Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt lis 21, 2025 13:58



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 25 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 problem z miłoscią 
Autor Wiadomość
czasowo zablokowany

Dołączył(a): Śr lut 09, 2011 21:15
Posty: 100
Post Re: problem z miłoscią
A takiej matce Tersie z Kalkuty nie było dane mieć bliskich relacji z Bogiem...


Pn lut 21, 2011 22:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: problem z miłoscią
Login2, wal śmiało, a jak wykasują, to na priva!

Elbrus, fakt te słowa w pewnym sensie dotyczą problemu, ale skoro już jesteśmy przy Biblii, to spróbuję sparafrazować: to tak, jakby Jezus powiedział do Marii Magdaleny: "Idź i nie grzesz więcej", ale ona wiedziała, że nie potrafi nie grzeszyć.

Taa, wiadomo praca nad sobą to ważna sprawa, ale człowiek nie zmienia się z dnia na dzień.

Powiedzmy, że ta niewiasta zgrzeszyłaby znowu - ale i tak kochałby Jezusa. Można kochać Boga i Jezusa, mogą Oni być najważniejsi dla człowieka - i można w kółko grzeszyć (alkohol, papierosy, nieczystość) - czy Bóg kocha nas wtedy mniej?

Ktoś poradził, żeby "nie koncentrować się na grzechu, tylko na Jezusie", ale czy to przypadkiem nie będzie takim zwykłym pobłażaniem sobie :) ?

Przyznam się, że gdyby wolno mi było popełniać takie "drobne" grzeszki, gdybym mógł uważać je za coś normalnego, za część mojej ludzkiej natury, gdybym mógł się po nich normalnie modlić i liczyć na wyrozumiałość Stwórcy, na pewno byłbym szczęśliwszym człowiekiem, lepszym katolikiem, na pewno ograniczyłbym w/w, ale z wyboru, nie na drodze strasznego umartwienia i wyrzutów sumienia.

Bo jak na razie, między tym, czego Bóg ode mnie chce, a tym co Mu mogę dać zieje ogromna przepaść... Ale to wcale nie znaczy, że Go nie kocham i że bez przerwy o Nim nie rozmyślam - i że nie staram się żyć lepiej!


Pn lut 21, 2011 22:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: problem z miłoscią
Jaacek, z tą Matką Teresą to chyba największe nieporozumienie:

z jednej strony doświadczała bolesnej nieobecności Boga, a z drugiej strony ogromne dzieło, którego się podjęła kwitło w tak zadziwiający sposób, że domaganie się innego dowodu Bożej obecności byłoby co najmniej głupie!

Może szukała obecności Boga wszędzie dookoła, a nie potrafiła dostrzec jej w Sobie :) Dobrzy, a szczególnie święci ludzie już tak mają, że czasem nie widzą, że Bóg działa przez nich.


Pn lut 21, 2011 23:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07
Posty: 8229
Post Re: problem z miłoscią
zephyr7 napisał(a):
skoro już jesteśmy przy Biblii, to spróbuję sparafrazować:
to tak, jakby Jezus powiedział do Marii Magdaleny: "Idź i nie grzesz więcej",
ale ona wiedziała, że nie potrafi nie grzeszyć.
Nie ma to związku z Biblią - Jezus tego nie powiedział do Marii Magdaleny.
To stara tradycja interpretacji wprowadzona przez św. Grzegorza I Wielkiego.

