Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj: Ale czasem po prosu myślę, że oni mają troche racji, bo coś w tym musi być, że wiecznie jest problem na Jego punkcie. Nie mają w ogóle racji, ponieważ wpływają negatywnie na małżeństwo. Niszczą to, co budujecie razem z Bogiem. A ten kto występuje przeciwko Bogu pożałuje. Cytuj: Zamiast tego my się kłócimy o wiarę To się nie kłóćcie. Przecież on nie wymusza na Tobie apostazji. Twoi rodzice zaś chcą go zmusić. Rozumiem, że lubią jak ktoś popełnia świętokradztwo? Cytuj: Tyle że to się odbija na mnie Masz duże szanse na stworzenie bardzo fajnego małżeństwa. To jest problem Twoich rodziców. Może kiedyś zrozumieją na czym polega wiara. Cytuj: Miło było by tak myśleć, ale tak fajnie raczej nie jest. Gdyby tak go przyciągały wartości chrześcijańskie, toby nie stawał okoniem i nie gadał o apostazji. Nie przyciągają go wartości chrześcijańskie, a wybrał na żonę chrześcijankę. To ciekawe, nie sądzisz? To, że ktoś jest niewierzący, nie oznacza, że nie kocha Ciebie. Mój dziadek też jest niewierzący, a za moją babcią wskoczyłby w ogień. Cytuj: oni tego tak niezrozumieją, będą mieli dowód, że to wszystko jego wina i że on mi zabrania, tylko ja jestem zastraszona i boję się przyznać (już taki argument raz padł!!!). Typowy przykład toksycznych rodziców. Biedna córeczka w szponach ateisty. To nic, że przysięgała przed Bogiem i Bóg jest obecny Swoją łaską w małżeństwie. My wiemy lepiej od Boga, w końcu jesteśmy katolikami, prawda? Kobieto, odetnij się od nich emocjonalnie. Problemem są Twoi rodzice, nie ateizm Twojego męża!!!!!!!! Mam nadzieję, że się nie obrazisz, że tak ostro skrytykowałem Twoich rodziców. To dla Twojego, Twojego męża i Ich dobra.  Ale po prostu nie mogę znieść myśli, że duże szanse na udany związek mogą być zaprzepaszczone przez osoby z zewnątrz. 
|
Pn lut 07, 2011 16:18 |
|
|
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a): Tak, rodzice chcą mnie kontrolować, ale mi się wydaje, że to wynika z troski o mnie. Ale Ty już nie masz 3 ani 13 lat. Relacje dzieci-rodzice muszą się zmieniać z biegiem lat, inaczej dochodzi do patologii. I nie chodzi o to, aby zrywać kontakty z rodzicami, ale aby je ustawić na zasadach równorzędności. Kamala napisał(a): Czy ty moze jestes jedynaczka? Raczej nie, w pierwszym poście aquarella napisała: aquarella napisał(a): Rozmawiałam o tym z moją siostrą, (...)
|
Pn lut 07, 2011 17:31 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a): . Staram się ich uspokoić, ale w tym celu musiałabym być nieskazitelna, bo oni każdy wybryk, każdy grzeszek traktują jako "jego wpływ'. Czy wy mieszkacie z Twoimi rodzicami? Bo jeśli nie, to skąd niby mieliby wiedzieć o Twoich "wybrykach", cokolwiek przez to rozumiesz? Masz w domu donosiciela, czy sama się rodzicom ze wszystkiego spowiadasz? Bo jeśli to ostatnie, to może po prostu przestań im opowiadać o wszystkim co się w Twoim domu dzieje...
