Iz54.5 Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię - Pan Zastępów

Ale to jest adresowane do Jerozolimy - miasta takiego. : P

Szybki gógiel wypluwa coś w ten deseń:




No to jak z tym seksem małżeńskim - kala czy nie kala? A jeżeli kala, to jak się z tego skalania oczyścić?

Nie kala. Jest wprost nakazany przez Boga.

Jeśli interpretujesz moje zdanie jako wypowiedziane do Jerozolimy, to Twoje zdanie jest wypowiedziane do Adama i Ewy - takich pierwszych ludzi
Lekiem dla Kochających Jezusa są słowa "módlcie się nieustannie"
Sam zacytowałeś słowa Boga "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię" więc dlaczego mnie o to pytasz? Pytaj w modlitwie Boga.
Jakie jest dla Boga dobre świadectwo życia małżeńskiej, której owocem jedności jest dziecko, nastawienie duchowe własnej woli na akt Miłości małżeńskiej i zapragnięciu wychować dziecko, wykonać słowo Boga chcemy być płodni i rozmnożyć się czy nastawieniu seks OK, ale duchowa modlitwa małżonków "broń Boże byle nie dziecko", a jak już się pocznie, to określenie słowem "wpadka"?

Jak się oczyścić? Przez czyściec, tak mi się nasunęło.

A bo tu jest taki haczyk, że myśmy w zasadzie już ten nakaz Boży wypełnili - jest nas na świecie bodaj sześć miliardów i trudno znaleźć takie miejsce, w którym człowieka nie było. Ziemia zaludnioną jest. Więc możnaby zrobić sobie przerwę w rozmnażaniu i zabezpieczyć najpierw byt swojej rodziny.


Tłok tam będzie spory. Nie przesadzasz aby z tą pochwałą czystości...?

Nie. Cnota czystości to też umiarkowanie.
Prorok mówi: Owoce prac twoich będziesz spożywał, szczęśliwy jesteś i dobrze ci będzie (Ps 127, 2) a Apostoł: Kto nie chce pracować, niech nie je (por. 2 Tes 3, 10);
Ja się ilością nie martwię, ale jakością. Jezus zapewnia:
J14.2 W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.
Niech Bóg decyduje, czy ten nakaz został wypełniony, nie my!
Ludzie sami sobie wyznaczyli ludzkie niedoskonałe granice, jedni się mogą rozmnażać, a nie chcą - tzw cywilizacja i bogatsze społeczeństwo, do tego coraz częściej zabija swoje nienarodzone dzieci. Drudzy lepiej by się nie rozmnażali, a chcą - tzw ubogie i zacofane społeczeństwo.
Bez Miłości i Wary w Nakazy Kochającego Boga, gubimy się w ułudzie swojego "JA, Ja wiem najlepiej".

Niepokalane poczęcie, wielka mi rzecz. Pogadajcie z ginekologami - nie ma miesiąca, żeby nie wykryli ciązy u nastolatki, która przecież nigdy seksu nie uprawiała....

PS Czy określenie "niepokalana" nie odnosi się do braku grzechu pierworodnego, a nie braku seksu?
PS2 Poczęcie bez seksu? To jak in vitro! Be!

Według podań traktowanych przez niektórych jako "świętość" Miriam urodziła Jeszuę w wieku ok. 13 lat. Co oznacza, że do poczęcia doszło, kiedy miała najwyżej 12,5 roku!
Co nam to daje? Jedno z dwóch:
1. "Anioł" (np. przystojny wędrowiec, w którym zabujała się nastolatka) dopuścił się aktu pedofilskiego, narażając przy okazji nieletnią na komplikacje przy porodzie (w takim wieku poród nigdy nie przebiega bez problemów). Dziewczynka, aby zatuszować wpadkę opowiedziała wymyśloną historię o "aniele" aby ratować siebie i swoich rodziców.
2. Dziewczynka nosiła w jajniku zapłodnione jajeczko własnej matki, które jej rosnące ciało wchłonęło i wypuściło (ze względu na masę lub wielkość) jako pierwsze. Zjawisko bardzo rzadko spotykane, ale nie niemożliwe. Z oczywistych powodów w społeczeństwie tak prymitywnym zjawiska tego nikt nie potrafił opisać, co musiało skończyć się jego zmitologizowaniem. Takie sytuacje zdarzają się nawet chłopcom, tylko powikłania są większe!

Po co szukać wyjaśnień baśniowych?

Sprawę od strony społecznej załatwiono szybkim ślubem z pierwszym dorosłym mężczyzną, który się nawinął (byli już małżeństwem w momencie rozwiązania).

Ale dlaczego tak jest, że niewierzący do niektórych elementów
naszych baśni podchodzą śmiertelnie poważnie, a niektóre
z góry odrzucają?

W tamtych czasach i kulturze wydanie za mąż dziewczynki
w tym wieku było czymś naturalnym i normalnym o czym doskonale
Pan wie, więc po co to święte oburzenie?
Wg naszej oceny - owszem - możemy się dziś oburzać, gdy mamy za sobą
mądrość i dokonania ponad dwudziestu wieków...
Ciekawe czy tak samo by Pana oburzały obowiązujące normy społeczne
gdyby się Pan urodził w Grecji 2,5 tys lat temu gdzie współżycie z dziećmi
( 12, 13-latkami ) było właśnie jedną z nich...

Nikt przecież nie szuka wyjaśnień "baśniowych".

Trzeba by zacząć od rodziców Maryi, byli świętymi, skoro wychowali świętą Dziewicę, na którą w ówczesnych czasach czekano z utęsknieniem, która miała urodzić Mesjasza. Maryja w swej świętości powiedziała dobrowolnie Bogu TAK i oddała swoje życie, swoją Wolę Bogu, aby mógł wypełnić Swój Plan. Martwiła się, bo jako panna z dzieckiem, mogła być wg Prawa ukamienowana, bała się o swoje dziecko. Józef opiekun, też był święty, znał wcześniej czystość Maryi i jak usłyszał o dziecku Maryi było mu bardzo ciężko. Kochał jednak Boga nade wszystko i również zaufał Bogu. To Ich zaufanie Bogu, mimo cierpień miejsca porodu, ucieczki, tej próby zniszczenia Jezusa przez szatana, jeszcze bardziej zbliżyło ich do Boga, bo odczuli fizycznie Jego opiekę, Jego Miłość. Byli skromni i pokorni, a mieli Boga Człowieka na wychowaniu. Kochali Boga Miłością Rodzicielską, tak jak Bóg, oddali swoje ziemskie życie dla Boga w Bogu. Wzór Miłości.

Jeśli wytłumaczy się cudowne uzdrowienia ludzi, których lekarze nie umieją w jasny i jednoznaczny sposób przy dzisiejszej technice wyjaśnić, czy inne anomalia fizycznego świata, to nie gadajmy lepiej źle i nie przekręcajmy poczynań Bożych u rodziny ziemskiej Jezusa. Możemy przez złe nastawienie kwestionować Dzieła i Słowa Boga, nazywając Go kłamcą co jest na rękę szatanowi.

Jak to było z tym potopem?... W całości traktujesz tę baśń śmiertelnie poważnie, prawda?

Nieeee. Trzeba by zacząć od dziadków Maryi, którzy byli świętymi, skoro wychowali świętych rodziców Marii... A właściwie to od pradziadków... oh wait!
A niby SKĄD "znał wcześniej czystość Maryi"? Bo na przykład Salome to sprawdziła palcem dziewiczość Marii, i to po porodzie. Ale Józef? Nie wiadomo.
Jacyś "lekarze" próbują niecodzienne uzdrowienia wyjaśniać techniką? Nic dziwnego, że im nie wychodzi. To jacyś popaprańcy, a nie lekarze.

Oczywiście, śmiertelnie poważnie. Co nie musi znaczyć literalnie
dosłownie