I co robił przed stworzeniem świata? tak był zawsze to pewnie mu się nudziło no i co było dookoła Boga? On(to,energia cokolwiek czym jest Bóg) tak po prostu sobie stał? no bo skoro bóg jest omega i deltą to nic nie mogło być dookoła Boga, bo był pierwszy no, ale coś musiało być .
nie chce tu obrazić wierzących ani nic, ale takie pytania są dość interesujące
chce poznać wasze wyobrażenia i sugestie na ten temat.

Tak samo można zapytać czy wszechświat się gdzieś kończy czy jest bezkresny? A jeżeli się gdzieś kończy to jak to wygląda itp. Na razie odpowiedzi nikt nie zna.

Bóg jak Trójca jest wspólnotą. Więc na pewno się nie nudził. Jest miłością, więc widocznie chciał rozszerzyć tą miłość dalej na inne istoty, tak jak to czynił we własnej odwiecznej wspólnocie.

Bóg jest relacją..trójca święta..trzy osoby..relacja--z pewnością się nie nudził

I z tej miłości stworzył świat pełen cierpienia i zła...

Tak, bo tam gdzie brakuje Boga brakuje miłości. Ale przecież to stały motyw, my wierzący cieszymy się że istniejemy, a wy krytycy naszej wiary podważacie piękno świata widząc w nim wiele cierpienia i zła. Czy to znaczy że Bóg zaplanował świat pełne zła, lub czy wolna wola jest gorsza od złotej klatki? Ja doceniam moje życie, ze wszystkimi radościami i smutkami. Może właśnie po to Bóg dał mi życie, aby był władny czuć.

Bóg mógł stworzyć świat będący Jego częścią (lub nawet Nim samym),
więc nie byłoby miejsca bez miłości (czyli bez Boga).
On jednak zdecydował, że świat z miejscami bez Boga jest lepszy, niż cały wypełniony Bogiem.
...ale zaraz, zaraz.
Jeśli tam gdzie nie ma Boga, nie ma miłości, a wiemy, że miłości nie ma wszędzie, mimo tego, że Bóg jest wszechobecny,
to wynika z tego, że albo Bóg nie jest wszchobecny, albo obecność Boga nie zawsze powoduje obecność miłości, albo Boga nie ma.
Jeśli obecność Boga nie zawsze powoduje obecność miłości, to Bóg nie jest miłością, nie miłuje zawsze, wszędzie i każdego.Nie podważamy piękna świata tylko rzekomo boską doskonałość tego piękna.A nie zaplanował? Wymknęło się to spod Jego kontroli?
Czy to nie Bóg jest wszechwiedzącym Poruszycielem?
Nie wiedział, co się stanie, jeśli poruszy świat w ten sposób, w jaki to zrobił?
Wszechmocny nie był w stanie skutecznie poruszyć świata w kierunku czystego dobra (czyli swoim)?To zanim Bóg stworzył człowieka, nie był władny czuć?
Jeśli czucie jest oznaką doskonałości, to Bóg nie był doskonały, czyli nie jest niezmienny.
viewtopic.php?f=27&t=27403 - Czy człowiek jest potrzebny Panu Bogu ?

obwiniać Boga,za winę człowieka?..noooo to trzeba mieć tupet-nie ma co

Bóg jeżeli jest,jako stwórca wszechrzeczy jest tego wszystkiego animatorem.Dał na to wszystko przyzwolenie.Zastanawiam się tylko, po co te całe bogactwo inwentarza wszechświata na taką szopkę

Jeżeli przyjmiemy za prawdziwe założenie, iż Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, tj. dał mu wolną wolę, to chyba logicznym jest, że realia, w których człowiek żyje, rzeczywistość doczesna, musi umożliwiać temu człowiekowi owo wykorzystywanie własnej wolnej woli, prawda?

Zadajmy sobie szczere pytanie: jakie warunki rzeczywistości muszą zaistnieć, aby wolna wola człowieka mogła się realizować? Szczerze? W świecie CAŁKOWICIE pozbawionym elementu negatywnego wolnej woli, wg mnie, nie byłoby. Dlaczego? To proste: gdybyśmy żyli w świecie całkowicie idealnym, bez ŻADNEGO cierpienia, to byłby to niepodważalny argument za tym, iż Bóg istnieje i stworzył cudowny świat wypełniony tylko i wyłącznie miłością. Wiara potrzebuje luk i niedopowiedzeń, bez nich znika, nie ma jej, traci sens! Wtedy pojawia się pewność.

Tak więc uważam, że Bóg jest wszechmocny i wszechobecny i występowania zła na świecie nie wynika wcale z cech Boga, ale z cech człowieka, czy szerzej istnienia inteligentnego, który stworzony na podobieństwo Boga otrzymał część Jego atrybutów i przez to niejako wymusił kształt otaczającej nas rzeczywistości. Czy to oznacza, że Bóg nie jest wszechmocny? Wcale nie, po prostu Bóg sobie mógł założyć taki a nie inny plan. Czy więc nie jest miłością? Hm, a czy danie człowiekowi wolnej woli nie jest wyrazem miłości?

Poza tym, z tą miłością to jest tak, że rozumiemy ją jako "coś pozbawionego elementu cierpienia". BZDURA! Miłość wcale nie oznacza braku cierpienia co doskonale wiedzą małżonkowie, matki czy sam Bóg (Jezus).

Dla mnie to proste, żebyśmy my mogli żyć tu i teraz

Jak zwykle my, małe, ograniczone ludziki staramy się odgadywać zamysły Istoty Wyższej, której w żaden sposób nasz umysł pojąć nie może. I kłócimy się o swoje racje, jak małe dzieci... To jest wręcz śmieszne.

Zgadzam się. Tak na prawdę nie wiemy wiele o najbliższej nam rzeczywistości a debatujemy o kwestiach kompletnie wykraczających poza nasze zdolności poznania.
Dlatego stoję na stanowisku, że wiarę należy przede wszystkim wprowadzać na gruncie codziennej praktyki (żyć zgodnie z nauką Pana Jezusa) gdyż wtedy przynosi ona wymierne efekty.

Woody Allen powiedział: "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga? Opowiedz mu o swoich planach." - te słowa bardzo mi pasują do tego typu tematów.
Rozbawiajmy Boga...

Nie,żebyście Wy wierzący osiągnęli życie wieczne i żyli w wiecznym błogostanie ku chwale Pana

Elbrusie, pięknie wyszukałeś nieścisłości w moich wypowiedziach. Ale one nie miały być ścisłe, w pełni logiczne, z precyzyjnie dobranymi pojęciami. Chciałem przekazać swoją własną myśl, a nie precyzyjnie określić na czym świat stoi. Sprawa jest prosta, po co dyskutować o czymś co do czego się nie zgodzimy? Po co po raz kolejny czytam to samo co zawsze, widocznie to nie ja źle wierzę, lub jestem głupi, ale nasze spojrzenie na sprawę jest inne. Nic dziwnego że dopiero po nawróceniu ludzie zmieniają swoje myślenie...


Miałem na myśli, abym, ja był władny czuć. Żyję, świadom że żyję, czuję, wiem, myślę, a bez Jego woli nie było by po mnie śladu. To rzecz wysoce osobista, własna refleksja, coś co sobie uświadamiam i co pozwala mi dostrzec że to co jest dla mnie wszystkim, zależy od Jego woli.