Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: psychoterapia a wiara
1zagubiona napisał(a): Drugą sprawą jest konflikt moralny , dotyczący decyzji wyboru pomiędzy wartością a potrzebą . Działając asertywnie dbam o zaspokojenie potrzeb (np mam więcej czasu na wypoczynek ) , ale wartość (potrzeba dania czegoś z siebie innemu człowiekowi , w tym przykładzie poświęcenie mu swojego czasu ) pozostaje niezaspokojona i ja dalej czuję się źle .
Czyli realnie nie chodzi o pomoc drugiemu tylko o swoje dobre samopoczucie? To nie jest atak na Ciebie, każdy z nas funkcjonuje na tej zasadzie- bardzo trudno jest czynić bliźniemu dobrze z czystą intencją. Często stoi za tym JA.
|
So lip 31, 2010 21:49 |
|
|
|
 |
1zagubiona
Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01 Posty: 57
|
 Re: psychoterapia a wiara
Teresse napisał(a): Czyli realnie nie chodzi o pomoc drugiemu tylko o swoje dobre samopoczucie?
To nie jest atak na Ciebie, każdy z nas funkcjonuje na tej zasadzie Znam tą teorię , wedle której wszyscy ludzie ,we wszystkim co robią kierują się wyłącznie interesem własnym .Wiem również , iż nie można jej obalić przez doświadczenie , więc nie będę próbować tego robić . Jeśli przyjęłabym to co napisałaś za obraz prawdy , znaczyłoby to iż czyniąc coś dobrego dla innych egocentrycznie dbam o zaspokojenie swoich potrzeb duchowych . Asertywność znów mogę nazwać egocentrycznym zaspokajaniem potrzeb ciała . Czyli idąc dalej tym tropem stawiam wyżej w hierarchii potrzeby duchowe od cielesnych .Czyli , że potrzeby duchowe mają pierwszeństwo .Chcąc coś zmienić musiałabym zamienić kolejność w skali ważności . Ta droga mi nie pasuje . Być może mój tok rozumowania jest błędny , ale taki jaki jest nie podsuwa mi żadnego rozwiązania
|
N sie 01, 2010 1:10 |
|
 |
1zagubiona
Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01 Posty: 57
|
 Re: psychoterapia a wiara
Próbuję ugryźć problem z drugiej strony . Mianowicie przeanalizowałam swoje przeszłe doświadczenia pod kątem czy zdarzyła się sytuacja iż wyznaczyłam granice , wielu ludzi oceniało mnie bardzo źle , a mimo to nie miałam żadnych wyrzutów sumienia . Była taka sytuacja . Wtedy jednak prosiłam Boga o poprowadzenie mnie zanim to zrobiłam i wierzyłam iż przyniesie dobre owoce -przyniosło. Ludzkie złości i gadanie nie robiły wtedy na mnie wrażenia , bo czułam iż dostrzegane są przez nich tylko te chwilowe niedogodności , a dobre rozwiązanie leży trochę dalej i być może go nie widzą po prostu . Tylko , że ja mam problem z odczytywaniem woli bożej , a nie chciałabym samooszukiwać się .
|
N sie 08, 2010 12:54 |
|
|
|
 |
tanczacy
Dołączył(a): Pt sty 08, 2010 16:26 Posty: 166
|
 Re: psychoterapia a wiara
Hej, przyznam, że nie czytałem całego wątku ale problem, który poruszyłaś w pierwszym poście niejako dotyczył kiedyś także i mnie.
Współuzależnienie, brak asertywności itp też przerabiałem, potem wraz z terapią nastąpiło większe zainteresowanie własną osobą a co za tym idzie po jakimś czasie pojawiły się wątpliwości, czy aby nie jest to egoizm, czy dalej potrafię miłować drugą osobę (a wzięło mi się to stąd, że zawsze byłem pomocny, złota rącza na zawołanie, itp) odmawiając jej "pomocy". Pomocne dla mnie okazało się rozgraniczenie chcenia dobra dla drugiej osoby, od tego żeby on się czuła dobrze, bo jak się okazało częstokroć służyłem pomocą osobom wygodnym lub leniwym, które nagle zniknęły z kręgu znajomych, bo oczekiwały nie pomocy a wykonania pracy za nie.
Jak już ktoś wcześniej wspomniał, by miłować drugą osobę, trzeba miłować siebie. Pomaganie innym bo nas tak nauczyli w domu w większości wiąże się z tym, że budujemy na tej pomocy innym swoją wartość. A to niewiele ma wspólnego z pragnieniem dobra drugiej osoby, bo pomagamy jej by samemu czuć się lepiej.
Sądzę, że dobrym rozwiązaniem jest określenie sobie znaczenia słów, takich jak pomoc, dobro. Wtedy może się okazać, że pomagasz drugiej osobie odmawiając jej, a dobre dla niej jest zupełnie co innego. Nie wiem czy Ci to jakoś pomoże, ale kiedy ktoś mnie prosi o pomoc, zastanawiam się czy to na pewno jest dla niego dobre, jeżeli nie jest to szukam sposobu by drugiej osobie pomóc w inny sposób niż tego oczekuje.
_________________ To już nie polowanie, nie obława, nie łów! To planowe niszczenie gatunku!
|
N sie 08, 2010 13:56 |
|
 |
1zagubiona
Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01 Posty: 57
|
 Re: psychoterapia a wiara
tanczacy dziękuję Ci bardzo za ten post . tanczacy napisał(a): Pomocne dla mnie okazało się rozgraniczenie chcenia dobra dla drugiej osoby, od tego żeby on się czuła dobrze To jest właśnie to czego poszukiwałam. W terapii asertywność (przynajmniej ja tak to odbierałam ) traktowano jednostronnie , tzn mam patrzeć na swoje dobro . Jako katoliczka powinnam to zweryfikować pod kątem dobra obopólnego i wtedy będę działać zgodnie z samą sobą . tanczacy napisał(a): Sądzę, że dobrym rozwiązaniem jest określenie sobie znaczenia słów, takich jak pomoc, dobro. Popracuję nad tym . Dziękuję Ci bardzo .
|
N sie 08, 2010 14:53 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: psychoterapia a wiara
tanczacy napisał(a): Sądzę, że dobrym rozwiązaniem jest określenie sobie znaczenia słów, takich jak pomoc, dobro. Wtedy może się okazać, że pomagasz drugiej osobie odmawiając jej, a dobre dla niej jest zupełnie co innego. Nie wiem czy Ci to jakoś pomoże, ale kiedy ktoś mnie prosi o pomoc, zastanawiam się czy to na pewno jest dla niego dobre, jeżeli nie jest to szukam sposobu by drugiej osobie pomóc w inny sposób niż tego oczekuje. To jest bardzo ważne. Dużym błędem jest to, że swoje postępowanie jako osoby współuzależnionej określiłaś czy ktoś je określił jako 'Matka Teresa'. Teraz więc wychodząc ze współuzależnienia stajesz się coraz mniej jak Matka Teresa, która jest przecież błogosławioną. Matka Teresa pomagała najbardziej bezbronnym, opuszczonym- gdyby chodziła po biurowcach oferując pracownikom przekąski zamiast zbierać umierających z ulic- to wtedy byłoby tozsame z tym co robi współuzależniona. Zauważ ze dużo współuzależnionych oprócz wątpliwej pomocy udzielanej osobie, która sama może sobie pomóc rujnuje życie tych, którzy naprawdę są bezbronni i od niej zależni, czyli własnych dzieci.
|
N sie 08, 2010 16:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: psychoterapia a wiara
Dla mnie pomocnym w rozgraniczeniu tego, czy moje pomaganie nie jest czasami przykrywką dla czegoś złego tkwiącego we mnie (np. dla kompleksów, potrzeby dowartościowania się), było (i jest) pytanie o to, z jakim nastawieniem wchodzę w relację z drugim człowiekiem. Czy to jest tak, że ja jestem tą, która pomaga, a ten ktoś jest tylko tym kimś, kto dostaje ode mnie? Czy jestem przygotowana, aby również coś dostać? I nie chodzi mi tutaj o rodzaj wymiany typu: „zawiozę cię do lekarza, a ty pomożesz mi urządzić zieleń na balkonie”. Nie. Chodzi o „nieoczekiwaną” pomoc – a w zasadzie dar – od drugiego człowieka. Czasami może to być przyjazny uśmiech, czasami skarcenie i przez to otworzenie mi oczu na jakąś moją wadę, której do tej pory u siebie nie widziałam. Mówiąc inaczej: czy w tym moim pomaganiu jest miłość? Bo jeżeli jest, to automatycznie ta relacja jest nie tylko dawaniem, ale i braniem. A jeśli już coś dostaję, to nie tylko od tego człowieka, któremu pomagam, ale również od Boga, przez niego „przemawiającego”.
|
Cz sie 12, 2010 15:15 |
|
 |
1zagubiona
Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01 Posty: 57
|
 Re: psychoterapia a wiara
Witajcie Wzięło mi trochę czasu, by temat pomocy poukładać sobie w głowie, ale było warto dziękuję. Mam jeszcze pytanie o złość ,psychoterapia nakierunkowuje mnie na prawo do niej, jednakże jako chrześcijance nie bardzo mi z tym po drodze. Jak to jest? Może ktoś odeśle mnie do jakiejś lektury , w której znajdę odpowiedź?
|
So lis 26, 2011 11:48 |
|
 |
jesienna
Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55 Posty: 2016
|
 Re: psychoterapia a wiara
Ja tak trochę inaczej.
Miłość bliźniego (mąż też bliźni!) nakazuje dawać źle czyniącemu wyraźny, czytelny sposób, że robi źle jak się nie da tego wyperswadować po dobroci to trzeba uzyć nawet bardzo radykalnych środków a jak się już całkiem nie da nic osiągnąć to mu wyrządzanie zła uniemożliwić (nawet odejść od niego)
więc tak zrób nie tylko dla swojego dobra (które jest bardzo ważne, przecież), również dla właściwie rozumianego dobra Twojego męża czasem miłość (nie piszę tu o uczuciu tylko o postawie) wymaga bardzo odważnych i radykalnych działań
_________________ informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą), proszę o wyrozumiałość.
|
So lis 26, 2011 12:33 |
|
 |
eskimeaux
Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57 Posty: 464
|
 Re: psychoterapia a wiara
Cytuj: Mam jeszcze pytanie o złość ,psychoterapia nakierunkowuje mnie na prawo do niej, jednakże jako chrześcijance nie bardzo mi z tym po drodze. Jak to jest? Złość sama w sobie nie jest niczym złym. Bóg nam ją dał, więc miał w tym jakiś cel. Tak naprawdę złość można wykorzystać i dobrze i źle. Warto tu dodać, że sam Bóg często się gniewał i złościł a Jezus swego czasu zaprowadził w świątyni porządek przy pomocy bata.
_________________ Come and see the truth through lies you've been fed. Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?
|
So lis 26, 2011 17:55 |
|
 |
1zagubiona
Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01 Posty: 57
|
 Re: psychoterapia a wiara
Jasienna , Eskimeaux dziękuję za odpowiedzi. Zaczynam szukać przykładów jak inni ludzie interpretują to co jest w PŚ napisane. Przyglądam się swojej wierze, tej którą wpojono mi w dzieciństwie. I tak dziś stwierdzam, że była użyta jako narzędzie do manipulowania mną. Bóg z mojego dzieciństwa to ktoś kto przede wszystkim karze, kto wszystko widzi, lepiej ode mnie i lepiej rozumie i zawsze znajdzie coś za co można mnie ukarać. Idąc tym tokiem myslenia w sumie nawet nie powinnam się dziwić, że jest mi źle , bo gdy kończy się jedna kara natychmiast zaczyna się inna i nic innego mi nie pozostaje jak się z tym pogodzić. Potem trafiłam już w dorosłości na "innego" Boga, Miłosiernego, ten nie był już taki skory do wymierzania kar, był wyrozumiały i zdolny pochylić się nad upadającym i pomóc mu wstać, a nie dowalać kary leżącemu, aby dłużej pamiętał swój występek. No i pytanie to jest ta sama wiara , a czemu Bóg zupełnie inny ? Czy Bóg inny, czy tylko interpretacja zawężona, skrzywiona. Bo w sumie nikt nie wie jaki On naprawdę jest. Czemu pytam o tą złość, bo w dzieciństwie mi jej zabraniano , taki paradoks, ze nawet jak ktoś mnie skrzywdził i wywołało to we mnie gniew to i tak mi się należała kara z powodu tego, że ten gniew zaistniał. Tak to dziś odbieram jakby te wszystkie zabiegi miały stworzyć ze mnie zastraszoną istotę, którą łatwo kieruje się i stworzyły. Dzisiaj próbuję to wszystko pozmieniać i stąd rodzi się tak wiele pytań .
|
N lis 27, 2011 12:05 |
|
 |
jesienna
Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55 Posty: 2016
|
 Re: psychoterapia a wiara
1zagubiona napisał(a): Jasienna , Eskimeaux dziękuję za odpowiedzi. Zaczynam szukać przykładów jak inni ludzie interpretują to co jest w PŚ napisane. Przyglądam się swojej wierze, tej którą wpojono mi w dzieciństwie. I tak dziś stwierdzam, że była użyta jako narzędzie do manipulowania mną. Bóg z mojego dzieciństwa to ktoś kto przede wszystkim karze, kto wszystko widzi, lepiej ode mnie i lepiej rozumie i zawsze znajdzie coś za co można mnie ukarać. Idąc tym tokiem myslenia w sumie nawet nie powinnam się dziwić, że jest mi źle , bo gdy kończy się jedna kara natychmiast zaczyna się inna i nic innego mi nie pozostaje jak się z tym pogodzić. Potem trafiłam już w dorosłości na "innego" Boga, Miłosiernego, ten nie był już taki skory do wymierzania kar, był wyrozumiały i zdolny pochylić się nad upadającym i pomóc mu wstać, a nie dowalać kary leżącemu, aby dłużej pamiętał swój występek. No i pytanie to jest ta sama wiara , a czemu Bóg zupełnie inny ? Czy Bóg inny, czy tylko interpretacja zawężona, skrzywiona. Bo w sumie nikt nie wie jaki On naprawdę jest. Czemu pytam o tą złość, bo w dzieciństwie mi jej zabraniano , taki paradoks, ze nawet jak ktoś mnie skrzywdził i wywołało to we mnie gniew to i tak mi się należała kara z powodu tego, że ten gniew zaistniał. Tak to dziś odbieram jakby te wszystkie zabiegi miały stworzyć ze mnie zastraszoną istotę, którą łatwo kieruje się i stworzyły. Dzisiaj próbuję to wszystko pozmieniać i stąd rodzi się tak wiele pytań . Mnie też tak wychowano też dużo czasu mi zajęło zanim ukształtowałam w sobie na nowo obraz Boga Bóg teraz jest dla mnie OJcem, który wychowyje swoje dzieci w do miłości Miłości, która nie przejawia się w bierności i podporządkowaniu ale w odwadze wzięcia odpowiedzialności za moje życie Tym, który złozył w moje ręce dar wolności i chce żebym z niego robiła uzytek. żebym myślała samodzielnie, samodzielnie i odważnie, po odpowiednim rozeznaniu w zgodzie z sumieniem podejmowała decyzje, nawet kiedy będą trudne, będą wbrew temu w czym mnie wychowanio, wbrew temu co sądzą inni Kiedyś wpadła mi w ręce jakaś książeczka (nie pamiętam jaka, zostawiłam ją przez przypadek w pociągu. Ktoś (chyba Simone Weil, ale jest duże prawdopodobieństwo, że się mylę) przeprowadzał medytacyjne rozważania nad Magnificat i wtedy otworzył mi się oczy zobaczyłam Maryję jako silną, zdeterminowaną, pełną gniewu i buntu przeciw niesprawiedliwości (druga część Magnificat) jakże inną od przesłodzonego obrazu Maryi jakim mnie karmiono zrozumiałam, że pokora nie jest tożsama z poddaniem i biernościa pokora to uznanie swojej zależności od Boga (i tylko od niego!) i świdomość, że jeżeli cokolwiek w nas jest dobrego to od Niego pochodzi
_________________ informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą), proszę o wyrozumiałość.
|
N lis 27, 2011 12:40 |
|
 |
1zagubiona
Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01 Posty: 57
|
 Re: psychoterapia a wiara
Jesienna Zastanawiałam się niedawno nad swoją umiejętnością odróznienia dobra od zła. Może komuś wydać się to śmieszne , ale tak przyglądając się swemu własnemu doświadczeniu zauważam, że to co na pierwszy rzut oka wydawało się dobre przynosiło po czasie złe skutki. Tylko, że ja nie potrafiłam ich wcześniej poznać. Ja jestem dopiero w trakcie przebudowywania obrazu Boga, ale wiem , że potrzebuję to zrobić , bo był taki moment w moim życiu, że nie akceptując tej wiary z dzieciństwa, odepchnęłam od siebie Boga , tamtego Boga. Ale nie mając innego w zamian , zostałam sama, a tego nie chciałam.
|
N lis 27, 2011 13:56 |
|
 |
epsilon
Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 21:32 Posty: 112
|
 Re: psychoterapia a wiara
1zagubiona napisał(a): Witajcie Wzięło mi trochę czasu, by temat pomocy poukładać sobie w głowie, ale było warto dziękuję. Mam jeszcze pytanie o złość ,psychoterapia nakierunkowuje mnie na prawo do niej, jednakże jako chrześcijance nie bardzo mi z tym po drodze. Jak to jest? Może ktoś odeśle mnie do jakiejś lektury , w której znajdę odpowiedź? Witaj, Polecam: John & Stasi Eldredge "Urzekająca. Odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy." John Eldredge "Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy." Moim zdaniem swietne ksiazki. To powinna byc lektura obowiazkowa, zeby zrozumiec siebie i innych. Nie zrazaj sie stylem w jakim sa napisane. Niestety, pisali je Amerykanie dla Amerykanow. Razi przesadna egzaltacja. Zwlaszcza "Urzekajacej" sa dluzyny i niepotrzebne fragmenty "chwytajace za serce". Niemniej, pomijajac styl - sama tresc jest bardzo wartosciowa. Znajdzesz tam wiele odnisien do nurtujacych Cie pytan. Pozdrawiam
|
Pn lis 28, 2011 13:31 |
|
 |
-Karol-
Dołączył(a): Cz lut 19, 2009 21:44 Posty: 6
|
 Re: psychoterapia a wiara
Jeszcze co do złości i asertywności. Gdzieś w listach św Pawła jest takie zdanie: "Gniewajcie się lecz nie grzeszcie, niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce". Rozumiem to tak: gniew to nie agresja (grzeszna), gniewajcie się ale nie bądźcie agresywni (przemoc, zniewaga itp). A słońce, to miłość - można być zagniewanym i kochać nadal. Z psychologicznego punktu widzenia (ale także biologicznego) złość to emocja, która sygnalizuje, że Twoje granice fizyczne, psychiczne, mogą zostać naruszone. Złość jest potrzebna, by nie pozwolić się skrzywdzić. Moja koleżanka, głęboko wierząca osoba, zauważyła kiedyś, że miłość i służba to nie frajerstwo. Złość pomaga służyć bez frajerstwa. Jeśli ktoś da się wykorzystać, to nie będzie miał sił, by być dla innych.
_________________ Moja praca | Poznań - www Mój blog psychoterapeutyczny - www
|
Pt lut 10, 2012 13:04 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|