Autor |
Wiadomość |
gargamel
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So gru 11, 2010 21:39 Posty: 918
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Właśnie, a wystarczyłoby żeby się kochali i Boga kochali, a tym samych wszystko co żywe. Dekalog mają ten sam. Proste. Miłość jest ponad religiami.
Rzeczywiście to jest smutne. Dawniej taki konflikt wśród królewiąt, mógłby być zarzewiem wojny.
_________________ http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?f=42&t=30168 http://pajacyk.pl/
|
Pt wrz 30, 2011 15:17 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
grzmot napisał(a): Post Autorki to widoczny znak szkodliwości religii (w odróżnieniu od wiary). Kochają się, oboje wierzą w Boga, oboje uznają tą samą książkę nawet, ale nie mogą się pogodzić, bo jakieś instytucje nawrzucały do głów rytuałów, które się kilkoma szczegółami różnią. Paranoja! Teoretycznie tylko szczegółami.....sprawa ratowania życia poprzez transfuzje krwi może być śmiertelnym problemem. ŚJ literalnie traktując ST nie mogą poddać sie transfuzji, choćby było to wyrokiem śmierci.
|
Pt wrz 30, 2011 16:47 |
|
 |
grzmot
Dołączył(a): N gru 26, 2010 18:03 Posty: 177
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Alus napisał(a): Teoretycznie tylko szczegółami.....sprawa ratowania życia poprzez transfuzje krwi może być śmiertelnym problemem. ŚJ literalnie traktując ST nie mogą poddać sie transfuzji, choćby było to wyrokiem śmierci. No ale widzisz, to jest właśnie problem. To zawsze były szczegóły, przy jakimkolwiek podziale. Żadne wyznanie w pniu chrześcijańskim nie podważa sedna koncepcji, głównego przesłania. Za dużo szczegółów, za dużo kłopotów. Umyka istota sprawy.
_________________ A rychło nastanie niepozorne wydarzenie. I jedni będą płakać, a inni się radować. Bs-c 21:39
|
Pt wrz 30, 2011 17:54 |
|
|
|
 |
domko88
Dołączył(a): Cz mar 18, 2010 15:28 Posty: 12
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
miałem ten sam problem 2 lata temu... miałem wtedy 20 lat tak jak Ty, dziewczyna miała 18. Do dziś bardzo dobrze wspominam ten związek, tak właśnie-wspominam. Mimo faktu, iż bardzo się kochaliśmy ludzie z jej wspólnoty zaczęli stawiać warunki i postawili taki żeby się ze mną nie spotykała chyba, że przejdę na wiarę ŚJ. Pozostał ogromny ból w sercu na długi czas, chcesz tego uniknąć to pomyśl już teraz o tym. Pozdrawiam i życzę powodzenia 
|
Pt wrz 30, 2011 18:02 |
|
 |
Zombiekiller
Dołączył(a): Cz wrz 29, 2011 18:36 Posty: 8
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
waga napisał(a): Witam Cię Martyno. Prosisz o pomoc czyli w sercu czujesz niepokój... i bardzo dobrze  . Ja po przeczytaniu Twojego pierwszego zdania "przestałam chodzić, na liturgie słowa, eucharystię, a dlatego że poznałam wspaniałego chłopaka"... czy rzeczywiście to jest ten wymarzony?... przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś...to że przestałaś chodzić na Eucharystię dla mnie jest znakiem, że to nie ta droga... Zakochać się to cudowny Dar, na pewno Pan Bóg miał swój cel i postawił Ci go na swojej drodze...znajomość z Tobą to dla niego Łaska... Pewnie masz przyprowadzić Go do Pana... do Tego który Zmartwychwstał i który Żyje... i Tego Ci życzę i będę pamiętać o Was w modlitwie... Tylko Kościół Katolicki...innej Drogi nie ma... "Poznacie Go po łamaniu chleba"  Z Panem Bogiem.Iwona Dziękuje za odpowiedź, Filip jest bardzo otwarty, napewno spowrotem zacznę chodzić na liturgię i eucharystię, bo wiem że to byl bląd, będę sie modlić o światło dla niego bo naprawde mi zależy na nim. i planujemy coś więcej niż tylko "chodzenie".
