Czy po śmierci istnieje życie?
Autor |
Wiadomość |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Może nie oznaczają, ale jakie istotne znaczenie ma to dla odczuwającego ?
Zaczynam odnosić wrażenie, że ateiści to wcale nie gorsi dogmatycy od katolików.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Wt cze 23, 2009 16:15 |
|
|
|
 |
No
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42 Posty: 4717
|
Johnny99 napisał(a): A może jednak istnieją niereligijne przesłanki ? Hmm ? A może macie taki dogmat, że nie istnieją ?
Może istnieją ale nas jakoś nie przekonują głównie dlatego, że opierają się przeważnie na wierze podobnie jak w religii.
|
Wt cze 23, 2009 16:43 |
|
 |
No
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42 Posty: 4717
|
Johnny99 napisał(a): Może nie oznaczają, ale jakie istotne znaczenie ma to dla odczuwającego ?
To zależy od tego jaką rolę przypisuje tym swoim odczuciom jeśli uważa je za dowód to przyjęcie tego faktu ma poważne konsekwencje...
|
Wt cze 23, 2009 17:36 |
|
|
|
 |
No hay banda.
Dołączył(a): So sty 10, 2009 23:50 Posty: 397
|
Nie istnieją nawet przesłanki wskazujące na życie po śmierci. Jest kilka powodów dla których śmierć jest dla jednostki ostateczna:
-umysł jest funkcją mózgu, nie ma żadnego "ja", które istnieje poza działaniem mózgu
-jeżeli nasz mózg ulegnie zniszczeniu, to odtworzenie go nie sprawi, że ożyjemy, bo kopia nie jest oryginałem.
-umysł tworzy iluzje, że jest niezależny od mózgu, źródła duchowych przeżyć, oddzielania się duszy od ciała itd wynikają z pracy mózgu.
-to co nazywamy swoja świadomością (a co ma być wynikiem działania duszy) to tylko jeden z wielu procesów, które robi mózg. Gdyby nie te procesy, nie moglibyśmy być świadomi. Więc nie da się tego po śmierci rozdzielić, tak byśmy nadal byli sobą.
-uszkodzenia mózgu powodują zmiany w postawie, pamięci, reakcjach emocjonalnych itd nie ma więc powodu by twierdzić, że nasza dusza była by nami, gdyby nasz mózg przestał istnieć.
-gdy zasypiamy tracimy przytomność (dusza śpi?!), nie ma powodu by twierdzić, że moglibyśmy ją mieć pozbawieni mózgu.
_________________ Jesus Christ, why don't you come save my life now?
Open my eyes and blind me with your light now!
|
Wt cze 23, 2009 17:49 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
Jestem przekonana co do istnienia życia po śmierci. Jest to moje wewnetrzne przekonanie częściowo niezależne od niczego (wierzę, że dane przez Boga) częściowo oparte na kilku sytuacjach które widziałam
widziałam umierającą 17 letnią dziewczynę, która w ostatnich chwilach życia widziała piękną panią czekającą na nią po drugiej stronie. Wiem że wielu z was to nie przekona, że możecie powiedziec że miała wizje, ale nie było was tam- a ja byłam. Ta "wizja" była porażająco przekonywująca....
Spotkałam się z kontaktem osoby żyjącej i duszą osoby zmarłej- ostrzeżeniem które ta zmarła osoba dała swoim bliskim. Jeśli nie istnieje , nie może się kontaktowac prawda?
_________________ Ania
|
Wt cze 23, 2009 18:18 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Samo życie po śmierci jest dziwnym pojęciem. Sądzę, że człowiek jako konkretna osoba, z bagażem doświadczeń, uwarunkowań itd. może żyć tylko tutaj, tylko raz. Cokolwiek nadchodzi potem, nigdy nie pozostajemy tacy sami, jak podczas naszego życia na ziemi.
A co potem...? Wierzę, że w jakimś stopniu człowiek istnieje nadal w tej czy innej rzeczywistości. Swoją wiedzę o świecie staram się czerpać z obserwacji Natury, a ona sama funkcjonuje w cyklach - nieuchronnym następstwem życia jest śmierć, ale po niej znów następuje odrodzenie. Żadna materia czy energia nie ginie nagle bezpowrotnie, może zmienić formę, stan skupienia, miejsce i sposób funkcjonowania, ale wciąż jest częścią tego samego układu.
To samo prawo, jak sądzę, można przełożyć na pierwiastek duchowy w człowieku, o ile oczywiście zakłada się jego istnienie. Ja zakładam też, że w naszym istnieniu po śmierci musi istnieć jakaś ciągłość, jakaś nić, która wiąże cykle kolejnych żywotów w jedną całość. Dlaczego? Bo to byłoby po prostu marnotrawstwo, gdyby cały kunszt naszych myśli, uczuć, cały nasz bagaż doświadczeń, przeżyć, doznań - miał tak po prostu rozpłynąć się w nicości lub rozproszyć bezpowrotnie. Nie byłoby wtedy miejsca na rozwój, a przecież w świecie Natury rozwój zachodzi bez przerwy w tym czy innym stopniu, na różnych płaszczyznach - więc tak samo powinno być na płaszczyźnie duchowej, o ile założymy jej istnienie.
Dlaczego wiarę w istnienie po śmierci buduję w oparciu o prawa Natury? Bo to jedyna święta księga, co do której autorstwa i ponadczasowości nie mam zastrzeżeń.
Pewność zdobędę dopiero wtedy, gdy sama umrę. Ale mimo to wierzę, że dalsze istnienie po śmierci jest możliwe. Co do innych podstaw do tej wiary, przychodzą mi na myśl przesłanki, które mogą potwierdzać istnienie reinkarnacji (np. historia dziecka, które pamiętało dane, szczegóły z życia, upodobania, miejsce zamieszkania zmarłej, realnie istniejącej osoby; umiało nawet opisać moment jej śmierci i doznania temu towarzyszące).
I oczywiście wciąż tajemnicze kwestie dotyczące momentów odchodzenia z tego świata - a więc szeroko pojęte doświadczanie obecności zmarłych, znaki, sugestywne wizje itp., o jakich wspomniała już kropeczka.
|
Wt cze 23, 2009 18:58 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Johnny99 napisał(a): Cytuj: Spójrz na to tak: poza przesłankami religijnymi nie ma żadnych innych świadczących o życiu po śmierci. Żadnych. Absolutnie żadnych. To ciekawe skąd wiara w życie po śmierci u ludzi niereligijnych.. Chciejstwo: "Kiedyś umrę, ale ja nie chcę umierać. A może śmierć to nie jest koniec? Może jest jakieś życie po śmierci? Chciałbym, żeby było. Ja wierzę, że po śmierci jest inne życie." Nie ma religii, ale jest "wiara w życie po śmierci". Chciejstwo pojawia się w różnych kontekstach, czemu nie w kontekście "życia po śmierci"? Johnny99 napisał(a): no ale jest jasne, że po prostu stosujesz taki chwycik retoryczny. Zresztą dla ateistów-scjentystów istnieją tylko dwa rodzaje przesłanek: religijne i empiryczno-doświadczalne. Jeżeli na coś nie ma przesłanek empiryczno-doświadczalnych, to są tylko religijne - i absolutnie żadne inne. Jest jeszcze psychologia. Od biedy można to podciągnąć pod przesłanki empiryczno-doświadczalne, ale jednak psychologia nie jest chyba nauką ścisłą.
|
Wt cze 23, 2009 19:28 |
|
 |
Raziel
Dołączył(a): Pn cze 15, 2009 14:23 Posty: 68
|
No hay banda. napisał(a): -uszkodzenia mózgu powodują zmiany w postawie, pamięci, reakcjach emocjonalnych itd nie ma więc powodu by twierdzić, że nasza dusza była by nami, gdyby nasz mózg przestał istnieć.
Podoba mi się cała lista argumentów, które przedstawił No hay banda, a ten zacytowany wyżej jest dla mnie kluczowym.
Nasza samoświadomość rodzi się w mózgu. Gdyby było inaczej, nie istniałyby choroby psychiczne, chyba, że takowe uznamy za chorobę duszy.
_________________ Raziel
|
Wt cze 23, 2009 20:24 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Wierzba napisał(a): A co potem...? Wierzę, że w jakimś stopniu człowiek istnieje nadal w tej czy innej rzeczywistości. Swoją wiedzę o świecie staram się czerpać z obserwacji Natury, a ona sama funkcjonuje w cyklach - nieuchronnym następstwem życia jest śmierć, ale po niej znów następuje odrodzenie.
A mnie podobają się argumenty Wierzby, a ten zacytowany jest kluczowy do stwierdzenia, że życie istnieje po śmierci.
Z obserwacji natury widać, że jesienią przyroda umiera, natomiast wiosną się odradza, podobnie człowiek który umiera na nowo odrodzi się do życia.
|
Wt cze 23, 2009 20:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
akacja napisał(a): Wierzba napisał(a): A co potem...? Wierzę, że w jakimś stopniu człowiek istnieje nadal w tej czy innej rzeczywistości. Swoją wiedzę o świecie staram się czerpać z obserwacji Natury, a ona sama funkcjonuje w cyklach - nieuchronnym następstwem życia jest śmierć, ale po niej znów następuje odrodzenie. A mnie podobają się argumenty Wierzby, a ten zacytowany jest kluczowy do stwierdzenia, że życie istnieje po śmierci. Z obserwacji natury widać, że jesienią przyroda umiera, natomiast wiosną się odradza, podobnie człowiek który umiera na nowo odrodzi się do życia. Przyroda zimą nie umiera, nie ma czegoś takiego jak śmierć przyrody zimą, bo zawsze są jakieś ptaki, jakieś zające zostawiające ślady na śniegu, jakieś jelenie. Przyroda zimą się wycisza, usypia, a wiosną budzi się.
Cykle przyrody można porównać do zasypiania i budzenia się człowieka. Jeśli chcesz porównywać cykle przyrody do ludzkiego życia i ludzkiej śmierci i jeszcze jednego życia, to chyba mówisz o cyklu reinkarnacji człowieka.
|
Wt cze 23, 2009 21:11 |
|
 |
Raziel
Dołączył(a): Pn cze 15, 2009 14:23 Posty: 68
|
akacja napisał(a): Z obserwacji natury widać, że jesienią przyroda umiera, natomiast wiosną się odradza, podobnie człowiek który umiera na nowo odrodzi się do życia.
Bardzo ładnie to brzmi, i niezwykle chwyta za serce. Nie ma jednak za wiele wspólnego z naukową logiką.
Od zawsze miałem "umysł ścisły", dla mnie lewa strona równania musi równać się prawej, a gdyby znak równości stawiało się pomiędzy dwoma tak różnymi zdaniami jakie przedstawiłaś powyżej, to wolę nie myśleć, na jakim poziomie byłyby dziś osiągnięcia techniki.
_________________ Raziel
|
Wt cze 23, 2009 21:21 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. J 12,24
Człowiek musi umrzeć, po to by narodzić się do nowego życia. Coś podobnego było też w listach św. Pawła.
|
Wt cze 23, 2009 21:29 |
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
akacja napisał(a): Z obserwacji natury widać, że jesienią przyroda umiera, natomiast wiosną się odradza, podobnie człowiek który umiera na nowo odrodzi się do życia.
Niestety, więcej w tym poetyki niż wiedzy przyrodniczej.
Przyroda nigdy nie umiera, i nigdy się nie odradza.
Umierają jedynie jej twory... a i one rodzą się później. Rodzą, nie odradzają.
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
Wt cze 23, 2009 21:58 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
akacja napisał(a): Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. J 12,24
Człowiek musi umrzeć, po to by narodzić się do nowego życia. Coś podobnego było też w listach św. Pawła.
Z tego tylko widać, że apostołowie zbyt mądrzy nie byli.
|
Wt cze 23, 2009 21:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Przyroda zimą nie umiera, nie ma czegoś takiego jak śmierć przyrody zimą, bo zawsze są jakieś ptaki, jakieś zające zostawiające ślady na śniegu, jakieś jelenie. Przyroda zimą się wycisza, usypia, a wiosną budzi się. Pisząc o cyklach życia i śmierci, miałam tu na myśli nieco inny kontekst, bo pory roku można by tu wtrącić raczej metaforycznie. Ale taki pożar lasu, który przecież kojarzy nam się praktycznie tylko ze zniszczeniem - tak naprawdę oczyszcza przestrzeń, by mogły na niej wyrosnąć nowe, młode rośliny. Są drzewa, które rozsiewają nasiona tylko w warunkach stworzonych przez pożary lasów. Żadna śmierć nie jest absolutnym końcem, bo nie pozostawia po sobie absolutnej pustki w strukturze Natury. Życie zawsze powróci w tej czy innej formie. Taką cykliczność miałam na myśli - ciągłę odradzanie się tego samego Życia w nowych formach, gatunkach, istotach, w ciągłej zależności od śmierci i zniszczenia. Oczywiście, ideologia związana z cyklicznością śmierci i odrodzenia, lub życia uśpionego i przebudzonego, zakłada tu reinkarnację. Chyba, że ktoś będzie to chciał przebudować na "odrodzenie w życiu wiecznym", ale to już nie moja działka... Cytuj: -uszkodzenia mózgu powodują zmiany w postawie, pamięci, reakcjach emocjonalnych itd nie ma więc powodu by twierdzić, że nasza dusza była by nami, gdyby nasz mózg przestał istnieć.
Dobra uwaga. Można jednak założyć, że mózg to tylko narzędzie, którym posługuje się dusza. Jeśli jest ono uszkodzone i nie funkcjonuje poprawnie, także dusza znajduje się wówczas w potrzasku - nie mogąc prawidłowo doświadczać świata zewnętrznego ani nań oddziaływać. Jak człowiek, który stracił mowę i musi szukać zastępczych, czasami niepełnowartościowych lub nietrafionych środków ekspresji.
To tylko taka moja teoria. Wychodziłoby wtedy na to, że dusza jest z konieczności więźniem chemii i biologii naszych organizmów. A może raczej, jest od nich zależna - tak, jak my, aby poznawać świat, musimy dysponować odpowiednio rozwiniętymi zmysłami.
|
Wt cze 23, 2009 22:30 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|