Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz sie 21, 2025 18:23



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11  Następna strona
 Jak odpowiedzieć na te pytania? 
Autor Wiadomość
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Liza napisał(a):
Jest cienka granica między ścieraniem się pogądów a stanem człowieka, którą Tischner określa jako chorobę nieustannego odwetu i pogardy dla ludzi o innych poglądach. Tej chorobie 'na siebie' towarzyszy ogromna samotność i czasem psychopatia. Granica sacrum jest, w mojej ocenie, często przekraczana i ścieranie poglądów przechodzi w ocenę ludzi. Rzucający kamieniem uważa, że jego wina jest usprawiedliwiona i że reaguje jak należy. Znajduje 1000 argumentów na uzasadnienie swej postawy.
Samotność pozostaje...tylko wierzący mają Lekarza i recepty.

Rozumiem Lizo, że piszesz o sobie, bo ja wypowiedziałem się na temat KK a Ty jak zwykle atakujesz personalnie. A pogarda dla ludzi o innych poglądach to akurat domena wielu katalików. Czytając to forum nietrudno spotkać katolików, którzy obrzucają błotem nie ateistów (to jeszcze jestem w stanie racjonalnie sobie wytłumaczyć), ale... własnych biskupów! Dlaczego im nie cytujesz wywodów Tischnera nt. psychopatii?


Pt lip 22, 2011 23:40
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
atheist napisał(a):
Alus napisał(a):
Cytuj:
"Wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła" G. Orwell

Motto konstruktorów bezpożnego raju na ziemi....

To motto wszystkich systemów totalitarnych. Fakt, że tego typu retoryki na okrągło używa Kościół Katolicki i inne organizacje religijne jest znamienne. Nie twierdzę, że to totalitarna sensu stricto instytucja, ale jej celem jest na pewno podporządkowanie umysłów ludzi głoszonej przez siebie idei, bo tylko to podporządkowanie pozwala Kościołowi istnieć. Stąd też powinowactwo do systemów totalitarnych, których jednym z głównych wyróżników jest właśnie propaganda i indoktrynacja jest widoczne.


Przynależność do jakiejkolwiek instytucji czy organizacji oznacza podporzadkowanie,zgode na panujące w niej reguły zasady,idee,porządek...jeśli na tej podstawie mówisz o podobieństwie Kościoła i systemu totalitarnego no to cześć ;)
A jeszcze ze Kościół sieje propagande,indoktrynuje...ja to bym sie najpierw zastanowiła czy w dzisiejszych czasach(zostanmy w Europie,chyba ze piszesz z Pekinu, wtedy może przyznałabym ci rację) w Europie indoktrynacja jest wogóle możliwa.Czy Kościół ogranicza swoim wiernym w jakikolwiek sposób możliwość skorzystania z jakichkolwiek innych materiałów,opracowań,dostępnych dokumentów.może sie myle i jak jutro pójde do kościoła to ksiądz mnie wytarga za uszy ze do ciebie pisze :x ...


So lip 23, 2011 7:43
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
MARIEL napisał(a):
Przynależność do jakiejkolwiek instytucji czy organizacji oznacza podporzadkowanie,zgode na panujące w niej reguły zasady,idee,porządek...jeśli na tej podstawie mówisz o podobieństwie Kościoła i systemu totalitarnego no to cześć ;)

Dobrowolna i świadoma przynależność.. czy w przypadku Kościoła jest ona dobrowolna i świadoma :badgrin: ?

Cytuj:
Czy Kościół ogranicza swoim wiernym w jakikolwiek sposób możliwość skorzystania z jakichkolwiek innych materiałów,opracowań,dostępnych dokumentów.
Fizycznie nie jest w stanie tego zrobić, bo ogranicza go prawo świeckie.Nie oznacza to, że nie może robić tego mentalnie...


So lip 23, 2011 10:04
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
atheist napisał(a):
Rozumiem Lizo, że piszesz o sobie, bo ja wypowiedziałem się na temat KK a Ty jak zwykle atakujesz personalnie. A pogarda dla ludzi o innych poglądach to akurat domena wielu katalików. Czytając to forum nietrudno spotkać katolików, którzy obrzucają błotem nie ateistów (to jeszcze jestem w stanie racjonalnie sobie wytłumaczyć), ale... własnych biskupów

Odpowiedziałam na post, który był umieszczony powyżej.
Cytuj:
Jest to forum katolickie, ale tym co nadaje tu smaczek jest ścieranie się poglądów na granicy sacrum i profanum.

