Można być też pesymisto-optymistą

Przecież zdarzają nam się trudne dni, to nie znaczy, że zawsze wszystko jest super i w każdej sytuacji od razu dostrzegam jakieś dobro. Owszem po pewnym czasie można się obejrzeć za siebie i zobaczyć, że w gruncie rzeczy było to dla mnie dobre, ale to nie znaczy że na bierząco muszę wszystko przyjmować z uśmiechem na twarzy. Ja bardzo często mam takie "wahania" pomiędzy pozytywnym patrzeniem, a mówieniem "wszystko jest do bani", ale ta druga sytuacja jest raczej "incydentem", czymś co nie determinuje mojej ogólnej postawy życiowej - mojego zaufania Bogu i jego prowadzeniu.
Ale konkretnie - dla mnie bardzo pomocna jest regularna modlitwa i życie w łasce uświęcającej - gdy oddalam się od Boga, to i moje patrzenie na świat staje się bardziej ponure.