Proszę to zapamiętać, wbić do głowy, nie powielać tych błędów i przekazywać dalej.
zephyr7 napisał(a):
Taa, wiadomo praca nad sobą to ważna sprawa, ale człowiek nie zmienia się z dnia na dzień.
Z Bożą pomocą mógłby.
zephyr7 napisał(a):
Można kochać Boga i Jezusa, mogą Oni być najważniejsi dla człowieka
- i można w kółko grzeszyć (alkohol, papierosy, nieczystość)
Skoro ktoś ciągle grzeszy, to gdzie ta miłość?
Skoro dla kogoś najważniejszy jest Bóg, to dlaczego wybiera nieczystość.
Swoim postępowaniem dobitnie pokazuje, co jest dla niego ważniejsze.
zephyr7 napisał(a):
- czy Bóg kocha nas wtedy mniej?
Nie kocha mniej, ale z pewnością nie jest z tego zadowolony.
zephyr7 napisał(a):
Ktoś poradził, żeby "nie koncentrować się na grzechu, tylko na Jezusie",
ale czy to przypadkiem nie będzie takim zwykłym pobłażaniem sobie :) ?
Tu nie chodzi o zaprzestanie pracy nad sobą, tylko na zaniechaniu koncentrowania się w szczególności na grzechu.
Jeśli ktoś będzie skupiał się na Jezusie, to wynikiem tego będzie odrzucenie grzechu.
Grzech nie będzie taki atrakcyjny jak miłość do Jezusa, jak chrystusowy pokój.
Jeśli natomiast grzech jest tak słodki, że postanawiamy po raz kolejny wybrać go zamiast łączności poprzez łaskę z Bogiem,
to jesteśmy nadal starym człowiekiem i tkwimy w śmierci.
Jeśli ktoś nie ma w pogardzie tego świata, to nie zasługuje na skarby tamtego.
zephyr7 napisał(a):
Przyznam się, że gdyby wolno mi było popełniać takie "drobne" grzeszki,
gdybym mógł uważać je za coś normalnego, za część mojej ludzkiej natury,
gdybym mógł się po nich normalnie modlić i liczyć na wyrozumiałość Stwórcy
Jest to postawa grzesznika przeciwko Duchowi Świętemu - przywiązanie do grzechu
(żal niemożności bezkarnego popełniania go).
Jest to postawa brata syna marnotrawnego, który żałuje posłuszeństwa ojcu,
żałuje swoich dni które spędził na wypełnianiu jego woli,
bo przecież mógł spędzić je z nierządnicami, a ojciec i tak by mu wybaczył i przyjął z otwartymi ramionami.
zephyr7 napisał(a):
na pewno byłbym szczęśliwszym człowiekiem, lepszym katolikiem, na pewno ograniczyłbym w/w,
ale z wyboru, nie na drodze strasznego umartwienia i wyrzutów sumienia.
Skoro traktowanie grzechu jako czegoś normalnego sprawiłoby, że byłbyś lepszym katolikiem,
to nie jestem pewien o jakim katolicyzmie mówisz.
O szczęśliwości wiem - mówisz o tej ludzkiej, nie wypływającej z radości kontaktu z Jezusem.
Byłaby to iluzja - kontakt z widmem, imaginacją własnych wyobrażeń o Jezusie, nie z Nim samym.

Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat;
tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara.
A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?

(1 Jana 5:4-5)
Jeśli świat nas pokonuje, to nie jesteśmy zrodzeni z Boga,
bo uczynilibyśmy z Niego kłamcę, który nie dał potrzebnej nam w wytrwaniu na świecie pomocy.
//tej, o którą modlił się Jezus - J 17:15
zephyr7 napisał(a):
Bo jak na razie, między tym, czego Bóg ode mnie chce, a tym co Mu mogę dać zieje ogromna przepaść...
Masz Bogu dać wszystko, bo wszystko należy do Niego.
Jeśli zaczniesz zatrzymywać coś dla siebie - wszystko stracisz.
zephyr7 napisał(a):
Ale to wcale nie znaczy, że Go nie kocham i że bez przerwy o Nim nie rozmyślam - i że nie staram się żyć lepiej!
Zacytowałem ci słowa Jana, a ty nadal nie rozumiesz.
Miłość Boga polega na spełnianiu Jego przykazań (które nie są ciężkie, jak pisze Apostoł).
Jeśli ktoś mówi, że kocha Boga, a nie wypełnia Jego przykazań - kłamcą jest i prawdy w nim nie ma,
bo z Prawdy (z Boga) się nie narodził.
Nadal chce pozostać na świecie.


Kto będzie na dachu, niech nie schodzi, by zabrać rzeczy z domu.
A kto będzie na polu, niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz.

(Mt 24:17-18)

Jeśli życie ci miłe - rzucaj wszystko i wskakuj do arki!

_________________
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)

Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.
(Weatherby Swann)

Ciemny lut to skupi.
(Bardzo Wielki Elektronik)


Wt lut 22, 2011 0:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: problem z miłoscią
Linka fajnie że jesteś szczera. Wiesz co jest w Tobie cenne? Pokora. Prawdziwa, dobrze pojęta pokora. Ty widzisz siebie jako niedoskonałą, widzisz jak ekstremalnie daleko ci do stanu świętości. Ty szczerze mówisz że nie jest tak jak powinno być, że nie umiesz, że ci się nie udaje. Brawo, nie wiem czy wiesz że pierwszy krok już za Tobą :)
Linko po pierwsze to wcale nie jest tak że ludzie którzy wydawać by się mogło żyją blisko Boga zawsze z miłoscią i uniesieniem przeżywają spotkanie z Nim. A skąd:) wiele razy podejmują trud skupienia na Mszy czy modlitwy NIC nie czując, pustynia poprostu. Pisał o tym nawet fajnie C.S Lewis w "Listach starego diabła" że Bóg po oszołomieniu nawrócenia dopuszcza taką pustkę do człowieka, że taka jest kolej rzeczy. I Twój podjęty w tych chwilach trud POMIMO że wydaje ci się że wcale miłości nie czujesz, że nic nie czujesz to sa małe szczebelki drabiny świętości. Bez obaw, Bóg to widzi :)
Po drugie Linko Bóg to Twój przyjaciel. Powiedz mu to. Powiedz że nie czujesz, że nie wiesz jak masz czuć, że nie umiesz. On to usłyszy i napewno ześle Ci odpowiedź prędzej czy później.
Za Zephyrem nie będę powtarzać bo mogłabym sie podpisać obydwoma ręcami :) powtórze tylko jedno- ja przynajmniej tak zrozumiałam wypowiedź Zephyra o nie koncentrowaniu sie na grzechu- jesli staramy się poznać Boga, więcej modlić, być bliżej Niego, robić to co tak pięknie i poprostu zrealizował w swoim życiu Zephyr poznając Biblie zdanie po zdaniu :spoko: to pewnego dnia jeśli nagrzeszymy, nagle zrozumiemy. Staniemy tacy nadzy i beznadziejni przed Panem i nawet oczu podnieść będzie nam wstyd... i może pierwszy raz w życiu dotrze do nas CZYM jest żal za grzech.....
Żeby odczuć prawdziwy żal, żeby szczerze się nawrócić trzeba najpierw Boga poznać. I to jest wielka , prosta i zwyczajna prawda w świadectwie Zephyra ;-)

_________________
Ania


Wt lut 22, 2011 9:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr mar 31, 2010 13:43
Posty: 112
Post Re: problem z miłoscią
Dzięki :) Te rady sa naprawde przydatne, staram się do nich stosować. Tylko wiecie co jest najgorsze? To że nawet gdy uda mi się już poczuc tą bliskość z Jezusem myśle o nim dużo, to czasami przyjdzie taki dzien ze nie chce mi sie otwierac Pisma czy modlic sie (moge, ale pozniej zajmuje sie innymi sprawami które sa dla mnie przyjemniejsze) a przeciez spotkania z Bogiem nie powinny mnie nudzic, powinny byc przyjemne dla mnie.
Ale postaram się cześciej czytać Biblie, bardziej się w nią wdrązyć, to zawsze pomaga na jakiś czas bo poznaje Boga i przez to nie jest juz dla mnie taki "odegły" :):)


Wt lut 22, 2011 15:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07
Posty: 8229
Post Re: problem z miłoscią
Linka011 napisał(a):
a przeciez spotkania z Bogiem nie powinny mnie nudzic, powinny byc przyjemne dla mnie.
Ale postaram się cześciej czytać Biblie, bardziej się w nią wdrązyć
viewtopic.php?f=1&t=27577 - czytanie biblii dla opornych

_________________
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)

Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.
(Weatherby Swann)

Ciemny lut to skupi.
(Bardzo Wielki Elektronik)


Wt lut 22, 2011 15:22
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: problem z miłoscią
Bądźmy szczerzy, Biblia nie jest łatwą lekturą - ale poznawanie Boga nie opiera się tylko i wyłącznie na lekturze Biblii! Mnie na przykład bardzo odpowiada duchowość dominikańska i często zaglądam na stronę:
http://dominikanie.pl/blogi/

Od razu przyznam, że czuję OLBRZYMI wstręt do większości tak zwanych "wydawnictw katolickich" (ze względu na język, sposób przekazu, "miałkość" intelektualną, itp.) ale to nie znaczy, że do wszystkich.

Na przykład, Gościa Niedzielnego można poczytać bez wywracania oczami, podobnie Hołownię i pewnie kilka innych książek.

Ale najfajniej Boga poznaje się przez robienie czegoś dobrego - stale i codziennie. Heheh, wiem, że to zabawnie zabrzmi, ale spróbuj.

Wiesz, w ogóle z tym kochaniem Boga to chyba jest tak, że jak człowiek Go szuka, to Bóg do niego "wychodzi". To nie jest tak, że człowiek szuka Boga po omacku, a Ten unika spotkania z nim. Wystarczy zrobić kilka kroków na początek i na pewno spotkacie się w pół drogi :)


Wt lut 22, 2011 17:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 16:41
Posty: 104
Post Re: problem z miłoscią
No ja mam podobnie, nie czuje żadnej relacji z Bogiem, wszelka praktyka i przestrzeganie zasad wiary wynika z poczucia obowiązku a nie głębokiej relacji czy słuszności tych idei. I często przez to ulegam pokusom, choć wielkich grzechów raczej nie popełniam.

Słyszałem, że może na to mieć wpływ relacji z własnym Ojcem. Jeśli jest on surowy to tak będziemy postrzegali Boga. Jeżeli będzie kochający i wybaczający, to będzie łatwiej

Jak to zmienić? Nie mam bladego pojęcia.


N lut 27, 2011 16:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: problem z miłoscią
No to spróbuj do Niego mówić. Serio, serio.

Miałem kiedyś podobnie, odizolowałem się od wiary, od kościoła prawie całkowicie. Kiedy w życiu mi się mocno pokomplikowało, i kiedy chciałem to zmienić, ksiądz poradził mi, żeby do Boga mówił. Nie ważne czy na głos, czy nie na głos - ale żebym do Niego mówił.

Wiesz, jaki byłem zły po tej spowiedzi? Wściekałem się, że mi naopowiadał takich banałów. Nie pokocha się Boga od samego mówienia do Niego - myślałem.

Pytasz gdzie zacząć, to mówię: mów do Niego.

Generalnie, ludzie nie czują więzi z Bogiem, bo nikt ich tego nie nauczył. Dla nich jest odległą, obojętną osobą - ale wierz mi, że tak nie jest!

Zrób tak: mów do Niego, kiedy tylko będziesz miał sprawę. Każdego dnia zrób coś dobrego, zacznij czytać Biblię, wołaj J.C. żeby działał cuda w Twoim życiu i patrz, jak te cuda rzeczywiście zaczynają się dziać.

Miłość do Boga polega na spełnianiu jego przykazań, to na początek. Zresztą mówię Ci, kiedy zobaczy, że zrobiłeś krok do Niego, Sam nie pozostanie w tyle i na pewno wyjdzie Ci naprzeciw!

Chrześcijaństwo JEST religią zmieniającą życie na plus - pomyśl tylko tylu męczenników nie szło by na śmierć dla jakiejś odległej, bliżej nieokreślonej idei! Daj Bogu szansę, wtedy on da Tobie!


N lut 27, 2011 21:16
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 25 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL