Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 05, 2025 17:11



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 105 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7  Następna strona
 Dusza "in vitro" 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 17, 2009 20:07
Posty: 441
Post 
Jeżeli mój poprzedni post jest dla kogoś niezrozumiały, to odsyłam tutaj:

viewtopic.php?t=20331&postdays=0&postorder=asc&start=180

_________________
Wiara jest tylko tam, gdzie nie ma wiedzy


Wt wrz 15, 2009 18:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57
Posty: 1591
Post 
Kamala:

Cytuj:
Epikuros, bardzo latwo przychodzi ci okreslenie, kto jest czlowiekiem (zasluzyl sobie na to miano?)


Mi łatwo? Ja tutaj widzę same problemy domagające się rozwiązania. To Kościół utrzymuje, że od momentu zapłodnienia komórki jajowej mówimy o człowieku - zatem to Kościół jak widzę ma tutaj stuprocentową pewność. W pewnym sensie ma rację - genetycznie człowiek to jest - tak samo jak trup, z tym, że ja tutaj widzę jakościową różnicę - kilka komórek, a Człowiek.

Cytuj:
Moge cie prosic o wyciagniecie konsekwencji z twojej (ateistycznej? "naukowej"?) definicji czlowieka?
- czy czlowiekiem jest noworodek (co najwyzej odczuwa cierpieniei przyjemnosci /zwierze tez
- czy czlowiekiem jest plod w 8 miesiacu (j/w)?
- czy czlowiekiek jest plod w 24 tygodniu - mozna uratowac (podobnie)?
- czy czlowiekiem jest plod w 12 tygodniu (juz podstawowe narzady sa uksztaltowane)?

I w druga strone:
- czy czlowiekiem jest osoba gleboko uposledzona?
- starsza osoba chora na Alzheimera?
- w spiaczce?
- we snie?

Widzisz problem?


Po kolei. Przede wszystkim nie nazywaj tego definicją naukową - według nauki człowiekiem jest istota posiadająca odpowiednią pulę genów. Jest to conajwyżej definicja filozoficzna, a i słowa 'definicja' nie używałbym pochopnie, ponieważ podałem jedynie cechy, które według mnie w tej konkretnej dyskusji są istotne.


Dalej skoro moja odpowiedź jest dla Ciebie tak istotna: wszyscy z wymienionych powyżej są ludźmi.


Czy widzę problem? Oczywiście, że widzę tutaj masę problemów i musimy im stawić czoła, bo nie są tylko teoretyczne: jeśli mamy do wyboru życie matki, albo życie płodu i trzeba podjąć decyzje to widzę ogromną różnicę jakościową pomiędzy dorosłym człowiekiem, a płodem. Jeśli mamy do wyboru stworzenie jakiejś ilości embrionów z których większość umrze, by z jednego mógł powstać człowiek, to też jest to dla mnie sprawa warta świeczki.

Obrazek

Cytuj:
Jezeli zaczniemy sami definiowac kto i kiedy jest czlowiekiem, to nie dziwmy sie, ze w Holandii starzy ludzi czja sie winni, ze jeszcze zyja, kiedy mogliby sie juz poddac eutanazji. Albo ze rodziny z 3,5,6 dzieci, sa wg wielu bezmyslni, niedouczeni, asocjalni, nieodpowiedzialni.

A w efekcie nie zdziwmy sie, ze kiedy my, swiatli, bezdzietni, ustawieni w zyciu, z widokiem na spokojna starosc, zostaniemy poddani albo eutanazji (kto bedzie na nas pracowal, kiedy nastepne pokolenia beda zdecydowanie mniej liczne niz nasze?) albo bedziemy walczyc o przetrwanie i nic z milej opieki, bo nie bedzie komu zaplacic za sprzatanie kolo nas.


