Jest - różnie ujęta jest w religiach, ale istota tej zasadzy brzmi - NIE CZYŃ DRUGIEMU CO TOBIE NIEMIŁE.
W Biblii jest to tzw "złota zasada postepowania" (Mt 7,12).

Ta zasada jest trochę bez sensu. Ja wolę - nie czyń drugiemu co JEMU niemiłe.
Zresztą obie wersje są nadal względne!

A czy ciocia jest wujem? Pozdrawiam wszystkie ciocie!

Nie rozumiem wpisu powyżej

To jest ta sama zasada Nie czyń drugiemu tego, czego sam nie chciał byś doświadczyć. Czyli nie czyń mu nic złego - pomyśl jak poczułbyś się, gdyby ktoś Ci tak uczynił, a następnie zastanów się, czy powinieneś tak postąpić, czy może jednak nie

Nic nie rozumiesz. To nie jest ta sama zasada. To, że ja czegoś nie chciałbym doświadczyć, nie znaczy że ktoś inny też by nie chciał. Znów chodzi o względność dobra i zła.

Z tym, że Jajko- skoro wolisz taką kolejność, to musisz mieć niesłychaną zdolność do czytania w myślach tej drugiej osoby

Za pomocą jakich narzędzi badasz, co dla tej drugiej nowo poznanej osoby jest miłe?

A zapytać nie można?????

Można - ale po co?
Wystarczy nie czynić niczego ponad to czego niechcemy aby nam czyniono.
Osobiste inne potrzeby każdy może sam sobie sam zaspokoić.
Nikogo nie uszczęśliwia się na siłę.

Po to, żeby wiedzieć, co jemu jest miłe, a co nie. Bo jeśli Tobie jest coś niemiłe, to jemu może być miłe i na odwrót. Nie rozumiesz tego?

Rozumiem....ale jeśli komuś jest coś miłe, ale znaczy, że nieoczekuje aby inni mu to fundowali, bo to typowe wchodzenie w buciorach w cudze życie.
Żyj i pozwól innym żyć. czyli [i]nie czyń co tobie niemiłe [/] - szanuj wolność każdego, tyle i aż tyle.

Ja się jednak będę upierał, że znacznie lepiej jest nie czynić drugiemu co JEMU jest niemiłe niż co NAM jest niemiłe. W znacznej mierze oba podejścia się pokrywają, ale to moje jest nieco lepsze. Np. jeśli dla Ciebie coś jest fajne, a dla Twojego dziecka nie, to będziesz to robić? Przecież to JEMU jest niemiłe. I moje podejście zachęca do nierobienia tego. "Twoje" nie precyzuje jak się tu zachować, a jedynie mówi by nie robić komuś tego, czego sama nie lubisz. Czyli jak np. nie lubisz gozdzików, to nie dasz nikomu goździków, a może się okazać, że to ulubione kwiatki tej osoby. Trochę bez sensu, nie?

Jak najbardziej rozumiem. Tylko Jezusowi nie chodziło o skomplikowane rozważania, czy ktoś może tego chcieć, chociaż ja tego nie chcę itp. Przekaz "Wszystko co chcecie, aby ludzie wam czynili (...)" jest prosty, jasny i oczywisty.

Ani ja nie muszę komuś spowiadać sie z tego co nie jest dla mnie miłe, ani nie oczekuję tego od innych.
Jeśli komuś nie dam jego ulubionych goździków, to on sobie sam je kupi....albo uzna, że jak się nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma
Gorzej gdybym, aby zaspokoić "lubienie" przezornie kupiła kopę róznych kwiatów zaśmiecając mu mieszkanie

Ja jestem umysł ścisły i dlatego szukam zawsze dziury w całym. Dlatego też żadna z religia do mnie nie przemawia.