samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępienie?
Autor |
Wiadomość |
Lurker
Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23 Posty: 3341
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Każdy przypadek jest inny, dlatego myślę, że najlepiej namówić na wizytę u psychologa.
Może znaleźć jakieś zajęcie, tak żeby osoba miała cały dzień wypełniony?
_________________ In my spirit lies my faith Stronger than love and with me it will be For always. Orkiestra!
|
N lip 15, 2012 3:00 |
|
|
|
 |
Wilczyca85
Dołączył(a): Wt lis 01, 2011 19:19 Posty: 27 Lokalizacja: Piaseczno, Mazowieckie
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Pewnie, nawet w monarach ludzie dostawali tak wiele zajęć, by się na nich skupiali i depresja jako jednostka chorobowa do tego mi pasuje.
BTW, jest Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich, lekarze, ale mający na względzie wartości KK - polecam.
|
N lip 15, 2012 15:22 |
|
 |
BrunoEdward
Dołączył(a): Cz lip 26, 2012 18:23 Posty: 131
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Jaka modlitwa dla ludzi w tym stanie ? Szczera i ufna... jakakolwiek... Mogą to być psalmy na przykład.
Jak reagować ? Trzeba rozmawiać. Człowiek, który chce się zabić sam nie potrafi sobie poradzić ze sobą. Wizyta u specjalisty w tak poważnej sprawie jest niemal konieczna.
Sam byłem chory na depresję przez pięć lat i kilkadziesiąt razy próbowałem się zabić. Na pewno trzeba być delikatnym i nie wolno się zrażać... Osoby które chcą się zabić, lub chore na depresję nie rzadko swoją niechęć na siebie kierują na innych.
Trzeba być na pewno silnym psychicznie, żeby pomagać takim ludziom.
Akt samobójstwa to zawsze akt desperacji.
Kościół naucza, że jeśli ktoś zabił się w wyniku choroby nie jest potopiony. Nie jest potępiony człowiek, który nie był świadomy swojego czynu.
Wynika to z tego, że żeby być potępionym w piekle trzeba popełnić grzech śmiertelny. Żeby popełnić grzech śmiertelny trzeba popełnić jakiś uczynek z całą świadomością zła jakie się popełnia...
|
Pt lip 27, 2012 13:10 |
|
|
|
 |
zenon52
Dołączył(a): N lip 24, 2011 14:37 Posty: 440
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Przede wszystkim ocenianie, że samobojca to zly czlowiek jest swoistą pychą, wielkim grzechem, a wiec należy się nad zastanowić a nie mówić że ktoś ma grzech. Kolejna sprawa to duzo ludzie wpędza innych w te czyny, ponosząc za nich odpowiedzialność. A wię diagnoza: samobójca dręczony przez innych nie ma grzechu, grzech ponoszą inni.
|
Wt lis 06, 2012 13:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
zaqzax napisał(a): Depresje lecze u siebie 12 lat, dopiero od roku jest lepiej. Moim zdaniem samobojstwo w depresji nie jest grzechem, poniewaz ta choroba całkowicie odbiera wolę i trzeźwe myślenie - wielu w depresji doświadcza nawet epizodów psychotycznych a to juz jest całkowicie "urwany" kontakt ze światem, człowiek jest zniewolony i zamęczony chorobą do tego stopnia że nie jest w stanie racjonalnie myśleć, wiem co mowie, rok temu w czerwcu byłem w takim stanie ze siedzialem w kosciele i modliłem sie nonstop błagając Boga albo o ulgę albo o śmierć... po 5 dniach AGONII prosiłem juz tylko o (censored), wyszedlem z kosciola, wyjalem pasek ze spodni i szukalem odpowiedniego drzewa by to skończyć, powiedziałem sobie - poczekam do jutra, czekałem i nic... leki nie pomagały bo były w zbyt małej dawce, po 10 dniach trafiłem do psychiatryka skrajnie wyczerpany psychicznie, w kompletnym stuporze, az nie chce mi sie teraz tego wspominac - bo do dziś po tym mam sporą "rysę na mózgu". W szpitalu mi nie pomogli, tylko kazali przyjmować te same nieskuteczne leki, po miesiacu wyszedłem ze szpitala w takim samym stanie w jakim do niego trafiłem, myslalem ze to koniec, rodzina, znajomi... szukali jakiejkolwiek pomocy, codziennie obdzwaniali szpitale i pytali o pomoc dla mnie, niestety, czarna dziura, wszedzie nie ma miejsc i trzeba czekać... po 2 miesiącach tej ekstremalnej męczarni podczas której próbowałem się zabić kilka razy, ale rodzina błagała bym tego nie robił, mama płakała i sie tlumaczyla czujac sie winna za mój stan psychiczny, wiec postanowilem to przecierpieć tylko dla nich, Bóg praktycznie już nie istniał dla mnie - błagałem go 2 miesiące i NIC! Dopiero trafiłem na słynnego psychiatre (dyrektor jednego ze szpitali psych. w Warszawie), no i zaczelismy żonglować lekami, przerobiliśmy wiele wariantów, w końcu udało się dobrać tak leki że było 20% lepiej co było ogromnym sukcesem, ale z czasem to było dla mnie za mało bo nadal bardzo cierpiałem i dalej szukalismy odpowiednich lekow, sam przestudiowalem 3 ksiazki o psychofarmakologii i dotarłem w internecie do raportów paru lekarzy i pacjentow, że dawki leków które zażywam są prawdopodobnie za małe i na nastepnej wizycie zaproponowałem lekarzowi by zrobić eksperyment i przywalic dawkę ponadmaksymalną czyli poprostu przedawkowywać regularnie i tutaj zaczęło się moje zbawienie, maksymalna dawka Escitalopramu to 20mg, wiec spróbowaliśmy 30mg, po około 6h od wzięcia tej dawki poczułem się troszkę lepiej i przyszło mi do głowy by wziąć 40mg, bez zgody lekarza wziąłem odrazu 40mg, po 2 dniach doznałem cudu, wszystko co mnie przerażało, smuciło, wpędzało w obłęd dosłownie przeszło, tak jakby ktoś podniósł kurtynę, wsiadłem na rower i gdy zacząłem pedałować poczułem ciut radości i zadowolenia co było wczesniej anormalne i niemozliwe, wjechalem na pobliską górkę popatrzeć na zachód słońca i poczułem że znowu żyję. Na nastepnej wizycie wszystko powiedzialem lekarzowi i usmiechnal sie z zadowoleniem i powiedział "no! zaskoczyło w końcu", dalej nie ma co opowiadac, powoli powrocilem do normalnego zycia, odnowilem znajomosci, pochodzilem na terapie... Byłem troszkę zły na Boga że to ja sam musiałem bawić się w lekarza, studiować farmakologie, robic na sobie eksperymenty, to że Bóg mi nie pomógł, że lekarze kompletnie olali, dopiero sam wziąłem wszystko na jedną kartę. Od tego czasu jestem sceptyczny i nie ufam lekarzom, sam wolę się leczyć i dobierać sobie leki, ponieważ poznałem idealnie swój organizm, a u lekarza prosze tylko o konkretną receptę. Czemu Pan Bóg pozwolił na takie głupie rozwiązanie ? Udowodnił mi że lekarze są do niczego, żebym sam sterował swoją chemią w mózgu. ps. ale bez odpowiedniej wiedzy nie łykajcie od razu całego opakowania antydepresantów ale polecam jedno! nie bawcie się w minimalne dawki leków, starajcie się jak najszybciej wejsc na dawkę maksymalną. No i nie zabijajcie się jeśli nie wypróbowaliście wszystkich leków ze wszystkich grup! a tego jest bardzo duzo, są leki działające na serotoninę, dopaminę, noradrenalinę, gaba... dla kazdego coś dobrego, nie poddawajcie się, ja walczę już 12 lat i mimo drobnych dołków jeszcze żyje. Z Bogiem! ... i z psychotropami  A nie przemknęło Ci przez myśl , że Bóg stał obok Ciebie? Stał by Ci pokazać ile masz w sobie siły swojej własnej woli, nie przemknęło Ci przez myśl, że ta walka o przetrwanie , Twoje przetrwanie była i Jego walką? Piszesz, że Byłeś na Boga zły i dobrze że okazałeś swoją złość na Boga oznacza to że pomimo wszystko patrzysz w Jego stronę. A On stoi przy Tobie i pilnuje Twojego życia.
|
Wt gru 04, 2012 3:50 |
|
|
|
 |
Iroon
Dołączył(a): So wrz 10, 2011 8:40 Posty: 234
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
BrunoEdward napisał(a): Akt samobójstwa to zawsze akt desperacji. Ojciec Stanisław G. wyszedł ze swojej celi ze sznurem w ręce, przeszedł przez dziedziniec klasztoru do kaplicy i wydał na siebie wyrok śmierci. Przerzucił sznur przez drewnianą belkę, zacisnął na szyi pętlę. Na ratunek dla mnicha było jednak za późno. http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/skanda ... 94211.html
|
Wt gru 04, 2012 8:00 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Iroon napisał(a): BrunoEdward napisał(a): Akt samobójstwa to zawsze akt desperacji. Ojciec Stanisław G. wyszedł ze swojej celi ze sznurem w ręce, przeszedł przez dziedziniec klasztoru do kaplicy i wydał na siebie wyrok śmierci. Przerzucił sznur przez drewnianą belkę, zacisnął na szyi pętlę. Na ratunek dla mnicha było jednak za późno. http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/skanda ... 94211.htmlNo i? Super (s)Ekspres płaci ci za linkowanie?
|
Wt gru 04, 2012 8:21 |
|
 |
Iroon
Dołączył(a): So wrz 10, 2011 8:40 Posty: 234
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
humalog napisał(a): Iroon napisał(a): BrunoEdward napisał(a): Akt samobójstwa to zawsze akt desperacji. Ojciec Stanisław G. wyszedł ze swojej celi ze sznurem w ręce, przeszedł przez dziedziniec klasztoru do kaplicy i wydał na siebie wyrok śmierci. Przerzucił sznur przez drewnianą belkę, zacisnął na szyi pętlę. Na ratunek dla mnicha było jednak za późno. http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/skanda ... 94211.htmlNo i? Super (s)Ekspres płaci ci za linkowanie? W telewizji Trwam też o tym donosili...
|
Wt gru 04, 2012 8:32 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
No i co dalej? Na jakiś komentarz bys sie może wysilił, a nie wklejał linki jakby ci za nie płacono.
|
Wt gru 04, 2012 8:44 |
|
 |
Qwerty2011
Dołączył(a): Pn lut 21, 2011 22:52 Posty: 1365
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Samobójstwo to przejaw grzechu pychy. Samobójca nie chce rozwiązywać swoich problemów w stałej łączności w Bogiem, uważa, że sam sobie pomoże popełniając samobójstwo.
Jeśli ten desperacki akt wynika z wyrzutów sumienia, z racji popełnionych zbrodni, przestępstw, czy innych okolicznosci - oznacza brak zaufania dla Boga, brak wiary w Jego nieskończone miłosierdzie.
Jest też objawem egoizmu - braku troski o bliskich, na których przerzuca się swoje problemy i dodaje wiele innych.
W przypadku ciężkiej choroby psychicznej, w której nie ma się zdrowego rozeznania, co do skutków czynu - trudno mówić o grzechu, bo nie jest spełniony warunek świadomości.
_________________ "Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas" (2 Kor 4)
|
Wt gru 04, 2012 13:20 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Okrutnie to określasz Qwerty - a są to ludzie którzy nie mają już siły żyć , są to ludzie zranieni głęboko ,sam fakt podjęcia takiej decyzji jest pokazaniem bezsilności takiego człowieka. Człowiek z myślą samobójczą " NIE WIDZI" drogi wyjścia .Nie można pisać w takich sytuacjach o braku zaufania do Boga , o tym że są egoistami , że nie troszczą się o bliskich , ponieważ taki człowiek ma całkiem inny tok myślenia . Piszesz w sposób który pokazuje całkowity brak zrozumienia takiego zachowania , bo nie byłeś nigdy na miejscu takich ludzi. Nigdy nie musiałeś się też zapewne zastanawiać czy śmierć czy życie będzie lepszym wyjściem.Takich ludzi są tysiące każdego dnia - nie pomoże im na pewno to że im powiesz - nie ufacie Bogu - myślicie wyłącznie o sobie . W danej jednak chwili taki człowiek cierpi tak okrutnie że Twoje słowa są dla niego "niczym " Może lepiej jest powiedzieć takiemu człowiekowi - Bóg o Tobie pamięta , może lepiej jest przyjrzeć się ludziom i takie zachowania zauważyć , niż pisać im - nie ufacie Bogu.
|
Wt gru 04, 2012 15:59 |
|
 |
Qwerty2011
Dołączył(a): Pn lut 21, 2011 22:52 Posty: 1365
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Magdalena_i, fuller
No tak, wszystko można usprawiedliwić. W każdym grzechu jest jakaś przyczyna, czasami twarda i bezwzględna.
Pamiętajcie jednak, że pisząc takie słowa, bierzecie na siebie sporą odpowiedzialność.
Ktoś, kto zastanawia się właśnie teraz, czy to zrobić, myśli sobie może - "tak! jestem w takiej sytuacji! Nie widzę drogi wyjścia, nic już dla mnie nie istnieje. Nawet tutaj na tym forum wierzących piszą, że to zrozumiałe i mogę podjąć taką decyzję! Usprawiedliwiają mnie ci wierzący ludzie - i Bóg mnie usprawiedliwi"
I nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że rozwiązanie jest tuż za rogiem - jak u zaqzaxa i że zawsze jest nadzieja.
Czasami warto twardo powiedzieć, bo co może być gorszego niż śmierć? Nie usprawiedliwiajcie więc zanadto, bo znacie przykazanie "nie zabijaj".
_________________ "Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas" (2 Kor 4)
|
Wt gru 04, 2012 21:05 |
|
 |
qwert
Dołączył(a): Wt cze 07, 2011 9:31 Posty: 22
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
jeżeli nawet samobójstwo jest przejawem grzechu pychy ( bo tez tak jest) to przeciez nie idziesz i nie mówisz takiemu desperatowi że popełnia grzech smiertelny, że jest egoistą itd, itd tylko pomagasz rozwiazywac problemy które go do tego kroku zmuszają i szukasz rozwiazań, pomocy wszedzie gdzie sie da, bo wiesz o co walczysz dla drugiego.
|
Wt gru 04, 2012 21:56 |
|
 |
Szantini
Dołączył(a): Wt paź 09, 2012 12:00 Posty: 55
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Moim zdaniem nikt tak naprawdę nie zna odpowiedzi na to pytanie. Wszystko zależy od Boga.
|
Śr gru 05, 2012 8:35 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: samobójstwo w depresji... bezwzględnie wieczne potępieni
Qwerty2011 napisał(a): Magdalena_i, fuller
No tak, wszystko można usprawiedliwić. W każdym grzechu jest jakaś przyczyna, czasami twarda i bezwzględna.
Pamiętajcie jednak, że pisząc takie słowa, bierzecie na siebie sporą odpowiedzialność.
Ktoś, kto zastanawia się właśnie teraz, czy to zrobić, myśli sobie może - "tak! jestem w takiej sytuacji! Nie widzę drogi wyjścia, nic już dla mnie nie istnieje. Nawet tutaj na tym forum wierzących piszą, że to zrozumiałe i mogę podjąć taką decyzję! Usprawiedliwiają mnie ci wierzący ludzie - i Bóg mnie usprawiedliwi"
I nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że rozwiązanie jest tuż za rogiem - jak u zaqzaxa i że zawsze jest nadzieja.
Czasami warto twardo powiedzieć, bo co może być gorszego niż śmierć? Nie usprawiedliwiajcie więc zanadto, bo znacie przykazanie "nie zabijaj". Ja ich nie usprawiedliwiam - ja ich bronie właśnie przed takimi wypowiedziami jak Twoje. Jak piszesz każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje słowa i za swoje czyny( dodam) Ty też Jesteś odpowiedzialny za swoje słowa . " Jaką miarą mierzycie taką i wam odmierzą " Nikt nie popełnia samobójstwa z radością i zadowoleniem , bo przecież Bóg mi wybaczy. Spróbuj zrozumieć ludzkie cierpienie - dopiero potem pokazuj palcem co jest grzechem a co nie. To ze dzisiaj stoisz mocno na nogach nie oznacza że tak mocno będziesz stał na nich jutro ..."jutro" możesz całkowicie zmienić swoje zdanie ...
|
Śr gru 05, 2012 15:25 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|