|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 8 ] |
|
Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Autor |
Wiadomość |
Rising
Dołączył(a): Cz maja 13, 2010 15:52 Posty: 9
|
 Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Kilka lat temu tj. chyba 2 klasa gimnazjum postanowiłem dorobić sobie rozdawając ulotki. Poszedłem z kolegą do szkoły językowej dostaliśmy 3 tyś ulotek za co chyba mieliśmy zarobić około 150 zł. Nie pamiętam czy powiedziałem o moim zamiarze rodzicom czy też nie. Kolega wziął ulotki do siebie bo na drugi dzień mieliśmy jechać z klasą na wycieczkę i rozdawanie a w zasadzie roznoszenie po domach mieliśmy zacząć jak wrócimy. Jednak kiedy już wracałem do domu tj. (nie po wycieczce ale w dzień naszego zatrudnienia) dotarło do mnie, że nie będę miał czasu rozdawać tych ulotek ale pomyślałem, że jakoś wykombinuje czas i wszystko się uda. Wróciliśmy z wycieczki minęło kilka dni ja siedziałem przed komputerem wtedy kolega do mnie zadzwonił i powiedział żebyśmy dzisiaj porozdawali te ulotki ale była fatalna pogoda padało a ja miałem chyba jeszcze pójść na lekcje angielskiego i w między czasie mama której powiedziałem o wszystkim też mi mówiła żebym został(nie chce tu jakoś zwalać winy ale przedstawić mój problem najlepiej jak potrafię) już wtedy jakoś się zestresowałem i czułem, że powinienem iść wykonać swoją pracę ale szybko to minęło. Kolega chyba mnie jeszcze raz prosił abym z nim poszedł ale też coś mi wypadło potem nasza "pracodawczyni" dzwoniła do jeszcze innego kolegi z klasy który też tam kiedyś pracował abyśmy się z nią skontaktowali ale jakoś nie miałem odwagi, kolega też nie. Po kilku dniach kiedy miałem dużo czasu ja zadzwoniłem do niego (tj. kolegi od ulotek) żeby poszedł ze mną teraz porozdawać ale on mi powiedział, że jak była u niego jakaś imprezka czy coś(ale tego nie jestem pewien tzn. tej imprezki) to on wywalił te ulotki. Minął dłuższy czas (pół roku, rok) i wtedy podczas modlitwy ogarnął mnie straszny lęk i stres pod którego wpływem chciałem coś zrobić z tą sprawą wtedy chyba zacząłem rozmawiać z rodzicami o tym, jaki jest koszt wydrukowania tych ulotek i, że chciałbym tej szkole oddać te pieniądze (tutaj dodam, że nie dostaliśmy z góry pieniędzy jedynie ulotki) ale rodzice mi mówili, żebym się nie przejmował bo i tak za to pieniędzy nie dostałem i znowu o tym zapomniałem. Pamięć o tym wróciła znowu jakieś 4-5 miesiące temu wtedy zadzwoniłem do tego kolegi co tam kiedyś pracował czy ta szkoła jest jeszcze otwarta mówił, że on nie wie. Poszedłem tam w weekend okazało się, że istnieje ona nadal ale była zamknięta chwyciłem jakoś tak dziwnie tą klamkę sprawdzając czy na pewno jest zamknięta jakaś siła mną prowadziła nie wiem czy to była wola zakończenia już tej sprawy czy może coś innego. Wysłałem sms' a do mojego "wspólnika" czy ma jeszcze te ulotki ku mojemu zdziwieniu odpisał, że je ma(chociaż wcześniej mówił, że je wywalił). W między czasie wszedłem na forum prawne i tam dowiedziałem się, że ta moja praca była nielegalna o czym nie wiedziałem i, że kara za nią wynosi "Kara grzywny za zatrudnianie bez umowy o pracę, to 1000 do 30.000 zł. (Art. 281 kp). Natomiast nie odprowadzenie przez płatnika podatku na rachunek organu podatkowego oznacza dla tego płatnika odpowiedzialność karną za przestępstwo – karę grzywny do 720 stawek dziennych i/albo karę pozbawienia wolności do lat 2." Kiedy to usłyszałem to odczułem ulgę chyba z tego powodu, że pracodawca nie powiadomił mnie o tym i tamtego dnia ta sprawa się zakończyła w mojej głowie chociaż nie wiem czy już nawet tamtego wieczora nie dostałem znowu wyrzutów. Jakieś 2-3 miesiące temu wyspowiadałem się z tego 1 raz i ksiądz powiedział mi, że było to ewidentne zaniedbanie. Nic nie zrobiłem w kierunku zadośćuczynienia. Po jakiś 2 tyg. podczas spowiedzi u tego samego księdza ale to było jeszcze zanim dowiedziałem się o konsekwencjach mojego zatrudnienia zapytałem się go co powinienem zrobić s tą sprawą Powiedział mi żebym skontaktował się z pracodawcą i jakoś to odpracował (wątpię aby mi powtórnie zaufał) albo abym oddał utracone przez niego koszta(co mi o wiele bardziej pasuje). Postanowiłem pójść do tego kolegi (wspólnika) po te ulotki z sąsiadem i w ten dzień spróbować oddać im je o ile będą chcieli je przyjąć a jak nie to jakoś inaczej rozwiązać ten problem. Jednak ku mojemu drugiemu zdziwienie mój wspólnik którego już nie widziałem rok mówi mi, że on ich nie ma... . Tamtego dnia mój plan nie wypalił i poszedłem do domu. Od czasu 2 spowiedzi spowiadałem się z tego, że nie zadośćuczyniłem potem przestałem i dzisiaj znowu się z tego wyspowiadałem z zamiarem pójścia jutro i zakończenia tej sprawy ale pojawia się lęk związany z tą karą która może na mnie spaść. Dziękuję wytrwałym za przeczytanie tego dość chaotycznego opisu mojego problemu. Proszę o jakieś wskazówki odnośnie tego grzechu. Może na forum jest jakiś prawnik albo ksiądz który mógł by mi pomóc w tej sytuacji ale tego pytanie nie kieruje tylko do nich ale do wszystkich na forum. Jak mi się coś jeszcze przypomni to najwyżej dopiszę. Pozdrawiam  .
|
N cze 27, 2010 14:42 |
|
|
|
 |
Metanoia/Freedom
Dołączył(a): Wt sie 11, 2009 12:34 Posty: 837 Lokalizacja: mazowsze
|
 Re: Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Rising ja roznosze ulotki jakiś rok, bez żadnej umowy . Policja w ogóle się tym nie zajmuje, ponieważ to nic złego , pomimo łamania prawa . Koszt 3000 ulotek to jakieś 200 PLN . Sprawdź sobie cennik ulotek na stronie www.focusd.plKatolik nie jest niewolnikiem prawa lecz działa w jego duchu. Duch ożywia, litera zabija . Życie i godność człowieka jest ważniejsza od przepisów prawa państwowego. Gdybym ja chciał z każdym podpisać umowę, to nic bym nie zarobił, ponieważ żaden sklep by na to nie poszedł . Co do ulotek , to ja widze to tak : 1. Iśc do tej szkoły i powiedziec szczerze jak się sprawa przedstawia . Oddaj pieniądze za ulotki lub roznieśc kolejne 3 tys. Jak szczerze przyznasz się do tego co zaszło i wykażesz gotowość zadoścczynienia, Twoja wiarygodność nabierze wartości .
_________________ 1 KOR 13
|
N cze 27, 2010 22:58 |
|
 |
Rising
Dołączył(a): Cz maja 13, 2010 15:52 Posty: 9
|
 Re: Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Dzięki za odpowiedz i proszę czy mógłby mi ktoś jeszcze coś doradzić bo jednak nie poszedłem tam w ten ustalony dzień bo miałem wątpliwości ile tych ulotek było a kolega mi odpisuje na sms wiec nie wiem. A a propos kolegi to miałem taki pomysł, żeby pójść do niego i zapytać się go czy by nie oddał swojej części albo chociaż cokolwiek się dołożył ale on jest całkowicie oddalony od kościoła więc wątpię żeby się zgodził ale chyba i tak spróbuje.
|
Śr cze 30, 2010 17:09 |
|
|
|
 |
Rising
Dołączył(a): Cz maja 13, 2010 15:52 Posty: 9
|
 Re: Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Dzisiaj zebrałem się i poszedłem do tej szkoły. Kolegi niestety nie było w domu ale jest jeszcze szansa, żeby pójść do niego bo powiedzieli mi w tej szkole, że muszą dopiero zadzwonić do "szefowej" i ona to ze mną załatwi. Zostawiłem im numer tal. ale wydaje się, że będzie wszystko w porządku. Kiedy im wszystko opowiadałem nawet nie pamiętali o tamtej sprawie.
|
Cz lip 01, 2010 19:57 |
|
 |
maly_kwiatek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So lip 14, 2007 7:02 Posty: 3507
|
 Re: Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Rising, przypomniałeś mi mój własny problem, podobny do Twojego. Tylko podobny, bo przecież zupełnie inny, więc nie bierz z mojego przykładu daleko idących analogii.
Wiele lat temu zmarła tragicznie moja przyjaciółka. Spotkaliśmy się na jej pogrzebie z innymi wspólnymi znajomymi. Nie znaliśmy specjalnie rodziny, ja tylko raz widziałem jej córkę. Córka miała wtedy 15 lat. Ojciec czyli mąż przyjaciółki był w stanie oddalenia od rodziny. Rozmawialiśmy chwilę ze znajomymi na cmentarzu o naszej znajomej, ja wspomniałem o tej córce. Zastanawialiśmy się co możemy dla zmarłej i dla tej jej córki zrobić. Nagle ktoś wpadł na pomysł, byśmy się poskładali w jakąś sumę pieniędzy i przekazali to córce na opędzenie pierwszych samodzielnych wydatków. Poskładaliśmy i daliśmy te pieniądze najmłodszej z nas, 20 -paro letniej dziewczynie, bo ta teoretycznie miała najwięcej czasu i mogła się tym zająć. Minęło 2-3 lata i nagle dzwonek do moich drzwi. Odwiedziła mnie ta młoda koleżanka. Przyszła się pożegnać. Zdecydowała się na wejście do zakonu. To było miłe spotkanie, bo lubiliśmy się i nadal lubimy. Na koniec spotkania koleżanka wyjęła kopertę z pieniędzmi i powiedziała, że nie zdążyła przekazać tych pieniędzy tamtej córce, potem zapomniała, a teraz prosi mnie bym ja ten obowiązek spełnił. Przyjąłem to na siebie.
Miałem te pieniądze kilka lat. Nie miałem możliwości albo wielkie opory przed realizacją tego wręczenia. Na pewnym etapie odczuwałem wstyd, co ja powiem, że tyle lat czekałem...Obawiałem się, że coś się stało, dziewczyna może wyjechała do ojca i nie znajdę jej po prostu pod znanym mi adresem. Od czasu do czasu łapał mnie ogromny wyrzut sumienia i myśl, że gdy umrę -te pieniądze pozostaną jako mój osobisty dług wobec dziewczyny na wieki.
Próbowałem przekazać ten obowiązek komuś. Nie dało się. W końcu, któregoś dnia, pojechałem tam. Nie było nikogo. Sąsiad zainteresował się i spytał kogo szukam. Powiedziałem. Sąsiad wyjaśnił, że młoda pani mieszka, tylko późno wraca z pracy, poradził bym przyszedł w inny dzień, gdy ona ma wolne.
Tak zrobiłem. Córka przyjaciółki była obecna wraz ze swoją maleńką córeczką, która właśnie szykowała się do Chrztu. Bardzo serdecznie mnie przywitała, wszystko zrozumiała, nie gniewała się tylko ucieszyła. Powiedziała, że te pieniądze będą stanowić jakby wiano dla jej małej córeczki i bardzo się przydadzą. Podziękowała.
Kiedy wyszedłem stamtąd - poczułem jakby kamień spadł mi z serca, a z pleców zleciał worek kartofli. Od tamtej pory staram się już nigdy nie stawać w takich sytuacjach.
_________________ Mały kwiatek pod stopami Boga - św. Teresa od Dzieciątka Jezus Zbrodnia państwowa to i państwowe morderstwo i terror demokracji. Gdy działa Duch Święty, wzrasta wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego, ginie kłamstwo, nienawiść, magia.
|
Cz lip 01, 2010 20:42 |
|
|
|
 |
Rising
Dołączył(a): Cz maja 13, 2010 15:52 Posty: 9
|
 Re: Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Ja się poczułem bardzo podobnie. Tak lekko i bez żadnych problemów chociaż w zasadzie jeszcze nie załatwiłem tej sprawy do końca ale zrobiłem duży krok w tym kierunku i w zasadzie już nie mam wyjścia:).
|
Pt lip 02, 2010 10:35 |
|
 |
Rising
Dołączył(a): Cz maja 13, 2010 15:52 Posty: 9
|
 Re: Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Moja sprawa jest już zakończona:). Nie muszę oddawać im pieniędzy jedynie we wrześniu lub sierpniu roznieść po szkołach jakieś plakaty. Teraz widzę, że moje obawy było bezpodstawne. Miewałem straszne lęki, że pójdę do więzienia itp., które były nasyłane przez złego abym dalej trwał w tych wyrzutach sumienia jednak teraz jest już po wszystkim i czuję się wolny, bez żadnego balastu:). W dzień kiedy tam pierwszy raz poszedłem zaraz po tym jak zgrzeszyłem(w pewien sposób) usłyszałem taki ciepły głos Boga "wybaczam Ci a teraz idź i zakończ tę sprawę" i dzięki temu udało mi się przezwyciężyć te lęki. Przed samym wejściem tam po raz pierwszy poprosiłem Boga o opiekę i tak jakby zablokowałem umysł i niejako "wbrew sobie" wszedłem tam bez żadnego zastanowienia, bo jak bym się zaczął zastanawiać jeszcze bym mógł zrezygnować.
Niech Bóg wam błogosławi.
|
Pn lip 05, 2010 12:08 |
|
 |
maly_kwiatek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So lip 14, 2007 7:02 Posty: 3507
|
 Re: Wieloletni problem zadośćuczynienia.
Dziękuję, Rising, i nawzajem 
_________________ Mały kwiatek pod stopami Boga - św. Teresa od Dzieciątka Jezus Zbrodnia państwowa to i państwowe morderstwo i terror demokracji. Gdy działa Duch Święty, wzrasta wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego, ginie kłamstwo, nienawiść, magia.
|
Pn lip 05, 2010 12:22 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 8 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|