|
Pn lut 07, 2011 17:43 |
|
|
|
 |
Bianeta
Dołączył(a): N lut 06, 2011 19:28 Posty: 3
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a): Cytuj: Przede wszystkim musisz założyć, że problem Twojej mamy z zaakceptowaniem zięcia-ateisty jest jej problemem i ona SAMA musi sobie z nim poradzić. Cytuj: Tyle że to się odbija na mnie A, tego to nie unikniesz. W końcu jesteście i będziecie związane emocjonalnie. Musisz wypracować sobie sposób przetrwania i obrony przed zarzutami. Jedyną droge widzę w pogłębieniu wiary i odkryciu czym tak naprawdę jest życie po katolicku. Przed takimi argumentami mama się ugnie  Do polecanego ks. Pawlukiewicza dorzuciłabym jeszcze ks. Orzechowskiego z Wrocławia - napisał fantastyczne książki o małżeństwie (wątek o związku z niewierzącym, też znajdziesz) Sprawdź na stronie http://www.wawrzyny.wroc.pl w zakładce książki Cytuj: Po drugie, fakt, że po kilkuletnim wolnym związku z kobietą, gdzie antykoncepcja była normą, Twój mąż wybiera ślub! z katoliczką, na którą do tego ślubu musi czekać a po nim godzi się na NPR, świadczy, że Duch Św. działa (przeciez coś go do ciebie pociągnęło, coś, czego nie znalazł w poprzednich związkach-można założyć, że wartości, jakie wyznajesz) i moim zdaniem jest to pierwszy krok do nawrócenia. Cytuj: Miło było by tak myśleć, ale tak fajnie raczej nie jest. Gdyby tak go przyciągały wartości chrześcijańskie, toby nie stawał okoniem i nie gadał o apostazji. Aquarella! Nie od razu Kraków zbudowano! Daj mu trochę czasu. Poza tym, kto ci powiedział, że on w ogóle się nawróci? A jeśli wasze wspólne życie zaowocuje jego nawróceniem dopiero na łożu śmierci? Tak też może być. A wszak nie o fajne życie nam chodzi (choć jest ono pożądane) a o zbawienie. Swoje i małżonka. Cytuj: Chodzimy do kościoła i modlimy się we dwie. Tata nie. Był czas że modlilismy się razem i do kościoła też chodzilismy razem ze względu na małą (wspólny front, żeby dziecku nie mieszać w głowie itd). Cytuj: Mała pamięta wspólne praktyki i czasami pyta go dlaczego nie chodzi (z pewnym zadowoleniem obserwuję wtedy jak unika odpowiedzi ) Cytuj: Jak znam mojego Kamila, to nie dość, żeby nigdy nie przystał na chodzenie dla dobra dzieci, to zapytany o powód udzielił by długiej i dosadnej odpowiedzi Napisłam to, żeby dać ci do zrozumienia, że taka wymuszona zgoda jest niewiele warta i bardziej uczciwa jest sytuacja, kiedy - jak u mnie - mąż nie uczęszcza na mszę. Zresztą przypomnij sobie - mamy być zimni lub goracy, nigdy letni! Cytuj: A wtedy już widzę reakcję moich rodziców... wtedy może być prawdziwa wojna, że zięć dziecko wychowuje w bezbozności i zły przykład daje. Moja mama już teraz mnie zagaduje, że "niech on sobie robi co chce, ale dzieci to chyba ochrzci?". Nie wiem, co jej odpowiedzieć. Jak go pytam,, to on reaguje tak, że po co teraz o tym rozmawiamy, już się jeży, że chcę go znowu nawracać. Może tż nie chce prowokować awantury. Po pierwsze jeszcze nie ma żadnych dzieci, więc może nie ma co teraz się spierać o to, jak Bóg da, to omówimy to na spokojnie? Hmm.... niedobrze, że kwestii wychowania dzieci nie omówiliście przed ślubem. To dość istotne, jak widzisz. Mogłabyś wtedy spokojnie odpowiedzieć mamie, że nie ma się czego obawiać. Teraz chyba nie ma co deliberować (zważywszy na zniecierpliwienie męża tematem), a do tematu wrócić jak dziecko będzie w drodze i wtedy krótko omówić sprawę w jakim stopniu możesz liczyć na jego zaangażowanie. Ale przygotuj się, że sama będziesz wychowywać dziecko do życia w wierze.
