Sytuacja materialna a dzieci
Autor |
Wiadomość |
Ewelinka23
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 22:04 Posty: 127
|
Agtatka juz tez o tym wspominała, są sytuacja w których nie bierze się pieniędzy:opieka nad rodzicami, babcią, dziadkiem czy ogolnie pomoc najblizszej rodzinie
|
Wt maja 16, 2006 15:27 |
|
|
|
 |
iduodu
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 7:31 Posty: 555
|
A tak na logikę.
1.Nie płacę mamie-> chcąć żyć godnie musi ona podjąć pracę-> nie może zajmować się wnuczką.
2. Płacę mamie-> ona nie musi szukać pracy u obcych, czuje się potrzebna, moje dziecko ma opiekę.
3. pomagam materialnie mamie, wynajmuję opiekunkę-> urażam jej dumę takim wsparciem i nie wiem skąd mam wziąc niby te kasę.
Które rozwiązanie jest najlepsze?
Wolałabym opiekunkę (zwłaszcza tę, która miałam), ale bliższa koszula ciału...
|
Wt maja 16, 2006 15:32 |
|
 |
Ewelinka23
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 22:04 Posty: 127
|
ja nie mówię, ze tak jest żle. tylko ze ja bym taknie mogła
|
Wt maja 16, 2006 18:18 |
|
|
|
 |
marynia2000
Dołączył(a): Wt maja 23, 2006 13:17 Posty: 19
|
Sama jestem dzieckiem z rodziny wielkich materialnych trudności, może mój głos uzupełni dyskusję? Mam wrażenie że jestem starsza niż wielu dyskutantów; moje przemyślenia będą więc z perspektywy odległych następstw biedy w dziecinstwie, o które wiele osób zdaje się bardzo martwić.
Byłam dzieckeim w czasch PRL, o których wielu rodaków dzisiaj mówi z tęsknotą, jako rzekomo okresu równości między ludźmi. Jednak w mojej pamięci osoba, która nie dorastała nawet do ówczesnej średniej (zgoda że mizernej) była tak samo odrzucana jak dzisiaj. Doskonale znam smak tego, że inne dzieci mają, a ja nie. Inne dzieci miały, na przykład: amerykańskie dżinsy, ładne przybory szkolne, kosmetyki z Pevexu, ciuchy z komisów, drewniaki które kupowało sie w prywatnych sklepach, wyjeżdżały latem na wczasy z rodzicami... mnie ubierano w przechodzone ubrania, płaszcze i buty kolezanek mojej mamy, a latem usilnie starałam się zarobić parę groszy na plantacjach truskawek i porzeczek. , Nie miałam dżinsów, flammastrów, gramofonu ani magnetofonu, płyt, kaset i innych nieodzownych w tamtych czasach gadgetów. Pewnie nie miałam tez miłego charakteru, który by to wszystko kompensował  ; i długo nie miałam przyjaciół. Czułam się, oczywiście! bardzo nieszczęśliwa i zbuntowana
Ale...
Z perspektywy lat, które przyszły potem - to trudne doswiadczenie było błogosławione. Zahartowało i utwardziło mi charakter; zmobilizowało do tym zawzietszej nauki i pracy. Zawsze byłam doskonałą uczennicą, trochę dlatego, że szkolne sukcesy dosładzały bycie odrzucanym odmieńcem, ale poza tym widziałam w nauce drogę ucieczki do "lepszego życia"., więc nie były dla mnie przeszkodą ani kiepskie warunki mieszkaniowe ani konflikty rodzinne... Skutkiem jest m.in to, że nie mam w sobie dzisiaj lęku przed biedą; moge się obawiać choroby, wypadku, ale na pewno nie niedostatku. Jednonocześnie każdy nowy nabytek rodzinny cieszy mnie dzisiaj daleko bardziej, niż gdybym była przyzwyczajona do takich doznan od dziecinstwa. Nauczyłam się też nie liczyć zbytnio z opinią innych i nie mylić popularności wśród znajomych z prawdziwymi wartościami ludzkimi... i nie sądzić innych według pozorów. Och, jak bardzo to wszystko sie przydało i wciąż przydaje w tych czasach, które przyszły!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zatem, jeżeli jako przyszli rodzice macie obawy przed stworzeniem swoim dzieciom sbyt skromnych warunków, to moje doświadczenie mówiło by tak: to może być najlepsza szkoła życia!
_________________ Przepaści nie da się przebyć dwoma skokami
|
Śr maja 24, 2006 11:32 |
|
 |
Astra
Dołączył(a): Śr maja 17, 2006 19:45 Posty: 77
|
Ewelinka23 napisał(a): Spidy 1. bedę miec 1 dziecko(nie max)
Ewelinko, a co zrobisz, gdy przytrafią Ci się bliźnięta? Albo trojaczki? 
|
Śr maja 24, 2006 12:36 |
|
|
|
 |
Ewelinka23
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 22:04 Posty: 127
|
to będę je kochać, napisałam zresztą ze 1 na pewno będę chciała, ale to nie max liczba. Tylko wtedy juz na pewno będę stosować antykoncepcję by nie miec więcej
|
Śr maja 24, 2006 19:17 |
|
 |
Czajori
Dołączył(a): So kwi 29, 2006 12:25 Posty: 3
|
A co z wykształceniem? W końcu jest to rzecz niezwykle ważna. Ale czy łatwo jest je zapewnić bez wystarczających środków? Wieźmy na przykład dziecko które chce zajmować się w przyszłości baletem - a zdobycie tanecznych umiejętności jest kosztowne. Do tego należało by jeszcze dodać zajęcia z angielskiego, może coś jeszcze... I tym sposobem wyszedł miesięczny wydatek około 500 zł. Pomnóżmy to jeszcze przez 4 (rodzinka liczna) wychodzi 2 000. Chyba nie wielu na to stać, niee??
No ale oczywiście ważniejsze jest, by rodzinka miała 4 dzieci, które nie będą miały większych możliwości rozwijania swoich zainteresowań  Czy tak uważacie? Jeśli nie to proszę wyprowadzić mnie z błędu...
Czajori
_________________ Wycisz swój umysł i zamknij swe oczy. Zacznij odczuwać wodę i ogień... tańcz...
|
Śr maja 31, 2006 13:34 |
|
 |
Hebamme
Dołączył(a): N paź 17, 2004 15:47 Posty: 342
|
Dziecku trzeba dać swój CZAS i prawdziwe dzieciństwo a nie tysiąc zajęc pozalekcyjnych . Ale Ty chyba dzieci jeszcze nie masz ?
|
Śr maja 31, 2006 14:07 |
|
 |
Czajori
Dołączył(a): So kwi 29, 2006 12:25 Posty: 3
|
Hebamme napisał(a): Dziecku trzeba dać swój CZAS i prawdziwe dzieciństwo a nie tysiąc zajęc pozalekcyjnych. Przepraszam bardzo, ale czy jedno wyklucza drugie Jeśli chcesz poświęcić się jakiemuś hobby, to musisz być przygotowanym na "1000 godzin zajęć pozalekcyjnych"... Cytuj: Ale Ty chyba dzieci jeszcze nie masz ?
O tym już pisałam, a powtarzać się nie lubię.
_________________ Wycisz swój umysł i zamknij swe oczy. Zacznij odczuwać wodę i ogień... tańcz...
|
Śr maja 31, 2006 14:59 |
|
 |
Ewelinka23
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 22:04 Posty: 127
|
nie rozumiem takich argumentów, wysyłając dziecko na dodatkowe zajęcia pozalekcyjne nie oznacza ze nie poświęce mu swojego czasu...
A majac 4 czy 5 dzieci bedę mieć wystarczająco duzo czasu by kazdemu z nich poświęcić odpowiednią ilość czasu?No chyba ze przy takiej ilosci dzieci zdecyduje się być jedynie kura domową, zresztą który pracoidawca w dzisiejszych czasach będzie tolerował ze co rok dwa chodzę na urlop macierzyński
|
Śr maja 31, 2006 16:37 |
|
 |
kropeczka
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 17:53 Posty: 14
|
Ja ma 4 rodzeństwa i w czasach mojego dzieciństwa moja rodzina nie była biedna, ale tez nie na wszystko nam wystarczało i niektórych rzeczy poprostu trzeba było sobie odmówić. Nie powiem zeby mi ta umiejętnośc zaszkodziła w życiu. Teraz mam wspaniałe rodzeństwo. Jestem bardzo, bardzo wdzeczna moim Rodzicom że nie chcieli dac mi wszystkiego oprócz... mojego brata i sióstr
My mamy narazie jedno dziecko, ale chcemy miec więcej. Pracujemy cięzko i duzo. Nie rozwodzę sie na temat czy mnie stac czy nie, bo to rzecz względna- ktoś napisał ze można mieć 1000 na rodzine i byc szczęsliwym- mnie 1000 nie wystarczyłby tylko na czynsz i opiekunkę nie mówiąc o inncyh wydatkach, wiec musimy zarabiać wiecej i już- nie ma innego wyjscia wiec pracujemy tyle, żeby zarobić tyle ile potrzebujemy. Proste;)
Nie narzekam na swoją sytuację.
Wiem że wiele osób jest w gorszej i współczuje tym którzy chcą miec dzieci ale nie mają pracy albo nie maja gdzie mieszkać itp. Moje zdanie jest takie, że lepiej dla dziecka jak ma rodzeństwo niż jak ma "zamiast " tego drogie zabawki czy innne gadżety.
A z drugiej strony w Polsce najmniej dzieci rodzi sie w rodzinach najbogtatszych których stać byłoby na wychowanie w luksusie kilkorga...
|
Śr lip 05, 2006 21:34 |
|
 |
kropeczka
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 17:53 Posty: 14
|
Ewelinko rozważasz tylko jedno dziecko albo 5? Nie jest to skrajne podejscie? A jakby tak naprzykład miec dwoje? Czy to tak strasznie duzo  ?
Co do rozwijania zainteresowań i wykształcenia, to u mnie w rodzinie było tak, że owszem rodzice nam pomogli ile byli w stanie, ale sporo musielismy sami zarobić. Wychowali nas tym sposobem do pracy, samodzielnosci i oszczednosci. W liceum chciałam jechać na obóz żeglarski- dostałam dofinansowanie, ale część musiałam zarobić sama. W ten sposób najpierw zbierałam zarobkowo wisnie, potem zrobiłam patent żeglarski:) Nie wyobrazacie sobie jaka byłam dumna z tych pieniedzy.. Pod koniec studiów uwazałam sie za dorosła i wstyd mi było wisiec na garnuszku rodziców- dawałam korepetycje, wziełam kredyt, miałam stypendium naukowe, przez wakacje w USA tez troche zarobiłam. Jakoś przezyłam, studia skończyłam, zwiedziłam pół Europy i troche Ameryki, teraz pracuje i naprawde nie narzekam.
|
Śr lip 05, 2006 21:42 |
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: sytuacja materialna a dzieci
Ja tez jestem dzieckiem z biednej rodziny, ambitnym dzieckiem. Nigdy nie jeździłam na wycieczki, na wyjscie z przyjaciółmi nie miałam pieniędzy i nie mówię tu o "niewiadomo" jakiej imprezie, ale o wyjściu np. na lody. Zawsze się uczyłam bo celem wychowania moich rodziców było wpojenie mi, że pieniądze są najważniejsze, niestety z powodu braku środków, nie studiuje tam gdzie bym chciała, angielskiego nie znam, ciężko mi przetrwać z jednego mięsiąca na drugi, nigdy nie mogłam realizować żadnych swoich marzeń. Ostatnio dopadły mnie problemy skórne, drogie leki, na rodziców nie moge liczyć, do pracy tez nie mogę pójść, bo wtedy stracę sytpendium, co mi sie nie opłaca poza tym moje studia sa dosc czasochłonne. Zawsze marzyłam o rodzinie, ale z powodu mojego wyglądu to raczej niemożliwe, poza tym raczej nigdy nie będzie mnie stać na dziecko, mieszkanie itd. Nigdy nie zapewnie mu takiego życia jak moje. Pozostaje kariera, ale po drugorzędnej uczelni, którą kończę, na nic satysfakcjonującego liczyć nie mogę... a dla ścisłości wakacje spędzałam w polu pomagając rodzicom, rok szkolny był dla mnie wybawieniem... więc nie piszcie jak to pieniądze nie są ważne, może dla was nie, ale spytajcie swoje dzieci za 10-20 lat jak z ich marzeniami. Pozdrawiam
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
Cz gru 24, 2009 22:01 |
|
 |
Inny_punkt_widzenia
Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09 Posty: 3852
|
 Re: sytuacja materialna a dzieci
Rozalka napisał(a): To nie Kościół ma utrzymać Twoje dzieci, ale Ty. Nie ma co biadolić tylko brać się do roboty  Zawsze dziwi mnie ten argument. Kiedyś ludzie nie narzekali, że nie ma pieniędzy, więc nie może być też dzieci. Dzieci się rodziły, przyjmowało się je z miłością, wychowywało i kochało... A teraz, kurcze, co? Jak dla mnie, głupotą jest stawianie na równoważni pieniędzy i życia ludzkiego. A już uzależnienie urodzenia dziecka od stanu materialnego, to zupełny niewypał  Gdzie wiara w to, że każdy człowiek jest przez Boga chciany i kochany i że włos z głowy mu nie spadnie? Jeśli rodzice się starają, to nie ma opcji, by nie znalazły się "pieniądze na dziecko". Zatem, jak dla mnie, to żaden argument. Rozalko płodzenie dzieci w momencie kiedy wkoło bieda piszczy to ewidentny brak odpowiedzialności , a pokładanie nadziei w Bogu , że jakoś Bóg dopomoże to zrzucanie z siebie tej odpowiedzialności . Lepiej nie mieć dzieci w ogóle niż przez całe życie patrzeć na ich udrękę z powodu naszej głupoty i ślepej wiary lepiej kiedy nas dzieci chwalą niż przeklinają .
|
Pt gru 25, 2009 23:14 |
|
 |
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
 Re: sytuacja materialna a dzieci
dokładnie,zgadzam się z Innym_punktem_widzenia. Tak się optymistycznie mówi - księża mówią- jak Bóg da dzieci to i pieniądze się znajdą,tylko,że to nie księża później często ledwo wyrabiają- tylko ludzie nie wiedząc ,co potem. Jeśli kogoś nie stać na utrzymanie dziecka to idiotyzmem byłoby je płodzić- nie tylko rodzic ,by siedział w pracy od rana do wieczora ,żeby je utrzymać- tym samym zero czasu dla dziecka, jak i zdarza się,że często nie ma co jeść ,bo banan dzielony na 7 części. tak wszystkim łatwo się mowi,a potem ludzie popadają w depresje czy gorsze rzeczy,bo niemogą wyjść z tego podobnych problemów.. już abstrahując od dzieci: raz w programie była taka siódemka i jedna dziewczyna(córka) ewidentnie miała żal do matki,bo matka cały czas w pracy,tu dzeci na głowie nie miała czasu na nic, jedna z nich już w młodym wieku musiała się usamodzielnić i zająć rodzeństwem-bo rodzice nie wyrabiali- i miała zmarnowane dzieciństwo i zeor przyjemności z życia ,bo zrobiono z niej matkę własnego rodzeństwa,bo rodzice nie dawali rady... wszystkim się fajnie mówi,że ma być tak i tak.. ale ja bym wolała żyć normalnie niż przez takie coś miałam cierpieć ja, mąż i wymuszone dzieci
|
N gru 27, 2009 23:08 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|