Tutaj robi się ciekawie. Jeśli będzie in vitro, to zabiją mnie na starość, świetnie. Niestety wyciągasz zbyt daleko idące wnioski (poza tym kto tu mówi o bezdzietności?). A za eutanazją również jestem, mam nadzieję, że będę mógł kiedyś skorzystać :)

Cytuj:
Jedynym obiektywnym punktem, po ktorym nic sie radykalnie nie zmienia (nie dodaje i nie odejmuje) jest moment zaplodnienia.
Wszystkie inne (zagniezdzenie, rozwoj narzadow,narodziny), sa fazami rozwoju tego osobnika, ktory powstal w calej swojej zlozonosci genow w momencie zaplodnienia.
I te granice moga byc dla kazdego inne, ale przede wszystkim sa plynne. Jezeli nie sprobujemy znalezc obiektywnego punktu, w ktorym powstaje czlowiek (ktory potem sie tylko rozwija - noworodek to potencjalny starzec, tak jak pak to potencjalny kwiat), to bedziemy przekraczac rozne granice, ktore prowadza do wykorzystywania ludzi przez ludzi.



Tak niewątpliwie z genetycznego punktu widzenia masz rację. Etyka nie zamyka się jednak w systemie binarnym. Musimy stanąc przed pewnymi dylematami. Jak powtarzam na daną chwilę embrion to kawałek cytoplazmy niczym nei różniący się od bakterii. Nigdy bym nie powiedział, że wystarczy posiadać ludzkie DNA by mieć ludzkie prawa.

Cytuj:
Nazisci tez sobie definiowali, kto zasluguje na prawo do zycia. Wydawaloby sie, ze czegos moglaby nas historia nauczyc.


Na Argumentum ad hitlerum odpowiadać nie będę.

Cytuj:
Kiedy w owym zarodku pojawia sie dusza, jest problemem nierozwiazywalnym dla nas. Ale my chcemy wszystko zmierzyc zwazyc i policzyc, tylko nie wiem po co?
Co sie dzieje z duszami (albo i nie) zarodkow, ktore obumieraja w sposob naturalny? Nie wiem, ale dopoki ja sie nie przyczyniam do ich smierci, nie jest to moj problem, tylko Tego, ktory daje zycie. Kiedy to my zaczynamy sie bawic w robienie (dosolwne) dzieci, przejmujemy te odpowiedzialnosc na siebie.


To jest już kwestia wiary, ale podyskutować też mogę. Widać Kosciół użył autorytetu Ducha Świętego by stwierdzić, że dusza już jest, szkoda, że nie użył go by dowiedzieć się co się z tą duszą dzieje.

Cytuj:
Tak jak rodzice dzieci, ktorzy usuneli ciaze z powodow zdrowotnych (dziecko mialo byc uposledzone, badz niezdolne do zycia), latami czuja sie zmuszeni do usprawieliwiania sie, ze zrobili to z milosci do dziecka, "zeby nie cierpialo". Rodzice dzieci, ktore mialy podobna diagnoze, a ktorym pozwolono sie urodzic, mimo ze pozniej umarly, nie maja takich problemow. Wiedza, ze uczynili wszystko co mogli dla swojego dziecka i dali mu milosc i bezpieczenstwo. Ale to nie oni dali mu zycie i nie oni mu je zabrali.


Wszyscy rodzice?
I jak to nie oni dali mu życie?

Albowiem:

Cytuj:
Załóżmy, że pewien konkretny człowiek staje przed wyborem: stworzyć tysiące embrionów lub tego nie zrobić. Dochodzi do rozdwojenia. W jednym ze światów embriony się pojawiają, a w drugim nie. Obiektywnie embriony i tak istnieją. Ten człowiek tak naprawdę nie decyduje o istnieniu embrionów. On tylko decyduje, czy chce się znaleźć w tym samym świecie (odgałęzieniu), co embriony.


Więc jak to zmienia aspekt etyczny tej sprawy? Właściwie chyba z punktu widzenia chrześcijaństwa umniejsza winę - i tak embriony powstaną, więc to, że ja do tego świata "wskoczę" nic nie zmieni.


Lub nawet: i tak ten facet umrze, więc jak ja "wskoczę" do świata w którym go zabijam to nic nie zmienii

(powstaną i umrze odnoszę oczywiście do światów alternatywnych)

_________________
MÓJ BLOG


Wt wrz 15, 2009 22:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 17, 2009 20:07
Posty: 441
Post 
Epikuros napisał(a):
Więc jak to zmienia aspekt etyczny tej sprawy? Właściwie chyba z punktu widzenia chrześcijaństwa umniejsza winę


Moim zdaniem nie:

Epikuros napisał(a):
- i tak embriony powstaną, więc to, że ja do tego świata "wskoczę" nic nie zmieni.


