Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Autor |
Wiadomość |
Geonides
Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38 Posty: 473 Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Aiveena napisał(a): Wierzę w Boga, i w nim też pokładam nadzieję. I owszem, perspektywa przebywania z Bogiem w Jego królestwie, w wiecznej miłości... chyba nie ma nic bardziej kuszącego.  Hmm... rzeczywiście propozycja jest bardzo kusząca. Tylko, że według mnie szyta bardzo grubymi nićmi. Dlaczego? Oferuje Ci się szczęście wieczne i "życie" (tzn. zachowanie świadmości) po śmierci. Jednak warunki jakie musisz spełnić aby w pełni skorzystać z oferty są już jak najbardziej rzeczywiste. Do spełnienia tu, na kuli ziemskiej. A w perspektywie oferuje Ci się tylko nieweryfikowalną mrzonkę, bo pokaż mi palcem kogoś kto "tam w górze był", wrócił i potwierdzi prawdziwość "ich" oferty. Druga rzecz, że oferta odnosi się do najbardziej naturalnego pragnienia ludzkiego - nieśmiernelności. Na wypadek gdyby sama obietnica szczęścia to było za mało, jest jeszcze straszak w postaci wiecznego potępienia, swoistej mieszanki bólu, cierpienia, która jest ostateczna, co podkreślano to w tym wątku. Idealny "straszak ostateczny". Podsumowując: umowa jest skrajnie asymetryczna: oddajesz wszystko co realne, nie otrzymując w zamian nic realnego. Natomiast przynosisz oferentowi zupełnie realne korzyści już tu na Ziemii. Z biznesowego punktu widzenia skonstruowane pięknie AntoniuszElfHumback napisał(a): Nie jestem ateistą ale byłem kiedyś i ne krycze.Żaden człowiek nie obdarzy Cię taką miłością jak Bóg ,bo to z natury rzeczy. Można wiedzieć co skłoniło Cię do uwierzenia?
_________________
|
Cz wrz 02, 2010 10:10 |
|
|
|
 |
AntoniuszElfHumback
Dołączył(a): Śr wrz 01, 2010 0:24 Posty: 111
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Akurat po moich doświadczeniach życiowych nie potrafie powiedzieć ,że wierze w Boga ,jestem po prostu o nim przekonany.
|
Cz wrz 02, 2010 10:19 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Geonides napisał(a): Hmm... rzeczywiście propozycja jest bardzo kusząca. Tylko, że według mnie szyta bardzo grubymi nićmi. Dlaczego? Masz absolutną rację, Geonides. Twój wywód jest skończenie logiczny i najzupełniej słuszny. Gdzie tkwi haczyk? W miłości. To samo właściwie można powiedzieć z perspektywy rozumu o każdym związku. Też oferujesz wszystko, całego siebie, całą wiarę i zaufanie, w zamian za obietnicę, której druga strona może zwyczajnie nie dotrzymać. Większość tych, którzy zaufali Bogu po prostu doświadczyła Jego miłości. Tego się nie da logiczne i z perspektywy rozumu wytłumaczyć tak samo, jak nie wytłumaczysz logicznie, dlaczego akurat ta dziewczyna a nie tamta jest w Twoich oczach godna miłości i poświęcenia. Wiarę przyjmuje się sercem, a nie rozumem. Z Bogiem trzeba przeżyć romans, a nie wykłady z teologii. A wtedy już człowiek nie zastanawia się, czy panna dybie na jego majątek albo pozycję, tylko rzuca się głowią naprzód. 
|
Cz wrz 02, 2010 10:27 |
|
|
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
liam napisał(a): Większość tych, którzy zaufali Bogu po prostu doświadczyła Jego miłości. Tego się nie da logiczne i z perspektywy rozumu wytłumaczyć tak samo, jak nie wytłumaczysz logicznie, dlaczego akurat ta dziewczyna a nie tamta jest w Twoich oczach godna miłości i poświęcenia. No, jednak nie tak samo, bo z dziewczyną się spotykasz, poznajesz ją, WIDZISZ, a z Bogiem nie każdy wierzący ma tak dobry kontakt, że podczas modlitwy zachodzi dialog a nie MONOLOG. liam napisał(a): Wiarę przyjmuje się sercem, a nie rozumem. Jednak wiara opiera się na pewnych logicznych przesłankach (Bóg za złe uznaje to i to, i musimy ocenić czy objawił (właściwie tylko gdybamy - czy MÓGŁ objawić) to dobry/zły Bóg, czy wymyślił człowiek). liam napisał(a): Z Bogiem trzeba przeżyć romans, a nie wykłady z teologii. To proszę wytłumaczyć mi to: A Personal Relationship with Jesusuwzględniając że Bóg jest jeden i nie przedstawia człowiekowi kilku SPRZECZNYCH prawd. liam napisał(a): A wtedy już człowiek nie zastanawia się, czy panna dybie na jego majątek albo pozycję, tylko rzuca się głowią naprzód. Zastanawiać się zawsze warto (dla własnego I INNYCH bezpieczeństwa).
