Autor |
Wiadomość |
WyznawcaFSM
Dołączył(a): Cz cze 02, 2011 12:07 Posty: 32
|
 Re: Spełnianie modlitw
co do tematów egzaminów.... może pomoże doświadczenie pomyślane....
Załóżmy, że mamy trzech studentów, jeden cały swój czas poswięca na uczenie się. Drugi polowę czasu się uczy a przez druga połowę czasu modli się o to żeby dobrze wypaśc na egzaminie. trzeci wyłącznie się modli o powodzenie egzaminu
Jeśli przyjmiemy że studenci są trojaczkami o identycznej zdolności przyswajania wiedzy, zyją równie pobożnie, to który z nich ma większe szanse żeby zdać egzamin ?
_________________ "Na początku było Słowo, a tym Słowem było 'ARRRRGH!'" PIRATICUS 13:7
Więcej o naukach Prawdziwego Boga i Jego proroków na: http://fsm.boo.pl
|
Pt cze 03, 2011 10:35 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Spełnianie modlitw
Zauważam błąd metodologiczny w doświadczeniu. Możesz porównywać porównywalne. Zmodyfikuję je. Dwaj pierwsi uczą się tyle samo. W przerwie na naukę jeden idzie pograć w piłkę, drugi wybiera spacer i podczas niego modli się za innych. Doskonale wie, że zdany egzamin zależy od niego, Boga prosi o koncentrację w czasie wgzaminu. Odmawia modlitwę przed egzaminem, którą napisałam we wcześniejszym poście. Teraz możesz porównywać. Wierzący wie, że lenistwo jest grzechem głównym, prosi więc jak traci motywację o chęć do pracy, nie zwolnienie z obowiązków. Jakiś czas temu rozmawiałam (w necie) z człowiekiem wierzącym, ale mającym źle ukształtowane sumienie, że ma się uczyć, nie modlić...nie potrafił tego pojąć, więc zawarliśmy umowę: ja chodziłam codziennie w jego intencji na mszę i odmawiałam jego modlitwy. On w tym czasie się uczył. Groziło mu zawalenie roku, nie miał kilku zaliczeń. Wszystko pozaliczał i zdał egzaminy...To był jednak przykład człowieka, który źle pojmował wiarę i w tamtej sytuacji nie widziałam mądrzejszego wyjścia. Powoli dochodzi do siebie, chociaż jeszcze długa droga przed nim.
|
Pt cze 03, 2011 10:46 |
|
 |
WyznawcaFSM
Dołączył(a): Cz cze 02, 2011 12:07 Posty: 32
|
 Re: Spełnianie modlitw
no nie czuje się przekonany.... Jeśli Bóg jest wszechmocny a do tego słucha modlitw i je spełnia, to co stoi na przeszkodzie żeby wysłuchawszy modlitwy kompletnie nie uczącego się studenta, sprawił że nauczyciel postawi mu 5 a może 6 ?
Oczywiście nie dotyczy to Latającego Potwora Spaghetti, któy ma za dużo pracy z podkładanmiem naukowcom dowodów na prawdziwość ich błędnych teorii, a poza tym jest Bogiem dośc leniwym więc wiecie...
