Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Autor |
Wiadomość |
Karussssela
Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46 Posty: 25
|
 Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Piszę tutaj na forum, gdyż własciwie to jedyne miejsce gdzie jeszcze można coś napisać. Mam męża, super facet, przystojniak, powie ktoś patrząc z boku ale nigdy się nie kochaliśmy w sensie fizycznym, nie umiem powiedzieć jak to możliwe że to przeleciało parę lat i nic, śmieszne ale tragiczne. Spędzamy razem czas, jest OK, tylko OK...to się wypala a ja nawet nie chcę mieć z nim dziecka, czuję jakiś lęk, niechęć, oboje się miotamy a że nie jesteśmy rozmowni to ciągle są tylko kłótnie. Mąż to uparty, porywczy facet, ja chowam wszystko w sobie. Kiedyś cieszyłam się, że to prawdziwa miłość, dar od Boga-teraz juz czuję tylko pustkę i ból. Poznałam w międzyczasie innego mężczyznę i rąbnęło, nigdy nie miałam miłostek, wielu mężczyzn-właściwie żadnych przed mężem ale teraz czuję całą sobą, że ten nowy facet powinien być ojcem mojego dziecka, kocham go nad życie i co gorsza....to miłość odwzajemniona, nie banał. Oboje szalejemy za sobą, zrobilibysmy wszystko, to poważny i stateczny gość. Tylko, że on ma rodzinę. Żyję jak w matni, nie jem, nie sypiam, tęsknię, miotam się i wiem, że żadna droga wyjścia nie będzie dobra.On tez się miota,nie potrafimy żyć bez siebie, ta siła jest porażąjąca, nigdy w życiu czegoś taiego nie czułam.Czasami chciałabym zjeść pudełko tabletek i odejść po cichu. Nie mam miłości na co dzień, a gdy już ją spotkałam-nie mogę spełnić....Wiem, że z mężem nie będę szczęśliwa a z tym drugim-moją miłością-co czuję całym sercem i duszą-też nie mogę, gdyż nie chcę rozbijac niczyjego małżeństwa i ranić ludzi mi bliskich....proszę, stańcie z boku i doradźcie co mogę zrobić ze swoim życiem....Różaniec tak gorliwie odmawiany już nie pomaga.....
|
Cz wrz 24, 2009 12:21 |
|
|
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Myślę, że dobrze wiesz co zrobić. Myślę, że dobrze wiesz co uważa na ten temat Bóg, jaka jest Jego wola. Po prostu to zrób. Czy wierzysz, że Bóg jest wszechwiedzący i idealnie kochający? W takim razie wierzysz, że Jego wola jest dla Ciebie najlepszym wyborem. Zaufaj Bogu i Jego woli jeszcze bardziej niż sobie. I bądź cierpliwa.
1. Zerwij wszelki kontakt z tamtym żonatym mężczyzną. Będzie bolało, ale z czasem będzie lepiej (nawet jeśli teraz sobie tego nie wyobrażasz). Jest to konieczne.
2. Skoncentruj się na małżeństwie. Co prawda jeśli nigdy (ani razu) nie uprawialiście seksu, to znaczy, że nie dopełniliście małzeństwa, a więc małżeństwo jest ważne, ale teoretycznie może być rozwiązane przez Papieża (patrz Kan. 1142), ale skup się na ratowaniu małżeństwa.
3. Zacznij z mężem częściej rozmawiać.
4. Pójdźcie do poradni małżeńskiej (najlepiej chrześcijańskiej). To naprawdę może pomóc i z pewnością wielu małżeństwom (nawet w skrajenie niekorzystnych warunkach) pomogło. Jeśli chcesz, to mogę pomóc Ci szukać takiej poradni przez internet.
Ja wiem, że to może zająć dużo czasu, nawet lata, ale możecie się "zgrać". Bóg może wszystko, może też uzdrowić miłość. Nawet jeśli nie widzi się żadnej możliwości, nawet jeśli myśli się, że przegrało się już życie, że straciło się szansę na idealne życie, na to co wg nas jest naszym przeznaczeniem. Bóg może wszystko! Ufaj mu!
Bóg z Tobą!
Z modlitwą,
jumik
_________________ Piotr Milewski
|
Cz wrz 24, 2009 13:32 |
|
 |
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
Cytuj: Mam męża, super facet, przystojniak, powie ktoś patrząc z boku ale nigdy się nie kochaliśmy w sensie fizycznym, nie umiem powiedzieć jak to możliwe -sory ale nie kumam, przez parę lat nie zdobyliście sie na rozmowę dotyczącą braku seksu?Idziecie co noc(niech już ta noc będzie  )
do sypialni ,mówicie dobranoc i nic?żadnych pytań ,prób ,wyjaśnień?ktoś tu chyba mija się z prawda.
|
Cz wrz 24, 2009 14:05 |
|
|
|
 |
Szarotka
Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54 Posty: 707
|
Strasznie Ci współczuję.
Jumik dobrze radzi - poradnia rodzinna i koniec kontaktów z żonatym facetem - Takie kontakty tylko rujnują Ci życie, prowadzą do depresji, skoro myślisz o samobójstwie... Jeśli nawet bylibyście razem, to świadomość rozbitej rodziny (a nawet dwóch - zależy jak na to patrzeć) będzie Ci ciążyła.
Jeśli jednak uznasz, że nie warto ratować własnego małżeństwa (szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie dwoje kochających się ludzi, którzy mimo ślubu nie sypiają ze sobą, choć są razem tak długo)... to może faktycznie rozważ staranie sie o unieważnienie małżeństwa...
Jednak tylko Wy dwoje wiecie, jak jest między Wami, czy chcecie ratować ten związek... czy nie.
Jeśli mogę, chciałabym zapytać jak wyglądały Wasze relacje przed ślubem.
Czy wtedy też nie czułaś potrzeby bliskości cielesnej z osobą, za którą wychodzisz?
Wtedy też nie marzyłaś o tym, by urodzić jego dziecko?
Czy przed ślubem też mieliście problemy z komunikacją? Też nie byliście rozmowni?
|
Cz wrz 24, 2009 14:13 |
|
 |
maraskin
zbanowany na stałe
Dołączył(a): Pt sie 21, 2009 5:16 Posty: 637 Lokalizacja: Toruń
|
 Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Nie pozwól się zwieść temu uczuciu do obcego mężczyzny. Każde małżeństwo jest święte więc konsekwencje twojej zdrady mogą być bardzo duże. Zdaję sobie sprawę że zakazany owoc jest czasem pożądany bardziej niż wszyskot w tej danej chwili na Świecie. Nie daj się zwieść złym myślom. Skieruj swoją miłość do swojego wybranka. Nie podchodz do waszego związku patrząc się na innych małżeństwa. To jest Twoje życie i ty decydujesz czy uczciwie je przeżyjesz czy zaczniesz grzeszyć jak większość ludzi co stawiają swoje zadowolenie ponad dobro rodzinne.
Zdrada jest czymś bardzo złym.
Rozbicie rodziny to kolejna tego konsekwencja.
Potem samoczynne odcięcie się od rodziny.
A najgorsze to grzech wobec Boga.
Proszę Cię abyś walczyła o swój związek. Walczyć należy do samego końca. Wpłyń jakoś na swojego męża aby poprawić wasze życie. Małżeństwo to także współżycie i jest czymś naturalnym. Więc trochę nie rozumiem postawy Twojego męża. Powinnaś z Nim o tym poważnie porozmawiać i wyjaśnić tą sprawę.
_________________ Nicea 325, początek końca...
|
Cz wrz 24, 2009 16:40 |
|
|
|
 |
Karussssela
Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46 Posty: 25
|
Dziękuję wszystkim za dobre słowa. Nie wiem, co się stało, czemu Bóg tak mnie każe, gdy patrzę na koleżanki które mają dzieci, na szczęśliwe rodziny wtedy coś ściska mi serce-czas tyka a ja czuję się tak jakbym była nikim. Codziennie poduszka jest mokra od łez.
Jestem osobą strasznie wrażliwą, aż za bardzo, ciągle płaczę, można mnie zranić każdym słowem a mąż nie zważa na moje nastroje humory, bóle, jakby to nie miało znaczenia, nie przytuli, nie pocieszy, nie zapyta jak minął dzień, po prostu nic. Wszelkie próby rozmów kwituje burknięciem lub stwierdzeniem, że coś mi odbiło, nie ma więc mowy o żadnych poradniach, lekarzach a jednocześnie mężowi chyba odpowiada tkwienie w takim maraźmie....
Nasze sprawy seksu-przed ślubem było dużo zbliżeń, ale nigdy z pełnym stosunkiem, zawsze się bałam a teraz lęk narasta, nie mogę się nawilżyć, mam to tylko przy mężu, przy innym mężczyźnie nawilżam się już na samą myśl, ale zaznaczam że nigdy nie miałam z nikim stosunków pozamałżeńskim, po prostu wciąż mam resztki sumienia....chyba.
Żonaty facet-pożądanie fizycze? Nie, to najmniej ważne, gdyby chodziło tylko o to, byłoby to banalne, ja poznałam miłość swojego życia, człowieka z którym chce być, mieć dziecko, zestarzeć się.To się czuje, nie jest to pożądanie czy zauroczenie, umiem to rozdzielić, tym bardziej że on jest ode mnie znacznie starszy.
Z mężem nigdy tego nie czułam, dlaczego więc w ogóle był ten ślub?
Bo nigdy nie miałam nikogo bliskiego kto by kochał i wtedy wydawało mi się, że już nikogo nie spotkam ale pomyliłam się.
Z mężem nigdy nie czułam siły, którą mam teraz od miesięcy z tym facetem, co gorsza-on czuje to samo-tę siłę, psychiczną.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że z mężem nigdy nie będę szczęśliwa, ani nie będę mieć dziecka, bo to sprawa psychiki, niedobrania, jakiegoś totalnego niezgrania.
Nie wiem już co mam uczynić, czuję tylko ból, mam silną nerwicę, miotam się bo żadne rozwiązanie nie jest dobre, z mężem nie będę nidy szczęśliwa i zarazem nie chcę go ranić, a nowy związek? Budowany na nieszczęściu innych? A może jednak prawdziwy, od Boga? Czy od Szatana?
|
Cz wrz 24, 2009 18:56 |
|
 |
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
Nie znam zdrowego faceta ,który by przez kilka lat po ślubie nie podjął współżycia .Jeśli tak jest to przyczyny nie sa banalne.
|
Cz wrz 24, 2009 19:36 |
|
 |
Szarotka
Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54 Posty: 707
|
Karussssela...
Nawet sobie nie umiem wyobrazić tego, co przezywasz.
Wrodzona empatia powoduje tylko wielkie współczucie na myśl o Twojej sytuacji...
Jeśli byś kiedyś chciała się wygadać (wiadomo, że często obcemu łatwiej coś powiedzieć niż rodzinie czy przyjaciołom), to pisz śmiało do mnie na PW.
Chętnie Cię wysłucham, nawet jeśli nie pomogę, bo pomóc chyba nie umiem w tak trudnej sytuacji.
Mi często wygadanie się pomaga poukładać myśli.
Choć nie każdemu to pomaga.
Gdyby jednak Tobie miało pomóc, to pisz!
Trzymaj się!
Pozdrawiam!
|
Cz wrz 24, 2009 20:10 |
|
 |
Owieczka_in_black
Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41 Posty: 1728
|
Karusssela, powiem tak /od siebie/jesli nie udało się do tej pory /naprawienie czegokolwiek/, to moim zdaniem nie uda się już nigdy, a regenerowanie trupów... hmm zostawmy to szalonym doktorom Frankensteinom.
Waszego małżeństwa od początku NIE MA i to nie tylko dlatego, że nie ma w nim sexu, podejrzewam, że nie ma w nim nic, ani zrozumienia, ani bliskości, ani czułości, o zaufaniu nie wspominając.
To jednak tylko moje zdanie, a Ty musisz wybrać SAMA!

_________________ Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/
|
Cz wrz 24, 2009 21:29 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
Ja jako że w porównaniu do znawców życia którzy tu sie wypowiadali czuję się jak mały żuczek schowany głęboko pod kamieniem to pozwolę sobie piskliwym głosikiem sparafrazować po części słowa Jumika Zdajesz sobie sprawę że Chrześcijaństwo potępia tego typu działanie, zdajesz sobie sprawę że rozbijanie cudzej rodziny to coś czego się robić nie powinno. Wiec usiądź przemyśl i zrób to co Ci serce dyktuje. Czasami warto zaryzykować i nawet przegrać niż resztę życia spędzić na żałowaniu że się nie spróbowało.
|
Cz wrz 24, 2009 21:43 |
|
 |
Owieczka_in_black
Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41 Posty: 1728
|
Tak, Człowieku, tu masz rację, tylko że odejście z chorego małżeństwa nie musi sie równać z rozbijaniem innego. Dziewczyna może zostać sama, a z czasem pomyslec nad ułożeniem sobie zycia z kimś. Niczego nie musi rozbijać.
_________________ Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/
|
Cz wrz 24, 2009 21:49 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
Faktycznie Ty moje beczące słoneczko  W końcu chłopów w około jak ...ekhm no tego. Tyle że na początku chyba było że wybraniec to stabilizator z połówka jest.
|
Cz wrz 24, 2009 21:55 |
|
 |
Owieczka_in_black
Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41 Posty: 1728
|
Ale można dać sobie spokój i z pseudomęzem i z żonatym wybrańcem. Przede wszystkim w tym małżeństwie jest coś nie tak i to wieeelkie coś. Nie mam pojęcia jak Karussela wytrzymała w tym /sorry/ wariactwie przez kilka lat, a teraz jeszcze płacze itp. Ja po góra kilku miesiącach bym wyszła po zapałki, a płakać... o nie, chyba nie byłoby po czym. W imię zasad.
beek bek 
_________________ Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/
|
Cz wrz 24, 2009 23:47 |
|
 |
Karussssela
Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46 Posty: 25
|
Czy można to uznać jako boską pomyłkę? Czy to możliwe, że Bóg widząc moje nieudane życie, postawił na mojej drodze inną, "prawdziwą" osobę, czy to tylko ja nadaję temu taki wymiar a to nie jest nic warte? Ja po prostu czuję, że to TO, ale może przeczucia potrafią mylić?
|
Pt wrz 25, 2009 9:08 |
|
 |
abrakadabra
Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14 Posty: 144
|
Wiesz, Karussssela, religia właściwie stawia sprawę jasno. Zarówno Biblia, jak i Kościół. Tam nie ma takiego pojęcia jak "pseudomąż". Pierwszej wierności trzeba dochować. Ba, św. Paweł zakazuje wychodzić za mąż nawet wdowom...
Z czysto ludzkiego punktu widzenia oczywiście nie namawiałbym Cię do kontynuowania przykrego związku, w którym żadne z was się nie spełnia. Nakazywanie człowiekowi czegoś takiego wydaje się nieludzkie. Sumienie jest tu więc w sporze z religijnymi zasadami.
Jedno jest jednak pewne - i w kwestii religii, i w kwestii ludzkiego spojrzenia. Nie wolno niszczyć czyjejś rodziny. Powiedziałaś, że facet ma rodzinę, więc domyślam się, że oprócz żony, są jeszcze dzieci. Wasze związanie się ze sobą byłoby grzechem z Twojej strony, ale przede wszystkim bardzo źle świadczyłoby o nim. Mogłabyś mieć zaufanie do kogoś, kto był na tyle nieodpowiedzialny, by porzucić żonę i dzieci?
|
Pt wrz 25, 2009 10:05 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|