Człowiek potrafi rozumem dojść do Boga. Mnie się udało. Czemu nie ma się udać Tobie? A prosisz Boga o łaskę wiary skoro chcesz a nie potrafisz uwierzyć? Ta łaska jest chyba przyznawana wszystkim proszącym.

Mi chrześcijaństwo z rozumem się nie klei, już prędzej buddyzm.

Pogodziłem się już z tym, że człowiek jest zdany tylko na siebie, ewentualnie może liczyć na życzliwych ludzi, których na szczęście kilku na tym świecie się znajdzie.

Ad.1 to wiem, bo jak już pisałam, mam kilka różnych Biblii.
Ad2. ogień wieczny z Mat 25 jak rozumiesz? Oczywiście abstrahując od siarki itp. sorry, ale po co mieszasz wyobrażenia średniowieczne ze Slowem opisującym przyjście Jezusa w swej chwale Mt 25: 31
Ad 3. miejmy nadzieję

A na Twoje rozważania na temat kierunków myslenia o karze, to odpowiem, że w jakimkolwiek świetle teologowie czy rozmaici bogobojni będą interpretować „sprawę” zbawienia i potępienia, to nie mogą zaprzeczyć podstawowemu faktowi jakim jest obdarowanie ludzi przez Boga wolną wolą, a nie zaprzeczysz ( a zresztą może i zaprzeczysz) że w „daleko” posuniętych uczonych dyskusjach wolna wola jest umniejszana a nawet całkiem zmutowana, czego skutkiem są takie czy inne teorie.

Każdy chrzescianin by chciał zbawienia wszystkich, ale nie wszyscy, chociaż zobaczą na własne gały Jezusa i będzie im dane poznać prawdę nie przyjmą Go sercem, bo serce to nie program komp, gdzie wpiszesz dane i wyskoczy odpowiedni wynik.

Wiesz co Kozioł, ostatnio przerabiałam "SERCE Boga" i wierz albo nie, ale te wszystkie często bardzo elokwentne rozważania o pustym piekle, chociaż zawierają termin ”miłosierdzie Boże” w różnych przypadkach to w kontekście z istotą Serca Boga wypadają blado i nieprzekonywująco. Ale to tylko moje odczucie, bo jestem po cośjakby rekolekcjach dotyczących Serca Boga.

Ta piekielna siarka to może być wypalone serce, puste i bez miłości...

Jak pisałem, nie chcę tu prowadzić dyskusji, bo rozpłynie się np. w rozmowach : "a ja znalazłem taki cytat -ech obalę twoja teorię- jak rozumiesz ...". Jeżeli znasz podstawy to ta dyskusja jest niepotrzebna, jezeli nie znasz, to nic ci nie da.

Skąd to wiesz? Dlaczego tak by miało byc? Dlaczego człowiek WOLNY, nie obciążony wykrzywieniami, własnymi wadami miałby odtrącić Miłość? A jeżeli nie będziemy wolni to dlaczego nie założyć poprawy tego stanu w czasie? Robisz takie same gdybanie jak ja z tym, że mam tu argumenty, a ty cos na kształt "ni bo nie". Przeciez nawet Stalin ma w sobie pierwiastek dobra, pierwiastek boskości jako Jego stworzenie na Jego podobieństwo stworzone. Dlaczego zakładasz, ze nawet z tak zapaskudzonej rudy nie możnaby kropli złota wytopić?

Ciekawe. Ja, jak juz wspomnialem, ale także wielu innych znalazlo się w (współcześnie pojętej) apokatastazie czy nadziei powszechnego zbawienia wychodząc własnie od Krzyża i Miłosci.

o to chodzi że czlowiek to nie ruda a Bóg to nie hutnik.

Mistrzowski plan zniszczenia KK ma polegać na tym, żeby zaszczepić człowiekowi miłość do człowieka a wyeliminować miłość do Boga. Bóg jest bardzo dobry, nie karze, pozwala człowiekowi na chodzenie swoimi ścieżkami a religie to wymysł człowieka, więc ich waga jest taka sama. Ludzie szybko zapomną o takim Bogu, bo nie wymaga On respektowania swych przykazań i nie skazuje nikogo na wieczne potępienie. Czy życie na ziemi nie jest wystarczającym cierpieniem powtarzają jak mantrę ludzie? Pobożność zacznie nazywać się dewocją i dotyczyć będzie ludzi, którzy nie wiedzą co robić z wolnym czasem.
Pan Jezus napominał jednak: strzeżcie się wilków w owczej skórze. Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą otrzymaliście- niech będzie przeklęty. (Ga1, 6-9).
Matka Boża powiedziała w La Salette, że duch Antychrysta przeniknie do najwyższych stanowisk w Kościele. Potwierdziła to w Akita i Fatimie.
Przychodzą czasy, że wielu traci wiarę...jak zapowiedziano. Czytałam wypowiedź B16, że Antychryst będzie doskonałym biblistą. Powoli jest przygotowywany grunt na to przyjście.

Co by złego wynikło gdyby ludzie się kochali, szanowali, żyli w pokoju, dzielili dobrami? Bo widzisz, trudno jest kochać kogoś kto nie wiadomo czy istnieje, a przesłanek za tym bardzo mało. Poza tym uważam, że nie da się kochać na zawołanie, bo takie jest przykazanie.


Dla dobra ludzi mogłaby sprawić żeby antychrysta i jego duchy pierun szczelił, bo jeszcze ze dwie dekady a wierzących będzie można na palcach policzyć.



A tak. Sam mu Biblię pożyczyłem.

Widzisz, właśnie chodzi o to, by niczego nie zmieniając zmienić wszystko. Źródłem Miłości jest Bóg. Św. Augustyn pisał: kochaj i rób co chcesz. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest na swoim miejscu.

Całkiem możliwe. Komentarze mogą być jednak diametralnie różne.

Mnie niewiele KK obchodzi. Tyle co duży sąsiad.
Martwi mnie natomiast to jak przekręcasz wszystko do góry nogami tak, aby pasowało pod twoja tezę. Nie wiem, czy robisz to z głupoty (nie zrozumiałaś naszej rozmowy, nie rozumiesz tez nadziei), czy z lenistwa (ludka to słabość), czy też specjalnie dajesz fałszywe świadectwo (a to już naprawdę jest podłe).
Bóg karze, karze srogo. Różnimy się tym, że wg ciebie Bóg się mści, a wg mnie Bóg wychowuje.

Rozumiem Liza, że wg ciebie JP2 głosząc poniższe słowa był sługą szatana?:
"Chrystus jest dobrym pasterzem, bo zna człowieka: każdego i wszystkich. Zna ich przez swoją jedyną wiedzę paschalną. Zna nas, ponieważ nas odkupił. Zna nas, ponieważ "zapłacił za nas": jesteśmy zakupieni za ogromną cenę. Zna nas znajomością i wiedzą bardziej "wewnętrzną", z tą samą wiedzą, którą on, Syn, zna i obejmuje Ojca i w Ojcu obejmuje nieskończoną prawdę i miłość. I przez udział w tej prawdzie i miłości, czyni nowych nas, w sobie takich samych, synów Jego przedwiecznego Ojca; uzyskuje raz na zawsze zbawienie człowieka: każdego człowieka i wszystkiego, tych, których nikt nie wyrwie z jego ręki. Rzeczywiście, kto mógłby mu ich odebrać? (...) Kościół ogłasza nam dziś paschalną pewność odkupienia. Pewność zbawienia"

-------------------------
Widzisz beldex z czym musiałbym się borykać w trakcie "dyskusji". Wybacz więc, że nie będę tu dyskutował z tobą.

Bardzo przykry jest dla mnie fakt istnienia grzechu, jakiegokolwiek zła, wiecznej męki i cierpienia. Ale niech nikt nie gardzi Świętym Kościołem Katolickim!

Od lat zastanawiam się nad życiem wiecznym i powiem szczerze,że za każdym razem jak o tym myślę ogarnia mnie lęk.
Nie potrafię sobie tego wyobrazić jak można istnieć tak wiecznie bez czasu?Po co zresztą?Nawet nie wiem czy chciałbym tak zawsze być.Po prostu jako człowiek wierzący w Boga nie potrafię tego przyjąć,zaakceptować nie potrafię tego pojąć.
I jeszcze się tak zastanawiam,czy oby to pojęcie życia wiecznego występujące w Biblii nie oznacza,że człowiek wprawdzie będzie istniał po śmierci ale też nie na zawsze tylko bardzo długo?

Cóż, ja czasem zastanawiam się: czy byłoby w tym coś złego, gdybym nie istniał? Ta, są chwile, w których naprawdę nie mam ochoty żyć. Jednak ufam Panu Bogu - skoro mnie powołał do istnienia, oznacza to, że moje istnienie ma sens. Jeżeli chce On, bym żył wiecznie, to będę żył wiecznie. Pan Bóg wie lepiej, co jest dobre dla człowieka.