Sądziłam, że to było czytelne. Choroba 'na siebie' dotyczy człowieka, nie człowieka-ateisty, stąd dodałam, że wierzący mają Lekarza i recepty (PŚ).
Cytuj:
Dlaczego im nie cytujesz wywodów Tischnera nt. psychopatii?

Tischer powoływał się na psychiatrów w tej kwestii, podał też nazwisko jednego z nich. Istotą sprawy jest nie choroba, ale duchowość człowieka. A człowiek jest jednością, jeśli boli dusza to może zachorować psychika i cały człowiek jest chory.


So lip 23, 2011 10:19

Dołączył(a): N lip 10, 2011 18:51
Posty: 3
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
zephyr7 napisał(a):
Niedawno kolega zadał mi pytanie, które już kiedyś przewinęło się na tym forum:

W kontekście cierpienia niewinnych, chorób i całej ludzkiej biedy, człowiek może dojść do wniosku, że albo:

- Boga nie ma
- nie jest dobry
- albo nie jest wszechmogący.

Jak katolik powinien odpowiedzieć na taki zarzut?

Bo skoro Bóg wszystko może, to może sprawić, żebyśmy nie cierpieli. Skoro nas kocha i troszczy się o nas, powinien uchronić nas od cierpienia. A tak naprawdę, dzieje się często dokładnie na odwrót - dobry człowiek choruje, straszliwie cierpi, umiera w nieopisanych męczarniach.

O ile w przypadku "zwykłych" osób cierpienie może stanowić niejako drogę do "oczyszczenia" nas z grzechu, to jak wytłumaczyć "niewspółmierne do winy" cierpienia niewinnych?

krótko mówiąc, jak my, katolicy, powinniśmy odpowiadać na powyższy zarzut?


