| Autor |
Wiadomość |
|
dirk7
Dołączył(a): Pn lis 16, 2009 20:52 Posty: 152 Lokalizacja: Kraków
|
 Re: Rozczarowanie
ja się wychowałem w rodzinie katolickiej ale w młodości nieczystość i alkohol odciągnęły mnie od Boga na dobre, dopiero ciężkie doświadczenie alkoholizmu i lot na dno "zmusiły" mnie do wypowiedzenia "Jezu ratuj" i Jezus uratował było to tak cudowne przeżycie że nic innego nie da się do tego nawet porównać, szybko pomyślałem się że "będę święty" ale tak się nie stało, myślałem sobie no przecież chcę nie popełniać grzechu nieczystości, nie pić i proszę całe Niebo to się od razu uda, nie udało się, miałem o to pretensje do Boga, dziś bardzo tego żałuje
dalej upadam ale zauważam że z dnia na dzień jest coraz lepiej, nie że lekko łatwo i przyjemnie ale jestem coraz bliżej celu, nie ustaję w modlitwie, ufam że kiedyś Bóg mnie uwolni od zgubnych nałogów
i Tobie życzę tego samego, czasem zakorzenienie w złu jest tak wielkie że na efekty modlitw trzeba czekać latami, liczy się wytrwałość i wierność Bogu
|
| Śr maja 26, 2010 21:15 |
|
|
|
 |
|
eskimeaux
Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57 Posty: 464
|
 Re: Rozczarowanie
Moje zdanie jest takie, że jednym Bóg pomaga a innym nie. Duch wieje kędy chce. Wasze doświadczenia, dirt7 i MoniQue, nie uogólniają się na przypadek wszystkich ludzi.
Są na tym świecie ludzie, którym Bóg nie pomaga, nie wysłuchuje modlitw. Są ludzie, którzy umierają samotni, opuszczeni i cierpiący. Świat nie jest taki fajny, jak się Wam wydaje z perspektywy Waszych nosów.
Ja jestem prawdopodobnie właśnie taką osobą, której Bóg postanowił nie pomagać. Nie wykluczam, że jeszcze kiedyś do mnie przyjdzie, ale prawdopodobieństwo jest za małe, żeby budować na nim swoją strategię życiową. Będę tymczasem żył po swojemu i starał się w miarę możliwości przestrzegać prawa Boga.
A wzbudzanie fałszywej nadziei powinno być karalne.
_________________ Come and see the truth through lies you've been fed. Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?
|
| Śr maja 26, 2010 21:21 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a): Cytuj: Nie, przeinaczyłeś moje słowa. Ja nie wierzę że On to spowodował. Spowodowała to moja żona, a On o tym wiedział i ma to sens, którego jeszcze nie widzę. No to udzielasz odpowiedzi maksymalnie dla mnie niezrozumiałej  . Chyba że rozumieć to tak, że Bóg niejako wykorzystał okazję odejścia Twojej żony do wykonania jakiegoś nieznanego jeszcze planu. Nie wiem co w tym niezrozumiałego. Na samym początku dałeś mi trzy odpowiedzi do wyboru: " Czy uważasz, że Twoja sytuacja została spowodowana (celowo) przez Boga, została przez Niego dopuszczona (za Jego wiedzą), czy też może działa się całkowicie niezależnie a Bóg w danej chwili o Tobie nie myślał?" Ja wybrałem drugą, bo jest najbliższa moim przekonaniom. eskimeaux napisał(a): Ech, życie nie jest lekkie. Twoje przeżycia napawają mnie lekkim niepokojem. Możesz przynajmniej powiedzieć, że Twój syn jest dla Ciebie oparciem albo motywacją? Czternastolatek oparciem? Na tyle na ile potrafi, ale to raczej ja dla niego muszę być oparciem. Za to motywacją z całą pewnością. Inna sprawa, czy wystarczającą... eskimeaux napisał(a): Napisałeś, że wciąż ufasz. Bóg postąpił z Tobą jak postąpił, a Ty wciąż ufasz. Czy to znaczy, że wierzysz, że w przyszłości nie wywinie Ci jeszcze raz podobnego numeru? Czy też może nawet jak zrobi to drugi raz, to dalej będziesz wierzył w celowość tych zdarzeń? Przez chwilę wydawało mi się, że ufasz Bogu pomimo wszelkich powodów, żeby nie ufać. Podziwiałbym Cię za to, chociaż sam bym się na to nie zdecydował. Nie zależy mi na tym, żebyś mnie podziwiał, choć już drugi raz o tym piszesz. Nie po to z Tobą rozmawiam, żeby zasługiwać na Twój podziw. Chciałbym Ci pomóc, ale to nie jest takie proste... Jak ja ufam, pytasz. Że bez względu na to, jaki jeszcze "numer mi wywinie" to gdzieś na końcu będzie na mnie czekał z miłością. Bo dla mnie także sensem wiary jest miłość. eskimeaux napisał(a): Wiara to nie kontrakt, to przekonanie. Ale różne działania, które podejmujemy w celu osiągnięcia szczęścia, to właśnie kontrakt. Mogą przynieść efekt lub nie. Mogą okazać się opłacalne lub ich koszty mogą przewyższać zyski. Może dla Ciebie, skoro nadrzędnym Twoim celem jest, jak piszesz, osiągnięcie szczęścia. Ja mam chyba trochę inne priorytety teraz, po latach. Ale w Twoim wieku byłem taki sam, więc to nic pewnego. eskimeaux napisał(a): Dla mnie takim kontraktem była modlitwa. Prosiłem Boga o uzdrowienie i nie dostałem go. Czyli nie warto się było modlić ani tracić czasu. Nie zamierzam udawać, że ta modlitwa coś mi dała, czego jeszcze nie widzę. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że się nie udało. Powinienem teraz potraktować to jako lekcję i iść naprzód, zamiast wciąż żyć bezsensowną nadzieją, że ta modlitwa jeszcze zostanie wysłuchana. To Ci usiłowałem powiedzieć. Ja też wierzę, że Twoja modlitwa została wysłuchana, ale nie będę Cię o tym przekonywał. Napisałem, że właśnie powinieneś iść naprzód, a do zastanawiania się nad tym wszystkim wrócić za następne kilka lat, z większego dystansu. eskimeaux napisał(a): Ty i ja nie czerpiemy wiedzy o Bogu z dekretów soborowych. Wręcz przeciwnie, poznajemy Boga w sposób eksperymentalny, bezpośrednio, doświadczając bólu na własnej skórze i płacąc własnym życiem. Poznajemy takie prawdy o świecie nadprzyrodzonym, jakich nie poznał jeszcze żaden człowiek. Kiedyś nasze przemyślenia inni będą zapisywać w książkach jako dogmaty. Dlatego Twoje wypowiedzi tak mnie interesują. To może lepiej zamilknę bo w megalomanię wpadasz, kolego.  Ja tam nie zamierzam przyczyniać się do stworzenia żadnych nowych dogmatów, natomiast zapewniam Cię, że mnóstwo ludzi poznało takie, i o wiele jeszcze głębsze prawdy o świecie nadprzyrodzonym. Wystarczy się rozejrzeć, żeby zobaczyć jak wielu ludzi jest wokół nas doświadczonych bólem o wiele większym niż Twoje czy moje problemy. I wiesz co? To chyba jest najlepszym lekarstwem w Twojej sytuacji: przestań się koncentrować na sobie, wyjdź do ludzi - choćby zatrudnij się jako wolontariusz w jakimś hospicjum czy schronisku. Daj coś z siebie innym, a wtedy pogadamy o szczęściu, kontraktach, giełdach i niewysłuchanych modlitwach.
|
| Śr maja 26, 2010 21:28 |
|
|
|
 |
|
eskimeaux
Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57 Posty: 464
|
 Re: Rozczarowanie
Cytuj: Nie wiem co w tym niezrozumiałego. Na samym początku dałeś mi trzy odpowiedzi do wyboru: "Czy uważasz, że Twoja sytuacja została spowodowana (celowo) przez Boga, została przez Niego dopuszczona (za Jego wiedzą), czy też może działa się całkowicie niezależnie a Bóg w danej chwili o Tobie nie myślał?" Ja wybrałem drugą, bo jest najbliższa moim przekonaniom. Bo powiązałeś tą odpowiedź z sensem i celowością. Pytanie: co by było, gdyby Twoja żona nie zdecydowała się odejść. Bóg nie zrealizowałby swojego celu? Cytuj: Czternastolatek oparciem? Na tyle na ile potrafi, ale to raczej ja dla niego muszę być oparciem. Za to motywacją z całą pewnością. Inna sprawa, czy wystarczającą... OK. To przynajmniej rozumiem. Cytuj: Nie zależy mi na tym, żebyś mnie podziwiał, choć już drugi raz o tym piszesz. Nie po to z Tobą rozmawiam, żeby zasługiwać na Twój podziw. No to Ci się nie udało, bo momentami Cię podziwiam  . Cytuj: Chciałbym Ci pomóc, ale to nie jest takie proste... Interesują mnie wszelkie informacje o doświadczeniach ludzi z Bogiem. Na ich podstawie zbuduję sobie roboczą teorię, według której będę żył. Cytuj: Jak ja ufam, pytasz. Że bez względu na to, jaki jeszcze "numer mi wywinie" to gdzieś na końcu będzie na mnie czekał z miłością. Bo dla mnie także sensem wiary jest miłość. Rozumiem. Cytuj: Może dla Ciebie, skoro nadrzędnym Twoim celem jest, jak piszesz, osiągnięcie szczęścia. Ja mam chyba trochę inne priorytety teraz, po latach. Ale w Twoim wieku byłem taki sam, więc to nic pewnego.  Osiągnięcie szczęścia nie jest dla mnie celem nadrzędnym. Można nawet powiedzieć, że jest środkiem do celu. Szczęście to dla mnie coś niezbędnego, tlen do oddychania i chleb do jedzenia. Bez szczęścia jestem tylko obciążeniem dla innych. Moje nieszczęście powoduje także nieszczęście innych (np. moich rodziców), więc dążenie do szczęścia nie jest wcale takie egoistyczne. Robię to także dla innych ludzi, bo wiem, że ich to będzie cieszyć. Jeden ksiądz na moje pytanie, co właściwie jest moim przeznaczeniem życiowym, odpowiedział: uczyć się, ożenić się i zarabiać kupę kasy. Moim nadrzędnym celem jest życie miłością. W tym celu muszę być szczęśliwy. Czy dobrze będę wypełniał obowiązki męża, ojca czy kogokolwiek, nie będąc samemu szczęśliwym? Trzeba coś mieć, żeby móc coś dać innym. Cytuj: To Ci usiłowałem powiedzieć. Ja też wierzę, że Twoja modlitwa została wysłuchana, ale nie będę Cię o tym przekonywał. Napisałem, że właśnie powinieneś iść naprzód, a do zastanawiania się nad tym wszystkim wrócić za następne kilka lat, z większego dystansu. Może masz rację, ale wątpię, czy zmienię moje obecne nastawienie. Możliwe, że Bóg mi się objawi i z gorejącego krzaka objaśni mi, dlaczego tak się stało, ale raczej tak nie będzie. Nie mam zamiaru zastanawiać się "co by było gdyby", więc poprzestanę na faktach: modliłem się i nie dostałem tego, o co prosiłem. Zdobędę to inną droga, trudno. Cytuj: To może lepiej zamilknę bo w megalomanię wpadasz, kolego.  Ja tam nie zamierzam przyczyniać się do stworzenia żadnych nowych dogmatów, natomiast zapewniam Cię, że mnóstwo ludzi poznało takie, i o wiele jeszcze głębsze prawdy o świecie nadprzyrodzonym. Wystarczy się rozejrzeć, żeby zobaczyć jak wielu ludzi jest wokół nas doświadczonych bólem o wiele większym niż Twoje czy moje problemy. Ale oni siedzą cicho a najgłośniej mówią ci, którym się udało. Nie uwierzysz, ale pierwszy raz w życiu rozmawiam z kimś, kto doświadczył podobnych rzeczy i nie stracił wiary. Inni ludzie raczej dopasowują wiarę do swoich aktualnych zapotrzebowań. Spodziewałbym się raczej po Tobie, że konwertowałbyś się na jakiś protestantyzm, wziął rozwód i chajtnął się z nową kobietą. A Ty tak nie zrobiłeś. Interesują mnie Twoje wypowiedzi jako człowieka, który wiarę traktuje jak swego rodzaju zobowiązanie, którego trzeba przestrzegać, nawet jeśli jest dla nas niekorzystne. Myślisz, że nie zastanawiałem się setki razy, czy nie rzucić wiary w diabły? Założenie, że Bóg nie istnieje, byłoby najprostszym wyjaśnieniem moich doświadczeń. Postanowiłem sobie jednak, że tego nie zrobię i widzę, że jesteśmy trochę podobni. Cytuj: I wiesz co? To chyba jest najlepszym lekarstwem w Twojej sytuacji: przestań się koncentrować na sobie, wyjdź do ludzi - choćby zatrudnij się jako wolontariusz w jakimś hospicjum czy schronisku. Daj coś z siebie innym, a wtedy pogadamy o szczęściu, kontraktach, giełdach i niewysłuchanych modlitwach. Jeszcze nie wyleczyłem do końca fobii społecznej, ale jak to zrobię (a idzie mi dobrze), to planuję właśnie zgłosić się gdzieś jako wolontariusz. Może wtedy zmienię zdanie w niektórych kwestiach. Jednak nie zamierzam nigdy zaprzeczać rzeczywistości.
_________________ Come and see the truth through lies you've been fed. Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?
|
| Śr maja 26, 2010 21:58 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a): Pytanie: co by było, gdyby Twoja żona nie zdecydowała się odejść. Bóg nie zrealizowałby swojego celu? Nie mam pojęcia, to pytanie do Boga, nie do mnie. eskimeaux napisał(a): Moim nadrzędnym celem jest życie miłością. W tym celu muszę być szczęśliwy. Czy dobrze będę wypełniał obowiązki męża, ojca czy kogokolwiek, nie będąc samemu szczęśliwym?
Trzeba coś mieć, żeby móc coś dać innym. Czy ja wypełniam dobrze swoje obowiązki? Nie wiem. Wbrew temu, czego zdajesz się spodziewać, nie mam wielu gotowych odpowiedzi. Może masz rację, może nie mam nic do zaoferowania, ale próbuję. Robię tyle, na ile mnie stać bo nic więcej nie mogę. eskimeaux napisał(a): Spodziewałbym się raczej po Tobie, że konwertowałbyś się na jakiś protestantyzm, wziął rozwód i chajtnął się z nową kobietą. A Ty tak nie zrobiłeś. Ależ wcale nie jest powiedziane, że w końcu tak nie zrobię. Nie wiem, myślę o wielu sprawach. Między innymi o tym, że konwersja na protestantyzm i hajtnięcie się z nową kobietą nie jest tożsama z utratą wiary. Niektórzy twierdzą wprawdzie, że to przynajmniej pójście na łatwiznę, ale już kiedyś tu pisałem, że jak patrzę na dzieciaka mojej dziewczyny i on się mnie pyta, czy nie mógłbym zostać jego tatą, to się z lekka gubię w dogmatach... A i mojemu synowi przydałoby się trochę ciepła czasami. No i dobra kuchnia. eskimeaux napisał(a): Interesują mnie Twoje wypowiedzi jako człowieka, który wiarę traktuje jak swego rodzaju zobowiązanie, którego trzeba przestrzegać, nawet jeśli jest dla nas niekorzystne. Myślisz, że nie zastanawiałem się setki razy, czy nie rzucić wiary w diabły? A myślisz że ja nie? Tyle że raz ją już rzuciłem. I nic mi to nie dało. Nie byłem przez to ani szczęśliwszy, ani bardziej niezależny czy pewny siebie... Raczej uboższy bo odjąłem sobie jakby "trzecie oko" do patrzenia na świat duchowy. A jaki on by nie był: mniej czy bardziej zrozumiały, lepszy czy gorszy z mojego punktu widzenia - to jakaś płaszczyzna ludzkiego rozwoju. eskimeaux napisał(a): Jeszcze nie wyleczyłem do końca fobii społecznej, ale jak to zrobię (a idzie mi dobrze), to planuję właśnie zgłosić się gdzieś jako wolontariusz. Może wtedy zmienię zdanie w niektórych kwestiach. Jednak nie zamierzam nigdy zaprzeczać rzeczywistości. To po raz kolejny życzę powodzenia. Jeśli zechcesz, będę się za Ciebie modlił. A zaprzeczanie rzeczywistości to wprawki z bezsensu. Kwestia tego, jakiej to rzeczywistości nie chcesz zaprzeczać, bo ja widzę co najmniej dwa wyjścia: Uznajesz - i trwasz z demonstrowanym tu wielokrotnie uporem - że Bóg nic dla Ciebie nie zrobił, zatem nie będziesz na Niego marnował więcej swojego cennego czasu i zajmiesz się sobą. Moja prognoza? Będzie ciężko, ale Ci się uda, jeśli solidnie się przyłożysz. Drugie - spokorniejesz przed Nim bo dotrze w końcu do Ciebie, że to co On robi z naszym życiem to my niekoniecznie musimy w lot pojmować i się tym zachwycać. Miłość Boga różni się od miłości człowieka: ludzie krzywdzą, a Bóg czasem na to pozwala, żeby dać nam coś innego w zamian. Co dał Tobie? A choćby dumę z tego, że to, co osiągnąłeś do tej pory zawdzięczasz wyłącznie sobie. To też coś warte, nie? Mnie? Pokorę patrzenia na ludzi i ich sprawy. O wiele większą, niż miałem wtedy, gdy wydawało mi się, że jestem szczęśliwy i wszystko mi się udaje. Pewność siebie, że poradzę sobie w życiu, cokolwiek mnie jeszcze czeka i jak długo potrwa (bo według niektórych lekarzy już żyję na kredyt - mam zaawansowaną niewydolność serca). I łaskę wiary w Jego miłość, oraz przeczucie raju. Dla takiego raju, jaki widuję w swoich snach warto się tu pomęczyć, choćby przez całe życie. 
|
| Śr maja 26, 2010 22:32 |
|
|
|
 |
|
eskimeaux
Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57 Posty: 464
|
 Re: Rozczarowanie
Cytuj: Czy ja wypełniam dobrze swoje obowiązki? Nie wiem. Wbrew temu, czego zdajesz się spodziewać, nie mam wielu gotowych odpowiedzi. Może masz rację, może nie mam nic do zaoferowania, ale próbuję. Robię tyle, na ile mnie stać bo nic więcej nie mogę. No to moja rada: bądź szczęśliwy. Pozostając w zgodzie z prawem Boga i nie krzywdząc innych. Będzie Cię automatycznie stać na więcej. Cytuj: Ależ wcale nie jest powiedziane, że w końcu tak nie zrobię. Jak uważasz. Dla mnie to byłoby równoznaczne z poddaniem się, ale nie mogę się wypowiadać za Ciebie, bo nie jestem w Twojej sytuacji. Kto wie, gdybym przeżył to, co Ty, to może spokorniałbym wobec swoich deklarowanych możliwości. Cytuj: A myślisz że ja nie? Tyle że raz ją już rzuciłem. I nic mi to nie dało. Nie byłem przez to ani szczęśliwszy, ani bardziej niezależny czy pewny siebie... Raczej uboższy bo odjąłem sobie jakby "trzecie oko" do patrzenia na świat duchowy. A jaki on by nie był: mniej czy bardziej zrozumiały, lepszy czy gorszy z mojego punktu widzenia - to jakaś płaszczyzna ludzkiego rozwoju. Rozumiem. Ja postarałem się ze wszystkich sił, żeby nie stracić wiary w istnienie Boga. I nie straciłem. Ale wszystkie inne dogmaty chwieją mi się jak zęby mleczne. Z wiarą w doboć Boga na czele. Cytuj: To po raz kolejny życzę powodzenia. Jeśli zechcesz, będę się za Ciebie modlił. Pewnie, że chcę. Moich modlitw Bóg nie wysłuchuje, ale może Twoich tak. Cytuj: Uznajesz - i trwasz z demonstrowanym tu wielokrotnie uporem - że Bóg nic dla Ciebie nie zrobił, zatem nie będziesz na Niego marnował więcej swojego cennego czasu i zajmiesz się sobą. Moja prognoza? Będzie ciężko, ale Ci się uda, jeśli solidnie się przyłożysz.
Drugie - spokorniejesz przed Nim bo dotrze w końcu do Ciebie, że to co On robi z naszym życiem to my niekoniecznie musimy w lot pojmować i się tym zachwycać. Miłość Boga różni się od miłości człowieka: ludzie krzywdzą, a Bóg czasem na to pozwala, żeby dać nam coś innego w zamian. Co dał Tobie? A choćby dumę z tego, że to, co osiągnąłeś do tej pory zawdzięczasz wyłącznie sobie. To też coś warte, nie? Mam w sobie jedno pozareligijne filozoficzne przekonanie: że świat jest logiczny. Że na podstawowym poziomie daje się sprowadzić do matematyki. Że tak=tak a nie=nie. A skoro Bóg stworzył świat, to On sam też jest logiczny. Nie wierzę, że mówiąc, że coś jest czarne, Bóg chce, żebym wierzył, że coś jest białe. Jeżeli Bóg dał mi wszelkie powody, żebym był przekonany, że Go przy mnie nie ma, to najprawdopodobniej właśnie tak jest - Boga przy mnie nie ma. Logika powstała jako próba usystematyzowania katolickiej teologii. Przez wieki okazała się najlepszą metodą opisu Boga, natury i rzeczywistości. Nie sądzę, żeby coś się nagle ostatnio w tej kwestii zmieniło. Nie wierzę, że Bóg dał mi rozum tylko po to, żeby zażądać jego wyłączenia, kiedy będę próbował Go poznać. Więc z zaobserwowanych przeze mnie przesłanek będę wyciągał najprostsze logiczne wnioski. Nie wierzę, że Bóg będzie wymagał ich negowania. Chyba, że Bóg jest kobietą. To by tłumaczyło, dlaczego nie da się logicznie zrozumieć Jego działań. Lol, chyba odkryłem kolejny dogmat  . Cytuj: Mnie? Pokorę patrzenia na ludzi i ich sprawy. O wiele większą, niż miałem wtedy, gdy wydawało mi się, że jestem szczęśliwy i wszystko mi się udaje. Pewność siebie, że poradzę sobie w życiu, cokolwiek mnie jeszcze czeka i jak długo potrwa (bo według niektórych lekarzy już żyję na kredyt - mam zaawansowaną niewydolność serca). I łaskę wiary w Jego miłość, oraz przeczucie raju. Dla takiego raju, jaki widuję w swoich snach warto się tu pomęczyć, choćby przez całe życie. Podziwiam Cię  .
_________________ Come and see the truth through lies you've been fed. Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?
|
| Śr maja 26, 2010 23:10 |
|
 |
|
frater
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52 Posty: 2219 Lokalizacja: GG 304230
|
 Re: Rozczarowanie
(1487) Dzienniczek Św. Faustyny Kowalskiej
Rozmowa Miłosiernego Boga z duszą cierpiącą
Jezus: Duszo, widzę cię tak bardzo cierpiącą, widzę, że nie masz siły nawet mówić ze Mną. Oto Ja sam będę mówił do ciebie, duszo. Chociażby cierpienia twoje były największe, to nie trać spokoju ducha ani się poddawaj zniechęceniu. Jednak powiedz Mi, dziecię moje, kto się odważył zranić twoje serce? Powiedz Mi o wszystkim, powiedz Mi o wszystkim, bądz szczera w postępowaniu ze Mną, odsłoń Mi wszystkie rany swego serca, Ja je uleczę, a cierpienie twoje stanie się źródłem uświęcenia twego.
Dusza; Panie, tak wielkie i rozmaite są moje cierpienia, a wobec ich długotrwałości ogarnia mnie już zniechęcenie.
Jezus: Dziecię moje, zniechęcać się nie można; wiem, że Mi ufasz bez granic, wiem, że znasz Moją Dobroć i Miłosierdzie - więc może pomówimy w szczegółach o wszystkim, co ci najwięcej na sercu leży.
Dusza: Tak dużo mam różnych rzeczy, że nie wiem, o czym wpierw mówić, jak to wszystko wypowiedzieć.
Jezus: Mów do Mnie po prostu, jak przyjaciel z przyjacielem. No, powiedz Mi, dziecię moje, co cię wstrzymuje na drodze świętości?
Dusza: Brak zdrowia wstrzymuje mnie na drodze świętości, nie mogę spełniać obowiązków, ot, jestem takim popychlem. Nie mogę się umartwiać, pościć surowo, jak czynili święci; to znów nie dowierzają, że jestem chora, i przyłącza się do fizycznego cierpienia - moralne, i wiele z tego wypływa upokorzeń. Widzisz, Jezu, jak tu zostać świętą?
Jezus: Dziecię, prawda, to wszystko jest cierpieniem, ale innej drogi nie ma do Nieba, prócz drogi krzyżowej. Ja sam przeszedłem ją pierwszy. Wiedz o tym, że jest to najkrótsza i najpewniejsza droga.
Dusza: Panie, znowu przeszkoda i trudność na drodze świętości; dlatego, że jestem Ci wierna, prześladują mnie i wiele z tego powodu zadają mi cierpień.
Jezus: Wiedz o tym, że dlatego że nie jesteś z tego świata, świat cię ma w nienawiści. Mnie on wpierw prześladował, to prześladowanie jest znakiem, że wiernie idziesz Moimi śladami.
Dusza: Panie, znowu mnie zniechęca [to], że mnie nie rozumieją ani przełożeni, ani spowiednik w moich wewnętrznych cierpieniach. Ciemności zamroczyły umysł mój, i jak tu postępować naprzód? Tak mnie jakoś to wszystko zniechęca i myślę, że to nie dla mnie wyżyny świętości.
Jezus: Oto, moje dziecię, tym razem dużoś Mi powiedziała. Wiem o tym, że jest to wielkie cierpienie być niezrozumianą i to jeszcze przez tych, których się kocha i przed którymi nasza szczerość jest wielka, ale niech ci wystarczy to, że Ja cię rozumiem we wszystkich biedach i nędzach twoich. Cieszy mnie twoja głęboka wiara, jaką masz mimo wszystko dla zastępców moich, ale wiedz o tym, że ludzie duszy całkowicie nie zrozumieją, bo jest to nad ich możność; dlatego Ja sam zostałem na ziemi, aby twe serce zbolałe pocieszyć i krzepić twą duszę, abyś nie ustała w drodze. Mówisz, że ciemności wielkie zasłaniają ci umysł, a więc czemuż nie przychodzisz w tych chwilach do Mnie, Który jestem Światłością i mogę w jednej chwili wlać w duszę twoją tyle światła i zrozumienia świętości, że w żadnych księgach nie wyczytasz tego, żaden spowiednik nie jest zdolny tak pouczyć i oświecić duszy. Wiedz jeszcze, że te ciemności, na które się żalisz, wpierw przeszedłem dla ciebie w Ogrodzie Oliwnym. Dusza Moja była ściśniona śmiertelnym smutkiem i tobie daję cząstkę tych cierpień, dla Mojej szczególnej Miłości ku tobie i dla wysokiego stopnia świętości, jaki ci przeznaczam w Niebie. Dusza cierpiąca jest najbliżej Mego Serca.
Dusza: Ale jeszcze jedno, Panie: co robić, jeśli jestem odepchnięta i odrzucona od ludzi, a szczególnie od tych, na których miałam prawo liczyć, i to w chwilach największej potrzeby?
Jezus: Dziecię moje, zrób sobie postanowienie, aby nigdy nie opierać się na ludziach. Wiele dokażesz, jeżeli zdasz się całkowicie na Moją Wolę i powiesz: nie jako ja chcę, ale jako jest wola Twoja, o Boże, niech mi się stanie. Wiedz, że te słowa, wypowiedziane z głębi serca, w jednej chwili wynoszą duszę na szczyty świętości. W takiej duszy mam szczególne upodobanie, taka dusza oddaje Mi wielką chwałę, taka dusza napełnia Niebo wonią swej cnoty; ale wiedz, że tę siłę, którą masz w sobie do znoszenia cierpień, musisz zawdzięczać częstej Komunii Św., a więc przychodź często do tego Źródła Miłosierdzia i czerp naczyniem ufności, cokolwiek ci potrzeba.
Dusza: Dzięki Ci, Panie, za Twoją dobroć niepojętą, żeś raczył zostać z nami na tym wygnaniu i mieszkasz z nami jako Bóg Miłosierdzia, i siejesz wokoło Siebie blask swej litości i dobroci, a w świetle Twych promieni Miłosierdzia poznałam, jak bardzo mnie miłujesz.
|
| Cz maja 27, 2010 0:04 |
|
 |
|
frater
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52 Posty: 2219 Lokalizacja: GG 304230
|
 Re: Rozczarowanie
By zrozumieć sens cierpienia trzeba zrozumieć czym jest Miłość BOŻA
teraz zacytuję słowa BOGA OJCA skierowane ku Nam z Objawień do Matki Eugeni posiadające Imprimatur Rzymu Cytuję tylko drobny fragment Tych Objawień, ale proszę byście przeczytali go bardzo dokładnie, gdyż jest w nim klucz do Świętości;
Posłuchajcie, dzieci MOJE. Przy pomocy pewnego porównania pragnę zapewnić was o MOJEJ Miłości. Dla MNIE wasze grzechy są jak żelazo, a wasze akty Miłości - jak złoto. Nawet gdybyście dali MI tysiąc kilogramów żelaza, nie będzie ono znaczyć dla MNIE tyle, ile dziesięć kilogramów złota, które MI ofiarujecie! To znaczy, że odrobiną Miłości można odpokutować za ogromne niegodziwości.
To tylko bardzo nikłe podobieństwo do MOJEGO sądu nad MOIMI dziećmi, ludźmi, wszystkimi bez wyjątku. Dlatego należy przychodzić do MNIE. Jestem tak blisko was! Dlatego trzeba Kochać MNIE i Czcić, abyście nie byli sądzeni, albo co najwyżej - sądzeni z nieskończenie Miłosierną Miłością. Nie wątpcie! Gdyby MOJE SERCE nie było takie, zgładziłbym świat już dawno, gdy popełnił grzech! Tymczasem jesteście świadkami, że MOJA opieka objawia się nieustannie poprzez Łaski i różne dobrodziejstwa. Możecie z tego wywnioskować, że istnieje OJCIEC nad wszystkimi ojcami, który Kocha i nigdy nie przestanie was Kochać, byle tylko byście tego pragnęli.
Przychodzę do was dwoma drogami: poprzez Krzyż i Eucharystię!
Krzyż jest Moją drogą zstępowania ku Moim dzieciom. Sprawiłem, że przez niego MÓJ SYN was Odkupił. Dla was Krzyż jest drogą dojścia do MEGO SYNA, a przez MOJEGO SYNA - do MNIE. Bez NIEGO nigdy nie moglibyście przyjść do MNIE, człowiek bowiem ściągnął na siebie przez grzech karę rozłąki z BOGIEM
w Eucharystii przebywam między wami jak OJCIEC w swojej rodzinie. Chciałem, żeby MÓJ SYN ustanowił Eucharystię, aby z każdego Tabernakulum uczynić skarbiec MOICH Łask, MOICH Bogactw i MOJEJ Miłości, aby dać je ludziom, MOIM dzieciom.
Sprawiam, że tymi dwiema drogami nieustannie zstępuje MOJA Potęga oraz MOJE niezmierzone Miłosierdzie.
Ukazałem wam, że MÓJ SYN JEZUS reprezentuje MNIE przed ludźmi i że przez NIEGO stale przebywam między nimi. Teraz pragnę wam pokazać, że przychodzę do was także przez MOJEGO DUCHA ŚWIĘTEGO, aby być wśród was.
Dzieło TRZECIEJ OSOBY MOJEGO BÓSTWA dokonuje się bez rozgłosu i człowiek często GO nie dostrzega. Dla MNIE jednak jest to bardzo odpowiedni sposób umożliwiający MI przebywanie nie tylko w Tabernakulum, ale również w Duszach wszystkich, którzy znajdują się w Stanie Łaski. W nich ustawiam MÓJ TRON i tam zawsze przebywam jak Prawdziwy OJCIEC, który Kocha, chroni i pomaga swemu dziecku. Nikt nie może pojąć radości, jaką odczuwam, kiedy jestem sam na sam z Duszą. Nikt jeszcze nie zrozumiał bezmiernych pragnień MEGO SERCA BOGA OJCA: pragnę być znanym, kochanym i czczonym przez wszystkich ludzi, sprawiedliwych i grzeszników. Są to trzy wyrazy hołdu, którego pragnę doznawać od każdego człowieka, jestem bowiem zawsze Miłosierny i Dobry, nawet wobec największych grzeszników.
|
| Cz maja 27, 2010 0:16 |
|
 |
|
*MoniQue*
Dołączył(a): Pn gru 21, 2009 15:49 Posty: 216
|
 Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a): Jeżeli Bóg dał mi wszelkie powody, żebym był przekonany, że Go przy mnie nie ma, to najprawdopodobniej właśnie tak jest - Boga przy mnie nie ma.
Nie zapominaj, że jest też szatan, bardzo inteligentny byt, któremu zależy na tym abyś właśnie tak myślał, że Boga przy tobie nie ma; mało tego, będzie ci wciąż udowadniał, że Bóg w ogóle nie istnieje Co z tym zrobisz to już twoje życie i twoja sprawa...
_________________ dawniej monika001
|
| Cz maja 27, 2010 9:49 |
|
 |
|
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
 Re: Rozczarowanie
Polecam na temat zaufania Bogu i niezrozumienia jego planów homilię: ks. Piotra Pawlukiewicza http://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/wp-c ... omilia.mp3Proponowałbym też, żebyś umówił się z jakimś mądrym duchownym i o tym porozmawiał.
_________________ Piotr Milewski
|
| Cz maja 27, 2010 11:39 |
|
 |
|
eskimeaux
Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57 Posty: 464
|
 Re: Rozczarowanie
Cytuj: Nie zapominaj, że jest też szatan, bardzo inteligentny byt, któremu zależy na tym abyś właśnie tak myślał, że Boga przy tobie nie ma Wierzę, że Bóg, gdyby chciał, przedstawiłby mi "dowód" przebijający ten prezentowany przez szatana. Cytuj: Polecam na temat zaufania Bogu i niezrozumienia jego planów homilię: Przesłuchałem, ale ksiądz nie powiedział wiele nowego. Cytuj: Proponowałbym też, żebyś umówił się z jakimś mądrym duchownym i o tym porozmawiał. A masz do polecenia jakichś mądrych duchownych z Wrocławia?
_________________ Come and see the truth through lies you've been fed. Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?
|
| Pt maja 28, 2010 11:49 |
|
 |
|
*MoniQue*
Dołączył(a): Pn gru 21, 2009 15:49 Posty: 216
|
 Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a): Wierzę, że Bóg, gdyby chciał, przedstawiłby mi "dowód" przebijający ten prezentowany przez szatana. Właściwie czego ty oczekujesz? Spektakularnego wystąpienia lub ukazania się tobie Boga w obłoku? Wiesz, nie obraź się ale trochę to trywialne. Bóg jest obecny codziennie w Eucharystii, a ty odpuściłeś sobie sakramenty, bo się obraziłeś i są ci niepotrzebne, idziesz sobie swoją własną drogą twierdząc, że we wszystkim poradzisz sobie sam, a oczekujesz jednocześnie od Boga "widowiskowego objawienia","dowodu", nie dostrzegając tego, że Bóg jest tak blisko ciebie chociażby podczas każdej Mszy Św i zaprasza cię do Stołu Pańskiego. Wiem, wiem... to za mało, ty chciałbyś szczególnego objawienia, szczególnego "dowodu"... No to powodzenia na drodze poszukiwań, pewnie jeszcze długo przyjdzie ci szukać, zanim zrozumiesz co naprawdę jest ważne....
_________________ dawniej monika001
|
| Pt maja 28, 2010 14:30 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Łatwo Ci mówić, MoniQue, tylko czemu tak ostro? Tutaj bardzo dobrze sprawdza się powiedzenie że "syty głodnego nie zrozumie." Ja wiem jak brzmi to co eskimeaux napisał, sam byłem w podobnym położeniu. Człowiek bywa tak przygnieciony problemami, że naprawdę oczekuje, żeby On zstąpił z nieba i coś zrobił... Cokolwiek. Msza Św. staje się w tym momencie pustym ceremoniałem i słowa o zapraszaniu do Stołu naprawdę brzmią blado. A takie wytykanie że odpuściłeś, że się obraziłeś mało kogo nawróci. Wielu ten błąd popełnia, a w takiej sytuacji potrzeba raczej cierpliwej obecności i zrozumienia a nie grzmienia "z ambony" czy kpin. I Tobie przyjdzie jednak pewnie jeszcze długo szukać, zanim nauczysz się pokory.  Oby nie przez takie doświadczenia, bo one są bardzo bolesne.
|
| Pt maja 28, 2010 14:42 |
|
 |
|
*MoniQue*
Dołączył(a): Pn gru 21, 2009 15:49 Posty: 216
|
 Re:
Liam napisał(a): Łatwo Ci mówić, MoniQue, tylko czemu tak ostro? Tutaj bardzo dobrze sprawdza się powiedzenie że "syty głodnego nie zrozumie." Ja wiem jak brzmi to co eskimeaux napisał, sam byłem w podobnym położeniu. Człowiek bywa tak przygnieciony problemami, że naprawdę oczekuje, żeby On zstąpił z nieba i coś zrobił... Cokolwiek. Msza Św. staje się w tym momencie pustym ceremoniałem i słowa o zapraszaniu do Stołu naprawdę brzmią blado. A takie wytykanie że odpuściłeś, że się obraziłeś mało kogo nawróci. Wielu ten błąd popełnia, a w takiej sytuacji potrzeba raczej cierpliwej obecności i zrozumienia a nie grzmienia "z ambony" czy kpin. I Tobie przyjdzie jednak pewnie jeszcze długo szukać, zanim nauczysz się pokory.  Oby nie przez takie doświadczenia, bo one są bardzo bolesne. Wiesz, ludzie bywają w o wiele gorszym położeniu, a nie oczekują spektakularnych widowisk od Boga. I nie obrażają się na Boga, jak rozkapryszone dzieci. Byłam przygnieciona ogromnymi problemami. Takim krzyżem, pod którym nie miałam siły się nawet ruszyć. Jedyną pociechą, czymś co dawało mi choćby maleńką ulgę była modlitwa, Msza Św. i tylko to, a i wtedy ulga była niewielka. Wiem - wbrew pozorom - co znaczy cierpienie ponad siły. Trwało to bardzo długo. Kilka lat. Modlitwa też trwała długo, a Bóg zdawał się być głuchy i odległy, miewałam chwile zwątpienia, ale nie ustawałam w tej modlitwie, choć wtedy było mi ciężko wymawiać każde jej słowo. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, nie mogłam nic. Ale Bóg dał mi tak dużo siły, że wytrwałam i tylko dzięki Komunii Św. I akurat to wiem, nie przypuszczam, ale wiem. Mam całkowitą pewność, że gdyby nie Msza Św i nie częste przystępowanie do Eucharystii, byłoby źle, bardzo źle. Ale moje modlitwy zostały wysłuchane już nie jeden raz, choć wiara słaba... Nie kpiłam, a "zagrzmiałam" - być może. Myślę, że każdy sam musi "przecierpieć" swoje cierpienie i wyciągnąć odpowiednie zeń wnioski. I raczej nie oczekiwać "spektakularnego cudu", bo taki jest dany niewielu wybranym. A pokory może mam zbyt mało  , choć o wiele więcej niż miałam jej kiedyś....
_________________ dawniej monika001
|
| Pt maja 28, 2010 15:12 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Wiem że ludzie bywają w gorszym położeniu. Ale wiem też, że nie każdy potrafi zawsze odnaleźć pocieszenie w modlitwie czy mszy. I czasem potrzeba zrozumienia, a nie grzmotów.
|
| Pt maja 28, 2010 15:19 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|