|
Pn lut 07, 2011 18:15 |
|
 |
aquarella
Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35 Posty: 100
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Wiecie, to nie jest takie łatwe nie mówić o tym, co się w domu dzieje. A pozatym moja mama to typ, który jak sama nie powiem, to ona zapyta. Niby przypadkiem nawiązuje do tego, czy byliśmy w kościele itd. Na początku unikałam odpowiedzi, ale wtedy robiło się jeszcze gorzej, bo ona się robiła podejrzliwa i zaczynała wypytywać jeszcze bardziej. Jedynaczką nie jestem. Moja siostra wyszła za mąż, ma dziecko i mieszkają w innym mieście. Na początku pisałam, że z nią rozmawiałam - powiedziała mi, że bardzo wyolbrzymiam. Ona rzadko przyjeżdża do domu, żyje swoim życiem. Czasem mój tata żartował, że chociaż jedna córeczka (czyli ja) jest blisko, przyjedzie, porozmawia... tak, zaraz napiszecie, że to szantarz emocjonalny. Cytuj: I nie chodzi o to, aby zrywać kontakty z rodzicami, ale aby je ustawić na zasadach równorzędności. To wszystko ładnie brzmi, ale moi rodzice uważają chyba, że ja popełniam błąd życiowy i należy mnie ptrzed tym błędem ustrzec. Choćby za cenę ingerencji. Cytuj: To, że ktoś jest niewierzący, nie oznacza, że nie kocha Ciebie. Mój dziadek też jest niewierzący, a za moją babcią wskoczyłby w ogień. Nigdy nie twierdziłam, że mnie nie kocha. Wręcz przeciwnie, jestem tego absolutnie pewna  Cytuj: Moim zdaniem to wstyd, żeby dorosła kobieta rozważając swój związek cały czas odnosiła się do opinii swoich rodziców! To jest niedojrzałość do małżeństwa. Rozumiem twoją opinię. Nie piszę od 10 stron tego samego, staram się wyciągać wnioski z waszych uwag, chociaż czasem są sprzeczne. Wiele osób, żaba, Liam mają wiele racji. Ale nie zmienię ani siebie ani moich rodziców między jednym postem a drugim. Wszyscy piszecie: rozstać się z nimi, tylko JAK? Zagrozić, że nie przyjdziemy na niedzielny obiad? Nie zamierzam zrywać z nimi kontaktu. Nie chcę im grozić, że urwiemy kontakt. Cytuj: Kobieto, odetnij się od nich emocjonalnie. Problemem są Twoi rodzice, nie ateizm Twojego męża!!!!!!!!
No cóż, do ślubu mieszkałam z nimi i byłam od nich zależna w 100%, więc nauczyłam się ustępować, znosić ich różne komentarze, bo należał im się szacunek i pokora jako rodzicom i gospodarzom domu. Może oni się jeszcze nie oswoili z tym, że mam oddzielne życie i teraz polegam na mężu. Chyba trochę się tego bali, że im "odfrunę". Chciałabym, żeby przestali się o mnie bać, ale nie umiem ich przekonać. Tym bardziej, że oni zaraz wyciągają argument "a co będzie dalej, czy w tej kwestii a tej pójdziesz też na ustępstwa - moja mama snuje czarne wizje dotyczące przyszłości i dzieci. Przyznaję, że to budzi moją niepewność też. Z Bogiem  Aha, teraz zobaczyłam post żaby: Cytuj: Hmm.... niedobrze, że kwestii wychowania dzieci nie omówiliście przed ślubem. To dość istotne, jak widzisz. Mogłabyś wtedy spokojnie odpowiedzieć mamie, że nie ma się czego obawiać. Teraz chyba nie ma co deliberować (zważywszy na zniecierpliwienie męża tematem), a do tematu wrócić jak dziecko będzie w drodze i wtedy krótko omówić sprawę w jakim stopniu możesz liczyć na jego zaangażowanie. Ale przygotuj się, że sama będziesz wychowywać dziecko do życia w wierze. Omówiliśmy bardzo ogólnie - on powiedział, że nie będzie stał na przeszkodzie, ale że mam nie liczyć na jego czynny udział. Ale ostatnio podczas kłótni usłyszałam, że jak jego dzieci mają wyrosnąć na takich dewotów jak moja matka (!) to on nie pozwoli na to. To chyba wpływ tych stron o apostazji, na których ostatnio przesiaduje. Zrobiło mi się przykro i zapytałam, czy on też się z tym zgadza, to unikał odpowiedzi. Wydusił z siebie tylko coś o tym, że on na pewno nie będzie się ukrywał ze swoim ateizmem i jeśli ja będę je uczyć o Bogu, to on też im mówić o czymś zupełnie innym. To jest zupełnie co innego niż mówił kiedyś. Zaczynam mieć poczucie winy, że ta cała sytuacja go zamieniła w wojującego ateistę  Nie wiem, czy drążyć dalej temat, ale co, jak będzie jeszcze gorzej za kilka lat?
|
Pn lut 07, 2011 18:28 |
|
|
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a): Rozumiem twoją opinię. Nie piszę od 10 stron tego samego, staram się wyciągać wnioski z waszych uwag, chociaż czasem są sprzeczne. Wiele osób, żaba, Liam mają wiele racji. Ale nie zmienię ani siebie ani moich rodziców między jednym postem a drugim. Wszyscy piszecie: rozstać się z nimi, tylko JAK? Zagrozić, że nie przyjdziemy na niedzielny obiad? Nie zamierzam zrywać z nimi kontaktu. Nie chcę im grozić, że urwiemy kontakt. Moja droga: nie zmienisz ani swoich rodziców, ani swojego męża, bo nie jest w twojej mocy zmieniać charakter innego człowieka. Jedyną osobą, którą możesz zmienić jesteś ty sama. I ja radziłabym ci zrobić to jak najszybciej, zamiast wykończysz psychicznie męża i zrujnujesz małżeństwo.
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
Pn lut 07, 2011 18:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Rojza Genendel napisał(a): Moja droga: nie zmienisz ani swoich rodziców, ani swojego męża, bo nie jest w twojej mocy zmieniać charakter innego człowieka. Jedyną osobą, którą możesz zmienić jesteś ty sama. I ja radziłabym ci zrobić to jak najszybciej, zamiast wykończysz psychicznie męża i zrujnujesz małżeństwo. Amen. A pierwszym krokiem powinno być odcięcie rodziców od szczegółowych informacji o tym, co się dzieje w Twojej nowej rodzinie. I wcale niekoniecznie musisz od razu zrywać z nimi kontakt. W końcu chyba o czymś jeszcze umiecie porozmawiać poza Twoimi poczynaniami?
|
Pn lut 07, 2011 18:46 |
|
 |
monooke
Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19 Posty: 90
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aguarella mam jasne stanowisko w tej sprawie. Chciałabym ci poradzić. Twój maż przyszedł do twojego kościoła wziąść ślub, przysięgał w twoim kosciele że nie będzie przeszkadzał w twojej wierze i wychowaniu dzieci w wierze. Jeżeli nie dotrzymuje słowa to bardzo niedobrze. On nie powinien utrudniać ci twoich ceremonii religijnych. Na czas kolędy niech wychodzi z domu. Ty również nie naciskaj na niego aby się modlił czy chodził z tobą na msze bo to nic nie da a tylko go zniecheci. Jeżeli tego nie chce to nie naciskaj. Każdy człowiek przechodzi przez rózne etapy, zmiany, to jeszcze nie jego czas najwyrazniej , nie ma dylematów, nie poszukuje. Mysle że dopiero wtedy jak człowiek ma watpliwosci mozna do niego dotrzeć z nowym przesłaniem wiary . Bądz silna, nie smuć się choć wiem że ci cięzko w tej sytuacji, niech mąż widzi po tobie jakie masz duże oparcie w wierze. Być może bedziesz musiała się pogodzić \z tym że jeszce przez wiele lat bedziesz samotna w wierze ale to zaprocentuje Jeżeli szukasz za bardzo pocieszenia tu na ziemi to nie dojrzysz prawdziwego celu wiary!! każdą modlitwą za twojego męża przyczyniasz się do jego zbawienia!!! To jest najwazniejszy cel wiary zbawienie!!Każda zdrowaśka będzie ci policzona. Być może będziesz miała ciężkie życie ale ratujesz męża. Zaufaj Bogu. Trzymaj się dzielnie miej wsparcie w rodzinie niech się modlą z tobą. Wspólna modlitwa ma niesamowitą moc. Toja rodzina niech da spokój mężowi twojemu bo jeżeli on nie ma serca przygotowanego na Jezusa to tylko go odstreczają. Miałam podobną sytuację jak ty Agurella. Narzeczony niewierzący, chciałam go zostawić ale niespodziewanie nawrócił się i teraz cieszymy się razem modlitwą, rozmowami o Bogu!!Nawrócenie jest możliwe!!!!! Pozdrawiam cieplutko!!!
|
Pn lut 07, 2011 18:51 |
|
 |
madness
Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22 Posty: 158
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella piszesz: "Zaczynam mieć poczucie winy, że ta cała sytuacja go zamieniła w wojującego ateistę" i to jest sedno sprawy!!! moze zabrzmi to brutalnie ale z czlowieka dobrej woli zrobilas cynicznego sceptyka i prowokatora. Twoje zachowanie, ciagle nawracanie i presja sa tylko dolewaniem oliwy do ognia. gdybyscie, Ty i rodzice, dali mu spokoj a swiadczyli o Bogu przykladem, chlopak mialby wzor prawdziwego chrzescijanskiego zycia ktore z czasem byc moze by go pociagnelo a tak widzi w Was nawiedzonych dewotow od ktorych ma raczej chec sie odciac niz sie do nich upodobnic. i prawde mowiac, wcale mu sie nie dziwie. nie dziw sie ze wycofal sie z deklaracji jakie wczesniej Ci skladal, ze nie bedzie przeszkadzal w katolickim wychowaniu dzieci, skoro katolicyzm jaki mu fundujecie to demagogia a nie zycie gleboka wiara. nie dziw sie ze mowi o apostazji skoro zapsuliscie mu obraz Kosciola, ktory byc moze do tej pory darzyl zyczliwoscia mimo braku wiary. jesli chce sie od niego teraz odciac to dlatego ze wspolnie z rodzicami na to zapracowalas. dziewczyno, masz wielki problem z emocjonalnym toksycznym przywiazaniem do rodzicow i musisz sie tym zajac w pierwszej kolejnosci. radzilabym poszukac psychologa ktory pomoze Ci znalezc sie we wlasciwym odniesieniu do nich i do meza. w poradni rodzinnej w swojej parafii napewno znajdziesz namiary na odpowiednia osobe. powodzenia
_________________ born to be wife
|
Pn lut 07, 2011 20:07 |
|
 |
Bianeta
Dołączył(a): N lut 06, 2011 19:28 Posty: 3
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj: Aha, teraz zobaczyłam post żaby:
Jam nie Żaba, jam BIANETA!  Cytuj: Hmm.... niedobrze, że kwestii wychowania dzieci nie omówiliście przed ślubem. To dość istotne, jak widzisz. Mogłabyś wtedy spokojnie odpowiedzieć mamie, że nie ma się czego obawiać. Teraz chyba nie ma co deliberować (zważywszy na zniecierpliwienie męża tematem), a do tematu wrócić jak dziecko będzie w drodze i wtedy krótko omówić sprawę w jakim stopniu możesz liczyć na jego zaangażowanie. Ale przygotuj się, że sama będziesz wychowywać dziecko do życia w wierze. Cytuj: Omówiliśmy bardzo ogólnie - on powiedział, że nie będzie stał na przeszkodzie, ale że mam nie liczyć na jego czynny udział. Ale ostatnio podczas kłótni usłyszałam, że jak jego dzieci mają wyrosnąć na takich dewotów jak moja matka (!) to on nie pozwoli na to. To chyba wpływ tych stron o apostazji, na których ostatnio przesiaduje. Zrobiło mi się przykro i zapytałam, czy on też się z tym zgadza, to unikał odpowiedzi. Wydusił z siebie tylko coś o tym, że on na pewno nie będzie się ukrywał ze swoim ateizmem i jeśli ja będę je uczyć o Bogu, to on też im mówić o czymś zupełnie innym. To jest zupełnie co innego niż mówił kiedyś. Zaczynam mieć poczucie winy, że ta cała sytuacja go zamieniła w wojującego ateistę  Nie wiem, czy drążyć dalej temat, ale co, jak będzie jeszcze gorzej za kilka lat? Suma sumarum - MUSISZ odciąć pępowinę! Efekt wojującego ateisty wywołały nie strony o apostazji, a dociekania i oczekiwania rodziców. To że, zaczyna przebąkiwac o apostazji jest obroną przed atakiem, którym dla niego są oczekiwania Twoich rodziców i po części Twoje. Odpuść na razie rozmowy i się módl. Tylko i aż tyle. To, że teraz zamierza ateizować dzieci to nic nie znaczy. To reakcja na napiętą sytuację, moim zdaniem. Odpuściłabym na razie wszelkie rozmowy na tematy wiary. Pamiętaj, on ożenił się z osobą, która szanowała jego wolną wolę, a teraz ma w domu zagrożenie "państwem wyznaniowym" 
|
Pn lut 07, 2011 20:14 |
|
 |
aquarella
Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35 Posty: 100
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Przepraszam Bianetko, że cię pomyliłam  Co ja więcej mogę napisać... myślałam kiedyś, że z wiary może wynikać tylko dobro. Myliłam się, mówienie o Jezusie zniszczyło moje małżeństwo  Jest mi bardzo źle i głupio. Mam iść do niego i powiedzieć, że nie miałam racji? Nie wiem, co mam teraz zrobić albo powiedzieć. Te kłótnie o wierze postawiły mur między nami Pewnie to bluźnierczo zabrzmi, ale czuję się trochę oszukana też z drugiej strony - bo zawsze mi wmawiano, że Dobra Nowina, że wiara nikomu jeszcze nie zaszkodziła, że to może człowiekowi tylko pomóc, ulżyć. Nasłuchałam się o tym, że nawet ci, którzy uważają się za niewierzących tęsknią za Bogiem i Go szukają, że trzeba w nich tę tęsknotę obudzić. O małżeństwie, co uświęca i przyczynia się do nawróceń. Nawet ktoś tu ładnie napisał, że mąż się nawrócił. Tylko mnie się to nie udaje. Tak, wiem, pewnie beznadziejna jestem w głoszeniu Boga  Bo przecież to nie nauka jest ułomna, tylko ja wszystko psuję.
|
Pn lut 07, 2011 23:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj: Tylko mnie się to nie udaje. Tak, wiem, pewnie beznadziejna jestem w głoszeniu Boga  Bo przecież to nie nauka jest ułomna, tylko ja wszystko psuję. Nie wmawiaj sobie głupot, że jesteś beznadziejna, bo nie jesteś. Moim subiektywnym  zdaniem Twoi rodzice mocno namieszali Tobie w głowie. To że Twój mąż nie padnie krzyżem przed ołtarzem nie oznacza, że jest zły, a dzieci wyrosną na ateistów. Powiem Ci szczerze, że gdyby moi rodzice w taki sposób przedstawili mi wiarę, to już dawno bym się wypisał. Po prostu wierz w Boga, będzie wszystko dobrze. Powiedz mężowi, że Twoi rodzice pokazują wypaczone chrześcijaństwo (bo to prawda!!!!!!!!), i że z Twojej strony nie będziesz go zmuszała. Przecież on się zwyczajnie broni przed krzyżowcami pod postacią Twoi rodziców  . Cytuj: Pewnie to bluźnierczo zabrzmi, ale czuję się trochę oszukana też z drugiej strony - bo zawsze mi wmawiano, że Dobra Nowina, że wiara nikomu jeszcze nie zaszkodziła, że to może człowiekowi tylko pomóc, ulżyć. Bo to jest prawda. Tylko, że z Dobrej Nowiny nie trzeba robić złej nowiny. Możesz powiedzieć (tylko nie teraz, ochłońcie trochę), że tak go kochasz, że chciałabyś spotkać się z Twoim mężem w niebie. Na pewno się nie obrazi  . Nie ciśnij go po prostu, on musi sam podjąć decyzję. Chrześcijaństwo jest bardzo przyjemną i prostą religią - to w końcu religia miłości  . Jak to zrozumie i poczuje, to się nawróci. Człowiek lubi przyjemne rzeczy Cytuj: Jest mi bardzo źle i głupio. Mam iść do niego i powiedzieć, że nie miałam racji? Nie wiem, co mam teraz zrobić albo powiedzieć. Powiedz mu, że po prostu go kochasz i cieszysz się, że jesteś jego żoną. I że stoisz za nim murem, nawet jeśli Twoi rodzice przypuszczają ataki na niego i dla Ciebie najważniejszy jest on sam. Twoi rodzice delikatnie mówiąc wywierają presję na Ciebie i Twojego męża. Nabierz dystansu do nich, zobaczysz poczujesz się lepiej. Wzięłaś strasznie poważnie głoszenie Boga. Nie zapominaj, że łaska Chrystusa jest potężniejsza od wszystkich starań ludzi na ziemi. Ty po prostu bądź przy swoim mężu. Cytuj: Te kłótnie o wierze postawiły mur między nami  Ten mur jest tymczasowy, daliście mu po prosto ostro popalić  . Sama napisałaś, że Twój mąż uważa Twoją mamę za dewotkę, a nie Ciebie. Czyli już masz sukces  .
|
Wt lut 08, 2011 0:27 |
|
 |
MaBi
Dołączył(a): Śr paź 12, 2005 13:48 Posty: 249
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a): Wiecie, to nie jest takie łatwe nie mówić o tym, co się w domu dzieje. A pozatym moja mama to typ, który jak sama nie powiem, to ona zapyta. Niby przypadkiem nawiązuje do tego, czy byliśmy w kościele itd. Na początku unikałam odpowiedzi, ale wtedy robiło się jeszcze gorzej, bo ona się robiła podejrzliwa i zaczynała wypytywać jeszcze bardziej. Nie jest łatwo. Ale im później się za to weźmiesz, tym będzie jeszcze trudniej, bo siła przyzwyczajenia wzrośnie. aquarella napisał(a): To wszystko ładnie brzmi, ale moi rodzice uważają chyba, że ja popełniam błąd życiowy i należy mnie ptrzed tym błędem ustrzec. Choćby za cenę ingerencji. Mogli ingerować przed ślubem, ostrzegać Cię, jeśli ich zdaniem to był błąd. Teraz zachowywanie się w sposób zagrażający jedności Twojego małżeństwa jest ich grzechem! Mają akceptować, jak nie mogą, to tolerować i modlić się. Żadnego wtrącania. aquarella napisał(a): No cóż, do ślubu mieszkałam z nimi i byłam od nich zależna w 100%, więc nauczyłam się ustępować, znosić ich różne komentarze, bo należał im się szacunek i pokora jako rodzicom i gospodarzom domu. Może oni się jeszcze nie oswoili z tym, że mam oddzielne życie i teraz polegam na mężu. Chyba trochę się tego bali, że im "odfrunę". Chciałabym, żeby przestali się o mnie bać, ale nie umiem ich przekonać. Tym bardziej, że oni zaraz wyciągają argument "a co będzie dalej, czy w tej kwestii a tej pójdziesz też na ustępstwa - moja mama snuje czarne wizje dotyczące przyszłości i dzieci. Przyznaję, że to budzi moją niepewność też.
Nie wierzę, ze byłaś 100% zależna, bo wyszłaś za maż za kogoś, kto nie pasuje Twoim rodzicom, choć może oni nie byli tego świadomi, ale Ty tak. Czyli już raz, w bardzo ważnej sprawie, byłaś samodzielna. Co się z tym stało? Nie baw się w przekonywanie, żyj swoim życiem [na razie tego nie robisz]. Odfruń. Powodzenia!
_________________ "Oto czynię wszystko nowe" Ap 21,5
|
Wt lut 08, 2011 16:36 |
|
 |
grzmot
Dołączył(a): N gru 26, 2010 18:03 Posty: 177
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a): Pewnie to bluźnierczo zabrzmi, ale czuję się trochę oszukana też z drugiej strony - bo zawsze mi wmawiano, że Dobra Nowina, że wiara nikomu jeszcze nie zaszkodziła, że to może człowiekowi tylko pomóc, ulżyć. No ale skąd Ty się urwałaś? Nie miałaś w podstawówce historii? Nie czytałaś Biblii? Nie oglądasz telewizji wcale? Wiara, owszem, raczej nie szkodzi, jeśli nie przysłania rozsądku, ale religia - szkodzi bardzo. I chrześcijańska, i judaistyczna, i islamska i praktycznie każda inna na przestrzeni dziejów - to obiektywny fakt, każda jedna religia prowadziła do jakiegoś rodzaju przemocy i wynaturzeń. A Ty chcesz zmusić swojego męża właśnie do uprawiania religii.
_________________ A rychło nastanie niepozorne wydarzenie. I jedni będą płakać, a inni się radować. Bs-c 21:39
|
Wt lut 08, 2011 20:26 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Grzmot, wszystko co istnieje, może zostać wypaczone. To nie jest żaden argument, że prowadziła do przemocy. ZSRR wyznawało ideologię ateistyczną, a w ludzkiej krwi kąpać się lubiło. Religia chrześcijańska nie głosi przemocy. Ale nie offtopujmy, to nie wątek o niższości religii i wyższości ateizmu.
|
Wt lut 08, 2011 20:37 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|