Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Niestety Twój obraz 'osoby głęboko wierzącej' jest mocno spłycony i sprowadzony do stereotypowego zaściankowego "polaka-katolika" wierzącego bardziej w księdza niż Boga. Wszelkie hipotetyczne problemy obracają się wokół samej instytucji kościoła a nie wiary więc nasuwa mi się myśl że o chrześcijaństwie wiesz tyle ile pocztą pantoflową usłyszysz (bez żadnych negatywnych wydźwięków oczywiście  ). Mnie te problemy nie dotyczą bo nie ubóstwiam w żaden sposób ani księży ani tego co powiedzą. Niestety osoby głęboko wierzące ciężko rozpoznać na co dzień a to dlatego ze oni walczą o krzyż, nie skaczą sobie do gardeł na co dzień w sejmie ani nie opluwają "żydów pedałów i komunę" na forach GW stąd po części rozumiem Twoją opinię  Jaki by tu przykład osoby głęboko wierzącej dać... Odświeżyłem sobie ostatnio film, "The book of Eli". Oczywiście zwykła, hollywodzka nawalanka, żaden tam kamień milowy kinematografii niemniej zaskoczyło mnie że jak na Hollywood całkiem dobrze oddali postawę chrześcijanina (wystarczy wyciąć wymachiwania mieczem i skupić się na jego postawie i stosunku do ludzi). Wybacz, za ten może dość niskich lotów przykład ale absurdem by było dawanie za przykład zakonnika z zamkniętego klasztoru w temacie o szczęśliwych związkach 
|
Wt mar 27, 2012 12:39 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Kozioł - myślę że powołanie do życia pustelniczego/zakonnego cięzko nazwać słabością. Ci ludzie naprawdę są szczęśliwi. Mają Boga na codzień, są zdala od przyziemnych problemów, tworzą sobie raj już za życia. Czy nie tego chce od nas Bóg? Odcięcia się od materialnego, zepsutego świata? Nie tego chciał Jezus każąc bogatemu młodzeńcowi sprzedać cały dobytek i pójść za nim? Nie mamy zaprzeć się samych siebie?
|
Wt mar 27, 2012 12:49 |
|
 |
mariusz1973
Dołączył(a): Wt mar 27, 2012 8:41 Posty: 36
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
MARIEL napisał(a): Nikt tu nie pisał o całodziennych rozmyślaniach Czym innym jest praca na utrzymanie rodziny a czym innym hakowanie po godzinach żeby zarobić na jeszcze bardziej wypasioną furę, lub przeznaczanie 12 godzin dziennie na rodzinny interes i jednocześnie wymaganie tego samego od męża/żony. Wyznawanie skrajnie rożnych wartości..na tym gruncie może zdarzyć się spięcie. Takie jest moje zdanie. Całkowicie się z tym zgadzam. A jeszcze dodam, że oprócz wymagań finansowych stawianych mi przez małżonkę dochodzi problem, że Ona marnotrawi pieniądze na palenie i picie. Życie z Bogiem na pierwszym miejscu nie polega na całodziennej modlitwie, to nie tak. Tak to może robić pustelnik. Każdy z nas ma inną, swoją rolę w życiu. I każdy z nas w tym swoim życiu powinien Boga stawiać na pierwszym miejscu, cokolwiek by robił. Owszem, pracujesz-pracuj nadal, uczciwie, z poświęceniem dla dobra swojego i rodziny, dla pożytku firmy w której wykonujesz pracę czy dla dobra Ojczyzny itd. Najważniejsze dla mnie jest to, by "żyć Bogiem". Ja to rozumiem jako stały z Nim kontakt, modlitwa-kiedy mam czas, wspomnienie kiedy mi ciężko, zwrócenie się kiedy coś mnie przygniata itd. Na tym właśnie polega wiara, zaproszenie Boga do swego życia, aby On jako Wszechmocny i Nieogarniony stale był ze mną. A co do właściwego tematu, jeżeli poznajesz kogoś i ktoś ciebie, i nie kryjesz się ze swoją wiarą a drugi to akceptuje (podziwia cię) to nie ma przeszkód by żyć razem. Jeżeli przy poznaniu ktoś ci powie, że jesteś dziwakiem ze względu na swoją wiarę, odpuść sobie (nie wiarę tylko tego poznawanego człowieka). A zawsze i w każdym przypadku możesz się zwrócić do Boga: Pomóż mi Panie, Ty się tym zajmij, bądź wola Twoja. Zapewniam Cię, Bracie i Siostro, żadne szczere wołanie do Boga o pomoc nie pozostaje bez odpowiedzi. Piszę to na własnym przykładzie, opieram na swoich doświadczeniach. Jeszcze raz polecam: http://www.gloria.tv/?media=248605
|
Wt mar 27, 2012 13:10 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Cytuj: A co do właściwego tematu, jeżeli poznajesz kogoś i ktoś ciebie, i nie kryjesz się ze swoją wiarą a drugi to akceptuje (podziwia cię) to nie ma przeszkód by żyć razem. Jeżeli przy poznaniu ktoś ci powie, że jesteś dziwakiem ze względu na swoją wiarę, odpuść sobie (nie wiarę tylko tego poznawanego człowieka). Myślę że pozamiatane, strzelił chłop w dziesiątkę 
|
Wt mar 27, 2012 13:15 |
|
 |
mariusz1973
Dołączył(a): Wt mar 27, 2012 8:41 Posty: 36
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
wloczykij napisał(a): Cytuj: A co do właściwego tematu, jeżeli poznajesz kogoś i ktoś ciebie, i nie kryjesz się ze swoją wiarą a drugi to akceptuje (podziwia cię) to nie ma przeszkód by żyć razem. Jeżeli przy poznaniu ktoś ci powie, że jesteś dziwakiem ze względu na swoją wiarę, odpuść sobie (nie wiarę tylko tego poznawanego człowieka). Myślę że pozamiatane, strzelił chłop w dziesiątkę  Wcale nie miałem zamiaru kończyć tematu, myślę że jeszcze wiele osób coś powie na ten temat, tak jakoś samo wyszło. 
|
Wt mar 27, 2012 14:43 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Spokojnie, ja mam nadzieję że jeszcze ktoś się wypowie  po prostu bardzo trafnie podsumowałeś temat 
|
Wt mar 27, 2012 15:55 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
wloczykij napisał(a): Niestety Twój obraz 'osoby głęboko wierzącej' jest mocno spłycony i sprowadzony do stereotypowego zaściankowego "polaka-katolika" wierzącego bardziej w księdza niż Boga. Wszelkie hipotetyczne problemy obracają się wokół samej instytucji kościoła a nie wiary więc nasuwa mi się myśl że o chrześcijaństwie wiesz tyle ile pocztą pantoflową usłyszysz (bez żadnych negatywnych wydźwięków oczywiście  ). Złe wnioski. Biorąc pod uwagę to na jakim forum piszesz, oraz z czym się wiąże (i łączy) wiara dla większości się tu wypowiadających, zrobiłam założenie (zresztą z tego co widzę, nie tylko ja), że i podobnie jest w Twoim przypadku. Jeżeli Twoje podejście znacznie różni się od tego, jakie prezentuje tu większość, należało przedstawić to w pierwszym poście tak, by odnoszący się do niego nie mieli wątpliwości na czym dokładnie polega to w Twoim przypadku, i co powinni rozważać chcąc Ci odpowiedzieć. A zdanie swoje podtrzymuję. A wręcz utwierdzam się w swoich przekonaniach po tym, jak przeczytałam kilka innych Twoich postów. Ateistce wcale nie musi być wszystko jedno. Przeciwnie nawet – wielu rzeczy może nie być w stanie zaakceptować.
|
Śr mar 28, 2012 13:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
wloczykij napisał(a): Kozioł - myślę że powołanie do życia pustelniczego/zakonnego cięzko nazwać słabością. Ci ludzie naprawdę są szczęśliwi. Nie mówię, że nie są szczęśliwi. wloczykij napisał(a): Mają Boga na codzień, są zdala od przyziemnych problemów, tworzą sobie raj już za życia. Boga na co dzień ma każdy z nas, a Bóg nie oczekuje od nas abyśmy uciekali do problemów przyziemnych i tworzyli sobie "raj". W raju to będziemy po śmierci i nie sami go sobie zbudujemy ale otrzymamy z łaski i woli Pana. Pan oczekuje od nas wiary i zaufania oraz szerzenia Dobrej Nowiny. Aby szerzyć światu Dobrą Nowinę, czy to słowem, czy to czynem musimy być w tym świecie, uczestniczyć w nim, a nie się od niego izolować. wloczykij napisał(a): Czy nie tego chce od nas Bóg? Odcięcia się od materialnego, zepsutego świata? Nie, nie tego chce. Chce abyśmy pokochali każdego człowieka w tym zepsutym świecie i go przemienili na chwałę Pana głosząc mu Ewangelię i nawracając. wloczykij napisał(a): Nie tego chciał Jezus każąc bogatemu młodzeńcowi sprzedać cały dobytek i pójść za nim? Nie mamy zaprzeć się samych siebie? Od młodzieńca chciał, aby jego bogactwo nie było ważniejsze od Boga. Dla zakonników owym bogactwem jest "święty" spokój.
|
Śr mar 28, 2012 13:47 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Kozioł napisał(a): Nie, nie tego chce. Chce abyśmy pokochali każdego człowieka w tym zepsutym świecie i go przemienili na chwałę Pana głosząc mu Ewangelię i nawracając. Odmawiasz zakonnikom miłości do człowieka? Ja myślę, że kochają bliźniego a uzewnętrzniają to w inny sposób, akurat dla Ciebie niezrozumiały. Kozioł napisał(a): Od młodzieńca chciał, aby jego bogactwo nie było ważniejsze od Boga. Dla zakonników owym bogactwem jest "święty" spokój. To tylko Twoje subiektywne odczucie. Założę się, że żaden z nich nie motywuje swojego powołania parciem na "święty" spokój.
|
Śr mar 28, 2012 15:19 |
|
 |
Soul33
Moderator
Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17 Posty: 8674
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Kozioł, chodzi Ci o zakony kontemplacyjne, tak?
_________________ Don't tell me there's no hope at all Together we stand, divided we fall ~ Pink Floyd, "Hey you"
|
Śr mar 28, 2012 15:35 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Kozioł nie jest katolikiem więc może darujmy sobie przepychanki słowne bo nikt nikogo nie przekona a temat się zaśmieci 
|
Śr mar 28, 2012 17:33 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Soul33 napisał(a): Kozioł, chodzi Ci o zakony kontemplacyjne, tak? Dokładnie. Powstały w Etiopii i wpisywały się świetnie w ówczesną kulturę. Potem rozpowszechniły się na całe cesarstwo. Świat zewnętrzny był widziany jako przeszkoda w poszukiwaniu Boga, a kobiety jako przeszkoda szczególna. Dobrze chociaz, że się już nie kastrowali W czasach średnich miały pewne znaczenie społeczne, a także mieściły sie w pewnej wizji chrzescijaństwa. Taki wielmoża mając czarną wizję dnia codziennego i nie raz sięgający po miecz czy inne narzędzie niosące śmierć mógł widzieć (i często tak było) w modłach zanoszonych w jego intencji jedyną nadzieję zbawienia. Oczywiście to tylko jeden przejawów ówczesnej pobożności. Tu w Europie, w KK powstały także zakony otwarte będące nośnikiem wiedzy i niosące ewangelię, a później także zajmujące się szpitalnictwem, przytułkami itd itp. Taką działalność zakonną rozumiem, ma ona z resztą swój odpowiednik także w chrześcijaństwie ewangelickim: diakonie i diakonisie. Działalność misyjną prowadzi wiele klasztorów katolickich i za to je szanuję. Zakony zamknięte, jak juz wspomniałem, są wg mnie tylko schronieniem dla ludzi słabych, nie dających sobie rady w świecie. wloczykij napisał(a): Kozioł nie jest katolikiem więc może darujmy sobie przepychanki słowne bo nikt nikogo nie przekona a temat się zaśmieci  Nie ma tu żadnych przepychanek a wymiana poglądów. Nie rozumiem dlaczego chcesz mnie z tego wykluczyć. Czyżbyś rozmawiał tylko z katolikami? Czy też może brak ci argumentów?
|
Cz mar 29, 2012 7:36 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Spokojnie nikogo nie wykluczam, chciałem tylko trzymać tematu, którym nie jest zasadność życia zakonnego. Niemniej jestem ciekaw kontrargumentu 
|
Cz mar 29, 2012 7:58 |
|
 |
kropeczka_ns
Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36 Posty: 2041
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Włoczykiju, ja mogę jedynie wypowiedzieć się jako wierząca mężatka ("żona jednego męża, matka dwóch synów:)") . Pewnie może być różnie, trudno porównać się do sytuacji w której się nie jest, ale ja nie bardzo sobie wyobrażam życie w jedności jako małżeństwo jeśli różnilibyśmy sie zasadniczo w kwestii dla nas w życiu najwazniejszej. U nas bazą dla tej wspólnoty i jedności jest wiara. Od naszego ślubu minęlo już.. sporo lat (ufff, sporo..) i poza nami różne zawirowania, ale teraz mam wrażenie że jako para jeszcze stosunkowo młoda, ale z dużym już stażem budujemy naszą więź świadomie i z naszego własnego wyboru, nie już pod wpływem jakichś młodzieńczych emocji często stojących na bakier z rozsądkiem, tylko jest to jakby inny poziom- poziom na którym najpierw pytasz o potrzeby męża (czy żony) a potem o własne, na którym każdy dzień zaczynasz od podziękowania Bogu który dał ci tego wspaniałego człowieka (a przecież wcale nie zasłużyłeś..), poziom na którym odkrywasz emocje na nowo, i one są inne, są takie jakby trwalsze, może mniej wybuchowe ale dające więcej ciepła. W taki etap wchodzi się przez lata kolejnych wyborów, kiedy świadomie decydujesz się trwać przy wybranej osobie, pomimo takich czy innych trudności, bo wierzysz że taki właśnie wybór jest dobry. Ja nie wiem czy umiem to opisać, ale wiem że tego życzyłabym Tobie i każdemu po 15 czy 20 latach po ślubie. 
_________________ Ania
|
Cz mar 29, 2012 14:45 |
|
 |
tredje
Dołączył(a): N sty 15, 2012 20:52 Posty: 646
|
 Re: Miłość po chrześcijańsku
Zwiazek z mocno wierzacym partnerem to katastrofa. Jego poglady beda wazniejsze niz dobro drugiej osoby. Testowalam to na wlasnej skorze.
|
Pt mar 30, 2012 1:16 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|