No ale wszechmocny Bóg będący miłością powinien chyba czasem załatwić swojemu wyznawcy pozytywna ocene. Poza tym Bóg karzący za nieprzestrzeganie przykazań z których kilka pierwszych dotyczy czczenia jego osoby powinien chyba czasem ukarac studenta który przez to że non stop się uczył zapomniał o modlitwie itp. tak sprawiając żeby nauczyciel postawił mu 1. A co! trzeba było się modlić a nie wkuwać podstawy ewolucjonizmu! (bo egzamin oczywiście był na 4tym roku zoologi z zakresu ewolucji zachowań stadnych ssaków afrykańskich)
_________________ "Na początku było Słowo, a tym Słowem było 'ARRRRGH!'" PIRATICUS 13:7
Więcej o naukach Prawdziwego Boga i Jego proroków na: http://fsm.boo.pl
Ostatnio edytowano Pt cze 03, 2011 11:03 przez WyznawcaFSM, łącznie edytowano 1 raz
|
Pt cze 03, 2011 10:56 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Spełnianie modlitw
WyznawcaFSM napisał(a): No ale wszechmocny Bóg będący miłością powinien chyba czasem załatwić swojemu wyznawcy pozytywna ocene. Jezus powiedział: oddajcie cezarowi co cesarskie, Bogu co boskie. I mamy grzech: lenistwo. Bóg ma przeczyć sam sobie? No nie... JPII nie dawał ściągać kolegom, zawsze jednak pomógł w zrozumieniu materiału. Sam też był tytanem pracy. Jest błogosławinym, więc mamy wskazówkę żyjącego człowieka, jak należy chodzić po ziemi. 
|
Pt cze 03, 2011 11:01 |
|
 |
WyznawcaFSM
Dołączył(a): Cz cze 02, 2011 12:07 Posty: 32
|
 Re: Spełnianie modlitw
yhym.... zaczynam rozumieć.... mam zasuwac jak osioł, wypruwać sobie flaki żeby coś osiągnąć a wtedy jak się pomodlę to mi się uda, a jak się nie pomodlę?... A jaki sens sie modlić jeśli wiem że się obkułem? Po co wtedy zajmowac Bogu czas? tak mi się wydawało że modlicie sie o rzeczy do których potrzebujecie pomocy Boga, a nie o coś co i tak właśnie osiągneliście swoją pracą (np. siedzeniem i wkuwaniem tego darwinistycznego bełkotu na 4 roku zoologii)
PS. Kim był JPII ? zresztą nieważne, fajnie że dzięki niemu macie wskazówkę żeby nie dawać ściągać kolegom.
PSII. To że Jezus coś powiedział nie stanowi żadnego argumentu bo: nie wiesz co naprawdę powiedział, wiesz tylko co ktoś zapisał jako słowa Jezusa, a do tego nie dla każdego stanowi to jakikolwiek argument, bo nie wszyscy wierzą w to samo co Ty.
Modlitwa nie zawsze jest skuteczna i nie zawsze jest spełniane to o co prosimy, co jest oczywiste. Przecież czytamy w zapisanej przez proroka Bobbiego Hendersona Ewangelii Latającego Potwora Spaghetti:
P: Czy On słyszy moje modlitwy? O: Tak, ale to niekoniecznie oznacza, że na nie odpowie. By zwiększyć swoje szanse zaleca się żebyś założył strój pirata lub przynajmniej opaskę na oko.
Pogódźmy się wreszcie że nie wszystkie modlitwy są wysłuchiwane
_________________ "Na początku było Słowo, a tym Słowem było 'ARRRRGH!'" PIRATICUS 13:7
Więcej o naukach Prawdziwego Boga i Jego proroków na: http://fsm.boo.pl
|
Pt cze 03, 2011 11:10 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Spełnianie modlitw
WyznawcaFSM napisał(a): Pogódźmy się wreszcie że nie wszystkie modlitwy są wysłuchiwane W pełni akceptuję to co napisałeś. Modlitwa powinna zawierać klauzulę: jeśli jest to zgodne z Twoją wolą Panie...Bóg nie jest usługodawcą człowieka...Pozwala jednak na łatwiejsze życie, tu na ziemi. Miłość i idący za tym komfort psychiczny to podstawa naszego postrzegania świata, bowiem nasze uczucia rysują jego koloryt. 
|
Pt cze 03, 2011 11:31 |
|
 |
WyznawcaFSM
Dołączył(a): Cz cze 02, 2011 12:07 Posty: 32
|
 Re: Spełnianie modlitw
hmmm.... a po co się modlić z prośbą o coś, jeśli dołączymy wspomnianą klauzulę? Jeśli jest zgodne z wolą to przecież i tak tak się stanie, a jeśli nie jest to modlitwa i tak nc nie pomoże. Wniosek: modlitwy z taką klauzulą w ogóle nie mają sensu, bo nie mają wpływu na nic. to co napisałem że: Cytuj: Pogódźmy się wreszcie że nie wszystkie modlitwy są wysłuchiwane Nie wynikało z tego że Latający Potwór Spaghetti może mieć inną wolę, ale że może po prostu nie spełnić wyrażonej w modlitwie prośby, choćby dlatego , że modlący się nie miał opaski na oku. Ale oczywiście możliwe jest że czasem jej wysłucha.
_________________ "Na początku było Słowo, a tym Słowem było 'ARRRRGH!'" PIRATICUS 13:7
Więcej o naukach Prawdziwego Boga i Jego proroków na: http://fsm.boo.pl
|
Pt cze 03, 2011 11:51 |
|
 |
Beszad
Dołączył(a): Pn lut 21, 2011 14:19 Posty: 62
|
 Re: Spełnianie modlitw
Beszad napisał(a): atheist napisał(a): Jeżeli jest tak jak piszesz, że to Bóg decyduje co jest dla człowieka dobre i nie zważa na jego prośby (czyt. modlitwy) to modlitwa właściwie nie ma sensu. Wystarczy powiedzieć: "Boże, wierzę w Ciebie, czyń co dla mnie najlepsze". Wypowiedziałeś tu modlitwę w najpiękniejszej i najbardziej esencjonalnej formie.  Cieszę się z takiego obrotu dyskusji - szczerze wyrażonych odczuć i trafnie postawionych pytań. Patrząc okiem racjonalisty, który całe swoje "ratio" wiąże wyłącznie z rzeczywistością EGZYSTENCJALNĄ (dotyczącą naszego przemijającego życia i nieuchronnej śmierci), masz absolutną rację - w takim wymiarze modlitwa nie ma sensu, lepiej zająć się zabezpieczaniem własnego bytu na dzień jutrzejszy. Problem tkwi w tym, że człowiek zawsze balansował na granicy dwóch rzeczywistości - egzystencjalnej i transcendentalnej. Odrzujacjąc jedną lub drugą, rezygnujemy w jakiś sposób ze swojego człowieczeństwa. Atheist, niedawno rozmawiałem z ludźmi, którzy stali na biegunie zupełnie przeciwległym do prezentowanego tu przez Ciebie stanowiska - oni odrzucali wymiar egzystencjalny, twierdząc, że życie jest z natury zepsute, tak jak cały świat - więc trzeba się od niego dystansować. W takim podejściu do życia nie warto się też niczym trudzić, bo i tak wszystko przeminie. Znamienne jest też, że ci ludzie kążdą wątpliwość przypisują działaniu szatana. To przykład odrzucenia swego ludzkiego wymiaru poprzez negację wartości egzystencjalnych. Dlaczego o tym piszę? Właśnie po to, aby ukazać drugi biegun tego, czym jest z kolei zamknięcie na przestrzeń Transcendencji. Ale nie chcę przez to Ciebie definiować jako człowieka "zamkniętego". Przeciwnie - już po kilku Twych wypowiedziach zauważyłem, że jesteś "człowiekiem drogi" ("homo viator" - jak to pięknie okreslił Gabriel Marcel w tytule jednej ze swych ciekawych książek). To, że w tym wątku podjąłeś się obrony "drugiego bieguna" traktuję raczej jako potrzebę wejścia w przestrzeń AUTENTYCZNOŚCI, czyli sprowadzenia dialogu poza utarte formułki. A to z kolei jest już wejściem w przestrzeń NADZIEI. atheist napisał(a): Tymczasem cywilizację popychają do przodu ludzie uparci, zapaleni do tego co robią, pracujacy z poświęceniem i nie odpuszczający, nie poddający się przeciwnosciom losu. Jakoś bardziej szanuję ludzi, którzy mówią: "byłem leniwy, nie nauczyłem się i nie zdałem, ale spróbuję raz jeszcze" niż tych którzy twierdzą: "nie zdałem, bo taka była wola Boga, który mnie najwyraźniej wysłuchał (choć prosiłem o coś dokładnie przeciwnego)". W pełni rozumiem Twoją intencję i biorąc pod uwagę aspekt pracy nad sobą, całkowicie podzielam to zdanie. Człowiek powinien dawać z siebie tyle, ile potrafi - a jeśli się coś nie powiedzie, to pretensje może kierować wyłącznie do samego siebie. Dlatego w poprzednim poście pisałem o zupełnie innej roli modlitwy, której nie sprowadzałbym nigdy do "koncertu życzeń". Z pewnością każdy nieco inaczej podchodzi do relacji z Bogiem (to również warunkowane jest względami egzystencjalnymi - świadomością kulturową, poczuciem alienacji itp.). Dlatego mogę tu pisać wyłącznie o własnym doświadczeniu - dla mnie modlitwa jest przede wszystkim PRZEBYWANIEM w obecności żywego Boga, świadomością ZAWIERZENIA i radością żyjącej NADZIEI. A jeśli decyduję się na to "zanurzenie", to za każdym razem chcę wchodzić w przestrzeń Boga taki, jakim jestem, czyli w pełni AUTENTYCZNY - z moimi grzechami, ograniczeniami i pragnieniami. A z kolei będąc świadom swych ograniczeń, wiem, że nie każde moje pragnienie może być dobre. Tu jest klucz do rozgraniczenia moich doraźnych INTENCJI od NADZIEI. Na koniec chciałbym się podzielić z Tobą niezwykle ważną refleksją ks. Tomaśa Halika (to taki "czeski Tischner") na temat tzw. "ateistów". W niezwykle ciekawej książce "Dotknij ran" (którą polecam szczególnie Tobie!) zdecydowanie odrzuca on sztuczny podział na ludzi wierzących i niewierzących (nawet tych, którzy się tak sami deklarują). Istotą wiary nie jest to, jak WYOBRAŻAMY sobie Boga i jak Go NAZYWAMY (a nawet to, czy w ogóle Go nazywamy i przyjmujemy do świadomości Jego istnienie!). Bo wiara to postawa OTWARCIA - jeśli czowiek zdoła wejść w relację "pustego dzbana", to prędzej czy później zostanie napełniony! Ale już z chwilą wylania z siebie tego, co zbędne (i tu bardzo przydatny jest dorobek filozofii sceptycyzmu i teologii negatywnej), staje się człowiekiem wierzącym, bo dokonuje aktu zawierzenia, że jest COŚ WIĘCEJ.
|
Pt cze 03, 2011 11:52 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Spełnianie modlitw
atheist napisał(a): Chrześcijanin musi być wężem... ciekawe, ciekawe, pisałem gdzieś, że naukę Jezusa można dowolnie interpretować i się nie pomyliłem... "Oto posyłam was jak owce między wilki. Bądźcie roztropni jak węże, a niewinni jak gołębie". (Mt 10:16) Pozwole sobie też na interpretację by nie było złudzeń. Jezus, w moim rozumieniu, instruuje apostołów, jakie niebezpieczeństwa będą na nich czekać. Posyła ich jak owce, bo są niewinni i słabi w porównaniu z siłą i agresją wilków. Ale jednocześnie nie chce, żeby padli łupem owych wilków, stąd porada o roztropności, wykorzystaniu rozumu, przewidywaniu niebezpieczeństw itd. W tym wszystkim apostołowie mają jednoznacznie opowiadać się po stronie dobra. Dlatego roztropności (a może nawet: sprytowi?) towarzyszyć powinna niewinność. Cytuj: No właśnie, nazywam Wasze poglądy na świat przesądami. Uważam, że są pozbawione racjonalnosci, sensu, spójności, że są szkodliwe i demoralizujące. W mojej ocenie mylisz się... Cytuj: Zauważ, że atakuję poglądy a nie ludzi. Wiem, że Wam, wierzącym, jest trudno zrozumieć tę różnicę - uważacie, że wszystko co jest powiedziane przeciwko "Słowu Bożemu" jest skierowane przeciwko Bogu, a skoro tak, to również personalnie przeciwko Wam. Ja różnicuję: spieranie się na poglądy i atak personalny. To nie ma nic wspólnego z wiarą, ale kulturą osobistą człowieka, z wiarą o tyle,że jest pierwotna...Słowo Boże = Bóg. Personalnie uogólniasz, to boli... Sąd szczegółowy będzie dotyczyl życia Lizy, a nie Lizy w kontekście Hitlera czy Stalina...
|
Pt cze 03, 2011 13:33 |
|
 |
ChristiFidelis
Dołączył(a): Pt maja 13, 2011 17:38 Posty: 59
|
 Re: Spełnianie modlitw
WyznawcaFSM napisał(a): co do tematów egzaminów.... może pomoże doświadczenie pomyślane....
Załóżmy, że mamy trzech studentów, jeden cały swój czas poswięca na uczenie się. Drugi polowę czasu się uczy a przez druga połowę czasu modli się o to żeby dobrze wypaśc na egzaminie. trzeci wyłącznie się modli o powodzenie egzaminu
Jeśli przyjmiemy że studenci są trojaczkami o identycznej zdolności przyswajania wiedzy, zyją równie pobożnie, to który z nich ma większe szanse żeby zdać egzamin ? z pewnością nie trzeci:)
|
Pt cze 03, 2011 15:32 |
|
 |
WyznawcaFSM
Dołączył(a): Cz cze 02, 2011 12:07 Posty: 32
|
 Re: Spełnianie modlitw
zasmuciłeś mnie tym.... bo gdzie wiara we Wszechmoc i Miłosierdzie ? I skąd ta pewność? Czyzby dane Ci było poznać wszystkie boskie zamiary ? Czy Bog nie mógłby sprawić cudo że to jednak trzeci dstałby najlepszą ocene ? Jesteś naprawde pewny że nigdy nie wysłucha takiej modlitwy ? 100% pewny? Aż tak dobrze znasz wszystkie boskie intencje ? A co ze słynnym: Niezbadane są wyroki Pana ?
_________________ "Na początku było Słowo, a tym Słowem było 'ARRRRGH!'" PIRATICUS 13:7
Więcej o naukach Prawdziwego Boga i Jego proroków na: http://fsm.boo.pl
|
Pt cze 03, 2011 15:51 |
|
 |
ChristiFidelis
Dołączył(a): Pt maja 13, 2011 17:38 Posty: 59
|
 Re: Spełnianie modlitw
Jeśli jesteś zdrowym, przeciętnym, myślącym studentem/uczniem(to nie do cb)trzeba coś w głowie mieć, by zdać. Jeśli masz kłopoty w nauce i coś Ci nie wychodzi mimo że bardzo się starasz, to wtedy tego nie wykluczam. Lenistwo to nie to samo.
PS: Nie smuć się:(
|
Pt cze 03, 2011 16:05 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Spełnianie modlitw
Widzisz Beszad, Twoje myślenie na temat wiary, Boga czy ateistów to w świecie ludzi religijnych sposób myślenia niezmiernie rzadki. Ogromna większość wierzących (na tym forum to widać też dobrze), to osoby, które wiarę traktują jako wielofunkcyjny środek na: - usprawiedliwianie siebie („widocznie Bóg tak chciał”) - odreagowywanie kompleksów i dowartościowywanie się („te głupki ateiści uważają, że życie powstało z kamienia”, „będę zbawiony a oni nie”) - kojenie lęku przed śmiercią - tłumaczenie własnej niewiedzy i niechęci jej zgłębiania („nie muszę czytać książek, nauka i tak się myli”) - przerzucanie odpowiedzialności za „nicnierobienie” na Boga („odmawiam nowennę 3 razy dziennie – powinno wystarczyć”) - leczenie wyrzutów sumienia („wyspowiadałem się i Bóg mi wybaczył”) i wiele podobnych. I niestety uważam, że tego typu postawy religia kreuje, że wynika to z natury samej religii. (Dlatego między innymi jest tak popularna.) Wiara, że jakiś Bóg może spełniać nasze zachcianki i zmieniać prawa fizyki specjalnie dla nas, bo my tak bardzo byśmy tego chcieli, jest dla mnie nie tylko dziecinna, ale przede wszystkim prowadząca (większość ludzi) do takiego pojmowania religii, o jakim pisałem powyżej, czyli mówiąc wprost – demoralizująca.Beszad napisał(a): Problem tkwi w tym, że człowiek zawsze balansował na granicy dwóch rzeczywistości - egzystencjalnej i transcendentalnej.
Nie zgadzam się z takim sformułowaniem, człowiek nie balansuje na granicy dwóch rzeczywistości, bo rzeczywistość jest tylko jedna. Człowiek ma genetyczną skłonność do teleologii (widzenia we wszystkim sprawczości i przyczynowości), dualizmu (pojmowania ciała jako oddzielnego od świadomości) itp. postaw, co w konsekwencji prowadzi do wiary w nadprzyrodzone rzeczy. To balansowanie to działanie różnych obszarów naszej psychiki, prowadzące do sprzecznych wniosków: „doświadczenie uczy, że istnieje to co mogę poznać zmysłami, ale mam wrażanie, że istnieje coś więcej.” Tak skonstruowana jest nasza natura, że wydaje nam się, że balansujemy między jakimiś rzeczywistościami. (Słowo „skonstruowana” pokazuje, że teleologia zakorzeniła się mocno również w języku i nawet dla ateisty jest naturalne). Beszad napisał(a): Na koniec chciałbym się podzielić z Tobą niezwykle ważną refleksją ks. Tomaśa Halika (to taki "czeski Tischner") na temat tzw. "ateistów". W niezwykle ciekawej książce "Dotknij ran" (którą polecam szczególnie Tobie!) zdecydowanie odrzuca on sztuczny podział na ludzi wierzących i niewierzących
Może zajrzę, nie wiem jak to autor tłumaczy, ale generalnie drażnią mnie typowe dla religii, Orwellowskie twierdzenia w stylu „wojna to pokój”, „ateizm to też wiara” albo „Bóg nas karze piekłem bo nas kocha”. Według mnie mają one na celu zaciemnienie obrazu i próbę zapudrowania sprzeczności, jakie prędzej czy później muszą wyniknąć z każdej wiary w rzeczy nadprzyrodzone. Beszad napisał(a): Istotą wiary nie jest to, jak WYOBRAŻAMY sobie Boga i jak Go NAZYWAMY (a nawet to, czy w ogóle Go nazywamy i przyjmujemy do świadomości Jego istnienie!). Bo wiara to postawa OTWARCIA - jeśli czowiek zdoła wejść w relację "pustego dzbana", to prędzej czy później zostanie napełniony! Ale już z chwilą wylania z siebie tego, co zbędne (i tu bardzo przydatny jest dorobek filozofii sceptycyzmu i teologii negatywnej), staje się człowiekiem wierzącym, bo dokonuje aktu zawierzenia, że jest COŚ WIĘCEJ. Nie wiem czy dobrze to rozumiem, ale tak jak pisałem powyżej - człowiek ma rzeczywiście skłonność, do wiary w rzeczy nieistniejące. I zgadzam się, że wiara w COŚ WIĘCEJ jest już wiarą, quasi religią. Z tego punktu widzenia oczywiście jej istotą, tak jak piszesz, „nie jest to, jak WYOBRAŻAMY sobie Boga i jak Go NAZYWAMY (a nawet to, czy w ogóle Go nazywamy i przyjmujemy do świadomości Jego istnienie!)”. Religia to tylko nabudowa, ubranie przez człowieka tych irracjonalnych odczuć w jakąś „teorię”. To trochę tak jak ze strachem przed ciemnością. Ludzie, zwłaszcza dzieci, boją się ciemności, choć strach przed ciemnością samą w sobie jest irracjonalny. Na pytanie dlaczego więc się boją tworzą historie o duchach pod łóżkiem. Ateista (w tej analogii) to ktoś kto uważa, że ciemność sama w sobie nie jest groźna i nie należy się jej bać. Jeśli ktoś poddaje się tej skłonności do strachu przed ciemnością uważając, że duchy nie istnieją, ale jest COŚ WIĘCEJ co każe mu się jej bać, to rzeczywiście jest już „wierzącym”. A jeśli wierzy w duchy pod łóżkiem to staje się osobą religijną. Granica jest więc czasem płynna, ale nie można powiedzieć, że podział na wierzących i niewierzących w duchy pod łóżkiem jest sztuczny.
|
Pt cze 03, 2011 19:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Spełnianie modlitw
atheist napisał(a): I niestety uważam, że tego typu postawy religia kreuje, że wynika to z natury samej religii. zieeeew... Cytuj: Człowiek ma genetyczną skłonność do teleologii (widzenia we wszystkim sprawczości i przyczynowości), dualizmu (pojmowania ciała jako oddzielnego od świadomości) itp. postaw, co w konsekwencji prowadzi do wiary w nadprzyrodzone rzeczy.) Genetyka dostarcza dowodów przeciwko Bogu? Cytuj: Nie wiem czy dobrze to rozumiem, ale tak jak pisałem powyżej - człowiek ma rzeczywiście skłonność, do wiary w rzeczy nieistniejące. Wniosek jest więc prosty: wiara jest wpisana w człowieczeństwo. Natura nie jest rozrzutna, daje to co użyteczne.
|
Pt cze 03, 2011 20:42 |
|
 |
Beszad
Dołączył(a): Pn lut 21, 2011 14:19 Posty: 62
|
 Re: Spełnianie modlitw
Atheist - znowu musze się zgodzić z Twoim twierdzeniem, że człowiek ma przyrodzoną skłonność do szukania przyczyn, wykraczając przy tym poza rzeczywistość nadprzyrodzoną. Różnimy się tylko w tej kwestii, że dla Ciebie ta rzeczywistość ma podłoże czysto psychiczne - jest przyczyną lęku i prowadzi do skutku wyparcia tych lęków. Tak w istocie jest w każdej religii. Jednak według mnie zawierzenie Jezusowi to nie religia.
Nie uważam chrześcijaństwa za religię - choć jestem świadom, że chrześcijanie nagminnie narzucają na siebie płaszcz religii, bo wciąż drzemie w nich (w nas wszystkich) "homo religiosus". Jednak, jak pisze wspomniany ks. Halik, i jak utrzymywał ks. Tischner, lęk nie ma nic wspólnego z wiarą w Chrystusa. Jeśli "wiara" rodzi się z lęku, to może być ona wyłącznie wiarą w religię, w liczne obiekty kulturowych wyobrażeń, ale nie będzie ona miała wymiaru autentycznego ZAWIERZENIA. W tej chwili jesteś na etapie walki z religijnością - i ufam, że jest to dla Ciebie (jak i dla nas!) "walka" o charakterze oczyszczającym z tego co religijne, aby uczunić miejsce pod to, co Chrystusowe. Bo kto szuka Prawdy, ten szuka Chrystusa.
|
Pt cze 03, 2011 20:57 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|