"Od dwóch miesięcy parafianie z Szelkowa na Mazowszu strzegą dostępu do swojego kościoła i plebanii. Wszystko przez decyzję biskupa, który wysłał ich proboszcza na roczny urlop...... Powiedział, że nie będzie nam wyjaśniał powodu, bo tego nie zrozumiemy.
....Zajechał do nas ksiądz dziekan z Różana i z nieznanym nam księdzem próbowali siłą wejść do księdza proboszcza. W końcu jeden z nich wypowiedział słowa: "Motłoch, k...a!", po czym wsiedli do samochodu i z piskiem opon odjechali .......
Jak twierdzą wierni z Szelkowa ich cierpliwość się wyczerpuje. Zapowiadają, że jeśli biskup nie zmieni decyzji, ich działania dopiero staną się radykalne.

- Być może odejdziemy od Kościoła. Nie mogę decydować za innych ludzi, tylko za siebie "
W telewizyjnej interwencji padły też słowa "Z kościoła zrobimy dyskotekę"

http://interwencja.interia.pl/news?inf=1550133

No i niestety, nie można mu odmówić racji

"Motłoch, k...a!" Podobno te słowa padły z ust duchownego

Czasem inaczej nie można nic zdziałać.
Skoro ludzie do takiego stanu doprowadzili księdza, to na miejscu musi być ostro.
Lepiej przekląć i posunąć się nawet do rękoczynów, czy pozwolić ludziom rządzić na plebaniach?

Heh!



Cóż za pokaz chrześcijaństwa...

W telewizyjnej interwencji jeden z duchownych wyraźnie zaznaczył, że biskup jest nieomylny i tego należy się trzymać.

Chyba duchowny chciał podnieść nieco autorytet decyzjom biskupim,
ale jednak biskup w takich sprawach (personalnych) nieomylnym nie jest i być nie może
(nie wyłączając biskupa Rzymu),
niemniej jednak jego decyzje parafianie winni respektować,
bo tak do małej schizmy dochodzi.

Jeśli ksiądz twierdzi publicznie, że jego biskup jest nieomylny, to wprowadza wiernych w błąd. Jego biskup może nałożyć na księdza odpowiednią karę, aby zakończyć rozsiewanie przezeń nieprawdy i publiczne zgorszenie. Problem w tym, że jak zrozumiałem, temu biskupowi, w tym konflikcie, jest na rękę takie właśnie wprowadzanie w błąd ludzi z tej parafii.

Swoją drogą - bardzo nieczysta ta sprawa jest.

W każdym razie dziwna.
Proboszczów tez się odwołuje, ale wtedy wierni słyszą komunikat - "ks X czy Y opuszcza parafię, obejmuje funkcję w x, y, lub przechodzi na emeryturę"
W tej sytacji enigmatycznie poiformowano, że decyzją biskupa urlopowano księdza na rok.
Przyczyny urlopowania to naogół choroba, niedyspozycja, lub forma kary.
Gdy kapłan jest lubiany, parafianie doceniają go, wypadałoby ze strony kurii odpowiedzieć na ich pytania, monity.
Niestety to nie pierwsza sytacja gdzie istytucja Koscioła traktuje wiernych jako niemych podległych.

Otóż to. Biskup nie jest nieomylny, ale na pewno jest mniej omylny niż rozwydrzony motłoch

Powoływanie i odwoływanie proboszczów nalezy właśnie do kompetencji biskupa, a nie oczadziałej, wrzaskliwej hołoty

Motłoch, hołota......XXI wieczna wersja miłości bliźniego

@Alus
Gdyby Kościół był tak idealistycznie uległy i kierował się tylko miłością bliźniego,
to prawdopodobnie by się rozpadł - trzeba czasem użyć bata i uzdy.
Przy tak lekkim i "chrześcijańskim" podejściu Kościół stanowiliby tylko najwierniejsi,
a reszta już dawno stworzyłaby sobie własne sekty protestanckie.

Kościół to wszyscy wierni.
Duchowni muszą rozmawiać z wiernymi, a wierni mają prawo głosu.....nie decydowac o obsadzie parafii, ale uzyskiwać odpowiedź na ukazane problemy.
Inaczej wygląda to, że wierny potrzebny jest tylko do utrzymania koscioła i duchownych.

Budynki kościelne, plebania, proboszcz, biskup- to wszystko jest dla pożytku społeczności wiernych. Niektórym się wydaje że jest odwrotnie...

A jeśli tej odpowiedzi nie ma?
Czy jeśli biskup nie udziela odpowiedzi, to wierni mają prawo (jest to usprawiedliwione)
robić protesty i inne tego typu (strajki?)?
Może parafianie powinni założyć związek zawodowy i negocjować z "zarządem"?
Czy tak to ma wyglądać?
Dla pożytku duchowego.
Czy to wina biskupów, że katolicy nie wiedzą, co dla nich dobre?
A jeśli wiedzą, tylko biskupi nie wiedzą, to jak ma wyglądać władza w Kościele?