|
Pt wrz 30, 2011 19:02 |
|
|
|
 |
Zombiekiller
Dołączył(a): Cz wrz 29, 2011 18:36 Posty: 8
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
domko88 napisał(a): miałem ten sam problem 2 lata temu... miałem wtedy 20 lat tak jak Ty, dziewczyna miała 18. Do dziś bardzo dobrze wspominam ten związek, tak właśnie-wspominam. Mimo faktu, iż bardzo się kochaliśmy ludzie z jej wspólnoty zaczęli stawiać warunki i postawili taki żeby się ze mną nie spotykała chyba, że przejdę na wiarę ŚJ. Pozostał ogromny ból w sercu na długi czas, chcesz tego uniknąć to pomyśl już teraz o tym. Pozdrawiam i życzę powodzenia  Jego rodzice postawili warunek ale jak sie okazało, On jest w stanie zostawić świadków dla mnie. ale wtedy straci calą rodzinę, i to mi się nie bardzo podoba bo jego matka będzie mówić że rozbilam im rodzinę. szczerze bardzo bym chciala żeby zobaczyl to światlo jekie w tym momencie dal mu Pan.
|
Pt wrz 30, 2011 19:11 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Cytuj: No ale widzisz, to jest właśnie problem. To zawsze były szczegóły, przy jakimkolwiek podziale. Żadne wyznanie w pniu chrześcijańskim nie podważa sedna koncepcji, głównego przesłania. Za dużo szczegółów, za dużo kłopotów. Umyka istota sprawy. Mylisz się - spośród wszystkich chrześcijańskich Kosciołów, wyznań, jedyni ŚJ odrzucają bóstwo Jezusa. To już nie jest szczegół, ale oderwanie od pnia/sedna chrześcijaństwa, w którzym wszyscy wierzymy, że Bóg osobiscie przybrał postać człowieka i poniósł z miłości śmierć krzyżową. Nadto ŚJ odrzucają zmartwychwstanie Chrystusa w ciele.
|
Pt wrz 30, 2011 20:41 |
|
 |
Roy Batty
Dołączył(a): Śr lis 25, 2009 18:29 Posty: 265
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Zabójco Zombich
Musisz do sprawy podejść nieco bardziej konstruktywnie, bo problem jest wbrew pozorom nietrudny. Po pierwsze kwestia czym jest związek. Ja go w ten sposób rozumiem (i nie toleruję innych sposobów jego rozumienia) że jest to najważniejsza relacja dla partnerów będących w związku. Czyli np. zdanie partera (ki) jest bezwzględnie ważniejsze niż zdanie rodziców, rodziny, władzy świeckiej, władzy duchownej.
Druga kwestia którą uważam za bezwzględnie słuszną to jest to, że obie strony związku rosną, czyli rozwijają się zawodowo.
Z tych dwóch założeń mamy silną więź partnerską, pełną lojalność, oddanie i pieniądze. Czyli to co jest potrzebne do stworzenia w pełni autonomicznej, samodzielnej i samowystarczalnej (w odniesieniu do rodzin z których się wywodzą) rodzinę.
------------------------------------ Jeżeli powyższych nie spełniacie, w moim najgłębszym przekonaniu nie powinniście myśleć o zakładaniu rodziny. A nie spełniacie. Jesteście młodzi, nie skończyliście studiów, nie ustawiliście sie jeszcze na rynku pracy, czeka Was dobrych kilka lat wożenia się po firmach zanim się ustabilizują Wasze warunki finansowe. Jeśli teraz założycie "rodzinę" (świadomy cudzysłów) będziecie zależni od rodziców (a jest to sprzeczne z pierwszym moim założeniem).
Dopiero wtedy gdy spełnisz obydwa przedstawione warunki będziesz w stanie samodzielnie, odnosząc się tylko do tego co sama uważasz za słuszne, robić to co uważasz za słuszne. Bez troski o to co powie rodzina, władza świecka lub duchowna. Wówczas też Wasza sytuacja jawiłaby się w dużo bardziej klarownym kształcie. Po pierwsze nie piszesz infantylnych pytań on-line pytając przygodnych ludzi co powinnaś zrobić, tylko zrobisz co będziesz chcieć / uważać za słuszne. Wówczas rozmówicie się jak na dorosłych partnerów przystało, ustalicie że z tych i tych zwyczajów ty rezygnujesz, z tych i tych on rezygnuje, a dzieciom dacie po pierwsze możliwość samodzielnej decyzji w wieku lat 18.
Wpierw jednak musielibyście być dorośli. A nie jesteście. I jeszcze przez wiele lat nie będziecie.
Ja bym Ci na tą chwilę radził uświadomić sobie i swojemu chłopakowi, że najpierw musicie spelnić (1) i (2), że będzie to za lat ok. 3-5, że do tego czasu poczekacie, a póki co będziecie bardzo intensywnie się rozwijać tak żeby za te 3-5 lat faktycznie móc autonomicznie podejmować decyzje.
Bo obecnie co byście nie zrobili, to rodzinki Was i tak zmanipulują
_________________ >>>>>>>>>> link <<<<<<<<<<<
|
So paź 01, 2011 15:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Roy Batty napisał(a): Ja go w ten sposób rozumiem (i nie toleruję innych sposobów jego rozumienia) że jest to najważniejsza relacja dla partnerów będących w związku. Czyli np. zdanie partera (ki) jest bezwzględnie ważniejsze niż zdanie rodziców, rodziny, władzy świeckiej, władzy duchownej. Jako ateista możesz sobie tak uważać (a nawet nie tolerować innych opinii). Jednak nie możesz zapominać, że niemal każda religa świata, z katolicyzmem włącznie, nakazuje ludziom wierzyć w co innego niż piszesz pod groźbą wiecznych mąk piekielnych. Stawianie związku z drugim człowiekiem wyżej od władzy duchowej (czyt. nakazów wiary) to w katolicyzmie grzech wobec 1. przykazania. Sam Jezus zresztą też to ujął jednoznacznie: "Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien". Co prawda nie ma tu o żonie czy mężu, ale sens tego nie sprowadza się tylko do rodziców i dzieci, ale do wszystkich ludzi. To jest jeden z podstawowych wyznaczników i atutów (w rozumieniu czynników przetrwania) wszystkich niemal religii - bezwzględny nakaz przestrzegania ich zasad pod groźbą największych kar, stawiany na pierwszym miejscu spośród wszelkich czynności ludzkich. Oczywiście z punktu widzenia logicznego rozumowania jest to kuriozalne i śmieszne - okazuje się, że wszystkim bogom świata zależy przede wszystkim na tym, żeby w nich wierzono a broń Boże nie w innych!  Ta wpajana ludziom od dziecka bzdura tkwi tak głęboko w głowach większości wierzących, że są dla niej gotowi poświęcić szczęści wlasne czy szczęście swoich dzieci. I Twoje świeckie wyobrażenia o nadrzędności związku małżeńskiego nad władzą duchową nie zrobią na tych ludziach większego wrażenia.
|
So paź 01, 2011 21:16 |
|
 |
Roy Batty
Dołączył(a): Śr lis 25, 2009 18:29 Posty: 265
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
To mnie złapałeś za słowo. Ale istotnie rację masz Ty. A powinienem stosować się do Pierwszej Dyrektywy panującej w Gwiezdnej Flocie ze Star Treka: Dyrektywy Gwiezdnej Floty napisał(a): Dyrektywa Numer 1 Jako, że każda istota rozumna ma prawo do życia zgodnie ze swoją naturalną ewolucją kulturową, personel Gwiezdnej Floty nie może zakłócać normalnego rozwoju życia i kultury innej rasy. Za zakłócenia uznaje się demonstrację wiedzy, siły lub technologii rasie, która nie jest w stanie rozumieć i posługiwać się poprawnie tą wiedzą. Personel Gwiezdnej Floty nie może naruszyć Pierwszej Dyrektywy, nawet jeśli oznacza to zagrożenie dla jego życia lub statku, chyba że działa w celu naprawy wcześniejszego naruszenia lub przypadkowego skażenia obcej kultury Teraz już się stało, na przyszłość obiecuję o tym pamiętać. Live long and prosper!
_________________ >>>>>>>>>> link <<<<<<<<<<<
Ostatnio edytowano So paź 01, 2011 21:44 przez Roy Batty, łącznie edytowano 1 raz
|
So paź 01, 2011 21:42 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
atheist napisał(a): Roy Batty napisał(a): Ja go w ten sposób rozumiem (i nie toleruję innych sposobów jego rozumienia) że jest to najważniejsza relacja dla partnerów będących w związku. Czyli np. zdanie partera (ki) jest bezwzględnie ważniejsze niż zdanie rodziców, rodziny, władzy świeckiej, władzy duchownej. Jako ateista możesz sobie tak uważać (a nawet nie tolerować innych opinii). Jednak nie możesz zapominać, że niemal każda religa świata, z katolicyzmem włącznie, nakazuje ludziom wierzyć w co innego niż piszesz pod groźbą wiecznych mąk piekielnych. Stawianie związku z drugim człowiekiem wyżej od władzy duchowej (czyt. nakazów wiary) to w katolicyzmie grzech wobec 1. przykazania. Sam Jezus zresztą też to ujął jednoznacznie: "Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien". Co prawda nie ma tu o żonie czy mężu, ale sens tego nie sprowadza się tylko do rodziców i dzieci, ale do wszystkich ludzi. To jest jeden z podstawowych wyznaczników i atutów (w rozumieniu czynników przetrwania) wszystkich niemal religii - bezwzględny nakaz przestrzegania ich zasad pod groźbą największych kar, stawiany na pierwszym miejscu spośród wszelkich czynności ludzkich. Oczywiście z punktu widzenia logicznego rozumowania jest to kuriozalne i śmieszne - okazuje się, że wszystkim bogom świata zależy przede wszystkim na tym, żeby w nich wierzono a broń Boże nie w innych!  Ta wpajana ludziom od dziecka bzdura tkwi tak głęboko w głowach większości wierzących, że są dla niej gotowi poświęcić szczęści wlasne czy szczęście swoich dzieci. I Twoje świeckie wyobrażenia o nadrzędności związku małżeńskiego nad władzą duchową nie zrobią na tych ludziach większego wrażenia. A kto Tobie wbił czy wpoił takie bzdurne wyobrażenie sensu wiary?
|
So paź 01, 2011 21:43 |
|
 |
Zombiekiller
Dołączył(a): Cz wrz 29, 2011 18:36 Posty: 8
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Roy Batty napisał(a): Zabójco Zombich
Musisz do sprawy podejść nieco bardziej konstruktywnie, bo problem jest wbrew pozorom nietrudny. Po pierwsze kwestia czym jest związek. Ja go w ten sposób rozumiem (i nie toleruję innych sposobów jego rozumienia) że jest to najważniejsza relacja dla partnerów będących w związku. Czyli np. zdanie partera (ki) jest bezwzględnie ważniejsze niż zdanie rodziców, rodziny, władzy świeckiej, władzy duchownej.
Druga kwestia którą uważam za bezwzględnie słuszną to jest to, że obie strony związku rosną, czyli rozwijają się zawodowo.
Z tych dwóch założeń mamy silną więź partnerską, pełną lojalność, oddanie i pieniądze. Czyli to co jest potrzebne do stworzenia w pełni autonomicznej, samodzielnej i samowystarczalnej (w odniesieniu do rodzin z których się wywodzą) rodzinę.
------------------------------------ Jeżeli powyższych nie spełniacie, w moim najgłębszym przekonaniu nie powinniście myśleć o zakładaniu rodziny. A nie spełniacie. Jesteście młodzi, nie skończyliście studiów, nie ustawiliście sie jeszcze na rynku pracy, czeka Was dobrych kilka lat wożenia się po firmach zanim się ustabilizują Wasze warunki finansowe. Jeśli teraz założycie "rodzinę" (świadomy cudzysłów) będziecie zależni od rodziców (a jest to sprzeczne z pierwszym moim założeniem).
Dopiero wtedy gdy spełnisz obydwa przedstawione warunki będziesz w stanie samodzielnie, odnosząc się tylko do tego co sama uważasz za słuszne, robić to co uważasz za słuszne. Bez troski o to co powie rodzina, władza świecka lub duchowna. Wówczas też Wasza sytuacja jawiłaby się w dużo bardziej klarownym kształcie. Po pierwsze nie piszesz infantylnych pytań on-line pytając przygodnych ludzi co powinnaś zrobić, tylko zrobisz co będziesz chcieć / uważać za słuszne. Wówczas rozmówicie się jak na dorosłych partnerów przystało, ustalicie że z tych i tych zwyczajów ty rezygnujesz, z tych i tych on rezygnuje, a dzieciom dacie po pierwsze możliwość samodzielnej decyzji w wieku lat 18.
Wpierw jednak musielibyście być dorośli. A nie jesteście. I jeszcze przez wiele lat nie będziecie.
Ja bym Ci na tą chwilę radził uświadomić sobie i swojemu chłopakowi, że najpierw musicie spelnić (1) i (2), że będzie to za lat ok. 3-5, że do tego czasu poczekacie, a póki co będziecie bardzo intensywnie się rozwijać tak żeby za te 3-5 lat faktycznie móc autonomicznie podejmować decyzje.
Bo obecnie co byście nie zrobili, to rodzinki Was i tak zmanipulują ale ludzie wiążą się po co. po to żeby pracować na swoją milość, bezwzględne zaufanie. i wlaśnie to robimy teraz. pracujemy na tro wszystko o czym napisaleś.
|
So paź 01, 2011 22:12 |
|
 |
merkaba
Dołączył(a): Wt sty 04, 2011 12:01 Posty: 1123
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Świadkowie Jehowy - głosiciele fałszywego imienia http://www.youtube.com/watch?v=XYwcPSd1jR4
|
N paź 02, 2011 8:11 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Zaraz. Mam wrażenie, że w tym temacie nie chodzi o rolę religii w związkach. Nie chodzi też o nauczanie ŚJ. Proszę, żeby wrócić do meritum.
Moje wrażenie jest takie:
Mam wątpliwości, czy będzie możliwe funkcjonowanie w małżeństwie w takim układzie wyznaniowym. Mam gdzieś w pamięci zdanie koleżanki, wiele lat temu: "my z mamą jesteśmy ŚJ, tata jest katolikiem, chodzi w Wielką Sobotę święcić jajka i my się z niego śmiejemy". Nie da się budować związku na pogardzie. Ale nawet gdyby nie: Świadkowie Jehowy nie wierzą w to, że Jezus jest Bogiem, równym Ojcu. Negują zatem samo sedno chrześcijaństwa. Przy misyjnym nastawieniu (wręcz obowiązku) i ŚJ i neo... Nie wyobrażam sobie.
Chcesz, by zobaczył Światło. OK. To znaczy czego konkretnie chcesz? Jego nawrócenia do Boga, którego... w ogóle zna? Rozumie? Może trzeba mu Go pokazać? On w ogóle jest ochrzczony? Przyjął jakieś sakramenty? Czy od dziecka wychowywany jako ŚJ?
Jego nawrócenie może spowodować, że straci rodzinę. Podobnie jak jego odejście dla Ciebie. Wybór ma konsekwencje, w tym wypadku mogą być potężne. Ale to nie Twój wybór, tylko jego. Nie bierz go na siebie, nawet jeśli odejdzie by być z Tobą. To nie Twoja odpowiedzialność. I nie Twoja sprawa, co zrobi jego rodzina.
Więcej: w pewnym sensie to również nie jego sprawa. On może tylko: a) podjąć decyzję, ze świadomością ewentualnych konsekwencji b) poinformować o swojej decyzji drugą stronę i zadeklarować swoje stanowisko w kwestii dalszych kontaktów c) przyjąć decyzję drugiej strony, która ma prawo zdecydować dowolnie, ewentualnie raz na jakiś czas sprawdzać, czy w tej decyzji trwa.
Celowo piszę: druga strona, bo jest to wybór między rodziną a Tobą. I ewentualne konsekwencje mogą dotyczyć też Ciebie.
3) Konsekwencje "rodzinne" będą miały dalszy ciąg. Mieszka z rodzicami? Utrzymują go rodzice? Studiuje, pracuje? Jak zamierza(-cie) rozwiązać ten problem? Planujecie wspólną przyszłość: jak szybko? Dacie sobie radę bez oparcia w rodzinie(-ach)? Będziecie mieli oparcie w Twojej?
Pytań jest tysiące. I bardzo trudna decyzja...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pt paź 07, 2011 12:05 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Proszę pomóżcie mi.
Zgadzam sie z jotką. Tak, to jest właśnie religia! Relacje między ludźmi (kochankami, krewnymi, sąsiadami lub narodami) schodzą na drugi plan, przestają być ważne, kiedy należy rozstrzygnąć "dylemat" czy jakiś wydumany człowiek żyjący parę tysięcy lat temu był Bogiem, pół-Bogiem czy prorokiem i czy Jego Matka wstąpiła do Nieba z ciałem czy bez...
|
Śr paź 12, 2011 22:33 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|