Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Prawdziwa rodzina.
Prawdziwa (taka, która wypełnia wszystkie warunki dobrej rodziny) rodzina to rodzina zbudowana na małżeństwie, tzn. na kobiecie i mężczyźnie, którzy są złączeni miłością oblubieńczą (najpełniejsze złączenie kobiety i mężczyzny więzami Bożymi, które są czyste, a więc dziewicze i jedyne,szczere i pełne), do której zdolnością obdarował Pan Bóg ludzi w Niego wierzących i mu oddanych. Wyznawcy innych religii, a w szczególności materializmu, który jest religią szatana, a więc jest przeciwieństwem chrześcijaństwa, nie są zdolni do miłości oblubieńczej. Prawdziwą rodzinę cechuje: - Mąż i żona złączeni miłością oblubieńczą, która jest samoistnie nierozerwalna. - Rodzice mają miłość rodzicielską do dzieci, która powoduje, że rodzic nigdy dziecka nie odrzuci, jest mu w pełni oddany i żyje dla dziecka, podobnie jak ziarno w glebie z którego wyrasta nowe życie. Miłość rodzicielska jest odzwierciedleniem miłości ojcowskiej Pana Boga do ludzi i rodzice czerpią wzór z Miłości Bożej, ale dziecka nie ubóstwiają i przygotowują je do samodzielnego życia. - Dzieci mają miłość do rodziców szczerą, ufną i wierną, która wraz z dorastaniem, przeradza się w szacunek i czczenie rodziców. Taka rodzina, ani żaden z jej członków nie oddaje się konsumpcjonizmowi, bo konsumpcjonizm jest pochodną egoizmu, którego w prawdziwej rodzinie nie ma. Taką rodzinę są w stanie założyć jedynie wyznawcy Boga w Trójcy Świętej Jedynego, czyli chrześcijanie. Materialiści (mamoniarze) są w stanie założyć jedynie grupę wzajemnego wyzysku.
|
So mar 10, 2012 9:52 |
|
|
|
 |
WhiteBlack
Dołączył(a): Śr mar 07, 2012 20:33 Posty: 18 Lokalizacja: Zielona Góra, Lubuskie
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Nie podoba mi się to. Kolejna opinia stwierdzająca, że JEDYNIE chrześcijanie mają prawo do stworzenia zdrowego związku, posiadania dzieci, do miłości, etc. To już jest zalążek do mowy nienawiści, a to, jak wiadomo, nie prowadzi do niczego pozytywnego.
|
So mar 10, 2012 11:53 |
|
 |
Roy Batty
Dołączył(a): Śr lis 25, 2009 18:29 Posty: 265
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Konstruktywnie odnosząc się do tego co napisałeś M. zwrócę teraz uwagę na szereg zagadnień i zależności, które musisz wziąć również pod uwagę budując związek. Nie jest to bynajmniej krytyka mająca na celu zdeprecjonowanie Ciebie. Chcę rozmawiać o zagadnieniu które postawiłeś, nie ma to odniesienia do ludzi którzy uczestniczą w dyskusji. Na wszelki wypadek gdyby ktoś chciał na mnie z kolei pluć, rozkładam szeroko swój parasol  Pierwsza kwestia która mi się nasuwa to sam sposób w jaki mówisz o miłości oblubieńczej. Definiujesz ją jako najpełniejsze złączenie kobiety i mężczyzny więzami Bożymi, w związku z czym na mocy samej definicji jest to miłość najdoskonalsza. Każdy więc kto nie jest do niej zdolny jest mniej doskonały. I ok. Tylko co w przypadku gdy para dwudziestolatków dojdzie do wniosku, że łączy ich miłość oblubieńcza, ale w istocie nie będą jeszcze na najwyższym szczeblu doskonałości? Myślą, że już osiągnęli miłość oblubieńcza popadną w pychę, bo zgodnie z definicją założą, że już są doskonali. Druga kwestia która się wiąże z pierwszą, to kwestia rozwój jednostki. Jednostka wraz z upływem czasu się zmienia, dojrzewa, to co było w niej dziecięce obumiera, to co było w niej naiwne zanika, z upływem lat rozum jakby "zaskakuje" przyjmując w końcu do wiadomości jakieś fakty których nie dostrzegał, itp. Młodzi ludzie cóż... są młodzi, więc pewnych rzeczy jeszcze nie ogarnęli, doświadczenia mało, umiejętności mało. Ja nie jestem pewien czy w kontekście edukacyjnym jest prawidłowe ludziom, którzy powinni się mierzyć z rzeczywistością, niejednokrotnie zmienić się, wydorośleć, spoważnieć.. czy jest prawidłowe mówić im, że oto osiągnęli miłość doskonałą. Inni nie osiągnęli a oni tak, czyli są jakby lepsi. Czy nie spoczną na laurach? Trzecia kwestia to refleksja jakie osoby mogą zupełnie błędnie odnaleźć się w podanej definicji miłości oblubieńczej. Przykładowo mamy toksyczną matkę i jej córkę, która nigdy nie zdała sobie sprawy z relacji do matki w której żyje. Mamy też męża córki. Toksyczna matka ale również katoliczka (nie twierdzę bynajmniej że ta zależność jest częsta) rozbudziła w swej córce poczucine winy. Całe życie pokazywała córce swe poświęcenie, na jakie zbodyła się aby ją wychować. Całe życie udowadniała córce, że nie jest (córka) dość troskliwa, czuła i kochająca. Całkowicie zdominowała i podporządkowała sobie dziewczynę. Młode małżeństwo córki, które powinno próbować stanąc samodzielnie na nogach, żyje z toksyczną matką pod jej wpływem. Ta sytuacja nie oznacza bynajmniej kłótni, to jest tylko niezdrowa, patoligiczna relacja, gdzie mąż córki nie ma szans stworzyć z nią takiej relacji, w której oboje będą odpowiedzialnymi ojcem i matką. Jeśli jednak to małżeństwo odnajdzie się w definicji miłości oblubieńcze, czy znajdą siłę na bardzo konkretne i zdecydowane działania? W moim odczuciu miłość oblubieńcza jaką zdefinowałes M. ogranicza i dominuje. W podanym przykładzie, trzeba: 1) odrzucić mit "świętej rodzicielki", 2) mimo dominacji matki córka musi postawić jej granice, 3) trzeba odpowiadać na szantaże emocjonalne matki, 4) w skrajnych przypadkach na wiele lat oddalić sie od matki. I to ma zrobić córka która wierzy że żyje w relacjach doskonałych (oblubieńczych)  Myśląc tak słodkawymi kategoriami, nie zrobi tego. Nawet nie zrozumie swej sytuacji. Czwarta kwestia dotyczy założenia które podjąłeś M. że jest taka relacja, która jest samoistnie nierozerwalna i że jest to relacja rodziny wyznawców religii katolickiej. Zobacz jednak we wcześniejszym przykładzie, nawet jeśli "młodzi" przyjmą Sakrament Małżeński i będą mieć dziecko, to czy ojciec na którego toksyczna matka nie ma takiego wpływu jak na córkę, nie powinien podjąc konkretnych i zdecydowanych działań, których celem będzie wyrwanie dziecka z toksycznych relacji tej rodziny? Nie wiem jakie to będą kroki, ale zaburzą sielankowy obraz "najpełniejszego złączenia kobiety i mężczyzny". Piąte.... Napisałeś: "Dzieci mają miłość do rodziców szczerą, ufną i wierną, która wraz z dorastaniem, przeradza się w szacunek i czczenie rodziców."Wg mnie to oznacza toksyczną relację do dziecka. Taką jak w przykładzie. Zwrot o "czczeniu rodziców" jest szalenie niebezpieczny. Grozi po prostu tym, że w wieku dojrzałym dziecko po prostu nie będzie odwiedzać takiego rodzica. Nigdy. I po szóste.. Piszesz "Taka rodzina, ani żaden z jej członków nie oddaje się konsumpcjonizmowi, bo konsumpcjonizm jest pochodną egoizmu, którego w prawdziwej rodzinie nie ma." M. moim zdaniem jak ktoś chce założyć rodzinę, to musi przemyśleć następuje kwestie: 1) czy obie strony mają stabilny dochód na odpowiednim poziomie Nie chodzi tu o "konsumpcyjne" życie. Chodzi o to, że pieniądze zwykle można wymienić na pewne konkretne dobra, np.: kursy językowe dla dzieci, zajęcia dodatkowe dla dzieci, rozwijanie hobby dzieci, umożliwienie poznania świata dzieciom, umożliwienie kontaktu z innymi kulturami dzieciom, pokazanie im świata. To wszystko kosztuje. Chodzi o to, że niezbyt dba o dzieci ten kto nie goni za pieniądzem. 2) jeśli np. rodzina jest konserwatywna i kobieta nie pracuje, to czy mężczyzna ma tak wysokie dochodzy by zrównoważyc ten brak 3) czy jest dom/mieszkanie 4) czy jest: i tu wymień wszystkie produkty konieczne do stworzenia gospodarstwa domowego. Więc małżeństwo wymaga też stabilizacji finansowej. Moim zdaniem powinieneś poszerzyć definicję miłości oblubieńczej o takie zapiski, które nie spowodują, że ktoś uwierzy, że to że nic nie ma, stanowi jakąś wartość. I po siódme: "Materialiści (mamoniarze) są w stanie założyć jedynie grupę wzajemnego wyzysku.No chyba jednak ktoś w tej całej trzódce powinien wziąc na siebie walkę o byt? Kto wg Ciebie ma to zrobić?
_________________ >>>>>>>>>> link <<<<<<<<<<<
|
So mar 10, 2012 12:03 |
|
|
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Nie koniecznie tylko chrześcijanie, ale raczej w oparciu o chrześcijańskie wartości, co dla osoby wierzącej w Boga i traktującej jego naukę poważnie jest logicznym wnioskiem. Ale niewierzący, co też logiczne, nie muszą uznawać tego za prawdziwe, bo związek oparty na czymś innym niż Bogu, może być dla nich też udany. Liczy się zatem tylko praktyka życia i ewentualnie argumenty za i przeciw. Pokarz mi ateistyczną szczęśliwą rodzinę, a ja pokarzę Ci rodzinę chrześcijańską, równie udaną i równie szczęśliwą. A wtedy dyskusja dalsza sensu chyba nie ma.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
So mar 10, 2012 12:10 |
|
 |
Aditu
Dołączył(a): Pn lut 20, 2012 22:55 Posty: 414
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Maluczki napisał(a): Prawdziwa (taka, która wypełnia wszystkie warunki dobrej rodziny) rodzina to rodzina zbudowana na małżeństwie, tzn. na kobiecie i mężczyźnie, którzy są złączeni miłością oblubieńczą (najpełniejsze złączenie kobiety i mężczyzny więzami Bożymi, które są czyste, a więc dziewicze i jedyne,szczere i pełne), do której zdolnością obdarował Pan Bóg ludzi w Niego wierzących i mu oddanych.. Małżeństwo, w którym małzonkowie nie byli dla siebie pierwszymi może być tak samo szczęśliwe i kochające się. Osobiście znam takowe. Maluczki napisał(a): Wyznawcy innych religii, a w szczególności materializmu, który jest religią szatana, a więc jest przeciwieństwem chrześcijaństwa, nie są zdolni do miłości oblubieńczej Po pierwsze, nie ma takiej religii jak materializm. Po drugie, wyznawcy innych religii mogą wiedzieć więcej o miłości, niż Ty. Jesteś chrześcijaninem, a głosisz jakieś chore podziały, odmawiasz ludziom prawa do miłości jeżeli nie spełniają Twoich idiotycznych warunków. To jest żałosne, smutne i ZŁE. Maluczki napisał(a): Prawdziwą rodzinę cechuje Nie masz monopolu na prawdę. Nie Ty ustalasz, co jest prawdziwe a co nie. Maluczki napisał(a): Taką rodzinę są w stanie założyć jedynie wyznawcy Boga w Trójcy Świętej Jedynego, czyli chrześcijanie. Materialiści (mamoniarze) są w stanie założyć jedynie grupę wzajemnego wyzysku. Maluczki, im więcej Twoich wypowiedzi czytam, tym mniej widzę w nich miłości, a więcej jakiegoś kompleksu. Chyba strasznie Cię boli to, że ktoś, kto nie jest chrześcijaninem, kto wybrał inną drogę od Ciebie, albo o zgrozo jest ateistą, może być dobrym człowiekiem i absolutnie szczęśliwym do tego. Ale jest to mozliwe, wyobraź sobie ^^ Znam wielu takich ludzi, takie rodziny. Pogódź się z tym. Będziesz zdrowszy.
|
So mar 10, 2012 13:56 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Roy Batty napisał(a): Konstruktywnie odnosząc się do tego co napisałeś M. zwrócę teraz uwagę na szereg zagadnień i zależności, które musisz wziąć również pod uwagę budując związek. Nie jest to bynajmniej krytyka mająca na celu zdeprecjonowanie Ciebie. Chcę rozmawiać o zagadnieniu które postawiłeś, nie ma to odniesienia do ludzi którzy uczestniczą w dyskusji. Na wszelki wypadek gdyby ktoś chciał na mnie z kolei pluć, rozkładam szeroko swój parasol  Pierwsza kwestia która mi się nasuwa to sam sposób w jaki mówisz o miłości oblubieńczej. Definiujesz ją jako najpełniejsze złączenie kobiety i mężczyzny więzami Bożymi, w związku z czym na mocy samej definicji jest to miłość najdoskonalsza. Każdy więc kto nie jest do niej zdolny jest mniej doskonały. I ok. Tylko co w przypadku gdy para dwudziestolatków dojdzie do wniosku, że łączy ich miłość oblubieńcza, ale w istocie nie będą jeszcze na najwyższym szczeblu doskonałości? Myślą, że już osiągnęli miłość oblubieńcza popadną w pychę, bo zgodnie z definicją założą, że już są doskonali. Druga kwestia która się wiąże z pierwszą, to kwestia rozwój jednostki. Jednostka wraz z upływem czasu się zmienia, dojrzewa, to co było w niej dziecięce obumiera, to co było w niej naiwne zanika, z upływem lat rozum jakby "zaskakuje" przyjmując w końcu do wiadomości jakieś fakty których nie dostrzegał, itp. Młodzi ludzie cóż... są młodzi, więc pewnych rzeczy jeszcze nie ogarnęli, doświadczenia mało, umiejętności mało. Ja nie jestem pewien czy w kontekście edukacyjnym jest prawidłowe ludziom, którzy powinni się mierzyć z rzeczywistością, niejednokrotnie zmienić się, wydorośleć, spoważnieć.. czy jest prawidłowe mówić im, że oto osiągnęli miłość doskonałą. Inni nie osiągnęli a oni tak, czyli są jakby lepsi. Czy nie spoczną na laurach? Trzecia kwestia to refleksja jakie osoby mogą zupełnie błędnie odnaleźć się w podanej definicji miłości oblubieńczej. Przykładowo mamy toksyczną matkę i jej córkę, która nigdy nie zdała sobie sprawy z relacji do matki w której żyje. Mamy też męża córki. Toksyczna matka ale również katoliczka (nie twierdzę bynajmniej że ta zależność jest częsta) rozbudziła w swej córce poczucine winy. Całe życie pokazywała córce swe poświęcenie, na jakie zbodyła się aby ją wychować. Całe życie udowadniała córce, że nie jest (córka) dość troskliwa, czuła i kochająca. Całkowicie zdominowała i podporządkowała sobie dziewczynę. Młode małżeństwo córki, które powinno próbować stanąc samodzielnie na nogach, żyje z toksyczną matką pod jej wpływem. Ta sytuacja nie oznacza bynajmniej kłótni, to jest tylko niezdrowa, patoligiczna relacja, gdzie mąż córki nie ma szans stworzyć z nią takiej relacji, w której oboje będą odpowiedzialnymi ojcem i matką. Jeśli jednak to małżeństwo odnajdzie się w definicji miłości oblubieńcze, czy znajdą siłę na bardzo konkretne i zdecydowane działania? W moim odczuciu miłość oblubieńcza jaką zdefinowałes M. ogranicza i dominuje. W podanym przykładzie, trzeba: 1) odrzucić mit "świętej rodzicielki", 2) mimo dominacji matki córka musi postawić jej granice, 3) trzeba odpowiadać na szantaże emocjonalne matki, 4) w skrajnych przypadkach na wiele lat oddalić sie od matki. I to ma zrobić córka która wierzy że żyje w relacjach doskonałych (oblubieńczych)  Myśląc tak słodkawymi kategoriami, nie zrobi tego. Nawet nie zrozumie swej sytuacji. Czwarta kwestia dotyczy założenia które podjąłeś M. że jest taka relacja, która jest samoistnie nierozerwalna i że jest to relacja rodziny wyznawców religii katolickiej. Zobacz jednak we wcześniejszym przykładzie, nawet jeśli "młodzi" przyjmą Sakrament Małżeński i będą mieć dziecko, to czy ojciec na którego toksyczna matka nie ma takiego wpływu jak na córkę, nie powinien podjąc konkretnych i zdecydowanych działań, których celem będzie wyrwanie dziecka z toksycznych relacji tej rodziny? Nie wiem jakie to będą kroki, ale zaburzą sielankowy obraz "najpełniejszego złączenia kobiety i mężczyzny". Piąte.... Napisałeś: "Dzieci mają miłość do rodziców szczerą, ufną i wierną, która wraz z dorastaniem, przeradza się w szacunek i czczenie rodziców."Wg mnie to oznacza toksyczną relację do dziecka. Taką jak w przykładzie. Zwrot o "czczeniu rodziców" jest szalenie niebezpieczny. Grozi po prostu tym, że w wieku dojrzałym dziecko po prostu nie będzie odwiedzać takiego rodzica. Nigdy. I po szóste.. Piszesz "Taka rodzina, ani żaden z jej członków nie oddaje się konsumpcjonizmowi, bo konsumpcjonizm jest pochodną egoizmu, którego w prawdziwej rodzinie nie ma." M. moim zdaniem jak ktoś chce założyć rodzinę, to musi przemyśleć następuje kwestie: 1) czy obie strony mają stabilny dochód na odpowiednim poziomie Nie chodzi tu o "konsumpcyjne" życie. Chodzi o to, że pieniądze zwykle można wymienić na pewne konkretne dobra, np.: kursy językowe dla dzieci, zajęcia dodatkowe dla dzieci, rozwijanie hobby dzieci, umożliwienie poznania świata dzieciom, umożliwienie kontaktu z innymi kulturami dzieciom, pokazanie im świata. To wszystko kosztuje. Chodzi o to, że niezbyt dba o dzieci ten kto nie goni za pieniądzem. 2) jeśli np. rodzina jest konserwatywna i kobieta nie pracuje, to czy mężczyzna ma tak wysokie dochodzy by zrównoważyc ten brak 3) czy jest dom/mieszkanie 4) czy jest: i tu wymień wszystkie produkty konieczne do stworzenia gospodarstwa domowego. Więc małżeństwo wymaga też stabilizacji finansowej. Moim zdaniem powinieneś poszerzyć definicję miłości oblubieńczej o takie zapiski, które nie spowodują, że ktoś uwierzy, że to że nic nie ma, stanowi jakąś wartość. I po siódme: "Materialiści (mamoniarze) są w stanie założyć jedynie grupę wzajemnego wyzysku.No chyba jednak ktoś w tej całej trzódce powinien wziąc na siebie walkę o byt? Kto wg Ciebie ma to zrobić?
|
So mar 10, 2012 15:10 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Ja się męczę i piszę, a teksty mi przepadają! Przerwa!
|
So mar 10, 2012 15:17 |
|
 |
khuit
Dołączył(a): Pn lut 27, 2012 14:46 Posty: 48
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Dobrze, że nie jestem chrześcijaninem, ani nie urodziłem się w "prawdziwej rodzinie". Dzieki Ci Boże.
|
So mar 10, 2012 16:15 |
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Maluczki napisał(a): Miłość rodzicielska jest odzwierciedleniem miłości ojcowskiej Pana Boga do ludzi i rodzice czerpią wzór z Miłości Bożej, Bóg Ojciec tak kochał ludzi, że wydał swojego Syna na śmierć jako krwawą ofiarę. Każdy czerpie wzór z osób, jakie uznaje za czerpania wzoru warte. Maluczki napisał(a): ale dziecka nie ubóstwiają i przygotowują je do samodzielnego życia. Syn Boga Ojca jest Bogiem i nigdy nie żył samodzielnie, bo odwiecznie był i zawsze będzie z Ojcem.
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
So mar 10, 2012 17:31 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Roy Batty! Cytuj: Tylko co w przypadku gdy para dwudziestolatków dojdzie do wniosku, że łączy ich miłość oblubieńcza, ale w istocie nie będą jeszcze na najwyższym szczeblu doskonałości? Myślą, że już osiągnęli miłość oblubieńcza popadną w pychę, bo zgodnie z definicją założą, że już są doskonali.
Nie takiej opcji! Zdolność do miłości oblubieńczej zdobywa się w dzieciństwie i z chwilą dojrzewania człowiek jest do niej zdolny. jest tylko sprawa przygotowania dziecka do samodzielnego życia i stworzenia mu warunków, aby to życie młodzi małżonkowie mogli rozpocząć. Cytuj: Młodzi ludzie cóż... są młodzi, więc pewnych rzeczy jeszcze nie ogarnęli, doświadczenia mało, umiejętności mało. Bez przesady! Człowiek całe życie się uczy.Gdyby tym się kierować, to powinni się żenić dopiero na emeryturze. Cytuj: Trzecia kwestia to refleksja jakie osoby mogą zupełnie błędnie odnaleźć się w podanej definicji miłości oblubieńczej. Definicja miłości oblubieńczej jest po to, aby można się porozumieć za pomocą mowy. Sama miłość oblubieńcza jest sprawą zdolności i rzeczywistości. Cytuj: Czwarta kwestia dotyczy założenia które podjąłeś M. że jest taka relacja, która jest samoistnie nierozerwalna i że jest to relacja rodziny wyznawców religii katolickiej. Zobacz jednak we wcześniejszym przykładzie, nawet jeśli "młodzi" przyjmą Sakrament Małżeński i będą mieć dziecko, to czy ojciec na którego toksyczna matka nie ma takiego wpływu jak na córkę, nie powinien podjąc konkretnych i zdecydowanych działań, których celem będzie wyrwanie dziecka z toksycznych relacji tej rodziny? O co chodzi z tą toksyczną matką? Toksyczna matka nie jest zdolna do miłości oblubieńczej! Cytuj: Piąte.... Napisałeś: "Dzieci mają miłość do rodziców szczerą, ufną i wierną, która wraz z dorastaniem, przeradza się w szacunek i czczenie rodziców." Wg mnie to oznacza toksyczną relację do dziecka. Taką jak w przykładzie. Zwrot o "czczeniu rodziców" jest szalenie niebezpieczny. Grozi po prostu tym, że w wieku dojrzałym dziecko po prostu nie będzie odwiedzać takiego rodzica. Nigdy. Trudno wytłumaczyć to człowiekowi, który nie zna, ani nie wie, co to jest miłość. Jeżeli człowiek nie zaznał miłości w swoim życiu, to chyba niemożliwe jest by dało się mu to wytłumaczyć. Jednak taki stosunek dziecko - rodzic jest możliwy i bardzo pożądany. Cytuj: Więc małżeństwo wymaga też stabilizacji finansowej. Moim zdaniem powinieneś poszerzyć definicję miłości oblubieńczej o takie zapiski, które nie spowodują, że ktoś uwierzy, że to że nic nie ma, stanowi jakąś wartość. Konsumpcjonizm to jest żądza bezgranicznego konsumowania dóbr materialnych i używania świata dla przyjemności i na pokaz. Religia jest to światopogląd określający cel życia człowieka, oparty na wierze w źródło i przyczynę powstania świata materialnego, ponieważ wiedzy na ten temat nie ma. Materializm jest religią, której wyznawcy mają za cel bezgraniczne konsumowanie i używanie świata. Konsumpcjonizm to jest dewocja materializmu. Materializm jest przeciwieństwem chrześcijaństwa, więc w prawdziwej rodzinie nie może być konsumpcjonizmu. Cytuj: I po siódme: "Materialiści (mamoniarze) są w stanie założyć jedynie grupę wzajemnego wyzysku. No chyba jednak ktoś w tej całej trzódce powinien wziąc na siebie walkę o byt? Kto wg Ciebie ma to zrobić?
Sprawiedliwe zdobywanie środków potrzebnych do życia nie jest konsumpcjonizmem! Jest prawem danym przez Pana Boga każdemu człowiekowi, a ten kto zabiera tą możliwość (bezrobocie), to kradnie!
|
So mar 10, 2012 19:46 |
|
 |
tredje
Dołączył(a): N sty 15, 2012 20:52 Posty: 646
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
WIST pisze sie razem Karze-od kary, przez rz ( w znaczeniu nakazywac) z z kropka A ja przepraszam za brak polskich znakow, ale jak po przestawieniu klawiatury musiala bym naklejki porobic
|
So mar 10, 2012 20:02 |
|
 |
tredje
Dołączył(a): N sty 15, 2012 20:52 Posty: 646
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
WIST to karze (przepraszam, od pokazywac) powtorzyles dwa razy. Wiec to nie literowka.
|
So mar 10, 2012 20:05 |
|
 |
Roy Batty
Dołączył(a): Śr lis 25, 2009 18:29 Posty: 265
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
M. Rozumiem. To co napisałeś ma pewną spójność wewnętrzną. Ciekaw jestem tej miłości oblubieńczej o której piszesz. Jeśli jest to jakiś stan psychiczny, w którym się znajdujesz, to faktycznie może być trudność przekazania tego stanu innym ludziom. Natykasz się bowiem na kratę języka, które uniemożliwia przekazanie wszystkich stanów wewnętrznych. Zresztą komunikacja wymaga znajomości kodu komunikatu z dwóch stron. Jeśli mówisz o czymś co widziałem tylko Ty jeden i jesteś w tym wyjątkiem w historii ludzkości, inni ludzie oczywiście nie zrozumieją. Czy to tak jest? To o czym piszesz jest wg Ciebie tak unikalne, że nieprzekazywalne językiem? Tak bym mógł zrozumieć od początku do końca o co Ci chodzi? Przyjmuję, że może tak być. Przykładowo dziecko wychowane w rodzinie katolickiej ma takie wyobrażenia o świecie, które nie są dostępne dzieciom nie tak wychowanymi np. nikt inny nie odczuwa miłości zasypiając i myśląc o Jezusie, ale też nikt inny nie odczuwa poczucia winy tam gdzie inni nie widzą problemów. Posłuchaj, to co piszesz wymaga położenia większego nacisku na opis stanów duchowych na których to się zasadza. Bo może faktycznie znalazłeś coś unikalne i chcesz się tym podzielić. Natomiast zrozum np. mnie. Pomijając całą otoczkę o miłości, o przyjaźni, o relacjach rodzinnych, czy o kwestiach związanych z kulturą.. pomijając to wszystko ja widzę świat, w którym odbywa się gra, gra genów, gra interesów, gra egoizmów. Na każdym poziomie. Przykładowo matki bardziej dbają o wnuki ze strony córek niż synów, tylko dlatego, że w kategoriach gry ewolucyjnej geni matki "mogą być pewne", że wnuk po córce to te same geny. Wnuk po synu już niekoniecznie. Matki działają tu podświadomie. I tak jest ze wszystkim. Mężczyźni podróżują i są gotowi na ryzyko, dzięki temu więcej genów mogą przekazać. Kobiety podświadomie chcą założyć stabilny związek żeby przetrwać ciążę, a jeśli zmieniają partnera to starają się już mieć kolejnego by mieć cały czas sponsora. Podświadomie. Dzieci wyglądają przepięknie... bo gdyby nie wyglądały przepięknie, rodzice by je przestali karmić. Czyli te które nie wyglądały ładnie po prostu nie przekazały dalej swych genów. A tu pojawia mi się M. który mówi o miłości oblubieńczej  Wiesz jak ja na to patrzę. Ja to postrzegam jako kolejną strategię przetrwania. Tym razem Twoją. Szukasz partnerki, która chwyci ten mem który tu opisujesz i będzie wtedy z Tobą dłużej. Wtedy jednak oznacza to, że czujesz się niepewnie skoro tak Ci zależy na trwałości związku. Podświadomie rzecz jasna. Rozumiesz już moją nieufność? Opisz jakoś jaśniej, precyzyjniej czym jest ta miłość oblubieńcza bo ja nie mam powodów patrzeć indywidualnie na Ciebie jak na coś co nie jest produktem ewolucji i nie stara się przekazać genów. Jeśli natrafiłeś na coś unikalne, co faktycznie jest czymś więcej niż tylko strategią przetrwania, w czym chodzi o faktycznie istniejącego Boga, a nie tylko koncepcję Boga którą ma się w umyśle by jednostki dłużej dbały o potomstwo, to opisz to. Inaczej się nie dogadamy. Ale ja jestem otwarty  Wcale nie uważam, że głupoty piszesz, tylko staram się jak najwięcej z Ciebie wydobyć i zmusić do refleksji. Wtedy oboje coś z tego uzyskamy.
_________________ >>>>>>>>>> link <<<<<<<<<<<
Ostatnio edytowano So mar 10, 2012 20:34 przez Roy Batty, łącznie edytowano 1 raz
|
So mar 10, 2012 20:33 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Aditu! Cytuj: Małżeństwo, w którym małzonkowie nie byli dla siebie pierwszymi może być tak samo szczęśliwe i kochające się. Osobiście znam takowe. Ty nożesz znać tylko powierzchnię, ale nie wiesz co jest w środku! Jak Ty sobie to wyobrażasz? Przecież oni pamiętają tamto, poza tym skąd wiesz że w poprzednim związku się kochali? Jedyne co jest możliwe w takiej sytuacji to to, że nauczeni doświadczeniem założyli spółkę egzystencjalno - seksualną i żyją, bo wiedzą że nic lepszego już nie osiągną. Problemy mogą się zacząć, gdy trochę podstarzeją, ale nie muszą jeżeli okażą się ludźmi roztropnymi. Jednak miłości oblubieńczej między nimi nie ma! Cytuj: Po pierwsze, nie ma takiej religii jak materializm. Po drugie, wyznawcy innych religii mogą wiedzieć więcej o miłości, niż Ty. Jesteś chrześcijaninem, a głosisz jakieś chore podziały, odmawiasz ludziom prawa do miłości jeżeli nie spełniają Twoich idiotycznych warunków. To jest żałosne, smutne i ZŁE. Jest taka religia! Ale Ty o tym nie wiesz, bo znaczenie słowa "religia" zostało zafałszowane przez głupich i złych ludzi. Religia jest to światopogląd określający cel życia człowieka, zbudowany na wierze, co było przyczyną i źródłem powstania świata materialnego, na wierze, ponieważ wiedza na ten temat nie jest dostępna. Materialiści wierzą że świat powstał bezprzyczynowo sam z niczego i na tym wyznaniu zbudowali swoją religię. Oczywiście diabeł im pomógł, bo przy pomocy tej religii łowi swoje owieczki na pieczeń. Nie głoszę żadnych podziałów, ja je tylko widzę, a w interesie diabła jest, aby ich nie było widać i dlatego zakłamanie że wszystko jest dobre, a zło to tylko wymyślają chrześcijanie. Tak jakby monstrualnego zła nie było na świecie. Wystarczy choćby wymienić codzienną śmierć głodową około sto tysięcy ludzi, którzy są okradani przez mamoniarzy. Smutne i ZŁE to jest to, że ludzie zamiast się nawracać, to coraz bardziej wchodzą w niesprawiedliwość! Cytuj: Nie masz monopolu na prawdę. Nie Ty ustalasz, co jest prawdziwe a co nie. Prawda jest to wszelka rzeczywistość. Można ją jedynie zauważać lub nie. Ode mnie zależy bardzo malutka część prawdy, tylko taka, na ile ja mogę wpłynąć na rzeczywistość. Cytuj: Maluczki, im więcej Twoich wypowiedzi czytam, tym mniej widzę w nich miłości, a więcej jakiegoś kompleksu. Chyba strasznie Cię boli to, że ktoś, kto nie jest chrześcijaninem, kto wybrał inną drogę od Ciebie, albo o zgrozo jest ateistą, może być dobrym człowiekiem i absolutnie szczęśliwym do tego. Ale jest to mozliwe, wyobraź sobie ^^ Znam wielu takich ludzi, takie rodziny. Pogódź się z tym. Będziesz zdrowszy.
Jeżeli to co piszę jest takie głupie, to dlaczego zawracasz sobie tym głowę? Ja jestem bardzo spokojny, nawet nie wiesz jak bardzo. Piszę tu nie dla siebie, chociaż też, bo gdy piszę muszę się zastanawiać nad każdym swoim słowem i też się przez to doskonalę, ale piszę tu aby rzucić trochę prawdy i dać świadectwo. Tak nakazuje miłość. Ja już określiłem dokładnie swoją pozycję w życiu i wytyczyłem dokładny kurs i byłoby pięknie, gdyby inni też tak zdołali, czego Ciebie życzę. Jest naprawdę super, strach na pozycjach skrajnych, wie się co jest co itd. Na koniec: Jest dobro i jest zło i nie da się niczego zagadać, ani prawdy czymś przykryć! Dobro jest to stan wytworzony sprawiedliwością i miłosierdziem. Zło jest to stan wytworzony niesprawiedliwością. Zobacz jakie to proste!
|
So mar 10, 2012 20:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Prawdziwa rodzina.
Maluczki zadam osobiste pytanie: czy przez całe życie nigdy nie zwątpiłeś, nie popełniłeś błędu i tak cukierkowo idealnie bez najmniejszej rysy wyglądało Twoje życie? Jeżeli wszystko jest takie proste, to dlaczego ludzie, choć pragną czynić dobro grzeszą? Czy skoro mamy grzech pierworodny, to czy jest możliwe stworzenie miłości idealnej i utrzymanie jej całe życie? Czy da się nie grzeszyć, skoro dobro i zło jest tak proste jak budowa cepa? Pewnie Cię to zirytuje, ale uważam, że skoro człowiek ma skazę grzechu, to za cokolwiek się zabierze nie może być idealne, choćby nie wiadomo jak bardzo w to chciał wierzyć. Nie znam nikogo, kto by z pełną powagą powiedział, że nigdy przenigdy nie miał wątpliwości co do Boga, nie był na niego obrażony. Tak samo nie znam rodziny, która do bólu idealna nigdy nie miała trudnych dni, kryzysów. Co do prawdy: Czy warto mijać się z prawdą? Tak, jeśli się ją wyprzedza. 
|
So mar 10, 2012 21:43 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|