Rozumiem. Tego już nie rozumiem.

Z pierwszego fragmentu twojej wypowiedzi wyniosłem wniosek taki,
że jak niewierzący chcą słuchać o Bogu i wierze,
to wierzący powinni/mogą się w takiej dyskusji udzielać.
Natomiast jeśli niewierzący nie wyrażają na to zgody,
to przekonywanie, nawracanie i ewangelizowanie nie powinno mieć miejsca.

W drugiej części już przekazałeś coś dla mnie niezrozumiałego - nie zrozumiałem chyba pewnego "szczegółu".

Napisałeś, że kiedy niewierzący nie życzą sobie
wysuwania - jak to nazwałeś - fanatycznych (i często desperackich) argumentów na korzyść wiary i Boga,
to wierzący powinni zamilknąć i emanować Boskim Światłem z własnej osoby przesyconej wiarą.
Milczenie rozumiem - jest związane z szacunkiem,
a jednym z jego celów ma być unikanie ostrych i niepotrzebnych sporów.

Jak jednak wierzący ma emanować Boskim Światłem wobec forumowiczów, skoro ma milczeć??

Ludzkość potrzebuje Boga, lecz Bóg nie potrzebuje ludzkości.

"Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z ziemią".

Nie używałem przykładów z forum, żeby niepotrzebnie ktoś się nie obraził.
Skoro jednak zmierzasz ku takim przykładom, spójrz na pewne postaci z forum, które ostatnio milczą z własnej woli (bo nie mają bana) a jednak ich milczącą obecność się odczuwa.
To w taki właśnie sposób odczuwa się emanację Boskim Światłem Wiary od pewnych osób, nawet wtedy dy milczą...

Tak, tylko że zauważy to zaledwie kilka osób (stałych bywalców),
bo reszta nie przegląda tego forum na tyle dokładnie i długo, żeby takie coś wychwycić.

Jest to o tyle kiepski przykład, że część z tych osób emanujących to ateiści,
nie może być więc to nazwane Światłem Wiary.

Skąd ta pewność czego Bóg potrzebuje a czego nie?

Możesz mi przybliżyć temat jakimiś obiektywnymi dowodami nt tego co twierdzisz?

viewtopic.php?f=27&t=27403 - Czy człowiek jest potrzebny Panu Bogu ?

Elbrus musisz wszędzie się pokazywać z tymi linkami do starych wątków?

Zapytałem wprost KOGOŚ innego o to co może w wątku było poruszane ale się nie pytałem wątku ale jednej KONKRETNEJ osoby o jej zdanie.

@Wiadomokto
To jest temat o ateizmie, czyli fanatycznej formie wiary, a nie o Bogu,
dlatego podałem odnośnik do tamtej dyskusji (ciekawej zresztą).Nie takich starych - tamten jest sprzed 5 tygodni.
A nawet jeśli byłby sprzed 5 lat, to co to za problem wątek odświeżyć?

...w którym już wielokrotnie wykazano, że ateizm jako postawa światopoglądowa nie jest fanatyzmem, gdyż nie ma podstawy ideologicznej umożliwiającej pojawienie się postaw fanatycznych.
Osoba, której "zwisają pomniejsze bóstwa" nie jest fanatykiem. Jest już raczej "zwisowcem". To tak, jakby osobę nie interesującą się wynikami np. Legii Warszawa nazywać fanatycznym wrogiem Legii Warszawa. Ja należę do osób, której nie obchodzą wyniki uzyskiwane przez ten czy inny klub sportowy. Czy jestem fanatycznym wrogiem tych klubów?

A podstawa ideologiczna , że świat nie został stworzony przez Stwórcę tylko powstał samoistnie , nie mając na to żadnych dowodów ( mam na myśli powstanie samoistne)

A co do postaw fanatycznych
Jak Pan nazwie bieganie po necie , wyszukiwanie "szczytów głupoty" następnie zakładanie tematów i dyskutowanie o tych głupotach na forum . Dodam tylko , że te głupoty dotyczą wiary.

Czy osoba ,której biega fanatycznie po necie i rozmawia o Bogu więcej niż niejeden biskup?

Jaka jest podstawa ideologiczna, że nasz świat jest w rzeczywistości wirtualną rzeczywistością gry komputerowej stworzonej przez wyższą cywilizację?

Jaka w ogóle może być podstawa ideologiczna "że coś nie jest"?

Ei incumbit probatio qui dicit, non qui negat.

Ja bym to nazwał "fanatyczną wrogością wobec głupoty". Co to tego ma ateizm?

Fanatyczni ateiści są bardzo uciążliwi we współżyciu i bardzo widoczni i w towarzystwie i w internecie. W internecie widać ich we wszelkich teoretycznie anonimowych komentarzach pod informacjami na portalach informacyjnych. Komentarze ociekają od nienawiści do ludzi, zwłaszcza ludzi wierzących w Boga. Widać fanatycznych ateistów na forach internetowych - najróżniejszych i na czatach. Poznać ich po wojujących racjonalistycznych stwierdzeniach.

Osoby tego typu do tego stopnia są zapiekli w swoim fanatyzmie, że nawet jeśli wyznają jakąś religię (przeważnie buddyzm, czasem jakieś liberalne kościoły chrześcijańskie), twierdzą, że Boga nie ma. Twierdzenie opierają na kwestionowaniu Kościoła Katolickiego, wiary katolickiej i duchownych katolickich. Tak jakby katolicy twierdzili, że to katolicy stwarzają Boga, a nie odwrotnie. Prowadzi ich nienawiść do duchowieństwa katolickiego.

Ci ludzie są bardzo chorzy w swojej zaciekłości.
Osobiście straciłem bardzo wielu byłych przyjaciół i znajomych, tylko z tego powodu, że nie mogli się pogodzić z moim wyznaniem wiary...

A co to byli w takim razie za przyjaciele??!


Nawiedzony ateista i zacietrzewiony katolik to ta sama bajka. Jeden walczy o to, by w szkołach nie wisiały krzyże, drugi zaś "broni" krzyża w centrum stolicy przed nie wiadomo czym.

Głupoty, które tropię, dotyczą nauki, nie wiary. Doskonale określił to pan Acro: "fanatyczna wrogością wobec głupoty". I tylko w tym sensie można mnie ewentualnie nazwać fanatykiem.
Nawet w kwestii wiary nie można mi zarzucić "fanatycznego ateizmu", gdyż nigdy nie deklarowałem się jako ateista. Deklarowałem tylko, że jestem w stanie zrozumieć pobudki i sposób myślenia ateisty.

Osobiście uważam, że "wyczyny" różnej maści oszustów czy cwaniaków budujących na głoszeniu głupot własną wielkość we własnych oczach bardzo szkodzą odbiorowi religii przez ogół społeczeństwa ze względu na ośmieszanie religijności jako takiej (bez rozróżnienia wyznawanej wiary). Uważam, że działalność znana jako "Lying for Jesus" jest największym wrogiem pozytywnego odbioru religijności w szerszych kręgach społecznych i wyrządza środowiskom osób wierzących największe szkody z możliwych właśnie z powodu ośmieszania tego środowiska. Stąd moje ataki i wielokrotne sprostowania.