Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 0:02



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Anonimowe nawracanie 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
Boisz się, ze Twoja skrucha nie będzie wystarczająca do przebaczenia... A Bóg w swoim słowie mówi tak:

„Synu człowieczy, powiedz domowi Izraela: ‚Tak rzekliście: „Skoro ciążą na nas nasze bunty oraz nasze grzechy i my w nich gnijemy, jakże pozostaniemy przy życiu?”’ 11 Powiedz im: ‚„Jako żyję — brzmi wypowiedź Wszechwładnego Pana (...) — nie mam upodobania w śmierci niegodziwego, lecz w tym, by niegodziwy zawrócił ze swej drogi i pozostał przy życiu. Zawróćcie, zawróćcie ze swych złych dróg, bo po cóż mielibyście umrzeć, domu Izraela?”’
„Ty zaś, synu człowieczy, powiedz synom twego ludu: ‚Prawość prawego nie uratuje go w dniu jego buntu. A niegodziwość niegodziwego nie doprowadzi go do potknięcia w dniu, w którym on zawróci od swej niegodziwości. Ani nikt odznaczający się prawością nie zdoła dzięki niej pozostać przy życiu w dniu, w którym zgrzeszy. Gdy powiem prawemu: „Na pewno będziesz żył”, a on będzie ufał swej prawości i czynił niesprawiedliwość, to nie będą pamiętane wszystkie jego prawe uczynki, lecz za swą niesprawiedliwość, której się dopuścił — za to umrze.
‚A gdy powiem niegodziwemu: „Na pewno umrzesz”, a on zawraca od swego grzechu i przestrzega sprawiedliwości oraz prawości, 15 i ów niegodziwy zwraca zastaw, spłaca to, co zrabował, oraz chodzi według ustaw zapewniających życie, nie dopuszczając się niesprawiedliwości, to na pewno pozostanie przy życiu. Nie umrze. Żaden grzech, którym on zgrzeszył, nie będzie mu pamiętany. Przestrzegał sprawiedliwości oraz prawości. Na pewno pozostanie przy życiu’. (Księga Ezechiela 33:10-14)

Widzisz, Prawdziwy Bóg jest "miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu oraz obfitujący w lojalną życzliwość i prawdę, zachowujący lojalną życzliwość dla tysięcy, On przebacza przewinienie i występek, i grzech". Możesz wiec być pewien, ze jeśli będziesz odtąd starał się zbliżać do Boga, poznawać Jego wolę i dobrze postępować - On nie będzie nawet wspominał Twoich grzechów.

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


Cz sty 05, 2012 10:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55
Posty: 2016
Post Re: Anonimowe nawracanie
Księga Ezechiela 18.20 mówi „Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego.”

ale w 2 księdze wyjscia 20.3-17


"jestem Bogiem zazdrosnym,
który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych,
którzy mnie nienawidzą. "

i co?
jak to skomentujesz?
to piękny obrazek ilustrujący. że
żaden pojedynczy cytat nie może być dowodem na cokolwiek

_________________
informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek
ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą),
proszę o wyrozumiałość.


Cz sty 05, 2012 10:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
jesienna, tak jak powiedziałaś: każe tych, którzy Go nienawidzą - postępują w sposób nieprawy. To samo mówi we fragmencie przytoczonym przeze mnie: Jeżeli ktoś mimo napomnień nie odwraca się od złego - zostanie ukarany.

Zgadzam sie z Tobą, że żaden pojedynczy cytat nie może być dowodem na cokolwiek. Dlatego w pierwszym poście zamieściłam dwa - choć drugi bez odnośnika (już to naprawiam, Ksiega Wyjścia 34:6).

To, że Bóg wybacza nawracającym się potwierdzają też inne Jego słowa:

18 „Chodźcie więc i uporządkujmy sprawy między sobą” — mówi JHWH. „Chociażby wasze grzechy były jak szkarłat, zostaną wybielone jak śnieg; choćby były czerwone jak tkanina karmazynowa, staną się niczym wełna. 19 Jeżeli okażecie gotowość i rzeczywiście posłuchacie, spożywać będziecie to, co dobre w tej ziemi. 20 Ale jeśli odmówicie i wręcz będziecie się buntować, miecz was pożre; bo usta JHWH to powiedziały”. (Ksiega Izajasza 1:18-20)

A w innym miejscu tej księgi Bóg wzywa:

"22 Zmażę twoje występki niczym obłokiem, a twoje grzechy niczym kłębem chmur. Wróćże do mnie, gdyż chcę cię wykupić." (Iz 44:22)

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


Cz sty 05, 2012 11:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post Re: Anonimowe nawracanie
Cytuj:
Księga Ezechiela 18.20 mówi „Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego.”


Wydaje mi się, że tutaj chodzi o osobistą odpowiedzialność za popełniony grzech. Każdy pojedynczy człowiek odpowiada przed Bogiem tylko za popełnione przez siebie grzechy.

Cytuj:
ale w 2 księdze wyjscia 20.3-17


"jestem Bogiem zazdrosnym,
który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych,
którzy mnie nienawidzą. "


Wydaje mi się, że tutaj mamy do czynienia z przechodzeniem na następne pokolenia skutków popełnionych
grzechów - chodzi np. o pewną skłonność do grzechu. Np. Syn alkoholika ma większe "szanse" na uzależnienie od alkoholu - musi więcej wysiłku włożyć w pracę nad sobą - aby nie wejść w alkoholizm. Innym przykładem są tzw. skutki grzechu w następnych pokoleniach. Np. grzechy popełniane przeciwko pierwszemu przykazaniu (bywa np. tak: matka wróżyła - córka ma problemy duchowe czy psychiczne) - znowu trzeba intensywniejszego życia wiarą (modlitwa, pokuta, życia sakramentalne itp.) czy również konsultacji z lekarzem - aby zmienić ten stan. Córka nie ponosi odpowiedzialności moralnej za grzech matki - a jednak skutek grzechu matki pozostaje też w córce.

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Cz sty 05, 2012 12:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
Tak, Moria, właśnie o to chodzi: ludzie ponoszą konsekwencje grzechów swoich przodków. Bóg jednak nie karze nas za cudze winy. On chce, zeby każdy był szczęśliwy. Jednak warunkiem naszego szczęścia jest właśnie bliska więź z Nim, naszym Ojcem.

Apostoł Paweł wyraźnie oznajmił: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą (...) nie odziedziczą królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Koryntian 6:9-11, BT).

Pokrzepiające są przy tym słowa Pawła: „Takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci i uświęceni”.

Jak grzeszny człowiek może zostać obmyty i uświęcony? czy wystarczy skrucha i postanowienie poprawy?

W Ewangelii Jana 17:15 Jezus modlił się za swoimi naśladowcami:
"Uświęć ich przez prawdę; Twoje słowo jest prawdą"

Tak więc pozostawił nam wskazówkę: jeśli chcemy być blisko Boga, musimy poznawać Go przez Jego Słowo. Apostoł nawiązał do tego w Liście do Efezjan 5:26, pisząc:

"żeby go uświęcić, oczyszczając go kąpielą wodną przez Słowo"

Tak więc, Harry, nie musisz się bać. Wystarczy zbliżyć się do Boga. Czytać Biblię, modlić się i starać się postępować dobrze.

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


Cz sty 05, 2012 13:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 04, 2012 23:21
Posty: 4
Post Re: Anonimowe nawracanie
ale nie bój się jak pisze mój poprzednik:) nigdy nie jest za późno na nawrócenie


Cz sty 05, 2012 15:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 10, 2011 12:08
Posty: 25
Post Re: Anonimowe nawracanie
iNadia napisał(a):
... ludzie ponoszą konsekwencje grzechów swoich przodków. Bóg jednak nie karze nas za cudze winy.


Zdaje się, że te dwa zdania nie mogą być jednocześnie prawdziwe. Chyba że "karać" znaczy coś innego niż "ponosić negatywne konsekwencje".
Nie upieram się, że Twoje poglądy muszą być logiczne, ale idąc tokiem twojego rozumowania, logikę stworzył Bóg po to abyśmy jej używali szukając odpowiedzi na dręczące nas pytania a nie tylko jako zabawkę dla spekulatywnych umysłów.


Cz sty 05, 2012 19:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
Wyobraź sobie że piętnastolatek zostawia swój rower na deszczu każdej jesiennej nocy. Rower oczywiście zardzewieje i nie będzie się nadawał do użytku - to KONSEKWENCJA. Zdenerwowani niedbałością syna rodzice odbierają mu komórkę i dają szlaban - to KARA.

Nauki humanistyczne (psychologia, pedagogika, socjologia) rozgraniczają karę od konsekwencji. Wskazują konsekwencje jako naturalna naukę na własnych błędach poprzez bezpieczny stres, natomiast karę jako restrykcje powodujące frustrację a w rezultacie zniechęcenie.

Tak się troszkę tylko pomądrzyłam ;-)

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


Cz sty 05, 2012 21:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 10, 2011 12:08
Posty: 25
Post Re: Anonimowe nawracanie
To nawet sensowne mądrzenie.
Tyle, że nie byłoby chyba trudno wykazać, że kara (i pewnie nagroda też) jest niczym innym jak pewnym rodzajem konsekwencji. Nie jestem biegły w naukach humanistycznych, ale tak to zdroworozsądkowo odczuwam. Odróżnienie kary od konsekwencji o którym piszesz wydaje mi się raczej zabiegiem klasyfikacyjnym z uwagi na oddziaływanie niż rzeczywistą różnicą.
Czy znajdziemy jakiś przykład w którym można by nazwać "karą" lub "nagrodą" działanie nie wywołane żadną przyczyną? Ja nie znajduję. Ergo kara jest w granicach naszego pojmowania jest zawsze skutkiem - a więc za słownikiem Kopalińskiego - konsekwencją.

Nie chciałbym, żeby wyglądało, ze czepiam się na siłę, ale jeśli Bóg rozróżnia nawet karę od konsekwencji w taki sposób jak przedstawiasz, to i tak ponosimy konsekwencje kar nałożonych na innych ludzi - wszak, gdyby ów piętnastolatek zabrał rower sąsiada bo jego zardzewiał uznalibyśmy to za rażąco niesprawiedliwe przerzucenie konsekwencji czynu na niewinnego człowieka.
To co robi Bóg w tej materii, nieco się kłóci z instynktem moralnym w który zostaliśmy wyposażeni. Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej bardziej przystoi zacietrzewionym fundamentalistom niż komuś kto "chce, żeby wszyscy byli szczęśliwi".
Swoją drogą, to bardzo osobliwe, że istota nie posiadająca ograniczeń czegokolwiek "chce". Wszak spełnienie powinno w jej przypadku być tożsame z zamysłem.


Cz sty 05, 2012 22:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
Bardzo ciekawe są Twoje spostrzeżenia, DeVroo :-)
Zgadzam się, że trudno byłoby wskazać sytuację, gdy kara erg :-) o konsekwencja spada na człowieka bez przyczyny. (choć jako praktykująca od lat humanistka widziałam niestety niejedną sytuacje, gdy kary/konsekwencji doświadczało np. dziec :-) ko w sposób niezawiniony przez siebie...)

Lecz właśnie w owej przyczynie leży różnica między karą a konsekwencją:
Konsekwencja wynika bezpośrednio z działania jednostki w sposób zamierzony bądź niezamierzony i do jej zaistnienia nie jest potrzebna inna osoba.
Kara to zamierzone bądź niezamierzone działanie innej osoby na jednostkę nastawione na wywarcie presji - osiągnięcie celu.
Przy czym w przypadku konsekwencji o celowości nie może być mowy - konsekwencja ma jedynie przyczynę i skutek, akcja/reakcja.

Natomiast kwestia postawy Boga - Stwórcy wobec cierpienia i Jego w nim sprawczość, wałkowana jak widzę w kilku wątkach na tym forum, to temat doprowadzający ostatecznie do najtrudniejszego pytania: o sens ludzkiego istnienia - i sens wiary.

W obu przypadkach - czy potraktujemy cierpienia ludzi, obecność zła jako konsekwencję ludzkiego buntu wobec Boga (konsekwencję spadającą również na niewinne dzieci które przecież nie buntują się przeciwko Niemu..) - czy jako system kar nakładanych na ludzi za złe czyny (i idących za nimi konsekwencji dla tych nieobciążonych ciężkimi grzechami) - w obu tych przypadkach dochodzimy do tego samego pytania: CZY BÓG RZECZYWIŚCIE JEST MIŁOŚCIĄ? CZY MAMY SIĘ GO BAĆ, CZY KOCHAĆ?

Przed południem zapodałam kilka wersetów, w których Stwórca przedstawia sam siebie jako byt miłosierny, skory do przebaczania, pragnący zgody ze swoim stworzeniem. Jak pogodzić te dwie kwestie: cierpienia niewinnych z dobrocią Boga?

Przyjrzyjmy się założeniu, które lezy u podstaw rozczarowania: "Jestem dzieckiem Bożym. Bóg jest miłością? Gdyby mnie kochał, zrobiłby wszystko, żebym nie cierpiał!" Rozczarowanie to wynika z przekonania/domniemania, że jedyną siłą sprawczą tego co dzieje się na swiecie jest Bóg - i On jest za to wszystko odpowiedzialny.

Tymczasem Biblia wyjaśnia, że to szatan diabeł sprowadza na ludzi cierpienia (Hioba 1:7-12; 2:3-8). Ponadto przedstawia szatana jako główne źródło naszych obecnych problemów, czytamy w niej bowiem: „Biada ziemi i morzu, ponieważ zstąpił do was Diabeł, pałając wielkim gniewem, bo wie, że mało ma czasu” (Objawienie 12:12). Jako „władca tego świata”, popycha on ludzi do potwornych czynów, które niosą ze sobą niewypowiedziane udręki (Jana 12:31; Psalm 37:12, 14).

Poza tym wskutek odziedziczonego grzechu i niedoskonałości mamy wrodzoną skłonność do podejmowania błędnych decyzji, które mogą przysparzać nam problemów (Psalm 51:5; Rzymian 5:12). Wyobraźmy sobie na przykład kogoś, kto postanowił źle się odżywiać i rezygnować z wypoczynku. Taki tryb życia poważnie odbije się na jego zdrowiu, ale czy może za to winić diabła? Czy może Boga? Nie, taki człowiek poniesie konsekwencje własnego braku rozsądku (Galatów 6:7). Sprawdza się tu biblijne przysłowie: „Głupota człowieka prowadzi go na bezdroża” (Przysłów 19:3, Biblia poznańska).

Czasem przyczyną przykrych sytuacji jest również „czas i nieprzewidziane zdarzenie” (Kaznodziei 9:11). Wyobraź sobie człowieka, którego niespodziewanie złapała burza. To, czy trochę zmoknie, czy będzie kompletnie przemoczony, zależy z reguły od miejsca, w którym dopadł go deszcz. Podobnie dzisiejsze „krytyczne czasy trudne do zniesienia” wiążą się z uciążliwościami mogącymi szybko się przerodzić w lawinę problemów (2 Tymoteusza 3:1-5). To, w jakim stopniu osobiście nas dotykają, zależy od czasu i okoliczności, na które nie mamy wpływu, a jeśli już, to niewielki.

I powstaje kolejne pytanie: w takim razie czy Bóg nie ma żadnego wpływu na nasze życie? Czy jesteśmy zdani tylko na siebie, sami mamy radzić sobie z własnymi błędami, z nieszczęśliwymi przypadkami i jeszcze na dodatek z diabłem? 8)

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


Cz sty 05, 2012 23:21
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
Do Harrego słóweczko :)

Z przerażenia postanowiłeś nawracać ludzi jak kazał Jezus. To wspaniale, że chcesz być Mu posłuszny i naśladować Go. Jednak On... nikogo nie straszył :razz: Polecił swoim uczniom głosić Dobrą Nowinę. Dał nowe przykazanie: Przykazanie Miłości - nie przykazanie strachu.


Mówisz, że przekazując ludziom ten film- przekazując im strach - czujesz się z tym źle, masz wyrzuty sumienia....

Pomyśl, czy nie byłoby wspaniałe "nawracanie" ludzi pokazując im dobroć Boga - wzbudzając szacunek i miłość zamiast strachu?

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


Cz sty 05, 2012 23:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 10, 2011 12:08
Posty: 25
Post Re: Anonimowe nawracanie
iNadia napisał(a):
(choć jako praktykująca od lat humanistka widziałam niestety niejedną sytuacje, gdy kary/konsekwencji doświadczało np. dziec :-) ko w sposób niezawiniony przez siebie...)

Wina czy intencje nie mają tu nic do rzeczy. To o czym piszesz, to problem trafu moralnego. Zachodzi gdy działamy lub powstrzymujemy sie od działania przy braku dostatecznego rozeznania następst w łańcuchu przyczynowym a jednocześnie jesteśmy obciążeni konsekwencjami czynów. Może zachodzić tylko w stanie braku wiedzy, wiec nie dotyczy bytów wszechwiedzących.

iNadia napisał(a):
Lecz właśnie w owej przyczynie leży różnica między karą a konsekwencją:
Konsekwencja wynika bezpośrednio z działania jednostki w sposób zamierzony bądź niezamierzony i do jej zaistnienia nie jest potrzebna inna osoba.
Kara to zamierzone bądź niezamierzone działanie innej osoby na jednostkę nastawione na wywarcie presji - osiągnięcie celu.
Przy czym w przypadku konsekwencji o celowości nie może być mowy - konsekwencja ma jedynie przyczynę i skutek, akcja/reakcja.

To samo co powyżej. Rozróżniasz karę i konsekwencję na podtawie celowości skutku. Świetnie. Nie neguję takiego podejścia. Ja chciałem jedynie wykazać, że kara/nagroda jest konsekwencją, ale konsekwencja nie musi być karą/nagrodą. Kara pozbawiona intencji staje sie skutkiem. Zgoda?
A jesli zgoda, to wróćmy do Twojego pierwotnego zdania: "ludzie ponoszą konsekwencje grzechów swoich przodków. Bóg jednak nie karze nas za cudze winy".
Grzech jest karany. => Kara rodzi konsekwencje. => Ponosimy zrodzone konsekwencje.
Zatem możemy wyłączyć środkowy wyraz i widzimy, że ponosimy konsekwencje nie swoich grzechów.
Możesz próbować odeprzeć to twierdzenie argumentując, że brak w operacji wynikania, przechodząc z podzbioru kar do zbioru konsekwencji, porzucamy celowość. Przechodziny więc od działania celowego do mechanistycznej reakcji. Zadziała to jedak w ten sposób, że aby wykluczyć celowość będziesz zmuszona stwierdzić, że Bóg karząc grzechy nie miał rozeznania przyszłych skutków swoich czynów. Wtedy bedzie odpowiadał jak każdy z nas, na mocy wspomnianego wcześniej trafu moralnego a nie za "działanie z zamiarem". Jeśli zamiar boski ustalony w bezczasowości rozciąga się na naszą wieczność, "przesącza" się on od pierwotnej kary do późniejszych konsekwencji.

iNadia napisał(a):
... W obu przypadkach - czy potraktujemy cierpienia ludzi, obecność zła jako konsekwencję ludzkiego buntu wobec Boga (konsekwencję spadającą również na niewinne dzieci które przecież nie buntują się przeciwko Niemu..) - czy jako system kar nakładanych na ludzi za złe czyny (i idących za nimi konsekwencji dla tych nieobciążonych ciężkimi grzechami) - w obu tych przypadkach dochodzimy do tego samego pytania: CZY BÓG RZECZYWIŚCIE JEST MIŁOŚCIĄ? CZY MAMY SIĘ GO BAĆ, CZY KOCHAĆ?

Poruszasz ważki temat, ale pozwolę sobie poddać Ci myśl nieco szerszą. Cierpienie ludzi jest jedynie drobnym ułamkiem cierpienia jako takiego. W dodatku lepiej lub gorzej uzasadnianym. O wiele trudniejszym problemem jest sens cierpienia zwierząt, jako nie posiadających duszy i nie dostępujących zbawienia biologicznych automatów. Wydaje się, że głos św. Franciszka, ujmujący się za braćmi mniejszymi jest tu chwalebnym wyjątkiem a biblijne zawołanie "czyńcie ziemię sobie poddaną" haniebną codziennością.
Nie potrafię dociec w jaki sposób mozna pogodzić idee Boga z taka konstrukcją świata. No, chyba że przyjmiemy punkt widzenia epikurejczyków o Bogu złym, bezsilnym lub złym i bezsilnym albo tezę Kartezjusza o moralnie obojętnym stworzycielu swiata - lecz z pewnością nie Boga kochającego.

iNadia napisał(a):
Przyjrzyjmy się założeniu, które lezy u podstaw rozczarowania: "Jestem dzieckiem Bożym. Bóg jest miłością? Gdyby mnie kochał, zrobiłby wszystko, żebym nie cierpiał!" Rozczarowanie to wynika z przekonania/domniemania, że jedyną siłą sprawczą tego co dzieje się na swiecie jest Bóg - i On jest za to wszystko odpowiedzialny.

A nie jest? To co piszesz to to jawne zaprzeczennie boskiej wszechmocy! Przecież potencjalność jest równoznaczna z odpowiedzialnością. Nawet ułomne, ludzkie prawo stanowi, że kto nie udzieli pomocy winien jest zaniechania. Jeśli Bóg ma możliwość zrobienia czegoś co uznajemy za dobro a tego czegoś nie robi, to albo:
a - tego zrobić nie może, jest zatem bezsilny, ograniczony a przedstawiając się w objawieniach jako wszechmocny jest w dodatku kłamliwy (to nie nowość - wszak zapowiedział Adamowi i Ewie, że jesli zjedzą zakazany owoc to umrą a przeiceż nie umarli - nie wiem jak Bóg, ale ja nazywam to kłamstwem)
b - tego zrobić nie chce z jakiś nieznanych nam przczyn. Zatem dobro i miłość którymi sie mianuje są innym dobrem i inna miłoscią niż te które my znamy. Skoro nie mozemy rozpoznać, co Bóg uważa za dobre lub złe, to nasze czyny są moralnie obojętne dla zbawienia. Jak byśmy nie postępowali, nie jesteśmy w stanie przewidzieć reakcji Boga.

iNadia napisał(a):
Tymczasem Biblia wyjaśnia, że to szatan diabeł sprowadza na ludzi cierpienia ...

No miejże litość. Wynikałoby z tego, że diabeł jest jakimś innym, suwerennym bogiem. Zresztą, jak by nie było, diabeł został stworzony, zatem patrz punkt o odpowiedzialności.

iNadia napisał(a):
Poza tym wskutek odziedziczonego grzechu i niedoskonałości mamy wrodzoną skłonność do podejmowania błędnych decyzji...
Czasem przyczyną przykrych sytuacji jest również „czas i nieprzewidziane zdarzenie” ...

Wydaje mi się, że te akapity nie ma związku z pierwotnym tematem. Zajmujemy się zrozumieniem polityki karania i nagradzania jako drogą od Boga do ludzi, a nie ułomnosciami ludzi jako przyczynkiem do artykulacji boskiej skłonności do sankcjonowania - czyli drogą od ludzi do Boga. Nikt rozumny nie przeczy, ze ludzie są skonstruowani w dość nieprzemyślany sposób, niedoskonali, chwiejni emocjonalnie, drażliwi i co by tam jeszcze nie wymyślić. Tyle, że nie ma się to nijak do sprzeczności istniejących w opisie Boga od których zaczęliśmy.

iNadia napisał(a):
I powstaje kolejne pytanie: w takim razie czy Bóg nie ma żadnego wpływu na nasze życie? Czy jesteśmy zdani tylko na siebie, sami mamy radzić sobie z własnymi błędami, z nieszczęśliwymi przypadkami i jeszcze na dodatek z diabłem? 8)

A może właśnie tak? Jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to przy idei Boga trzyma nas tylko jedna rzecz. OBIETNICA WIECZNEGO ŻYCIA. Bardzo metna i niespójna, ale o to mniejsza. Spróbuj sobie wyobrazić, że nie ma niczego takiego, jak wieczność. Mając tylko to życie którym żyjemy, czy byłby powód do oddawania czci kapryśnemu i niezrozumiałemu Bogu? Nawet gdyby objawił w niemozliwy do odrzucenia sposób w naszych umysłach swoje istnienie i dotykałby nas kataklizmami, chorobami, wszelkimi plagami, raczej znosilibyśmy to cierpliwie, jak uliczne korki, wrednego szefa czy roje dokuczliwych komarów w czasie wakacji, majstrując pewnie w wolnym czasie jakąś maszynerię do neutralizacji jego głupich pomysłów. Jeśli nawet nie dla nas, to dla naszych dzieci może. Osobiście sądzę, że tu może właśnie tkwić jądro różnicy pomiedzy wierzącymi i ateistami. To co ci pierwsi uważają za atrakcyjne i warte każdego poświęcenia, drudzy odrzucają jako nudne i w istocie odrażące zawieszenie w pustce bezcelowego trwania.

A czy Ty (i wszyscy którzy to czytacie) potrafisz odpowiedzieć na pytanie po co chcesz żyć wiecznie?


Pt sty 06, 2012 1:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
Po co chcę żyć wiecznie?... nikt mnie jeszcze nigdy o to nie pytał, ale to... fascynujące :-D

Bardzo chcę żyć wiecznie aby:
- odzyskać Milenkę i Miłoszka, moje zmarłe dzieci

- cieszyć się życiem z kochanymi osobami bez strachu, że je utracę - że zostanę osierocona bądź kogoś osierocę, że najbliżsi zachorują, spotka ich nieszczęśliwy wypadek lub podły człowiek wyrządzi im krzywdę

- korzystać w pełni z życia, nieograniczona chorym, starzejącym się, niedoskonałym ciałem (chorowałam całe życie i mimo że czerpałam z niego pełnymi garściami, nigdy nie poczułam jeszcze, jak to jest gdy nic nie boli)

- odżywiać się wyłącznie produktami roślinnymi - nie cierpię mięsa, lecz nie stać mnie na dietę stricte wegetariańską... :( Produktami roślinnymi pozbawionymi skażenia chemicznego, doskonałymi w smaku, rodzącymi się stale - bez przerw wegetacyjnych wymuszonych zmianami klimatycznymi

- podziwiać świat: odwiedzić najpiękniejsze, najodleglejsze nawet miejsca nie tylko na ziemi, ale i we wszechświecie - miejsca naprawione, odrodzone po spustoszeniu jakie zadał im człowiek panosząc się tutaj

- dowiedzieć się, dlaczego wszechświat wygląda właśnie tak:
http://www.youtube.com/watch?v=7wAoBLT1huo

- żyć w przyjaźni, prawdziwej - nieobłudnej przyjaźni z ludźmi i ze zwierzętami - pokojowo usposobionymi, niezagrażającymi sobie wzajemnie

- nie grzeszyć, nie czuć wyrzutów sumienia, nie mieć rozterek, nie martwić się, nie doświadczać porażek i rozczarowań

- poznać ludzi żyjących w poprzednich stu- i tysiącleciach, ich przeżycia i przemyślenia, porozmawiać np z Einsteinem nie tylko na temat jego wynalazków, zapytać Abrahama czy nie miał rozterek porzucając wygodne życie w Ur i Mojżesza czy nie był rozczarowany, ze nie wszedł do Ziemi Obiecanej, z Maria Skłodowską podyskutować o chemii z której miałam poprawki przez całe liceum :roll: , przytulić ze współczuciem pierwszych chrześcijan rozszarpanych przez lwy, spalonych żywcem, podziękować Tyndaelowi, Lutrowi i innym obrońcom Biblii za odwagę i upór

- zgłębiać, zgłębiać, zgłębiać wiedzę o ludzkim organizmie i umyśle, roślinach i zwierzętach, przyrodzie nieożywionej - wszystkich stworzeniach Bożych - a przez to o Nim samym

- uprawiać ogród, w którym krety i nornice nie zeżrą połowy roślin, a drugiej połowy nie zniszczą niespodziewane zmiany pogody :razz:

...może starczy? :biggrin:

ps. kolejność przypadkowa.

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


Pt sty 06, 2012 13:08
Zobacz profil
Post Re: Anonimowe nawracanie
iNadia napisał(a):
... z Maria Skłodowską podyskutować o chemii z której miałam poprawki przez całe liceum :roll: , przytulić ze współczuciem pierwszych chrześcijan rozszarpanych przez lwy, spalonych żywcem, podziękować Tyndaelowi, Lutrowi i innym obrońcom Biblii za odwagę i upór

- zgłębiać, zgłębiać, zgłębiać wiedzę o ludzkim organizmie i umyśle, roślinach i zwierzętach, przyrodzie nieożywionej - wszystkich stworzeniach Bożych - a przez to o Nim samym


Znalazłoby się więcej tych osób, z którymi chciałoby się porozmawiać :)
A jeśli chodzi o podróże, to mam nadzieję, że będą także możliwe wgłąb Ziemi
(o ile właściwości chwalebnego ciała na to pozwolą :-D )

Ogólnie, bardzo pozytywny tekst iNadia, pozdro.


So sty 07, 2012 13:47
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08
Posty: 147
Post Re: Anonimowe nawracanie
DeVroo napisał(a):
To o czym piszesz, to problem trafu moralnego. Zachodzi gdy działamy lub powstrzymujemy sie od działania przy braku dostatecznego rozeznania następst w łańcuchu przyczynowym a jednocześnie jesteśmy obciążeni konsekwencjami czynów. Może zachodzić tylko w stanie braku wiedzy, wiec nie dotyczy bytów wszechwiedzących.


To prawda. On jest wszechwiedzący - my nie. On zna powody - my nie. On zna cel - my nie. To my działamy w stanie braku wiedzy. I my osądzamy w stanie braku wiedzy - Jego, Wszechwiedzącego.


DeVroo napisał(a):
Nie potrafię dociec w jaki sposób mozna pogodzić idee Boga z taka konstrukcją świata. No, chyba że przyjmiemy punkt widzenia epikurejczyków o Bogu złym, bezsilnym lub złym i bezsilnym albo tezę Kartezjusza o moralnie obojętnym stworzycielu swiata - lecz z pewnością nie Boga kochającego.


Czy nie byłoby łatwiej jak dziecko założyć że rodzic wie lepiej? ;-) Że On - duży i silny, wszechwiedzący, wie lepiej i postępuje według swojej wiedzy, dla nas nieosiągalnej?
Dziecko oburza się na rodzica że nie kupił mu wymarzonej zabawki, ze nie chce zabrać go nad morze w środku roku szkolnego, że karze mu sprzątać pokój i myć uszy... Są dzieci, które próbują pogodzić miłość do rodzica z poczuciem krzywdy z powodu opuszczenia na czas pobytu w szpitalu. Są i takie, które straciły rodziców - dla nich tęsknota miesza się z gniewem...

Lecz wszystkie, wszystkie dzieci - nawet te okrutnie krzywdzone przez swoich rodziców - kochają ich. Wiem o czym mówię.

Dobry, odpowiedzialny rodzic nie unika karcenia, nie trzyma swojego dziecka pod kloszem, nie rezygnuje z leczenia z obawy przed skutkami ubocznymi leku.
Dobry rodzic potrafi powiedzieć: nie mogę ci tego dać, kochanie. Nie teraz. Może nigdy.

Czy myślałeś kiedyś, że Bóg NIE MOŻE NAM DAĆ ŚWIATA BEZ CIERPIEŃ, właśnie dlatego ze wie wszystko - więc wie lepiej od nas? ZE MÓWI: NIE MOGĘ CI TEGO DAĆ. NA RAZIE NIE MOGĘ.

DeVroo napisał(a):
Jeśli Bóg ma możliwość zrobienia czegoś co uznajemy za dobro a tego czegoś nie robi, to albo:
a - tego zrobić nie może, jest zatem bezsilny, ograniczony a przedstawiając się w objawieniach jako wszechmocny jest w dodatku kłamliwy (to nie nowość - wszak zapowiedział Adamowi i Ewie, że jesli zjedzą zakazany owoc to umrą a przeiceż nie umarli - nie wiem jak Bóg, ale ja nazywam to kłamstwem)


Nie umarli? Przykładasz własną miarę, to naturalne. Jednak Bóg inaczej widzi, niż my (Izajasza 55:8). Nawet czas odmierza inaczej: "Ale niech ten jeden fakt nie uchodzi waszej uwagi, umiłowani, że u Boga JHWH jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat — jak jeden dzień" (2Piotra 3:8)
Bóg zapowiedział, że "umrą tego samego dnia [którego zjedzą owoc]" - Adam żył 930 lat (ziemskich), nie dożył końca dnia (w systemie czasowym Boga), w którym zjadł owoc.



DeVroo napisał(a):
b - tego zrobić nie chce z jakiś nieznanych nam przczyn. Zatem dobro i miłość którymi sie mianuje są innym dobrem i inna miłoscią niż te które my znamy. Skoro nie mozemy rozpoznać, co Bóg uważa za dobre lub złe, to nasze czyny są moralnie obojętne dla zbawienia. Jak byśmy nie postępowali, nie jesteśmy w stanie przewidzieć reakcji Boga.


Z nieznanych nam przyczyn. Skoro nie znamy przyczyn, czy możemy orzec, że postąpił niesłusznie? On wie coś, czego my nie wiemy. Coś, co zadecydowało, że posiadając całkowity ogląd sytuacji, podjął właśnie taką decyzję.

Dobry rodzic pozwoli, aby jego dziecko zostało poddane niebezpiecznej operacji i przeszło bolesna rehabilitację - dla ratowania mu życia... Czy myślałeś o tym, że właśnie taka operacja, bolesne zabiegi na ludzkości są konieczne z punktu widzenia Wszechwiedzącego Lekarza?

Mówisz, że nasze czyny są moralnie obojętne dla zbawienia, bo i tak nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak oceni je Bóg... Pamiętam z dzieciństwa jedną scenkę: miałam może z pięć lat, gościłam u wujostwa. Ciotka w pewnym momencie klepnęła wujka w siedzenie, zaczęli sie droczyć - ja ochoczo się przyłączyłam, na co usłyszałam: "co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie" ;-) Może nieadekwatna scenka - ale czy rzeczywiście powinniśmy spodziewać się, że będą nas obowiązywały te same zasady które obowiązują najwyższą istotę? Czy dzieciom wolno tyle samo co dorosłym? Czy taki sam jest zakres praw i obowiązków robotnika i prezesa? Czy pracownik może robić wszystko, co robi pracodawca?

On sam pytał tych, którzy chcieli być sprawiedliwsi od Niego: „‚Czyż nie mogę postąpić z wami jak ten garncarz, domu Izraela?’ — brzmi wypowiedź Prawdziwego Boga. ‚Oto jak glina w ręku garncarza, tak wy jesteście w moim ręku, domu Izraela. 7 Kiedykolwiek powiem przeciw jakiemuś narodowi i przeciw jakiemuś królestwu, że go wykorzenię i zburzę, i zniszczę, 8 a naród ten odwróci się od swej niegodziwości, przeciw której mówiłem, wtedy pożałuję nieszczęścia, które zamierzałem nań zesłać. 9 Lecz kiedykolwiek powiem o narodzie i o królestwie, że go zbuduję i zasadzę, 10 a on czynić będzie to, co złe w moich oczach, nie będąc posłuszny memu głosowi, wtedy pożałuję dobra, o którym powiedziałem sobie, że je wyświadczę na jego rzecz’." (Jeremiasza 18:6-10)

DeVroo napisał(a):
Wynikałoby z tego, że diabeł jest jakimś innym, suwerennym bogiem. Zresztą, jak by nie było, diabeł został stworzony, zatem patrz punkt o odpowiedzialności.


A nie jest? dla niektórych? dla wielu - nawet gdy o tym nie wiedzą, gdy tego nie chcą? Apostoł Paweł pisał do Koryntian:
"są tacy, których zwą „bogami”, czy to w niebie, czy na ziemi, jako że jest wielu „bogów” i wielu „panów”, 6 dla nas wszakże jest jeden Bóg, Ojciec, z którego jest wszystko, a my dla niego; i jeden jest Pan, Jezus Chrystus, przez którego jest wszystko i my przez niego." (1Koryntian 8:5-6).
Jezus żegnając sie z uczniami powiedział: "Już nie będę wiele z wami mówił, bo nadchodzi władca świata. A on nic we mnie nie ma" (Jana 14:30)
A w Efezjan 2:2 czytamy: "Ponadto [Bóg ożywił] was, chociaż byliście martwi w waszych wykroczeniach i grzechach, w których swego czasu chodziliście według systemu rzeczy tego świata, według władcy mocy powietrza — ducha działającego teraz w synach nieposłuszeństwa"

Czy to nie wyjaśnia wszystkiego? Skoro władcą tego świata jest diabeł, skoro działa on "w synach nieposłuszeństwa" - czy nie tłumaczy to istnienia cierpienia?

Jezus w dyskusji z faryzeuszami, powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu”.
„Jeśli więc Syn was wyswobodzi”, ciągnie dalej Jezus, „prawdziwie wolnymi będziecie” (Jana 8:12-36)

Czy tylko faryzeusze grzeszyli - byli w niewoli grzechu a tym samym w niewoli diabła?

Odpowiedź znajdujemy m.in. w Liście do Rzymian: "teraz bez udziału prawa została ujawniona prawość Boża, jak o niej świadczą Prawo i Prorocy; tak, prawość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa, dla wszystkich mających wiarę. Nie ma bowiem żadnej różnicy. 23 Bo wszyscy zgrzeszyli i brakuje im chwały Bożej, 24 i jest to wspaniałomyślny dar, że zostają uznani za prawych dzięki jego niezasłużonej życzliwości poprzez uwolnienie na podstawie okupu zapłaconego przez Chrystusa Jezusa.

Ludzie wskutek nieposłuszeństwa znajdują się w niewoli grzechu - w niewoli diabła. Bóg dał za nich okup, lecz nie może zmusić nikogo aby z niego skorzystał. Każdemu jednak daje sposobność, daje wybór.


DeVroo napisał(a):
Jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to przy idei Boga trzyma nas tylko jedna rzecz. OBIETNICA WIECZNEGO ŻYCIA. Bardzo metna i niespójna, ale o to mniejsza.


Dokładnie. Przy Bogu trzyma nas obietnica życia wiecznego. Obietnica, że władca tego swiata zostanie pokonany. Że Bóg nas odzyska.Właśnie to nadaje wielu sens życia: przeciwstawianie sie temu samozwańczemu władcy, partyzancka, lecz zorganizowana walka z zaborcą. Co niniejszym czynię. 8)

DeVroo napisał(a):
Spróbuj sobie wyobrazić, że nie ma niczego takiego, jak wieczność. Mając tylko to życie którym żyjemy, czy byłby powód do oddawania czci kapryśnemu i niezrozumiałemu Bogu? Nawet gdyby objawił w niemozliwy do odrzucenia sposób w naszych umysłach swoje istnienie i dotykałby nas kataklizmami, chorobami, wszelkimi plagami, raczej znosilibyśmy to cierpliwie, jak uliczne korki, wrednego szefa czy roje dokuczliwych komarów w czasie wakacji, majstrując pewnie w wolnym czasie jakąś maszynerię do neutralizacji jego głupich pomysłów. Jeśli nawet nie dla nas, to dla naszych dzieci może. Osobiście sądzę, że tu może właśnie tkwić jądro różnicy pomiedzy wierzącymi i ateistami. To co ci pierwsi uważają za atrakcyjne i warte każdego poświęcenia, drudzy odrzucają jako nudne i w istocie odrażące zawieszenie w pustce bezcelowego trwania.


Wiedząc, że to nie On jest sprawcą owych kataklizmów - mogę za nie obwiniać kogoś rzeczywiście za nie odpowiedzialnego. Uznając, że Jego obowiązują inne prawa niż nas, nie uważam Go za kapryśnego. Za niezrozumiałego owszem, czasem, podobnie jak mojego męża i rodziców, i dorastającą córkę :razz:

A powód do oddawania Mu czci znajduję stale... po przebudzeniu się, zachwycona grą światła za oknem, zauroczona pięknem krajobrazu którego nie potrafił zniszczyć człowiek, rozbawiona igraszkami zwierząt (mamy dwa psy, kotkę i królika, które wychowują się razem jak rodzeństwo, jedzą z jednej miski i śpią w jednym legowisku :razz: :-) ). Wdzięczna jestem Bogu całując moje dzieci na dobranoc, i objęta ramieniem męża. Dziękuję Mu za wszystko to, co niektórym może wydawać się rzeczą oczywistą i zwykłą - i za wszystkie mniejsze i większe cuda, które nam daje od jakiegoś czasu. I za to, że jest. I że dotrzymuje słowa, bo powiedział: "Nie pozostawię cię i nie opuszczę. Wzmocnię cię. Naprawdę ci pomogę. Będę cię mocno trzymał swą prawicą prawości" (Izajasza 41:8-10).

A co do tego, po co chcę żyć wiecznie- posty powyżej :-) I bardzo jasna i klarowna jest ta wizja :)

_________________
Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15)


So sty 07, 2012 22:42
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL