Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt lis 21, 2025 15:02



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 40 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Jak wrócić do Boga? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz gru 17, 2009 17:58
Posty: 7
Post Jak wrócić do Boga?
Długo zastanawiałam się czy napisać.Postanowiłam,że jednak to zrobię.
Nie potrafię wrócić do Boga.Nigdy nie byłam w takiej sytuacji jakiej znalazłam się teraz więc nie wiem kompletnie co robić.10 lat temu nawróciłam się(z wielką pompą ,że tak powiem)Nawet myślałam o zakonie ale to mi później przeszło.
Rok temu odeszłam z Kościoła.W tym sensie,że przestałam chodzić na msze.I nie dlatego,że nie chcę.Bo chciałabym.Próbowałam wejść do kościoła na mszę ale kończyło się zawsze na tym samym.Klęłam sobie pod nosem ,że się tam znalazłam.Próbowałam jeszcze kilka razy ale zawsze było podobnie.Nie widzę sensu stania przed ołtarzem i wulgaryzowania sobie pod nosem.Doszłam do wniosku,że nie powinnam w ogóle wchodzić do Koscioła jesli tak się dzieje.Nie umiem tego zmienić.W domu też próbowałam się modlić ale wychodziło na to,że robię to bez przekonania a nawet ze wstrętem.Czuję się,jak satanista,który próbuje się modlić.A nigdy przecież w sekcie nie byłam.Jak mam zmienić ten stan umysłu,żeby nie nienawidzieć Boga.Nie sądziłam,że po nawróceniu jakie przeżyłam będę mieć taki problem.Myślałam,że ta wielka miłość do Boga pozostanie mi na zawsze.

Przestałam chodzić na msze bo nie potrafiłam znieść cierpienia.Niestety nie wierzę że Bóg dopuszcza tylko tyle cierpienia ile możemy znieść.Ja widocznie nie zniosłam.Do tego stopnia,że bluźniłam na Niego strasznie.Najgorszymi bluźnierstwami jakie istnieją.Rzucałam obrazami z Jego podobizną.Nie sądziłam,że jestem zdolna do czegoś takiego.Nie wiem czy moja miłość do Boga zmieniła się już w nienawiśc.Chcę kochać Boga ale ta wrogość i nienawiść jest dużo większa.To mnie niszczy.Jak mam wrócić?
Na siłę wracać już próbowałam wiele razy.Ale czy można na siłe starać się pokochać Boga?Nie wiem już co robić.
Jak wracają do Boga ludzie którzy właśnie z powodu cierpień odeszli od Niego?Tacy którzy na widok Kościoła dostają jakichś drgawek.Może znacie kogoś kto sobie z czymś takim poradził?Źle mi z tym ale nie umiem tego stanu zmienić.Nie wiem co robić.


Cz gru 17, 2009 18:21
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Cytuj:
Jak wracają do Boga ludzie którzy właśnie z powodu cierpień odeszli od Niego?Tacy którzy na widok Kościoła dostają jakichś drgawek.Może znacie kogoś kto sobie z czymś takim poradził?

Być może ja się do takich zaliczam.
Co prawda u mnie nie przejawiało się to tak drastycznie, więc nie wiem czy będę mogła coś doradzić. Mój stan trwał kilka miesięcy i polegał na tym że czułam się załamana, miałam wrażenie że Bóg mnie doświadcza ponad siły, miałam wielkie trudności z modlitwą i w ogóle z nawet najmniejszym zwróceniem się do Niego, bo miałam poczucie że mnie odrzucił i w ogóle ma mnie... ehm. Często byłam na granicy bluźnierstwa. A zaczęło się od poczucia straty wiary i tego że jakby mimowolnie oddalałam się od Boga. I to NIE BYŁA noc wiary (to tak dla tych którzy chcieliby tu napisać że przechodziłam noc zmysłów czy coś takiego).

Nie wiem jednak na ile ty przechodzisz coś takiego, czy u ciebie jest to może coś zupełnie innego. Nic właściwie też nie napisałaś o swoim nawróceniu i o tym co było między nim a obecnym stanem w którym się znajdujesz. W ogóle nie wiemy też nic o tobie i nie mamy w związku z tym jak doradzić. Napisz coś więcej o twoim życiu przed nawróceniem, o nawróceniu i co się działo przez te 10 lat od niego to może coś doradzimy.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Cz gru 17, 2009 23:12
Zobacz profil
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Sandy napisał(a):
.Jak mam zmienić ten stan umysłu,żeby nie nienawidzieć Boga.Nie sądziłam,że po nawróceniu jakie przeżyłam będę mieć taki problem.Myślałam,że ta wielka miłość do Boga pozostanie mi na zawsze.....

...Niestety nie wierzę że Bóg dopuszcza tylko tyle cierpienia ile możemy znieść.Ja widocznie nie zniosłam.......Chcę kochać Boga ale ta wrogość i nienawiść jest dużo większa.To mnie niszczy.Jak mam wrócić?

Nie wiem co robić.


..."Myślałam,że ta wielka miłość do Boga pozostanie mi na zawsze....."

Jest taki fragmęt w Ewangeli -który nie każdy chce pamiętać ,a nawet mało się go "cytuje"...ale jest prawdziwy i może być mottem dla Ciebie ;

...Mt.43 Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych18, szukając spoczynku, ale nie znajduje. 44 Wtedy mówi: "Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem"; a przyszedłszy zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym. 45 Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni19...

Co robić ?
Narzędzia masz dostępne ; nie ma innej drogi jak Kościół ,Spowiedź św,Eucharystia -za wszelką cenę musisz znaleść -w sobie siłe i prosić ,wołać ,ufać ...
Ratunkiem dla Ciebie jest tylko Chrystus !
Tylko On -może Cię uratować ...
Nic i nikt -tylko Bóg !

Mówisz że nie możesz się modlić ...

Napisz na widocznym miejscu ; "JEZU UFAM TOBIE"- i nie szeptaj -a wołaj ile masz tylko siły ...


Obiecuję Ci Siostro ze nie będzie "głuchy "-ani nie będzie "zwlekał"-On Chrystus - przybędzie i uratuje -tylko ufaj !

Tu idzie "walka" -o Twoją duszę ...i tylko ślepy by nie widział kto narazie wygrywa...

Jesteś Dzieckiem Boga -ale On Stwórca Wszystkiego -na siłę nie może Cię ratować -dał Ci dar godny Dziecka Bożego ; WOLNĄ WOLĘ -i możesz powiedzieć nawet Bogu ; Nie!

Alę nigdy nie zamknął drogi do Siebie ...zawsze czeka na synów i córki marnotrawne ...

Pamiętaj ; JEZU UFAM TOBIE!


Pt gru 18, 2009 4:31

Dołączył(a): Cz gru 17, 2009 17:58
Posty: 7
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Silva napisał(a):
Nie wiem jednak na ile ty przechodzisz coś takiego, czy u ciebie jest to może coś zupełnie innego. Nic właściwie też nie napisałaś o swoim nawróceniu i o tym co było między nim a obecnym stanem w którym się znajdujesz. W ogóle nie wiemy też nic o tobie i nie mamy w związku z tym jak doradzić. Napisz coś więcej o twoim życiu przed nawróceniem, o nawróceniu i co się działo przez te 10 lat od niego to może coś doradzimy.




Nie pisałam więcej bo jakoś nie potrafię się tak otwierać.Pochodzę z domu gdzie uczuć się nie okazuje w żaden sposób.Moi rodzice tego nie potrafią.Wybaczam im bo ich też nikt tego nie nauczył.
Spróbuję,tym bardziej,że jestem anonimowa,więc jest łatwiej.
Nawróciłam się po samobójstwie osoby ,którą kochałam.Z jednej strony nieszczęście a z drugiej wielkie szczęście powrotu do Boga.Ale nie radziłam sobie jednak z depresją po Jego śmierci.Leczyłam się u psychiatry ale w końcu przestałam ponieważ tabletki powodowały u mnie zbyt silne skutki uboczne i z tego powodu znów musiałam się leczyć ale chirurgicznie.Próbowałam z psychiatrą wielu leków i tych droższych ale niestety bez powodzenia.Przestałam się leczyć.Nie chcę już wracać do prochów i nieustannego leczenia skutków ubocznych spożywania leków.Postanowiłam,że będę żyć z depresją.I tak ciągnę dalej przez te 10 lat.Ta długoletnia depresja zmieniła się w agresję,którą w pierwszym przypadku kieruję do Boga.Ta agresja nie trwa jednak 10 lat ale rok.To była chyba jakaś kulminacja depresji,której nie mogłam już znieść.Zmieniła się wtedy w agresję i wulgarność.Muszę się nieźle "nagimnastykować"żeby nie być agresywną w stosunku do innych ludzi.Nie zawsze to się udaje.Muszą mnie mieć za stukniętą.
Jedynym pomysłem jaki mam,żeby polepszyć mój stan to znalezienie sobie pracy ponieważ to u mnie powoduje,że czuję się wtedy o wiele lepiej.Od roku próbuję coś znaleźć.Będę próbować dalej.

To może się wydać dziwne ale rodzice nie wiedzą,że się nawróciłam.Nigdy bym im nie powiedziała.Chyba dlatego,że przed nawróceniem próbowali mnie zmuszać ,żebym chodziła do Kościoła i dogadywali mi.Byłam taką czarną owcą.Nikt nie mógł się dowiedzieć ani z sąsiadów ani z rodziny.Rodzice by tego wstydu nie przeżyli.Dlatego nigdy nie będę w stanie im powiedzieć.Zresztą nie otwieramy przed sobą naszych wnętrz.Pierwszą osobą która się dowiedziała o nawróceniu była moja bliska przyjaciółka ,która jako jedyna mówiła,że mnie rozumie(tzn moją niewiarę przed nawróceniem)
Co niedzielę jednak wychodzę i udaję że idę do Kościoła a biegam jak głupia po sklepach.Czuję,że nie mogę być jednak wolna.Nie mogę mieć tej wolności wyboru którą Bóg daje.Rodzice mi tą wolność zabierają.
Nawet jak się nawróciłam i chodziłam na msze z własnej woli to pamiętam,że zawsze trzaskałam drzwiami przed wyjściem tak jakbym miała żal do rodziców,że nie dali mi wyboru.Nie potrafiłam znaleźć się w Kościele na mszy na której byliby również moi rodzice.Nie wiem może powinnam się wyprowadzić od rodziców.Może to błąd,że dorosły człowiek mieszka z rodzicami.


body napisał(a):
Jest taki fragment w Ewangeli -który nie każdy chce pamiętać ,a nawet mało się go "cytuje"...ale jest prawdziwy i może być mottem dla Ciebie ;

...Mt.43 Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych18, szukając spoczynku, ale nie znajduje. 44 Wtedy mówi: "Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem"; a przyszedłszy zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym. 45 Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni19...

Co robić ?
Narzędzia masz dostępne ; nie ma innej drogi jak Kościół ,Spowiedź św,Eucharystia -za wszelką cenę musisz znaleść -w sobie siłe i prosić ,wołać ,ufać ...
Ratunkiem dla Ciebie jest tylko Chrystus !
Tylko On -może Cię uratować ...
Nic i nikt -tylko Bóg !

Mówisz że nie możesz się modlić ...

Napisz na widocznym miejscu ; "JEZU UFAM TOBIE"- i nie szeptaj -a wołaj ile masz tylko siły ...
Obiecuję Ci Siostro ze nie będzie "głuchy "-ani nie będzie "zwlekał"-On Chrystus - przybędzie i uratuje -tylko ufaj !
Tu idzie "walka" -o Twoją duszę ...i tylko ślepy by nie widział kto narazie wygrywa...
Jesteś Dzieckiem Boga -ale On Stwórca Wszystkiego -na siłę nie może Cię ratować -dał Ci dar godny Dziecka Bożego ; WOLNĄ WOLĘ -i możesz powiedzieć nawet Bogu ; Nie!
Alę nigdy nie zamknął drogi do Siebie ...zawsze czeka na synów i córki marnotrawne ...
Pamiętaj ; JEZU UFAM TOBIE!




Poryczałam się jak to przeczytałam.Być może trudno mi się modlić a nawet czuję,że nie powinnam po tym jak bluźniłam na Boga.Setki bluźnierstw.Czuję jakby to było gorsze od morderstwa.
Nie wiem czy potrafię iść już teraz do spowiedzi.Czuję już taką presję przed świętami,że właśnie powinnam już bo to obowiązek.A ja chyba bym jeszcze potrzebowała miesiąca na przygotowanie.Ale po świętach będę u rodziny i jeśli nie pójdę do komunii to zaczną się pytania:jak mogła tak szybko po świętach już zgrzeszyć?Święta to dla mnie najgorszy okres do przeżycia.A jak wyczekiwało się na wigilię za dziecka?Ciekawe czy dorośli,którzy wierzą potrafią przeżyć tak święta jak przeżywali za dziecka.Czasami chciałabym już być w grobie.Przeraża mnie,że mogę mieć przed sobą jeszcze z 40 lat życia.


Pt gru 18, 2009 18:09
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Jak wrócić do Boga?
W sporej części cię rozumiem, chociaż mam dopiero 19 lat. U mnie w domu też się uczuć nie okazuje (a jeśli już to tylko te złe), więc tez nie chcę ani nie potrafię mówić o mojej w rodzinie, bo rodzina jest taka mocno letnia a mój ojciec jest w ogóle bardzo niechętnie nastawiony do wiary. W te wakacje mój przyjaciel popełnił samobójstwo i w ogóle byłam tak zdołowana że... no, że modliłam się o śmierć.

Też miałam wtedy takie podejście do wiary że jednocześnie chciałam kochać Boga i jednocześnie źle się czułam na Mszy, wielkie trudności z modlitwą.

Wiesz co myślę? Myślę, że nie powinnaś się zmuszać do praktyki wiary bardziej niż możesz. Jeśli możesz w jakikolwiek sposób zwrócić się do Boga to się zwracaj na tyle ile możesz, ile nie powoduje u ciebie jakiegoś cierpienia. Ja kiedy miałam "doła" zmuszałam się do chodzenia na mszę, chociaż się źle czułam w Kościele, ale ja nie miałam depresji i nie były to aż takie emocjonalne reakcje. Poza tym modliłam się bardzo mało i bardzo "sucho" bo jakiekolwiek zaangażowanie w modlitwę było dla mnie trudne. Krótko mówiąc zupełne minimum, na tyle żeby nie grzeszyć.

Sądzę, że w twoim przypadku nie będzie grzechem jeśli nie jesteś w stanie chodzić na mszę. Najlepiej by było gdybyś poradziła się w tej kwestii jakiegoś księdza, ale myślę że tak samo można nie być psychicznie jak i fizycznie w stanie iść do Kościoła i nie jest to grzechem. Więc na razie się nie zmuszaj i nie miej wyrzutów sumienia. Bóg to zrozumie, przecież On nas zna "od środka". Ale gdy tylko ta najcięższa depresja minie postaraj się odbudowywać więź z Bogiem i zacznij od niedzielnej mszy.

I druga rzecz, która mi pomogła, tobie może też pomoże w świetle tego co piszesz o tym że musisz znaleźć pracę:
Mi pomogło zaangażowanie w coś konkretnego, w jakieś działanie. Jak coś robię to mam świadomość że robię to na chwałę Boga i to mi pomaga. Dalej niewiele się modlę, ale przynajmniej wiem że robię coś dobrego. Może i tobie to pomoże. Jakaś dobra działalność na rzecz innych chyba dobrze wpływa na psychikę jak i na relację z Bogiem.

Życzę jak najszybszego znalezienia pracy i poprawy stanu zdrowia :)

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pt gru 18, 2009 21:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Sandy napisał(a):
Chcę kochać Boga ale ta wrogość i nienawiść jest dużo większa.To mnie niszczy.Jak mam wrócić?
Na siłę wracać już próbowałam wiele razy.Ale czy można na siłe starać się pokochać Boga?Nie wiem już co robić.
Jak wracają do Boga ludzie którzy właśnie z powodu cierpień odeszli od Niego?Tacy którzy na widok Kościoła dostają jakichś drgawek.Może znacie kogoś kto sobie z czymś takim poradził?Źle mi z tym ale nie umiem tego stanu zmienić.Nie wiem co robić.


Może po prostu pójdź do jakiegoś duszpasterza i porozmawiaj z nim o tym. Oni właśnie po to są. Oni chcą pomóc... a kontakt w cztery oczy jest nei do porównania z kontaktem przez internet, ale to pewnie wiesz...

_________________
Piotr Milewski


So gru 19, 2009 14:24
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Cz gru 17, 2009 17:58
Posty: 7
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Poszłabym do księdza ale ogólnie ja unikam ludzi.Przez depresję.Dlatego wyjście do kogoś jak na razie graniczy z cudem.Dzisiaj była kolęda.Niestety nie potrafiłam wyjść z pokoju.Zawsze mama mnie wołała i jakość potrafiłam wyjść resztkiem sił ale dziś nie przyszła.Byłam już przed drzwiami ale wycofałam się.Źle się z tym czuje.Mam nadzieję,że rodzice nie będą mi dogadywać.Nie lubię być na kolędzie tzn księży bardzo lubię bo kojarzą mi się z nawróceniem i z tym,że są blisko Boga ale pamiętam raz na kolędzie strasznie rozmowa się nie kleiła.Moi rodzice jak by mogli to przemilczeli by całą kolędę.Nic dziwnego,że sama sobie teraz nie radzę.A może to tylko depresja mnie wykańcza i widzę wszystko w czarnych kolorach.Mam wyrzuty sumienia,że źle mówię o rodzicach.Oni nie są złymi ludźmi.Ale mam do nich żal,że nigdy ze mną nie rozmawiali.Dlaczego potrafią rozmawiać do telewizora 7 godzin dziennie a do dziecka tylko kilka sekund dziennie.Przy pierwszym epizodzie depresji mama na następny dzień przyniosła mi batonika na wyleczenie.A tata powiedział do niej raz:"no przecież ma ręce,nogi i oczy więc jak może mieć depresję?"Osoba,która nigdy nie miała silnej depresji,nie może sobie nigdy wyobrazić jak się wtedy żyje,a właściwie egzystuje czekając na śmierć.
Nigdy nie będę mieć dzieci.Nie chcę zrobić z nich takich wraków.

Wybaczcie moje czarne scenariusze.To depresja,nie ja.

Silva ,

W moim życiu tez było niestety parę samobójstw.Rok temu mojego przyjaciela który zabił się razem ze swoją mamą.Do dziś nie wiem dlaczego to zrobili bo oboje byli bardzo wierzący.A on był moim pierwszym w życiu wierzącym przyjacielem.Pamietam jak przyniósł mi gazetę "Miłujcie się"której wcześniej nie znałam.Ciężko godzić się z samobójstwem bliskich osób.Tak bardzo chciałoby się ich przywrócić do życia ale niestety..

Wiem praca to podstawa.Jak znajdę coś to już nie rzucę tak łatwo jak to zrobiłam.Szczególnie w tym kryzysie,który mamy.Pamiętam jak czułam sie jak pracowałam.Może nie było to szczęście ale na pewno zadowolenie.Poza tym w pracy można tez poznać fajnych ludzi i niefajnych też.Może wtedy będę potrafiła wrócić do Boga.Spróbuję więc modlić się o pracę.Bo jeśli chodzi o szukanie jej to robię to codziennie intensywnie już od wiosny.Odpuszczę sobie jedynie na kilka dni teraz w święta.Wiem,że wszystko się zmieni jak będę pracować.To moja ostatnia nadzieja na zmianę.


So gru 19, 2009 18:13
Zobacz profil
Post Re: Jak wrócić do Boga?
..Sandy napisała;

...".Co niedzielę jednak wychodzę i udaję że idę do Kościoła a biegam jak głupia po sklepach.Czuję,że nie mogę być jednak wolna.Nie mogę mieć tej wolności wyboru którą Bóg daje.Rodzice mi tą wolność zabierają.
Nawet jak się nawróciłam i chodziłam na msze z własnej woli to pamiętam,że zawsze trzaskałam drzwiami przed wyjściem tak jakbym miała żal do rodziców,że nie dali mi wyboru.Nie potrafiłam znaleźć się w Kościele na mszy na której byliby również moi rodzice.Nie wiem może powinnam się wyprowadzić od rodziców.Może to błąd,że dorosły człowiek mieszka z rodzicami..."

Nic co ludzkie nie jest obce...skąd ja to znam ...to tak jak bym oglądał film w którym brałem udział ...

Wszystko co bym napisał ,lub próbował Ci opowiedzieć to tylko słowa ...mniej lub więcej gorzkie czy bezradne wołanie ....
Niech przemówi Ten ,Który jest Drogą ,Prawdą i Życiem ;

....GŁOS BOŻY : [14.5.1968] Lud twój wydał Mnie !- Wiesz o tym! Lud Mój zawsze Mnie wydaje! Coś uczynił? Nie odpowiadasz? Czy wiesz , że mam władzę ukrzyżowania ciebie lub uwolnienia? Lecz nie potrzebujesz trudzić się Piłacie z wydaniem na Mnie wyroku, bo Ja Sam go na Siebie wydałem. Podpisał go Mój Ojciec i ma on wszelką wartość prawną, a aniołowie byli tego świadkami. Idź liktorze , przygotuj Krzyż! Był to wyrok podpisany i zatwierdzony w niebie od wszystkich wieków, bo świat dąży do ruiny i trzeba go zbawić.

„O ludu Mój ,cóżem ci uczynił”? Umiłowałem cię Miłością niepojętą! Tam , gdzie Ja jestem, chcę by i ludzie byli ze Mną. I ty Mnie jeszcze nie znasz? Każdego dnia zasiadam do Stołu i podzielam twój chleb radości i boleści .Ale ty nie umiesz patrzeć Mi prosto w twarz i kierować swe oczy pełne łez w Moje Oczy jaśniejące Miłością.

Jestem z tobą . Żyję z tobą pod jednym dachem. Jestem przyjacielem najwierniejszym, jaki może istnieć, a ty idziesz daleko, by powierzyć swe trudności jakiemuś obcemu, który wkrótce cię zdradzi. Jakże ty Mnie jeszcze nie znasz .Jestem Jezusem ! Wystarczy zawołać Mnie, bym przyszedł! Przychodzę szybko, ratuję i zbawiam to , co zginęło. Nawet gdyby własność była sprzedana obcemu w chwili szaleństwa. Ja odkupię z jego rąk i zwrócę wasze dobra wam. Wystarczy tylko przywołać Mnie o świcie lub w południe , albo wieczorem, a nawet o późnej nocy ,a Ja przychodzę prędko i nie każę nigdy czekać na Siebie!

O! ludu Mój ! Nazywaj Mnie po Imieniu, nazywaj mnie Jezusem, bo to mówi wszystko!

Nie potrzeba byś klękał przede Mną , bo nawet, to Ja umyję ci nogi, jak Piotrowi i innym Apostołom. A jeśli Mi powiesz , jak Piotr , że nie chcesz tego , odpowiem ci ,że nie wiesz tego, co Ja czynię, ale zrozumiesz to potem. Umyję ci nogi, te nogi , które szły drogą niebezpieczną i teraz są poranione uderzeniami o kamienie. Ja je wytrę , uleczę, ucałuję i będziesz uzdrowiony. Nie będziesz już znał innej drogi, jak tylko wiodącą ku Mnie.

Ale dlaczego upierasz się i nie chcesz spojrzeć w Moje Oblicze? Nie chcesz umyć sobie nóg? Jesteś jak grzeszne dziecko, które upiera się i nie chce wierzyć Temu , który kocha. Czyż nie wiesz , że jeśli nie umyję ci nóg , nie będziesz miał części ze Mną? Powtórz więc za Piotrem:

Panie . Ale nie! Nie nazywaj mnie Panem, powiedz: O Jezu! Umyj mnie nie tylko nogi , ale i głowę i całe ciało, byle bym miał część z Tobą! Uczta już gotowa ,ale brakuje zaproszonych!

Lecz zawołam głośno i każę wołać na cztery wiatry Moim Aniołom na północ , południe , zachód i wschód. I zbiorę wszystkich odkupionych do Stołu Godowego przygotowanego przez Aniołów i zastawionego starannie, a wtedy będzie jedno Królestwo Miłości. Pisz

córko droga , wszystko ci podyktowałem. Słowa te będą słodkie jak miód i miłe dla umysłu i serca wielu dusz....



Słowa te dedykuję Tobie i zapraszam do czytania ;są to niedawne objawienia dla włoskiej siostry zakonnej ; jest to "Posłannictwo Miłości i Przebaczenia "-mające imprimatur i pozwolenie Stolicy Apostolskiej -wydane w formie książki ;"Pójdź za Mną"-dostępna wersja internetowa;
http://www.jezusblog.republika.pl

Ta książeczka kiedyś mnie uratowała -w czasach o wiele gorszych niż dziś -kiedy wolną wolę każdego Polaka pętał czerwony potwór,odzierał z resztek ufności i pętał wolnych ...gdzie większość sprzedała swoje ideały i marzenia za ciepłe posadki i wakacje nad Balatonem...

Pozdrawiam!


N gru 20, 2009 5:32

Dołączył(a): Pn lis 16, 2009 20:52
Posty: 152
Lokalizacja: Kraków
Post Re: Jak wrócić do Boga?
jak wrócić do Boga??
odpowiem na własnym całkiem świeżym (sprzed paru miesięcy) przykładzie

przede wszystkim modlić się, modlić i modlić: Różaniec, Koronka, zawierzenie dnia i nocy Panu Jezusowi i NMP
ja byłem w sytuacji życia i śmierci, zauważyłem że jestem nad przepaścią bez dna, zawołałem Jezu Ratuj i poczułem ciepło i miłość, to wraz z modlitwą i powrotem do kościoła po 8 latach pozwoliło mi poczuć "przymus" spowiedzi po jakimś miesiącu, dalej już działy się niesamowite cuda, dotyk nieba itp. ogólnie wspaniałość, nie likwiduje to od reki naszych słabości i nałogów, ciągle upadam i się podnoszę ale jedno wiem na pewno: z Bogiem nie zginę

jeszcze jedno: po nagłym nawróceniu "coś" się wściekło i to niesamowicie, bluzgi, bluźnierstwa przeciw wszystkiemu co święte, po paru miesiącach dzięki modlitwom Mszom Św. o uzdrowienie to ustąpiło, a może tylko zmieniło taktykę ;)

wiem jedno: bez Boga zginę, oddałem całe swoje życie w ręce Pana Jezusa i Maryji, liczę na ich pomoc, wiem że gdy mocno zejdę z drogi to "za drzwiami" czeka ta siła która pastwiła się nade mną przez ostatnie lata


N gru 20, 2009 23:27
Zobacz profil
Post Re: Jak wrócić do Boga?
To jest mój pierwszy post na tym forum, dlatego witam wszystkich serdecznie.
Droga Sandy przypadkowo się dzisiaj natknąłem na twój post i powiem szczerze ze mam wrażenie jak bym widział własne odbicie w lustrze. Co prawda mój przypadek nie jest identyczny, ale podobnie jak ty walczę z depresja i próbuje się zbliżyć do Boga ze wszystkich sił. Ale po kolei. Gdy byłem dzieckiem to kochałem Boga jak by był moim rodzonym ojcem , praktycznie mieszkałem w kościele gdzie byłem przez 8 lat ministrantem. Służenie w ciągu niedzieli do 5 mszy z nabożeństwem nie było dla mnie żadnym wysiłkiem, a wręcz spełnieniem moich marzeń. Poza kościołem świata nie widziałem. Rodzice byli dla mnie wsparciem i nigdy mnie nie przymuszali do wiary i pobożności. Niestety sytuacja materialna naszej rodziny uległa znacznemu pogorszeniu, to zrodziło wiele konfliktów i trudne chwile zaczeły być normom w naszej rodzinie. Tata mimo ze był najwspanialszym ojcem jakiego mogłem mieć , przestał sobie radzić z trudami utrzymania rodziny i zaczoł zaglądać do kieliszka. Sytuacja stawała się coraz trudniejsza, ciągłe kłótnie i awantury w domu zaczeły być normą a dlugi mnożyły się z miesiąca na miesiąc. Stres jaki przy tym przezywałem sprawił ze zamiast o bogu myślałem tylko czy tata przyjdzie pijany czy trzeźwy do domu i czy znowu dzisiaj będzie ostra awantura. Całymi dniami modliłem się do Boga by tata przychodził trzeźwy z pracy, ale niestety bez skutku. Zaczołem oddalać się od boga bo on i tak nigdy mnie nie chciał wysłuchać nawet w tak szczytnym celu jak modlitwa o trzeźwość dla taty. Kościół przestawał być dla mnie autorytetem, coraz rzadziej się tam pojawiałem aż w końcu przestałem chodzić do niego w ogóle. Niemniej w niczym mi to nie pomogło a zaczynało być jeszcze gorzej. Rozpoczął się dla mnie okres dorastania i powolnego wchodzenia w świat dorosłości. Ucieczki od stresu i coraz to większych kłopotów szukałem w pornografii i masturbacji które były dla mnie odskocznią od stresu i sposobem na odreagowanie. Niestety bardzo szybko wymknęło mi się to z pod kontroli i „odreagowywałem” już po kilka razy dziennie. W pewnym momencie zauważyłem ze stało się to moim nałogiem i ze nie jestem w stanie się już od tych czynności powstrzymywać. Zaczołem się załamywać coraz bardziej Zycie przestawało mieć dla mnie jakikolwiek sens, z dnia na dzień pogłębiałem się w depresji , a przyjemności seksualnie chwilowe poprawy humoru przestały być dla mnie przyjemne i stały się moja zmorą i wielką mękom. Brnąłem w grzech coraz bardziej zwykłe filmy w Internecie już mi nie wystarczały, wiec zaczolem sięgać po coraz twardszą pornografie (z zoofilią i filmami na których nastoletni synowie kochają się z własnymi matkami włącznie) i jeśli ktoś sadzi ze to było dla mnie przyjemne to jest w wielkim błędzie. Czułem się wręcz do tego przymuszony wewnętrznie, i nie osiągałem żadnej przyjemności seksualnej lecz tylko i wyłącznie chwilową ulgę w okropnym cierpieniu jakie odczuwałem praktycznie bez przerwy. Nałogowy seksoholizm zapanował nad moim życiem , nie mogłem się nad niczym skupić i o nic zadbać w swoim życiu. Miałem problem z nawet chwilowa koncentracją. Przestałem się uczyć i przez to nie dostałem się na wymarzone studia. Przestałem się tez spotykać ze znajomymi i na własne życzenie straciłem najlepszego przyjaciela w moim życiu. Zostałem sam z nałogiem i ciągłym kacem moralnym. Wyzuty sumienia były nie do zniesienia, wierciły mi dziurę w głowie całymi dniami a w nocy nie pozwalały spać. Bóg już w moim życiu nie istniał. Owszem wierzyłem w niego ze jest ale nie miałem już siły wołać go o pomoc, a z reszta nawet nie miałem czelności po tym co mu zafundowałem swoimi grzechami jeszcze się do niego o cokolwiek zwracać to by tylko zakrawało na bezczelność. W pewnym momencie mój tata którego jednak nadal bardzo kochałem i który gdy tylko był trzeźwy był najwspanialszym ojcem zachorował na nowotwór. Choroba postępowała bardzo szybko i mimo ze dla mojego taty kościół tez w życiu nie istniał to jednak zaczynał się niewiarygodnie zmieniać. Nagle przestał pić i zwrócił się do kościoła. Zaczoł się żarliwie modlić jak nigdy wcześniej z taka pobożnością i ufnością jakiej nigdy wcześniej u nikogo nie widziałem ( nawet u kapłanów). Ojciec stał się dla mnie wzorem do naśladowania. Pomyślałem ze jak on dał rade to i ja tez mogę. Nigdy nie zapomnę z jakim spokojem przyjął wiadomość że medycyna już rozkłada ręce i ze nie ma dla niego ratunku. Nie miał do nikogo o nic żalu a wręcz przeciwnie był wdzięczny wszystkim za to ze nie jest sam. Po 17 latach poza kościołem przyjął komunię, ostatnie namaszczenie i wreszcie się wyspowiadał. Parę dni później umarł mi na rekach, w otoczeniu rodziny tak jak chciał. Śmierć ojca była dla mnie wielkim ciosem. Postanowiłem że przynajmniej dla niego postaram się wyjść z nałogu. Niestety za każdym razem potrafiłem wytrzymać co najwyżej kilka dni bez masturbacji i pornografii. Raz udało mi się wytrzymać 2 tygodnie ale potem zaś wracałem do nałogu. Próby nawrócenia zakończone upadkiem trwały przez kilka lat i było ich tak wiele ze trudno zliczyć. Nadal miałem problemy z modlitwą której słowa ledwo przechodziły mi przez gardło a wypowiadane były na sucho bez odrobiny ufności. Mimo to starałem się nie załamywać chociaż depresje miałem ogromną. Pewnego dnia mój przyjaciel którego poznałem niewiele wcześniej opowiedział mi o pewnej książce dla księży egzorcystów. Mówił o niej że ja przeczytał i że wpłynęła ona bardzo znacząco na jego życie. Poprosiłem go o to czy mi ja pożyczy , powiedział że nie ma sprawy i już za kilka dni przeczytałem ja praktycznie jednym tchem. Ta książka a jak się później okazało 3 książki to dzieła ojca Gabriela Amorth (wyznania egzorcysty, nowe wyznania egzorcysty oraz egzorcyści i psychiatrzy). Z lektury dowiedziałem się ze istnieje kilka „stopni” znajdowania się pod wpływem działania złego ducha z którego najgorszym jest opętanie. Poza opętaniem człowiek może przebywać także pod wpływem złych mocy doświadczając między innymi obsesji diabelskich czy dręczeń diabelskich których objawami są silna nienawiść do kościoła i ciągłe brniecie w coraz to cięższe grzechy. Przyczyn z jakich może dojść do nękania przez złe duchy jest kilka. Pierwsza to dopust Boży (jako próba) takie próby przechodziło za życia wielu świętych. Drugi powód to wina samego „chorego” czyli odejście od kościoła , brak przyjmowania sakramentów świętych (przede wszystkim spowiedzi) oraz brniecie w grzechu i popełnianie nowych grzechów (głównie ciężkich). Oczywiście bardzo szybko odnalazłem w książce opisy bardzo pasujące do mojej sytuacji. Postanowiłem więc że musze z tego wyjść, głównie dlatego że się przestraszyłem, ale była to dla mnie ogromna motywacja. Zacząłem za radami płynącymi z książek odmawiać chyba najważniejsze modlitwy za grzeszników i o nawrócenie czyli Modlitwy o Uwolnienie będące wstępem do egzorcyzmów i ogromnym wsparciem dla samych egzorcyzmów (których nie odmawiam bo nie jestem księdzem egzorcystą).Postanowiłem ze trzeba zacząć walczyć o swoja dusze z każdej możliwej strony. Ustaliłem ze będę prosił codziennie Matkę Boska o pomoc modląc się różaniec, do tego modle się ryciny modlitw o uwolnienie (jest ich dosyć sporo)poza tym modle się za zmarłych ( w tym za tatę)i wiele modlitw intencyjnych (np. za rodzinę , grzeszników, o pokój na świecie itp.) no i co najistotniejsze odmawiam NAJWAŻNIEJSZY egzorcyzm jaki istnieje czyli modlitwę OJCZE NASZ… Jeśli ktoś myśli ze teraz jest już wspaniale i bosko to się zawiedzie. Modlitwy przechodzą mi już przez gardło bez większego problemu ale szatan cały czas próbuje mnie zniechęcić powodując u mnie doła przed rozpoczęciem modlitw ( w trakcie dół już mija). Nie masturbuje się już i na razie udaje mi się utrzymać wstrzemięźliwość choć codziennie co najmniej kilka razy ciągnie mnie do tego okropnie. Ale dzięki Pomocy Boskiej na razie wytrzymuje i się nie poddaje. Szatan oczywiście tez się nie poddaje i ciągle szykuje na mnie zasadzki. Tym bardziej ze współczesny świat wysycony jest sexem i grzechem i gdzie się nie odwrócę tam natrafiam na tego przejawy. Nadal miewam doły i bywam smutny, cały czas próbuje odbudować to co straciłem lecz to nie takie proste. Ale teraz przynajmniej widzę nadzieje na lepsza przyszłość choć każdy dzień to dla mnie męka w walce z nałogiem i szatanem. Wielkim plusem jest natomiast spokój jaki we mnie jest i ze wreszcie się nie boje, a powoli zaczynam samodzielnie kierować swoim życiem i planami na przyszłość (bez pomocy szatana który dotąd prowadził mnie do samozniszczenia). Niestety jeszcze się nie wyspowiadałem ale jestem już bardzo bliski pojednania się z Bogiem. Z dnia na dzień zyskuje coraz większą siłę by uklejnoć w konfesjonale. Trochę boje się ze nie dostane rozgrzeszenia za tyle zła jakie wyrządziłem, ale staram się ufać Bogu we wszystkim i cały mój los pozostawiam tylko i wyłącznie jego woli.
Ps. Jeśli kogoś interesuje lektura książek ojca Gabriela Amorth to w Internecie można znaleźć darmowe przekłady po polsku.


Pn gru 21, 2009 17:14

Dołączył(a): Cz gru 17, 2009 17:58
Posty: 7
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Dziękuje Wam bardzo za odpowiedzi.

Body
To chyba stanie się niedługo rutyną,że będę musiała zawsze korzystać z chusteczek czytając Twoje cytaty:-).

Esqulap napisał(a):
Wyrzuty sumienia były nie do zniesienia, wierciły mi dziurę w głowie całymi dniami a w nocy nie pozwalały spać. Bóg już w moim życiu nie istniał. Owszem wierzyłem w niego ze jest ale nie miałem już siły wołać go o pomoc, a z reszta nawet nie miałem czelności po tym co mu zafundowałem swoimi grzechami jeszcze się do niego o cokolwiek zwracać to by tylko zakrawało na bezczelność. .


Właśnie dokładnie jestem w takim położeniu.Dlatego napisałam na forum w nadzieji,że ktoś jest w podobnej sytuacji i wie co trzeba zrobić.Myślałam,że jestem jedyna na świecie i że ksiądz mojego przypadku nie zrozumie i nie będzie mógł mi doradzić.
Nie modlę się bo coś tak mocno mnie hamuje w środku.Tak jak by właśnie chodziło o tą bezczelność z mojej strony po tym jak na Niego wulgaryzowałam.Wyobrażałam sobie,że jestem jedyną osobą na świecie która ma czelność mówić do Boga Ty ch...No może Hitler by potrafił.Czuję się jak najgorszy morderca.Dlatego moja próba zwrócenia się do Boga trwa kilka sekund.Jest to jakby przymuszone i wiele mnie kosztuje wysiłku i łez.Bo chciałabym się modlić a nie mogę.

Esqulap napisał(a):
Poza opętaniem człowiek może przebywać także pod wpływem złych mocy doświadczając między innymi obsesji diabelskich czy dręczeń diabelskich których objawami są silna nienawiść do kościoła i ciągłe brniecie w coraz to cięższe grzechy. Przyczyn z jakich może dojść do nękania przez złe duchy jest kilka. Pierwsza to dopust Boży (jako próba) takie próby przechodziło za życia wielu świętych. .


CZyli wychodzi na to,że ja tej próby nie przeszłam bo klęłam na Boga.A z tego co pamiętam Hiob jak stracił wszystko,nadal kochał Boga i nie przeklął Go.Czyli na świętą się nie nadaję.Ale może chociaż uda mi się do najniższego miejsca w niebie dostać.Jeszcze może trochę mi czasu pozostało.Nie czuję się opętana.Czy to,że nie można się modlić to już jest opętanie?Nie mogę się modlić.Dążę do tego by móc ale nie wiem co zdołam zrobić.Czasami jak już jestem w cięzkim stanie to jedynie powtarzam:Jezus Chrystus,Jezus Chrystus....itp NA tyle mnie stać.Nie stać mnie na całe Ojcze nasz ani Zdrowaś.Próbowałam ale z miernym skutkiem.Pamiętam te dobre czasy 10 lat temu jak się nawróciłam,mój kolega który popełnił samobójstwo z mamą powiedział,że odmawia dziennie 3 różance.Ja też zaczęłam .Kiedyś przyszedł do mnie i jak wybiła 15.00 to zaproponował mi ,żebyśmy odmówili koronkę do Bożego Miłosierdzia.I modliliśmy się razem.Nigdy więcej nie miałam takich znajomych ,z którymi mogłam się modlić.Mam nadzieję,że kiedyś znów będę się potrafiła modlić jak dawniej.Jakie to dziwne i niewiarygodne,że człowiek po nawróceniu(z wielką pompą)odchodzi od Boga i nie umie się modlić.

Do książek o których piszesz na pewno zajrzę.Może uda mi się wypożyczyć z biblioteki.To tak,żebym za długo nie przesiadywała przed pudłem.


Pn gru 21, 2009 20:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Esqulap, wstrząsająca historia.

Esqulap napisał(a):
Niestety jeszcze się nie wyspowiadałem ale jestem już bardzo bliski pojednania się z Bogiem. Z dnia na dzień zyskuje coraz większą siłę by uklejnoć w konfesjonale. Trochę boje się ze nie dostane rozgrzeszenia za tyle zła jakie wyrządziłem, ale staram się ufać Bogu we wszystkim i cały mój los pozostawiam tylko i wyłącznie jego woli.


Bracie, jeśli szczerze żałujesz za grzechy i postanawiasz poprawę, to niezależnie od tego ile złego zrobiłeś i jak długo, niezależnie od tego w jakim dole byłeś, dostaniesz rozgrzeszenie! Pomodlę się za to, abyś jak najszybciej przyszedł do spowiedzi - Bóg z pewnością tylko czeka, żebyś mógł Mu oddać przez kapłana wszystkie grzechy, zło i cierpienie, żebyś mógł być oczyszczony. Nie wahaj się! Nie bój się! Kapłanowi zależy na odpuszczeniu grzechów! Na oczyszczeniu. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że wystarczy, że zrobisz rachunek sumienia (zrób porządny), będziesz szczerze żałował, postanowisz poprawę i się wyspowiadasz, to nie ma siły, żebyś nie dostał rozgrzeszenia - niezależnie od wielkości zła, grzechów. A skoro czytałeś te książki i materiały na ten temat, to z pewnością wiesz, że w uwolnieniu się od szatana i grzechu jedną z najważniejszych rzeczy jest spowiedź i Eucharystia.

Pomodlę się za Ciebie Esqulap.

Pomodlę się i za Ciebie Sandy.

_________________
Piotr Milewski


Pn gru 21, 2009 22:29
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Sandy napisał(a):
Nie czuję się opętana.Czy to,że nie można się modlić to już jest opętanie?Nie mogę się modlić.


Opętanie to ostatni stopień działania szatana - istnieje kilka innych działań między "nie ma działania szatana" a "opętanie". I nie trzeba "czuć się opętanym". Tutaj można więcej poczytać:
Jak rozpoznać...
http://egzorcyzmy.katolik.pl/index.php/ ... ?task=view
Objawy...
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... &Itemid=45
i cała ta strona:
http://egzorcyzmy.katolik.pl/

(nie chcę oczywiście niczego sugerować, chciałem tylko wyjaśnić tę wąptliwość)

_________________
Piotr Milewski


Pn gru 21, 2009 22:36
Zobacz profil WWW
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Jumik szczerze dziękuje ci za wsparcie i za modlitwę , bardzo wiele to dla mnie znaczy. Bardzo chce jeszcze w te święta przyjąć Komunie Świętom – taki mam cel i bardzo marze o chwili w której wyjdę z konfesjonału jako nowo narodzony. Jestem twardym facetem ale i tak chyba się poryczę. Bardzo proszę cie o dalszą modlitwę w moim imieniu.
Droga Sandy być dręczonym przez szatana nie oznacza od razu opętania. Niemniej to zły duch robi wszystko żeby ci się nie udało wrócić do Boga. Nawet jak zaczniesz się modlić to szatan i tak nie odpuści. Musisz być gotowa na jego zasadzki i starać się je przewidywać. Ja wiele razy się dźwigałem i za każdym razem zaś upadałem w Grzech (to trwało kilkanaście lat!). Na początku modlitwa nie kleiła mi się w ogóle, nie potrafiłem się skupić na tym co mówię (przychodziło mi do głowy wiele różnych myśli praktycznie na każdy temat które tylko odciągały mnie od modlitwy), albo nagle zapominałem słów (podstawowych modlitw ) i prawie za każdym razem podczas modlitwy ziewałem jak bym dwa dni nie spał (mimo ze byłem wypoczęty), łapałem doła i czułem jakby ktoś wysysał ze mnie wszystkie siły. Ale to nie są przypadkowe (losowe) objawy tylko dzieło szatana bo on doskonale wie że twoja udana modlitwa da ci siłę która go pokona .Więc będzie cie niszczył jak tylko potrafi. Wiele razy gdy zaczynałem się modlić i wstrzymywałem się od masturbacji i pornografii to czułem jak zaciskała mi się pętla na szyi tylko po to żebym odpuścił. Często szatan podchodził mnie z innej strony – mianowicie gdy zaczynałem się modlić nagle wszystkie moje troski się kończyły, przestawało mnie ciągnąć do grzechu mijały problemy z modlitwą wracała radość życia itp. A ja ucieszony z poprawy i przekonany o swoim uzdrowieniu przestawałem się już modlić ( bo po co jak jestem już zdrowy) i wtedy się zaczynało od początku. Szatan specjalnie mi odpuszczał żebym tylko stracił motywacje i potem wracał do swojej „roboty”. Przezywałem takie chwile tak wiele razy ze mogę teraz recytować nimi jak bym opowiadał wiersz w szkole. I jeszcze jedno ci powiem jak zaczynasz coś z sobą robić (nawracać się) to bądź konsekwentna bo ja po każdym upadku zaczynałem grzeszyć z potrojona siłą i trwało to bardzo długo zanim wracałem do „standardowego – jak co dzień” grzeszenia. I powtarzało się to po każdym upadku. I nie myśl ze jesteś sama bo osób w takim położeniu jak ty czy ja jest bardzo dużo (nawet w twoim otoczeniu). Pamiętaj ze z takimi problemami nikt się nie ujawnia bo został by wyśmiany lub odrzucony przez społeczeństwo. Gdybym powiedział komuś ze masturbuje się oglądając zoofilie to przestał bym istnieć dla ludzi. Wiesz - zrobili by ze mnie pedofila co zaczepia małe dzieci itp. A z taka etykietka to nie miałabym już życia. Sandy ja zawodowo zajmuje się ratowaniem ludzi i codziennie widuje wielu którzy maja takie problemy jak my. Ofiary seksoholizmu, narkomanii, i przede wszystkim alkoholizm - 90% moich interwencji (który rodzi całą resztę patologii jak tragedie rodzinne itp.). Czasami w ciągu dnia mam do czynienia z kilkoma samobójstwami. Jak myślisz , dlaczego ci ludzie posówają się do ostateczności? Ponieważ znajdują się już w sytuacji (według nich) bez wyjścia. A szatan zrobi wszystko żebyś się tak czuła bo wtedy on triumfuje i wyprowadza na manowce kolejna duszę. Wiem co czujesz nie mogąc wypowiadać słów modlitwy, mnie tez się robiło niedobrze. Ale jak nie potrafisz wypowiadać słów modlitwy to po prostu ją czytaj ( nawet w myślach patrząc na jej tekst), mnie to trochę pomagało choć z kolei nie mogłem się skupiać na czytaniu i czytałem „bezmyślnie” klepiąc tylko „sucho’ słowa , ale to już jest coś. Zobaczysz ze za każdym razem będzie ci odrobinę lżej się modliło ( bo nawet jak klepiesz te słowa to Bóg je słyszy i reaguje na nie) powoli będziesz się zbliżać do Boga i będzie ci coraz łatwiej – będziesz zyskiwać na sile ale szatan i tak nie odpuści bo będzie próbował cie zwodzić na inne sposoby (np. dezorganizując ci Zycie tak zebyś nie miała czasu na modlitwę itp.) Ale się nie poddawaj bo jak się poddasz to odczujesz to po trzykroć. Ja często miałem problemy z modlitwa bo zawsze „coś” mi wyskakiwało w ostatniej chwili (akurat tylko wtedy gdy miałem zamiar się modlić albo zacząć się uczyć do szkoły). Teraz modle się nawet jadac do pracy lub w trakcie pracy i nie pozwalam żeby cokolwiek mi w tym przeszkadzało, bo wiem ze każde moje potknięcie diabeł wykorzysta. Sandy nie wiem jak wiele z tego co pisze ma miejsce w twoim przypadku ale ja zawsze łapałem się na te same zasadzki (mimo ze za każdym razem mówiłem że to już ostatni raz). A co do klniecia na Boga to nie jesteś sama bo ja też kląłem na niego jak tylko się da, a „wiązanki” jakie układałem trwały czasami po kilka minut. Najgorzej było jak się nie dostałem na studia (z własnej winy) wtedy kląłem prawie bez przerwy przez kilka godzin i nie było wulgaryzmu którego bym Bogu nie wygarnął. Potem bałem się spoglądać na krzyż ze wstydu i rozpaczy i myślałem sobie ze teraz to mnie Bóg przywoła do porządku, ale wiesz co on i tak mnie kochał i kocha nadal i ciebie też jak każdego człowieka. Mógłbym wybić połowę chrześcijan na świecie ale on i tak będzie mnie kochał i zawsze wyciągnie do mnie dłoń jeśli tylko będę tego bardzo pragnął.
Napisałaś post o pomoc a to bardzo wiele, bo jest to znak ze ci zależy i ze chcesz być z Bogiem (on to widzi). Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę ze mogę ci napisać o tym co przeżyłem i co przeżywam. Bardzo chciałbym ci pomóc, choć nie wiem czy to co piszę jakoś ci się przyda, ale bardzo ci dziękuję bo pisząc do ciebie te słowa pomagam sobie i podnoszę także siebie na duchu wiec niech ci Bóg za to zapłaci. Ja z kolei obiecuje ci codzienna modlitwę w twojej intencji.


Wt gru 22, 2009 1:00
Post Re: Jak wrócić do Boga?
Sandy to są modlitwy o uwolnienie. Dają niezwykłą siłę. Czytaj przynajmniej w myślach, nawet jak nie bedziesz sie mogła na nich skupić i pojąć treści.


Do Pana Jezusa
O Jezu Zbawicielu,
Panie mój i Boże mój ,
który poprzez ofiarę krzyża odkupiłeś nas
i zwyciężyłeś władzę szatana,
proszę Cię o uwolnienie mnie od wszelkiej obecności diabelskiej i od wszelkiego wpływu szatana.
Proszę Cię o to w Twoje imię,
Proszę Cię o to przez Twoje rany,
Proszę Cię o to przez Twoją krew,
Proszę Cię o to przez Twój krzyż,
Proszę Cię o to przez wstawiennictwo Maryi,
Niepokalanej i Bolesnej.
Krew i woda,
które wypływają z Twojego boku,
niech spłyną na mnie,
aby mnie oczyścić, wyzwolić, uzdrowić
Amen.

Do Maryi
O czcigodna Królowo nieba i Pani Aniołów,
Ciebie, która otrzymałaś od Boga moc
i misję zmiażdżenia głowy szatana,
prosimy pokornie,
abyś zesłała nam niebiańskie zastępy,
aby na Twój rozkaz przepędziły złe duchy,
walczyły z nimi wszędzie,
stłumiły ich śmiałość
i zepchnęły je do otchłani.
Amen.

Do świętego Michała Archanioła
Święty Michale Archaniele,
broń nas w walce.
Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha,
bądź nam obroną.
Niech Bóg go poskromi, pokornie prosimy.
A Ty, Książę wojska niebieskiego,
szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz krążą po świecie, mocą Bożą strąć do piekła.
Amen.


Litania do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana

l. Krwi Chrystusa,
Jednorodzonego Syna Ojca Przedwiecznego:
Wybaw nas
Krwi Chrystusa,
Wcielonego Słowa Bożego.
i Krwi Chrystusa, przy konaniu w Ogrójcu spływająca na ziemię.
Krwi Chrystusa,
i tryskająca przy biczowaniu
i brocząca spod cierniowej korony
Krwi Chrystusa,
przelana na krzyżu.
Krwi Chrystusa,
zapłato naszego zbawienia.
Krwi Chrystusa,
bez której nie ma przebaczenia.
Krwi Chrystusa,
którą w Eucharystii poisz i oczyszczasz dusze .
Krwi Chrystusa,
zwyciężająca złe duchy.
Krwi Chrystusa,
męstwo Męczenników.
Krwi Chrystusa,
mocy Wyznawców.
Krwi Chrystusa,
rodząca Dziewice.
Krwi Chrystusa,
ostojo zagrożonych.
Krwi Chrystusa,
ochłodo pracujących.
229

Krwi Chrystusa,
pociecho płaczących .
Wybaw nas
Krwi Chrystusa,
nadziejo pokutujących.
Krwi Chrystusa,
otucho umierających.
Krwi Chrystusa,
pokoju i słodyczy serc naszych.
Krwi Chrystusa,
zadatku życia wiecznego.
Krwi Chrystusa,
wybawienie dusz z otchłani czyśćcowej.
Krwi Chrystusa,
wszelkiej chwały i czci najgodniejsza..

Modlitwa błogoslawiństwa miejsc zamieszkania i pracy
Zstąp, Ojcze, na nasz dom (sklep, biuro...)
i trzymaj od nas z daleka wszelkie moce nieprzyjaciela.
Niech przyjdą święci aniołowie strzec nas w pokoju,
a Twoje błogosławieństwo
niech zostanie na zawszez nami.
Przez Chrystusa Pana Naszego.
Amen.

Panie Jezu Chryste, który nakazałeś swoim apostołom
wzywać pokoju nad tymi, którzy zamieszkują w domach, do których wchodzili, uświęć, prosimy Cię, ten dom za pośrednictwem naszej ufnej modlitwy. Wylej nan Twoje błogosławieństwo i obfitość pokoju. Niech przyjdzie do tego domu zbawienie, tak jak przyszło do domu Zacheusza, kiedy Ty do niego wszedłeś. Przyślij Twoich anio-
230

łów, aby go strzegli i wypędzili z niego wszelką moc złego ducha. Udziel tym wszystkim, którzy tu mieszkają, łaski podobania się Tobie dzięki cnotliwym czynom, tak, aby zasłużyli sobie, gdy przyjdzie czas, na przyjęcie ich do Twojego niebieskiego mieszkania. Prosimy Cię o to przez Ciebie, który jesteś Bogiem i Panem.
i Amen.

Modlitwa przeciwko czarom (z rytuału greckiego)
Panie, nasz Boze, Władco wieków, wszechpotężny
i wszechmogący, Ty stworzyłeś wszystko i wszystko przemieniasz swoją wolą. Ty w Babilonii zmieniłeś w rosę ogien pieca siedem razy mocniej rozpalonego niż zwykle; otoczyłeś opieką i uratowałeś swoich trzech świętych młodzieńców. Ty jesteś nauczycielem i lekarzem naszych dusz. Ty jesteś zbawieniem dla uciekających się do Ciebie. Ciebie prosimy i wzywamy, byś unicestwił, wypędził i zmusił do ucieczki wszelką potęgę złego ducha, wszelką obecność i knowania szatańskie, wszelki szkodliwy
wpływ, wszelkie czary i uroki złych i nikczemnych osób, działających na szkodę Twego sługi. Spraw, aby zamiast zawiści i szkody za sprawą czarów dostąpił obfitości dóbr, mocy, powodzenia w życiu i miłości. Ty, Panie, który darzysz miłością ludzi, wyciągnij Twoje mocne dłonie,
Twoje wysoko wzniesione potężne ramiona, przyjdź z pomocą i nawiedź tego, którego stworzyłeś na Twój obraz i podobieństwo Twoje, ześlij mu anioła pokoju, niezwyciężonego opiekuna duszy i ciała, który by oddalił i przepędził wszelką niegodziwą moc, wszelką truciznę i gusła osób szkodzących i zawistnych. Każdy bowiem, kto doświadcza Twojej pomocy, śpiewa Tobie z wdzięcznością:
231

Pan jest moim obrońcą, nie będę się lękał tego, co może uczynić mi człowiek. Nie będę się bał zła, bo Ty jesteś ze mną, Ty jesteś moim Bogiem, moją mocą, moim potężnym Panem, Panem pokoju, Ojcem przyszłych wieków.
Prosimy Cię Panie, nasz Boże, miej litość nad tym, który został stworzony na Twój obraz i Twoje podobieństwo i wybaw Twego sługę od wszelkiej szkody lub niebezpieczeństwa pochodzącego od czarów, wspieraj go i uchroń od wszelkiego zła. Przez wstawiennictwo najbardziej błogosławionej i chwalebnej Pani, Matki Boga, zawsze Dziewicy",
Maryi, jaśniejących archaniołów i wszystkich świętych.
Amen.


Wt gru 22, 2009 1:16
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 40 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL