Autor |
Wiadomość |
bert04
Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51 Posty: 3963
|
jumik napisał(a): Nie da się ocenić, bo bardzo niewiele wiemy. Poza tym... tu nie chodzi o ocenianie, ale o doradzenie barbie w jej problemie, a osądzenie męża (szczególnie, że przy prawie braku wiedzy) nie sądzę, żeby cokolwiek jej pomogło.
No dobra, niech tak będzie. Ja ze swojej strony pozostanę jednak przy tym, że w małżeństwie takie problemy trzeba rozwiązywać RAZEM i że jeżeli jej mąż nie wyjdzie jej naprzeciw, to szanse na poradzenie sobie z problemem się radykalnie zmniejszają. Nawet unikając jakiejś konkretnej oceny tego pana, chyba można powiedzieć, że jako mąż ma obowiązek jakoś pomóc żonie, co nie?
Albo inaczej. Jeżeli żony pijaków mają chrześcijański obowiązek pomagać mężom wydobyć się z nałogu, to dlaczego mężowie / żony osób uzależnionych od masturbacji traktować inaczej?
|
Śr lis 04, 2009 11:44 |
|
|
|
 |
Bartosz990
Dołączył(a): N paź 25, 2009 20:06 Posty: 66
|
Pędziwiatr, święte słowa. Tym, którzy porównują "Kochaj i rób co chcesz" do samowoli, radziłbym przeczytać jakąś książkę o św. Augustynie. Bo ten gość był naprawdę radykalny.
Kochaj = bierz odpowiedzialność (również za to, co grzech może przynieść w przyszłości), szanuj wolę drugiej osoby...
_________________ "Jeśli nie wierzysz w piekło, uwierzysz kiedy się w nim znajdziesz" - św. Ojciec Pio.
"Twoje serce jest wolne. Musisz tylko znaleźć siłę, by podążać za nim" Braveheart
John Eldredge - Dzikie serce...
|
Śr lis 04, 2009 12:16 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
bert04 napisał(a): jumik napisał(a): Nie da się ocenić, bo bardzo niewiele wiemy. Poza tym... tu nie chodzi o ocenianie, ale o doradzenie barbie w jej problemie, a osądzenie męża (szczególnie, że przy prawie braku wiedzy) nie sądzę, żeby cokolwiek jej pomogło. No dobra, niech tak będzie. Ja ze swojej strony pozostanę jednak przy tym, że w małżeństwie takie problemy trzeba rozwiązywać RAZEM i że jeżeli jej mąż nie wyjdzie jej naprzeciw, to szanse na poradzenie sobie z problemem się radykalnie zmniejszają. Nawet unikając jakiejś konkretnej oceny tego pana, chyba można powiedzieć, że jako mąż ma obowiązek jakoś pomóc żonie, co nie?
Ja się oczywiście w pełni zgadzam, że mąż powinien pomóc i że takie problemy rozwiązuje się razem.
Ale pytanie w tym momencie jest inne - co zrobić, jeśli nie możemy na to w tej chwili liczyć? Jak rozmawiać, żeby to pokazać? Może poradnia? Może mądre książki? Co robić?
Myślę, że mężczyzna mający problem z przedwczesnym "kończeniem" może postrzegać to jako jakąś swoją słabość, wadę, a nawet w skrajnych przypadkach ułomność, porażkę. Przy połączeniu tego z bardzo intymną sferą, która do tego wchodzi w relację z drugim człowiekiem, pewnie niełatwo jest o tym rozmawiać. Oczywiście brak poważnej i otwartej rozmowy prowadzi w jeszcze większe problemy, ale przynajmniej daje subiektywne wrażenie odsunięcia tego problemu. Może potrzeba silnej afirmacji miłości i akceptacji do tego mężczyzny, aby czuł, że jest kochany, szanowany, ważny i bardzo doceniany niezależnie od tego. Może potrzeba czasu, w którym położy się silny nacisk na to, aby czuł się bardzo szanowany i doceniony. Może potrzeba wielu prób spokojnych rozmów o tym (a nie poddawania się) aż wreszcie uda się.
Co innego... myślę, że musi być jakaś literatura dotycząca tego problemu. W ostateczności pozostaje jakiś chrześcijański seksuolog lub poradnia rodzinna.
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lis 04, 2009 13:02 |
|
|
|
 |
bert04
Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51 Posty: 3963
|
@jumik
To wszystko ładnie i słusznie. Ale w tym konkretnym wypadku to akurat kobieta potrzebuje raczej poczucia, że jest szanowana, doceniona, akceptowana.
Może bym inaczej na tę sprawę patrzył, ale jak na razie to z tego tematu znamy jego dwie reakcje:
- Jak słyszy o "nałogu" kobiety to się złości.
- Jak ona wspomina o jego "falstartach" to zwala winę na nią.
Może to mało danych, ale jak dla mnie wystarcza. Owszem, czasem męska "mechanika" nie działa idealnie, czasem wbrew najlepszym chęciom. Ale tutaj mamy takie typowe odwrócenie się na pięcie i zostawienie drugiej osoby samej sobie. Dlatego sądzę, że tu kobieta ma prawo trochę ostrzej domagać się "swojego". Może trzeba chłopa za oba uszy zaciągnąć do - możliwie chrześcijańskiej - poradni rodzinnej. Może trzeba mu dać wyraźnie do zrozumienia, że postępuje egoistycznie. Czasem faceci nie rozumieją aluzji i drobnych uwag, że trzeba "z grubej rury.
W ostateczności - jeżeli mąż twierdzi, że żona jest zbyt atrakcyjna - może trzeba przy współżyciu postarać się "obniżyć" tę atrakcyjność do minimum. Stare skarpety, ziewanie, patrzenie na zegarek, głośne myślenie o jutrzejszych zakupach itd. W razie co to przecież sam się skarżył na atrakcyjność żony...
Oczywiście takie akcje mogą prowadzić do reperkusji, ale może sprowokują jego do weryfikacji swojego dotychczasowego zachowania, może przynajmniej dadzą początek poważnej rozmowie. Takie rozmowy nie zawsze są przyjemne, ale IMHO są konieczne.
|
Śr lis 04, 2009 15:05 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
bert04 napisał(a): @jumik
To wszystko ładnie i słusznie. Ale w tym konkretnym wypadku to akurat kobieta potrzebuje raczej poczucia, że jest szanowana, doceniona, akceptowana.
W związku nie ma czegoś takiego jak karanie za winy. Jeżeli ktoś jest winny (w takim przypadku), to mimo (a może nawet przez to) trzeba mu okazywać jeszcze więcej szacunku i miłości. Jeżeli mąż czuje się niewystarzcająco doceniony, szanowany lub kochany, to niezależnie od tego czy to jest bezpodstawne czy nie, jedynym rozwiązaniem (poza próbą twardego i mocnego postawienia sprawy - jak to piszesz), jest danie tej miłości. W związku nie da się żyć jeśli nie zakłada się dobrych intencji drugiej osoby. Może on nie do końca świadomie to robi, może ma jakieś zranienia, może kompleksy, może czuje się niewystarczająco jakiś, może ma blokady, które w małym stopniu zależą od niego, może w życiu wyrobił sobie zły sposób reagowania na różne emocje. Nie wiadomo. Dlatego nie można osądzać. Potrzeba rozmowy (i masy cierpliwości) oraz okazywania tego czego może mu brakować, aby uleczyć tę sprawę. Myślę np. że mężczyznom często może brakować szacunku i docenienia. A my jesteśmy tylko ludźmi. I nie piszę tego po to, aby zrzucać winę na nią - nic z tych rzeczy - ale dziecinne byłoby karanie lub patrzenie jednostronne. W związku nie chodzi o to kto jest winny, ale o to co zrobić, żeby było lepiej.
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lis 04, 2009 15:19 |
|
|
|
 |
bert04
Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51 Posty: 3963
|
Ależ ja nie zakładam złych intencji męża. A jedynie to, że nie zdaje sobie sprawy z problemu, że lekceważy to "babskie gadanie". Jakaś radykalna akcja nie miała by być karą, azaliwżdy. Ma tylko za cel takie lekkie wstrząśnięcie facetem, żeby spróbował spojrzeć na sprawę z drugiej strony. Dlatego na początku tego tematu nie wypowiadałem się tak radykalnie, a dopiero jak zobaczyłem, że nikt poza mną nie wspomniał o tym, że ten mąż jest co najmniej WSPÓŁODPOWIEDZIALNY za powstałą sytuację.
Nie wiem też, na jakiej podstawie twierdzisz, że "mąż czuje się niewystarczająco doceniony, szanowany lub kochany". Ja podałem uzasadnienie moich wrażeń, natomiast na Twoje nie widzę najmniejszych przesłanek. No chyba, że faceci tak mają... Ale ponieważ "przypadkowo" jestem facetem, to wiem, że w takich sytuacjach jest raczej nadmiar doceniania i szacunku. Czyli altruizm kobiety w połączeniu z egoizmem mężczyzny. Coś w tym stylu opisywał Karol Wojtyła w zalinkowanym tekście.
Sprawa zahacza o stary dylemat, czy chrześcijanin może być asertywny. Czy też musi "milczeć w cierpieniu i cierpieć w milczeniu".
Zgadzam się tylko w tej kwestii, że w takich sprawach trzeba dużo wyczucia, że zbytni radykalizm może wyrządzić szkody, że nie można stawiać sprawy od razu na ostrzu noża. Męskie ego to wrażliwa sprawa, można łatwo "przedobrzyć". No i wiadomo, że nawet przy pozytywnej reakcji na efekty trzeba będzie czekać. Nie mniej czasem trzeba klarownie i radykalnie wyłożyć swoje racje, jeżeli opcja łagodna się wyczerpała bez efektu. To także jest dla dobra małżeństwa, gdyż obecna sytuacja jest niezdrowa. Kobieta może nadal krążyć między pokusą i konfesjonałem, a mężczyzna będzie błogo myślał, że wszystko jest "wporzo"
|
Śr lis 04, 2009 15:50 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
bert04 napisał(a): Nie wiem też, na jakiej podstawie twierdzisz, że mąż czuje się niewystarczająco doceniony, szanowany lub kochany"
Nie twierdzę, że tak czuje, tylko, że może czuć. Podaję różne możliwe przyczyny (bez oceniania), z których, daj Bóg, coś da się owocnie wyciągnąć.
_________________ Piotr Milewski
|
Śr lis 04, 2009 19:14 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|