Zgadzam się z powyższymi wypowiedziami Alus i Elbrusa.

Bardzo możliwe, że przez takie zaostrzenia ślubow bedzie mniej.mniej slubow, mniej pieniedzy, mniej pieniedzy mniej wplywow i pozniej obostrzenia sie skoncza.

W moim odczuciu slub kościelny jest wazny z tego wzgledu, ze chce szczerze przyrzec przed Bogiem, ze ukochanej osoby nie opuszcze itp. ale z drugiej strony badanie przez psychiatrow i wnikanie w przeszlosc ludzi to istny cyrk. Rownie dobrze wierni pewnie chetnie pogrzebali w przeszlosci swoich proboszczow...
Poza tym, nie udzieleni slubu parze, ktora tego pragnie i ma wobec siebie szczere zamiary np. z powodu tego ze mieszkaja ze soba przed slubem itp. to teoretycznie dalsze namawianie ich do " grzechu"...

I bardzo dobrze. Jakby małżeństwo było trudne do osiągnięcia i wymagało faktycznego uczucia to odsiało by wiele osób które chcą tylko przez ślub poprawić swój byt. No wiecie, rozwody z podziałem majątku i tak dalej. Sam padłem ofiarą takiego małżeństwa tyle że oficjalnie nic nie miałem i druga strona musiała obejść się smakiem. Jak przyszła tak i wyszła. Ale tak być nie powinno żeby się zabezpieczać i węszyć spiski co w końcu okazuje się uzasadnione. Tak ma życie wyglądać w związku ? Nigdy. Może rzeczywiście obostrzenia spowodowały by rzadsze występowanie podobnych sytuacji ?

przecież to jest gest mówiący: "Aby móc trwać w Komunii z Bogiem, musisz najpierw się nawrócić" a nie jak zdajesz się go postrzegać: "Jesteś paskudnym ścierwem, idź precz jak najdalej od Kościoła."

argumenty są właściwie te same co w przypadku chrztu dzieci niepraktykujących rodziców (czyli również żyjących w wolnych związkach). Poza być może szczególnymi przypadkami, to jest robienie z chyba najważniejszego sakramentu teatrzyku: wyrzekamy się szatana, wyrzekamy się wszystkiego co złe, pragniemy słowem i przykładem dawać dziecku świadectwo wiary itd. wszystko kłamstwa, to jest robienie sobie żartów z Pana Boga.

Bardzo dobry pomysł Kościoła. Okazuje się że za dużo małżeństw jest zawieranych nieważnie, gdzie narzeczeni ukryli przed sobą różne nałogi, jak alkoholizm, narkomanię, i inne obciążenia psychiczne. Proponuję jeszcze badanie na płodność. Nie będzie można potem się wykręcać, że np. mąż nie wiedział, że nie może mieć dzieci.

Niepłodność nie jest przeszkodą zrywającą.

Ale utajona niepłodność jest przeszkodą. Gdyby były obowiązkowe badania to nikt by nie mógł ukryć przed przyszłym małżonkiem, że nie może mieć dzieci.

Nieplodnosc JEST przeszkoda zrywajaca, kiedy jest zatajona. A czasami tego sie nie dojdzie, czy ktos to wiedzial, czy nie. Faktycznie test na plodnosc przed slubem moglby oszczedzic wiele pozniejszych dochodzen i rozpadania sie malzenstw. Ja osobiscie taki planuje, ale nie sadze, aby mialo to byc powodem zakonczenia mojego zwiazku. Mimo to chcialabym wiedziec wczesniej i miec mozliwosc decyzji i wspolnego przemyslenia krokow do podjecia.
Apropos plodnosci jest jeszcze taki fakt- oboje moga byc plodni, ale moze byc niemozliwe zaplodnienie przez 'niekompatybilnosc' czy cos takiego. Tak jakby organizm kobiety 'nie chcial' tego konkretnego nasienia. Zdarza sie to coraz czesciej i nie jest to do wykrycia przed slubem. Dlatego paradoksalnie kiedy moja znajoma wychodzila za maz, jej rodzice nie byli zadowoleni, gdyz stwierdzili, ze woleliby, aby szla do oltarza 'z brzuszkiem', wtedy mieliby pewnosc, ze jej partner jest plodny+ ze sa kompatybilni.
Ten punkt widzenia mnie zaskoczyl, jako ze oboje (rodzice) sa wierzacy i praktykujacy