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
Cz wrz 02, 2010 10:56 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
He's everything to everyone. Zapominasz, że Bóg nie jest człowiekiem. Słucha każdej muzyki, jaką wymyślił człowiek i nie jest ani mięsożercą ani wegetarianinem. Poczytaj trochę Pismo Św, ale nie wyrywki z wyszukiwarki, tylko całe księgi. Zobaczysz, że On potrafi przemawiać jak tyran i najczulsza matka w jednej osobie. To tylko kolejny dowód na to, że próby poznawania Boga ludzkim rozumem są bezsensowne. On wykracza poza naszą logikę w sposób, którego nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Zresztą, co to byłby za Bóg, gdybyśmy mogli Go ogarnąć? Nie Bóg, a bożek, jakich ludzie stworzyli sobie wielu. Problem w tym, że niektórzy dalej usiłują go stwarzać na swój obraz i podobieństwo.
|
Cz wrz 02, 2010 11:19 |
|
|
|
 |
bratwody
Dołączył(a): So sie 21, 2010 17:31 Posty: 3
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Chciałbym tylko przypomnieć, że całkiem niedawno zmarł taki jeden nikczemny ateista co to się nazywał Religa Zbigniew i on w całej swej nikczemności zostawił po sobie tyle dobrego ile całe tłumy "altruistycznych" wierzących nie zrobią dla innych za kilka pokoleń przerabiania jedzenia na nawóz.
Wspominany ów nikczemnik Religa jest też bardzo dobrze, przez znajomych, przez pacjentów i ogólnie ludzi. Więc może by tak ktoś zaczął myśleć zanim coś tutaj napisze?
O ile wiem, wedle Soboru Watykańskiego II Ateista też może zostać zbawiony, wystarczy żeby miał "dobrą wolę" czyli nie był wojujący.
|
So wrz 04, 2010 10:18 |
|
 |
Geonides
Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38 Posty: 473 Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
liam napisał(a): Gdzie tkwi haczyk? W miłości. To samo właściwie można powiedzieć z perspektywy rozumu o każdym związku. Też oferujesz wszystko, całego siebie, całą wiarę i zaufanie, w zamian za obietnicę, której druga strona może zwyczajnie nie dotrzymać. No cóż, ja bym tu wziął poprawkę na egoistyczną, zwierzęcą naturę człowieka. Dla mnie szczęśliwy dla obu stron związek to taki, w którym każda ze stron czuje, że więcej otrzymuje od partnera (zyskuje), niż daje. Niemożliwe? Jeśli wziąć pod uwagę że odczucia są subiektywne, możliwe jak najbardziej. To co dla mnie jest warte stosunkowo niewiele, co daję niejako mimochodem, dla mojej drugiej połówki może mieć znaczenie kolosalne. I vice versa. liam napisał(a): Większość tych, którzy zaufali Bogu po prostu doświadczyła Jego miłości. Cóż to znaczy doświadczyć Jego miłości. To tak jak w każdym związku. Ofiarujesz relatywnie niewiele, w końcu wiara nic nie kosztuje. No może katolicka parę wyrzeczeń  A w zamian? Również nic wymiernego finansowo, ale za to sporo rzeczy ważnych mentalnie, np: uwolnienie się od poczucia odpowiedzialności, w końcu Bóg tak chciał. Istnieje też prawdopodobieństwo zaistnienia korzystnych dla miłującego Boga ciągu zdarzeń. Coś co ateista przypisze ślepemu losowi, wierzący potraktuje jako objaw miłości Boga, i jego wdzięczności za zaufanie liam napisał(a): Tego się nie da logiczne i z perspektywy rozumu wytłumaczyć Da się. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia  Jeśli ja do maksimum wykorzystam nadarzającą się okazję to mam szczęście. Jeśli zrobisz to Ty, Bóg czuwa nad Tobą. Kwestia nomenklatury. liam napisał(a): nie wytłumaczysz logicznie, dlaczego akurat ta dziewczyna a nie tamta jest w Twoich oczach godna miłości i poświęcenia. Wytłumaczę. Ale to byłby offtop  liam napisał(a): Wiarę przyjmuje się sercem, a nie rozumem. Z Bogiem trzeba przeżyć romans, a nie wykłady z teologii. Dlaczego Bóg istnieje jako wytwór zbiorowej świadomości? Dlatego że jest ludziom potrzebny. Podobnie małe, samotne dzieci wymyślają sobie swojego niewidzialnego przyjaciela. liam napisał(a): A wtedy już człowiek nie zastanawia się, czy panna dybie na jego majątek albo pozycję, tylko rzuca się głowią naprzód. Gdybym miał majątek i pozycję to bym się zastanawiał, zwłaszcza po uprzednim przestudiowaniu teorii dobierania się w pary  AntoniuszElfHumback napisał(a): Akurat po moich doświadczeniach życiowych nie potrafie powiedzieć ,że wierze w Boga ,jestem po prostu o nim przekonany. A jakieś szczegóły? Może np wyszedłeś bez szwanku z jakiegoś zdarzenia będącego bezpośrednim zagrożeniem Twojego zdrowia lub życia? bratwody napisał(a): Chciałbym tylko przypomnieć, że całkiem niedawno zmarł taki jeden nikczemny ateista co to się nazywał Religa Zbigniew Podobnie bardzo przykro mi się zrobiło gdy umarł inny nikczemny ateista. Stanisław Lem. On i Religa, obaj umarli "do nikąd". Wiedzili. I nie łudzili się.
_________________
|
Pn wrz 06, 2010 19:28 |
|
 |
bratwody
Dołączył(a): So sie 21, 2010 17:31 Posty: 3
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Lehm to nie tylko nikczemny ateista, ale też parszywy Żyd, więc pewnie teraz jest podwójnie potępiony 
|
Pn wrz 06, 2010 20:20 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Geonides napisał(a): Gdybym miał majątek i pozycję to bym się zastanawiał, zwłaszcza po uprzednim przestudiowaniu teorii dobierania się w pary  No cóż, na Twoje wywody mam tylko jedną odpowiedź. Ty albo nigdy się jeszcze nie zakochałeś, albo jesteś nieuleczalnym racjonalistą.  I dobrze, tacy też potrzebni. Świat samych romantyków byłby... no, może nie nudny, ale trudno byłoby nam przetrwać. 
|
Wt wrz 07, 2010 7:06 |
|
 |
Niedoskonały
Dołączył(a): Śr lip 21, 2010 21:32 Posty: 182
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Liam, chętnie bym przeczytał Twoją odpowiedź na to co napisał Geonides. Postarał się i odpowiedział rzeczowo, a ja się z nim zgadzam. I dlaczego racjonalizm jest taki zły żeby trzeba go było od razu nazywać nieuleczalnym ? To nie jest choroba. No i czy racjonalizm wyklucza poznanie miłości ?
|
Wt wrz 07, 2010 12:54 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Odpowiedziałem. Nie umiem inaczej bo po prostu za bardzo się różnimy z Geonidesem w postrzeganiu świata. I wcale nie chciałem powiedzieć, że racjonalizm jest zły, wręcz przeciwnie! Przepraszam jeśli tak to zabrzmiało. A choroba? Nie. Mój romantyzm jest równie nieuleczalny. 
|
Wt wrz 07, 2010 13:00 |
|
 |
Geonides
Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:38 Posty: 473 Lokalizacja: Rio de Świebodzineiro
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
liam napisał(a): No cóż, na Twoje wywody mam tylko jedną odpowiedź. Ty albo nigdy się jeszcze nie zakochałeś, albo jesteś nieuleczalnym racjonalistą.  I dobrze, tacy też potrzebni. Świat samych romantyków byłby... no, może nie nudny, ale trudno byłoby nam przetrwać.  Heh raz w życiu zdarzyło mi się być zakochanym, i to bardzo mocno. Oczywiście podjąłem odpowiednie działania napędzane tym jakże silnym uczuciem  . Po czasie jednak wybór osobowy okazał się być pomyłką, a na wspomnienie owych romantycznych rzeczy( a także innych w tym sporo głupich), które robiłem wtedy, aż sam się na siebie złoszczę:) W końcu rozsądek przemówił (wszak życie ma się tylko jedno) a sprawa uległa terminacji. Decyzja była racjonalna i tylko jedna. Patrząc wstecz, widzę że się nie pomyłem. Co do racjonalizmu, czy to aż taka szkodliwa choroba by się z niej leczyć? Ja się staram kierować w życiu zdrowym rozsądkiem i póki co źle na tym nie wychodzę. Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy? Jako ateista ja wygrywam. Wygrywam swoje własne życie i to że przeżywam je tak jak chcę. Oczywiście w takich granicach na jakie mam wpływ. Wygrywają również wierzący. Mieć świadomość i być przekonanym, że po śmierci będzie coś więcej, że będzie lepiej, naprawdę może ułatwić codzienną egzystencję, nadać jej bardziej górnolotny cel. Zwłaszcza gdy życie codzienne nie jest usłane różami a związanie końca z końcem jest zadaniem ponad siły. Fajnie wówczas pomyśleć że tam na górze jest ktoś kto jest po mojej stronie. Wygrywa, nie da się ukryć, kler i w ogóle szefostwo KRK. Nie będę się rozpisywał, ale generalnie posiadanie rządu dusz niesie sporo korzyści. Kto zatem przegrywa? Ci wszyscy u których wiara jest czymś więcej niż tylko opium dla umysłu. Gdy wiara zaczyna się stawać dominującym elementem życia, a rozterki z nią związane przesłaniają inne ważne (i ważniejsze życiowe sprawy). Nerwica eklezjogenna... Czy mogę się całować z dziewczyną, jeśli ją bardzo kocham? Mam ogromną ochotę wsadzić jej... ale to będzie grzech... Nie możemy współżyć, bo mamy już siódemkę dzieci, a żona odmawia seksu z użyciem prezerwatywy... Ten sk... bije mnie po pijanemu, a ja przecież przysięgałąm, że go nie opuszczę aż do śmierci... Czy mogę jeść w piątek jajka? A kiełbaskę też, bo bardzo lubię? Cienko krojoną... Czuję się taka winna, że nie mogę się powstrzymać od pocierania łechtaczki... Żyję po rozwodzie ale nie mogę zasięgać sakramentów, to dla mnie bardzo bolesne... Link i wiele wiele innych, poczytajcie sobie to forum  A już największym objawem przegrania jest dla mnie postawa: wierzący, praktykujący i natrętnie nawracający. Udowadniający. Zacietrzewiony. Jedyny Prawdziwy (Polak, katolik, chrześcijanin, człowiek). Fundamentalista jednym słowem.
_________________
|
Śr wrz 08, 2010 15:10 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Geonides napisał(a): Podsumowując: umowa jest skrajnie asymetryczna: oddajesz wszystko co realne, nie otrzymując w zamian nic realnego. Geonides napisał(a): To tak jak w każdym związku. Ofiarujesz relatywnie niewiele, w końcu wiara nic nie kosztuje. No może katolicka parę wyrzeczeń  Problemy z konsekwencją wypowiedzi. Twierdząc przeciwne sobie rzeczy zwyczajnie dyskwalifikuje się siebie z dyskusji. Prowadzenie jej dalej bez korekty mija się z jakimkolwiek celem. To jak jest w końcu wiara kosztuje czy nie? Dla rzeczowej rozmowy trzeba by najpierw ustalić czy wiara w Boga a raczej Bogu w to, że On jest jedyną prawdą KOSZTUJE czy nie. A jeżeli kosztuje to jaki jest ten koszt. Zdanie o tym, że trzeba zaprzeć się samego siebie by żyć wiarą (iść za Nim). Czyli ile ta wiara kosztuje? całe nasze ziemskie życie, karierę, bogactwo, znajomych... czasem wszystko to przychodzi rzucić...niestety. To bardzo wysoka cena. Dla mnie to koszt związany z obecnym życiem na świecie, który znamy. Ten koszt jest różny dla każdego. Wg mnie jeżeli idzie o sprawy materialne (tak ulubione przez ludzi) to może to być różnie. Tym wierzącym, którym materialne zbytki nie przeszkadzają się stawać lepszymi nie podejrzewam by Bóg czegokolwiek odmawiał. Ale generalnie życie w ubóstwie nawet na ziemi potwierdza to że ludzie są szczęśliwsi. Mogę to potwierdzić w własnych doświadczeń a nawet to że ludzie bardzo bogaci (setki milionów zł obrotów rocznie) mogą być naprawdę chorzy i ślepi. Geonides napisał(a): Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy? Jako ateista ja wygrywam. Wygrywam swoje własne życie i to że przeżywam je tak jak chcę. Oczywiście w takich granicach na jakie mam wpływ. Niby co takiego wygrywamy? Co to znaczy wygrać swoje własne życie? Geonides napisał(a): Wygrywa, nie da się ukryć, kler i w ogóle szefostwo KRK. Nie będę się rozpisywał, ale generalnie posiadanie rządu dusz niesie sporo korzyści. Kto zatem przegrywa? Ci wszyscy u których wiara jest czymś więcej niż tylko opium dla umysłu. Gdy wiara zaczyna się stawać dominującym elementem życia, a rozterki z nią związane przesłaniają inne ważne (i ważniejsze życiowe sprawy). Przegrywa każdy, kto zamiast poświęcić swoje życie stara się je zachować. Ktoś kto zajmuje swój czas tym by kontrolować życie innych, może być w tym także i część kleru, już przegrywa. Niby jakie korzyści niesie ze sobą rząd dusz? Tylko chwilowe i mijające. A chodzi o korzyści które nigdy nie miną. Wiara nie powinna być niczym opium dla umysłu bo wiara powinna wynikać z CZYSTEGO umysłu a nie obezwładnionego (narkotykami, komercją, polityką, religią) A nawet jeżeli umysł powinien być czymś ogarnięty to tak: miłością, współczuciem, chęciom niesienia pomocy słabszym, odwagą itp. Nie ma ważniejszych spraw w życiu jak odkrywanie prawdy i wiarę która do tego prowadzi. Poza wypełnianiem codziennych powinności to wiarą i mieszaniem codziennego życia z wiarą powinno być wypełnione nasze życie.
|
Śr wrz 08, 2010 22:11 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Przegrywa każdy który traci czas na masochistyczne utrudnianie sobie tego krótkiego okresu życia który jest mu dany. W glebie legnie każdy i żadna różnica czy Paris Hilton z milionem delarów czy Kowalski z marną renciną. Choćby rzeczona była najbardziej zboczoną osoba na świecie a rzeczony najbardziej bogobojny ze wszystkich świętych to i tak równo spoczną w ziemi i po sprawie. Za dwieście lat pies z kulawą nogą nie wspomni ani o jednym ani o drugim.
|
Cz wrz 09, 2010 1:00 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Ateiści zawsze przegrywają... a może wszyscy wygrywamy?
Geonides napisał(a): Co do racjonalizmu, czy to aż taka szkodliwa choroba by się z niej leczyć? Ja się staram kierować w życiu zdrowym rozsądkiem i póki co źle na tym nie wychodzę. Geonidesie, Geonidesie... Napisałem wyraźnie: wygląda mi na to, że jesteś nieuleczalnym racjonalistą tak samo jak ja nieuleczalnym romantykiem. Nie miałem na myśli choroby - już się z tego tłumaczyłem - jedynie niezmienność tej cechy osobowości. I to wyłącznie w celu pokazania, że trudno nam byłoby nawzajem się przekonać. Rozmowa między nami miałaby sens wyłącznie w celach poznawczych, i taką chętnie bym widział, natomiast wszelkie próby udowadniania sobie przeciwnych racji nie przyniosą w naszym przypadku efektów. Nie napisałem niczego, co miałoby Ciebie w jakikolwiek sposób zdyskredytować, toteż reakcja obronna jest zdecydowanie chybiona. Ja na swój romantyzm nie narzekam bo mi z nim dobrze, ale racjonalistów szanuję. Niektórych nawet podziwiam. 
|
Cz wrz 09, 2010 7:19 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|