Rutus napisał(a):
Jeżeli kiedykolwiek do tego dojdzie będzie to dowód przeciw istnieniu Boga w naszym (dzisiejszym) znaczeniu tego słowa a nie za Jego istnieniem. Myślę jednak, że taki stan rzeczy nie grozi ani nam ani naszym potomkom. Jeśli dziś mamy rację w kwestii Boga i Jego przymiotów, to cechy transcendentalne nie pozwola na "zwarcie się" obszarów nauki i wiary.
Z tym się akurat mogę zgodzić, powiem nawet - nie poznamy Boga "nigdy",

bycie Bogiem to, to samo co być niepoznawalnym, z jednym wszak wyjątkiem, wtedy gdy na powrót z Nim się zjednoczymy, ale to już całkowicie inna para kaloszy, (wtedy nie będzie już nic do poznawania).
Tylko, czy trzeba od razu poznać Źródło? Przecież wystarczy poznać rzekę. Myślę że, Boga można poznawać pośrednio, wystarczy dowieść, że istnieje coś więcej niż świat materialny a cała misterna budowla ewolucjonizmu legnie w gruzach (no, może nie cała).

Ja nie zaprzeczam, że funkcjonują pewne jej mechanizmy napędzające całą tą mahinę ewolucyjną, ale nie są one ot tak, całkowicie przypadkowe, coś lub ktoś nimi kieruje (a właściwie nakierowuje). To co obserwują naukowcy to jedynie skutek ewolucji a nie sama jej przyczyna.
Przecież w końcu cały ten spór między kreacjonistami a darwinistami dotyczy przyczyny ewolucji, czyż nie?
Dural napisał(a):
Cytuj:
, że taki stan rzeczy nie grozi ani nam ani naszym potomkom.
A ja mysle, ze grozi. Chodzi mi o dostateczne poznanie pracy mozgu. Uwazam, ze nastapi to w niedalekiej przyszlosci.
Oj, obawiam się , że od fizjologi mózgu do Boga droga baaardzo daleka