Jeżeli "wskoczysz" do tego świata, to staniesz się odpowiedzialny za powstanie embrionów. Jeżeli tego nie zrobisz, odpowiedzialność spadnie na twoją kopię.

Epikuros napisał(a):
Lub nawet: i tak ten facet umrze, więc jak ja "wskoczę" do świata w którym go zabijam to nic nie zmienii


Jak "wskoczysz", to ty będziesz odpowiedzialny za zabicie faceta. W przeciwnym wypadku - twoja kopia.

_________________
Wiara jest tylko tam, gdzie nie ma wiedzy


Wt wrz 15, 2009 22:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57
Posty: 1591
Post 
Albowiem, według mnie słowo odpowiedzialność traci tutaj na znaczeniu. Determinuje to powstanie okreslonej ilości kopii z której częśc będzie odpowiedzialna napewno. W uproszczeniu przyjmijmy, że jest jedno rozgałęzienie na Ja1 i Ja2 - rozgałęzienie to jest konieczne z koneiczności rozdzielenia się światów. Sprawa odpowiedzialności wygląda wiec tak: jest was dwóch i jeden musi być odpowiedzialny: entliczek petliczek na kogo wypadnie na tego bęc ;)

_________________
MÓJ BLOG


Wt wrz 15, 2009 23:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
Albowiem napisał(a):
Jak "wskoczysz", to ty będziesz odpowiedzialny za zabicie faceta. W przeciwnym wypadku - twoja kopia.


A jak to jest z tą alternatywną rzeczywistością i związaną z tym odpowiedzialnością, no bo jeśli uznać oryginał i kopię za jedną i tą samą osobę to zapewne duszę będą mieć wspólną, czyli jedna połówka duszy będzie odpowiedzialna za coś tam a druga nie… czyli taka moralna schizofrenia. Natomiast jeśli będą posiadać odrębne dusze to de facto są całkowicie odrębnymi osobami, ale czy wtedy można mówić o oryginale i kopii i jakiejś alternatywnej rzeczywistości? :-D
Widzę świetny temat na pracę magisterską: Moralność a rzeczywistość alternatywna w świetle teorii kwantowej, może ktoś podejmie temat? :-D

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


Wt wrz 15, 2009 23:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 17, 2009 20:07
Posty: 441
Post 
Epikuros napisał(a):
Albowiem, według mnie słowo odpowiedzialność traci tutaj na znaczeniu. Determinuje to powstanie okreslonej ilości kopii z której częśc będzie odpowiedzialna napewno. W uproszczeniu przyjmijmy, że jest jedno rozgałęzienie na Ja1 i Ja2 - rozgałęzienie to jest konieczne z koneiczności rozdzielenia się światów. Sprawa odpowiedzialności wygląda wiec tak: jest was dwóch i jeden musi być odpowiedzialny: entliczek petliczek na kogo wypadnie na tego bęc ;)


Piszesz tak, jakby to, do którego rozgałęzienia trafisz było dla ciebie losowe. Ale przecież dla ciebie nie jest to losowe. To ty podejmujesz decyzję i jesteś odpowiedzialny za swoją decyzję.

Ta dyskusja chyba zaczyna sprowadzać się do poprzedniej. Nie wiem czy jest sens kontynuowania offtopu.

buscador napisał(a):
no bo jeśli uznać oryginał i kopię za jedną i tą samą osobę to zapewne duszę będą mieć wspólną, czyli jedna połówka duszy będzie odpowiedzialna za coś tam a druga nie… czyli taka moralna schizofrenia.


Moim zdaniem założenie, że dusza jest wspólna oznaczałoby predestynację. Jest to sprzeczne z Katolicyzmem. Jako katolik zakładam więc, że każda "wersja" każdej osoby ma osobną duszę.

buscador napisał(a):
Natomiast jeśli będą posiadać odrębne dusze to de facto są całkowicie odrębnymi osobami...


