Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 17, 2025 18:17



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 36 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
Nie można żądać od Boga że wszystko za nas załatwi. Od chorób zasadniczo są lekarze.

I owszem, poszedłem do lekarza. Ale do tego potrzeba pieniędzy i samych lekarzy. Około roku 2000 nie miałem ani jednego ani drugiego. Nie zarabiałem wtedy jeszcze pieniędzy a samych praktyk lekarskich było mało, przez co jakość opieki psychologicznej była marna a i same wizyty były bardzo drogie.

Chodziłem w tamtym czasie na trzymiesięczną psychoterapię i łykałem benzodiazepiny (tranxene). Nie powiem, trochę mi to pomogło, ale przyczyn nie wyleczyło. Za leczenie zapłacił mój dziadek, kosztowało to 3000zł, co wtedy było ogromną kwotą. Mój ojciec nie omieszkał mi tego wypominać :).

Dopiero niedawno praktyk lekarskich powstało tyle, że można sobie wybierać psychologów jak kolor krawata. Same ceny też znacznie spadły; za całe moje leczenie zapłaciłem trochę ponad 1000zł. Trwało to rok i łykałem już citalopram, znacznie skuteczniejszy lek, którego niestety 8 lat temu jeszcze nie było.

Generalnie uważam, że pomógł mi Internet. To dzięki niemu zorientowałem się, że miałem depresję (bo tego nie wiadomo tak samemu z siebie). Dowiedziałem się, w jaki sposób się to leczy, znalazłem adresy ośrodków itp.
Dzisiaj wszystko wydaje się łatwe, ale kiedyś tak nie było.

Cytuj:
Druga sprawa to wytrwałość w modlitwie. Ludzie zwykle liczą na natychmiastowe efekty w pełni po ich myśli.
Każda prośba o ile jest wytrwała, szczera i gorąca zostanie prędzej czy później wysłuchana o ile jest zgodna z wolą Bożą i jest tak naprawdę dobra dla człowieka.

Przez 6 lat depresji modliłem się co najmniej 2000 razy. Nie pomogło.

Cytuj:
Wydaje mi się, że obrażenie się na Boga nie wynika z wielkości problemu lub pomocy/braku pomocy Boga, ale z pewnych braków w zaufaniu do Niego, z postawy jaką mamy względem Niego. Jeśli byśmy ufali Bogu, to nawet największy problem by tego nie zmienił. To postawa decyduje o interpretacji, odczytaniu zdarzeń, a nie same zdarzenia.

Można powiedzieć, że jestem ofiarą współczesnej katechezy. Kiedyś mówiono mi, że Bóg pomaga, że nie ma się czego bać, żeby wypłynąć na głębię. Naiwny, uwierzyłem.
Gdyby w młodości uczono mnie inaczej, to wyobrażałbym sobie Boga inaczej. Ja sobie sam tego nie wymyśliłem.
Trzeba się naprawdę zastanowić nad zmianą języka katolickiej katechezy, bo to, co mamy teraz, określiłbym słowem "hurraoptymizm".

Cytuj:
A co byś chciał, żeby Bóg zrobił? Pytam poważnie, bez ironii. Co by się musiało stać, żebyś uznał, że Bóg cię jednak nie opuścił?

Kiedyś modliłem się o następujące rzeczy, w kolejności:
- żeby Bóg uleczył mnie z depresji
- jeżeli nie, to żeby pomógł mi w wyleczeniu, przy jakimś moim wkładzie własnym
- jeżeli nie, to żeby przynajmniej wskazał mi drogę, co mam robić, żeby z tego wyjść.
Gdyby którakolwiek z tych rzeczy się zdarzyła, to uwierzyłbym, że Bóg jest przy mnie. Oprócz tego miałem wiele innych próśb i pytań.

Dzisiaj staram się o nic nie prosić, bo powoduje to u mnie tylko niepotrzebne nerwy. Dlatego ciężko byłoby znaleźć coś, po czym bym uwierzył, że Bóg się mną interesuje. Czasami chciałbym, żeby Bóg sam do mnie przyszedł, żeby jacyś katolicy zapukali do moich drzwi jak nie przymierzając świadkowie Jehowy i zaczęli mnie przekonywać, że Bóg jednak o mnie pamięta.

Całkiem niedawno (w dzień Zesłania Ducha Świętego) w czasie mszy ksiądz zachęcał do wyrażania intencji. Poprosiłem o następującą rzecz: Mam tzw. derealizację, bardzo przykry objaw nerwicy. Poprosiłem, żeby Bóg ją usunął. Miałem w życiu kilka (fachowo mówiąc) "flashbacków" i wiem, że uzdrowienie z tego jest możliwe. Jeżeli to się w najbliższym czasie stanie, to też uwierzę, że Bóg się mną interesuje.
Derealizacja to na razie jedna z "nieuleczalnych" chorób psychicznych. Ludzkość nie zna jeszcze sposobu, żeby ją zlikwidować. Generalnie jest objawem towarzyszącym nerwicy i w trakcie leczenia na ogół znika (a czasami nie). Szukałem na forach informacji, ale nie znalazłem nic konkretnego. Ludzie, którzy z tego wyszli, sami nie wiedzą, jaki czynnik o tym zadecydował. Wyczytałem gdzieś, że derealizacja to jedno z najtrudniejszych do usunięcia zaburzeń, z czym z resztą jestem skłonny się zgodzić :).
W każdym razie nie wiem, co mam zrobić.

Cytuj:
Może jednak warto spróbować chociaż z wysiłkiem ale być wiernym Bogu? Już nie mówię tu o zaufaniu, bo trudno zaufać w takiej sytuacji, ale choćby z wierności swoim decyzjom?

Właśnie tak postępuję.

Jeszcze się kiedyś nawrócę.
Jeszcze do Ciebie powrócę.
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
że przez łzy Ciebie zobaczę.
I z taką wielką żałobą
będę się korzył przed Tobą,
że duch mój przed Tobą klęknie
i wtedy serce mi pęknie.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn sie 02, 2010 1:37
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 16, 2009 20:52
Posty: 152
Lokalizacja: Kraków
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
a lekarz stwierdził że co było przyczyną depresji??

poza tym o to o co się modliłeś spełniło się przecież:
Kiedyś modliłem się o następujące rzeczy, w kolejności:
- żeby Bóg uleczył mnie z depresji
- jeżeli nie, to żeby pomógł mi w wyleczeniu, przy jakimś moim wkładzie własnym
- jeżeli nie, to żeby przynajmniej wskazał mi drogę, co mam robić, żeby z tego wyjść.

no i znalazłeś wyjście w internecie, liczyłeś że anioł zstąpi z nieba i cię uleczy albo powie ci co masz robić żeby wyleczyć się samodzielnie??
wskazał ci drogę, przecież wyleczyłeś się przy pomocy lekarza i leków, a że to kosztowało, wszystko kosztuje, tak jest na tym świecie, kwoty były jak najbardziej w zasięgu, gdyby było inaczej to może Bóg usłuchałby twojej prośby inaczej

rzeczywiście masz błędny obraz Boga jako maszynki do spełniania każdej prośby
albo ma być dokładnie tak jak ty chcesz albo pretensje i obrażanie się

tu trzeba by całościowo popatrzeć na problem, na możliwe przyczyny choroby, na konsekwencje wyjścia z niej, pod kątem również duchowym, na niuanse rodzinne, osobowościowe itd. raczej aż tak dokładnie tego tu nie opiszesz, poza tym piszesz tylko z własnego "obrażonego na Boga" punktu widzenia


Pn sie 02, 2010 6:18
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
a lekarz stwierdził że co było przyczyną depresji??

Lekarz nic nie stwierdził, przepisał mi tylko leki. Przyczynę mojej depresji znałem od samego początku.

Cytuj:
rzeczywiście masz błędny obraz Boga jako maszynki do spełniania każdej prośby
albo ma być dokładnie tak jak ty chcesz albo pretensje i obrażanie się

Nie lubię takiego stylu dyskusji.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn sie 02, 2010 8:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
Można powiedzieć, że jestem ofiarą współczesnej katechezy. Kiedyś mówiono mi, że Bóg pomaga, że nie ma się czego bać, żeby wypłynąć na głębię. Naiwny, uwierzyłem.

Nie, to prawda. Bóg pomaga i nie ma się czego bać, ale to nie znaczy, że usunie nam z drogi wszystkie przeciwności i jeszcze wysypie kwiatami. Sam Jezus, będąc Bogiem został w najbardziej możliwy haniebny sposób zabity. Wielu świętych było chorych lub umierało za wiarę, opuszczonych, biednych itd. A jednak każdy z nich poparłby to że "Bóg pomaga, że nie ma się czego bać" nawet na łożu śmierci.

Kwestia patrzenia. Tutaj jesteśmy tylko przechodniami a idziemy do wiecznego raju. Kiedy człowiek będzie absolutnie szczęśliwy i będzie miał przed sobą perspektywę nieskończonej radości nie będzie miało dla niego żadnego znaczenia że tu, na ziemi, był chory, okaleczony, głodny, samotny itd. A jeśli już będzie miało jakieś znaczenie to tylko takie, że te wszystkie trudności były doskonałym planem Boga żeby człowieka doprowadzić do zbawienia.

Nie zgadzam się że współczesna katecheza to jest "hurraoptymizm". Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że to że Bóg nad tobą czuwa oznacza że będziesz miał życie wysłane różami, będziesz piękny, zdrowy i bogaty a Jezus wcale nie umarł na krzyżu i nie mówił o niesieniu swojego krzyża? Mi nikt nigdy.
Cytuj:
Czasami chciałbym, żeby Bóg sam do mnie przyszedł, żeby jacyś katolicy zapukali do moich drzwi jak nie przymierzając świadkowie Jehowy i zaczęli mnie przekonywać, że Bóg jednak o mnie pamięta.

Dawaj adres :D
Cytuj:
W każdym razie nie wiem, co mam zrobić.

Hm... może... uznać, że choroba to jest twój krzyż, pogodzić się z tym i powiedzieć "Panie Boże, trudno, niech będzie wola Twoja"?
Cytuj:
Właśnie tak postępuję.

Przystępujesz do sakramentów?

Poza tym zgadzam się z dirk7 - czemu nie uznasz, że Bóg zadziałał przez lekarzy i przez leki?

Cytuj:
rzeczywiście masz błędny obraz Boga jako maszynki do spełniania każdej prośby
albo ma być dokładnie tak jak ty chcesz albo pretensje i obrażanie się

Wiesz, nie zawsze jest prosto nieść swój krzyż. Szczególnie jeśli chodzi o depresję, bo ta choroba najczęściej mocno rzutuje także na wiarę.

A zresztą jak Jezus wołał "Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił" to co, też miał błędny obraz Boga?

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pn sie 02, 2010 14:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 31, 2008 16:01
Posty: 96
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
michal_2 rzucił temat, a teraz nie za bardzo jest zainteresowany rozmową, która, jak widzę, zaczyna odbiegać nieco od pytania ;)

Jak uczyć się pokory? Każdy z nas ma inną sytuację życiową, inne doświadczenia, tak więc też inną drogę jej zdobywania. Najlepiej po prostu o nią się modlić, np. słowami Litanii Pokory, która nieco ujawnia sposób jej „zdobycia” :D

Pewno gdzieś już tu w jakimś wątku się pojawiła - w necie można znaleźć kilka jej wersji, to jedna z nich:

JEZU CICHY I POKORNEGO SERCA – Wysłuchaj mnie!

- Od pragnienia, by być szanowanym – Wybaw mnie Panie!
- Od pragnienia, by być kochanym -
- Od pragnienia, by być chwalonym -
- Od pragnienia, by obdarzano mnie czcią i zaszczytami -
- Od pragnienia, by być więcej lubianym od innych -
- Od pragnienia, by zwracano się do mnie o radę -
- Od pragnienia, by być podziwianym -
- Od obawy, by nie być upokorzonym -
- Od obawy, by nie być lekceważonym -
- Od obawy, by nie być odrzuconym -
- Od obawy, by nie być oszukanym -
- Od obawy, by nie być zapomnianym -
- Od obawy, by nie być wyśmianym -
- Od obawy, by nie być obrażonym -
- Od obawy, by nie być podejrzanym -
- Od obawy, by nie być ostatnim -

- Aby inni byli bardziej kochani ode mnie - Daj mi łaskę pragnienia tego, Panie!
- Aby inni mogli wzrastać w opinii świata, a ja abym mógł się umniejszać -
- Aby inni mogli być chwaleni, a o mnie aby się nie troszczono -
- Aby inni mogli być bardziej lubiani we wszystkim -
- Aby inni byli świętsi ode mnie, byle bym ja na ile mogę stał się świętym -
- Abym nienawidził wszelkiego grzechu, lecz pragnął świętości całym sercem -
- Abym pragnął zawsze poznać prawdę o sobie -
- Abym zawsze pragnął uznać prawdę o sobie -
- Abym zawsze pragnął żyć prawdą o sobie -

_________________
"Wszystko jest łaską" św. Tereska


Pn sie 02, 2010 15:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
Kwestia patrzenia. Tutaj jesteśmy tylko przechodniami a idziemy do wiecznego raju.

Po pierwsze: w czasie depresji każdy myśli, że zostanie potępiony. Taka choroba.
Po drugie: jeżeli życie rzeczywiście jest takie złe a po śmierci czeka nas raj, to najlepiej popełnić samobójstwo.
Po trzecie: czym jest niebo? Czyż nie jest to po prostu towarzystwo Boga? A ja mogę nie życzyć sobie przez całą wieczność towarzystwa osoby, której nie lubię.

Cytuj:
Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że to że Bóg nad tobą czuwa oznacza że będziesz miał życie wysłane różami, będziesz piękny, zdrowy i bogaty a Jezus wcale nie umarł na krzyżu i nie mówił o niesieniu swojego krzyża?

Mówiono mi: podejmij ryzyko. Jak podwinie ci się noga, to Bóg cię wyciągnie z kłopotów, o ile zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy.
Gdybym wtedy znał prawdę, to podejmowałbym inne decyzje.

Cytuj:
Dawaj adres :D

Jak będziesz się kręcić niedaleko, to daj znać. Czasami siedzę w duszpasterstwie.

Cytuj:
Hm... może... uznać, że choroba to jest twój krzyż, pogodzić się z tym i powiedzieć "Panie Boże, trudno, niech będzie wola Twoja"?

Nigdy więcej nie będę się godził na cierpienie. Nigdy nie pogodzę się z tym, że nie mam czegoś, co chciałbym mieć.

A jeżeli chodzi o zalecenie "weź swój krzyż", to tutaj wcale nie chodzi o to, żeby się godzić na cierpienie. Krzyż to mobilizacja do działania. Jezus niósł swój krzyż, wciągnął go na samą górę i na koniec zmartwychwstał. Z cierpieniami w naszym życiu trzeba robić tak samo. Trzeba je wnieść, dojść do celu, doprowadzić do końca i ostatecznie się ich pozbyć.
Taką postawę, jak zalecasz, nazywam "byciem przygniecionym przez krzyż". Owszem, Jezus 3 razy upadł, ale potem pozbierał się i doniósł ten krzyż do końca.
Człowiek, który cierpi i nic z tym cierpieniem nie robi, nie realizuje nakazu niesienia swojego krzyża we właściwy sposób.

Cytuj:
Przystępujesz do sakramentów?

Z tego, co wiem, żeby przystąpić do spowiedzi trzeba uznać swoją winę i przeprosić Boga. A ja uważam, że to Bóg powinien mnie przeprosić :).

Cytuj:
Poza tym zgadzam się z dirk7 - czemu nie uznasz, że Bóg zadziałał przez lekarzy i przez leki?

Bo wyleczyłem się, kiedy przestałem się modlić, a nawet prosiłem Boga, żeby nie interweniował. I dalej o to proszę. Kwestię mojego zdrowia psychicznego niech Bóg zostawi w spokoju. Mam inne prośby, które chciałbym, aby Bóg wysłuchał, ale moją psychikę niech zostawi.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn sie 02, 2010 16:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Tylko niedaleko czego? Na tym forum piszą ludzie z całej Polski ;)

Chyba się trochę nie zrozumieliśmy. Ja nie mówię, żeby w ogóle przestać działać, ja mówię tylko żeby nie oczekiwać, że Bóg zrobi wszystko za nas. Jak jestem chora to biorę leki i nie liczę na to że Bóg mnie uzdrowi, nie oczekuję tego bo od tego są właśnie lekarze. I nawet, jeśliby lekarze nie mogli wyleczyć mojej choroby to nie zbuntowałabym przeciw Bogu się tylko skupiła na tym, co zrobić żeby czuć się lepiej. I bardzo dobrze zrobiłeś - poradziłeś sobie sam (no, przyjmijmy), ale czy musiałeś się przy tym obrazić na Boga? Skoro mogłeś sobie sam poradzić to Bóg pozwolił ci działać i dał tylko odpowiednie siły do działania.
Cytuj:
Mówiono mi: podejmij ryzyko. Jak podwinie ci się noga, to Bóg cię wyciągnie z kłopotów, o ile zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy.

Otóż to. Zrobiłeś wszystko co w twojej mocy i poradziłeś sobie z depresją. Być może sądzisz, że bez pomocy Boga, ale myślę że tak na prawdę dopiero, kiedy przestałeś liczyć że Bóg zrobi wszystko za ciebie mogłeś przyjąć Jego łaskę do działania i zacząłeś robić WSZYSTKO CO W TWOJEJ MOCY.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pn sie 02, 2010 16:21
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
Tylko niedaleko czego? Na tym forum piszą ludzie z całej Polski ;)

O lol :). Wrocław, duszpasterstwo im. św. Wawrzyńca, przy ul. Bujwida.

Cytuj:
ja mówię tylko żeby nie oczekiwać, że Bóg zrobi wszystko za nas

Jak jeszcze raz przeczytam takie zdanie, to rozwalę Wam to całe forum. :evil:

Cytuj:
czy musiałeś się przy tym obrazić na Boga?

Zawiodłem się na Nim jako na przyjacielu.

Cytuj:
Skoro mogłeś sobie sam poradzić to Bóg pozwolił ci działać i dał tylko odpowiednie siły do działania.

Siły i ochotę to ja zawsze miałem, tylko nie wiedziałem, co robić. Człowiek nie ma w głowie żadnej magicznej książki, która mówi, co robić w wypadku depresji.
Poza tym nie miałem pieniędzy i musiałem parę lat popracować, zanim zacząłem zarabiać tyle, że mogłem się wyleczyć.

Cytuj:
Być może sądzisz, że bez pomocy Boga, ale myślę że tak na prawdę dopiero, kiedy przestałeś liczyć że Bóg zrobi wszystko za ciebie mogłeś przyjąć Jego łaskę do działania i zacząłeś robić WSZYSTKO CO W TWOJEJ MOCY.

Ja jednak sądzę, że po prostu nasz Internet z biegiem lat się rozwinął, powstały fora dyskusyjne i miałem się skąd dowiedzieć, co mam robić. Powstało też wiele ośrodków, w których pracują lekarze. Kiedyś tego wszystkiego nie było.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn sie 02, 2010 16:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
ja mówię tylko żeby nie oczekiwać, że Bóg zrobi wszystko za nas

Jak jeszcze raz przeczytam takie zdanie, to rozwalę Wam to całe forum. :evil:

To może ja to jeszcze raz powtórzę? ;-)

A tak na serio - nie denerwuj się. Nie odnosiłam tego do ciebie, po prostu stwierdziłam, że nie chodzi mi w tym co piszę o to żeby "cierpieć i nic z tym nie robić", jak napisałeś.

Dlaczego twierdzisz, że zawiodłeś się na Bogu jako na przyjacielu? Skoro prosiłeś Boga i nie liczyłeś że On zrobi wszystko za ciebie i faktycznie w odpowiednim czasie, kiedy pojawiły się odpowiednie warunki (a chyba nie Boga wina że wcześniej internet nie był bardziej rozwinięty) faktycznie poradziłeś sobie z tą chorobą... To dlaczego się na Nim zawiodłeś? Może właśnie w ten sposób cię wysłuchał?

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pn sie 02, 2010 17:38
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
Dlaczego twierdzisz, że zawiodłeś się na Bogu jako na przyjacielu?

Bo zostawił mnie w chwili, kiedy Go najbardziej potrzebowałem.

Cytuj:
Może właśnie w ten sposób cię wysłuchał?

Powtórzę jeszcze raz: Bo wyleczyłem się, kiedy przestałem się modlić, a nawet prosiłem Boga, żeby nie interweniował. W związku z tym nie wierzę, że moje wyleczenie było interwencją Boga.

Bardzo mnie irytuje takie przypisywanie Bogu moich zasług. Sam się wyleczyłem, sam znalazłem informacje i sam zarobiłem na to kasę. To nie Bóg. On przez 6 lat milczał, a teraz jeszcze mam Mu dziękować za rzekomą pomoc?

Ujmę to inaczej: gdyby nie było interwencji Boga, to co Twoim zdaniem by się stało? Internet by nie powstał? Nie wynaleziono by citalopramu? Ludzie nie zakładaliby for o depresji a ja nie zarabiałbym tysiąca złotych miesięcznie?

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn sie 02, 2010 18:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lis 16, 2009 20:52
Posty: 152
Lokalizacja: Kraków
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
pytanie czy dobrze się z tym czujesz?? (z tymi pretensjami do Boga)

jak nie to można by pomyśleć o jakiejś zmianie własnej postawy


Pn sie 02, 2010 18:33
Zobacz profil
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
eskimeaux napisał(a):
Nigdy więcej nie będę się godził na cierpienie. Nigdy nie pogodzę się z tym, że nie mam czegoś, co chciałbym mieć.

A propos, właśnie niedawno poczytałem sobie "Listy starego diabła do młodego" C. S. Lewisa. Ogólnie książka wywrła na mnie średnie wrażenie, ale jest jeden rozdział, wart moim zdaniem przemyślenia. Taki cytat:

"Niepowodzenie jako takie nie doprowadza do gniewu, jednak niepowodzenie pojęte jako krzywda - wywoła go niezawodnie. Znaczenie zaś krzywdy polega na odczuciu, że zaprzeczono słusznemu uprawnieniu. Dlatego im więcej wymagań od życia zdołasz wszczepić Twojemu pacjentowi, tym bardziej będzie się czuł pokrzywdzony, a w rezultacie źle usposobiony."

"Pozwól mu żywić przekonanie, iż rozpoczyna każdy dzień jako pełnoprawny posiadacz dwudziestu czterech godzin. Tę część swego czasu, którą odstępuje swym chlebodawcom, niech uważa za uciążliwą daninę, chwile zaś przeznaczone na obowiązki religijne za daninę wspaniałomyślną. Nie pozwól mu przy tym nigdy powątpiewać, że całość, z której dokonano owych potrąceń, była, w jakimś bliżej nieokreślonym sensie, jego przyrodzoną własnością."

Sam właśnie jestem na etapie zastanawiania się, na ile właściwie moje oczekiwania wobec życia są w ogóle uzasadnione...


Pn sie 02, 2010 18:43

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
Znaczenie zaś krzywdy polega na odczuciu, że zaprzeczono słusznemu uprawnieniu.

I tak właśnie to dzisiaj sobie tłumaczę. Jestem pyłkiem, mrówką. Nic mi się nie należy. Łaska jest czymś z definicji niezasłużonym.

Cytuj:
pytanie czy dobrze się z tym czujesz?? (z tymi pretensjami do Boga)

Mógłbym w zasadzie powiedzieć, że jest mi to obojętne, ale celowo o tym myślę i staram się nie zapomnieć. Daję Bogu jeszcze jedną szansę.

Cytuj:
jak nie to można by pomyśleć o jakiejś zmianie własnej postawy

Nie zmienię już mojego nastawienia do zdarzeń, które nastąpiły w przeszłości. Właściwie czekam na jakieś nowe zdarzenie, które ma nastąpić. Być może Bóg sobie jeszcze o mnie przypomni i się odezwie. Ja się już w życiu namodliłem i naszukałem. Od pracy nad sobą już wyszły mi zęby i włosy. Piłeczka jest po Jego stronie.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn sie 02, 2010 18:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
eskimeaux napisał(a):
Powtórzę jeszcze raz: Bo wyleczyłem się, kiedy przestałem się modlić, a nawet prosiłem Boga, żeby nie interweniował. W związku z tym nie wierzę, że moje wyleczenie było interwencją Boga.

Bardzo mnie irytuje takie przypisywanie Bogu moich zasług. Sam się wyleczyłem, sam znalazłem informacje i sam zarobiłem na to kasę. To nie Bóg. On przez 6 lat milczał, a teraz jeszcze mam Mu dziękować za rzekomą pomoc?

Ujmę to inaczej: gdyby nie było interwencji Boga, to co Twoim zdaniem by się stało? Internet by nie powstał? Nie wynaleziono by citalopramu? Ludzie nie zakładaliby for o depresji a ja nie zarabiałbym tysiąca złotych miesięcznie?

Po pierwsze - Bóg jest wierny i nawet jeśli Ty przestałeś się modlić to On wysłuchał twoje wcześniejsze modlitwy.

Po drugie - chyba się zgodziliśmy że Bóg pomaga tym, którzy robią co w ich mocy i że czekanie aż Bóg coś zrobi za kogoś jest bez sensu? To że sam ci się nie objawił i cudownie cię nie uzdrowił nie znaczy że cię opuścił.

Po trzecie - co by się stało gdyby nie było interwencji Boga? Cóż, po pierwsze byś nie istniał, bo On by cię nie stworzył. Nawet gdyby cię stworzył a zgodnie z twoją prośbą i nastawieniem przestałby ci pomagać to w tej samej chwili przestałbyś istnieć. Bóg nieustannie podtrzymuje cały świat w istnieniu, bez Niego dosłownie "nic nie możemy zrobić" i "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy". Nawet, gdyby zignorował twoją prośbę o zostawienie cię w spokoju (co równałoby się unicestwieniu ciebie) i podtrzymywał dalej twoje życie ale ci nie pomagał mogłoby stać się milion różnych rzeczy, z powodu których nie poradziłbyś sobie. Mógłbyś nie znaleźć pracy, twoja depresja mogła się pogłębić do takiego stanu że nie mógłbyś wstać z łóżka, mogłoby się stać wiele, wiele innych rzeczy. A jednak mimo wszystko dałeś sobie radę.

Po czwarte - zastanawia mnie, po co w takim razie jeszcze o cokolwiek się modlisz? Skoro oczekujesz od Boga przeprosin i generalnie jesteś na Niego obrażony to jaki to ma sens?

Po piąte - poza "po czwarte" nie mam (przynajmniej na razie) więcej pytań. Rozumiem i wcale się nie zdziwię, jeśli uznasz to co wyżej napisałam za głupotę, bo z twojej perspektywy sprawa wygląda tak, że Bóg jest jakimś podejrzanym typem z którym nie warto się zadawać i zniżać się do pogodzenia z Nim.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pn sie 02, 2010 21:30
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Pokora - jak do niej wracać w chwilach odejścia od niej?
Cytuj:
Po pierwsze - Bóg jest wierny i nawet jeśli Ty przestałeś się modlić to On wysłuchał twoje wcześniejsze modlitwy.

Lol. Zupełnie jak ten przysłowiowy dżin z butelki, który spełnia życzenia w najgorszy możliwy sposób, pozostając w zgodzie z dosłownym brzmieniem prośby.

Cytuj:
Po czwarte - zastanawia mnie, po co w takim razie jeszcze o cokolwiek się modlisz?

Chyba już pisałem, że się nie modlę. W sensie: o nic nie proszę. W modlitwie przepraszam i dziękuję Bogu, ale staram się o nic nie prosić.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn sie 02, 2010 22:07
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 36 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL