Możliwe.

Mówię tylko, że słownik języka polskiego nie zna takiego słowa, przynajmniej mój z PWN. Szczerze powiedziawszy to pierwszy raz z tym słowem zetknąłem się na tym forum.

To tak jak ja, przez pewien czas myślałem, że chodzi o działanie "antyindacyjne" (jakoś tak z indukcją mi się skojarzyło), dopiero Paschalis wyprowadził mnie z błędu

Co innego, gdy musisz się leczyć, bo wymaga tego Twoje zdrowie, a co innego, jeżeli na szali kładziesz seks, którego można uniknąć. Kościół nie dopuszcza ryzykowania czyimś życiem, tylko dlatego, żeby wypełnić obowiązki małżeńskie. Życie człowieka jest ponad potrzebą seksu. To co piszesz jest niedorzeczne. Kościół nie zabrania się leczyć. Możesz brać tabletki. Ale w tym czasie nie można współżyć, ponieważ możesz w ten sposób zabić swoje dzieci. Chyba nie sugerujesz, że w takim wypadku KrK dopuszcza mordowanie nienarodzonych, tylko dlatego, że ludzie mają ochotę sobie poużywać?

Sheeta, masz meza? Jesli nie, nie mam wiecej pytan.
Jesli tak, to pytanie drugie: mialas kiedys przerwe we wspolzyciu dluzsza niz kilka miesiecy (o tygodniach nie wspomne)? Jesli nie, to tez nie wiesz, o czym piszesz.
Jesli tak, to jeszcze jedno pytanie: wyszlo to waszemu malzenstwu na zdrowie?
Nie musisz tu na forum odpowiadac, ale zastanow sie, czy to o czym piszesz znasz z autopsji, czy jak nasi ksieza tylko z teorii.

Nie, nie mam męża i raczej mieć nie będę, przynajmniej w pojęciu KrK, bo nie jestem Katoliczką. Nie zgadzam się też z naukami KrK odnośnie seksu. Ale moje życie osobiste niewielkie ma tu znaczenie.

Osobiście widzę zasadniczą różnicę pomiędzy człowiekiem urodzonym, a zapłodnioną komórką, toteż zasady KrK do mnie nie przemawiają.

Za to nawet jako nie Katoliczka nigdy nie podjęłabym współżycia, wiedząc jednocześnie, że istnieje ryzyko śmierci niewinnej osoby.

Katolicy traktują zapłodnioną komórkę na równi z już urodzonym człowiekiem, więc podejmując współżycie biorąc tabletki zdają sobie sprawę, że zabijają ludzi. Nie wiem, jak destrukcyjne jest w takim przypadku unikanie współżycia, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie destrukcji samego człowieka, jego duszy i sumienia, który ma świadomość, że zabija swoje dzieci. Używając tabletek i współżyjąc to się właśnie dzieje i KrK nigdy się na to nie godził i raczej szybko się nie zgodzi. To jest dość oczywiste.

I jeszcze jedno: nie przedstawiam tu własnego stanowiska, zwracam jedynie uwagę na błędy przez niektórych powielane, jakoby KrK dopuszczał mordowanie dzieci w celu ratowania związku małżeńskiego.

No wiec, jako niekatoliczce, nie powinno cie przeszkadzac stosowanie tabletek (w celach leczniczych) i prezerwatywy (zeby nie doszlo do zaplodnienia)?

Jak już mówiłam, mnie nie przeszkadza, ale dział "rodzina chrześcijańska" wymaga założenia, że zgadzamy się z naukami KrK i z tej pozycji się wypowiadam. A wg KrK współżycie podczas brania tabletek niczym się nie różni od aborcji.

Tzn, ze mi znani ksieza nie mieli pojecia, co mowia... Zdarza sie.
Albo ty nie wiesz jaka naprawde jest nauka Kosciola. Tez sie zdarza...

Tak się składa, że w tej materii się akurat nieco orientuję. Ale chętnie zweryfikuję swoją wiedzę. Wobec tego założę wątek na forum pomocy katolika, tam myślę, że uda się uzyskać rzetelną odpowiedź.

Humanae Vitae "Moralna dopuszczalność stosowania środków leczniczych"

15. Kościół natomiast uważa za moralnie dopuszczalne stosowanie środków leczniczych, niezbędnych do leczenia chorób, choćby wynikać stąd miała przeszkoda, nawet przewidywana, dla prokreacji, byleby ta przeszkoda nie była z jakichś motywów bezpośrednio zamierzona.

arzachel, w tym tekście jest o środkach o działaniu jedynie antykoncepcyjnym, nie ma nic o środkach mogących powodować śmierć dziecka.

Pani Moderator, OT juz jest od dwóch stronic.

No takie są uroki Krk Dopuszcza takie "kwiatki", ale to i tak m.in. prezerwatywa jest złem najgorszym.
Na marginesie, nazywasz jedną z piękniejszych relacji zachodzących między małżonkami, poużywaniem sobie?! Pfe, nieładnie

Hmm, a już w ogóle przekichane mają kobiety, których komórka jajowa zostaje zapłodniona, ale z powodu defektu śluzówki macicy nigdy nie dochodzi do implantacji... no, normalnie przerąbane.


Z którego konkretnie miejsca w poniższym zdaniu wnioskujesz, że chodzi tylko i wyłącznie o działania antykoncepcyjne?

Poza tym działanie "przeciwzagnieżdżeniowe" tabletek hormonalnych jest na którymś tam miejscu z kolei, po wstrzymaniu owulacji i zagęszczeniu śluzu szyjki macicy.

Ale ryzyko "odrzucenia" zapłodnionej komórki istnieje. To wystarczy.

Hormony zawarte w antykach działają w ten sposób, że oprócz wspomnianych wyżej (niedopuszczanie do owulacji, do której jednak nierzadko dochodzi), upośledzają również prawidłowy rozwój endometrium, co znacznie utrudnia, jeśli nawet nie uniemożliwia implantację zapłodnionej komórki jajowej. W tym momencie nie mówimy już o czystej antykoncepcji (do poczęcia doszło) zatem wątpliwości natury moralnej mogą się pojawiać....