Bóg jest Miłością, o tym musimy pamiętać bo naszym celem tu na tym świecie jest właśnie szukanie Boga - Jego Miłości.
Cierpienie i ból nie są dziełem Boga lecz Szatana, ale za przyzwoleniem i aprobatą Stwórcy. Dlaczego? Zauważ ile osób zadaje sobie to samo co ty pytanie. Ile osób nie widzi sensu nie tylko własnego istnienia lecz także Bożej Sprawiedliwości i Miłości. Jak można bowiem wierzyć w Bożą Miłość, skoro wokół jest tyle okrucieństwa, nienawiści, chorób, cynizmu? Czy ten świat rzeczywiście stworzył Bóg, a jeśli tak to sam musi przyznać że coś "poszło nie tak". I gdzie wreszcie mamy tej Miłości szukać, czy ona naprawdę istnieje?
Szukamy odpowiedzi na te pytania, coraz bardziej pogrążając się w niepewności i oddalaniu od Boga. Zasłaniamy się Bożą tajemnicą, nadal nie rozumiejąc dlaczego Bóg tak nas każe i do tego ukrywa przyczynę owej kary przed nami za mgłą tajemnicy?. W końcu po "ciężkim życiu" - (pełnym upokorzeń, biedy i wzgardy), decydujemy się skończyć z tym światem, aby wreszcie uwolnić się od naszych problemów. I co? Spokój, "rozpłynięcie się w nicości", odpoczynek? Nic z tych rzeczy.
Przede wszystkim musimy pamiętać że wszystko co nas spotyka (zarówno zło jak i dobro), jest z góry nam przeznaczone i nieskończenie sprawiedliwe - chociaż nam wydaje się to najbardziej niesprawiedliwe, jak bowiem nazwać sprawiedliwością ciężką chorobę w męczarniach dobrego człowieka, który swym życiem nie zasłużył sobie na taki los?
Jednak nasz problem polega na tym że my patrzymy tylko przez pryzmat naszego życia - od narodzin do śmierci, przez co rzeczywiście taka kara zesłana człowiekowi który nigdy nikomu nic złego nie uczynił, jest potworną niesprawiedliwością. Jednak Bóg patrzy na nasze życie całościowo. Co to znaczy? Znaczy to że co prawda życie jest jedno, ale nie żyje się raz. To znaczy że Bóg widzi wszystkie nasze poprzednie wcielenia (inkarnacje), i wówczas "tworzy" nam takie życie, abyśmy sami mogli odebrać to co wcześniej rozdaliśmy. Jeśli w poprzednim życiu sprawialiśmy ludziom ból i cierpienie, gwałciliśmy i zabijaliśmy, w tym wcieleniu otrzymamy dokładnie tyle samo zła, cierpienia i bólu ile wcześniej "rozdaliśmy". Jeśli zaś w poprzedniej naszej inkarnacji "sialiśmy" dobro, bezinteresowną pomoc, a jednocześnie nie szkodziliśmy innym ludziom - w następnym życiu dostąpimy właśnie tyle szczęścia, dobra i miłości, co poprzednio daliśmy, ani mniej ani więcej.
Reinkarnacja nie jest kwestią naszej wiary czy niewiary. Reinkarnacja jest tak oczywista jak oczywista jest śmierć - "wszystko co się narodziło na tym świecie, musi z tego świata odejść (umrzeć), jak również wszystko co umarło musi się z powrotem narodzić". Dlaczego? Abyśmy mogli odebrać to co wcześniej daliśmy. Po śmierci nie zostajemy wtrąceni w Ogień Piekielny, ni nie dostąpimy "Zbawienia" w takiej formie, jaką nam głosi Kościół.
Po śmierci narodzimy się ponownie w kolejnym ciele i kolejnym życiu, i od nas samych będzie zależało jak je przeżyjemy.
Oczywiście kolejne wcielenie nie odbywa się "automatycznie" po poprzednim. Najpierw "idziemy w stronę światła", do cudownego miejsca które można umownie nazwać Rajem. Jest to tak wspaniałe miejsce że za nic w świecie nie chcemy go opuścić aby wrócić do bliskich na Ziemi (np. śmierć kliniczna - choć w tym wypadku dusza przebywa zaledwie w "przedpokoju" owego Raju, jednak już wówczas otoczona jest Miłością i Pięknem Tamtego Świata). Dostępujemy tam tak wielkiej, wszechogarniającej i wszechobecnej Miłości oraz pomocy ze strony Aniołów i zmarłych przed nami istot (z całego Wszechświata), że czujemy się tam jak w naszym prawdziwym domu. Uświadamiamy sobie że życie które wiedliśmy na Ziemi, było jedynie egzaminem który mieliśmy zaliczyć by przejść do następnej klasy, natomiast to miejsce jest domem, miejscem wymarzonym i wyśnionym, idyllą ukojenia i Miłości.
Tamten Świat do pewnego stopnia przypomina Ziemię, są kwiaty, doliny, ogrody, morze, plaża, góry. Możemy się opalać do woli i nie poparzymy sobie skóry, możemy pływać w morzu a nie utoniemy. Polany i Doliny pełne są najróżniejszych i najpiękniejszych kwiatów, nad którymi latają przepiękne motyle i ptaki. Jednak nie ma żadnych owadów. Na Tamtym Świecie nie porozumiewamy się poprzez wypowiadane słowa za pomocą ust, lecz za pomocą Myśli. Chociaż jednocześnie zwracałyby się do nas miliony Aniołów, lub innych dusz, każdego słyszymy wyraźnie i indywidualnie. Cokolwiek sobie zamarzymy spełnia się błyskawicznie. Możemy JEDNOCZEŚNIE być Tam i na Ziemi, by przyglądać się swoim bliskim. Możemy być w każdej części Wszechświata, nie opuszczając Raju. I jak już powiedziałem, uważamy Tamten Świat za nasz prawdziwy dom, jednak tak naprawdę On nim nie jest. Przy całym swym pięknie i niezwykłości, jest zaledwie niewielką "kopią" tego dokąd zmierzamy i skąd naprawdę pochodzimy - Boga. Jest miejscem tymczasowym, tam także Anioły przygotowują nas do kolejnych narodzin (uczymy się nowej karmy - Bożego przeznaczenia naszego nowego życia), pokazują nam jak będzie wyglądała nasza nowa powłoka (przyszłe ciało - które się jeszcze nie narodziło), i w jakiej rodzinie się urodzimy, czy będziemy mężczyzną czy kobietą.
Dzięki Podświadomości (świadomość umiera wraz z naszym ciałem), wiemy że w poprzednim wcieleniu nie postępowaliśmy dobrze, lub że właśnie tak postępowaliśmy, a dzięki Nadświadomości - czujemy boga i pragniemy do niego wrócić. A droga powrotu do Stwórcy jest tylko jedna - zebranie tego samego plonu, jaki się wcześniej zasiało i odnalezienie w tym wszystkim Bożej Sprawiedliwości, Miłości i Wybaczenia - (o tym wszystkim mówił swoim uczniom Jezus Chrystus - "zbierzecie tylko tyle zboża, ile wcześniej sami zasialiście, ani mniej ani więcej").
Czas pobytu w Raju trwa w zależności (kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset czy kilka tysięcy ziemskich lat). Wszystko jest zależne od umiejscowienia tych samych osób których wcześniej znaliśmy - lub np. tych których tylko spotkaliśmy przez przypadek na ulicy, w przeznaczeniu naszego kolejnego życia (my również znajdujemy się w przeznaczeniu tych osób). Zasada jest prosta te osoby (i nie tylko osoby), które kochaliśmy w poprzednim życiu, mogą się pojawić w następnej naszej inkarnacji (i często się tak dzieje), ci których nie lubiliśmy, nienawidziliśmy, którzy wyrządzili nam jakąś krzywdę, tych koniecznie musimy spotkać w kolejnym życiu. Dlaczego? Jak już powiedziałem nie ma innej drogi do Boga jak poprzez Miłość i Wybaczenie (Miłość ślepą i bezinteresowną, taką jaką kochają nas Bóg i Aniołowie), za to że drugi człowiek po prostu istnieje.
Wszyscy bowiem jesteśmy sobie równi, wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami. Jesteśmy cząstką, kropelką wszechwiecznego, wszechogarniającego Oceanu Energii Miłości - Boga. Nasze dusze nie tylko są nieśmiertelne, lecz są o wiele starsze od Ziemi i całego Wszechświata. Nikt nigdy nas nie stworzył, istnieliśmy od zawsze (nie było początku, nie będzie końca), a naszym celem jest połączenie się ze Źródłem Miłości, gdzie żyliśmy przed powstaniem materialnego Wszechświata.
Bóg nie jest stwórcą "tego świata", Bóg jedynie chce abyśmy się tu czegoś nauczyli, nim do Niego powrócimy. Nauczyli się bezinteresownej pomocy i Miłości dla drugiego człowieka, w tym świecie pełnym obłudy, kłamstwa, przemocy, bólu i niesprawiedliwości.
Wszechświat został stworzony przez Szatana, w chwili Rozszczepienia Świadomości (Wielki Wybuch), wówczas pierwotna Energia Miłości podzieliła się na pozytywną i negatywną. Szatan na polecenie Boga zaczął rozszerzać i zagęszczać te energie - tworząc świat materialny Wszechświat - padół bólu i cierpienia, naszą szkołę Miłości. Innymi słowy Bóg posłał swe dzieci do szkoły, którą w doskonały sposób urządził Szatan, książę tego świata. To właśnie Szatan podaje się za Bogów wszystkich religii istniejących na Ziemi. To do Niego modlimy się prosząc o spełnienie naszych materialistycznych pragnień.
To właśnie Szatan jest chrześcijańskim, żydowskim (Jahwe), muzułmańskim (Allah), hinduistycznym (panteon bóstw), Bogiem i wielu, wielu innych religii. Kościoły, związki wyznaniowe i sekty dawno odeszły od nauk ich twórców (Jezus, Mahomet, Budda, Zaratusztra i inni), zmieniając ich słowa i odwracając nauki (np. chrześcijaństwo "wyrzuciło" naukę o reinkarnacji w VI w. - 553 rok, Budda nauczał o istocie duszy a Buddyzm nie wieży w istnienie duszy, Mahomet mówił o walce z samym sobą, o poskramianiu swego własnego ja, muzułmanie mordują innych w imię tej właśnie walki).
Dla wielu wówczas rządzących było nie do pomyślenia że mogą w kolejnym życiu być biednym, chorym i doświadczać upokorzenia za popełniane w tym życiu niegodziwości, poza tym łatwiej kontrolować ludzi gdy wierzą że ich życie nie tylko jest jedyne, lecz że uzyskają zbawienie wierząc kapłanom różnych religii, wierząc w "Święty i Apostolski Kościół", oraz będą budować owe kościoły lub choćby symbolicznie dawać "na tacę". To wszystko jest domeną Szatana, to On dzieli ludzi wymyślając doktryny i tworząc religie, to On każe mordować w imię Boga, strasząc wiecznym potępieniem niepokornych. To On każe nam biegać do Kościołów i spowiadać się na głos księdzu z naszych grzechów, jest szczególnie niezadowolony gdy utraci którąś z "owieczek" - bo jak "Dobry Pasterz" strzeże swego stadka.
Udało Mu się wmówić ludziom że żyją tylko raz (podczas gdy żeby przejść na wyższy poziom świadomości potrzeba niekiedy kilku bądź nawet kilkunastu wcieleń, nie mówiąc o wyrwaniu się z ciągłego kręgu narodzin i śmierci i powrocie do Boga). Skutek jest taki że ludzie już nie wiedzą co jest dobre a co nie, Kościół "bawi się" w celebrację materialistycznej religijności (msza, opłatek, procesje), miast pokazywać ludziom palcem na codziennych przykładach jak należy rozwijać swą duchowość i jak postępować by wyrwać się z kręgu reinkarnacji i powrócić do Stwórcy.
Żyjemy w strachu przed śmiercią, przed wiecznym potępieniem, przed "rozpłynięciem się w nicości", przed "Bożą niesprawiedliwością", i o to chodzi Szatanowi, im więcej się boimy tym lepiej da niego i "Jego interesu". Czyż nawet nasz papież Jan Paweł II nie mawiał - "nie lękajcie się", choć i On nie tłumaczył dlaczego mamy się nie obawiać. Nie mówił że choć Bóg toleruje praktyki Szatana, nigdy nie pozostawił nas tu samym sobie.
Po pierwsze - możemy "poczuć Boga", Jego Miłość, gdy tylko wyłączymy swój umysł i poprosimy Go o wsparcie, o Miłość, poprosimy Go abyśmy mogli kochać innych tak jak On kocha nas, aby Był przy nas zawsze i nigdy nas nie opuszczał - poczujemy się tak naładowani pozytywną energią jak nigdy wcześniej.
Po drugie - Szatan może jedynie zabrać nasze materialne powłoki (ciało),podczas gdy nam samym nie może wyrządzić żadnej krzywdy (jesteśmy cząstką Boga).
Po trzecie - Bóg przysyła nam swych posłańców Anioły, które towarzyszą nam od narodzin do śmierci i opiekują się nami (podpowiadają nam dobre rady, pełne Miłości i Mądrości). "Czasami Anioł objawia się w dziecięcym uśmiechu, albo w pieśni ptaka, czasem jako promień słońca padający w mroki pustkowia lub jako wspomnienie doznanego szczęścia. Anioły przychodzą po to byśmy mogli uciec z piekieł (tu na Ziemi) i uwolnić się od naszych wyjących demonów. Anioły przychodzą powiedzieć nam że jesteśmy wolni, że nie powinniśmy żyć w strachu i nienawiści".

