Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Autor |
Wiadomość |
waldek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N kwi 24, 2011 21:19 Posty: 171
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
meritus napisał(a): Bóg w Słowie Bożym jest bardzo stanowczy w kwestii zboczenia homoseksualnego. Wymaga też jasnego opowiedzenia się, albo za grzechem, albo za Bogiem
Bóg wzywa tych, którzy odczuwają takie skłonności, do życia w czystości, Ta wypowiedź powinna brzmieć raczej tak: Chrześcijańska wersja boga w "Słowie Bozym" jest bardzo stanowczy w kwestii zboczenia homoseksualnego. Wymaga też jasnego opowiedzenia się, albo za grzechem, albo za Bogiem (w wersji chrześcijańskiej)albo Chrześcijańska wersja boga wzywa tych, którzy odczuwają takie skłonności, do życia w czystości kinga_scarf napisał(a): Nie bój się ludzi, pamiętaj o sobie i ciesz się życiem.
Jak to powiedział Budda "żadna religia nie jest ważniejsza niż ludzkie szczęście"
|
Wt maja 31, 2011 23:32 |
|
|
|
 |
meritus
Dołączył(a): Cz sie 05, 2004 17:05 Posty: 1914
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Waldku, jeżeli występuje się w roli niewierzącego, buddysty-ateisty, albo wyznawcy bożka Homosia, to mozna tak powiedzieć. Słowo Boże ma charakter obiektywny, a nie jest tylko widzimisię chrześcijan.
|
Śr cze 01, 2011 15:50 |
|
 |
waldek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N kwi 24, 2011 21:19 Posty: 171
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
meritus napisał(a): Waldku, jeżeli występuje się w roli niewierzącego, buddysty-ateisty, albo wyznawcy bożka Homosia, to mozna tak powiedzieć. Lepszy taki Homoś niz ta żydowska karykatura boga... "blada nieudolność wisząca na drzewie"
|
Śr cze 01, 2011 16:03 |
|
|
|
 |
meritus
Dołączył(a): Cz sie 05, 2004 17:05 Posty: 1914
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Każdy jest wolny. Jedni wierzą w projekcję własnych skłonności seksualnych, a inni w Boga, który potrafi umrzeć.
|
Śr cze 01, 2011 19:19 |
|
 |
waldek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): N kwi 24, 2011 21:19 Posty: 171
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
meritus napisał(a): Jedni wierzą w projekcję własnych skłonności seksualnych, a inni w Boga, który potrafi umrzeć. i sie odrodzić... ...a którego słowo ma charakter równie obiektywny, co przepowiednie wróżbity Macieja. To ja już wolę "Wysyp żywych trupów" Edgar'a Wright'a, przynajmiej to komedia - co mnie bedzie jakies zombie straszyło.
|
Śr cze 01, 2011 19:40 |
|
|
|
 |
tomek22
Dołączył(a): Wt maja 24, 2011 0:25 Posty: 6
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Rozumiem Cię, toxo. Jestem w niemal identycznej sytuacji. Prawda wygląda tak, że już zawsze będę osamotniony. Przyjaciele i znajomi żyją swoim życiem, zakładają rodziny.. Nigdy nie staną się dla mnie kimś, z kim mógłbym przejść przez życie, kto sprawi, że będę czuł się bezpiecznie..
Zresztą, czy są to prawdziwi przyjaciele, skoro nawet nie mogę im powiedzieć, że jestem homoseksualistą? Tak naprawdę nie znają mnie, muszę przy nich stale udawać kogoś, kim nie jestem.. Oczywistym jest, że nikt nie chce przyjaźnić się z „pedałem”. KKK może zalecać szacunek i delikatność, ale dla większości ludzi, a już zwłaszcza katolików, to zbyt trudne. Nasza kondycja jest dla nich zbyt niezrozumiała, a przez to odstraszająca. Z takich jak my to co najwyżej można pożartować, a nie się z nimi zadawać…
O mnie nie wiedzą nawet rodzice. Nie mówię im, by nie sprawić im przykrości i zawodu. Wiem, że nie przełknęliby „tej” informacji. Musieliby żyć ze świadomością, ze wychowali „zboczeńca” – bo tak właśnie myśli o nas większość katolików (patrz np. posty meritusa czy innych obrońców „prawa naturalnego”). Stawiają nas na jednej półce z pedofilami, zoofilami czy nekrofilami. Nie mają pojęcia, jak bolesne jest takie uogólnienie. Czy to jest ta delikatność?
Nie wiem dlaczego Bóg postanowił się tak nami „zabawić”. Najgorsze jest to, że czuję, że ten krzyż jest dla mnie zbyt ciężki. Codziennie płaczę w poduszkę, nie potrafię się cieszyć zwykłymi sprawami. Podświadomie mam pretensje do Boga, co mnie od Niego coraz bardziej odgradza. Mam dopiero 23 lata, a co będzie za 10 czy 20 lat? Trudno mi to sobie wyobrazić. Nie mam pojęcia, jak ma wyglądać moje życie. Szczerze mówiąc, chciałbym umrzeć. Moje życie nie ma żadnego sensu, nawet Bóg nie pomaga mi go dostrzec.
|
N cze 05, 2011 11:29 |
|
 |
maly_kwiatek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So lip 14, 2007 7:02 Posty: 3507
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Podobnie jak toxo, nie chcesz pomóc sobie sam, nie chcesz rozmawiać z Bogiem o swoich sprawach, nie chcesz niczyjej pomocy, tylko zaczepiasz się w nieszczęściu i robisz wszystko by ten stan utrwalić. Wynika to z programowania swojego nieszczęścia na całe życie. (Za 10, 20, 30 lat).
Bóg nikogo nie "obdarza" nieszczęściem bez powodu. Skoro wolisz trwać w niechęci do Boga, bo stworzył Cię "pedałem", zamiast zrozumieć dlaczego tak się stało, to jest Twój dorosły już wybór. Nie sądzę jednak, by taka postawa była właściwa. Sądzę, że warto na Twoim miejscu co najmniej przemyśleć inne rozwiązania, niż być nieszczęśliwym przez całe życie i przy okazji, swoje nieszczęście rozsiewać wokół siebie. Pewne jest, że co zasiejesz, zbierzesz.
_________________ Mały kwiatek pod stopami Boga - św. Teresa od Dzieciątka Jezus Zbrodnia państwowa to i państwowe morderstwo i terror demokracji. Gdy działa Duch Święty, wzrasta wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego, ginie kłamstwo, nienawiść, magia.
|
N cze 05, 2011 17:43 |
|
 |
Ayfkm
Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 17:48 Posty: 72
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Smutne 31 stron świadectwa co bazowanie na wiedzy ludowej, zamiast solidnych faktów naukowych może uczynić innym ludziom.
_________________ [i]"Zdawać by się mogło, że ludzi powinna cechować naturalna chęć poszerzania wiedzy. Ale spróbuj ich czegoś nauczyć, gdy nie są skoszarowani w szkole."[/i] - A. Luna
|
N cze 05, 2011 18:41 |
|
 |
taki_facet
Dołączył(a): N gru 05, 2010 23:18 Posty: 18
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
tomek22 napisał(a): Rozumiem Cię, toxo. Jestem w niemal identycznej sytuacji. Prawda wygląda tak, że już zawsze będę osamotniony. Przyjaciele i znajomi żyją swoim życiem, zakładają rodziny.. Nigdy nie staną się dla mnie kimś, z kim mógłbym przejść przez życie, kto sprawi, że będę czuł się bezpiecznie..
Zresztą, czy są to prawdziwi przyjaciele, skoro nawet nie mogę im powiedzieć, że jestem homoseksualistą? Tak naprawdę nie znają mnie, muszę przy nich stale udawać kogoś, kim nie jestem.. Oczywistym jest, że nikt nie chce przyjaźnić się z „pedałem”. KKK może zalecać szacunek i delikatność, ale dla większości ludzi, a już zwłaszcza katolików, to zbyt trudne. Nasza kondycja jest dla nich zbyt niezrozumiała, a przez to odstraszająca. Z takich jak my to co najwyżej można pożartować, a nie się z nimi zadawać…
O mnie nie wiedzą nawet rodzice. Nie mówię im, by nie sprawić im przykrości i zawodu. Wiem, że nie przełknęliby „tej” informacji. Musieliby żyć ze świadomością, ze wychowali „zboczeńca” – bo tak właśnie myśli o nas większość katolików (patrz np. posty meritusa czy innych obrońców „prawa naturalnego”). Stawiają nas na jednej półce z pedofilami, zoofilami czy nekrofilami. Nie mają pojęcia, jak bolesne jest takie uogólnienie. Czy to jest ta delikatność?
Nie wiem dlaczego Bóg postanowił się tak nami „zabawić”. Najgorsze jest to, że czuję, że ten krzyż jest dla mnie zbyt ciężki. Codziennie płaczę w poduszkę, nie potrafię się cieszyć zwykłymi sprawami. Podświadomie mam pretensje do Boga, co mnie od Niego coraz bardziej odgradza. Mam dopiero 23 lata, a co będzie za 10 czy 20 lat? Trudno mi to sobie wyobrazić. Nie mam pojęcia, jak ma wyglądać moje życie. Szczerze mówiąc, chciałbym umrzeć. Moje życie nie ma żadnego sensu, nawet Bóg nie pomaga mi go dostrzec. Tomku23, nie łam się. Napisałem Ci wiadomość na priva.
|
Pn cze 06, 2011 14:08 |
|
 |
lublin33338
Dołączył(a): Pn maja 10, 2010 15:26 Posty: 455
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Życie dla idei nie jest łatwe. To już każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, co wybiera: życie w samotności, czystość w sferze seksualnej, co jest zgodne z nauka KK, albo coś zupełnie przeciwnego- czyli realizacja potrzeb seksualnych i wybiórcze traktowanie religii. Dziwi mnie tylko jedno: dlaczego ktoś, kto stara się żyć zgodnie z nauką Kościoła, modli się , praktykuje, nie jest szczęśliwy? Może religia i wiara nie zawsze potrafi dać człowiekowi szczęście i ukojenie.
|
Pn cze 06, 2011 16:06 |
|
 |
meritus
Dołączył(a): Cz sie 05, 2004 17:05 Posty: 1914
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Lublin33338, rozumiem, że to, co piszesz odnosi się do homoseksualistów. Otóż każdy człowiek jest wezwany do życia w czestości, czy jest w małżenstwie, czy nie. Ponadto powołanie do życia w samotności nie wiąże się ze skłonnością homoseksualną, lecz z powołaniem, charyzmatem. Jeżeli ktoś nie jest powołany do życia w celibacie ze względu na Królestwo Boże, to jest powołany do małżeństwa. Kościół nie nakazuje osobom z nieuporządkowanymi skłonnościami samotności i życia w nieszczęściu, ale wzywa ich do uporządkowania swego wnętrza, do dojrzewania do założenia rodziny, o uzdrowienia od grzesznej skłonności.
Dlatego też, jeżeli ktoś ma skłonności homoseksualne i chce być wierny Bogu, niech porządkuje swe wnętrze, niech dojrzewa do załozenia rodziny, do pozbycia się zboczenia, które go dotyka wbrew jego naturze, na skutek wcześniejszych zranień, nieuporządkowanego dojrzewania, narcyzmu.
|
Wt cze 07, 2011 11:23 |
|
 |
lublin33338
Dołączył(a): Pn maja 10, 2010 15:26 Posty: 455
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
meritus napisał(a): Dlatego też, jeżeli ktoś ma skłonności homoseksualne i chce być wierny Bogu, niech porządkuje swe wnętrze, niech dojrzewa do załozenia rodziny, do pozbycia się zboczenia, które go dotyka wbrew jego naturze, na skutek wcześniejszych zranień, nieuporządkowanego dojrzewania, narcyzmu.
A więc niech bierze swój krzyż i nie narzeka że jest mu ciężko, że jest nieszczęśliwy i samotny.
|
Śr cze 08, 2011 22:08 |
|
 |
kinga_scarf
Dołączył(a): Pn maja 30, 2011 20:14 Posty: 25
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
maly_kwiatek napisał(a): Sądzę, że warto na Twoim miejscu co najmniej przemyśleć inne rozwiązania, niż być nieszczęśliwym przez całe życie i przy okazji, swoje nieszczęście rozsiewać wokół siebie. Pewne jest, że co zasiejesz, zbierzesz. No i jeszcze mamy się umartwiać dlatego, że śmiemy być/bywać nieszczęśliwi.... to już jest jakiś obłęd. Proszę mi wierzyć, że nikt absolutnie nie jest zaprogramowany na nieszczęście i nikt dla przyjemności(?) go nie uprawia! Dziwię się, że w ogóle trzeba ten fakt stwierdzać!? "Rozsiewamy wokół siebie"?? Przepraszam.... mam udawać, że jestem cała w skowronkach, kiedy chce mi się płakać?? Czy też może przykleić sobie pokerową twarz, żeby przypadkiem nie zakłócić czyjegoś spokoju...? Nie każdy jest "dotknięty" silną wiarą, żeby umieć sobie nią pomóc w takich sytuacjach i tryskać optymizmem, kiedy ciężko odgadnąć, jaki sens ma nasze życie... nawet usilnie próbując i modląc się (chyba nie możesz uwierzyć, Drogi Mały Kwiatku, że tak się dzieje bardzo często). Naprawdę tego typu porady nie są budujące dla osób, które trafiły tutaj szukając jakiegoś pocieszenia, wsparcia, czy wskazówki. Wisząca nad głową groźba kary ani trochę nie wpływa mobilizująco, bynajmniej nie we właściwy sposób. Zresztą chyba wiary nie należy wzmacniać strachem, tylko próbą poczucia jej w taki sposób, żeby stała się naturalnym sposobem na życie, czyż nie? Zamiast przykrych konsekwencji chyba lepiej jest wskazać korzyści? pozytywne strony? dać jakąś konkretną nadzieję? a przynajmniej nie robić z Boga surowego kata, pamiętając, że przede wszystkim to, czego od nas oczekuje, ma nas chronić. To tak odnośnie tego "zbierania zasianego"...:/
|
N cze 12, 2011 23:43 |
|
 |
kinga_scarf
Dołączył(a): Pn maja 30, 2011 20:14 Posty: 25
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
lublin33338 napisał(a): Życie dla idei nie jest łatwe. To już każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, co wybiera: życie w samotności, czystość w sferze seksualnej, co jest zgodne z nauka KK, albo coś zupełnie przeciwnego- czyli realizacja potrzeb seksualnych i wybiórcze traktowanie religii. Dziwi mnie tylko jedno: dlaczego ktoś, kto stara się żyć zgodnie z nauką Kościoła, modli się , praktykuje, nie jest szczęśliwy? Może religia i wiara nie zawsze potrafi dać człowiekowi szczęście i ukojenie. Pewnie zaraz znajdzie się ktoś, kto odpowie, że nic nie przychodzi na pstryknięcie palcami... zwłaszcza Bóg. I że trzeba cierpliwie i wiernie czekać, zrozumieć swoje powołanie i takie tam... Mnie też to zastanawia (nieszczęście rozmodlonych), ale liczę, że życie da mi kiedyś odpowiedź. Chciałabym tylko zwrócić uwagę na jedno stwierdzenie: "realizacja potrzeb seksualnych". Rozumiem intencje przywołania teraz tego tematu, natomiast obawiam się powtórki z rozrywki i gromów pt. grzech, obrzydliwość itd. Moim skromnym zdaniem, tak ogólnie, za duży nacisk w dyskusjach kładzie się na zbliżenia intymne. To jest uproszczenie tematu i oddawanie "strażnikom wiary" pola do popisu. Podczas, gdy człowiek przede wszystkim CZUJE. Wstrzemięźliwość, jak często widzę, ma być złotym środkiem, ale nie ma za wiele wspólnego z uczuciami, a to one są prawdziwym problemem osób, które nie akceptują siebie. Nie seks, nie pożądanie. Seks to efekt uczuć (oczywiście bardzo indywidualnych... i nie mnie oceniać ludzką moralność). Chociaż też nie chciałabym się wypowiadać w imieniu wszystkich... pewnie sporo osób na "dzień dobry" czuje czysty żywy pociąg do drugiej osoby. Ile ludzi tyle przypadków.. temat rzeka. Wracając jednak do tematu rozdarcia osób, które siebie nie akceptują - znam pary (jestem połową jednej z nich), które miesiącami potrafią nie myśleć o seksie, koncentrując się na swojej relacji duchowej, naturalnie, bez narzucania sobie "postu". Niestety tam też pojawiają się wątpliwości, a to dowód, że nie pociąg fizyczny jest problemem, a "homopsychika", że się tak wyrażę.. Tendencja do kochania kobiety albo mężczyzny. Ciekawa jestem zdania Katolików w tej kwestii......
|
Pn cze 13, 2011 0:26 |
|
 |
maly_kwiatek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So lip 14, 2007 7:02 Posty: 3507
|
 Re: Jestem homo z przegranym życiem na starcie
Z Tomkiem22 rozmawiałem w innym temacie, który on założył, stąd może jakieś nieporozumienie. Poradziłem mu transformację energii seksualnej na energię życiową i działanie dla siebie i dla innych. Tomek radę odrzucił i oświadczył, że "musi" cierpieć, bo jest katolikiem. Poradziłem mu wtedy, by rozważył mimo wszystko jakiekolwiek inne możliwości, bo Bóg nie stworzył ludzi dla cierpienia. Wtedy się obruszył i zwrócił mi uwagę, że mam doradzać w duchu katolickim, a jeśli doradzam w innym duchu to mam zaznaczać, że to nie jest duch katolicki. I właściwie w tym momencie mi ręce opadły. Pozostaje mi apelować, by nie zarażał swym cierpieniem otoczenia, bo nikt nie jest zobowiązany do noszenia cierpienia innych osób. viewtopic.php?f=9&t=28485kinga_scarf napisał(a): Pewnie zaraz znajdzie się ktoś, kto odpowie, że nic nie przychodzi na pstryknięcie palcami... zwłaszcza Bóg. I że trzeba cierpliwie i wiernie czekać, zrozumieć swoje powołanie i takie tam... Mnie też to zastanawia (nieszczęście rozmodlonych), ale liczę, że życie da mi kiedyś odpowiedź. Chciałabym tylko zwrócić uwagę na jedno stwierdzenie: "realizacja potrzeb seksualnych". Rozumiem intencje przywołania teraz tego tematu, natomiast obawiam się powtórki z rozrywki i gromów pt. grzech, obrzydliwość itd. Moim skromnym zdaniem, tak ogólnie, za duży nacisk w dyskusjach kładzie się na zbliżenia intymne. To jest uproszczenie tematu i oddawanie "strażnikom wiary" pola do popisu. Podczas, gdy człowiek przede wszystkim CZUJE. Wstrzemięźliwość, jak często widzę, ma być złotym środkiem, ale nie ma za wiele wspólnego z uczuciami, a to one są prawdziwym problemem osób, które nie akceptują siebie. Nie seks, nie pożądanie. Seks to efekt uczuć (oczywiście bardzo indywidualnych... i nie mnie oceniać ludzką moralność). Chociaż też nie chciałabym się wypowiadać w imieniu wszystkich... pewnie sporo osób na "dzień dobry" czuje czysty żywy pociąg do drugiej osoby. Ile ludzi tyle przypadków.. temat rzeka. Wracając jednak do tematu rozdarcia osób, które siebie nie akceptują - znam pary (jestem połową jednej z nich), które miesiącami potrafią nie myśleć o seksie, koncentrując się na swojej relacji duchowej, naturalnie, bez narzucania sobie "postu". Niestety tam też pojawiają się wątpliwości, a to dowód, że nie pociąg fizyczny jest problemem, a "homopsychika", że się tak wyrażę.. Tendencja do kochania kobiety albo mężczyzny. Ciekawa jestem zdania Katolików w tej kwestii...... Poruszyłaś Kinga ważną sprawę, może najważniejszą... Faktycznie, rzadko w dyskusjach pojawia się temat naturalnego stworzenia człowieka dla uczuć w tym dla uczuć bliskości z kochaną osobą, dla poczucia więzi i wspólnoty a nade wszystko - uczucia miłości dla niej. Jeden z chłopaków bodaj w zeszłym roku o tym pisał, chyba Toxo właśnie. Niemal cała reszta dyskutantów woziła sie w tematach na homoseksualnym seksie, który zdaniem Kościoła Katolickiego jest czynem nieuporządkowanym moralnie, czyli grzesznym. Toxo został właściwie z problemem nie rozwiązanym. Co z jego potencjałem uczuciowym? Co z jego duszą i sercem otwartymi na miłość do mężczyzny? Będę odważny i powiem jako katolik: To nie jest nic niemoralnie nieuporządkowanego, to jest uczucie chwalebne. O wiele bardziej chwalebne i wiodące do Nieba, niż okresowe latanie po czatach gejowskich po prośbie, albo po pokątne usługi seksualne. Bo to latanie jest żałosne i ukazuje wrażliwym ludziom ich małość wobec własnej słabości. To latanie w sumie jest moralnie nieuporządkowane. Homoseksualna miłość partnerska jest moralnie chwalebna między homoseksualistami. Homoseksualny seks między nimi jest moralnie nieuporządkowany. Takie jest stanowisko Kościoła. A teraz coś od małego kwiatka. Bo jest jeszcze coś. Etyka katolicka nie domaga się od ludzi czynów heroicznych. Domaganie się od katolickich homoseksualistów by traktując się z wzajemną miłością partnerską - powstrzymywali się od relacji seksualnych - jest domaganiem się heroizmu. Oczywiście są takie pary i są tacy homoseksualiści, którzy nie podejmują działań seksualnych. Tym szczególna chwała i szacunek. A co z tymi, którzy dopełniają swoją wzajemną miłość poprzez relację seksualną? Jeśli nieuporządkowany moralnie czyn zatapia się w ocean czystej miłości - tonie w nim ... Jezus powiedział: Miłość zakrywa wiele grzechów... Takie tam dywagacje małego kwiatka.... Pozdrawiam serdecznie 
_________________ Mały kwiatek pod stopami Boga - św. Teresa od Dzieciątka Jezus Zbrodnia państwowa to i państwowe morderstwo i terror demokracji. Gdy działa Duch Święty, wzrasta wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego, ginie kłamstwo, nienawiść, magia.
|
Pn cze 13, 2011 11:55 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|