Piekło o. F.X. SCHOUPPE SJ
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Piekło o. F.X. SCHOUPPE SJ
Piekło, tematów już o tej tematyce było sporo, jednakże żaden nie przyniósł rewelacyjnych efektów. Ten temat ma być zatem odmienny. Pragnę podzielić się z osobami wierzącymi (Z nie Chrześcijanami także) z najstraszniejszą prawdą naszej wiary. Skłoniła mnie k temu lektura której słowa przenikają me serce, ja sztylet... Co parę dni będę przepisywał treść książeszcki, Ojciec F.X. Schouppe SJ - Jezuita napisał ją w XIX wieku jjak dowiadujemy się ze wstępu, dlatego fakty przedstawiane są dla autora bardzo świeże, dla nas współczesnych trochę mniej, jednakże pamęć o takich zdażeniach nigdy nie powinna zbalknąć, więc niech trwa!
Liczę na w miarę spokojne i rzeczowe komentarze. Mam nadzieję że czytelnicy wybaczą mi ewentualne błędy ortograficzne i inne, gdyż przepisuję i nie łatwo się pomylić.
"Autor ukazuje naukę Kościoła o piekle, ilustrując ją wydarzeniami z życia ludzi, którzy w jakiś sposób doświadczyli rze-czywistości piekła. Karty historii Kościoła zawierają wiele świadectw kary wiecznej, przekazanych w mistycznych wizjach i objawieniach. Czyni to jednak nie po to, by straszyć, lecz by ostrzegać i nawracać. Zadaniem tego dzieła jest nie tylko przypomnieć, co katolik powinien wiedzieć o tym zagadnieniu, ale przede wszystkim zaszczepić radość, że z pomocą łaski Bożej możemy uniknąć kary wiecznej i zasłużyć na wieczne szczęście w niebie."
Tu można zobaczyć jak ta książeczka wygląda:
http://www.taniaksiazka.pl/pieklo-schou ... 26008.html
Str: 37
"Rozdział I
DOGMAT O PIEKLE
Dogmat o piekle stanowi najstraszniejszą prawdę naszej świętej wiary katolickiej. Piekło istnieje naprawdę! Fakt ten jest dla nas równie oczywisty jak istnienie Boga, czy słońca na niebie. Nauka o piekle została nam objawiona z niezwykłą jasnością, a sam Zbawiciel wspomniał o niej aż piętnaście razy na kartach Pisma Świętego.
Rozum przychodzi tu z pomocą objawieniu; istnienie piekła zgodne jest z niezmiennym poczuciem sprawiedliwości, wyrytym głęboko w sercu człowieka. Prawda ta, choć straszliwa, wyjawniona została ludzkości już od zarania dziejów, znajdując swój wyraz w każdej kulturze.
Istnienie piekła nie było nigdy zaprzeczane przez heretyków, żydów, czy mahometan. Nawet ludy pogańskie zachowały wiarę w karę wieczną, choć ich błędne mniemania mogły zamazać jej prawdziwy wyraz.
Dopiero współczesny ateizm w swym szczytowym szaleństwie przewyższył wszelką bezbożność przeszłości, zaprzeczając istnieniu piekła. To w naszych czasach pojawili się ludzie odnoszący się do kary wiecznej ze śmiechem lub pogardą. Lecz uniwersalna prawda ludzkości nie jest zabawna; sprawa wiecznego losu człowieka nie jest czymś śmiesznym; tam gdzie w grę wchodzi wieczna kara ognia piekielnego, tam nie ma miejsca na śmiech.
Ludzie tacy skrzętnie zaprzeczają istnieniu kary wiecznej, choć nie mają wcale pojęcia o dogmatach wiary katolickiej. Jakże więc można wątpić, a tym bardziej zwalczać tak głęboką prawdę wiary, bez jakichkolwiek kompetencji, chyba że szafując najbardziej nieprawdopodobnymi argumentami. Skądże więc taka zadziorność w zwalczaniu prawdy religijnej, o której nie mają wielkiego pojęcia? Skądże taka uparta walka z dogmatem wiary o karze wiecznej? Popycha ich do tego własny interes! Odrzucenie piekła jest dla nich ważne, bowiem dobrze wiedzą, że jeśli ono istnieje, to do niego najprawdopodobniej trafią. Ci nieszczęśliwcy pragnęliby, aby piekła nie było i czynią wszystko, aby samych siebie o tym przekonać. Z regóły wysiłki takie kończą się na pewną formą niedowiarstwa. W głębi serca bowiem, to przekonanie jest jedynie zwątpieniem, i to skonstruowanym poprzez negację."
Tyle na dziś, trochę mi to zajęło przepisać taki kawał. Tak się zaczyna książka, w kolejnym rozdziale już będzie mowa o Objawieniach kary wiecznej z życia wielu świętych.
|
N lip 19, 2009 0:31 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Szkoda że tak mało odpowiedzi. Kontynuję jednak to dzieło, mam nadzieję że kolejne rozdziały przyciągną więcej uwagi.
[...] Tak więc głoszą oni nieistnienie piekła. Na jakich argumentach opierają to zuchwałe przekonanie? Możemy takowe zreasumować w następujących stwierdzeniach:
"Nie wierzę w piekło".
"Ci co głoszą ten dogmat nic o nim nie wiedzą; życie po śmierci jest czymś nieznanym i być może niepoznawalnym".
"Nikt jeszcze nie wrócił z zaświatów aby złożyć świadectwo o istnieniu piekła".
Poddajmy te stwierdzenia uważnej analizie.
Pierwsze: Nie wierzysz w piekło? Wobec czego uważasz, że piekła nie ma, bowiem ty w niego nie wieżysz? Czy jakiś złodziej byłby tak niemądry aby zaprzeczać istnieniu więzienia, bo po prostu on w to nie wierzy? Czy ta jego niewiara sprawi, że więzienie zniknie? I czy to mu cokolwiek pomoże, gdy zostanie wreszcie skazany za swoje przestępstwa?
Drugie: Uważasz że życie pozagrobowe jest problematyczne, a piekło to takie "być może"? Oszukujesz tylko samego siebie; sprawy te zostały w pełni wyjaśnione przez Objawienie i nie podlega żadnej wątpliwości.
Ale przypuśćmy na moment, że jakieś wątpliwości by istniały i że piekło mogłoby być jedynie prawdopodobieństwem - "być może nie ma piekła". Jaki człowiek o zdrowym rozsądku, mając przed oczyma takie prawdopodobieństwo, świadomie wystawiłby się możliwości kary wiecznej?
Trzecie: Mówi się, że nikt jeszcze nie wrócił z zaświatów by zaświadczyć o piekle. Nawet gdyby to była prawda, to czy sam fakt, że nikt stamtąd nie wrócił automatycznie świadczy, że piekło nie istnieje? Czy to potępieńcy powinni nas uczyć o istnieniu piekła? To tak jakbyśmy chcieli, aby przestępcy przekonywali nas o istnieniu więzień. Aby wiedzieć, że piekło istnieje nie potrzeba powracających potępieńców. Słowo samego Boga jest wystarczającą nauką: to sam Bóg ukazuje człowiekowi i światu prawdę o przeznaczeniu ostatecznym.
Ale na jakiej podstawie tak zapalczywie głosisz że nikt stamtąd nie wrócił, by zaświadczyć o istnieniu piekła? Skąd jesteś taki pewny? Otóż twoje przekonanie obalane jest przez wielką ilość sprawdzonych i niezaprzeczalnych faktów, że tak nie jest. Nawet nie mówimy teraz o samym Zbawicielu, który umarł na krzyżu, był pogrzebany, zstąpił do piekieł i trzeciego dnia zmartwychwstał, lecz o wielu przypadkach zmarłych przywróconych do życia, jak i dusz potępionych zaświadczających o swej wiecznej karze. Jakkolwiek, choć przytoczymy wiele takich potwierdzonych przykładów z historii, to jednak nie na tej podstawie opieramy dogmatyczną naukę o istnieniu piekła. Prawda ta bowiem jest nam znana z nieomylnego Słowa Bożego, a wszelkie fakty z życia służą jedynie jako ilustracje, pomocne do jej lepszego pojęcia i zrozumienia.
W następnym poście przejdę do rozdziału drugiego gdzie będą przedstawione objawienia kary wiecznej. To tyle na dziś. Z Panem Bogiem.
|
N lip 19, 2009 23:53 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
Tutaj ciężko jak na razie się odnieść do czegoś. Należy brać jednak poprawkę że tekst ten pisany był 100 lat temu, co tłumaczy jego formę i styl pisarski, dość ofensywny i na tym etapie operujący ogólnikami.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Pn lip 20, 2009 13:48 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Piekło i szatan to ostatnie tematy którymi interesuje się Kościół.
I które nie są zdogmatyzowane i nie będą ponieważ są niejasne i najmniej ważne.
To nie Bóg skazuje na piekło tylko sam człowiek chce do piekła.
Umysłowo , psychicznie(dusza zmysłowa ) i cieleśnie każdy chce iść do nieba.
Ale w duchu może pragnąć-to nie to samo co chcieć lub mieć ochote, iść do piekła.
Dlatego że nienawidzi Boga i uważa oraz czuje się lepszym i większym od Boga lub bogiem.
W KK jest nadzieja apokatastazy.
Polecam twórczość Wacława Hryniewicza.
Katolicyzm to dobra nowina a nie szatano-piekłonowina.
Mnie zastanawia czy Bóg cierpi i jest nieszczęśliwy z powodu tego że demoni lub potecjalnie ludzie cierpią piekło i odrzucają jego miłość.
|
Śr lip 22, 2009 14:09 |
|
 |
r4dz10
Dołączył(a): Śr lut 25, 2009 17:05 Posty: 1061
|
masz rację WIST.
Cytuj: Ludzie tacy skrzętnie zaprzeczają istnieniu kary wiecznej, choć nie mają wcale pojęcia o dogmatach wiary katolickiej. Jakże więc można wątpić, a tym bardziej zwalczać tak głęboką prawdę wiary, bez jakichkolwiek kompetencji, chyba że szafując najbardziej nieprawdopodobnymi argumentami. Skądże więc taka zadziorność w zwalczaniu prawdy religijnej, o której nie mają wielkiego pojęcia? Skądże taka uparta walka z dogmatem wiary o karze wiecznej? Popycha ich do tego własny interes! Odrzucenie piekła jest dla nich ważne, bowiem dobrze wiedzą, że jeśli ono istnieje, to do niego najprawdopodobniej trafią. Ci nieszczęśliwcy pragnęliby, aby piekła nie było i czynią wszystko, aby samych siebie o tym przekonać. Z regóły wysiłki takie kończą się na pewną formą niedowiarstwa. W głębi serca bowiem, to przekonanie jest jedynie zwątpieniem, i to skonstruowanym poprzez negację."
może 100 lat temu tak ateiści uważali, teraz jest zupełnie inaczej - na piekło nie ma racjonalnych dowodów, a te głośne i huczne objawienia są uznawane za urojenia, choroby psychiczne, lub działania mające na celu zdobycie sławy. ileż to ludzi uważa się za Zbawiciela (poczytajcie o syndromie ziemi świętej)? zamykani są oni w zakładach psychiatrycznych i normalnie leczeni. dziwne jednak jest to, że ludzie głoszący całemu światu, że byli w piekle jako "visitor" nie są uznawani za chorych. dogmaty Kościoła i "zeznania" z pobytu w tym strasznym miejscu nie są dowodami na jego istnienie. dlatego nie wierzymy (ciekawe, czy autor książki wziął to pod uwagę?).
_________________ "Jedynym dowodem na to, że istnieje jakaś pozaziemska inteligencja, jest to, że się z nami nie kontaktują." - Albert Einstein
|
Śr lip 22, 2009 15:05 |
|
|
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Jeśli chodzi o książkę, to przeczytałem ją jakiś czas temu. Trzeba zwrócić uwagę na dość specyficzny styl, który akurat mi się nie spodobał, choć na pewno wiele osób ma inne zdanie.
Co do tematu... polecam:
"ŚMIERĆ - NIEBO - PIEKŁO
W WIZJACH ŚWIĘTEJ FAUSTYNY"
http://www.jankowice.rybnik.pl/czytelnia/smierc.html
"Księga życia" - św. Teresa z Avila (inaczej: św. Teresa od Jezusa)
rozdział 32 zawierający wizję piekła jakiej od Boga doświadczyła
http://www.karmel.pl/klasyka/zycie/baza.php?id=32
i ogólnie polecam ją, jej książki tutaj można poczytać:
http://www.karmel.pl/klasyka/index.php
"Wizja piekła - pierwsza część tajemnicy fatimskiej"
http://adonai.pl/wiecznosc/?id=13
Był też temat (a nawet bodajże 2) o tych objawieniach.
prezes napisał(a): Piekło i szatan to ostatnie tematy którymi interesuje się Kościół. I które nie są zdogmatyzowane i nie będą ponieważ są niejasne i najmniej ważne. Skąd taki wniosek? Myślę, że jest inaczej - że Kościół podkreśla od wieków istnienie i realność szatana oraz piekła oraz mówi o nich. Więcej, myślę, że powinien o tym mówić i przypominać, bo dzisiaj zbyt wiele osób nie wierzy w szatana i piekło lub tę rzeczywistość lekceważy. prezes napisał(a): W KK jest nadzieja apokatastazy. Polecam twórczość Wacława Hryniewicza. To ten ksiądz od apokatastazy rozumianej jako puste piekło? Moim zdaniem tak rozumiana apokastaza nie wydaje mi się prawdopodobna. prezes napisał(a): Katolicyzm to dobra nowina a nie szatano-piekłonowina.
Dobra nowina ma w obowiązku mówić co się stanie, jeśli się ją odrzuci, jakie są konsekwencje konkretnych wyborów, inaczej to by była nowina pozbawiona znacznej i ważnej części.
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lip 22, 2009 15:08 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
ROZDZIAŁ II
OBJAWIENIA KARY WIECZNEJ
Podkreślmy raz jeszcze, że dogmat piekła opiera się całkowicie na nieomylnym Słowie Bożym. Lecz dobry Bóg, w swym ogromnym miłosierdziu, pozwala czasami na ukazanie tej prawdy w sposób dostrzegalny dla człowieka. Może zdziwi to nas, ale takie świadectwa zdarzają się częściej niż moglibyśmy przypuszczać. I gdy uzyskane są wystarczające dowody takich wydażeń, zyskują one rangę faktów, podobnie jak wszelkie inne fakty z historii.
Św. Franciszek Jeremi [1642 - 1716]
NIezwykłe świadectwo kary wiecznej, które miało miejsce w życiu tego świętego, potwierdzone zostało zarówno prawnie w procesie kanonizującym jak i przysięgą wielu naocznych świadków. W roku 1707 św. Franciszek Jeremi nauczał w okolicach Neapolu, przestrzegając wiernych przed karą wieczną oczekującą niepoprawnych grzeszników. Jakaś zuchwała grzesznica, niewątpliwie poruszona w sumieniu, starała się ośmieszyć świętego i jego naukę. Franciszek zawołał do niej: "Biada tobie córko, że stawiasz opór łasce; w ciągu ośmiu dni Bóg ześle na ciebie karę". Niestety, kobieta wyśmiała ostrzeżenia świętego. Po ośmiu dniach Franciszek gdy przebywał ponownie w tej okolicy, mieszkańcy powiedzieli mu o nagłej śmierci tej kobiety, mającej miejsce przed kilkoma godzinami.
- Umarła - zawołał święty - niech nam powie co zyskała naśmiewając się z piekła.
Podniosłyton jego głosu przejął słuchaczy i ogromny tłum pociągnął za nim do domu zmarłej. Święty pomodlił się nad zwłokami, po czym zawołał:
- Katarzyno, powiedz jaki los cię spotkał.
Nagle głowa zmarłej poruszyła się, a twarz wyrażała niepojęty ból. Zebrani usłyszeli wtedy głos:
- W piekle. Jestem w piekle - po czym ciało znieruchomiało ponownie.
- Byłem tam obecny - zeznawał jeden ze świadków na procesie kanonizującym - ale nigdy nie uda mi się przekazać tego coczułem ja i inni zebrani. Dziś jeszcze, przechodząc w pobliżu tego domu, zdaję się słyszeć ten głos - "W piekle. Jestem w piekle".
|
Śr lip 22, 2009 21:43 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Św. Wolfrand [VIII wiek]
Zapisy historii kościoła przekazują nam wieści o królu Frisonów, o imieniu Ratbod, który chełpił się przed św. Wolfrandem, że nie boi się w ogóle piekła i że chciałby nawet tam przebywać z innymi królami.
- Co więcej - mawiał król - później też będę mógł przyjąć chrzest.
Święty ostrzegł króla tymi słowami:
- Nie odrzucaj łaski tobie ofiarowanej. Bóg ofiarujący grzesznikowi przebaczenie, nie przyrzeka mu jutra.
Król zlekceważył głos świętego i odrzucił nawrócenie. Po roku, gdy do kraju przybył św. Wilibrord, król wysłał rycerza z zaproszeniem do przybycia na dwór i udzielenia Chrztu świętego. Niestety, było już za późno.
-Twój pan zmarł - powiedział święty do rycerza - czyniąc żarty z ognia piekelnego, sam do niego wpadł. Tej ncy ukazał mi się przykuty ognistymi łańcuchami na dnie otchłani.
Św. Franciszek Ksawery
W czasie swej działalności misyjnej w Kangoxima, w Japonii, swięty dokonywał wielkich cudów, z których najsławniejszy przywrócił do życia młodą panienkę szlachetnego rodu. Jej śmierć przyprawiła ojca, poganina, o utratę zmysłów. Przed pogrzebem, dwóch nowo nawróconych chrześcijan zachęciło zbolałego ojca by z ufnością udał się do świętego Franciszka Ksawerego prosząc o życie córki. Człowiek ten, szukając pocieszenia, przybył i padł na kolana przed świętym. Łzy nieszczęśliwego ojca głęboko poruszyły Franciszka. Wespół ze swym asystentem, o imieniu Fernando, święty udał się na modlitwę. Wróciwszy po jakimś czasie, odprawił ojca zmarłej słowami: "Idź, twoja córka żyje".
Stary poganin oczekiwał, że ten potężny europejczyk pójdzie z nim do zmarłej i odprawi tam swe tajemnicze modły do chrześcijańskiego Boga. Słowa Franciszka wydawały mu się więc jakimś żartem i odszedł rozczarowany. Lecz już na drodze przybiegł do niego sługa, krzycząc że dziewczyna żyje i nadchodzi za nim. Po radosnym spotkaniu, córka powiedziała ojcu, że po ostatnim oddechu jakieś demony próbowały rzucić ją do płonącej otchłani, lecz dwoje skromnie odzianych mężów wyratowało ją i przywróciło do życia. W żaden sposób nie mogła pojąć jak to się wszystko stało.
Stary ojciec zrozumiał kim byli ci mężowie i natychmiast zawrócił by podziękować świętemu. Gdy tylko dziewczyna ujrzała Franciszka i Fernando krzyknęła: "to oni mnie wyratowali". Na ich prośbę, Franciszek Ksawery udzielił im obojgu sakramentu Chrztu.
Sługa Boży Bernard Colnago [zm. 1611]
Ten świętobliwy jezuita obdarzony był wieloma darami; rozpoznawał tajemnice sumień ludzkich, a czasami nawet wyroków Bożej sprawiedliwości. Pewnego dnia, otrzymał on od Boga możliwość poznania kary potępienia dla jednego zdeprawowanego młodzieńca, ulubieńca swych rodziców. Chłopak ten po latach pełnych występków, zamordowany został przez swych wrogów. Zbolała matka, drżąca o wieczny los swego syna, prosiła Bernarda o wyjawnienie prawdy. Pomimo jej usilnych nalegań, świętobliwy zakonnik nie wypowiedział nawet słowa, dostatecznie dając do zrozumienia, że nie może udzielić pocieszenia. Niemniej, przed przyjacielem tej rodziny wyznał, że syn jej bowem został potępiony. W modlitwie Bóg ukazał Bernardowi wizję strasznej męki młodzieńca w piekle.
|
Pt lip 24, 2009 21:41 |
|
 |
Cyryl
Dołączył(a): So sie 18, 2007 13:38 Posty: 1656
|
Coś dla miłośników wizji podziemnej jaskini z wypełnionymi smołą kotłami
oraz narzędziami tortur ku przemyśleniu
http://mateusz.pl/wdrodze/nr303/303-06-SIZ-Mysli.htm
|
Śr lip 29, 2009 14:51 |
|
 |
maro110
Dołączył(a): Śr lip 22, 2009 4:17 Posty: 60
|
Sebastian88 napisał(a): Nagle głowa zmarłej poruszyła się, a twarz wyrażała niepojęty ból. Zebrani usłyszeli wtedy głos: - W piekle. Jestem w piekle - po czym ciało znieruchomiało ponownie. - Byłem tam obecny - zeznawał jeden ze świadków na procesie kanonizującym - ale nigdy nie uda mi się przekazać tego coczułem ja i inni zebrani. Dziś jeszcze, przechodząc w pobliżu tego domu, zdaję się słyszeć ten głos - "W piekle. Jestem w piekle".
powiedzcie mi.. jak dusza może trafić do piekła bez sądu ostatecznego  ? napisano w Biblii że dopiero na końcu będziemy osądzenie przez Baranka..
dlatego niewierze w to..
|
Śr lip 29, 2009 15:49 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
maro110 napisał(a): Sebastian88 napisał(a): Nagle głowa zmarłej poruszyła się, a twarz wyrażała niepojęty ból. Zebrani usłyszeli wtedy głos: - W piekle. Jestem w piekle - po czym ciało znieruchomiało ponownie. - Byłem tam obecny - zeznawał jeden ze świadków na procesie kanonizującym - ale nigdy nie uda mi się przekazać tego coczułem ja i inni zebrani. Dziś jeszcze, przechodząc w pobliżu tego domu, zdaję się słyszeć ten głos - "W piekle. Jestem w piekle". powiedzcie mi.. jak dusza może trafić do piekła bez sądu ostatecznego  ? napisano w Biblii że dopiero na końcu będziemy osądzenie przez Baranka.. dlatego niewierze w to..
Trafiają tam po sądzie szczegółowym. Jest sąd ostateczny (na końcu czasów) i szczegółowy (zaraz po śmierci):
http://www.teologia.pl/m_k/kkk1s06.htm
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lip 29, 2009 16:58 |
|
 |
maro110
Dołączył(a): Śr lip 22, 2009 4:17 Posty: 60
|
sąd szczegółowy.. czyli KK coś wymyślił.. ja wierze Biblii i w sąd ostateczny i jedyny..
|
Śr lip 29, 2009 22:18 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
maro110 napisał(a): sąd szczegółowy.. czyli KK coś wymyślił.. ja wierze Biblii i w sąd ostateczny i jedyny..
Założę się, że nawet nie przeczytałeś tego co Ci dałem. Wierzę Biblii i Kościołowi, dlatego wierzę w sąd szczegółowy. Jeśli chcesz kontynuować temat, to w innym wątku (było nawet kilka o tym).
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lip 29, 2009 23:27 |
|
 |
maro110
Dołączył(a): Śr lip 22, 2009 4:17 Posty: 60
|
jumik napisał(a): maro110 napisał(a): sąd szczegółowy.. czyli KK coś wymyślił.. ja wierze Biblii i w sąd ostateczny i jedyny.. Założę się, że nawet nie przeczytałeś tego co Ci dałem. Wierzę Biblii i Kościołowi, dlatego wierzę w sąd szczegółowy. Jeśli chcesz kontynuować temat, to w innym wątku (było nawet kilka o tym).
i widzisz jak mało o mnie wiesz.. to co podałeś czytałem już dawno.. jak wiele innych pism, Biblie itp..
|
Cz lip 30, 2009 9:25 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
To nie temat o tym czy sąd szczegółowy istnieje czy nie. Choć dla zamknięcia tych wątpliwości podam przykład Bogacza z ewangeli i Łazażu. Znalazł się w piekle, a sądu ostatecznego jescze nie było.
Brat Antoni Pereyra, zmarły w opini świętości w 1645 roku
Historia tego świętobliwego zakonnika, zmarłego w Kolegium w Evora, w Portugalii, jest chyba najbardziej niezwykłą kartą w annałach zakonu jezuitów. Pięć lat po wstąpieniu do nowicjatu, w 1599 roku, zakonnik ten rażony został śmiertelną chorobą, na wyspie św. Michała na Azorach. Na oczach zgromadzonych zakonników ciało Antoniego przeszło agonię, po czym zdrętwiało, jak martwe. Jedynie ledwo wyczuwalny ruch serca powstrzymywał zakonników przed pogrzebaniem brata. Ciało Antoniego pozostało na łożu przez trzy dni i ukazywało już ślady rozkładu, gdy nagle czwartego dnia Antoni otworzył oczy i przemówił. Zobowiązany był pod przysięgą opowiedzieć wszystko co się zdarzyło Ojcu Przełożonemu, Louisowi Pinheyro, i własną ręką napisał zeznanie, które tu w skrócie przedstawiamy: "Z mego łoża śmierci ujrzałem najpierw postacie mego ojca, św. Ignacego i kilku naszych ojców w niebie, nadchodzących by odwiedzić swych cierpiących synów, i wybrać tych gotowych do stawienia się przed tron Pana Naszego. Gdy zbliżyli się do mnie, serce skoczyło z radości, gdyż myślałem, że zabiorą mnie ze sobą; lecz św. Ignacy dał mi do zrozumienia co jeszcze muszę naprawić, aby dostąpić tak wielkiej łaski".
Dzięki tajemniczemu działaniu Opatrzności Bożej, dusza brata Antoniego uwolniona została chwilowo z ciała i natychmiast wokół pojawiła się horda szatanów. Lecz w tej chwili jego Anioł Stróż i św. Antoni Padewski (patron i rodak brata Antoniego) odpędzili złe duchy i wzięli duszę by ukazać jej chwałę oraz karę w wieczności. "ukazali mi najpierw miejsce szczęśliwości z przepiękną koroną wiecznej chwały, na którą ja jeszcze nie zasłużyłem. Następnie prowadzili mnie do bezdennej otchłani, gdzie ujrzałem dusze potępione wpadające w ogień wieczny. Ta piekielna przepaść przypomina piec, w którym ogień jest na chwilę przygaszany wrzucanymi węglami, po czym wybucha jeszcze większym płomieniem".
Prowadzony z kolei przed trybunał Najwyższego, Antoni usłyszał wyrok oczyszczenia w czyśćcu. Jak sam napisał, nic na tej ziemi nie wyrazi cierpień odczuwanych tam przez zbolałą duszę, pragnącą ujrzeć Boga.
Tak więc, gdy brat Antoni, z łaski Bożej, powrócił do świata, przez pozostałe czterdzieści lat swego życia słynął z niegasnącego pragnienia pokuty i cierpienia. "Wszystko to" - mawiał - "jest niczym w porównaniu z tym, co miłosierdzie i sprawiedliwość Boża pozwoliły mi doświadczyć". Na zakończenie, brat Antoni Pereyra dał niejako dowód swej prawdomówności o tych niezwykłych wydarzeniach, wyjawiając swemu ojcu przełożonemu plany Opatrzności Bożej, co do przyszłości Portugalii. W swoim czasie, wszystko co wyjawił, spełniło się. Lecz najlepszym dowodem prawdomówności brata Antoniego, było jego życie odznaczające się codziennym wysiłkiem w zdobywaniu świętości.
Na tym kończy się Rozdział II, liczę na to, że przepisując jak ten mnich średniowieczny mój wysiłek nie poszedł na daremno.
|
Pt lip 31, 2009 9:03 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|