Człowiek posiadający wiedzę na temat reinkarnacji uzyskuje spokój, wie że po śmierci czeka go odpoczynek przed kolejnymi narodzinami i kolejnym życiem, i że będzie musiał naprawić to wszystko co wcześniej popsuł.


Wt lip 26, 2011 21:11
Zobacz profil
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Augustus7 napisał(a):
To znaczy że Bóg widzi wszystkie nasze poprzednie wcielenia (inkarnacje), i wówczas "tworzy" nam takie życie, abyśmy sami mogli odebrać to co wcześniej rozdaliśmy.

Skąd to wiesz? Jakieś argumenty na poparcie tej tezy, czy po prostu fikcja literacka?

Augustus7 napisał(a):
Jeśli w poprzednim życiu sprawialiśmy ludziom ból i cierpienie, gwałciliśmy i zabijaliśmy, w tym wcieleniu otrzymamy dokładnie tyle samo zła, cierpienia i bólu ile wcześniej "rozdaliśmy".

Bardzo ciekawe, zwłaszcza, że parę linijek wyżej pisałeś, że zło pochodzi od Szatana a Bóg tylko na nie przyzwala.

Augustus7 napisał(a):
Jeśli zaś w poprzedniej naszej inkarnacji "sialiśmy" dobro, bezinteresowną pomoc, a jednocześnie nie szkodziliśmy innym ludziom - w następnym życiu dostąpimy właśnie tyle szczęścia, dobra i miłości, co poprzednio daliśmy, ani mniej ani więcej.

A co na to Szatan?

Augustus7 napisał(a):
Reinkarnacja nie jest kwestią naszej wiary czy niewiary. Reinkarnacja jest tak oczywista jak oczywista jest śmierć

Jest równie "oczywista" co wniebowstąpienie Allacha, zmartwychwstanie Chrystusa, czy odrodzenie Ozyrysa.


Augustus7 napisał(a):
Czas pobytu w Raju trwa w zależności (kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset czy kilka tysięcy ziemskich lat).

Jak to wyliczyłeś?

Augustus7 napisał(a):
Człowiek posiadający wiedzę na temat reinkarnacji uzyskuje spokój, wie że po śmierci czeka go odpoczynek przed kolejnymi narodzinami i kolejnym życiem, i że będzie musiał naprawić to wszystko co wcześniej popsuł.

Zasadnicze pytanie - skąd masz tę wiedzę i jak dowiedziesz jej prawdziwości?


Wt lip 26, 2011 22:45

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
No tak, Augustus, tyle że z perspektywy katolika reinkarnacje trzeba potępić w czambuł.

Ciągle nikt nie odpowiedział na moje pytanie, przemyślałem sprawę i żeby troszkę zminimalizować paradoksy logiczne, zmodyfikowałem je odrobinę:

Wobec problemu cierpienia:
- Boga nie ma
- nie jest miłosierny
- nie jest wszechmogący

Bóg jest dobry i miłosierny, a nic nie robi, kiedy niewinni cierpią, albo kiedy modlą się do niego, prosząc o pomoc.

GDYBY ten świat był tylko taką "siłownią" dla duszy i każde cierpienie miało na celu wykształcenie w nas czegoś, co sprawi, że "zmyjemy" z siebie wszystkie niedoskonałości, uszlachetnimy się i będziemy mogli wejść do Nieba - mógłbym to zrozumieć.

Ale skoro tak, to dlaczego Bóg nie mógł stworzyć tego inaczej? Dlaczego nie mógł wszystkiego przeprojektować, żeby uniknąć skazywania ludzi na takie straszne życie?

---

Argument o wolnej woli można włożyć między bajki, wysłuchując czyjejś modlitwy o uzdrowienie Bóg nie pozbawiłby go wolnej woli. Bóg MUSI akceptować cierpienie i uważać je za potrzebne.

---

Jedyną sensowną odpowiedzią na w/w pytania jest coś takiego:

W czasie ziemskiego życia, człowiek poprzez cierpienia, ból i niewygody "oczyszcza" się, "doskonali" (swoją duszę). Dzięki temu, z prymitywnej małpy staje się kimś więcej, istotą myślącą i działającą, jak Bóg. Tak, jak została od początku pomyślana.

Na pytanie, czemu Bóg nie zaprojektował tego inaczej, odpowiemy - Ponieważ wybrał sposób najbardziej "optymalny", najlepszy według jego wiedzy. Czyli proszenie o świat bez cierpienia przypomina proszenie lekarza, żeby zoperował zeza przez odbyt... Niby da się, ale po co?


Czyli jeśli w życie człowieka ma prowadzić do pewnej pozytywnej ewolucji jego duszy, Bóg kierując się wiedzą, której jeszcze nie mamy, mógł wybrać takie rozwiązanie, które nam się nie podoba i które uważamy za nieodpowiednie.


Wt lip 26, 2011 22:50
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Bardzo jestem ciekawy Waszych komentarzy i czekam na kontr-argument! Swoją drogą, zachęcam Panów Moderatorów, żeby poudzielali się odrobinkę "teologicznie" :) W końcu na takie pytania powinni odpowiadać "profesjonaliści", no nie???


Wt lip 26, 2011 22:54
Zobacz profil
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
zephyr7 napisał(a):
Jedyną sensowną odpowiedzią na w/w pytania jest coś takiego:

W czasie ziemskiego życia, człowiek poprzez cierpienia, ból i niewygody "oczyszcza" się, "doskonali" (swoją duszę). Dzięki temu, z prymitywnej małpy staje się kimś więcej, istotą myślącą i działającą, jak Bóg. Tak, jak została od początku pomyślana.

Czyli jeśli w życie człowieka ma prowadzić do pewnej pozytywnej ewolucji jego duszy, Bóg kierując się wiedzą, której jeszcze nie mamy, mógł wybrać takie rozwiązanie, które nam się nie podoba i które uważamy za nieodpowiednie.


zephyr, w sumie Cię rozumiem, nie potrafisz odrzucić zupełnie zbędnej i błędnej hipotezy Boga (wiem, że na pewnym etapie życia nie jest to łatwe) więc szukasz dla niej uzasadnień.

Przede wszystkim Biblia nie zakłada żadnej ewolucji duszy i cierpienie wcale nie jest niezbędne do zbawienia. Ludzie, którzy przeżyli życie bez szczególnego cierpienia, ale uczciwie nie mają dostępu do zbawienia? Są jak piszesz małpami a nie rozumnymi istotatmi? Cierpienie może czasami wzbogacić dorosłego, rozumnego człowieka. Ale czy bezsensowne cierpienie malutkiego, umierającego z głodu dziecka prowadzi do jakiejś ewolucji jego duszy?

Poza tym nieprawdą jest, że "Bóg wybrał takie rozwiązanie". Przypomnę, że Bóg stworzył człowieka bez trosk i bez cierpienia i dopiero bunt Szatana i nakłonienie człowieka do grzechu przyniosło mu cierpienie. W zamyśle Bożym człowiek miał jednak żyć szczęśliwie w Raju. Trudno się oprzeć sugestii, że w Bożym zamyśle coś jednak poszło nie tak, niezgodnie z Jego wolą, ale właśnie z wolną wolą Szatana i człowieka.

A odkładając te bajki na półkę - jest jedna hipoteza, która rozwiewa wszystkie te sprzeczności - Boga nie ma. Niektórzy cierpią, inni wiodą szczęśliwe życie - kwestia przypadku. A my ludzie zamiast modlić się do nieistniejących bóstw, zamiast tracić czas na zastanawianie się czy zło pochodzi od jednego czy od innego nieistniejącego bytu, skupmy się na pracy nad tym, aby tych nieszczęść było możliwie jak najmniej. Projektujmy dobre prawo, rozwijajmy medycynę i inne gałęzie nauki i bądźmy dla siebie po ludzku lepsi.


Wt lip 26, 2011 23:08
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Zephyr: jedyną sensowną odpowiedzia na zapytanie o sens niezasłużonego cierpienia konkretnego człowieka jest stwierdzenie - nie wiem. A może tak jak możemy się modlić jeden za drugiego i podejmować czyny pokutne w jego intencji to i Bóg tak działa? Jeśli ktoś cierpi niezasłużenie to ma to sens w Bożej logice. Bo sens ma, tylko my nie znamy odpowiedzi. JPII też musiał mieć czas na pogodzenie się z sensem własnego cierpienia. Jako zdrowy człowiek mógł jeszcze tyle dobrego zdziałać...przecież to działo się na naszych oczach. Dlaczego to oglądaliśmy? Dlaczego! Jaki sens miało cierpienie tego człowieka? Po ludzku żaden.
Powiada się, że ludzie obdarzeni łaską Bożą widzą w cierpieniu krzyż, inni widzą nieszczęście. O nieszczęściu się opowiada, krzyż się przyjmuje w milczeniu. Poruszamy się w sferze wiary i tajemnicy a chcemy wyniku badania doświadczalnego. To schizofrenia.


Wt lip 26, 2011 23:14
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Liza napisał(a):
Powiada się, że ludzie obdarzeni łaską Bożą widzą w cierpieniu krzyż, inni widzą nieszczęście.

W swoim nieszczęściu każdy może oglądać co zechce. Ale jeśli ktoś w czyimś nieszczęściu nie widzi nieszczęścia tylko krzyż, czyli patrzy na czyjś ból, nie przez pryzmat jego cierpienia, ale przez pryzmat własnych wyobrażeń religijnych to jest to niebezpieczny fanatyzm.

Liza napisał(a):
O nieszczęściu się opowiada, krzyż się przyjmuje w milczeniu. Poruszamy się w sferze wiary i tajemnicy a chcemy wyniku badania doświadczalnego. To schizofrenia.

Nie, mówiąc o ludzkim cierpieniu nie poruszamy się w świecie wiary i tajemnicy! Ludzkie cierpienie jest bardzo realne i namacalne. Jeśli tworzymy w swoich głowach wyobrażenie nieistniejących bytów, które to cierpienie na ludzi sprowadzają, to rzeczywiście zaczynamy tracić kontakt z rzeczywistością i rzeczywiście to schizofrenia. Cudzego cierpienia nie mamy też prawa przyjmować w milczeniu! Mamy obowiązek pomagać i przeciwdziałać. A tworzenie bajek o krzyżu, łasce Bożej, pokucie itp. powoduje, że stajemy się obojętni na drugiego człowieka, bo zamiast widzieć w nieszczęściu jego ból, widzimy krzyż, półksiężyc albo inny totem.


Wt lip 26, 2011 23:34
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 08, 2011 13:30
Posty: 1518
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Boga współczującego ludziom nie ma. Miłosierny i wszechmocny- cechy te wzajemnie się wykluczają, niestety. Mógłby być miłosierny ale w jakiś sposób ograniczony w swym działaniu,jako jedno z bóstw. Jeżeli jest absolutnie wszechmocny -to występuje ewentualnie jako czynnik inicjujący powstanie Wszechświata,coś w rodzaju ciemnej energii.

_________________
Zdrowego rozsądku życzę...


Wt lip 26, 2011 23:40
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Atheist, zapominasz że odrzucenie "błędnej hipotezy Boga" wcale nie jest trudne :)) Wiem, że chodzi Ci o coś takiego jak u dzieci, kiedy przestają wierzyć w Mikołaja :) I chyba masz rację, szukam uzasadnień.

Bo jeśli się Kogoś lubi, to chce się żeby był OK, a tu obserwacja podpowiada, że nie jest OK.

Co do duszy, nie zgodzę się z tobą: Biblia to niejako opis ewolucji duszy człowieka, od prymitywnych plemion koczowniczych, do Jezusa i jego socjalistyczno-hipposowskiej rewolucji.

Masz rację, cierpienie nie jest potrzebne do zbawienia, bo zbawiony może być każdy. Ale jest wynikiem "systemu operacyjnego", jakiego zdecydował się używać Bóg. To trochę tak, jak z edytorem Microsoftu, każdy nienawidzi formatować złożonych tabelek, ale nikt nie zakwestionuje, że Word jest najlepszym edytorem tekstu, jaki jest. Tak samo, cierpienie nie jest złośliwością Boga, ale wynika z tego, że na podstawie swojej wiedzy, stworzył coś, co ma najlepiej realizować cel: (nie wiem dokładnie jaki: zbawienia ludzi, oczyszczenia duszy, itp.)

Co do tego stwarzania i zamysłu, jeśli Ktoś jest w każdym momencie czasu, to przewidzi szatana i jego sabotaż. Nie wierzę, żeby diabeł mógł cokolwiek zrobić, gdyby Bóg mu na to nie pozwolił?!

Co do obecności, przyznam się, że prędzej odrzuciłbym koncept diabła, niż Boga. Jasne, nie wyobrażam Go sobie, jako siwiejącego dziadzia na chmurce, jednak kiedy poczytasz o mechanice kwantowej, jedenastu "wymiarach", teorii wszystkiego, holograficznej rzeczywistości - to możliwość istnienia Boga wcale nie wydaje się taka odległa.

Ale przyznam Ci się, że trudno mi jest wyobrazić sobie istniejącego - dziś - Boga, czerpiącego przyjemność z długawych mszy, procesji dookoła kościoła i obowiązkowej spowiedzi. W tym względzie pozostaję chyba ateistą!

Właśnie, co do tego "rozwijania" i "projektowania", zauważ, że każda z tych dziedzin została w jakiś sposób "zdeformowana". Wspomniane dziedziny produkują tylko nowe i nowe patologie.

Szczególnie wtedy, kiedy brakuje tego boskiego pierwiastka, tego punktu odniesienia, nie ważne, czy istnieje, czy nie. Zupełnie jakby Bóg był taką "linią pomocniczą" (nawet jeśli naprawdę nie istnieje) umożliwiającą dokonanie różnych operacji. To trochę tak, jak malowanie koła bez cyrkla, od reki: nie wyjdzie...


Wt lip 26, 2011 23:48
Zobacz profil
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Cytuj:
Atheist, zapominasz że odrzucenie "błędnej hipotezy Boga" wcale nie jest trudne :)) Wiem, że chodzi Ci o coś takiego jak u dzieci, kiedy przestają wierzyć w Mikołaja :) I chyba masz rację, szukam uzasadnień.
No nie do końca jest tak samo. Co wiary w św Mikołaja to na pewnym etapie życia dziecko słyszy od wszystkich ( a przynajmniej od większości),że Mikołaja nie ma, natomiast jeśli chodzi o Boga to ciągle słyszy ,że on jest.
Po prostu dawno , dawno temu człowiek , który wymyślił Boga nie powiedział innym ludziom, że to tylko jego taki wymysł.Następnie jego dzieci, wnuki, przejęły od niego te "urojenia", tak jak dzieci przejmują od rodziców "wiarę" w św. Mikołaja-tylko ,że w przypadku św Mikołaja dzieci poznały prawdę( zostały uświadomione),a w przypadku Boga-większość ludzi jeszcze jej nie poznała. :roll:

Cytuj:
Bo jeśli się Kogoś lubi, to chce się żeby był OK, a tu obserwacja podpowiada, że nie jest OK.
To się nazywa- zdobywanie świadomości-zjawisko bardzo niebezpieczne dla wiary religijnej.


Śr lip 27, 2011 11:42
Post Re: Jak odpowiedzieć na te pytania?
Dawno, dawno temu człowiek nawymyślał wiele niesamowitych historii, które zagineły przez wieki.
Bóg - niezależnie, jaki Mu ludzie nadają imię, uparł się ni ch*****y nie chce zniknąć.
Bajarzy "zdobywających świadomość" i wszelką mocą usiłujących wyrugować Boga, przewineło się przez te wieki mnóstwo, a efekty ich działań niemal zerowe.


Śr lip 27, 2011 12:40
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL