Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 26, 2025 0:51



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 124 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 9  Następna strona
 Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46
Posty: 25
Post 
Gdy czytam powyższe, włos się jeży...To chyba nie o mnie? Ja nie chcę unieważniać małżeństwa, chyba nie mam na to ani ochoty, ani sił, ani tyle woli, ani, no właśnie ani niczego. Gdyby mąż tego chciał, przychyliłabym się, ale mój mąż chce być ze mną i nie myśli o rozwodzie. Nie chce-co nie znaczy, że jego miłość do mnie jest taka jaką być powinna. Miłość powinna się opierać na wsparciu i szacunku, ja tego od męża nie mam i tego brakuje mi najbardziej, to jest chyba powodem mojej blokady, ale męża nie zmienię. Próbowałam wielokrotnie. Nic.
To ja nagle zaczęłam czuć, że duszę się w niespełnionym związku i kocham kogoś innego, ale z tym drugim mężczyzną nie miałam na razie żadnych kontaktów seksualnych, choć prawda jest taka, że gdyby doszło do okazji-bez problemu odbył by się stosunek, gdyż przy nim nie mam żadnej blokady. Chyba Bóg czuwa nad tym, że takiej okazji bycia sam-na-sam nie mamy.
Boże, wybacz że grzeszę! Ja tylko chcę być kochana!


N wrz 27, 2009 19:22
Zobacz profil
Post 
A mozna wiedziec, dlaczego nie chcesz uniewaznic swojego malzenstwa, ktore z twojego opisu, dla mnie malzenstwem nie jest?

Bo twoja rodzina by tego nie zrozumiala?
Bo boisz sie publicznie przyznac do (najwiekszej?) pomylki twojego zycia?
Bo wierzysz, ze maz ciebie kocha (choc tu mam niejakie watpliwosci) i nigdy nie zgodzi sie na rozstanie (po ktorym tez moglby zaczac na nowo)?
Bo wtedy z uzyskana "wolnosci" zabraklo by ci hamulca zeby nie pojsc za daleko w sowim romansie?

Blokada fizyczna i psychiczna jest moim zdaniem najlepszym dowodem na to, ze nie ma miedzy wami wiezi psychicznej, zaufania, otwrcia sie na siebie, ktore sa dla mnie podstawa malzenstwa. To nie te czasy, kiedy malzenstwo aranzowali krewni i "milosc przychodzila pozniej" - albo i nie.

Znalam starsza osobe, z takiego zaaranzowanego malzenstwa, ktora po latach mowila, ze jej najwiekszym bledem bylo, ze nie rozwiodla sie po roku. A byly to czasy, kiedy rozwod pietnowalby ja na reszte zycia.

Dziewczyno, opamietaj sie: cialo mowi nam wiele o duszy. Chcesz jeszcze 50 lat spedzic w takich warunkach?
Mozliwe, ze uniewaznienia nie dostaniecie (choc dla mnie jest to jasne, ze wasze malzenstwo nigdy nie egzystowalo), ale przynajmniej sprobujesz postawic sobie pytanie: czy ja naprawde tak chce spedzic reszte zycia? Moze zaczniesz otwarcie rozmawiac z mezem, moze znajdziecie jakas baze porozumienia, przeciez on tez musi sie meczyc. I nie daj sie traktowac jak rzeczy i wmowic sobie, ze to wszystko twoja wina.