Kan. 1098
"Kto zawiera małżeństwo, zwiedziony podstępem,
dokonanym dla uzyskania zgody małżeńskiej, a dotyczącym jakiegoś przymiotu drugiej strony,
który ze swej natury może poważnie zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego,
zawiera je nieważnie."

Dobrze zacytowałeś, Elbrus, tylko że jeden małżonek może nie wiedzieć, że drugi coś ukrył - w tym wypadku niepłodność. Jeśli nie wie, to nie udowodni przed Sądem Biskupim podstępu, a tym samym Sąd nie stwierdzi, że małżeństwo było zawarte nieważnie.
Dlatego wcześniejsze badania dałyby jasność drugiej stronie czy małżonek jest płodny czy nie. Nie byłoby "kupowania kota w worku"

Pozostają jednak pewne przeszkody natury moralnej:
viewtopic.php?p=556529#p556529 (Pobieranie nasienia do badań / masturbacja. Czy to grzech).

Staram się zrozumieć motywacje KK, bo prawdą jest, że ludzie zbyt lekko biorą sprawy małżeństwa. Natomiast uważam, że to przesada,a by tak zaostrzać warunki. Gdybym ja miała się stawić u psychologa, psychiatry i gdyby zadawano mi pytania, które ingerują mocno w moją prywatnośc (na dzień dzisiejszy nie wiem jakby to miało wyglądać, piszę przypuszczalnie tak jak gdzieś mi się o uszy obiło) wyszłabym zażenowana i już nie wróciła. To, że na naukach przedmałżeńskich 5/6 czasu poświęca się na robienie wykresów dni płodnych, to niestety wina kapłanów. Tak jakby w małżeństwie nie było innych spraw ważnych do omówienia czy nauczania. Wydłużanie czasu nauk przedmałżeńskich nic nie wskóra, jeśli nie zmieni się ich treść i sposób przekazywania. Czytając protokół przedślubny już teraż można mieć zastrzeżenia (np. pytanie o choroby psychiczne w rodzinie). Tym bardziej nie rozumiem, jak można jeszcze bardziej drążyć i zadawać pytania. Odziera się ludzi z prześwadczenia, że to Miłość jest istotą małżeństwa.

myślę że badanie płodności to by była przesada, następnym krokiem byłoby dochodzenie przed chrztem kto jest ojcem.

Odziera sie ich rowniez z przeswiadczenia, ze sami moga decydowac o swoim malzenstwie- bo w tym przypadku to Kosciol mowi czy mozna czy nie mozna, czyli z abstrakcyjnego punktu widzenia moze dojsc do sytuacji, ze dana osoba znajduje sobie 'nieodpowiednich' z punktu widzenia KK partnerow, i probuje coraz to z kolejnymi az wreszcie znajduje tego, ktory to zostaje zaakceptowany. Wracamy do sredniowiecza....

Wychodzi na to, że trzeba mieć pieczątkę biskupa, aby móc stanąć przed Bogiem i kochać. Ciekawe czy kandydatom na kapłanów zadaje sie pytania w stylu: czy ma pan skłonności pedofilskie? Nie można sprawdzać wiernych w każdej dziedzinie ich życia. W końcu Bóg i tak wszystko wie i to On będzie rozliczał.

Pogrubienie moje.


W tekście na który odpowiadałem, nie ma nic na temat zatajenia niepłodności.
Nikt, proponuje badanie niepłodności, by mąż nie mógł powiedzieć, że 'nie wiedział'!

A to zupełnie co innego, niż świadome zatajenie faktu bezpłodności, co istotnie może być przeszkodą zrywającą.