|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 12 ] |
|
Wychodze z siebie, zabije kogos...
| Autor |
Wiadomość |
|
zaqzax
Dołączył(a): Cz gru 31, 2009 20:57 Posty: 75 Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie
|
 Wychodze z siebie, zabije kogos...
Mam już tego dosyć, 4 miesiące się babram z wiarą, modlę codziennie, chodzę do kościoła co niedzielę, czytałem biblię, obejrzałem masę filmów o Chrystusie, Mojżeszu itd, przesłuchałem rekolekcje, byłem u księdza... Wymiękam, Bóg nie dał mi niemal nic, ja chcę od niego tego by dał mi tylko zdrowie psychiczne, chęć życia i spokój, nie chcę od niego pieniędzy, dziwek, jacuzzi i żadnych bogactw, proszę o tak niewiele a nadal wariuję i pluję nienawiścią, jadem, moja choroba mnie pożera, nawet na tyle go nie stać, to ja pier**** takie życie i mam już tylko ochotę się walnąć na tory by odejść i tam na górze przed tym jak mnie skierują albo do piekła albo do czyśćca, zrobić mega awanturę Bogu i reszcie skur******twa, które tam rządzi, bo ja już nie mam do tego siły, pewnego dnia odbije mi już tak, że pozabijam ludzi dookoła a potem siebie, w d**** mam to że Chrystus odszedł za moje grzechy skoro ja nie mogę funkcjonować normalnie tylko jestem skazany na grzech bo mam chory umysł i duszę, do szpitala psychiatrycznego na przyjecie troche sobie poczekam.
Co robić ? wziąć karabin maszynowy i wycelować do ludzi w kościele i powiedzieć przed Bogiem, że jeśli jemu szkoda czasu i sił by mnie uzdrowić to zabiję 500 osób stojących i poniesie on większe straty niż drobny wysiłek uzdrowienia mnie co jest dla niego kiwnięciem palca, wtedy wszyscy przekonają się na żywo kogo woli Bóg - pozwolić na śmierć 500 osób czy pozostawić ich przy życiu a mnie dodatkowo ocalić.
To już ostatnie dni co najwyżej tygodnie mojego życia, nie wytrzymam.
|
| Pt kwi 16, 2010 20:35 |
|
|
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Są dwie rzeczy jakie chciałbym napisać Ci.
Jeśli miałbyś być zdolny do skrzywdzenia choć jednej osoby i masz jeszcze odrobinę kontroli nad sobą to postaraj się o zakład zamknięty dla siebie.
Druga rzecz to wyraz szczerego współczucia (choć zapewne napiszesz że masz to gdzieś). Nie umiem i nie wiem czy ktoś umie odpowiedzieć Ci na Twoją sytuację. Nie znam Twojej sytuacji ale zakładam że zdałeś się w pełni na pomoc lekarzy i stosujesz zarówno terapię, a jeśli trzeba to i środki farmakologiczne. Co do Boga to nie zamierzam pisac Ci utartych frazesów. Ale pomodlę się za Ciebie.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
| Pt kwi 16, 2010 20:49 |
|
 |
|
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Ta polska służba zdrowia... @zaqzax Weź może poczytaj sobie księgę psalmów, zrób coś dla siebie, znajdź jakieś hobby, żeby być pochłoniętym jakimś zajęciem i "wyłączyć negatywne myślenie".
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
| Pt kwi 16, 2010 21:19 |
|
|
|
 |
|
zaqzax
Dołączył(a): Cz gru 31, 2009 20:57 Posty: 75 Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Elbrus napisał(a): Weź może poczytaj sobie księgę psalmów, zrób coś dla siebie, znajdź jakieś hobby, żeby być pochłoniętym jakimś zajęciem i "wyłączyć negatywne myślenie". Poczytam, chociaż zauważyłem taką zależność że moja chora emocjonalność, nie pozwala mi uczestniczyć i iść z wiarą/Chrystusem i chronić się od grzechów, tak jakby mój umysł potrafił widzieć tylko zło a dobra nie ma, bo ono jest dla mnie subiektywne, czuję, że cały świat to jedno wielkie zło a tych dobrych jest tak mało, że w takim gąszczu są niewidzialni, ciężko ich złapać i ciężko jest cokolwiek od nich wybłagać - w sensie miłosierdzia. Zajęcia mam, ale one nie są w stanie zająć 100% dnia, bo zawsze znajdzie się jakaś stresująca sytuacja, która wywoła lawinę mojej "szajby", stresuję się rzeczami bardzo trywialnymi na które nie zwraca większość uwagi, a ja jednak zwracam i to z 100-krotną siłą. A czy warto tak klepać te modlitwy do Boga, ciągle prosić ... tak w nieskończoność aż w końcu oszukiwać siebie i wierzyć w to, że to coś da ? tzn. czy nawet ślepa wiara coś da ? Ale tutaj też muszę oszukać swoją chorą świadomość.
|
| Pt kwi 16, 2010 21:52 |
|
 |
|
Malka
Dołączył(a): So mar 06, 2010 21:29 Posty: 31
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Chyba wiara na tym polega. Wierzysz, choć nie masz pewność. Zaufaj i bądz cierpliwy.
|
| Pt kwi 16, 2010 21:58 |
|
|
|
 |
|
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
zaqzax napisał(a): A czy warto tak klepać te modlitwy do Boga ... Niektórzy zarzucają różańcowi, że jest to mantrowanie i bezmyślne powtarzanie. Właśnie w twoim przypadku może okazać się to zbawienne (żeby "oszukać swoją świadomość).
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
| Pt kwi 16, 2010 22:02 |
|
 |
|
ziele_force
Dołączył(a): Cz maja 21, 2009 8:36 Posty: 366
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Cytuj: Chyba wiara na tym polega. Wierzysz, choć nie masz pewność. Zaufaj i bądz cierpliwy. właśnie wiara na tym polega, na oszukiwaniu swojej świadomości  Nie mogę w twojej sytuacji nic uczynić, jak życzyć Ci powodzenia i powiedzieć, że jest dobro na tym świecie i to pewnie nie tak daleko od Ciebie 
|
| Pt kwi 16, 2010 22:15 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Jeśli nie pomogą Ci gotowe modlitwy, które mogłyby zająć Twój umysł, to może spróbuj modlitwy osobistej (nie wywnioskowałam z postów, czy taką praktykowałeś)? Bóg na pewno chce dla Ciebie dobrze i może ma w tym jakiś cel. Wiara wśród przeciwności losu nie jest łatwa. Poczytaj księgę Hioba i przypowieść o Synu Marnotrawnym, może one Ci pomogą.
To prawda, że łatwiej zauważyć zło. Zło jest głośne. Ale to nie znaczy, że dobra nie ma. I to właśnie dobro zwycięży. "Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia" - pamiętaj, Bóg jest wielki i może wszystko. I martwi się o Ciebie. Jesteś Dzieckiem Bożym, bezcennym w Jego oczach.
Nie znam Twojej sytuacji i niewiele mogę Ci poradzić... także się za Ciebie pomodlę, tyle mogę zrobić.
|
| Pt kwi 16, 2010 22:40 |
|
 |
|
WaszJudasz
zbanowany na stałe
Dołączył(a): Pt sie 24, 2007 7:05 Posty: 1600
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
zaqzax, jeśli jesteś osobą udzielającą się na innym forum pod tym samym nickiem, a zakładam że tak, to przede wszystkim przestań ćpać, a jeśli już to zrobiłeś, uwzględnij, że przepisane Ci leki mogą nie działać jak należy, nim Twój organizm nie oczyści się z pozostałości kannabinoidów, które przyjmowałeś, a które prawie na pewno wchodzą z nimi teraz w interakcje nie do przewidzenia. Nie bierz też żadnych przypadkowych benzo, bo sam sobie raczej ich dawek nie dostroisz, a tylko zaciemnisz obraz dla każdej diagnozy. To tak technicznie. A z innej strony, jak WIST się modli to na pewno nie na pól gwizdka i też na pewno pomoże, co by o tym nie myślał taki bezbożnik jak Ty albo ja  .
_________________ O ile Roland się orientował, religia krzyża jako kolejna nauczała, że miłość i morderstwo są ze sobą nierozerwalnie związane, a koniec końców Bóg i tak zawsze pije krew.
|
| Pt kwi 16, 2010 23:29 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
zaqzax, również pomodlę się w Twojej intencjii, pamiętaj nie jesteś sam. Trzymaj się i nie odrzucaj Jezusa, on nie jest obojętny choć w słabości może nam się tak czasami wydawać. Będę wspominał w swoich modlitwach o Tobie Jezusowi. 
|
| So kwi 17, 2010 22:25 |
|
 |
|
zaqzax
Dołączył(a): Cz gru 31, 2009 20:57 Posty: 75 Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Dziękuję za miłe słowa i modlitwę a zarazem przepraszam jeśli kogoś uraziłem swoją wypowiedzią, która wydawać się mogła kontrowersyjna i zaczepliwa - tak, taka jest ale nie dlatego by kogoś tu rozdrażnić tylko by pokazać skalę mojego cierpienia, momentami wydaję mi się że szatan zabawia się ze mną i tak bardzo mu się przypodobałem, że gnębi mnie dalej i przez niego jestem sfrustrowany i zieję agresją.
Obym nie skusił się na "nektar Boga" kiedy pożre mnie ta beznadzieja, ale to będzie droga w jedną stronę, zbawienna droga, niebo na ziemi czyli Heroina, złoty strzał który jest zbawieniem, ale Bóg mi tego pewnie nie wybaczy dlatego bronię się przed tym, ale nie wiem co może mi odbić za pół roku.
|
| So kwi 17, 2010 23:57 |
|
 |
|
labcio
Dołączył(a): N mar 05, 2006 0:21 Posty: 228
|
 Re: Wychodze z siebie, zabije kogos...
Odkopałem ten wątek przypadkiem. Zaqzax wydaję mi się że twój problem polega również na tym że siebie nie lubisz i nie akceptujesz. Polub siebie i pokochaj, zaakcpetuj swoje wady i niedoskonalości. Innym ludziom możesz dać tylko to co sobie jestes w stanie dać. JEśli siebie nie lubisz/kochasz i nie akceptujesz to innym też tego nie bedziesz w stanie dać. I jak to piszesz tryskasz jadem. Zaakceptuj to czego nie można zmienić.
_________________
Zły? Być może.. dobry? A czemu... nie tak wiele znów pychy we mnie...
Dajcie zyć po swojemu grzesznemu a i świętym żyć będzie przyjemniej.
|
| Pn sty 09, 2012 10:34 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 12 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|