N wrz 27, 2009 19:45

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46
Posty: 25
Post 
Myślę, a wierzcie mi że myślę o tym co noc i co dzień cały czas-że w ogóle wyskakując do męża i rodziny o unieważnieniu małżeństwa, rozpętałabym taką burzę, że straciłabym do końca życia wszystko-szacunek rodziny, otoczenia. Co bym zyskała? Na pewno wolność, ale też samotnośc. Wiem,że raczej nikogo "trzeciego" jak ktoś tutaj mi sugerował już nie poznam. Całe życie czekałam i nigdy nie miałam szczęścia do mężczyzn, mąz jest pierwszy, teraz życie dało mi kochającego, dobrego ale żonatego, drugiego w moim zyciu faceta. Boli coraz bardziej. Najbardziej to,że pewnie nigdy nie będę mieć dziecka i o ironio-nie z powodów fizycznych ale psychicznych!I to jest najgorsza ironia losu.
Chyba przestanę prosić Boga o cokolwiek i zostawię to przeznaczeniu, bo nie potrafię,nie mam siły ranić w życiu kogokolwiek-ani męża,ani drugiego mężczyzny,ani jego rodziny,ani mojej.Pewnie i tak pójdę do piekła za samą myśl o tym, że mogłabym zrobić coś wbrew naukom bożym.


N wrz 27, 2009 20:45
Zobacz profil

Dołączył(a): N wrz 06, 2009 18:43
Posty: 67
Post 
Karussssela napisał(a):
Myślę, a wierzcie mi że myślę o tym co noc i co dzień cały czas-że w ogóle wyskakując do męża i rodziny o unieważnieniu małżeństwa, rozpętałabym taką burzę, że straciłabym do końca życia wszystko-szacunek rodziny, otoczenia. Co bym zyskała? Na pewno wolność, ale też samotnośc. Wiem,że raczej nikogo "trzeciego" jak ktoś tutaj mi sugerował już nie poznam. Całe życie czekałam i nigdy nie miałam szczęścia do mężczyzn, mąz jest pierwszy, teraz życie dało mi kochającego, dobrego ale żonatego, drugiego w moim zyciu faceta. Boli coraz bardziej. Najbardziej to,że pewnie nigdy nie będę mieć dziecka i o ironio-nie z powodów fizycznych ale psychicznych!I to jest najgorsza ironia losu.
Chyba przestanę prosić Boga o cokolwiek i zostawię to przeznaczeniu, bo nie potrafię,nie mam siły ranić w życiu kogokolwiek-ani męża,ani drugiego mężczyzny,ani jego rodziny,ani mojej.Pewnie i tak pójdę do piekła za samą myśl o tym, że mogłabym zrobić coś wbrew naukom bożym.


Czytam ten temat uważnie i nie mogę uwierzyć w to co niektórzy wypisują... ludzie !!!!!!! ta kobieta przeżywa dramat, z jednej strony mąż guła... który nie dba o nią i jej nie szanuje a z drugiej zajęty facet który pewnie tez ją kocha ( zapewne równie nie szczęśliwy co ona ) co tu myśleć... nie żyjemy po 500 lat, każdemu z nas należy się odrobina szczęścia i czułości. Niektórym wychodzi to od razu a inni muszą popełniać błędy nim znajdą właściwą ścieżkę....

A teksty typu ... może wytrzymam do ślubu jako prawiczek mnie rozwalają... czy piszący wie co pisze...? co mówi...? sex w związku to 90% sukcesu, jeśli ktoś liczy na to że najpierw ślub a potem konsumpcja... ( i może być tak jak u koleżanki że 30 letnia laska śpi z misiem....) to powinien przeanalizować troszkę swoje podejście do życia...

nie róbcie z siebie ortodoksyjnych wyznawców, w wierze nie o to chodzi, Bóg wie co robi, do niego należy kierowanie ludzkim życiem nie do was....
ps. ode mnie, jeśli się kochacie i ten facet szanuje cię jako człowieka ( nie traktuje cię jak przygodę, pracujecie razem ) czujesz to całym ciałem i nic poza nim nie istnieje dla ciebie to bądźcie razem i żyjcie 100 lat... Nie ratuj czegoś co już dawno przestało istnieć, nie wrto poświęcać życia dla kogoś dla kogo jesteś przedmiotem, szkoda czasu i szkoda sił na takich ludzi jak twój niby mąż.

Nie słuchaj ludzi którzy nigdy nie byli i nie będą w twojej sytuacjii, którzy wysyłają cię do jakiś poradni gdzie stare dewotki dalej uczą antykoncepcji na kalendarzyku... paranoja totalna
3msię :)

_________________
jestem doskonały w łóżku... potrafię spać 12 godzin bez przerwy... :)


N wrz 27, 2009 21:10
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14
Posty: 144
Post 
kemot 2009 napisał(a):
nie róbcie z siebie ortodoksyjnych wyznawców, w wierze nie o to chodzi, Bóg wie co robi, do niego należy kierowanie ludzkim życiem nie do was....

Ale tutaj, to już, bracie, trochę przesadzasz, bo to jednak człowiek ma wolną wolę i wybiera między dobrem i złem :D Wybacz, ale tutaj trochę przesadzasz :)

Ale tak poza tym, to się zgadzam. Tzn. co do seksu przedmałżeńskiego, nie wiem, jestem chyba trochę bardziej konserwatywny. Zresztą, na pewno. Wiesz, dla mnie Biblia jest dość ważnym wyznacznikiem tego, co jest grzechem, a co dobrym uczynkiem :D
Z Twoim podejściem się zgadzam i w sumie też mam takie same rady dla autorki tematu, tylko muszę podkreślić, iż nie jest to podejście zgodne z religią, acz czysto ludzkie, świeckie :) Zerwanie z mężem wydaje mi się tu koniecznością, choć wiąże się to z jakimś grzechem, zgodnie z tym, co jest napisane w Biblii - ale kto jest bez grzechu! Zachodzą jednak wielkie okoliczności łagodzące, Bóg przymknie na to oko ;) Jest miłosierny. Twoje cierpienie nie jest na ludzką wytrzymałość.

Co do faceta, którego kochasz... Upewnij się, błagam, jak czuje się w tym małżeństwie jego żona. Bo najważniejsze jest, by nikogo nie skrzywdzić. Może ich małżeństwo jest podobne do Twojego, może jego żona też nie czuje się dobrze w tym małżeństwie, a wtedy po prostu nic już nie stoi na przeszkodzie, abyś związała się z tym panem! Dobra, no, grzech, uczestniczysz w grzechu rozbicia ich małżeństwa... Ale grzeszy każdy, a takie cierpienie, jak Twoje, naprawdę obniża "wartość" grzechu. Bóg musiałby być niemiłosierny, aby patrzeć na to inaczej!

Co więcej... Człowiek w takim depresyjnym stanie, jak Ty, jest mniej zdolny do dawania szczęścia innym, do myślenia o innych, do empatii. Dlatego nawet z chrześcijańskiego punktu widzenia pod pewnym względem na dobre Ci wyjdzie związanie się z tamtym facetem. Na nowo staniesz się człowiekiem w pełni zdolnym do działania, również niesienia pomocy innym. Człowiek, który sam ledwo żyje, nie może być wsparciem dla innych, a to przecież według Biblii każdy ma nieść pomoc innym ludziom! Wchodząc w związek z tamtym mężczyzną, dasz szczęście i sobie, i jemu. A mąż chyba nie umrze z żalu, skoro taki ma do Ciebie stosunek.

Krótko mówiąc - rób swoje, a do nas, chrześcijan, należy pocieszanie Cię, nawet jeżeli np. zgrzeszyłaś, bo tak pisał św. Paweł :)

Kemot, dzięki za Twój post, bo otworzył mi oczy, dzięki niemu zrozumiałem, że moje wypowiedzi w tym temacie były mało pozytywne, nie niosły żadnego pocieszenia, a wręcz było oschło-prawnicze ;) Takich chrześcijan, jak Ty, powinno być o niebo więcej, a nie sami zimni katechizmowi prawnicy.


N wrz 27, 2009 22:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Karussssela napisał(a):
Z żonatym facetem nie zerwę, pracujemy razem i na pewno nie zrezygnuję z pracy-trzeba z czegoś żyż, pracy szukałam miesiącami i teraz szanuję ją jak skarb.


To zerwij tę chorą relację, nawet jeśli będziecie się spotykali. Powiedz mu, że to koniec.


Karussssela napisał(a):
Poza tym ja nie wyobrażam sobie zrezygnować z czegoś, co jest dla mnie najważniejsze. On czuje to samo, to są cwile, sekundy-te same myśli, prargnienia, plany....


Dobrze wiesz, że jest to sprzeczne z wolą Bożą - Ty masz męża, on ma rodzinę. To Bóg powinien być najważniejszy, a Ty zdajesz się czynić swojego bożka z tego meżczyzny lub ze swoich marzeń i planów. Jeśli trwasz w tej chorej sytuacji to tak jakbyś cały czas wybierała nieboga, jakbyś cały czas odrzucała Boga. Rozumiem, że skończenie tej relacji jest kosmicznie trudne i bolesne, ale dobrze wiesz, że jest konieczne i żadne zaklinanie tego nie zmieni.

Wiem, że mówisz, że to nie ta chora relacja z tamtym panem spowodowała problemy małżeńskie, ale to właśnie przez rok ta sytuacja uniemożliwia zrobienie czegokolwiek w celu uratowania małżeństwa, a kto wie, może właśnie to było tą kroplą (albo wiadrem wody) decydującą o niemożliwości naprawienia relacji (albo wielkiej trudności). Myślisz, że uczuciowa zdrada to już nie zdrada? To dalej zdrada! Musisz skończyć przebywanie z nim na aktualnej stopie i przedstawić mu to jasno. Nie ma innej możliwości. Chyba, że chcesz odrzucić Boga, żyć w grzechu do końca życia i trafić do piekła na wieczność, a przy okazji zaciągnąć tam tamtego pana. Taka jest prawda. Zdaj sobie z tego sprawę - nie ma tu miejsca na wahania, na zastanawianie się, na "a moze jednak...". Tak, wiem, że to kosmicznie trudne i bolesne. Ale wiesz, że to konieczne.

Jeżeli tego nie zrobisz, to szatan znajdzie sposób, żeby Cię zaprowadzić do jeszcze większego grzechu niż ten, w jakim jesteś. Szatan jest mistrzem usprawiedliwiania, racjonalizowania złych czynów, grzechu. To Ty teraz wybierasz czy się mu poddasz czy nie. Jeżeli nie, to musisz podjąć trudną i bolesną, ale jedyną dobrą decyzję zgodną z wolą Bożą. Popatrz na to z perspektywy wieczności.

_________________
Piotr Milewski


N wrz 27, 2009 22:45
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr gru 03, 2008 0:52
Posty: 24
Post 
z doswiadczenia wiem jak odbija się na dzieciach zdrada ojca. u mnie jest taka sytuacja ze ojciec zdradza matke, ...
wiec jezeli zdradzisz swojego meza z typkiem ktory ma rodzine, to jego dzieci ucierpią i beda cierpiec do konca zycia, bardziej niż ty(z całym szacunkiem do twojej trudnej sytuacji). obiecuje modlitwe i zamiast miec pretensje do Boga, że tak cie urządzil, pomodl się o wytrwałość i zdrowy rozsądek. pozdro


Pn wrz 28, 2009 0:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Cytuj:
Chyba przestanę prosić Boga o cokolwiek i zostawię to przeznaczeniu, bo nie potrafię,nie mam siły ranić w życiu kogokolwiek-ani męża,ani drugiego mężczyzny,ani jego rodziny,ani mojej.Pewnie i tak pójdę do piekła za samą myśl o tym, że mogłabym zrobić coś wbrew naukom bożym.


A tym samym najmocniej ranisz siebie. Myślisz, że ile jestes jeszcze w stanie udzwignąć? Nie rozumiem czym miałabyć ranic rodzinę, w tej sytuacji, to wg mnie rodzina rani ciebie, jesli z ich strony mozesz znależć tylko potępienie. Czy zranisz męża? Być może, ale on również robi to cały czas, poza tym nikt z nikim nie rozchodzi się po to, by kogoś zranić, po prostu czasem człowiek ratuje siebie, bo dalej już nie ma siły.
Dziewczyno, Ty się zwyczajnie boisz. Boisz się Boga, potępienia, ludzkich opinii, wrogości, odrzucenia - Ty sama siebie poświęcasz teraz i to po co? Dla świętego spokoju, którego wg mnie nie będzie nigdy, to tylko pozór spokoju. Czy ważniejsza jest prawda, czy to, co ludzie powiedzą?
Pisałaś gdzieś, że wszyscy odwrócą się od Ciebie, że rodzina Cię niejako opusci i zostaniesz sama. Czy poza kilkoma osobami z rodziny nie ma już na świecie nikogo? Poza tym paradoks, ale ty JUZ JESTES samotna i to samotna wsród otaczających Cię osób. To jeszcze bardziej boli. Więc w sumie niewiele ryzykujesz.
A wpadłaś kiedyś na to, że Ty też jesteś coś warta? Dlaczego masz żyć tylko po to, by spełnić oczekiwania innych, tracisz życie własne życie, a powtorki nie będzie. Możesz się poświęcać dalej, ale zapewniam, nikt tego nigdy nie doceni. Wręcz przeciwnie.

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Pn wrz 28, 2009 0:58
Zobacz profil
zbanowana na stałe
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52
Posty: 2219
Lokalizacja: GG 304230
Post 

Sakrament Małżeństwa pozostawia na Duszy trwały Ślad nie zmywalny po Wieczność.


Wielu Świętych Małżonków nie współżyło w ogóle. Nie wszystkie Małżeństwa Powołane są do posiadania dzieci. Kiedyś wręcz zachęcano, by Małżonkowie żyli o ile to możliwe jak Brat z Siostrą.

Ale jeżeli czujesz, że powinnaś mieć dzieci wykonaj to o co Cię proszę.

Pójdźcie z Mężem do Spowiedzi Świętej. Następnie poproś sama lub z Mężem Kapłana, by Pomodlił się nad Tobą z Nałożeniem Rąk.

Jeżeli to możliwe poproś Odnowę w Duchu Świętym o Modlitwę w celu Uzdrowienia Waszego Małżeństwa.

Spójrz jak jest w Niebie jeżeli chodzi o Wielkość w Świętości.

Najpierw jest MAMA BOŻA, potem długo długo długo nić, potem jest Św. Józef Mąż MAMY BOŻEJ, potem długo długo długo nic zanim zaczynają się pojawiać inni Święci.
MAMA BOŻA jest Dziewicą.

W Małżeństwie nie trzeba współżyć jeżeli jest taka wspólna decyzja. Natomiast jeżeli jedna strona chce Współżyć to druga powinna się dostosować, nie na zasadzie niewolnicy, a z Miłości, gdyż trwałość Małżeństwa to głównie umiejętność wspólnego Wybaczania i Służenia sobie.[/quote]


Pn wrz 28, 2009 3:34
Zobacz profil
zbanowana na stałe
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52
Posty: 2219
Lokalizacja: GG 304230
Post 

[b]
I jeszcze jedno. BÓG Kocha Wszystkie Swoje Dzieci.

I nie wolno mówić, że się i tak pójdzie do piekła. Jeżeli Kochasz BOGA to będziesz starała się zachowywać Przykazania i będziesz Zbawiona.
[b]


Pn wrz 28, 2009 3:58
Zobacz profil

Dołączył(a): N wrz 06, 2009 18:43
Posty: 67
Post 
jumik napisał(a):


To zerwij tę chorą relację, nawet jeśli będziecie się spotykali. Powiedz mu, że to koniec.


Dobrze wiesz, że jest to sprzeczne z wolą Bożą - Ty masz męża, on ma rodzinę. To Bóg powinien być najważniejszy, a Ty zdajesz się czynić swojego bożka z tego meżczyzny lub ze swoich marzeń i planów. Jeśli trwasz w tej chorej sytuacji to tak jakbyś cały czas wybierała nieboga, jakbyś cały czas odrzucała Boga. Rozumiem, że skończenie tej relacji jest kosmicznie trudne i bolesne, ale dobrze wiesz, że jest konieczne i żadne zaklinanie tego nie zmieni.

Jeżeli tego nie zrobisz, to szatan znajdzie sposób, żeby Cię zaprowadzić do jeszcze większego grzechu niż ten, w jakim jesteś. Szatan jest mistrzem usprawiedliwiania, racjonalizowania złych czynów, grzechu. To Ty teraz wybierasz czy się mu poddasz czy nie. Jeżeli nie, to musisz podjąć trudną i bolesną, ale jedyną dobrą decyzję zgodną z wolą Bożą. Popatrz na to z perspektywy wieczności.[/quote]

popatrz kolego na ta sytuację z perspektywy kobiety która jest zaszczuta przez męża, nie rozumiana przez rodzinę, z chcąca zobaczyć małe światełko w tunelu....

.
To jest dobre...........................

Wielu Świętych Małżonków nie współżyło w ogóle. Nie wszystkie Małżeństwa Powołane są do posiadania dzieci. Kiedyś wręcz zachęcano, by Małżonkowie żyli o ile to możliwe jak Brat z Siostrą..........

skąd więc na świecie tylu ludzi...?

A to mnie rozwaliło totalnie....

W Małżeństwie nie trzeba współżyć jeżeli jest taka wspólna decyzja. Natomiast jeżeli jedna strona chce Współżyć to druga powinna się dostosować, nie na zasadzie niewolnicy, a z Miłości, gdyż trwałość Małżeństwa to głównie umiejętność wspólnego Wybaczania i Służenia sobie.[/quote]


ps. zalecam szybki kontakt z psychiatrą, zbadanie sobie moczu itp............

_________________
jestem doskonały w łóżku... potrafię spać 12 godzin bez przerwy... :)


Pn wrz 28, 2009 9:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 31, 2009 6:49
Posty: 110
Post 
Cytuj:
I nie wolno mówić, że się i tak pójdzie do piekła.


zgodzę się z tobą. moim zdaniem jest to lekkomyślne podchodzenie do spraw Zbawienia.


Pn wrz 28, 2009 9:05
Zobacz profil
zbanowana na stałe
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52
Posty: 2219
Lokalizacja: GG 304230
Post 
I nie jest To jedyna Święta, Dziewica, Żona

Św. Kinga, dziewica

Piątek, 24. Lipiec 2009

Wspomnienie obowiązkowe św. Kingi, dziewicy.
Kinga urodziła się w roku 1234 jako córka króla węgierskiego Beli IV. Była siostrą św. Małgorzaty Węgierskiej i bł. Jolanty. Została żoną Bolesława Wstydliwego, z którym współdzieliła dole i niedole długiego i trudnego panowania, będąc prawdziwą matką biednych i wszystkich strapionych. Po śmierci męża wstąpiła do ufundowanego przez siebie klasztoru klarysek w Starym Sączu, łącząc z duchem surowej pokuty wewnętrzną franciszkańską radość doskonałą z cierpień i trudności życiowych. Zmarła w Starym Sączu 24 lipca 1292 roku. Kult jej rozpoczął się zaraz po śmierci.


Pn wrz 28, 2009 10:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
Nie wiem czy zauważyłeś ale średniowiecze i jego filozofia samobiczowania się jakiś czas temu skończyła się. Każda przesada w jedną jaki w drugą stronę jest niewłaściwa (jest grzechem). W imię rzekomego dobra można popełnić wiele zła.
A tak w ogóle, jakiż to „ojciec” będzie zadowolony z głupstw jakie popełniają jego dzieci? :)

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


Pn wrz 28, 2009 11:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
Mieszkam w Starym Sączu, i popularny jest tu dowcip:

- Dlaczego Kinga była święta ?
- bo Bolesław był Wstydliwy !

:D

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Pn wrz 28, 2009 11:37
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 124 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 9  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL