczka) było pozbawione miłości, było przeciwko miłości. Nie ważne, że we mnie tej prawdziwej miłości nie ma, ale ona JEST! Oczekiwanie na spowiedź zamieniło się w niezwykłą rozmowę z Gospodarzem tego miejsca, bo to On zaprosił mnie na to spotkanie, nie ojciec, który i tak na nie nie dotarł. Od tej pory jeszcze bardziej próbowałam zaakceptować sytuację, w której się znalazłam, ale ciągle pijany mąż budził we mnie tylko odrazę a nawet nienawiść... Z jednej strony wydawało mi się, że biorę krzyż, a jednak... Proszę mi wierzyć, że wielokrotnie myślałam o tym, aby się od niego uwolnić... za wszelką cenę... Zaczynałam rozumieć ludzi, którzy w afekcie popełniają zbrodnię – morderstwo. Czasem, gdy mąż spał, miałam ochotę... wziąć nóż i... naprawdę... Teraz, gdy o tym myślę, ogarnia mnie przerażenie, ale kiedyś to było wielkie pragnienie...
W grudniu ubiegłego roku, gdy mąż pojechał na kilkudniową imprezę organizowaną przez pracodawcę, kładąc się spać, pomyślałam jak to fajnie, gdy go nie ma, jak wiele bym dała, aby już nigdy nie wrócił!
Dlaczego więc krzyż, który sama wybrałam i który później zdecydowałam się nieść „z miłości” nie stał się błogosławieństwem, ale przekleństwem? Krzyż jest znakiem zbawienia... więc dlaczego...?
Przed spowiedzią bożonarodzeniową, po telefonie do księdza i umówieniu terminu spowiedzi, ogarnął mnie głęboki spokój, zaczęłam się modlić i pytałam Pana co zrobić aby i ta spowiedź nie pozostała bezowocna, aby naprawdę moje życie się zmieniło. Co zrobić, aby przekleństwo stało się błogosławieństwem? Spowiedź owszem, ale to tylko chwila, a co dalej? I pojawiła się myśl, że to nie mąż i jego alkoholizm ma być moim krzyżem... Krzyżem ma być miłość do mojego męża! Powinnam go zwyczajnie pokochać... Takiego jakim jest. To zasadnicza różnica... zrozumiałam w czym rzecz, nawet bardziej zrozumiałam niż potrafię o tym pisać. Ale jak przejść do czynów, skoro ja go bardziej nienawidzę niż kocham, skoro jego wejście do domu odczuwam tak, jakby wraz z nim całe piekło przestępowało przez próg... nagle normalne życie zmienia się w sytuację nie do opisania i nie do zniesienia. Następnego dnia pytałam o odpowiedź św. Tereskę. Włączyłam kasetę „rzucać kwiaty”, zrobiłam sobie kawę, usiadłam i słuchałam co ma mi do powiedzenia... i ...wszystko zaczęło się wyjaśniać. Kochać mojego męża... to niemożliwe... ale może uda się „przez dzień dzisiejszy jedynie.”? Otacza mnie mrok i zimno, ale przecież „nie jestem orłem aby wzbić się ponad chmury”, więc najważniejsze jest, wolą Bożą jest, „aby pozostać na miejscu pomimo wszystko” „tylko przez ten dzień” zupełnie nie myśląc o jutrze. Jeszcze wiele innych tekstów przemawiało prosto do serca, ale te zapamiętałam i przypominam sobie każdego dnia i częściej nawet. Chociaż przypominanie tego nie jest wcale konieczne... może czasem...
W momencie gdy wróciłam do rozważania tekstów mszalnych na dany dzień tygodnia, wyznaczone były listy św. Jana i tam było potwierdzenie, każdego dnia. Piękne teksty o miłości bliźniego, prawdziwej miłości, która jest z Boga.
„Taka bowiem jest wola Boża,
którą objawiono nam od początku,
abyśmy się wzajemnie miłowali.
Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą,
a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego.
Po tym poznaliśmy miłość,
że On oddał za nas życie swoje.
My także winniśmy oddać życie za braci.
Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata
i widział, że brat jego cierpi niedostatek,
a zamknął przed nim swe serce,
jak może trwać w nim miłość Boga?
nie miłujmy słowem i językiem,
ale czynem i prawdą!
Po tym poznamy,
że jesteśmy z prawdy,
i uspokoimy przed Nim nasze serce.
Umiłowani, miłujmy się wzajemnie,
ponieważ miłość jest z Boga,
a każdy, kto miłuje,
narodził się z Boga i zna Boga.
Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.
W tym przejawia się miłość,
że nie my umiłowaliśmy Boga,
ale że On sam nas umiłował
Nikt nigdy Boga nie oglądał.
Jeżeli miłujemy się wzajemnie,
Bóg trwa w nas
i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.
Poznajemy, że my trwamy w Nim,
a On w nas,
bo udzielił nam ze swego Ducha.
W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości.
Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą,
albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi,
nie może miłować Boga, którego nie widzi.
Takie zaś mamy od Niego przykazanie,
aby ten, kto miłuje Boga,
miłował też i brata swego.” /1J/”
Piękne, ale jakże trudne w praktyce... Na rekolekcjach adwentowych 2008, ojciec prowadzący dał zadanie, aby powtarzać często Panu: „Zrzucam na Ciebie wszystkie moje troski, bo wiem, że Ci na mnie zależy.” Powtarzałam i powtarzam to nawet dziesiątki razy dziennie i nie zawiodłam się w żadnej nawet błahej (wydawałoby się) sprawie!
Po jakimś czasie, po spowiedzi zauważyłam, że odraza do męża przestała istnieć... Trudno to określić, wiem, że on ma problem z alkoholem, ale na co dzień zachowuję się tak jakby tego problemu nie było, (niczego nie udaję, to dzieje się tak, po prostu) jakby był całkiem normalny, jakby wszystko zaczęło się od nowa, jakby to co było przestało mieć znaczenie. Jakby on stał się innym człowiekiem, dla mnie. Nasze relacje całkowicie się zmieniły na lepsze, zdecydowanie lepsze. Pozostaliśmy sobą ale ja inaczej go postrzegam. Faktem jest, że jest łatwiej, ponieważ od połowy grudnia do dnia dzisiejszego mąż tylko jeden raz przyszedł z pracy do domu wypity... Owszem, dwa - trzy piwa po południu, każdego dnia musi wypić ale nic poza tym... To dużo i mało... Biorąc pod uwagę to co było wcześniej, to bardzo mało. Żyjemy normalnie, bez awantur, psychicznego znęcania, złości, gniewu, nienawiści... nareszcie normalnie. To kosztuje, to prawda, pozostałam słabym człowiekiem i czasem trzeba uczynić ogromny wysiłek, ponieważ Zły czuwa. Zależy mu na tym aby miłość spowszedniała i z czasem wypaliła się. Nie wystarcza więc czynić cokolwiek z obowiązku, ale wciąż więcej i więcej, z miłości, wszystko tylko z miłości, bo Miłość jest największa!

_________________
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane;


N mar 01, 2009 10:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
Chwała Panu:)

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


N mar 01, 2009 11:20
Zobacz profil WWW
Post 
Radziłabym zgłosić się do wspólnoty Al-Anon, gdzie spotykają sie osoby współuzależnione...
Każdy kto ma w rodzinie alkoholika jest osobą współuzależnioną- a często także nieświadomie zapewnia alkoholikowi tzw. komfort picia...

W przypadku choroby alkoholowej niepicie to zaledwie pierwszy krok- taka osoba to suchy alkoholik- dalej przejawia ona choćby patologiczne radzenie sobie ze stresem...

Osoba która nie upija sie do nieprzytomności też jest alkoholikiem- ilu alkoholików tyle wzorców picia i "piciorysów"

Pozostaje też pytanie na ile prawdziwa jest relacja budowana "na rauszu" po trzech piwach... :-(


N mar 01, 2009 19:36

Dołączył(a): Wt paź 03, 2006 8:21
Posty: 92
Post Re: Miłość jest największa
annaeliasz napisał(a):
Owszem, dwa - trzy piwa po południu, każdego dnia musi wypić ale nic poza tym...

Przykro to pisać, tyle w Tobie wiary i nadziei, ale... osoba która musi wybić dwa-trzy piwa po południu to jest (jeśli rzeczywiście musi i pije) nadal osoba uzależniona i pijąca. Obecnie pijąca mniej i tyle. To nawet nie jest trzeźwy alkoholik.


N mar 01, 2009 22:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
Teresse napisał(a):
Radziłabym zgłosić się do wspólnoty Al-Anon, gdzie spotykają sie osoby współuzależnione...
Każdy kto ma w rodzinie alkoholika jest osobą współuzależnioną- a często także nieświadomie zapewnia alkoholikowi tzw. komfort picia...



tu wiecej info: www.aa.org.pl

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


Pn mar 02, 2009 11:08
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N mar 01, 2009 9:09
Posty: 40
Post 
Wiem, że wypicie trzech piw to nie jest trzeźwość, całkowicie zdaję sobie z tego sprawę! Chodzi o to, że mąż z ciągłego upijania się (kilka razy w tygodniu) nagle pozostał przy 2 -3 piwach. Wiem jak wyglądała sytuacja przedtem a jak jest teraz - zmiana niesamowita!
- kiedyś przychodził z pracy o bliżej nieokreślonej godzinie, w tygodniu także. Bywało, że wychodził do pracy w piątek rano a wracał w sobotę rano... Kilka lat temu zdarzało się, że nie wracał przez kilka nocy;
- każdego dnia przychodził mocno wypity (i to na pewno nie były 3 piwa);
- praktycznie każdy weekend to było picie do upadłego;
- ciągłe awantury
- znęcanie psychiczne itp.
Teraz tego nie ma.

Relacje po trzech piwach... Wraca do domu całkiem trzeźwy i jest taki przez kilka godzin. Relacje są całkiem zdrowe, jest wiele jeszcze do zrobienia, ale nie ma chyba idealnych relacji między ludźmi, zawsze można coś ulepszyć. Poza tym nie twierdzę, że nie ma problemu! Zaznaczam fakt, że moje nastawienie do niego całkowicie się zmieniło: nie nienawidzę go! Staram się go kochać na nowo, takim jaki jest. Może nie uwierzycie, ale zmiana nastawienia choćby u jednej osoby już wiele daje i niekoniecznie musi to być osoba pijąca. Kiedyś właściwie spisałam go na straty... nie oczekiwałam już niczego dobrego... a jednak...

Wiem o współuzależnieniu całej rodziny... Al-anon... gdzie ja już nie szukałam pomocy...! Szczerze? Nigdzie jej nie znalazłam... dopiero Pan mnie uzdrowił. Al-anon, grupy edukacyjne, komisje antyalkoholowe, psychiatrzy i nie wiem co jeszcze... wszystko tylko pogorszyło moją sytuację, jeszcze większa depresja i beznadzieja, zamieszanie totalne. Później się po prostu poddałam, płynęłam z rzeką jego wódy... nic nie robiłam, żeby zmienić cokolwiek, żyliśmy obok: on ciągle pijany i ja z dziećmi (zawsze trzeźwi ;))

Nie piszę o tym, że mąż przestał być alkoholikiem, ale o Miłosierdziu Boga, które działa w moim (naszym) życiu, o moim nawróceniu, które spowodowało zmianę również u mojego męża.

Nigdy nie zapewniałam mojemu mężowi komfortu picia.

_________________
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane;


Cz mar 05, 2009 1:04
Zobacz profil
Post 
Hej !

Może właśnie tak jest -że to Bóg powoli uleczy waszą rodzinę...

To niewątpliwie prawda co napisałaś, że zmiana jednej osoby powoduje zmianę w całej rodzinie...To takie naczynia połączone... :)

Natomiast prawdą jest też, że w piciorysach wielu alkoholików występują okresy nawet całkowitej abstynencji- nieraz kilkuletniej...po czym znowu zaczyna się tango...

Cytuj:
Al-anon, grupy edukacyjne, komisje antyalkoholowe, psychiatrzy i nie wiem co jeszcze... wszystko tylko pogorszyło moją sytuację, jeszcze większa depresja i beznadzieja, zamieszanie totalne.


Prawdą jest też to, że zaczynając wszelkiego rodzaju terapie następuje pogorszenie- musi być gorzej, by było lepiej...

wiedz też, że euforia występuje często u osób poddanych stresowi- i nie wynika wcale z obiektywnej sytuacji a raczej z wycieńczenia psychiki..


Cz mar 05, 2009 18:51

Dołączył(a): Wt paź 03, 2006 8:21
Posty: 92
Post 
annaeliasz napisał(a):
Później się po prostu poddałam, płynęłam z rzeką jego wódy... nic nie robiłam, żeby zmienić cokolwiek, żyliśmy obok: on ciągle pijany i ja z dziećmi (zawsze trzeźwi ;))
Nigdy nie zapewniałam mojemu mężowi komfortu picia.

To są wypowiedzi wzajemnie sprzeczne. Niestety. Bo takie spokojne życie obok stale pijanego męza to jest dla niego komfort picia. Pije i nic. Żona i dzieci w razie czego wszak wiernie i biernie czekają, aż raczy skończyć.


Cz mar 05, 2009 20:02
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 01, 2009 9:09
Posty: 40
Post 
Teresse napisał(a):
wiedz też, że euforia występuje często u osób poddanych stresowi- i nie wynika wcale z obiektywnej sytuacji a raczej z wycieńczenia psychiki..


Nie przeżywam żadnej euforii, raczej ciągłą walkę, ale nie narzekam. Nie oczekiwałam nawet tego co jest i wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Nie musicie mnie sprowadzać na ziemię, mocno po niej stąpam. Jednakże głęboka treść słów:

"Człowiek jako duch ucieleśniony, czyli dusza, która się wyraża poprzez ciało, i ciało formowane przez nieśmiertelnego ducha, powołany jest do miłości w tej właśnie swojej zjednoczonej całości. Miłość obejmuje również ciało ludzkie, a ciało uczestniczy w miłości duchowej." /Jan Paweł II FAMILIARIS CONSORTIO/
sprawia, że mimo całego zła, które jest uczestnictwem naszej rodziny, wciąż nie tracę nadziei, chociaż czasem ją gubiłam.

_________________
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane;


Cz mar 05, 2009 21:53
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 01, 2009 9:09
Posty: 40
Post 
Notburga napisał(a):
annaeliasz napisał(a):
Później się po prostu poddałam, płynęłam z rzeką jego wódy... nic nie robiłam, żeby zmienić cokolwiek, żyliśmy obok: on ciągle pijany i ja z dziećmi (zawsze trzeźwi ;))
Nigdy nie zapewniałam mojemu mężowi komfortu picia.

To są wypowiedzi wzajemnie sprzeczne. Niestety. Bo takie spokojne życie obok stale pijanego męza to jest dla niego komfort picia. Pije i nic. Żona i dzieci w razie czego wszak wiernie i biernie czekają, aż raczy skończyć.


Może jest tu sprzeczność, wiem jednak, że próbowałam wielu środków, aby sytuacja się zmieniła. Jeśli przez jakiś czas trwałam w tym maraźmie obok niego to tylko dlatego, że nie widziałam żadnego wyjścia z sytuacji, nie miałam sił aby zrobić cokolwiek, podjąć jakąkolwiek decyzję, choćby tylko taką, aby wstać z łóżka ubrać się i wyjść na świeże powietrze...

_________________
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane;


Cz mar 05, 2009 21:57
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 03, 2006 8:21
Posty: 92
Post 
annaeliasz napisał(a):
Może jest tu sprzeczność, wiem jednak, że próbowałam wielu środków, aby sytuacja się zmieniła. Jeśli przez jakiś czas trwałam w tym maraźmie obok niego to tylko dlatego, że nie widziałam żadnego wyjścia z sytuacji, nie miałam sił aby zrobić cokolwiek, podjąć jakąkolwiek decyzję, choćby tylko taką, aby wstać z łóżka ubrać się i wyjść na świeże powietrze...

Jestem daleka od obarczania Cię winą za picie Twojego męża. Ale z tego co piszesz wynika, że póki co akceptujesz fakt, że on pije. Teraz pije mniej i jest lepiej niż było co daje Ci nadzieję. Z tego co wiadomo o chorobie alkoholowej najprawdopodobniej nadzieja ta jest niestety złudzeniem.
Ty nie możesz spowodować, że on przestanie pić. To musi być jego decyzja. I mówi się, że alkoholik, żeby przestać pić musi osiągnąć "swoje dno", dla każdego inne. Musi ponosić konsekwencje swojego picia.
3 piwa dziennie. Czyli 9 zł dziennie. Czyli 270 zł miesięcznie. Czyli ponad 3 tys zł rocznie. Przepitych. Bez konsekwencji. W komforcie.
Osoba współuzalezniona po przejściu terapii z zasady się zmienia radykalnie. Jak pisze Teresse najpierw jest gorzej, żeby było lepiej. Zdrowiej. Wierzę, że Bóg da Ci siłę na to, bys podjęła trud wyleczenia siebie.


Pt mar 06, 2009 9:26
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 01, 2009 9:09
Posty: 40
Post 
Notburga napisał(a):
Jestem daleka od obarczania Cię winą za picie Twojego męża. Ale z tego co piszesz wynika, że póki co akceptujesz fakt, że on pije. Teraz pije mniej i jest lepiej niż było co daje Ci nadzieję. Z tego co wiadomo o chorobie alkoholowej najprawdopodobniej nadzieja ta jest niestety złudzeniem.
Ty nie możesz spowodować, że on przestanie pić. To musi być jego decyzja. I mówi się, że alkoholik, żeby przestać pić musi osiągnąć "swoje dno", dla każdego inne. Musi ponosić konsekwencje swojego picia.
3 piwa dziennie. Czyli 9 zł dziennie. Czyli 270 zł miesięcznie. Czyli ponad 3 tys zł rocznie. Przepitych. Bez konsekwencji. W komforcie.
Osoba współuzalezniona po przejściu terapii z zasady się zmienia radykalnie. Jak pisze Teresse najpierw jest gorzej, żeby było lepiej. Zdrowiej. Wierzę, że Bóg da Ci siłę na to, bys podjęła trud wyleczenia siebie.


Mówimy chyba innymi językami...
Ja nie akceptuję tego, że mój mąż pije! Nadzieja nie wynika z mniejszej ilości wypijanego alkoholu. Nadzieja jest owocem mojego nawrócenia, wierzę, że może być lepiej, po prostu.
Doskonale wiem, że on musi chcieć przestać pić i ja tego za niego nie zrobię.
Rozumiem, że potrzebna jest terapia całej rodzinie. Wiem też, że mój mąż na taką terapię się nie zgodzi. Napisz mi w jaki sposób i co jeszcze ja mogę w sobie wyleczyć? Mam wnieść wniosek o rozwód czy separację, aby mój mąż wystraszył się, że zostanie sam i dlatego przestanie pić? Mam złożyć wniosek na komisję antyalkoholową? Byłam tam i nie zamierzam tego powtarzać.
Miałam kontakt z al-anonem, mówiono mi o tym, aby nie gotować alkoholikowi, nie prać, nie sprzątać, spać osobno itd., itp. Sorry nie odpowiada mi takie podejście do sprawy, próbowałam! Efekt? Faktycznie, było jeszcze gorzej!
Dotąd było źle, a nawet tragicznie (z myślami samobójczymi włącznie), dopóki nie dotarło do mnie, że żadna terapia nic nie pomoże, bo... nie ma we mnie miłości... bo... nie zależy mi na człowieku, ale tylko na tym, aby przestał pić... Dopiero, gdy z mojego serca Bóg zabrał bunt, gniew, złość, nienawiść, a dał miłość, spokój cierpliwość, wszystko się zmieniło. We mnie się się zmieniło, ja się zmieniłam i on też zaczyna się zmieniać.

"Potrzebne jest ciągłe, nieustanne nawracanie, które wymaga wewnętrznego oderwania się od wszelkiego zła i przylgnięcia do dobra w jego pełni, a które w praktyce dokonuje się często etapami, prowadzącymi coraz dalej. Rozwija się w ten sposób proces dynamiczny, przebiegający powoli przez stopniowe włączanie darów Bożych i wymagań Jego ostatecznej i najdoskonalszej Miłości w całe życie osobiste i społeczne człowieka." /JPII Familiaris Consortio/

Terapia, z którą spotkałam się w Al-anonie dla mnie jest zbyt... ludzka, nie ma w niej nadprzyrodzonego podejścia do człowieka, a człowiek nie jest tylko ciałem.
"Człowiek jako duch ucieleśniony, czyli dusza, która się wyraża poprzez ciało, i ciało formowane przez nieśmiertelnego ducha, powołany jest do miłości w tej właśnie swojej zjednoczonej całości. Miłość obejmuje również ciało ludzkie, a ciało uczestniczy w miłości duchowej." /JPII Familiaris Consortio/

polecam cały tekst:
http://www.vatican.va/holy_father/john_ ... io_pl.html

_________________
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane;


Pt mar 06, 2009 14:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 03, 2006 8:21
Posty: 92
Post 
Nie jestem zwolenniczką terapii via internet :) . Jako osoba z zewnątrz i z problemami uzależnień obeznana widzę pewne rzeczy w Twoich tekstach. Nic na to nie poradzę, że je widzę. Bardzo mądrze o chorobie alkoholowej oraz współuzależnieniu pisze ksiądz Marek Drzewiecki. W portalu Opoka w Czytelni jest sporo jego artykułów. On znacznie lepiej i pełniej opisał te zagadnienia niż ja bym umiała. Również od strony duchowości. Zajrzyj. Pozdrawiam.


Pt mar 06, 2009 16:58
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 01, 2009 9:09
Posty: 40
Post 
zaczerpnięte z http://teczynki.akcjasos.pl/3.php

CZY AL-ANON JEST DLA CIEBIE?

Miliony ludzi cierpi z powodu nadmiernego picia bliskich im osob. Ponizszych 20 pytan pomoze Ci stwierdzic, czy sa Ci potrzebne spotkania grup Al-Anon.

1. Czy martwisz sie ile pije ktos inny?
TAK - to oczywiste, wyrządza krzywdę sobie i innym ludziom.
2. Czy masz klopoty finansowe spowodowane piciem kogos innego?
NIE
3. Czy klamiesz, aby ukryc picie innej osoby?
NIGDY
4. Czy uwazasz, ze dla osoby, ktora kochasz picie jest wazniejsze od ciebie?
JUŻ NIE
5. Czy myslisz, ze osoba ta zachowuje sie tak pod wplywem swych kompanow?
JUŻ NIE
6. Czy z winy tej osoby czesto opoznia sie pora obiadu, kolacji?
JUŻ NIE
7. Czy stosujesz wobec niej grozby, takie, jak: Jesli nie przestaniesz pic to cie rzuce, rozwiode sie.?
JUŻ NIE
8. Kiedy calujesz ja na powitanie, to czy starasz sie ukradkiem wyczuc zapach jej oddechu?
JUŻ NIE
9. Czy boisz sie wyprowadzic kogos z rownowagi, aby nie zaczal pic?
NIGDY
10. Czy kiedykolwiek odczuwalas bol lub zaklopotanie z powodu zachowania osoby pijacej?
TAK
11. Czy wydaje ci sie, ze kazde swieto jest zepsute z powodu picia?
JUŻ NIE
12. Czy kiedykolwiek chcialas wezwac policje z powodu zachowania tej osoby?
TAK
13. Czy szukasz schowanego gdzies alkoholu?
NIGDY
14. Czy uwazasz, ze gdyby ten "pijak" cie kochal, to przestalby pic, aby sprawic ci przyjemnosc?
NIGDY
15. Czy kiedykolwiek nie przyjelas zaproszenia na spotkanie towarzyskie z powodu leku przed tym, jak zachowa sie ta osoba?
NIGDY
16. Czy czasami ogarnia cie poczucie winy, kiedy pomyslisz, w jakim stopniu starasz sie kontrolowac te osobe?
NIGDY
17. Czy myslisz, ze gdyby ta osoba przestala pic, to rozwiazalyby sie twoje pozostale problemy?
JUŻ NIE
18. Czy kiedykolwiek grozilas, ze zrobisz cos sobie, zeby zmusic w ten sposob osobe pijaca do wypowiedzenia slow. - "przepraszam" albo "kocham cie"?
NIGDY
19. Czy zdarza sie, ze traktujesz innych (dzieci, podwladnych, wspolpracownikow, rodzicow) niesprawiedliwie, poniewaz jestes zly na kogos, ze pije za duzo?
NIGDY
20. Czy uwazasz, ze nikt nie rozumie twoich problemow?
NIE
Jezeli odpowiedzialas twierdzaco na 3 lub wiecej pytan, to moze Ci pomoc
AL-ANON lub AL-ATEEN.

Notburga, możesz wierzyć lub nie ale odpowiedziałam na te pytania szczerze, czy nadal uważasz, że powinnam zgłosić się doAl-anon?

_________________
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane;


Pt mar 06, 2009 17:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 03, 2006 8:21
Posty: 92
Post 
Wcale Ci nie sugerowałam zgłoszenia się do Al-Anon. Al-anon nie jest dla wszystkich dobre. To jest jedna z form pomocy osobom współuzależnionym, ale ani nie jedyna ani nie dla wszystkich dobra. Z różnych powodów. Niektórym to nawet potrafi zaszkodzić. To są naprawdę kwestie indywidualne i czuję się nieco niezręcznie. Poza tym osobom współuzależnionym to się raczej proponuje terapię indywidualną albo grupową, a Al-Anon może być pomocą i wsparciem. I wcale nie jest wykluczone, że Al-Anon nie jest dla Ciebie.
Szczerze - tam gdzie wpisałaś "już nie" niestety należałoby wpisać "obecnie nie", ze świadomością, że wszystko to najprawdopodobniej powróci. Ja szczerze wierzę, że może być lepiej, ale wiem też, że w tej chwili na podstawie tego co piszesz wcale dobrze nie jest, jest tylko mniej źle. I tak może być latami w cyklu lepiej-gorzej.


Pt mar 06, 2009 17:30
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 115 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 8  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL