Czy osoba będąca w związku z osobą nie będącą chrześcijaninem może przystąpić do neokatechumenatu ? Czy są w związku z tym problemy ? Może znacie takie przypadki ?

Może.

Problemy? Ze strony neokatechumenatu - nie. Kwestia czy będą problemy ze strony tej drugiej osoby nie będącej chrześcijaninem.

Czy ktos mi moze powiedziec co sie robi i jak wyglada konwiwencja?bo ludzie z którymi chodze na katechezy jada a ja sie zastanawiam i niewiem co mam robic,nic mi nie podpowiada czy jechac czy nie?i co z tego wynikne ?ile trzeba pieniedzy miec i wogóle:)pozdrawiam

Polecam jechać. Z konwiwencji można dużo wynieść (w sensie wiedzy), ja też bardzo dobrze wspominam atmosferę na tym wyjeździe. Więc uważam że warto. A ile wziąć pieniędzy? Pewnie katechiści wam mówią "weźcie ile możecie" - i potraktuj to dosłownie. Z mojego doświadczenia wynika że za konwiwencję wychodzi ok. 150-200 zł na osobę (chociaż, jak mówię, to z mojego doświadczenia, różnie może być), ale jak nie możesz tyle to spokojnie weź mniej a jak możesz to weź więcej.

A co się robi na konwiwencji? Głównie słucha katechez i śpiewa (uwielbiam neońskie pieśni!).

Wynika z tego zawiązanie wspólnoty, ale obecność na konwiwencji nie stanowi żadnej deklaracji zobowiązującej do bycia we wspólnocie, więc można pojechać nawet bez zamiaru zostania w grupie.

Ogólnie same plusy. Chociaż... w neokatechumenacie krąży taki żart: "Po czym się poznaje neonów w niebie? Po kwadratowych tyłkach" I coś w tym jest, o czym się można przekonać po powrocie z konwiwencji ;P

Ja akurat tak sie składa ze wcale nie mam pieniedzy bo ani ja ani mąz nie parcujemy w tej chwili ale osoby z neo powiedzilay ze ila mamy to wziąsc i niczym sie nie pzrejmowac,sama niewiem....ale mam chęc jechac,ci wszyscy co chodzili na katechezy jadą,a jesli do niczego mnie ten wyjazd nie zobowiązuje to ciekawi mnie a tym bardziej ze duzo mi dały te katechezy.Mam czas do zastanowienia sie do czwartku:)

Koszty wyjazdu na konwiwencję zasadniczo odpowiadają kosztom pobytu w miejscu do którego się jedzie - Neokatechumenat nie ma własnych ośrodków, po prostu wynajmuje miejsca tam gdzie konwiwencja się odbywa. Ot i sekret.

Jak katechiści mówią, że nie trzeba sie przejmować tym, czy masz pieniądze za pobyt - to mają rację. Sprawdzone osobiście. Nikt Cię rozliczać nie będzie, dasz ile masz, możesz.

Tak więc nie bój się o kasę, i jeśli masz chęć - jedź. Niech ta kasa Ci nie przesłania konwiwencji.

Czasem jest nam naprawdę trudno przyjąć, że ktoś od nas nie wymaga kasy, trudno jest nam coś dostać za darmo, ale za niewiele - chcielibyśmy się rozliczyć, mieć konto na "czysto".
A tymczasem - co złego jest w tym, że nie mają pieniędzy pojedziesz na konwiwencję? Nic.

Życzę owocenego przeżycia!

No, statut jest dostępny, bez problemu. A czy przestrzegany? - Mam coraz większe przeświadczenie, że tak.

A co do Dyrektorium, powiem szczerze, że nie wiem jak będzie, ufam, że dobrze.
Nie wiem też, czy tego typu dokumenty, dotyczące np. innych rzeczywistości Kościoła są ogólnie dostępne. Nie znam praktyki w tym względzie.

Mi się wydaje że statut i różne zalecenia są przestrzegane... w coraz większym stopniu

Wiadomo, że nie da się wielu zmian wprowadzić "na już", trochę to musi potrwać, ale zmiany są wprowadzane. Kiedy ja zaczynałam być w neo to Komunię przyjmowało się jeszcze na siedząco, ale pojawiło się zalecenie żeby to zmienić i po paru miesiącach zostało zmienione. Podobnie jest z pieśniami (usunięcie imienia "Jahwe"), długością komentarzy i innymi sprawami.

Co do przestrzegania statutu itp - mam nadzieję, że jest lepiej - na jesieni wybieram się na katechezy z zamiarem załapania się do jakiejś wspólnoty (po wielu latach przerwy).

A propos przestrzegania - jest Wielki Post, czy Bracia i Siostry z Neo wiedzą/pamiętają, że w Wielkim Poście (poza 4 niedzielą) zakazane jest układanie kwiatów na ołtarzu?

Hm... Już dawno mnie nie było na żadnej neońskiej eucharystii, ale z tego co pamiętam kwiaty były zawsze. Ale, z drugiej strony, przecież niedziele jako święta są wyłączone z Wielkiego Postu (można np. chodzić na imprezy), więc przypuszczam że również przystrojenie ołtarza jest nie-postne.

Zgodzisz się, że jest I Niedziela Wielkiego Postu, II Niedziela Wlk Postu itd.
Spójrz na kolor ornatu w jakim ksiądz odprawia Msze w niedziele Wielkiego Postu - to kolor fioletowy.
Niedziele należą do Wielkiego Postu.

Czasowo owszem, należą do okresu Wielkiego Postu, ale każda niedziela to święto, a każde święto ma pierwszeństwo przed postem. Dlatego też w niedziele się nie pości - dotyczy to zabaw, jedzenia, więc przypuszczam że zdobienia ołtarza też.

Być może się mylę, będę musiała w niedzielę zwrócić uwagę, i byłabym też wdzięczna za namiary na miejsce gdzie ta zasada jest podana.

Wielki Post trwa 40 dni - tak? To policz, ile jest dni od Środy Popielcowej do Niedzieli Wielkanocnej. Żadna niedziela NIE JEST policzona

Czy zatem w niedzielę przed Ewangelią śpiewa się Alleluja?
Dlaczego w niedzielę ksiądz ma fioletowy ornat?
I czemuż zatem w niedzielę są Gorzkie Żale?

jo_tka - nie należy mylić okresu liturgicznego Wielkiego Postu, z charakterem postnym dni, niedziela zawsze jest świętem, jak niektórzy piszą "małą Wielkanocą", niemniej te niedziele należą do okresu liturgicznego Wielkiego Postu

Polecam lekturę Listu Kongregacji Kultu Bożego o przygotowaniu i obchodzeniu Świąt Paschalnych
"Paschalis sollemnitatis" - myślę, że Kongregacji Kultu Bożego nie wypada nam poprawiać.

Dla rozjaśnienia fragment z Wprowadzenie do Mszału:
"Zakazuje się przyozdabiać ołtarza kwiatami w okresie Wielkiego Postu. Wyjątek od tej zasady
stanowią: Niedziela Laetare (4. niedziela Wielkiego Postu), uroczystości i święta"
Widać stąd jasno, że Mszał zalicza niedziele do Wielkiego Postu, skoro specjalnie dla 4 (czyli w naszym wypadku najbliższej) robi wyjątek.

jot_tka: jak podejmujesz jakieś postanowienie wielkopostne, to w niedzielę robisz sobie od tego wyjątki?

Powiem szczerze ze zgodziłam sie na te konwiwencje ale nie jestem przekonana,i boje sie ze po tym wyjezdzie oni beda cos odemnie chcieli,znaczy zebym wbrew sobie wstapiła na droge,a ja niechce,duzo mi dały katechezy zrozumiec siebie i wiele rzeczy ale to wystarczy,zeby sie nawrócic nie musze byc we Wspólnocie przciez prawda?mam straszne dylematy ale mam nadzieje ze po wyjazd bedzie ok.A byc w tej wspolnocie nie chce poniewaz pewne rzeczy są dla mnie nie zrozumiałe,miedzy innymi dlaczego sie nie mówi o Matce Boskiej,jak dla mnie Rózaniec jest najwazniejsza modlitwą,nie mowi sie o Papiezu.a po zatym osobiste rzeczy trzeba opowiadac o sobie a ja nie umie i nawet nie chce.Czuje sie osaczona i boje sie wyjazdu i dziwnej Liturgii która sie nie odbywa w Kosciele i nawet nie ma ołtarza,sama niewiem...Jeszce sie ciesze ze bedzie jechał zaprzyjazniony ksiądz to jakos mam troche oparcie ze to jednak jest cos dobrego.