Od pewnego czasu/nie wiem dokładnie od jakiego/ Komorowski słusznie otrzymał pseudo:Komoruski, kto nie rozumie tego pseudonimu to dla jasności:Komo-ruski.
Chociaż ostatnio nie było specjalnej okazji, aby udowodnic, że ten pseudonim jest słuszny/kolejny raz nie zaprosił Jaruzelskiego, ani nie czekał w poczekalni u Putina/, to wieloma posunięciami po wyborach na prezydenta udowodnił, że zasłuzyl na ten przydomek.

Przyczyna wczesnego ustalenia terminu jest tajemnicą poliszynela. Jedni mówią, że sytuacja energetyczna kraju jest tak tragiczna, że wymaga niemal natychmiastowego, drastycznego podwyższenia opłat za prąd. Oczywiście, nie można tego jednak zrobić przed wyborami. No i nie można dopuścić, by dowiedziała się o tym opinia publiczna. Stąd bajeczka o sprzeciwie PO.

Inni wiążą termin 9 października z zakończeniem prokuratorskiego postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej, które ma nastąpić.. dzień później. Gdyby wybory odbyły się we wcześniej ustalanych terminach (w połowie lub nawet pod koniec października), opinia publiczna miałaby jeszcze dużo czasu na przetrawienie jego wyników i, być może, wyciągnięcie wniosków. Dzięki uprzedzającemu działaniu Pana Prezydenta, niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Naród najpierw wybierze, a dopiero potem dostanie szansę zapoznania się z wynikami. Będzie mógł je sobie czytać do woli.

Nie było okazji, ale towarzysze zawsze powtarzali i stosowani niezawodną metodę pluj, pluj, zawsze coś zostanie.

W związku z podpisaniem przez Komorowskiego ustawy o informacji publicznej i deklaracji, że po jej wejściu w życie skieruje ją do TK, niniejszym powstaje podejrzenie, iż prezydent złamał Konstytucję - w związku z czym powinien zostać złożony przynajmniej wniosek do Zgromadzenia Narodowego o postawienie go przed Trybunałem Stanu. Ciekawe, czy do tego dojdzie?

Skąd takie podejrzenie?

Stąd, że Konstytucja wyraźnie stwierdza, iż w razie wątpliwości prezydent kieruje ją do TK PRZED podpisaniem, a nie po.

Może. I może również zrobić to dopiero po podpisaniu ustawy, w trybie kontroli następczej. Może to zrobić w każdej chwili z każdą ustawą. Jeżeli nie zdecydował się na kontrolę prewencyjną to przypuszczam że po prostu nie uważa, że ustawa jest sprzeczna z Konstytucją i robi to ze względów czysto pijarowskich, jako że ustawa wzbudza takie a nie inne nastroje. W każdym razie nie ma mowy o naruszeniu Konstytucji.

Konstytucja stanowi to jasno:

Przed podpisaniem ustawy Prezydent Rzeczypospolitej może wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie zgodności ustawy z Konstytucją. Prezydent Rzeczypospolitej nie może odmówić podpisania ustawy, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za zgodną z Konstytucj

Konstytucjonaliści mają jednak poważne wątpliwości, czy prezydentowi wolno takie myki robić - w sytuacji, gdy przed podpisaniem ustawy ma wątpliwości, ale nie kieruje do TK "ze względów pijarowskich". W Konstytucji nie jest napisane, że wtedy ma możliwość zrobić to przed albo po podpisaniu, zależnie od tego, jak mu akurat pijarowsko pasuje. W każdym razie jest to podstawa do tego, by pozostawić tę kwestię do rozstrzygnięcia Trybunałowi Stanu.

Kieruje ze względów pijarowskich, a nie nie kieruje ze względów pijarowskich. Dostrzegasz różnicę? Poza tym to czy prezydent ma watpliwości, to niestety sprawa osobista prezydenta. Nie udowodnisz przecież czy je ma czy ich nie ma.

A Konstytucja stanowi bardzo jasno:

Przed podpisaniem ustawy Prezydent Rzeczypospolitej może wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie zgodności ustawy z Konstytucją. Prezydent Rzeczypospolitej nie może odmówić podpisania ustawy, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za zgodną z Konstytucją. (art. 122 ust. 3)

"Może wystąpić". Po prostu. Czyli nie ma takiego obowiązku. Obowiązek by był gdyby było napisane "występuje"

A kwestia "wątpliwości" w ogóle w Konstytucji nie pada. Bo to też by rodziło bzdurny problem, czy prezydent miał watpliwości, czy ich nie miał, bo jeżeli miał, ale nie wystąpił, to naruszył Konstytucję, tylko nie wiadomo jak rozstrzygnąć, czy miał. I co, TS miałby dochodzić, co Prezydent myślał?

Znalazłam to w internecie, chociaz wcale nie szukałam:
http://www.youtube.com/watch?v=L0rZd7ZSXro

Tylko, że to "może" odnosi się ogólnie do uprawnienia prezydenta związanego z powzięciem przez niego wątpliwości co do konstytucyjności ustawy. Gdyby przepis brzmiał: "w razie wątpliwości prezydent może" byłoby jasne, że jest tak jak mówisz - to znaczy, a contrario, nawet powziąwszy wątpliwość co do konstytucyjności ustawy, prezydent ma prawo nie wystąpić do TK przed jej podpisaniem. Przepis nie brzmi jednak także: "w razie wątpliwości prezydent występuje.." - zatem nie stwierdza jasno ani tego, ani tego. W takiej sytuacji należy uznać, że wykładnia literalna tu nie wystarczy. A weźmy pod uwagę art. 2 ust. 2 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym: Trybunał na wniosek Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza zgodność z Konstytucją ustawy przed jej podpisaniem oraz umowy międzynarodowej przed jej ratyfikacją. Ten przepis z kolei nie pozostawia żadnego manewru: przed jej podpisaniem, a nie po. Co jest zresztą logiczne - jak prezydent może podpisać ustawę, co do której konstytucyjności ma wątpliwości? Jest to przecież równoznaczne ze złamaniem przez niego art. 126 ust. 2 Konstytucji, zgodnie z którym Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji.



Pojęcie "wątpliwości" jak najbardziej jest pojęciem prawnym i stosowanym w aktach prawnych. A sądy jak najbardziej rozstrzygają co do tego, co ktoś myślał (najczęściej w prawie karnym). To, że w przepisach dotyczących wniosku Prezydenta nie pojawia się to pojęcie oznacza jedynie tyle, że Prezydent może skierować ustawę do kontroli także z innych powodów, niż taki, że powziął co do niej wątpliwość.

Weźmy więc pod uwagę przepis art. 188 i 191 Konstytucji:

Trybunał Konstytucyjny orzeka w sprawach:
1. zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją
(...)

Z wnioskiem w sprawach, o których mowa w art. 188, do Trybunału Konstytucyjnego wystąpić mogą:
1) Prezydent Rzeczypospolitej

(i odpowiednio art. 2 ust. 1 punkt 1 ustawy o TK)

I Johnny doskonale o tym wie.

Czyżby Johnny teraz twierdził, że Prezydent nie posiada uprawnienia złożenia wniosku do TK o zbadanie konstytucyjności ustawy w trybie kontroli następczej?




Zatem pytam, dlaczego Johnny w ogóle uważa, że prezydent ma takie wątpliwości?




Konstytucji, czy ustawy o TK?
W jaki sposób naruszył ten artykuł? Deklaruje, że wystąpi do TK z wnioskiem o kontrolę, co zgodnie z art.191 Konstytucji ma pełne prawo zrobić w każdej chwili.




Ale Johnny woli założyć, że miał wątpliwości, bo tak Johnnemu jest wygodnie.

Czyli nie tylko Izraelici zasługiwali na mannę z nieba.....Gicie także z nieba spadają filmiki o pożądanej treści

No wiesz! to duże nadużycie, porównujesz ten filmik do manny z nieba?

Raczej posłuchała biblijnego dictum "szukajcie a znajdziecie".
No i znalazła.
Nie chce sie teraz przyznac, żeby nie było że całe dnie spędza na oglądaniu filmików na YT.