Zgadza się.

buscador napisał(a):
...ale czy wtedy można mówić o oryginale i kopii i jakiejś alternatywnej rzeczywistości? :-D


A czemu nie? Nie używałbym tutaj słowa "oryginał". Obiektywnie żadna wersja nie jest bardziej prawdziwa od innych. Ty jesteś "oryginałem" tylko z twojego subiektywnego punktu widzenia. Dla którejś z twoich "kopii" to ona jest "oryginałem", a ty "kopią".

buscador napisał(a):
Widzę świetny temat na pracę magisterską: Moralność a rzeczywistość alternatywna w świetle teorii kwantowej, może ktoś podejmie temat? :-D


Świetny pomysł. Ja pracę magisterską mam już za sobą, ale zachęcam innych :-D

_________________
Wiara jest tylko tam, gdzie nie ma wiedzy


Śr wrz 16, 2009 11:22
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57
Posty: 1591
Post 
Cytuj:
Piszesz tak, jakby to, do którego rozgałęzienia trafisz było dla ciebie losowe. Ale przecież dla ciebie nie jest to losowe. To ty podejmujesz decyzję i jesteś odpowiedzialny za swoją decyzję.



No dobrze, ale jaki sens tutaj mówić o odpowiedzialności? Odpowiedzialny jestem za zabicie człowieka, bo gdybym go nie zbaił to by nadal żył. Tutaj wybieram jedynie w którym świecie znajdzie się moja osoba, a na losy świata wpływu nie mam - przecież tak czy inaczej w drugim świecie ofiara zginęła. Poza tym jeśli ja wybrałem, że znajdę się w świecie gdzie nie zabiję, to ja2 już chyba wyboru nie miał, bo jego zachowanie zostało zdeterminowane moją decyzją.

_________________
MÓJ BLOG


Śr wrz 16, 2009 11:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 17, 2009 20:07
Posty: 441
Post 
Epikuros napisał(a):
No dobrze, ale jaki sens tutaj mówić o odpowiedzialności?


Choćby taki, że odpowiedzialność oznacza ponoszenie konsekwencji za swoje czyny. Jeżeli ty1 zabije człowieka, a ty2 nie, to tylko ty1 będzie ponosił konsekwencje zabicia człowieka.

Epikuros napisał(a):
Poza tym jeśli ja wybrałem, że znajdę się w świecie gdzie nie zabiję, to ja2 już chyba wyboru nie miał, bo jego zachowanie zostało zdeterminowane moją decyzją.


To rozumowanie jest błędne, ponieważ podział ciebie na ty1 i ty2, podjęcie decyzji przez ty1 i podjęcie (przeciwnej) decyzji przez ty2 nie są trzema różnymi zdarzeniami. To jedno i to samo zdarzenie. Nie można tu zatem mówić o jakimkolwiek "determinowaniu", czy związku przyczynowo-skutkowym. Tego typu relacja ma sens tylko pomiędzy co najmniej dwoma różnymi zdarzeniami.

_________________
Wiara jest tylko tam, gdzie nie ma wiedzy


Śr wrz 16, 2009 12:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57
Posty: 1591
Post 
Czyli jest możliwość, że w momencie decyzji o niezabijaniu nie nastąpi rozgałęzienie, gdyż "oba" ja podejmą tę samą decyzję?

_________________
MÓJ BLOG


Śr wrz 16, 2009 12:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lut 17, 2009 20:07
Posty: 441
Post 
Jeżeli nie ma rozgałęzienia, to nie ma nawet "obu" ciebie. Jesteś po prostu tylko ty.

Jest możliwe, że po prostu nie chcesz kogoś zabić. Wtedy nie ma żadnego rozgałęzienia, ani nawet podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Pomysł o zabiciu kogoś nawet nie przychodzi ci do głowy. Jest tylko utrzymujący się stan - nie chcesz zabić.

_________________
Wiara jest tylko tam, gdzie nie ma wiedzy


Śr wrz 16, 2009 12:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt paź 31, 2008 7:05
Posty: 14
Post 
Kamala napisał(a):
Co sie dzieje z duszami (albo i nie) zarodkow, ktore obumieraja w sposob naturalny? Nie wiem, ale dopoki ja sie nie przyczyniam do ich smierci, nie jest to moj problem, tylko Tego, ktory daje zycie.

Piszesz w pierwszej osobie, ale zakładam, że w Twoim przekonaniu dotyczy to wszystkich kobiet i mężczyzn.
To nie jest nasz problem? Nie przyczyniamy się do śmierci? Czyżby? A czy stan naszego zdrowia w momencie (hipotetycznego) zapłodnienia ma wpływ na prawidłowy rozwój zarodka i zmniejszenie niebezpieczeństwa naturalnego obumarcia? Oczywiście, że ma, bo możemy się do ciąży przygotować, lepiej odżywiać, nie pić, nie palić, uprawiać jogging, mieszkać na wsi, nie stresować się, itp. To wszystko, lub prawie wszystko jest w naszym zasięgu, dla dobra naszego dziecka, dla jego życia lub śmierci. A czy nasz tryb życia w pierwszych dniach/tygodniach od poczęcia ma wpływ na prawidłowy rozwój zarodka? Ma, bo możemy (kobiety) przecież leżeć plackiem w łóżku przez te parę tygodni i dalej się lepiej odżywiać, nie pić ..... To chyba nie jest problem wziąć 2 tygodnie bezpłatnego urlopu i trochę pocierpieć, no nie? Robimy to wszystko, a nawet więcej? Nie robimy, bo to jest niewykonalne, tak absurdalne, że jedyne co przychodzi do głowy to zbagatelizowanie problemu i wyrzucenie go ze świadomości.

Tak więc przyjęcie założenia, że poczęcie=początek życia prowadzi do wniosku, że lepiej tego życia nie poczynać, bo a nóż przyczynimy się, bardziej lub mniej świadomie, do jego śmierci. To odbiera nam moralne prawo do współżycia i prób przekazywania życia. I nie da się tu zwalić winy na Pana Boga. Nie można stwierdzić, w skrajnym przypadku, że jeśli zaćpana, zapita, zagłodzona i całkowicie biologicznie zdegenerowana kobieta poroniła, to była to Jego wola, a ona się do tego nie przyczyniła. Ta kobieta zabiła własne dziecko, tak samo jakby po porodzie zostawiła je na śmietniku.
I proszę nie zamiatać problemu pod dywan mówiąc że Bóg jest dawcą życia i śmierci. Jak gościa idącego nocą, prawą stroną nieoświetlonej drogi, potrąci samochód, bo nie miał na ubraniu elementów odblaskowych, to też powiemy, że Bóg tak chciał? Nie, powiemy, że sam sobie winien.
Nie zmienia sytuacji także to, że nie wiemy jak liczbowo kształtuje się wpływ poszczególnych naszych działań lub ich zaniechań na naturalne poronienia. Taki wpływ niewątpliwie istnieje. Skala tych poronień jest bardzo duża, ja słyszałem o 40%, ale nawet przy 10 czy 20, a nawet przy 0,0001% problem jest istotny.
To jak to w końcu jest, możemy przyczyniać się do śmierci zarodków? Mamy takie prawo? W imię czego? Konieczności przedłużenia gatunku? Nakazu "bądźcie płodni..."?

A może .... założenie jest błędne?


Śr wrz 16, 2009 13:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Cytuj:
A może .... założenie jest błędne?


Pod jakim względem jest błędne ?

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Śr wrz 16, 2009 13:03
Zobacz profil
Post 
Epikuros napisał(a):
Kamala:

Cytuj:
Epikuros, bardzo latwo przychodzi ci okreslenie, kto jest czlowiekiem (zasluzyl sobie na to miano?)



Czy widzę problem? Oczywiście, że widzę tutaj masę problemów i musimy im stawić czoła, bo nie są tylko teoretyczne: jeśli mamy do wyboru życie matki, albo życie płodu i trzeba podjąć decyzje to widzę ogromną różnicę jakościową pomiędzy dorosłym człowiekiem, a płodem. Jeśli mamy do wyboru stworzenie jakiejś ilości embrionów z których większość umrze, by z jednego mógł powstać człowiek, to też jest to dla mnie sprawa warta świeczki.


Czyli dla ciebie jakosciowo wartosciowe jest zycie osoby doroslej a nie plodu (ktory faktycznie jest zdolny do zycia i musialby sie jeszcze tylko szczesliwie urodzic)? Dlaczego? Przeciez osoba dorosla swoje juz przezyla i moglaby zrobic miejsce moze dla przyszlego Einsteina? Albo dac szanse komus innemu nacieszyc sie tym swiatem, ktory ona zna juz tyle lat?


Epikuros napisał(a):
Tutaj robi się ciekawie. Jeśli będzie in vitro, to zabiją mnie na starość, świetnie. Niestety wyciągasz zbyt daleko idące wnioski (poza tym kto tu mówi o bezdzietności?). A za eutanazją również jestem, mam nadzieję, że będę mógł kiedyś skorzystać :)


Nie pisze, ze jezeli in vitro, to eutanazja. Pisze, ze jezeli bedziemy dowolnie (bo kazdy ma inny pomysl na "poczatek" czlowieka), definiowac moment, od i do kiedy my sie z kims musimy (powinnismy?) liczyc jako z czlowiekiem, ktory ma takie same prawa jak i my, choc nie zawsze potrafi je sformulowac, to mozemy doprowadzic do sytuacji, kiedy inni definiuja, ze twoje (wartosciowe, sensowne?) zycie sie skonczylo, wiec mozna zapewnic ci mila smierc. A przyklad z nazistami, od ktorych wszyscy sie odzegnuja (ciekawe dlaczego?) zdarzyl sie naprawde, wiec chodzi mi o wnioski wyciagane z faktow, ktore zdarzyly sie w historii. Mozesz sobie podpisac Hutu-Tutsi w Ruandzie.

Epikuros napisał(a):
Tak niewątpliwie z genetycznego punktu widzenia masz rację. Etyka nie zamyka się jednak w systemie binarnym. Musimy stanąc przed pewnymi dylematami. Jak powtarzam na daną chwilę embrion to kawałek cytoplazmy niczym nei różniący się od bakterii. Nigdy bym nie powiedział, że wystarczy posiadać ludzkie DNA by mieć ludzkie prawa.


Jezeli nie zaczniemy sie juz teraz zastanawiac, kim jest czlowiek i od kiedy na pewno nim jest, to moze sie okazac, ze flimy s-f mialy racje, kiedy to dla "czystych rasowo" ludzi roboty z cechami albo i tkankami ludzkimi, ludzmi nie beda.
Pewne pytania nalezaloby sobie zadawac przed, a najpozniej w trakcie wcielania odkryc techniki.


Epikuros napisał(a):
To jest już kwestia wiary, ale podyskutować też mogę. Widać Kosciół użył autorytetu Ducha Świętego by stwierdzić, że dusza już jest, szkoda, że nie użył go by dowiedzieć się co się z tą duszą dzieje.



Przyznam, ze nie wiem, czy Kosciol dzisiaj definiuje moment wejscia duszy do ciala. Sw. Tomasz sie kiedys za bardzo rozpedzil...
Czy owa dusza w zamysle Pana Boga juz istnieje i jest dla kogos przeznaczona, to na tym swiecie mozemy sobie gdybac. Ale jak pisalam, dopoki nie przykladam reki do manipulowania kto bedzie zyl, a kto wg mnie nie powinien, to niewiele mnie ten problem zajmuje.


Epikuros napisał(a):
I jak to nie oni dali mu życie?

Epikuros, masz dzieci? Naprawde uwazasz, ze to tylko chciec i juz sie dziecko ma? To po co nam in-vitro?
Zapewniam ciebie, ze posiadanie dzieci nie zalezy od naszej woli. Mozesz sie zabezpieczac i "wpasc", albo probowac wszystkiego i nigdy nie byc obdarowanym dzieckiem. Zeby dzieci na pewno nie miec musisz po prostu nie wspolzyc. Zeby je miec....
Dlaczego Pan Bog "dopuszcza" in vitro? Bo dopuszcza nasze rozne pomysly i liczy na nasz rozsadek. Czesto sie przelicza, ale w skali calej historii jakos nam sie (jako ludzkosci) udawalo wybrnac z roznych pulapek (w ktore sami wpadalismy, jak chocby bomba atomowa).

@kilss Ciaza jest sprawa naturalna. Oczywiscie, ze kobieta (choc mezczyzna tez) ponosi odpowiedzialnosc za zycie, ktore w niej powstalo.
Normalny czlowiek dba o swoje zdrowie i wiecej dziecko w lonie matki nie potrzebuje (bo tak to jest przez owo nature skonstruowane).
Tylko my, ludzie, ktorzy wszystko musza zbadac, wiedziec, zdefiniowac itp zaczynamy miec straaaszne problemy. Kiedys nie bylo takich mozliwosc i (pomijajac tragedie umieralnosci dzieci i matek) nikt sie nie zastanawial, czy co miesiac 2 tygodnie spedzac w lozku, bo moze jest w ciazy. Dobrobyt nam sie rzucil na mozg.
To co dobre zachowywac. Ale trzeba to zbadac i zostawic to co naprawde jest pozytkiem. Badania prenatalne moga by pozytkiem, a moga byc katastrofa. chocby dlatego, ze nie sa wolne od bledow, a rodzicow zostawia sie z decyzja: zabic, czy urodzic. Lekarze maja rozne narzedzia, bo dzisiaj juz naprawde wiele potrafimy, ale jakosc moralnosc za tym nie nadaza.
Znam przypadek starszego pana (po 80.), ktory po wypadku trafil na OIOM (nie w Polsce) i ktory wg lekarzy nie mial zadnychszans na przyzycie, a kazdego dnia osmawialy pracy kolejne organy. I owi "zatroskani" lekarze, podkreslajac, ze nie chodzi im ani o koszty, ani o lozko, co dzien pytali sie zony, czy na pewno nie chce odlaczyc meza od aparatow.
Wedlug opisu stanu chorego i tak zmarl by on za 2-3 dni, ale to zona miala sie wypowiedziec, czy nie chcialaby skrocic agonii meza. Bardzo wygodne (i coraz bardziej rozpowszechnione) podejscie: dajemy wam wiedze i sami decydujcie. ale pomoc i wsparcie to juz musicie sobie sami znalezc.

To sa problemy moralne, ktore przed nami wszystkimi stoja, bo jutro to moja, albo twoja matka moze tak lezec i to ty dostaniesz przycisk, zeby cos odlaczyc. Lekarze swoje wiedza, choc oczywiscie nie sa nieomylni, ale pacjenci i ich rodziny, ktore wiedza jeszcze mniej, maja decydowac.

Dlatego musimy w moralnosci doganiac technike, zebysmy kiedys z rozpedu nie zostali odlaczeni od aparatow. Albo nasze dziecko, bo lekarze mu nie dadza szans z medycznego (nie nieomylnego) punktu widzenia.


Śr wrz 16, 2009 14:08
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 21:57
Posty: 1591
Post 
Cytuj:
Czyli dla ciebie jakosciowo wartosciowe jest zycie osoby doroslej a nie plodu (ktory faktycznie jest zdolny do zycia i musialby sie jeszcze tylko szczesliwie urodzic)? Dlaczego? Przeciez osoba dorosla swoje juz przezyla i moglaby zrobic miejsce moze dla przyszlego Einsteina? Albo dac szanse komus innemu nacieszyc sie tym swiatem, ktory ona zna juz tyle lat?


A może tak osoba dorosła sama decydowałaby o swoim życiu?

Cytuj:
Nie pisze, ze jezeli in vitro, to eutanazja. Pisze, ze jezeli bedziemy dowolnie (bo kazdy ma inny pomysl na "poczatek" czlowieka), definiowac moment, od i do kiedy my sie z kims musimy (powinnismy?) liczyc jako z czlowiekiem, ktory ma takie same prawa jak i my, choc nie zawsze potrafi je sformulowac, to mozemy doprowadzic do sytuacji, kiedy inni definiuja, ze twoje (wartosciowe, sensowne?) zycie sie skonczylo, wiec mozna zapewnic ci mila smierc.


Jak możemy do takiej sytuacji doprowadzić? Bo nie bardzo rozumiem. Ani razu nie padło sformułowanie o jakiejkolwiek klasyfikacji cżłowieka po narodzinach.


Cytuj:
A przyklad z nazistami, od ktorych wszyscy sie odzegnuja (ciekawe dlaczego?) zdarzyl sie naprawde, wiec chodzi mi o wnioski wyciagane z faktow, ktore zdarzyly sie w historii.



In vitro, a eugenika. Emulgatory, a skażona żywność.

Cytuj:
Mozesz sobie podpisac Hutu-Tutsi w Ruandzie.


??

Hutu Tutsi może być przykłądem ale akurat nie w rozmowie o in vitro.

Cytuj:
Jezeli nie zaczniemy sie juz teraz zastanawiac, kim jest czlowiek i od kiedy na pewno nim jest, to moze sie okazac, ze flimy s-f mialy racje, kiedy to dla "czystych rasowo" ludzi roboty z cechami albo i tkankami ludzkimi, ludzmi nie beda.
Pewne pytania nalezaloby sobie zadawac przed, a najpozniej w trakcie wcielania odkryc techniki.



Zawsze piszesz "może się okazać, "możemy doprowadzić" etc. Czyżby argumentów na tu i teraz nie było? Kto tutaj mówi o robotach czy mutantach?

Cytuj:
Epikuros, masz dzieci? Naprawde uwazasz, ze to tylko chciec i juz sie dziecko ma? To po co nam in-vitro?
Zapewniam ciebie, ze posiadanie dzieci nie zalezy od naszej woli. Mozesz sie zabezpieczac i "wpasc", albo probowac wszystkiego i nigdy nie byc obdarowanym dzieckiem. Zeby dzieci na pewno nie miec musisz po prostu nie wspolzyc. Zeby je miec....



Więc kto daje życie jak nie my? To, że nie zawsze jest to możliwe nie znaczy, że nie jest to od nas zależne. To, że piłkarz nie zawsze do bramki trafia nie znaczy, że on gola nie strzelił ;)

_________________
MÓJ BLOG


Pt wrz 18, 2009 10:07
Zobacz profil
Post 
Osoba dorosla ma prawo decydowac o swoim zyciu. Tylko, ze natura jest tak urzadzona, ze w pewnych okolicznosciach decyduje tez o zyciu innych. I tu mamy problem: czyje zycie jest wazniejsze / mniej warte ?

Kazdy musi sobie udzielic na to odpowiedzi sam, ale nie wydaje mi sie, ze odpowiedz jest z gory okreslona.

Dla ciebie, jak rozumiem, zycie czlowieka zaczyna sie po narodzinach, ale nie bardzo rozumiem dlaczego 5 min przed narodzeniem to jeszcze nie jest czlowiek, a 5 min po - jest (trzeba go ratowac, zapewnic opieke itp?) chyba, ze czegos nie zrozumialam z twojej argumentacji?

To ze pisze "mozemy" oznacza, ze in-vitro jest pewnym krokiem. Jezeli - tak jak ty chcesz - rozpatrujemy ten krok jako jednostkowe wydarzenie, ktore nie bedzie mialo (choc juz ma) wplywu na inne zachowania, to moglbys miec racje. Ale -- niestety - nie pozostalismy przy chwalebnym pomaganiu bezdzietnych rodzicom w posiadaniu wlasnego potomstwa. Tak to juz jest, ze jezeli zrobilismy pewien krok, to robimy najczesciej nastepny, powolujac sie na fakt zrobienia tego kroku.
Mamy teraz (pomijajac ten smutny - choc nie dla ciebie - fakt zamrozonych zarodkow):
- dzieci, ktorych biologicznym rodzicem nie jest jedno z rodzicow "prawnych"
- dzieci, ktore maja tylko mame, bo chciala miec dziecko bez tatusia
- dzieci po selekcji, ktore sa (potencjalnie) najzdrowsze
- dzieci, ktorym wolno bylo sie urodzic, zeby byly wykorzystane do ratowania rodzenstwa (a pytal sie ich kto, czy tego chca - narazac swoje zdrowie, zeby byc dawca chocby szpiku?)

Ty uwazasz, ze dalej sie nie posuniemy, ja uwazam, ze juz teraz jestesmy za daleko. Jezeli nie chcemy przewidywac, jakie konsekwencje moga miec nasze osiagniecia, to nie dziwmy sie skutkom.

Rodzice nie daja zycia. Nie wiem, jakie sa odpowiednie naukowo-filozoficzne sformulowania, ale dla mnie dac mozesz to, co jest twoja wlasnoscia, a nad swoja wlasnoscia panujesz. Nad zyciem nie panujesz, mozesz je tylko przekazac dalej, tak jak ty go sobie nie dales, tylko otrzymales niejako w depozycie.


N wrz 20, 2009 8:57
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 105 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL